16. Strach ma barwę zieleni.

Dzieńdobrywieczór?
Mamy szesnastkę, której gotowość przewidywałam na 31, ale Wilczy umiejętnie pogoniła do roboty i mam takie o! Nadrabiam z zaległościami, czy ktoś to zauważył? Anyway!
Wilczy, za wszystko, moja Ty Inspiracjo. Między innymi za kopa energii i łysego ochroniarza. I za Rhan, to naprawdę wielki zaszczyt. Dziękuję. 
Indzoj!




Zielone łuski miarowo podnosiły się i opadały, w rytmie niesłyszalnym dla ludzkiego ucha. Ogromny, ozdobiony zakrzywionymi rogami łeb spoczywał na twardej ziemi, ukryty w ciemności jaskini, nawet podczas snu eksponując morderczy arsenał broni w postaci szponów i kłów. Dla postronnego obserwatora istota spała, lecz ten nie miałby pojęcia że stworzenie jest świadome wszystkiego, co dzieje się dookoła, bez otwierania oczu potrafi ocenić siłę przeciwnika i szanse przeżycia w wale. Lecz obserwatorem nie był, zdaje się, nikt obcy. Zbliżająca się do jaskini postać albo nie miała pojęcia, co w niej jest, albo była zbyt głupia, by się bać, a w obu tych przypadkach powinno się to skończyć śmiercią. Nie można było wywnioskować jakiej płci jest nieznajomy, bo przed wzrokiem ludzi chronił go długi, karmazynowy płaszcz i kapelusz z pysznym, bordowym pióropuszem, spływającym miękko po plecach. Postać bez strachu zanurzyła się w ciemnościach jaskini i nie zareagowała na gardłowy, ostrzegawczy pomruk bestii. W czerni zajarzyło się niebezpiecznie jadowicie zielone oko i zdawało się przenikać ciemność i pustkę, ale nawet to nie przeraziło nadchodzącego. Istota wciągnęła głośno powietrze do płuc i zamruczała cicho, bez agresji, jakby obcy wcale obcym nie był, a ona właśnie go rozpoznała.
-Jesteś wreszcie. - Z gardła popłynął basowy, głęboki głos, jakby niedowierzający swoim oczom, ale zadowolony z napotkanego widoku. Postać zatrzymała się tuz przed okiem i zdjęła kapelusz powolnym ruchem ręki.
-Spodziewałaś się czegoś innego?

W tłumie mignęły mi te kretyńskie zielone tiule Nainy, ale mimowolnie, bo przestałem zwracać na nie uwagę. Majnu odwinął bandaż z pyszczka i wytrąbił jednym haustem całą szklankę mleka, pod moim bacznym spojrzeniem, oblizał się, poruszył wąsami i gestem dał mi znak, że moja kolej. Co było robić, napiłem się piwa imbirowego, które w Oak lało się litrami, spokojnie, bez procentów, jeszcze. Muzyka grała głośno, o wiele za głośno jak dla mnie, no i nie byłem fanem ludowych przyśpiewek, więc cierpiałem w ciszy, bez słuchawek, bo... bo sam tak postanowiłem, Przybłęda nie miała z tym nic wspólnego!
-Laxus? - Ciemne oczy futrzaka mrugały na mnie sympatycznie, odrobinę złośliwie.
-Co znów?
-Nie zdziwiło cię, że Lenorah jest w Magnolii, tak, tak.
-To wasza sprawa. - Wzruszyłem ramionami obojętnie. - Jak jej nie zobaczę, to nic mi nie zrobi, jak nic mi nie zrobi, to nie obchodzi mnie w ogóle.
-Nie jesteś ciekaw zobaczyć smoka? - Kot wydawał się być zaskoczony moim lekceważącym stosunkiem.
-To matka Nainy, nie? No to pewnie po niej odziedziczyła charakter, a ja nie chcę się użerać  z Przybłędą no 2.
-Lenorah nie będzie pytała o twoje chęci, tak, tak. - Zabrzmiało to o wiele zbyt groźnie, niż chciałem usłyszeć, a ogniki w oczach kota płonęły z chorą fascynacją.
-A co to niby miało... - zaperzyłem się i już, już miałem uderzyć w ostry ton i trochę natapirować kocie futro, gdy ktoś złapał mnie za ramię i cichy głos wyszeptał mi do ucha;
-Chodźmy, Iskierko.
Z ciężkim westchnieniem podniosłem się z krzesła, posłałem kotu mordercze spojrzenie pod tytułem "jeszcze się spotkamy na polu bitwy" i ruszyłem w tłum, ciągnięty za rękę przez Przybłędę. Oczywiście na pierwszym zakręcie role się odwróciły i to ja ją prowadziłem, bo zgubilibyśmy się z tą jej orientacją, i jakoś dostaliśmy się do ratusza. Na porę ataku Nai wybrała późny wieczór, więc gdy wspinaliśmy się po schodach, wraz z tłumem ludzi, było już ciemno i tylko dzięki oświetlającym lakrymom widzieliśmy drogę. Te lakrymy musiały równocześnie zgasnąć na co najmniej pięć sekund i to ja miałem się tym zając. Udaliśmy się do sali w której wystawiono na pokaz i to Smocze Oko, i tę książkę o magii wtórnej, obydwie rzeczy były chronione przez grube szkło gabloty, spoczywały na czerwonej materii, którą Naina określiła mianem jedwabiu najwyższego sortu (dowiedziałem się tez, że  za metr trzeba zapłacić około półtorej tysiąca kryształów), a opiekę nad nimi sprawowało siedmiu strażników z ramienia króla Fiore. 
-Naina, to się nie uda - wysyczałem, ściskając ją za rękę z nerwów. Chryste Panie, miałem zakosić ten skarb narodowy , zwiać z nim i udawać, że nic się nie stało?! Niewykonalne! Złapią nas! Pójdziemy siedzieć a dziadek... Jezu, co dziadek by powiedział, gdyby się dowiedział, po co przyjechałem do Oak?! Dostanie zawału! Przyjdzie wiadomość "Szanowny Makarovie Dreyarze, mistrzu Fairy Tail, Twój wnuk, Laxus Dreyar, został aresztowany za próbę kradzieży narodowego skarbu i skazany na dożywocie..." nie, na karę śmierci! Przez krzesło elektryczne! To by była ironia, co?! 
-Laxus... - Głos Przybłędy oderwał mnie od ponurych myśli, przez które panikowałem coraz bardziej, aż zacząłem się trząść. - Nie ma się czego bać, jestem z tobą. - Ścisnęła mi dłoń i uśmiechnęła się uspokajająco, jakby ta informacja rzeczywiście była pokrzepiająca! Choć w sumie była, odrobinę! - Obiecaliśmy sobie, że zrobimy wszystko, by gildia była bezpieczna, bez tej  książki nie damy rady.
-Ale twój smok jest w Magnolii, mogłaby nas chronić - zaprotestowałem słusznie, ale ona pokręciła przecząco głową.
-Lenory nie będzie przy gildii zawsze. No i po co polegać na innych? Tak nigdzie nie dojdziemy, pomoc to jedno, ale walka za kogoś to coś innego.
-Ja... ty... zwariowałaś - zarzuciłem jej, wiedząc, że to ostatnie słowa przed uderzeniem.
-I Bogu dzięki, bo inaczej nic by z tego nie wyszło. Wiesz, co masz robić. - Wyminęła mnie i zbliżyła się do gabloty z książką, udając, lub nie, zachwyconą. Przełknąłem ślinę i rozejrzałem się dookoła, mając wrażenie, ze mój cel ktoś wypisał mi na czole i zaraz jeden ze strażników podejdzie by mnie aresztować. Ale gdy nic takiego się nie stało przez dłuższą chwilę, a Przybłęda zdążyła pufnąc ze złości ze dwa razy i obdarować mnie wściekłym spojrzeniem, zdecydowałem, że czas działać.
-Nie bój się robić tego, na co masz ochotę, tak, tak - zapiszczał mi przy uchu Majnu, nieświadomie wlewając we mnie determinację. Robić to, na co mam ochotę? Ale ja nie chciałem podwędzać tej cholernej książki!
-Może i nie, ale od niej sporo zależy - odezwał się ktoś w mojej głowie, powodując, ze wycofałem się pod ścianę, poza zasięg wzroku zafascynowanych turystów i strażników. Jeszcze chwila, moment, sekunda... Juz! Lakrymy w pomieszczeniu zamrugały kilkakrotnie, reagując na magię, którą przesłałem kablami, nieumiejętnie ukrytymi w tynku, sypiącym mi się pod stopy w niewielkiej ilości, po czym zgasły całkowicie, do wtóru krzyków ludzi, zdezorientowanych strażników i mruknięcia futrzaka, że wszystko dobrze.
-Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześc, sie...
-Zapal światło - poinstruował mnie w ciemności głos Nainy i spełniłem polecenie, z ulgą dostrzegając, że turyści nie przejęli się zbytnio wyładowaniem, a strażnicy, widząc wszystko na swoim miejscu, wyprostowali się i nawet nas nie zauważyli.  
-To był banał. - Wziąłem głębszy wdech i otarłem pot z czoła. Trochę trzęsły mi się kolana i nie mogłem uwierzyć w naszego farta, ale byłem zadowolony, że poszło tak gładko.
-A nie mówiłam? A teraz zwijajmy się stąd, iluzja będzie trwała jeszcze przez jakieś dziesięć minut.
-Dzie... dziesięć?! - wysyczałem wściekle, patrząc na nią jak na wariatkę - I co my w tym czasie zdążymy zrobić? Nie starczy nawet na wyjście z ratu...
-Lekceważysz mnie, Iskierko, i podważasz mój tytuł.
-Tytuł?!
-Ano, tytuł. Jestem wschodnią księżniczką złodziei, racz o tym pamiętać. - Zmierzyła mnie spojrzeniem pełnym wyższości i wyszła spokojnie z sali, zachowując się jakby nigdy nic.
-Alez ten szmaragd jest ogromny, prawda?! I taki błyszczący! Nie mogłam się napatrzeć! Ciekawe, skąd wziął się w skarbcu! - gwarzyła z Majnu głośno, jakoś dziwnie poruszając temat kamienia. Tknęło mnie złe przeczucie, ale nic nie powiedziałem i poszedłem za nimi, ukradkiem oglądając się w tył, czy iluzja przestała działać i czy nas gonią. Zeszliśmy po schodach, wmieszani w barwny tłum, nie budząc niczyich podejrzeń, tylko jakaś gówniara pociągnęła mnie za ogon i prawie palpitacji serca przez to dostałem, ale udało nam się spokojnie wyjść na świeże powietrze, którym odetchnąłem z przyjemnością.
-Co teraz? - zapytałem głupio, bo znałem cały plan, lecz Naina nie odpowiedziała tylko pobladła i popatrzyła na mnie martwym wzrokiem. Do moich uszu dotarł krzyk i głośny rozkaz "Znaleźć!", a potem tupot szybkich kroków i wrzask, by tłum się rozstąpił.
-Iluzja przestała działać - wyszeptaliśmy unisono, a ja znów poczułem drżenie kolan. Jezu Chryste, koniec! Idą po nas i wiedzą, że my to my.
-Laxus, słuchaj uważnie, mamy mało czasu, skumuluj magię w nogach i pozwól, by dostała się do krwiobiegu. Natychmiast! - wysyczała z przerażającym wyrazem twarzy, gdy chciałem zaprotestować. - Pociągnę cię, ale musisz się trochę postarać. Tylko trochę, dobra? - patrzyła na mnie tymi wielgachnymi oczami a ja zwyczajnie musiałem się zgodzić.  Majnu za to nie wydawał się być ani trochę przejęty i niemal z radością zaanonsował nam "idą tu", wzbudzając zniecierpliwiony gest dziewczyny, która nie wiedzieć gdzie schowała skradzioną książkę.
-Spróbuję... spróbuję - obiecałem i zacząłem robić tak, jak kazała, ale moja magia po prostu nie chciała krążyć w żyłach, jak krew, i ulatniała się, kompletnie olewając moje starania. 
-Laxus...
-Wiem, wiem... daj mi moment... chwilę... - próbowałem nadal, słysząc za sobą kroki i głośne rozkazy, by szukać, a po nich histeryczne nawoływania, że dwa skarby narodowe przepadły a złodzieje nadal są gdzieś blisko! - Zawróćmy, oddajmy im to, może nie wrzucą nas do pierdla - znałem Nainę za dobrze, by nie wiedzieć, że spiorunuje mnie za to wzrokiem i prychnie pogardliwie.
-Zaszłam za daleko, by poddać się od tak! Trzymaj się mocno, to nie będzie przyjemne!
-Tam są! To chyba oni! Łapcie tą dwójkę!
-Ten blondyn stał pod ścianą! To on!
-A ta w zielonej kiecce podeszła blisko gabloty! 
-Chryste, Naina... - spojrzałem na nią rozpaczliwie, doszukując się paniki na jej twarzy, zrezygnowania lub czegokolwiek, co świadczyłoby, że porzuciła tą samobójczą myśl i odda skradzioną książkę, ale gdzie tam! Wokół zawirowała lodowata, ciemna magia, okrywając nas, jak całunem, przez który przebijały się przerażone krzyki ludzi i dziwny odgłos, jakby coś pękało, a później poczułem wiatr na twarzy, który zerwał papierowe uszy i już stałem na zielonej trawie w chłodnej ciszy lasu. Z oddali docierał do nas harmider i panika, muzyka umilkła a wieść o kradzieży rozchodziła się lotem błyskawicy, no i nasz opis, dwójka nastolatków, chłopak w żółtym kubraku i dziewczyna w zielonej sukience z różowymi skrzydłami na plecach. Kot gratis.
-No, nie powiem, gratuluję i sobie i tobie. Właśnie rozwaliliśmy święto miasta! I tyle rabanu o jakąś tam książkę? Nigdy nie zrozumiem mądrych ludzi - zapowiedziałem i klapnąłem na ziemię, oddychając płytko i zastanawiając się, jak Nainie udało się przenieść naszą trójkę tak szybko tak daleko. Musiała użyć jakiejś diabelskiej sztuczki! Majnu pacnął na trawę obok, pomachał kilka razy ogonem i spojrzał na Przybłędę, jakby wszystko rozumiał tylko nie chciał niczego zdradzać. 
-Dobrze byłoby przeczekać, ale jutro chyba powiadomią wszystkie stacje kolejowe i będą przeszukiwali bagaże. Ktoś może nas rozpoznać, przez Majnu. Innymi słowy wyskakuj z wdzianka, Pikachu, i przyodziej  stare łachy. - Nie mam pojęcia, jak to robiła, że chowała wszystkie rzeczy i nosiła je ze sobą, wcześniej mruknęła coś o próżni, a teraz wyczarowała niewielki okrąg magiczny lazurowej barwy, dotknęła go ręką i wcisnęła ją aż do łokcia, jakby krąg był niewidzialną dziurą, i wyszarpała stamtąd moją torbę. Sama schowała się za drzewo (nie wiem po co, bo niewiele widziałem w tych ciemnościach) i wyskoczyła parę minut później, całkowicie ubrana, tylko jakoś... inaczej. Zrezygnowała z tuniki i szala, zamiast nich miała zwyczajną koszulkę i sweter zapinany na rząd małych, drewnianych kołeczków. Szarawary i sandały także zostały zdegradowane, a ich miejsce zajęły jeansy i trampki. Trampki. Nigdy nie sądziłem, że Przybłęda założy taki rodzaj butów, ale nie protestowałem, najwyraźniej w tym było jej wygodniej. 
-Nie martw się, mam na koncie ryzykowniejsze akcje niż ta. Ale fakt, byłam wtedy z Maliką, a ona mogła zmieść wszystkich jednym Rykiem.
-Ej, właśnie, jak to możliwe, Lenorah mogła sobie tak o zrobić z was dwóch Smoczych Zabójców?
-Smocze Zabójczynie, imbecylu. I tak, mogła. Lenorah może wszystko. - Gadała jak ja o dziadku, z tym samym podziwem i dumą, a nie byłem aż takim hipokrytą, by z tego powodu uważać ją za śmieszną.
-Ja mam dziwne wrażenie, że to się jeszcze nie skończyło. - Pokręciłem głową i pomogłam Majnu wyplątać się z bandaży. Powiedziałem to bardzo nie w porę. 
-To co teraz robimy?
-Nie pytaj mnie, ja swoje zrobiłam. Najbezpieczniej będzie wrócić.
-Ale powiedziałaś...
-Na piechotę.
-Zdurniałaś! W nocy?! Po lesie?! Do Magnolii piechotą będę wracał bo ci się coś ubzdurało! - Nie miałem zamiaru ruszać się spod tego drzewa, choćby mnie mieli wlec siłą.
-No to pójdę sama. Majnu, idziemy!
-Jestem ciekaw, jak daleko zajdziesz z tą swoją orientacją w terenie - zadrwiłem. Zatrzymała się w pół kroku  i rzuciła mi mordercze spojrzenie.
-Majnu znajdzie drogę - Poklepała po głowie kocisko, które zdążyło wdrapać się na jej ramię, i już, już miała sobie pójść, gdy ponownie uczyniłem arcyważną uwagę.
-Ta, ale jak przyjdzie do walki, to leżysz i kwiczysz, bo on to ci raczej nie pomoże.
-Laxus, to było okropne, tak, tak! - zaprotestował zwierzak, parskając z niezadowolenia. Ha, i nawet się nastroszył!

-Zdaje się, że ktoś prosi o wielkie kłopoty...
-Istotnie, i znajdzie je.
-Ty wysłałaś ją po tą książkę?
-Poczyniłam uwagę, słuszną wedle mego rozumu, iż posiadanie jej wpłynie znacząco na umiejętności.
-I oczywiście nie miałaś pojęcia, ze skorzysta okazji i podwędzi ten szmaragd?
-Nie znajduję wyjaśnienia dla twoich podejrzeń.

-Muszę zacząć ćwiczyć tę... No, jak to się mówi, żeby umieć mówić "nie"?
-Asertywność - podpowiedziała uprzejmie Przybłęda z szerokim uśmiechem na twarzy, maszerując raźnie przed siebie 
-O, właśnie. Asertywność. Jakbym był asertywny, to nie polazłbym z tobą do Oak, nie krył cię jak kradłaś ten rupieć, i wyspe... Wyrep... 
-Wyperswadował?
-Wyperswadował ci z głowy całą tę akcję. Szczęściem, nie zwinęłaś tego wielkiego szmaragdu, bo mielibyśmy naprawdę przekichane. - Spojrzałem na nią kątem oka i w tej ciemności zauważyłem, że odwróciła głowę w bok i udawała, że nie słyszy.  Zatrzymałem się gwałtownie i wciągnąłem z sykiem powietrze przez zęby, pełen najgorszych przeczuć.
-Nie... powiedz, że tego nie zrobiłaś!
-Laxus, ale posłuchaj... - zaczęła przymilnie, dając mi tym samym odpowiedz.
-Ukradłaś ten pieprzony kamień?! - Złapałem ją za ramiona i spojrzeniem prosiłem, by zaprzeczyła, bo inaczej bylibyśmy w bagnie po uszy, ale niestety, życie to nie koncert życzeń.
-No bo... No bo ja... On tak świecił i pomyślałam...
-Bo się świecił?! - Nie dowierzałem własnym uszom. Nie. No po prostu nie, Boże, czy ty to widzisz?! Ukradła DWA skarby narodowe i nawet nie raczyła mi o tym drugim powiedzieć! Odwróciłem się i pociągnąłem ją z powrotem, do miasta, zaciskając wargi ze złości, nie kontrolując przepływu magii, która poczynała sobie coraz śmielej i rzucała iskrami na prawo i lewo, wywołując przerażony protest Nainy. 
-G-gdzie...?
-Do miasta. Oddasz wszystko i przeprosisz!
-Zamkną mnie! Utną mi głowę!
-To zrobią coś dobrego dla świata, idziemy! - zakomenderowałem i nawet nie chciałem słuchać argumentów i próśb, te zakropione łzami tez zignorowałem.
-Ja nie mogę im tego oddać! Tu chodzi o przyszłość gildii!
-Jakby ci tak leżało na sercu dobro Fairy Tail, to byś nie kradła.
-Martwię się tez o ciebie, musisz być silniejszy jeśli chcesz...
-A o mnie to się nie martw, ja sobie dam radę.
-Laxus... Stój! - huknęła nagle, prawie sprawiając, że ogłuchłem, i zatrzymała się gwałtownie.
-Słuchaj, Przybłędo... - Odwróciłem się z zamiarem nawtykania jej i popędzenia do Oak, ale zauważyłem, ze uniosła głowę w górę i zaciąga się mocno powietrzem, tknięty złym przeczuciem (który raz tego wieczoru?) zrobiłem to samo.
-Co to jest? - zapytała, zdejmując Majnu z ramienia, i rozejrzała się uważnie dookoła nas. Cóz, nie rozpoznawałem zbyt dobrze zapachów, ale to, co poczułem, sprawiło, że przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Potem nastąpiło głośne tupnięcie i zerwał się nienaturalnie silny wiatr, który groteskowo powyginał korony drzew, a nas prawie posłał w powietrze. Gdy minął, znów usłyszeliśmy łupnięcie w ziemię, które niebezpiecznie odezwało się gdzieś z prawej strony.
-Co. To. Jest. - szept Nainy wyrwał mnie z odrętwienia, gdy odruchowo padliśmy na ziemię i rękami zasłoniliśmy głowy.
-Wiwerna - odparłem cicho, gdy wielki kształt przemknął obok i zatrzymał się kilka kroków od nas. Wystarczyła chwila, bym wiedział wszystko. - Matka. I szuka swojego bachora.
-Walczyłeś z nią kiedyś?
-Nie, ale Macao tak i prawie zginął.
-Wiejemy. -Powolutku próbowała podnieść się na czworaka i cofnąć, ale potknęła się o śpiącego Majnu (kiedy on zdążył zasnąć?!) i padła na glebę, robiąc wystarczająco szumu, by gad nas usłyszał i odwrócił się z nieprzeciętną szybkością. Podniosłem się powoli pod czujnym okiem drapieżnika, wyciągnąłem rękę do siedzącej na ziemi Nainy, pomagając jej wstać, ale wiwerna  miała inne plany i szybko je wyjawiła. Najpierw przyjrzała nam się uważnie, chyba doszła do wniosku, ze nie podoba jej się nasza obecność w lesie, i zbliżyła się, węsząc głośno i pokazując zęby. Ostrożnie zrobiłem krok przed Przybłędę, modląc się, by jaszczur nie domyślił się intencji, ale ta zielona paskuda była cholernie inteligentna i była matką, wiedziała więc, co robiłem. Nagle wyprostowała się, nabrała powietrza w płuca, odsłaniając na chwilę gardło i brzuch nieuzbrojone łuskami, rozpostarła błoniaste skrzydła, łamiąc przy tym kilka gałęzi, i ryknęła na nas z wściekłością, budząc Majnu przy okazji. Naina przełknęła ślinę, ścisnęła mnie mocniej za rękę i uśmiechnęła się, jakby bez strachu.
-Nie mogę się bać. - Usłyszałem i chyba poczułem coś w stylu dumy z pedagogicznego sukcesu. W końcu to ja z nią trenowałem, z niewielkim wkładem gorlanów, by przestała się bać i nauczyła wykorzystywać swoją magię. - Walczyłam z Tytanami, nie mogę bać się jaszczurki.
-Jeden ryk na nią nie zadziała, one są cholernie mocne i odporne na niektóre ataki - ostrzegłem, gdy wiwerna zaczęła nas obchodzić, zacieśniając krąg. Odwróciliśmy się plecami do siebie, mając kocisko u stóp a gada przed sobą.
-Wygląda jak Lenorah, tak, tak.
-Tobie za komentarze podziękujemy, paskudo.
-Potraktuj ją prądem - zaproponowała Przybłęda, nie spuszczając oczu z wiwerny.
-I zdechnij z braku magii. Daj coś lepszego. - Jaszczur przygotował się do skoku z głuchym warczeniem, szarpnąłem Nainę do tyłu i zasłoniłem, nie reagując na jej protest, i zrobiłem to w porę, by uderzyć gada naładowaną prądem pięścią. Poleciały iskry, gdy zetknąłem się z łuskowatym łbem, ozdobionym dwoma rogami, oświetlając czarne oczy zwierzęcia, w których malowała się zaciekła determinacja i instynktowna chęć zabicia intruzów. Wiwerna odskoczyła do tyłu i znów przygotowała się do ataku, a ja z niedowierzaniem dostrzegłem, że  moje uderzenie nic jej nie zrobiło. Naprawdę była odporna nie niektóre rodzaje magii, albo to ja za słabo uderzyłem. I wtedy istota skoczyła, uderzając skrzydłami dwa razy, wylądowała pomiędzy mną a Nainą i Majnu. Otworzyłem oczy szeroko ze zdumienia i poza adrenaliną poczułem strach. W uszach dudniły mi kroki zwierzęcia... Nie, to nie kroki, to moje serce tak głośno pompowało krew, że zagłuszało warczenie rozdrażnionej wiwerny i logiczne myślenie. Musiałem biec do Przybłędy i wyciągnąć ją i futrzastego, tylko że nie mogłem! 
-Laxus?! - Nie słyszałem strachu w jej głosie, pytała, czy się trzymałem, czy jeszcze żyłem.
-Jestem! - odkrzyknąłem głośno, pewny siebie na pokaz, próbując zwrócić uwagę gada na siebie, bez skutku. 
-Ryk, z dwóch stron musi się udać.
-A jak nie?
-To będziemy ją tłuc aż zdechnie, proste. - Zaśmiałem się cicho, gardłowo, jakby długość życia wiwerny została właśnie przesądzona przez tą trzynastolatkę ze Wschodu Fiore, i usłyszałem, jak Przybłęda nabiera powietrza w płuca. Zrobiłem to samo, i dostrzegłem, ze gad niebezpiecznie zbliża się do Nainy, machając nerwowo ogonem, z pochylonym łbem, gotów rozszarpać ją na strzępy. Uderzyliśmy równocześnie, niszcząc bez skrupułów piękne skupisko starych dębów i olch, kępy paproci i kwiatów, posyłając wiwernie pewną śmierć.

-Nie wiem, czy to powód do niepokojów, Mistrzu, ale słyszałam, że Magnolia przezywa teraz oblężenie łowców głów. - Okeyla spojrzała na Makarova, siedzącego na swoim ulubionym miejscu i wodzącego spojrzeniem szarych oczu po wnętrzu gildii. Starzec pociągnął tęgiego łyka z kufla, otarł wierzchem dłoni wąsy i odetchnął głęboko.
-E tam, durnieją i tyle. Nie ma się czym martwic. - Naciągnął na oczy bordową czapkę z pomponem, i kaszlnął kilka razy, gdy Wakaba zbliżył się z dymiącym papierosem.
-A nie masz pomysłu po co tu przyszli, Mistrzu? - zapytał, strzepując popiół na kontuar, ku niezadowoleniu kelnerki.
-Kto ich tam wie. Nie wchodzę w kontakty z takimi ludźmi - prychnął lekceważąco Tytan i zapił rozmowę resztą piwa. 
-Jak chcesz, ale mnie to trochę niepokoi. Jakoś wczoraj zauważyłem, że paru z nich kręci się niebezpiecznie blisko gildii...
-Mistrzu, nie narobiłeś sobie żadnych długów? - Niebieskie oczy Okeyli błysnęły ostrzegawczo, gdy dziewczyna podchodziła do najbliższego stolika, przy którym siedziała mała Levy i czytała.
-Nie, nie, nie, nie! To nie długi, to... - Dreyar zamilkł, ale nie wystarczająco szybko, i doczekał się znaczącego spojrzenia Wakaby.
-Więc? - Mag wydmuchał z płuc dym, ściszając głos.
-Są tu prawdopodobnie po Laxusa.

-Ten twój ryk ściągnie tu zaraz ludzi, było to pokojowo załatwić!
-Jak? Miałem podejść i powiedzieć "przepraszam, czy mogłabyś, szanowna wiwerno, odwalić się od nas i szukać bachora gdzieś indziej"?!
-A nawet jeśli! - Dźgnęła mnie palcem w klatkę piersiową. - Nikt cię nie uczył o dyplomacji?!
-W stosunku do dzikich drapieżników? Nie!
-Nie powinniście...
-Zamknij się! - warknęliśmy zgodnie na futrzaka i znów zmierzyliśmy się zirytowanymi spojrzeniami. 
-Gdybyś mnie posłuchał, straty byłyby minimalne - wycedziła zza zaciśniętych zębów.
-Gdybyś nie kradła, w ogóle nie byłoby strat. - Zagotowało się we mnie i nie miałem siły, by powstrzymywać niewielkie wyładowania elektryczne wokół siebie.
-Jakoś trzeba się nauczyć tej magii!
-A szmaragd to po co wzięłaś?! Bo ci potrzebny do nauki?! Zobaczysz, ty głupia, uparta babo, przyjdzie taki dzień, że będę miał gdzieś co do mnie mówisz! Wolę pracować z Red niż z tobą! - wykrzyczałem w złości, na co ona cofnęła się o krok, wyprostowała dumnie i pokiwała głową, z jakąś dziwną ostatecznością wypisaną na twarzy.
-Przyjdzie dzień, Laxusie Dreyarze, że zniknę na bardzo długi czas i nie wrócę, nawet jeśli będziesz o to błagał wszystkich bogów. 

-Śmierć Tytana, małej buntowniczki i Gromowładnego przyniosłaby ogromne zyski finansowe. Podejrzewamy, że odejście starego mistrza zachwiałoby równowagą, magowie byliby bezsilni przez długi czas, co dałoby nam większą szansę na zniszczenie gildii. Zapanowanie nad Magnolią, w której rodziłoby się nowe zrzeszenie magów, dałoby nieograniczone możliwości!
-Mam porachunki z Dreyarem i jego wnukiem. Vista, to jest wiadomość do mistrza Szereru, Xandra, przekażesz  mu ją i zaczekasz na odpowiedz. Później pójdziemy na Fairy Tail.

14 komentarzy:

  1. Już dawno zauważyłam, że zabrałaś się za nadrabianie, czego o mnie nie można powiedzieć... Bardzo przepraszam i pokłady weny zostawiam :***.

    Dobranoc :***.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty zacznij komentować, a nie! Tylko piszesz, że doczytasz!
      Laxus - Yghm... Shi... Ty nie lepsza.
      Shi - A cichaj panie... 30 LVL i Gold w Lolu sam się nie zrobi ;-; Po za tym widziałeś, że dałam sobie spokój z blogsferą! Kiedy ja ostatnio dodałam rozdział?! W sierpniu? No własnie! W ciągu tych dwóch miesięcy zmieniło się trochę...
      Laxus - Bierz dupę w troki i pisz.
      Shi - Nie chce mi się xP
      Laxus - ...
      Shi - Dobra Rhan. Przeczytałam ten rozdział tak na razie do połowy, wiem, ze ukradli książkę itp. Chichrałam się jak głupia, ale jak doczytam resztę, to wymyślę jakiś lepszy komentarz xD Wgl to WITAJ! Bo dawno mnie tutaj nie było XDD

      Usuń
    2. Laxus, piąteczka :D. Ktoś musi utrzeć nosa Shi :D. Chociaż jeden po mojej stronie :D. Dzięki Ci Boże za Gromowładnego!!!

      Usuń
    3. Już dawno to przeczytałam, ale zapomniałam skomentować. Sumimasen! :-:
      Rozdział jak zawsze, zarąbisty. Nie wiem, jak ty to robisz, że ciągle są fajne. :| Kiedy ty coś w końcu napiszesz... Takie.. pfe?! XD Myślałam, że się zsikam, jak opisywałaś scenę z intratną kradzieżą xD Ten Laxus, który bał się jak dzieciak, hah, ale nie dziwie mu się. Był w sumie na krawędzi. Jeden błąd i mógłby zawisnąć. Najlepsze scena była ta :
      ,, "Szanowny Makarovie Dreyarze, mistrzu Fairy Tail, Twój wnuk, Laxus Dreyar, został aresztowany za próbę kradzieży narodowego skarbu i skazany na dożywocie..." Tak bardzo true! I jeszcze ta ironia z krzesłem elektronicznym! XD Hahaha xD
      SERIO!? REALLY?! SERIOUSLY?! TA IDIOTKA WZIĘŁA JESZCZE KAMIEŃ?! Nie no... Naina jest tak durna, że ja w to nie wierzę :_: To już wolę LUCY od niej. Oh, to zdanie było mocne. Cyganka jedna, bierze wszystko, co świeci i jej w rączki wpadnie. Taka pani super najlepsza, a jak przychodzi walka, to ona : Laxus! Laxus! Bo ja lewa i się bić nie umiem ;-; Kogo ty stworzyłaś Rhan T.T, jeszcze powiedz, że Laxus się w niej zakocha i będą mieli trójkę dzieci. To wezmę belkę i sznurek i się powieszę XDDD Wiwerna? Heh, oni współpracowali .-. Chyba się powieszę szybciej niż myślę... JA CHCE REEED! D:
      - Red! Red! Red! *Za oknem Rhan jest tłum ludzi z symbolami Red. Huczą i krzyczą.* My chcemy RED!
      ,,-Mam porachunki z Dreyarem i jego wnukiem." Gehe, zapowiada się fajnie, nie uważasz? Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! ;D Ślę wenę i zdrowia! ^^

      Usuń
    4. Ej... ja 16 skomentowała, a ja to czytam głupia...! Przynajmniej sobie przypomniałam! Lece dalej xD

      Usuń
    5. Skoro Ty nie dajesz znaku życia, ja, jak to ma miejsce co jakiś czas, odzywam się, czytając i komentując ciąg dalszy. Także, coby nie przedłużać, czas napisać jakiś sensowny komentarz.

      Przyznam szczerze, że bardzo zaciekawiło mnie, kim jest osóbka, która wtargnęła do jaskini lwa. Wróć – smoka. Jakiś nieszczęśliwy samobójca, który nie wie, że można sobie podciąć żyły, albo nałykać się środków nasennych? Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że tym bezrozumnym osobnikiem może być Malika. Naina odpada, bo jest w Oak, czyli daleko od Magnolii.

      No fakt, krzesło elektryczne w przypadku Iskierki, dokumentnie odpada. Chyba, że władze Oak to masochiści, albo żądni wrażeń szaleńcy. Jedno z dwóch w każdym razie. Przyznam szczerze, że reakcje Laxusa były jak najbardziej na miejscu. Ten jego paniczny strach, drżenie kolan, wyobrażanie sobie, że Dziadek dostanie list z informacją o jego pojmaniu, pocenie się i jęczenie w stronę Nainy, podobało mi się :). I późniejsze przeniesienie do lasu, przebranie się i kpienie Laxa z Nainy i Majnu. No cóż, tyle jego, skoro był zmuszony do takich czynów.

      I znowu rozmowa. Tożsamość niedoszłego samobójcy z pewnością poznam w kolejnych rozdziałach.

      O! Czyżby ze strachu Laxi zapomniał jak się miele ozorem? To ci beznadziejny przypadek, którego leczyć już nie można! Hahaha! No, Iskierko, powiedz, czego się spodziewałeś? Chyba nie sądziłeś, że Naina oprze się pokusie i zostawi świecidełko w spokoju? Tak myślałeś? Serio? To ty za mało znasz kobiety! Chociaż Przybłęda to wyjątkowo trudny przypadek, ale żadna, powtarzam, żadna kobieta nie przejdzie obojętnie obok biżuterii! Chociaż na nią spojrzy, a później będzie wierciła dziurę w brzuchu swojemu facetowi, żeby jej kupił. A ten w końcu ulegnie, pójdzie do jubilera i zdobędzie cudeńko dla swojej królewny, która wycałuje go wszędzie i wyściska tam, gdzie najgrubsze nogi. I będzie zapewniała go milion razy dziennie o swej miłości do niej. Do czasu kolejnego zespołu napięcia przedmiesiączkowego. Tak to wygląda w życiu, które ty ledwie liznąłeś.

      O! To teraz Laxi będzie robił za uprowadzoną, czy tam poszukiwaną, księżniczkę. Wreszcie rola, do której jest stworzony, serio! Hahahah! Już go widzę, w falbaniastej różowej sukni, z wiankiem na głowie i liliowymi pantofelkami na stopach. Ach! Zacny to widok :D.

      Przyganiał kocioł garnkowi! Obydwaj jesteście po jednych pieniądzach, dlatego obelgi, którymi się obrzucacie, są bezpodstawne. Ale cieszę się, że jesteście zgodni chociaż w jednym: Majnu ma się nie wtrącać, i basta!

      I ktoś znowu czyha na życie Wróżek… No nie wierzę! Naprawdę we Fiore istnieje tylko jedna gildia magów? No bez przesady! Czemu akurat przyczepili się tej? No dobra, wiem, wiem, ale ponarzekać mi wolno :D. Teraz jeno czekać na prawdziwą jatkę!

      No i małe resume. Rozdział czytało mi się przyjemnie, ale nie jestem w stanie nic więcej z siebie wykrzesać. Mam chyba gorszy dzień, ale jestem tylko człowiekiem, który ma do tego prawo. Na domiar złego, Netia robi mnie w ch*** i średnio, co piętnaście sekund rozłącza Internet, dlatego sądzę, że jeśli dodam ten komentarz, będzie to cud. Rzuciło mi się oczy kilka błędów, jak na przykład na samym początku „ w wale” zamiast „w walce”, a reszty, wybacz, ale wypisywać nie będę. Zajmie się tym Twoja beta, a przynajmniej tak myślę. I to chyba tyle ode mnie. Trzymaj się!

      Ps. Shi, ja Ci pisałam o tym na gadu, ale chyba miałaś jakąś zaćmę czy coś. W każdym razie, nie wiem czemu doczepiłaś się do mojego komentarza? Ładnie to tak? A po łapach!

      Usuń
  2. Muahahahah, jestem wniebokurwabrana, że moje protesty przynoszą TAKI ZAAAJEBISTY SKUTEK. wniosee? częściej spamic! <6 ^^

    huehuehuehuehue.

    OMG. prośba? serio? jesli tylko zadowala Cię tego typu obrazek tła plus napisy ewentualnie, jakie widac na Drodzę, to ja będę mega wyróżniona mogąc zostać (ach, jakże zaszczytnie to brzmi, jakze Wilczy nie zasluguje na mianko takie) Autorką Szablonu na Rhanowym blogu! *.* Byle to nie przeroslo moich skromnych zdolności, bo ja dopiero rozwijam skille w PSie :D

    *wzruszona* ;* :* ;* (grimmjow mozesz zazdroscic, nie mam nic przeciwko) :* ;* ;* ;* *rzuca się Rhan na szyję*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wo, wo, wo, wo, wooooo! Cóżże to za zagadkowy początek!
    Bij mnie, ale… Naina i pióropusze??? Oooo co, omg, chodzi. *myśli*
    I smok! Jesst smooook! *zakochana*


    Lax -.- Jak to tak, kurwa, piwo bez % -.- Jak można tak pohańbić żołądek.

    Dobra, przypomniały mi się radlerki, okej, niech będzie Ci przebaczone.
    Tym razem…

    nie, na karę śmierci! Przez krzesło elektryczne! To by była ironia, co?!

    xD xD xD xD ehehehehehehe, nooo, to by była ironia, ahahaha *rozwalona* jejciu, to tak jakby Grimmjowa zagryzły śnieżne pantery xD xD AHAHAHHAahaha..hehe.. eee… Czeeść Grimmy… To znaczy… Mam świeżego łososia w szparagach, ekhm, reflektujesz? Tak, tak… mam też cyrograf podpisany wilczą krwią na wieczyste usługi różnorakie w promocyjnej (czyli świadczone nieodpłatnie) cenie, specjlanie dla króla Wielkiej Kuwety… Znczay… Huceo Mundo, oczywiście, moje przejęzyczenie, dodaje w usługi jednorazowe przeprowadzenie remontu Sali Herbat w Las Noches.

    „Wyminęła mnie i zbliżyła się do gabloty z książką, udając, lub nie, zachwyconą.”

    No ja prawdziwie podziwiam tak skonstuowane zdania <3 KOCHAM.

    Uuu, tajemnicze gadki ^^ Wszyscy je kochamy, no nie? Dalej nie wiem z kim gawędzi Lenorah…. Wgl piszującz szobie komenatrz do Twego rozdziału spostrzegłam iż mam siniaka na kciuku Oo chyba jeszcze nigdy nie miałam siniaka w takim miejscu…. Obstawiałabym,z e się nie da nabic siniaka na paluchu, ale… skad on się tam kurwa wziął?
    Jestem Mistrzynią Bezsensowych Dygresji.

    Bo się świecił xD xD xD gut argument. :D Jejciu. Panikujący Laxus jest taki kjut.

    WIWERNA. Wiesz, że miałam kiedyś taki nick? Zanim nastała era Wilczego :D Mmmmm, pięknie. Obustronny ryk. I pewny siebie Laxiu. Mmmm.

    Bożesz! (nie wiem co to za neologizmy mi się tworza, ale to z emocjiii wszystko!) Znowu zakończenie które zamiast rozladowac napiecie z rozdzialu powoduje tylko jego kumulacje! I znowu biedny wilczy będzie musiala wziąć gitare swa i nakurwiac w struny i drzec ryja (to stad ten siniak! Przypomniałam sobie ze cwiczylam f,c-molle -.-), ażeby uwolnić się od napięcia (coz, gdyby krol wszystkich kotow był w pobliżu być może zalatwiloby się to nieco inaczej). NOOO, ALE! Co mnie najbardziej… Nie wiem czemu ale te zdanie:
    „-Przyjdzie dzień, Laxusie Dreyarze, że zniknę na bardzo długi czas i nie wrócę, nawet jeśli będziesz o to błagał wszystkich bogów.”
    Wydaje mi się takie pol zartem, a pol serio…. I to mnie chyba wystarszyla, ta nutka, która tam wyczułam….. Brrrr!

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. To zabrzmiało, jakbyś był zawiedziony, Iskierko...

      Usuń
    2. Raczej zdziwiony. Nie tak ci dyktowałem tekst.

      Usuń
  5. No... Wiesz... Ehem... Zaraz wyjdzie że Boleyn kłamie. Musiałeś interweniować w internetach? Eh, wszystko psujesz. Musiałam zmienić trochę słownictwo, bo w kółko gadałeś o sobie. Ale ogólny wydźwięk zachował się, a tylko o to chodzi, tak? I w ogóle co Ty tutaj robis? Mówiłeś że w życiu nie wejdziesz na tego bloga bo masz dość czytania komentarzy w których chwalą MÓJ talent (nawet jeśli jest wątpliwy według Ciebie)??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Iskierka taki niedowiarek, toż to zazdrość jeno o talent Boleynówny :D Ja mu to mogę ręcznie wilczymi lapkami rach ciach wyjaśnić ^^ zgłaszam się na ochotnika! Na osobistego przybocznego gwardzistę Rhan!

      Mam nadzieję, ze retrospekszyn z Arrancareczką dało w miarę radę Twym wymogom i oczywkurwawiście, że to nie jest ostatnia wizyta Rhan na Drodze ^^ Luz Byakuya, ja mam plan, zamotany, bo zamotany, ale jakiś jest :D

      I ey, bo po to tu też przylazłam zaś pomarudzic - gdzie ten blogas następny??? Znaczy mam nadzieje ze jeszcze nie jesy publikowany BEZ MOJEJ WIEDZY bo umre może nie na karniszu, ale serce mi pęknie bankowo!!!! ^^ no *przerazona*
      I eyNO2, się Laxusiem nie zaslaniaj, JA CHCĘ TU REGULARNE ROZDZIAŁY najlepiej CODZIENNIE ^^ Dotarło? ^^

      Och, zaś fruwam, zaś fruwam, naprawde, naprawdę, Rhan, fruwam i naprawdę, naprawdę, kto wie co by z Drogą było, gdyby nie Boleyny, ano.

      Coś jeszcze chciałam?
      *myśli*
      Coś jeszcze chciałam. Ale nie pamiętam. Wilczy gupek -.-

      Usuń
  6. No! W końcu znalazłam chwilkę, żeby przeczytać.
    I prawie zaniemówiłam. Naprawdę. To jeden z lepszych rozdziałów tego opowiadania. Dosłownie go pożarłam.
    Naina oczywiście nie mogła się oprzeć perspektywie posiadania błyskotki i musiała ukraść kamień... No kto by się spodziewał..... xD
    Laxus był wyjątkowo opiekuńczy i widać, że coraz bardziej zależy mu na towarzyszce ;3 jakie to słoooodkiieeee.
    Jednak mam wrażenie, że z Lenorah jest coś nie tak. Ona coś kombinuje, tylko nie jestem pewna, po której stronie stanie. No bo niby to matka Nainy, ale jednak...
    A ta wzmianka na końcu o zabiciu Tytana, Laxusa i Nainy dosłownie mnie rozwaliła. Mam cholerną ochotę zabrać się od razu za następny rozdział, ale jestem umówiona na randkę z fizyką ;-;
    Ale obiecuję, że postaram się szybko nadrobić tą malutką zaległość.
    Weeeenkiii ;*

    OdpowiedzUsuń