15. Nikt nie zrobi tego lepiej.

Dochodzę do jednego, być może przykrego wniosku; HG będzie gigantem.

-Nie mam pojęcia, jak to się stało. W jednej chwili wszystko było w porządku, wyszła na patrol, wróciła z niego zadowolona i powiedziała, że za jednym zamachem pozbyła się aż trzech, czym uratowała cały oddział, a tydzień później... już... już jej... nie było. Nie pamiętam zbyt wiele poza tym, że bardzo padał deszcz od samego rana, więc zanim dotarłyśmy do miejsca zbiórki, byłyśmy całe mokre i śmiałyśmy się z tego. Poślizgnęłam się w błocie i upadłam a ona prawie wylądowała obok, ze śmiechu - Naina uśmiechnęła się z nostalgią ale jej spojrzenie nie było już zamglone, jak wcześniej.
-Poczucia humoru to jej odmówić nie można. - Przewróciłem oczami teatralnie, czując sympatię do jej starszej siostry.
-A później przyszedł jakiś człowiek i przyniósł mi wiadomość, że poległa by ratować resztę. Cztery godziny później już nie żyła. Czekałam przez tydzień, dopóki nie zjawiła się Lenorah i nie zabrała mnie z Minstrel, potem znalazłam jajo Majnu i ruszyłam do Magnolii na jej polecenie.
Siedzieliśmy w ciszy, nie wiem, jak Mist i Red, ale ja miałem huragan we łbie. Dziwnie się czułem słuchając całej tej historii i cały czas odpychałem od siebie ten moment, gdy powiedziałem Nainie że nie wie co to rodzina. Przeprosiłem ją, jasne, ale wiedziałem, że to za mało. Majnu siedział w środku naszego małego kółka i patrzył na Nai bez zwykłej złośliwości czy drwiny, był częścią tego wszystkiego, i chyba tez nie czuł się z tym najlepiej.
-Wiesz co, Przybłędo? - Nie mam pojęcia, co mnie podkusiło, żeby wygłosić to szaleństwo, ale wtedy wydawało się to dobre. - Pójdę kiedyś do Minstrel, z tobą albo bez ciebie, i dowiem się, jak to faktycznie było. No bo jeśli twoja siostra była tak silna jak mówisz, to chyba nie dałaby się ot, tak pokonać. Wiedziała, że na nią czekasz - wyjaśniłem, widząc jej zdziwione spojrzenie.
-Coś w tym jest, cała ta sprawa wygląda trochę dziwnie - Red wyciągnęła karty i przetasowała je leniwie.
-Jeśli zamierzacie tam pójść, to weźcie mnie pod uwagę...
-Mistgun, ty jesteś za słaby - zaoponowałem złośliwie, szczerząc się do niego "dobrodusznie".
-Dla mnie Tytani nie byliby problemem.
-Jasne, bo nawet byś ich nie spotkał, zwiałbyś!
-A to podobno ja jestem ten głupi bo najmłodszy, wiek nie ma nic wspólnego z inteligencją, jak widać na załączony obrazku.
-Że co, że niby to ja jestem młodszy? - W ogóle nie zrozumiałem sensu tej wypowiedzi.
-Próbowałam wyjaśnić tę sprawę, ale niczego się nie dowiedziałam poza tym, że tak musiało być - oświadczyła krótko, nieswoim głosem i spojrzała na panoramę miasta. Po jej postawie poznałem, że nie pogodziła się z zasłyszanym wyrokiem i gdy ustali że jest gotowa, wróci do Minstrel. Za długo ją znałem, by tego nie wiedzieć. -Zrobiło się późno, przydałoby się wrócić i coś zjeść. Jak się streszczymy, to załapiemy się jeszcze na miejsce w gospodzie na Dębowej, jest najbliżej - Naina podniosła się i otrzepała ubranie z trawy.
-Chcesz tam iść bo zawsze dostajesz dwie kostki yokan więcej za darmochę, a nie bo najbliżej - rozszyfrowałem ją i tez się zebrałem z ziemi, w końcu rozprostowując nogi.
-Majnu?
-Krewetki zawsze dobre, tak, tak.
-Red?
-Pas, nie jestem głodna, a towarzystwa nie będę dotrzymywać.
-Mist?
-Noo...
-Chodź, chodź, opowiesz nam, gdzie tak cały czas znikasz - dorzuciłem swoje, a dzieciak uznał, że chyba tez ma coś do zrobienia i najlepiej jak pójdzie. No ba, że najlepiej, szczylu jeden. 
Faktycznie, znalazło się dla nas miejsce, co dziwne, bo wszystkie lokale wieczorami są zapchane ludźmi, ale padło na mnie w płaceniu, i z tego zadowolony nie byłem.
-Z Mistem zrobiłeś to specjalnie - zauważyła, jak już siedliśmy za małym stołem w kącie gwarnej sali. Kot przeglądał menu, osobliwie skupiając się na daniach rybnych i co jakiś czas zerkał ciekawskimi ślepiami dookoła, ale usilnie omijał wzrokiem właścicielkę. 
-Nie protestowałaś. - Wzruszyłem ramionami.
-Nie, bo mamy do pogadania. Powęszyłam trochę po Magnolii i popytałam parę osób, ludzie ze Wschodu rzucają się tu w oczy bo są rzadkością, więc wytropiłam gościa, który wypytywał Graya o ciebie. Spodziewał się mnie, w hotelu, w którym wynajmował pokój czekała milusia pułapka, która prawie odrąbała mi łeb, na pamiątkę dostałam to - pokazała wierzch lewej dłoni na której malowała się niewielka szrama, niewygojona do końca - i coś jeszcze. - Sięgnęła do kieszeni spodni i wyciągnęła jakiś papier złożony na pół.
-Co to jest?
-Ogłoszenie napisane w trochę innym języku, więc ci przeczytam. Nie jest tego dużo, na pewno zapamiętasz wszystko. Ehem... Laxus "Gromowładny" Dreyar, żywy lub martwy, czterysta tysięcy kryształów nagrody. - No to mnie zagięła. Szum sali nagle został oddzielony antydzwiękową barierą, lecz rejestrowałem wszystkie gwałtowne ruchy, które wykonywali siedzący najbliżej nas ludzie, tyle, że robili to w zwolnionym tempie. Wszystko działo się w zwolnionym tempie, Majnu powoli jak ślimak odkładał kartę i machał ogonem, a Przybłęda zastygła w bezruchu, i obserwowała mnie z zaciśniętymi wargami.
-O kurw...kurde - poprawiłem się i odchyliłem na oparcie, nie wiedząc, co powiedzieć.Byłem w szoku! Ja poszukiwany listem gończym?! Za co?! Przecież nic nie zrobiłem, chyba! 
-Szukali cię - ściszyła głos - i właśnie znaleźli.
-Co ja mam teraz zrobić?
-Nic. Bo nic nie można zrobić. Ten list wydało podziemie, coś, czego ani Rada ani żadna władza nie kontroluje. Będą za tobą łazili, aż ktoś albo cię zabije, albo sam z nimi pójdziesz. 
-Ale ja nic...!
-Ciiiszej!
-Ale ja nic nie zrobiłem.
-Głupi jesteś czy co? - Gapiła się jakby widziała mnie po raz pierwszy. - Zniszczyliśmy towar jakiejś szajki, pozabijaliśmy ludzi a do Hargeonu na nasze wezwanie zjawił się patrol Strażników, który wyłapał całą resztę. Wcześniej poszedł w cholerę pociąg z niewolnikami. Ty wiesz, co znaczy stracić taki ładunek? To są tysiące kryształów w błoto, problemy, niewygodne pytania i niewygodni ludzie. I to ty jesteś odpowiedzialny...
-A ty to, cholera jasna, co? Święta?
-Debilu! Wiedzą, kto był z tobą i wiedzą, że to byłam ja, jedna z buntowniczek, pewnie, że mnie tez szukają, ale to ty rzucałeś się w oczy. Jesteś wnukiem...
-Ani słowa! Szukają mnie, bo Tytan to mój dziadek? Ty chora jakaś jesteś?
-To dodaje całej sprawie koloru, uruchom mózg i zacznij myśleć, bo nie chce mi się ciągle wszystkiego podkładać ci pod nos - warknęła, sypiąc iskry z oczu. -Jesteś wnukiem Makarova, należysz do Fairy Tail, gdzie po ciebie przyjdą? 
-Do gildii.
-Do Magnolii, tak. Niedługo będziemy tu mieli wojsko łowców głów, co zrobimy w takiej sytuacji?
-Uciekniemy?
-To nie jest rozwiązanie, Laxus. Zanim się zjawią może minąć jakiś czas, nie jesteś najwyżej wycenionym gościem na tej liście VIP-ów, ale oni tu przyjdą. Bo Makarov, Tytan, to twoja rodzina, a to byłby zaszczyt pokonać jednego i drugiego Dreyara.
-Dziadka nikt nie rozwali! - pokręciłem głową i splotłem ramiona, dając wyraz swojej pewności w niezniszczalność dziadygi.
-Nie, jak upierdzielą ci łeb i wystawią go na pokaz przed gildią, to dziadek nic nie poczuje i nic nie zrobi, na pewno! Jaka ja głupia jestem, myślałam odwrotnie, całe życie w kłamstwie! 
-No to co robimy, geniuszu?
-Trenujemy do upadłego i przygotowujemy się na wszystko - oświadczyła głosem, który nie przyjmował sprzeciwu. - Musimy zrobić z ciebie potwora którego wszyscy się boją. Wbrew pozorom łowcy to tez ludzie i nie zawsze będą na tyle odważni, by zbliżyć się do Gromowładnego. Ani do gildii, do której on należy.
-Banał, i czym tu się tak przejmować? - Ulżyło mi, nie powiem. Jak mam po prostu rozwalać każdego po kolei, to nie ma w tym nic trudnego. W końcu, hello, mam otwarty drugi zbiornik magiczny z którego mogę korzystać do woli, a mój Ryk jest praktycznie idealny! Nie było na mnie mocnych!
Ale ona chyba tak nie myślała, bo jak tylko odeszła od nas kelnerka z zamówieniem, zwilżyła językiem wargi, przygryzła wewnętrzną stronę policzka, a po minucie odchyliła się na oparcie krzesła i patrzyła na mnie spokojnie. Powiedziałem coś głupiego, na bank coś spartoliłem, tylko jeszcze nie wiedziałem, co ją tak wkurzyło, że się zwyczajnie zamknęła. 
-Posłuchaj, imbecylu, bo nie wiem jak do ciebie mówić. Czy tobie wydaje się, że jesteś jedynym magiem na świecie? Albo że jesteś najsilniejszy z nich wszystkich? Malika tez tak myślała, i dzisiaj, zgadnij co! Jest martwa! - No, o taką ironię i poczucie humoru to jej nie podejrzewałem i słusznie zacząłem się bać. - To nie dotyczy tylko ciebie, ale całej gildii. Musimy powiedzieć dziadkowi, to jasne, ale... yh, Laxus, to naprawdę nie jest już zabawa w magów. Nie ma odwrotu. Albo zrobimy coś, by Fairy Tail zostało najsilniejszą gildią i będziemy w stanie chronić wszystkich, podkreślam; wszystkich, albo szlag nas trafi, a zacznie od ciebie. 
-I co? Ja mam decydować? - warknąłem głosem wyższym o oktawę. Od kiedy ona w ogóle daje mi jakieś prawo wyboru? Zrezygnowała z zasady "będzie, jak mówię"?
-Nie mogę cię zmusić do treningu.
-To wszystko jest... muszę użyć tego słowa, popierdolone - wypuściłem ustami powietrze z płuc.
-Ano, jest. 
-Rozwaliłem paru ludzi i mnie za to ścigają! Jezu Chryste, ile razy pozostali z gildii niszczyli więcej rzeczy niż ja, i nikt nic  im za to nie zrobił...
-Ty masz cudowną tendencję do wpadania w bagno po uszy, a ja muszę cię z tego wyciągać - westchnęła przeciągle, ale nie wydawało się, by przeszkadzał jej taki stan rzeczy. Uśmiechnąłem się do niej konspiracyjnie i mruknąłem;
-Teraz tez mnie wyciągniesz, Przybłędo?
-Nikt nie zrobi tego lepiej niż ja, Iskierko. 


Do gildii dołączyła trójka rodzeństwa Strauss, o czym łaskawie poinformowano mnie dwa dni później. No, moja wina, bo przez te czterdzieści osiem godzin albo tłukłem gorlany, albo się biłem z Nainą, albo "osiągałem spokój wewnętrzny" do którego było mi daleko jak mniej więcej z Magnolii do Crocusa, czyli w cholerę i jeszcze trochę. Najstarsza, Mirajane, zdążyła się rozgościć, poczuć jak u siebie w domu i dokazywała na okrągło. Była gorsza niż Naina, o wiele gorsza.
-A ty to kto niby, co? - warknęła na wstępie, a mnie zatkało. Drugi raz ktoś odzywa się do mnie w taki sposób, drugi raz! Pierwszy się nie liczy, bo Przybłęda to ostatecznie Przybłęda, no ale żeby mi taka białowłosa smarkula wyskakiwała na środek i nie chciała puścić dalej na krok? Tego jeszcze w tej gildii nie grali!
-Ktoś, kto zaraz rozwali tę twoją śliczną główkę, jak się nie odsuniesz.
-Nie da rady, zmuś mnie.
-Toś się doigrała...
-Siostrzyczko! - zawył mi jakiś dziecięcy głosik z parteru i chude rączki objęły Mirajane w pasie. Szukają mnie listem gończym, Przybłęda udaje moją trenerkę i wyzywa się na mnie w każdy sposób, wczoraj zerwała mi się struna w gitarze a dzisiaj na dokładkę dostaję kolejnego bachora w wieku Graya z irytującym głosem, tylko ładniejszego, bo to dziewczynka. I weź się tu nie powieś.
-Laxus, jesteś w końcu! - z boku dopadła mnie Naina i ugodowo pacnęła ręką w plecy, nie bolało.
-To on należy do gildii? - zdziwiła się Mirajane, która najwyraźniej już poznała Przybłędę i były w całkiem dobrej komitywie.
-Ano, należy. To jest Mirajane i jej siostra Lisanna, a tamten chłopaczek w niebieskim garniturku to Elfman, ich brat. - Szybka prezentacja, dziękujemy, dobranoc, zobaczymy się jutro.
-A znak gdzie? - dalej wypytywała biała czarownica (nie była może brzydka, ale wścibska).
-Na klacie mam, chcesz zobaczyć? - nie czekając na odpowiedz podciągnąłem koszulkę i osiągnąłem tym mniej więcej tyle, że Mirajane się zamknęła, zaczerwieniła i odpuściła, a Naina pokręciła głową z ciężkim westchnieniem, podtykając mi pod nos ogłoszenie.
-No ale widziałaś? Zeżarłaby mnie na miejscu gdyby nie ty. Skąd oni się tu wzięli? - zapytałem, siadając za stołem na uboczu.
-Była egzorcystką, stosuje magię przejęcia, więc ostatni demon, niebezpieczny, sprawił, że troszkę popłynęła i ludzie wyrzucili ją z wioski. Zawędrowała tutaj z rodzeństwem, całkiem milusie trio, chociaż gdy się rano poznałyśmy mogło się to skończyć... co najmniej źle.
-Czuć od niej solidny kawałek magii, ciekawe, która którą by rozwaliła.
-Dziękuję za twoją wiarę, to miłe, ale skup się. Szykuje się impreza w Oak, jakieś doroczne święto Dębu czy czegoś tam.
-No i?
-Idziemy. Do tego miasta w sensie. 
-Ja mam niedługo egzamin na...
-Ja wiem, na co ty masz egzamin, szkoda, że nie na największego ignoranta Fairy Tail, wygrałbyś bezapelacyjnie.
-Zejdź ze mnie, cały dzień mi jedziesz!
-Zawsze może milczeć, tylko czy chciałbyś, żeby to robiła, tak tak!
-Jakby się zastanowić...
-Postawię ci blachę najlepszego ciasta w najlepszej cukierni. - Panie i panowie, pertraktacje rozpoczęte. Długo namawiać nie musiała.
-Stoi, idę, kiedy? 
-Dziś w nocy. Tylko ty, ja i Majnu. Dziadek już o wszystkim wie, rozmawiałam z nim.
-I nie zdziwiło go, że chcesz jechać nocnym...
-Mówię o liście, baranie. Zabiło mu to ćwieka, idz i powiedz mu, ze popierasz całkowicie mój plan i wszystko będzie okay, czujesz się dobrze itepe itede. - Wstała od stołu i poszukała kogoś wzrokiem, aha, tej małej niebieskowłosej dziewczyniny. Levy czy jakoś tak.
-A mogę wiedzieć po ką cholerę jedziemy do Oak?
-Możesz, jasne. W tym mieście jest coś, co chcę mieć. I dostanę to, bez względu na konsekwencje. - Przeszły mnie dreszcze, jak zobaczyłem jej świecące zimnym blaskiem ślepia, ale przez myśl mi nie przeszło, że  powinienem się jakoś szczególnie  bać, odmówić i odwieźć ją od tego pomysłu. Wtedy wydawał się być świetnym, a ja nadal nie przyzwyczaiłem się, że to Naina zawsze pakowała się w kłopoty, i wciągała mnie przy okazji, bo nie lubiła samotnych akcji. Że był ze mnie kretyn, to za mało powiedziane.

Na wstępie wieczoru trzeba zaznaczyć, że nabawiliśmy się kłopotów w postaci paru typków spod ciemnej gwiazdy, jak leźliśmy na stację. Przybłęda była w zdecydowanie zbyt bojowym nastroju, a mnie było wszystko jedno, więc popatrzyłem, jak w końcu w gębę dostaje ktoś inny (cieszyłem się jak kretyn przy tym), zgarnęliśmy niewielkie sumy z kieszeń tych gości i pobiegliśmy, bo w powietrzu czuć było spóźnienie, a jakby nam pociąg odjechał to bieglibyśmy całą noc by zdążyć na jutrzejsze święto. Cudem wparowaliśmy na pół minuty przed odjazdem, zajęliśmy wolne miejsce w pustawym wagonie do Oak i rozpocząłem wywiad środowiskowy.
-Te, a po co my jedziemy tak naprawdę na ten festiwal? - W swojej łaskawości Naina rzuciła na mnie wcześniej zaklęcie, więc zero choroby lokomocyjnej ani jak pociąg ruszył, ani jak nabierał szybkości na torach, ha!
-No, teraz już mogę spokojnie o wszystkim powiedzieć. - Zle się zaczynało, bardzo źle. - W tym mieście podczas Święta Drzew otwierają wspaniałą wystawę kamieni szlachetnych i półszlachetnych - ktoś jeszcze ma wątpliwości, że chodziło o szmal? - a ja jestem wielkim miłośnikiem pięknych rzeczy, jak pewnie wiesz...
-I drogich.
-I drogich. Ale to święto będzie inne, bo specjalnie z okazji stulecia istnienia miasta przywieziono szmaragd ze stolicy królestwa, Smocze Oko. Wielkości moich dwóch dłoni, wart co najmniej... - liczyła w myślach -... pół miliarda kryształów. 
Wstałem bez słowa, wziąłem kota pod pachę, zarzuciłem plecak na drugie ramię i spokojnie przeszedłem między siedzeniami do hamulca ręcznego, który był stosowany w nagłych wypadkach, na przykład gdy jakaś wariatka chciała pojechać pociągiem do Oak by ukraść królewski kamień.
-A ty gdzie?! - Doskoczyła do mnie i zatarasowała mi drogę.
-Pociągnę za hamulec, pociąg się zatrzyma, wrócimy piechotą do miasta i pójdziemy do szpitala, żeby przebadali ci głowę. Dobry plan? Tak myślałem, to się odsuń.
-Jestem całkowicie zdrowa i sama o siebie dbam.
-Nieumiejętnie, jak widać. Masz coś nie tak pod kopułą, jak chcesz zrobić coś tak szalonego. Po co ci ten kamień? Nie opchniesz go nikomu...
-O, na czarnym rynku zapłacą każdą cenę, a tam szmaragd się rozpłynie bez echa. Nikt się nie dowie... czekaj, nie, to nie o to chodzi! - Roześmiała się nagle, jakby powiedziała coś zabawnego. Ha ha ha, nie zrozumiałem. - Ja nie chcę Smoczego Oka, nie zamierzam go zabierać... chociaż z drugiej strony to dobra myśl. Podoba mi się jak koncypujesz, Iskierko. Bylibyśmy ustawieni do końca życia, jakby udało się go zwinąć, ale pazerność na bok. Mnie chodzi o coś o wiele cenniejszego. - Pazerność na bok, słyszeliście?
-A jest coś takiego na świecie?
-Tak i nazywa się "Umiejętność opanowania magii wtórnej". To także jest skarb narodowy...
-Odsuń się, muszę pociągnąć za ten pieprzony hamulec.
-... ale dzięki tej książce będziemy w stanie opanować nowy rodzaj magii.
-Nie odsuwaj się, chyba straciłem ochotę na zatrzymanie pociągu. Co to jest magia wtórna?
-Usiądź, opowiem ci co i jak. - Przejęła Majnu, usadziła go sobie na kolanach i drapała za uchem, oczywiście zrobiła to wszystko w ciszy i dopiero jak już rozłożyłem się wygodnie na przeciwko niej, zaczęła. - W skrócie, bo inaczej nie zrozumiesz, trzy rodzaje magii wtórnej to magia zbrojenia, obserwacji i magia Mistrzów. Wtórna, ponieważ powstaje w wyniku połączenia magii z energią duchową.
-Energią duchową? I co w ogóle ma jedno do drugiego?
-Tłumaczyłam ci, co to jest. Osiągnięcie całkowitego spokoju umysłu, to jest siłą napędową magii. Im spokojniejszy jesteś, tym potężniejsza jest twoja magia. Chociaż  ty bijesz mocniej jak wpadasz w złość, ale to pewnie zależy od osoby. Więc w wyniku połączenia tej energii i magii, które płyną we wszystkich ludziach, tak nawiasem, można uzyskać magię wtórną, a to naprawdę wysoki poziom. A to ma jedno do drugiego, że prawdopodobnie będą w tym samym budynku.
-Przybłędo, mnie interesują konkrety, które będę rozpamiętywał przez  wieczność  zamknięty w pierdlu za twoją chciwość.
-Laxus, jeśli opanujesz magię wtórną, nikt cię nigdzie nie zamknie. Może gdybyśmy znały ją z Maliką... wróciłaby z Minstrel - dodała ściszonym głosem i zamilkła. Nie przeszkadzałem jej, na prośbę kota i nasze nieme przyzwolenie musiała wrócić do bolesnych wspomnień i od dwóch dni zdarzały się momenty, że nagle się zamykała i odpływała gdzieś, gdzie nie mogłem się dostać. Szczerze tego nienawidziłem, bo czułem się wtedy bezsilny, nie mogłem zrobić nic, by przeszłość dała jej spokój. Nic, poza ciągłym gadaniem.
-Tylko czy da się to wyciągnąć z Oak? Nie, żebym coś insynuował, jesteś dobrym złodziejem i w ogóle, ale to chyba ponad twoje możliwości. - Spojrzała na mnie z wściekłością trzymaną na wodzy dzięki jakiejś dziwnej technice, to chyba przez ten spokój umysłu, ale zabawa naprawdę się skończyła.
-Sugerujesz, że JA nie poradzę sobie z jedną, kretyńską książką? Powiedziałam ci już, że dostanę ją bez względu na konsekwencje, teraz jest nam bardziej potrzebna niż wcześniej, nie zapominaj o tych czterystu tysiącach. 
-A jak chcesz to zrobić?
-O, bardzo prosto, z twoją wydatną pomocą.

Oak było "śliczne". Położone na wzgórzu, z malowniczo posadzonymi dębami choćby na rynku, obwieszonymi lampionami, czekało na nadejście wieczoru, by móc świętować swoje setne urodziny. Z tej okazji ludzie poprzebierali się w jakieś fatałaszki i paradowali tak już od dziesiątej rano, czyli od kiedy wysiedliśmy z pociągu. Obejrzałem się z Majnu za jakąś dziewczynką przebraną za rybę i uniosłem brwi w górę, co to za irracjonalny powód nakazuje tym ludziom tak się ubierać? Rzuciłem okiem na Przybłędę, która aktualnie zbierała te swoje kudły i próbowała coś z nimi zrobić... ej, właśnie, co ona robiła? Przyglądałem się jej ruchom jak zahipnotyzowany, a ona tak szybko ruszała łapami i nagle... zrobiła warkocz? O nie, dziewczyny to są jednak niesamowite. Raz dwa i po krzyku!
Wygładziła tunikę, podniosła torbę z frędzlami z betonu i odwróciła się do nas z uśmiechem.
-No co? 
-Nie no, nic, tak tylko... a ten... no, o, widziałaś? Co ci ludzie wyprawiają? - Odwróciłem się, bo jakoś mi się głupio zrobiło, że  się wgapiałem bezceremonialnie. Jeszcze by se pomyślała Bóg wie co i tragedia gotowa. - To nie Halloween. - Pokręciłem głową zdegustowany kolejnym bachorem w stroju wróżki.
-Daj spokój, dobry cosplay nie jest zły, my tez się przebierzemy.
-A po co? Ja tam się nie przebie...
-Przebierzesz się bo jak nie, to wyróżnisz się z tłumu a i tak to robisz, swoją wybitną głupotą!
-Ty masz jakiś kompleks, nie?
-Milcz.

Osiem mieczy. Ofiara sytuacji, złapana w pułapkę.
As mieczy. Jesień.
Dziesiątka kielichów. Tragedia, tęsknota za rodziną.
O co w tym chodziło? Przeciez to nie miało sensu!
-Red? - Mistgun wyrósł jak spod ziemi obok mnie i rzucił okiem na karty, pewnie nic z nich nie rozumiejąc, ignorant!
-Mhm?
-Masz minę jakbyś odkryła coś wielkiego. - Usiadł za stołem na przeciw mnie, ignorując biegającego Graya domagającego się informacji "gdzie poszła siostra?".
-Powiedzmy, że coś faktycznie odkryłam.
-I ma to związek z czym?
-Coś ty się taki ciekawski zrobił, co? - zapytałam jadowicie, mrużąc oczy niebezpiecznie. 
-Pytam po prostu. - Ledwo złożyłam karty, dopadła mnie ta białowłosa Mirajane, walnęła otwartą ręką w stół i ostro zapytała:
-A gdzie ta ta, z gadającym kotem? Chciałam ją dzisiaj trochę podszkolić w unikaniu ciosów.
-To miłe, że wszystkim o tym komunikujesz, ale jesteś za cienka w uszach, daj sobie pas - odparłam spokojnie, czując dziwną solidarność z Przybłędą. Byłam jedyną osobą, która mogła ot, tak, sobie wyzwać ją na pojedynek i wygrać, cała reszta była stratą czasu Nainy, która mogła poświecić go mnie.
-Takaś mądra? To może sprawdzimy na tobie? Wstawaj! Nikt mi nie będzie ubliżał!
-Siostrzyczko! - zawołało gdzieś z daleka to małe białowłose dziewczątko będące jej siostrą, ale nic tym nie osiągnęło.
-Ciszej tam, mam prawo zrobić porządek w tej gildii. Najpierw ruda, później ty - wycelowała palcem w siedzącego Mistguna, który niekoniecznie przejął się groźbą, i kontynuowała wyliczanie - potem złapię tą z kotem, a na koniec dorwę tego blondynka, Laxusa. - Panoszyła się. O wiele za bardzo jak Naina. Zrobiłam w duchu uwagę, że Przybłęda jest jednak trochę lepsza niż ta mała czarownica, kulturalnie wstałam od stołu i nic sobie nie robiąc z jej wyzywającej postawy, przeszłam obok, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem
-Jest tylko jedna osoba, która może wyzwać mnie do walki i nie będzie później płakać. Jesteś nowa, daj sobie...
-Jak mówię, to tak ma być! - warknęła i zamachnęła się pięścią. Nie zdążyłabym zareagować, ale nie musiałam i wiedziałam o tym, od kiedy Mist usiadł przy jednym stole. Zablokował jej uderzenie, ku zdziwieniu dziewczyny, mocnym uściskiem prawej dłoni.
-Nie ma za co - mruknął do mnie.
-J-jak ty to...? Przeciez jeszcze przed chwilą byłeś tam! - Mirajane wodziła wzrokiem od Mista do miejsca na ławie, które wcale nie było tak daleko, bo jakieś trzy kroki od niej. Irytowała mnie, może nie tak, jak Przybłęda, ale należało dać jej lekcję, by nie zapomniała się na drugi raz.
-Słyszałam, ze jesteś kimś w rodzaju potwora, taką magią władasz. - Łaskawie się do niej odwróciłam i zobaczyłam, że Mistgun puścił jej rękę i odsunął się na bezpieczną odległość. Dalej był nieśmiałym mrukiem, tylko w kryzysowych sytuacjach potrafił to opanować. -  Ale dowiedz się, że nie tylko ty jesteś tu potworem. W tej gildii znajdziesz magów, których poziom cię przerasta, więc nas nie prowokuj. - Zmierzyłam ją na odchodnym zimnym spojrzeniem, wywołując prawidłową reakcję, i odeszłam. Musiałam znaleźć Przybłędę i sobie z nią porozmawiać.

No mógłbym być przebrany za wszystko, dałbym się wcisnąć w kostium pirata, ducha czy mumii, ba, jakby się uparł, to za drugą blachę ciasta wdziałbym na siebie łaszki wróżki czy czegoś równie debilnego, ale zostałem żółtym czymś, bo Naina parę dni temu widziała jakąś bajkę i tam był stworek co miotał piorunami. Więc dostałem papierowe, długie uszy, żółte wdzianko na zamek błyskawiczny z trzema czarnymi pręgami na grzbiecie i z ogonkiem w kształcie błyskawicy. Upadłem naprawdę nisko...
-Co to za mina? Uśmiechnij się! To święto, trzeba się bawić.
-Chcę moje ciasto albo rezygnuję.
-Maruda, nie umiesz się wyluzować. No ale dobra, tez wrzuciłabym coś na ząb. Sałatka z tuńczyka, yokan, krewetki, grillowane mięso i daktyle!
-Nie zapomnij o mojej nagrodzie. I co ty właściwie masz na sobie?
Spojrzała w dół i obróciła się wokół własnej osi, prezentując zieloną kieckę z falbankami i masą takich tych... no... no przezroczystych takich... takich zielonych...
-To jest tiul, durniu.
-Ja się na tym nie muszę znać, jestem facetem, mnie koronki i te twoje tiule tyle obchodzą...
-Ciszej, Pikachu, chcesz ty to ciasto? - machnęła mi przed gałkami ocznymi fake'owymi skrzydłami i poszła w pierwszą uliczkę. W złą uliczkę, miała fatalną orientację w terenie, mimo węchu i słuchu, siedem światów z nią było. Najnormalniejszy z nas Majnu owinął się bandażami (z racji swoich gabarytów zużył może dwie rolki), uwalił mi się na ramieniu, uznał, że teraz jestem tak mięciutki jak on i idzie w kimę.
-Idz, jasne, to ja się muszę użerać z tą twoją głupią...
-Słyszałam!

-Chciałbym się dowiedzieć, jak zamierzasz podwędzić książkę. - Pochłonąłem trzecie żeberko na ostro, zapiłem je wodą i zadowolony z życia ale nie z mojego aktualnego wyglądu, rozłożyłem się wygodniej na krześle na ogródku jakiegoś małego baru.  Majnu wyręczył Nainę odpowiedzią nacechowaną typową dla niego ironią.
-Szybko. Powiedziałbym, że sprawnie, ale z tobą się nie da, tak, tak.
-Głupi futrzak.
-Blondynka.
-Wyrzutek.
-No chyba nie, Nainai?
-Dajcie mi spokój, chcę zjeść. - Przybłęda spokojnie, nigdzie się nie śpiesząc połknęła ostatnią kostkę yokan, nalała sobie z białego dzbanuszka herbaty od której ciągnęło cytryną i agrestem, upiła łyk, skrzywiła się ze wstrętem i już kubka nie tknęła.
-Przed chwilą zrobiłaś przedstawienie o tą herbatę a kelnerka była bliska załamania nerwowego.
-Gapiła się jakoś dziwnie.
-Tak, ale gapiła się na MNIE, co z tym złego?
-Ale ty głupi jesteś, nic nie rozumiesz - fuknęła i odwróciła głowę - a mógłbyś się trochę wysilić. Gapiła się na mnie, na mnie - przedrzeźniała mnie złośliwie -  wy tacy wszyscy jesteście, tylko problemy, a jak jakaś oczy za wami gubi to się puszycie, jak głupki!
-Jezu, co ja ci takiego zrobiłem? Tylko zwróciłem uwagę, że po cholerę ty tę herbatę chciałaś jak ci nie smakuje i nie pijesz? - No, zabijcie mnie, ale nie miałem pojęcia, o co chodziło. Co znów źle zrobiłem?
-Bo tak i koniec! Nie ma dyskusji na ten temat. Jak coś chcę, to ma tak być - warknęła na mnie i zmrużyła oczy, a ja uniosłem ręce w geście kapitulacji. W końcu usłyszałem to jej głupie powiedzonko, a przez chwilę się martwiłem, że mi podmienili... yhm... maga z gildii.
-Pax - rzuciłem słówko, którego nauczyłem się od niej - a powiesz mi teraz, jak zabierzemy książkę?
-Nie.
-No przecież...! - Nie wytrzymałem i wstałem od stołu, nie reagując na ostrzegawcze pufnięcia kociska. Juz niech se robią co chcą, ja nie chciałem brać w tym wszystkim udziału, zostałem przekupiony (to chyba znaczy, że byłem skorumpowany), a gdybym się na to nie zgodził, to i tak by mnie zaciągnęła do Oak siłą. I to był mój problem, zadawałem się z silniejszą od siebie, ot, co!
-Prawdopodobnie ta książka będzie w jednej z sal ratusza miejskiego. Pójdziemy tam - Jakbym nie wiedział! - a twoim zadaniem będzie zrobienie wyładowania. Wystarczy, że światło zgaśnie na pięć sekund... Laxus, to MUSI być pięć sekund - instruowała mnie napiętym głosem, ściszonym nienaturalnie - W takim czasie dam radę zabrać książkę, stworzyć jej iluzję...
-To ty potrafisz tworzyć iluzje?
-Tak banalnych rzeczy? Jasne, ale nie na długo. Wystarczy, byśmy zwiali gdzieś do lasu, który otacza miasto...
-Do lasu?
-Myśl! Ginie skarb narodowy, gdzie będą szukać? - Postukała palcami w blat stołu, a drugą dłonią podparła głowę.
-W mieście, no dobra. I co dalej? Czekamy do rana i walimy na stację?
-Ech... jasne, a najlepiej sami przyjdźmy i oddajmy się w ręce sprawiedliwości. Durniu, oczywiście, że nie! Siedzimy tam przez jakiś czas, tutaj jest masa turystów, rozpłyniemy się w tłumie i po sprawie. Zawsze możemy pójść do Omnibusa a stamtąd do Magnolii. 
-A jeśli jakimś cudem złapią nas na gorącym uczynku albo później? - Nie byłem przekonany do tego planu.
-Spoko, mam plecy, nic mi nie zrobią. - Wzruszyła ramionami i podrapała się po policzku, nie spuszczając ze mnie rozbawionego wzroku. 
-TOBIE? A JA to co?
-W życiu  każdego mężczyzny przychodzą takie momenty, że musi sobie radzić sam.
-Nauczyłaś się już robić wyładowania elektryczne? To dobrze, bo może ci się to przydać - uśmiechnąłem się jadowicie, na co ona machnęła ręką, jakby mówiła "znam cię i wiem, że i tak mi pomożesz, to po cholerę ten cyrk?".
-Dobrze, dobrze, nie zostawię cię samego, to logiczne. W razie W możemy liczyć na... hmm... silne wsparcie? Pomocną dłoń? Albo raczej łapę. - Zaczęła się bawić w przestawianie szklanki, talerza i sztućców z jakąś pedantyczną manią.
-O czym ty, kurde, bredzisz, kobieto? Szaleju się najadłaś czy jak? - Ściągnąłem brwi, niczego nie rozumiejąc z tych jej żarcików (w ogóle miała spaczone poczucie humoru).
-Nie.
-To o co chodzi z tymi plecami? Jesteś ojcem chrzestnym? - Brzmiało śmiesznie, ale wcale bym się nie zdziwił, gdyby potwierdziła, a za jej plecami stanęliby goście w garniakach, poprawiający znacząco okulary przeciwsłoneczne lub krawaty. Gangsterzy zawsze mają krawaty. 
-M-m, ale mam matkę. Chrzestną - zachichotała, jakby rzeczywiście powiedziała coś zabawnego, i dopiero, jak zrobiłem minę w stylu "wtf?", spoważniała. - Nie zastanawiałeś się, gdzie tak ostatnio znikam na całe dnie?
-No zastanawiałem.
-I jakie wnioski?
-Handlujesz haszyszem i masz odbiorców w promieniu dwudziestu, trzydziestu staj, dlatego często wybywasz z Magnolii - palnąłem bez zastanowienia, ale jeśli chciałem wzbudzić jej śmiech, to się trochę rozminąłem z celem.
-To nie byłby taki głupi pomysł, Iskierko. Coraz bardziej podoba mi się twoje myślenie, daleko z nim zajdziesz. - Pogratulowała mi szczerze a później zabłyszczały jej oczy i nabożnym szeptem wyjawiła mi prawdziwy powód częstej nieobecności. - Lenorah wróciła.

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :-) Laxus kradnie książkę mam nadziaję, że stać go na więcej. Powrót smoka , szkoda, że nie opisałaś miny Laxusa. Na pewno jest przezabawna. Cieszę się, że znowu piszesz. Brakowało mi tego blogaXD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem! Obibok nr jeden czyli Wilczy wybryk natury melduje się na czytanie!

    ;)

    Uuuuu, znowu Laxuś opowiada! Ach, trochem zawiedziona, bo już się zapatrywałam na Cd jatki z tytanami, a Ty tak brutalnie zakończyłaaaś ;( Poszła, poległa, cztery godziny i nie żyłaaaa ;( Tu się z Gromowładnym rozumiemy, z tą sympatią.

    I nie nie nie, ja wcale nie mówiłam, że mi przykro, że znów Cię słyszę, Iskierrreczko *puszcza perskie oko*

    Co zrobimy w takiej sytuacji?
    Uciekniemy?

    :D:D:D Laxiu, podaj sobie rączkę z Iką… Pierwsze lepsze rozwiązanie, ucieczka zawsze spoko ^^

    Zaczytuję się. Wiesz, ze ja jak czytam, to zawsze nowy dokument Worda otwieram i na bieżąco spisuję swe jakże nieistotne i nie niezbędne Ci do życia obserwacje, ale dzisiaj wyjątkowo kurwa trudno jest mi się oderwać (może faktycznie tak się za Iskrzakiem stęskniłąm?), więc nie wiem cóż to za komentarz się wytworzy. ^^

    „-Posłuchaj, imbecylu, bo nie wiem jak do ciebie mówić. Czy tobie wydaje się, że jesteś jedynym magiem na świecie? Albo że jesteś najsilniejszy z nich wszystkich? Malika tez tak myślała, i dzisiaj, zgadnij co! Jest martwa! „

    Mistrzyni, mistrzyni, mistrzyni.

    „…albo szlag nas trafi, a zacznie od ciebie.”

    Nie chcę, żeby ten rozdział się skończył. Nie chcę, nie chcę, nie chcę!!!! Gdzie mogę zaprotestować? W której zakładce mogę założyć protest przeciwko rozdziałom, które się kończą? Proszę mi taką założyć!!!

    „-Ja wiem, na co ty masz egzamin, szkoda, że nie na największego ignoranta Fairy Tail, wygrałbyś bezapelacyjnie.
    -Zejdź ze mnie, cały dzień mi jedziesz!”

    Pffffffffffff :D :D słit tok :D

    No nie mogę, Laxiu z kotem pod pachą szukający hamulca bezpieczeństwa i te nagłe wypadki :D Rrrhan, każdy rozdział przebija poprzednie, chociaz nie, nie moge tak rzec bo bym poprzednim umniejszyła! Ale bawię się, bawię się tak dobrze, o jak ja UWIELBIAM, jak ja KOCHAM, jak ja UBÓSTWIAM… Zaraz się roztopię ze szczęścia.

    „-Pociągnę za hamulec, pociąg się zatrzyma, wrócimy piechotą do miasta i pójdziemy do szpitala, żeby cię przebadali na głowę.”


    :D:D:D:D alez jestem monotematyczna dzisiaj. Jak zwykle zreszta :P ale „ę” wyrzuć! Żeby „ci” zostało! No nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „ Pazerność na bok, słyszeliście?”

      Mówiłam już dzisiaj, że miażdżysz? Nie? No to mówię.

      <6 <6 <Gromowładny! ^^

      Ej no te rozkminy Laxa, że jak nai odpływa to on nienawidzi, bo nie może się tam dostać… halo, Iskiero, czy my jesteśmy OPIEKUŃCZY? Jesteśmy, co nie! Ahahaha, jesteśmy! Ale czy TYLKO opiekuńczy, hm? Hm, hm, hmmmmm? I głupio ci się robi, że się wgapiasz, no patrz… Ja bym znalazła na to pewne określenie. Mam mówić na głos?


      NIEEEE! NIEEEEEE AHAHAHAHAHAHA! MUAHAHAHAHHAHAHAHAHAAAAAA! *super extra mega mocny totalnie nieopanowany niepohamowany i niekończący się atak morderczego smiechu* PIKA, PIKA!!! :D:D:D:D::D:D:D:D::D:D:D:D:D::D

      „-To o co chodzi z tymi plecami? Jesteś ojcem chrzestnym?”

      NO NIE KOPIE SIĘ LEZACEGO, LUDZIE! :D

      Buahahah, no ze mna się z celem nie minął. Haszysz xD

      Umarłam, umarłam miliony razy na skret kiszek smiechowych. Ale koniec, JAK ZWYKLE, skopał mi nery i już z podlogi na baczność już już się pozbierałam.

      Lenorah wrrróciła.
      Łooo kurrrwa. <6



      Kurwa mac 31?! Ty wiesz kiedy jest 31?! Za DWA JEBANE TYGODNIE! Nie będę tyle czekac! Lenorah wróciła! NIE BĘDĘ TYLE CZEKAC!

      A, i jeszcze…
      Hm, dodałm Cd rozdziału ;P faktycznie za krotki był…. :P nie bij! :D

      Mój Boze. To była czytsa przyjemność. Jak na każdym rozdziale. Sorty, na co ludziom kabarety jak jest Naina i Iskiereczka? No? Ja się pytam.

      Usuń
    2. Ty, co tym masz do tego konca? Co ty masz do tego konca pytam! Koniec, JAKKURWAZAWSZE wyszedł zakurwiscie. Znaczy sam fakt ze koniec nastapil budzi moja odraze, jak mowie, ja bym wolala, zeby te rozdzialy konca nie mialy, zeby Rhan nic nie robila innego tylko nakurwiala w klawisze dniami i nocami, no ALE ostatecznie moge pojsc na kompropis i EWENTUALNIE przystac na TAKIE wlasnie zakonczenia, ze az sie krew w czlowieku zagotowywuwywuwywuje! :D

      Człowieku, miękki stalking mnie rozpierdoił. Czytałam na komie bo neta mi wcieło w domu i normalnie półgodzinny bezustanny rechot na całe osiedle :D

      huehuehuehuehuehuehuehuehuehue.

      Kużwa, przedawkowałam dzisiaj z rechotem. poprosze taoln na kurwe i balon albo chociaz na masaz brzuszka, na pocieszenie.

      huehuehuehue.

      ...


      hue.

      Usuń
  3. Jak można skończyć w takim momencie? No jak?!
    Mirajane! Ubóstwiam ją, ale w tej starszej wersji, tej sprzed ,,śmierci" Lisanny, chociaż potem też nie jest najgorsza.
    Akcja zaczyna się rozkręcać. Naina na chytry plan ;3 Ale coś mi się wydaje, że bez komplikacji się nie obejdzie.
    Laxus jako Pikachu rozwalił system, normalnie z krzesła prawie spadłam, jak przeczytałam opis jego stroju. :D
    Muszę przyznać, że zaintrygował mnie powrót smoka. Szczerze mówiąc, nie myślałam, że usłyszymy jeszcze o Lenorah inaczej niż we wspomnieniach Nainy.
    Jestem strasznie ciekawa, jak dalej rozwiniesz akcję. Czekam na następny rozdział.
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja tam myślę, że Malika żyje. Co prawda wiem o tym doskonale, bo sobie zaspoilerowałam, ale jestem pewna, że i bez tej wiedzy twierdziłabym, że Malika nie umarła. Zresztą dwa rozdziały wcześniej sama wykopała sobie dołek, bo pisałaś, że pokazała, iż bardzo zależy jej na bezpieczeństwie Nainy, a że Zwiadowcy i reszta wysoko postawionych ważniaków o tym wiedziała, w jakiś sposób wykorzystali ten fakt. Pewnie wydali rozkaz, albo zagrozili Malice, że Naina ucierpi, jeśli nie zrobi tego, siego czy owego. A że starsza dziewczyna nade wszystko kochała młodszą, nie mogła pozwolić, by jej bezpieczeństwo było zagrożone, dlatego tak się to potoczyło i zostały rozdzielone. I tak się przedstawia filozofia R, jeśli idzie o rzekomą śmierć Maliki. Amen. A teraz dalej.

    Widzę, że zaczyna się robić poważnie. Laxus zanurzony w gównie po uszy, Naina, która na bank go z tego wyciągnie, albo inaczej: on pociągnie ją za sobą i będą razem nurzać się w tym świństwie. Tak to widzę. Ale jest jeszcze jeden, bardzo optymistyczny scenariusz: Laxi bierze słowa Nainy na poważnie, trenuje do upadłego, zostaje najsilniejszym trzynastolatkiem na świecie i, łącząc siły z Dziadkiem i resztą magów, pokonuje łowców głów, a wtedy w Magnolii nastaje pokój, który nieodmiennie się z tym miejscem kojarzył. A co Ty wymyślisz? No cóż, wiesz tylko Ty, a ja się dowiem, czytając ciąg dalszy :D.

    O, jak miło! Więc rodzinka Strauss dołączyła do Wróżek :). Oj, Mira, ty naprawdę taka zadziorna jesteś? A myślałam, że raczej zmartwiona i zagubiona, bo przecież nie chciałaś tej magii… Co prawda, Rhan o niczym takim nie pisała, ale twoja historia jest mi znana. W każdym razie najbardziej ciekawi mnie, co takiego pożąda Naina? Kurcze, co jej znowu do tego łba wpadło? Nie umie usiedzieć na miejscu czy jak? Ona ma mrówki w majtkach, jak nic! A Laxus? No cóż, jako potulny zwierzaczek musi się słuchać. Nie ma że boli :D.

    Hahaha! Nie no, Laxi przeszedł samego siebie! Doprawdy, jego reakcja i droga dedukcji były wręcz wyborne :D. Aż się uśmiechnęłam jak przeczytałam o kocie, plecaku i hamulcu. Hahaha! Mega mi się podobało! Ale że „pazerność na bok”, no to mnie mocno zaskoczyło, serio. Naina nie chce ukraść kamienia? Alleluja! To jakieś święto czy może jakiś wkręt Nosela? No tego to bym się spodziewała prędzej, aniżeli Nainy-Która-Nie-Ma-Lepkich-Łapek. Chociaż nie, ona ma je bardziej lepkie niż lepkie :D. Ale logika :D. Zresztą, skoro mowa o książce, to mnie nie dziwi, że Naina, jako totalny mol, chce ją mieć. No cóż, nie od dzisiaj wiadomo, że książki to w jej słowniku „skarby”, a skoro można je ukraść to są „bardzo cennymi skarbami, do których Naina przyklei swoje bardziej niż lepkie, rączki”. Teraz tylko czekać na ten moment :D.

    Hahaha! Ten krótki fragment był świetny! Czyżby Laxus planował zostać fryzjerem? Czy to tylko moja wyobraźnia? No nie wiem, okaże się :D. W każdym razie, żeby fascynować się tym, jak ktoś plecie warkocz? No serio! Coś ty, Laxus, baby nie widział? Czeszącej się baby? Dobra, nie wnikam, gdyż nie jest to jakoś szczególnie ważne. Serio. Ale przynajmniej wiem, że Naina ma jakiś kompleks, o którym nie powie. Ej, Naina, no weź powiedz. Co ci szkodzi? Przynajmniej się czegoś o tobie dowiem, a nie tak milczysz. Ale najpierw się przebierz. Pogaducha będzie dobra nawet wtedy, kiedy wymyślisz jakiś ciekawy kostium. Dla Iskierki mam propozycję: weź zdejmij koszulkę, będziesz miał cos play od ręki. Może Konan Barbarzyńca, czy coś? Albo Herkules? Ale wtedy musiałbyś zrobić z koszulki przymałą kamizelkę, a tego na bank nie potrafisz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, o, o! Reeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeed! Finaly! Myślałam, że się nie doczekam fragmentu z jej udziałem, ale jest! Jupi! Dziękuję :D. W każdym razie zaciekawiła mnie waleczna Mira. Czyli już pokazuje pazurki? A ja myślałam, że zacznie dopiero wtedy, gdy na horyzoncie pojawi się Erza, albo po prostu po jakimś miesiącu czy dwóch, a tu proszę, jakie odważne dziewczątko z niej :D. Już po kilku dniach pokazuje waleczną naturę. Brawo! A co do reakcji Mista, czyżbyś planowała RedxMist? Bo tak mi to wygląda :D. I powiem Ci, że nie pogniewałabym się. Serio. Byliby fajną parą! *Odpływa w strefę marzeń i widzi ślub wspomnianej dwójki, urocze dzieciaki i ich wspólną starość* Ach! Co to był za ślub! Czy jakoś tak to leciało :D.

      Hahaha! Skąd ja wiedziałam, że Laxi zostanie Pikachu? Co prawda nie pisałam o tym wcześniej, ale w sumie pasowało to do niego :D. Ta sama magia, idealne wdzianko i temperament – to musi być to! I zrobił się mięciutki! Kya!!! Ja też chcę się ułożyć na jego ramieniu! Ja też, też, też! A Naina to w końcu Wróżka, tak? Chyba, że źle zrozumiałam to mnie naprowadź na właściwą ścieżkę.

      „Jesteś ojcem chrzestnym?” – buhahahaah! Serio? No nie mogę! W każdym razie akapit bardzo fajnie się zaczął :D. Naina zazdrosna o Laxiego? Przeczuwam, że bardzo! Jego uroku nie zabije nawet niezwykle szykowne wdzianko, w które Przybłęda go wcisnęła. No serio! Doprawdy, uzupełniają się bezbłędnie i jak dla mnie, to już są parą doskonałą :D. Jak tylko napisałaś o „łapach”, od razu pomyślałam o smoczej matce Nainy. Jakże się cieszę, że wróciła! Ale będzie rozpierducha! A przynajmniej taką mam nadzieję :). Liczę, że mnie nie zawiedziesz :).

      No i czas na podsumowanie. Rozdział czytało mi się miło i przyjemnie, było sporo humoru i moich ulubionych przekomarzań w wykonaniu tej epickiej dwójki. Oni bez siebie zginą! Tego jestem pewna jak niczego na tym świecie. Co jeszcze? Powolutku, bardzo powolutku, zbliżam się do końca nadrabiania, chociaż pewnie zajmie mi to jeszcze trochę. W każdym razie cieszę się, że mogę bez długich przerw czytać pisaną przez Ciebie historię, gdyż miałam zaległości i teraz ich nie żałuję. Przynajmniej nie mam luk w pamięci, które na bank by się pojawiły, gdybym czytała na bieżąco. Ale widzisz, to moja wada, zamiast robić resume rozdziału, piszę, w jakim tempie nadrabiam i takie tam… No serio… Bezczelna jestem! Wybacz. Cóż mogę powiedzieć? Chyba sobie ponarzekam trochę, a mianowicie na jedną rzecz: kobieto, dawaj więcej opisów! Do tak wielu dialogów powinnaś dopisywać więcej tekstu bez rozpoczynających go myślników, serio. Ja wiem, że Ty wiesz, że masz w głowie obraz miejsca, w którym przebywają, ale ja niekoniecznie grzebie Ci we łbie, dlatego nie mam o tym pojęcia i wolałabym przeczytać dłuższy rozdział, bogatszy w opisy, które dałyby mi pełny obraz. A tak, no cóż, w tej kwestii się rozczarowałam. Ale nie umniejsza to Twojemu stylowi pisania i dialogom, które tworzysz – uwielbiam je! Czy coś jeszcze? Tak! Mnóstwa weny i czasu, bo to najbardziej konieczne do pisania :D. I pochwalę się, że oto zaczęłam trzecią stronę komentarza :D. W każdym razie na tym zakończę, życzę Ci przyjemnej nocy i do następnego!

      Twoja R ;).

      Ps. Za wszelkie błędy przepraszam, ale pora późna, a ja muszę wstać o 7… Buziak ;*.
      Ps.2. Po raz pierwszy to komentuję? Nieżmożliwesz

      Usuń