02. Prawo silniejszego.

Mówiąc krótko: siedziałem w gildii. 
Mówiąc dłużej: stałem przed tablicą ogłoszeń u wejścia budynku, przeglądałem wszystkie możliwe zlecenia i regularnie zerkałem na drzwi, czy przypadkiem nie wchodzi przez nie Naina. Wczoraj wieczorem ja, Mist i Gray odprowadziliśmy ją do domu, szczęściem, niedaleko Fairy Tail, a w drodze powrotnej Sopel zarobił w łeb, czego wynikiem był guz, zdjęcie ubrań i groźba, że poskarży się "siostrze". Nie, żebym się bał, po prostu spodziewałem się wszystkiego, wiedząc, że ten mały pajac rzeczywiście spełni swoje słowa. Mistgun siedział przy jedynym wolnym stole, chociaż... skoro tam siedział, to znaczy, że stół nie był wolny, prawda?
  Westchnąłem głęboko, z politowaniem, nad swoimi nieudolnymi przemyśleniami, i ponownie przejrzałem ogłoszenia. Hm, wyprawa poza Magnolię do małego Shirotsume? Czemu nie? Nagroda to siedem tysięcy kryształów! Zdjąłem kartkę i przebiegłem wzrokiem po kilku linijkach tekstu.
- Pomoc w pracach domowych i ogrodzie - podsumowałem, krzywiąc się, ale kartki nie oddałem. Chciałem zaproponować Nainie wspólne wyjście, nie znała Magnolii ani okolic, więc ta wyprawa mogła być równoznaczna z wycieczką krajoznawczą, o ile przedtem nie zabije mnie za nabicie Grayowi guza. Na dodatek nie było prawie żadnego wolnego miejsca, poza stołem Mistguna, no trudno. Powlokłem się w stronę nielubianego kolegi z cierpiętniczym wyrazem twarzy, ściskając w ręku ogłoszenie. 
- Zamierzasz iść do pracy z Nainą? - zabrzmiało zamiast "cześć". Jak się domyślił? Przecież nie mam tego na czole!
- Ta, bo co? - mruknąłem w odpowiedzi, siadając ciężko na drewnianej ławie, dokładnie naprzeciw niego. Wzruszył ramionami i popatrzył ponad moją głową. 
- Tu jesteście! - mimowolnie zesztywniałem, słysząc głos nowej koleżanki. Bardzo spodziewanie poczułem uderzenie w tył głowy, i choć nie należało do najsilniejszych, wywołało nieprzyjemne, chwilowe pulsowanie. Znów się skrzywiłem, jakbym ugryzł cytrynę, i potarłem bolące miejsce. 
- To za Graya, powiedział, że byłeś niemiły - usiadła obok mnie, kątem oka zobaczyłem tego czarnowłosego zdrajcę i w myślach poprzysiągłem, że spiorę go tak, że straci pamięć. 
- Cześć Mistgun. Nie chciałbyś pójść z nami do biblioteki? - odrzuciła długi warkocz na plecy i położyła łokcie na stole, nie przypominając tej nieśmiałej dziewczyny z wczoraj. Boże, czy mówiłem już, że dziewczyn nie da się ogarnąć? I chwila, jakie "z nami"? Popatrzyłem na nią zaskoczony i zobaczyłem sympatyczny uśmiech skierowany do Mista. Majnu dreptał po blacie i wykorzystując chwilę nieuwagi zajrzał do kubka niebieskowłosego, podstępny szczurek!
- To my idziemy do biblioteki? - wypaliłem głupio. 
- Powiedziałeś wczoraj że mi ją pokażesz? - oddała pytające spojrzenie, a ja wróciłem myślami do naszego pierwszego spotkania i odtworzyłem w myślach wszystkie wydarzenia. Naprawdę tak powiedziałem? Kiedy?
- Więc? - popatrzyła na Mistguna wyczekująco, ucinając moje wspomnienia. Świetnie, nie wiedziałem, że jest taką despotką. Korzystając z okazji rzuciłem małemu Grayowi ciężkie spojrzenie, na które on pokazał mi język i schował się za Nainą. Jedynie Majnu był po mojej stronie, sadowiąc się na moich kolanach i parskając cichutko.
-Podrap mnie za uszkiem. - zapiszczał i został zrzucony na ziemię, ku swemu wielkiemu oburzeniu. Na nieszczęście dla niego, właścicielka nic sobie z tego nie zrobiła. 
- Chyba potrzebny będzie ktoś rozgarnięty - skwitował Mist krótko, rzucając mi prowokujące spojrzenie. 
- Co masz na myśli? - podniosłem się, do wtóru pisku Nainy widzącej migoczące iskry wokół moich dłoni.
- Mam na myśli to, że nie nadajesz się na przewodnika po bibliotece - brzmiała uprzejma odpowiedź. Zagotowało się we mnie na dźwięk jego chłodnego tonu, za kogo on się niby uważa?
- Chcesz mi to udowodnić? - zwiększyłem rotację wyraźniejszych błyskawic, kątem oka dostrzegając, że dziewczyna odsunęła się na drugi koniec ławy zasłaniając Graya sobą. Świetnie, zrobić z siebie żywą tarczę dla nieznanego bachora! 
Mój przeciwnik zaczął emanować dziwną, przytłaczającą magią o mocnym, fioletowym kolorze. Powietrze wokół zrobiło się ciężkie, utrudniało oddychanie i kumulowanie siły magicznej
- Tak - Mist wstał z zaciętym wyrazem twarzy i już, już mieliśmy zaczynać batalię na śmierć i życie, gdy nagle nasza magia po prostu wyparowała. Ściągnąłem brwi niczego nie rozumiejąc, i przyjrzałem się swoim dłoniom, wokół których nie migały najmniejsze nawet iskierki, a powinny, bo nie przestałem uwalniać swojej siły.
- Wystraszyliście Graya, durnie - wysyczał jakiś głos i znów poczułem nieprzyjemne pulsowanie w głowie, tyle, że to było o wiele mocniejsze. Na pociechę zobaczyłem, że Mistgun też zarobił solidnego kuksańca między żebra od wojowniczo nastawionej Nainy, która z pola bitwy wracała jako zwycięzca. Skrzywiłem się mimowolnie i posłałem niedoszłemu przeciwnikowi porozumiewawcze spojrzenie. Pomiędzy nami, na stole, stanął zadowolony Majnu.
- To za zrzucenie mnie na ziemię - zapiszczał i pufnął w moją stronę, po czym przedefilował po blacie z wysoko uniesioną głową, którą miałem ochotę mu ściąć. Ten kot miał za dużo ludzkich cech, jak na mój gust. Na wschodzie żyją takie dziwaczne zwierzęta? Fakt, u nas, w Lesie Południowym aż roi się od wielkich, gadających małp zwanych Gorianami, niezbyt inteligentnymi, ale żeby kot...?
- A teraz pójdziemy do biblioteki, dobrze? Gray, zaczekaj tu na mnie i nie pakuj się w żadne kłopoty - zabawne, że kiedy mówiła do nas, miała zmrużone ostrzegawczo powieki i cichy, złowróżbny głos, podczas gdy Sopel usłyszał i zobaczył sympatyczną wersję. To było nie fair! Chciałem zaprotestować, ale Mistgun pokręcił przecząco głową i poszedł przodem.
- Nie warto, jeszcze dostaniesz lanie, a dziewczynom nie wolno oddać - mruknął po cichu, gdy zrównałem się z nim krokiem, będąc pod czujnym okiem dziewczyny. Przerażająca, brrr...
- Niby dlaczego? - zapytałem buńczucznie.
- Bo to dziewczyny, one są z zasady słabsze, trzeba im pomagać i chronić. I nie warto się z nimi kłócić, raz jedna powiedziała mi, że w kłótni z dziewczyną ostatnie zdanie każdego chłopaka brzmi "tak, masz rację" - skrzywił się, zniżając głos do szeptu, jakby zdradzał mi największy sekret. Wydąłem wargi, urażony takim przekonaniem. I co jeszcze? Gdybym przyznał rację Red, to... no właśnie, co by się wtedy stało? Nigdy nie wiedziałem, co myśli czerwonowłosa tarocistka, bo to ona zawsze zgadzała się ze mną. Każda dziewczyna się ze mną zgadzała, zawsze, a z tego wynika, że zasada Mistguna mnie nie dotyczy. Chciałem mu o tym powiedzieć, ale wtedy przypomniałem sobie kto idzie za nami i zrzedła mi mina. Weszliśmy przez drzwi po prawej stronie, aktywowaliśmy świecące lakrymy umocowane na ścianach spadającego w dół korytarza, i poszliśmy przodem po schodach. Biblioteka Fairy Tail znajdowała się w podziemiu i była kompleksem czterech olbrzymich pokoi wypełnionych księgami zbieranymi przez trzy generacje gildii, czyli całkiem niezły zbiór. Zaraz, kiedy ja tu ostatni raz byłem? A, trzy lata temu, gdy dziadek pokazywał mi wszystkie podziemne pokoje na które składały się poza biblioteką schron i spiżarnia. Stanęliśmy w pierwszym pomieszczeniu, oświetlonym solidnych rozmiarów żyrandolem ze zdobieniami na wzór znaku Fairy Tail, wokół nas pyszniły się setki woluminów na wysokich, bardzo wysokich regałach z ciemnego drewna, które pamiętały czasy pierwszej mistrzyni, Mavis. Patrzyłem na to znudzony, jakby faktycznie te książki były czymś ważnym, też coś! Reakcja Nainy zaskoczyła nie tylko mnie, ale nawet Mista. Przezorny Majnu usiadł na podłodze i czekał. 
- Niesamowite... - ciszę wypełnił jej nabożny szept, a roziskrzony wzrok wędrował od jednego regału do drugiego, sprawiając wrażenie, jakby dziewczyna widziała nie tomy, a największe skarby świata. Przyglądałem się temu zdumiony, niczego nie rozumiejąc. Przecież to tylko książki, nudne dokumenty których nie warto czytać, zalegające wśród kurzu, zajmujące potrzebne miejsce! Co ona w nich widziała?
- Nie wyjdę stąd do końca życia! - podbiegła do pierwszego z brzegu regału i przeczytała na wyrywki tytuły na wysokości jej oczu. - "Czterdzieści zastosowań Wróżkowego Ziela", "Historia run Północnego Fiore", "Uroki, zaklęcia i magiczne słowa oraz ich zastosowanie i etymologia", "Znani i nieznani magowie Fiore", "Smoki na przestrzeni wieków", o, to by zainteresowało nawet Lenorę! - uśmiechnęła się do nas, odrywając wzrok od okładek. Z zachwytem rozejrzała się po pokoju, a ja postukałem niecierpliwie stopą o podłoże, niemo ją poganiając.
- Chyba lepiej będzie, jeśli pójdziesz na to zlecenie razem z nami - mruknąłem do Mista, w odpowiedzi pokiwał głową. W tamtej chwili poczułem coś na kształt męskiej solidarności i nawet się z tego cieszyłem. Dobrze będzie mieć towarzysza niedoli.



-Pociągu do Shirotsume nie ma - pokręciłem głową w odpowiedzi na pytanie Nainy. Staliśmy na stanowisku powozów i próbowaliśmy dowiedzieć się, który pojazd i kiedy jedzie do naszego celu. Majnu leżał zwinięty w kłębek na rękach dziewczyny i drzemał w najlepsze, mając w poważaniu nasz problem, Mistgun w ogóle się nie odzywał, mruk, i chyba czekał, aż my załatwimy sprawę. Jak dotąd nie mieliśmy szczęścia i nic nie znaleźliśmy, a chcieliśmy wykonać tę robotę jak najszybciej i wziąć następną. No, dobrze, może tylko ja chciałem, bo ten niebieskowłosy czubek zaczynał działać mi na nerwy. Westchnąłem, zmęczony niepowodzeniami i upałem, i usiadłem na jednej z wolnych ławek, w cieniu budynków. Dookoła nas kręcili się ludzie, nawołując swoje dzieci, odjeżdżały i przyjeżdżały powozy wzbijając tumany drażniącego kurzu, przyprawiającego o szczypanie w oczach, i nie było najlżejszego nawet podmuchu wiatru. Magnolia w godzinach szczytu!
- To twoja wina, Laxus. Ty nas wyciągnąłeś - mruknął zniechęcony Mist, chyba chciał skończyć nasz niezaczęty pojedynek. 
- Cicho! Obaj! - wtrąciła dziewczyna i rzuciła nam ciężkie spojrzenie. - Siedzicie tu i czekacie, a ja załatwię nam transport - pewnie jej też znudziło się czekanie. Wzruszyłem ramionami, wiedząc, że nic nie wytarguje od żadnego z tych podłych przewoźników, którym miałem ochotę poobijać gęby, ale dziadek dałby mi za to burę, więc wstrzymywałem się siłą woli. Minutę później wróciła z radosnym, tryumfalnym uśmiechem i obwieściła, że mamy wielkie szczęście, bo akurat jeden z panów wybiera się do Shirotsume. Posłała mi przy tym zwycięskie spojrzenie, ją też miałem ochotę sprać, nie licząc się z tym, że kolana dalej nosiły zadrapania po wczorajszym dniu. Podniosłem się z ławki, zabrałem plecak i zmierzyłem Mistguna spojrzeniem pełnym pogardy, obiecując sobie, że jak tylko wyrównam rachunki z Grayem, zajmę się nim. Woźnica spoglądał na Nainę z nieukrywanym strachem, a że był niemal tak niski jak mój dziadek, na pewno był to słuszny strach, bo nic nie stało na przeszkodzie, by dziewczyna wymierzyła cios w jego głowę, jak to już zrobiła mi. Staruszek w fioletowej kamizelce i pasiastych spodniach ściskał w dłoniach lejce dwóch siwych koni, zaprzężonych do małego, niepozornego powoziku z różowymi zasłonkami. Ohydne! Zmieściliśmy się we trójkę z naszymi bagażami, miejsca było na styk, i na ociekający słodyczą głos Nainy ruszyliśmy. Poczułem dreszcze widząc jej drapieżny uśmieszek, ale nie pokazałbym tego po sobie. Ta dziwna dziewczyna potrafiła być przerażająca, chyba nawet zdawała sobie z tego sprawę. 
- Zamierzacie tak siedzieć przez całą drogę? - wyrwał mnie z zamyślenia jej głos, a spojrzenie zielonych oczu lustrowało nas od stóp do głów. Niefortunnie, obaj z Mistem usiedliśmy na przeciw niej i nawet gdybyśmy chcieli, nie mogliśmy udawać, że jej nie widzimy. 
- To znaczy? - oho, Mruk chyba czuł się w obowiązku podtrzymać "rozmowę". Splotłem ręce na klatce piersiowej i pochyliłem głowę, czekając, co będzie dalej.
- To znaczy, że jest za cicho. I w ogóle niewiele o sobie wiemy, prawda? Jakiej magii używasz, Mistgun? - dzięki wam, wszyscy święci, że skupiła się na nim, a mnie zostawiła w spokoju. Zganiłem się w myślach za taką uwagę, co to, do cholery, miało być? Bałem się trzynastolatki z gadającym kotem? Warto dodać, że to Smoczy Zabójca. I co z tego? Jest straszna, dobra, ale to nie znaczy, że mam się bać oddychać w jej obecności. Tak, zdecydowanie, trzeba pokazać, kto tu rządzi. Wyciągnąłem nogi przed siebie i położyłem je na siedzeniu obok niej z zadowoloną miną, udając, że nie widzę jej pytającego spojrzenia. 
- Laxus, co ty wyczyniasz? - nie słyszę.
- Laxus, zadałam ci pytanie - znów nic nie słyszę. Odsłoniłem zasłonę i wpatrywałem się w śliczny, acz nudny krajobraz. Idealny dzień na zlecenie, pomagając jakiejś staruszce w ogrodzie i robiąc za nią zakupy. Zwłaszcza, za sied... Aj! Tym razem nie było w głowę, poczułem jej małą piąstkę pod okiem i natychmiast zdjąłem nogi z obitego pluszem siedzenia.
- Jeśli jeszcze raz mnie zignorujesz, połamię ci wszystkie kości, jasne? - warknęła, mrużąc powieki. Podbiła mi oko! To demon, nie dziewczyna!
- Lepiej odpowiedz - poradził Mistgun, ale jego mina i ton w niczym nie przypominały tych z wcześniej. On chyba też się wystraszył.
- J-jasne, jasne - zgodziłem się, oszołomiony jej szybkością i siłą, której efekt zaczął powoli docierać do mojego mózgu. Bolało! Bardzo!
- Możesz kontynuować - uśmiechnęła się do Mista, jak gdyby nigdy nic. Najpierw mi przywaliła, a teraz się z tego śmieje! Potwór!
- Więc... przeważnie stosuję magię iluzji. Nie opanowałem jeszcze zaklęć wyższego poziomu, chciałbym nauczyć się wykorzystywać Magiczne Przedmioty do mojej magii, żeby zwiększyć swoje możliwości... - paplał jak najęty, a ona słuchała go z wyraźnym zainteresowaniem. Mistgun powiedział więcej niż pięć słów! Do dziewczyny! To równało się niemal z cudem! Siedziałem, zasłaniając dłonią puchnące oko, i patrzyłem to na jedno, to na drugie z niekłamanym zaskoczeniem, a Majnu nadal spał, szczur!
Dwie godziny później przywitało nas miasteczko tak małe, że nie miało nawet swojego dworca kolejowego. W duchu obrzucałem się wyzwiskami za wzięcie tego zlecenia, równie dobrze mogliśmy zostać w Magnolii, nie tłuc się powozami i może nie miałbym podbitego oka ani wisielczego humoru. Naina zapłaciła woźnicy, choć widziałem, że nie była to pełna suma, ani nawet połowa, lecz nie miałem zamiaru mówić czegokolwiek. Skoro ten facet dał się zastraszyć, to jego problem! Inna sprawa, że na jego miejscu też bym tak zrobił. Znaleźliśmy się więc na trochę opustoszałej głównej ulicy, w południe, a przed nami było pół godziny drogi do odludnego domku staruszki (wiedziałem to z ogłoszenia). 
- No, Laxus, prowadź. Chciałabym wrócić do domu wieczorem - pokiwałem głową w odpowiedzi i ruszyłem do przodu, zostawiając w tyle jej ochy i achy nad architekturą, czy czymś tam. Shirotsume było przystankiem dla podróżnych przed Magnolią, miało więc kilka zajazdów i barów, w których zawsze coś się działo. I była tu cukiernia z bardzo dobrym ciastem owocowym, którą zamierzałem odwiedzić przed powrotem do domu. 
Żebym nie czuł się samotny, Majnu zdecydował się wyłożyć na moim ramieniu i z zadartym wysoko łebkiem rozglądał się, prychają na widok innych, nie-gadających kotów. Właściwie dlaczego on był tym wyjątkowym? Odwróciłem się do Nainy i zadałem nurtujące mnie pytanie. Przybłęda ze wschodu właśnie związywała długie włosy i zamarła na moment, patrząc na mnie badawczo.


- Nie wiem, znalazłam jego jajo na pustyni przed Al-Karibą, prawda? - spojrzała na zwierzę.
- Tak, tak - zapiszczał zadowolony. 
- I gadał od początku? -zainteresował się Mist.
- Na początku mówił tylko "tak, tak". Później zrobił się z niego wielki ważniak i dogryzał nawet Lenorze, prawie kończąc jako jej obiad - wzruszyła ramionami i dała znak do kontynuowania marszu.
- Chwila, czekaj! Jak to "jajo"?! Przecież to kot! Koty się nie wykluwają! - oponowałem głośno, a Majnu pufnął na mnie, pewnie zirytowany porównaniem go do zwykłego kota. Zauważyłem, że był na tym punkcie bardzo czuły.
- Może po prostu to jest innego rodzaju kot. No wiesz, Majnu może używać magii więc musi należeć do innego gatunku - wyjaśniła, nie zwracając uwagi na moje osłupienie.
-Używa magii? Czyli potrafi latać? - zauważył przytomnie Mistgun.
- Tak, tak! - zapiszczało zwierzątko radośnie, ale z ramienia nie zeskoczył, szczur!
- Skąd wiesz? - zainteresowała się dziewczyna, oglądając na nas.
- Bo... zgadywałem - kręcił, przez chwilę było mi go żal, bo kłamstwo można było wyczuć na kilometr, ale Naina zaśmiała się, wzruszyła znów ramionami (bardzo wschodni gest) i zignorowała przesłankę, ku uldze zainteresowanego. Opadła mi szczęka, ona tak na poważnie? Ale gdybym ja był na miejscu Mista, zaraz bym oberwał za kłamstwo, co? 
- Laxus, idziesz czy nie?
- Nigdy nie zrozumiem dziewczyn - powlokłem się z niezadowoloną miną za tą dwójką, instruując co jakiś czas gdzie trzeba skręcić.
Ale gdy stanęliśmy na miejscu, dość odludnym przez oddzielający zagajnik młodych wierzb, okazało się, że dom jest pusty i na wpół zrujnowany, ogród porastała wysoka trawa pokrywająca grządki, a z samych chwastów można by ułożyć solidnej wielkości kopiec.
-To zlecenie było żartem czy pomyliliśmy miejsce? - zapytała niepewnie Naina, chyba mając nadzieję, że po prostu przeinaczyłem adres, ale gdy wyciągnąłem kartkę z kieszeni, pokręciłem przecząco głową.
-Jest napisane "dom znajduje się we wschodniej części Shirotsume, niedaleko głównej ulicy, w zagajniku wierzb.". Nic nie rozumiem - schowałem ogłoszenie i obrzuciłem dom zaciekawionym spojrzeniem. Ciekawe, czy w środku tej ruiny coś znajdziemy? Popatrzyłem na Mistguna, który oglądał resztki budynku równie zainteresowanym wzrokiem, i zaproponowałem oględziny.
-Laxus? Mist? Co wy... nie wchodźcie tam! Dach się prawie... Hej! - nie zważając na wołania dziewczyny weszliśmy do małego, murowanego domku przez frontowe drzwi, albo przez to, co z nich pozostało. Tynk sypał się kilogramami przy najlżejszym dotknięciu, zapadnięty w połowie dach z bordowych dachówek wyglądał żałośnie, szyby w oknach powybijano, a z framug łuszczyła się farba. Budyneczek miał więc czasy świetności dawno za sobą, nie mówiąc o tym, że zamieszkiwany był z pewnością na długo przed naszym urodzeniem.
-Hej, w porządku! Możesz wchodzić! - zawołałem z wnętrza. Podeszła ostrożnie do budynku, oglądając się za siebie co kilka kroków, i popchnęła lekko drzwi, które zaskrzypiały cicho.
-Laxus! Mistgun! - szepnęła, rozglądając się po zdemolowanym domu. Kurz na podłodze nosił ślady mysich łapek, pod sufitem pyszniły się wielkie pajęczyny a szczątki mebli sprawiały, że miejsce wyglądało upiornie.
-Gdzie jesteście? Hej?! - postawiła kilka kroków...
-Buu! - zawołaliśmy zgodnie, wyskakując zza jej pleców, a ona podskoczyła do góry i pisnęła głośno.!
-Ha! Mamy cię!- śmiałem się tryumfalnie, przyłożyła dłoń do szybko bijącego serca i oddychała płytko.
-Zabiję was - wydyszała i przez moment staliśmy w ciszy.
-Nie wiedziałem, że taki z ciebie tchórz - zadrwiłem swobodnym tonem. Posłała mi gniewne spojrzenie, którego w ogóle się nie przestraszyłem, a Majnu na moim ramieniu parskał rozweselony. 
- To co robimy teraz? Zlecenie było fałszywe - Mistgun zwrócił naszą uwagę na praktyczną stronę tej wyprawy. 
- Można zostawiać fałszywe zlecenia w gildii? - zdziwiła się Przybł... albo lepiej nie, nie będę już jej tak nazywał. Kto wie, może potrafi czytać w myślach? Ale jeśli tak, to wara ode mnie! Moje myśli są tylko moje!
- A niby jak sprawdzisz inaczej, niż je podejmując? - wzruszyłem ramionami i lekko kopnąłem w drzwi. Według moich zamierzeń, wypadły razem z zawiasami i zanim dotknęły ziemi, rozsypały się na części, robiąc nieprzyjemny hałas. W nagrodę dostałem groźne (już drugie!) spojrzenie Nainy i pełen politowania wzrok Mista. Też coś! W ogóle nie znają się na zabawie!
- Dango! - zapiszczał Majnu nagle, sprawiając, że nasza towarzyszka uśmiechnęła się wesoło.
- Dobry pomysł! Laxus, mówiłeś, że tu jest cukiernia? - odrobinę zirytowani wyszliśmy z budyneczku i skierowaliśmy się z powrotem do głównej ulicy, z każdym krokiem zapominając o fałszywym zadaniu, rozprawiając wesoło o tym, co kupimy za skromne środki, którymi dysponowaliśmy, ale oczywiście Mistgun musiał wszystko zniszczyć!
- Słuchajcie...! - zatrzymał nas w pół kroku, sprawiając, że zamarliśmy, nawet nie oddychając. Drzewa dookoła szumiały cicho, a skwar lejący się z nieba ustąpił chłodnym powiewom wiatru, który najwyraźniej przyniósł dziwny zapach, bo Naina zmrużył powieki i wciągnęła powietrze przez zaciśnięte zęby.
- Nie jesteśmy sami - w jej głosie usłyszałem strach, a po minie wnioskowałem, że chciałaby uciekać, i tylko nasza obecność trzymała ją w miejscu. Czego się tu bać? Pewnie ktoś inny przyszedł na zlecenie, to wszystko. Ale postawy moich towarzyszy mówiły coś całkiem innego, stali wyprostowani i patrzyli w gęstwinę wierzb, oddychając płytko, i nadstawiali uszu chcąc wychwycić jakikolwiek dźwięk. Przełknąłem ślinę i podążyłem za ich wzrokiem, czując, że Majnu przeniósł się z mojego ramienia na ziemię, tuż obok stóp dziewczyny, i poruszał wąsikami zaniepokojony.
- Trzech. Chyba mężczyźni - powiedziała po chwili Smocza Zabójczyni, wahając się przez moment. 
- Naina... nie powiedziałaś, jakiej konkretnie ty używasz magii - Mistgun podkreślił zwrot "ty", a jego poważny ton wydał mi się nagle bardzo groźny.
- Takiej, która nie poradzi sobie z trzema dorosłymi na raz - pokręciła głową dziewczyna w momencie, gdy zza giętkich, długich witek jednej z wierzb wyszło troje mężczyzn, nie wyglądających specjalnie przerażająco. Hm, jakby się tak zastanowić, Naina też nie wyglądała na groźną, a podbiła mi oko i pokonała mnie w walce. Jeśli iść tym tropem, to ci ludzie mogli być dużym problemem dla dwójki trzynastolatków i jednego jedenastolatka. Aha, i był jeszcze gadający kot, ale chyba nie zamierzał walczyć. 
- Twój ryk powinien załatwić sprawę - syknąłem do niej. 
- A! Proszę, kogo tym razem przywiało? - jeden z nich, niski o rozbieganych oczkach przyglądał nam się uważnie, z dziwnym uśmiechem na twarzy. Pozostała dwójka miała kamienne miny i nie zwracała na nas szczególnej uwagi po wstępnych oględzinach. Byli wysocy, jeden z nich miał pomarańczową bandamę na głowie, krótkie, jasne włosy i groźnie wyglądający nóż w dłoni. Cofam to, co powiedziałem wcześniej, wyglądali na groźnych!
- Hej! Ta dziewczyna jest ze wschodu! - zawołał niski, wskazując palcem na przestraszoną Nainę, która stała jak wmurowana. Gdzie się podziała ta bojowo nastawiona dziewczyna, która podbiła mi oko?! Mężczyzna wyciągnął dłoń w jej stronę i złapał ją za rękę.
- Fairy Tail! 
- Nie dotykaj jej! - usłyszałem swój głos, widząc, że dziewczyna nie wie, co zrobić i nawet nie ma zamiaru uciekać.
- Zabiorę tylko te bransoletki i ją zostawię - odparował mężczyzna, któremu na widok błyskotek zabłysły oczy. 
- To łowcy nagród! - zawołał Mistgun, orientując się szybciej niż ja, ale jeśli chodzi o działanie, to miałem lepszy refleks. Złapałem mężczyznę za nadgarstek i ścisnąłem mocno, instynktownie otwierając przepływ mocy magicznej w moim ciele i uwalniając ją w postaci błyskawic, która owinęły się wokół kończyny człowieka i spowodowały wypuszczenie Nainy.
- Zrób coś! - syknąłem do niej zdenerwowany. 
- Ty gnojku! Ja cię nauczę szacunku! - wrzasnął niski i z kieszeni wyciągnął rewolwer. W przypływie czarnego humoru przyszło mi do głowy pytanie, kto, u licha, trzyma broń palną w kieszeni, ale nie odważyłem się tego powiedzieć na głos, poza tym miałem inne rzeczy do roboty. Tamci dwaj nienaturalnie szybko podbiegli z długimi, szeroko zakończonymi nożami, a ich twarze nie zmieniły się ani na jotę. Mistgun mruczał pod nosem jakieś zaklęcie, formując krąg magiczny o złotych runach nad sobą. Ta jego magia nie wyglądała zbyt groźnie, ale po chwili ze zdumieniem zauważyłem, że jeden z przeciwników stanął jak wryty, patrząc w błękitne niebo z wystraszoną miną, opuścił miecz i krzyknął przeraźliwie, zwracając uwagę pozostałych. Dobra, znów odwołuję swoje słowa, to musiało być niebezpieczne, bo mężczyzna padł na ziemię i wił się w konwulsjach, ciągle krzycząc. Przeszły mnie ciarki, nie chciałbym być na jego miejscu, bo widząc, co się z nim dzieje... 
Nasi przeciwnicy nie byli magami, więc w sumie nie było się czego bać, musiałem tylko uważać na ten rewolwer, który właśnie był wycelowany we mnie. Prychnąłem pod nosem z pewnością dziecka, które ma przekonanie o swojej nieśmiertelności i dla którego prawdziwe kłopoty nie istnieją. Na końcu języka miałem "jak mój dziadek się dowie, to przyjdzie i was zabije", ale pomyślałem, że nie wypada zasłaniać się kimś innym. 
Skumulowałem w dłoniach tak dużo mocy magicznej, że była widoczna dla wszystkich. Błyskawice jarzyły się niebezpiecznym, żółtym kolorem i wiły się, sycząc ostrzegawczo, wokół moich dłoni. Naina wciąż nie mogła się ruszyć, więc pchnąłem moc magiczną w swoim ciele do stóp, zwiększając swoją szybkość poruszania się do maksimum, zacisnąłem dłoń w pięść, i nie czekając na nic, umknąłem sprzed lufy, uderzając prosto w splot słoneczny, jednocześnie zwiększając rotację magii i natężenie elektrycznej siły. 
- Naina! - głos Mistguna mnie zaalarmował, ale nie mógłbym zdążyć na czas. Trzeci, ostatni, najwyraźniej miał coś wspólnego z magią, bo jego nóż nabrał dziwnego, granatowego koloru, a właściciel zaczął niebezpiecznie zbliżać się do Nainy.
- Magia przedłużenia - wysyczał człowiek, a granatowe ostrze pomknęło w stronę dziewczyny. Zacisnąłem wargi ze złości, nie zdążyłbym! Szlag! Ze zdumieniem zrobiłem w myślach uwagę, że po plecach ciekną mi stróżki potu, a cała sytuacja wygląda jak w zwolnionym tempie. Moje ciało wydało się dziwnie ociężałe, jakbym znalazł się w wodzie i miał bardzo ograniczone ruchy, nie mówiąc o tym, że moja prędkość była równa żółwiowi. Jeszcze chwila, a broń dotknie ciała mojej koleżanki z gildii i przebije się na wylot!
- Ryk smoka przeznaczenia - dotarł do mnie cichy, drżący głos dziewczyny, i po raz pierwszy zobaczyłem z boku jej niesamowity atak! Wypuściła z ust strumień ciemnej, niemal czarnej energii, wirujący w zastraszającym tempie, przypominającym małe tornado, które kompletnie zaskoczyło przeciwnika i zmiotło go o kilkanaście kroków do tyłu. Mężczyzna zarył kolanami w ziemię i upuścił broń, płytko oddychał i patrzył przerażony na nas, gdy magia ulotniła się na dobre.
- Jesteś głupia! I na dodatek tchórz! - wysyczałem, czując złość na dziewczynę. Taka była z niej wojowniczka, gdy mnie biła, a jak przyszło do prawdziwej walki, to ja musiałem chronić ją! Baby są takie głupie, że szkoda gadać! 
- Odczep się od niej. Po prostu się wystraszyła - oponował Mistgun, dezaktywując magiczny krąg i urywając krzyki torturowanego niewidzialnym czymś.
- Nie wystraszyłam się! Byłam zaskoczona - poprawiła go, i próbowała nadać swojemu głosowi pewny siebie ton.
- Jasne, i co jeszcze? - prawie straciłem do niej cały szacunek, gdyby nie ten ostatni, rozpaczliwy atak, który zrobił na mnie piorunujące wrażenie, chyba nigdy więcej bym się do niej nie odezwał.
Naina podeszła do pierwszego leżącego i zwyczajnie zaczęła przeszukiwać jego kieszenie, mając gdzieś, że jeszcze przed chwilą ci ludzie stanowili dla nas niebezpieczeństwo! 
- Co ty wyprawiasz?! - zawołałem oszołomiony, gdy wyciągnęła małą sakiewkę i i schowała do swojej kieszeni. W odpowiedzi wzruszyła ramionami.
- Naina zawsze tak robi. To silniejsze od niej - wytłumaczył spokojnie Majnu i znów magicznym sposobem znalazł się na moim ramieniu. Mistgun pokręcił głową z niedowierzaniem i obrzucił pozostałych dwóch nieprzychylnym spojrzeniem. 
- To nie jest tak, że chcę kraść - mówiła, podchodząc do kolejnego przeciwnika, zbyt oszołomionego, by móc zareagować, i zabrała kolejny mieszek. - Ja po prostu odczuwam potrzebę zabrania drogocennych rzeczy komuś, kto według mnie na to nie zasługuje.
- To rabunek! Egoizm! - zaprotestowałem, na co ona posłała mi spojrzenie pełne wyższości.
- Raczej prawo silniejszego - skomentowała, wprawiając mnie w osłupienie. Prawo silniejszego, jasne! A ona akurat mogła o tym mówić, bo ja i Mist byliśmy obok, inaczej to ją by okradli! Młodszy mag mruknął coś w stylu "daj już spokój, wracajmy", i udał, że nie widzi, jak Naina zdzieliła ostatniego napastnika płazem noża w kark, i przeszukała kieszenie jego spodni, znajdując kilka pierścionków z drogimi kamieniami. Kto normalny nosi coś takiego na co dzień? Zadowolona podeszła do nas i wręczyła nam po sakiewce z kryształami, biżuterię zatrzymując dla siebie, sknera!
- Nie uważasz, że to niesprawiedliwe? - zapytałem Mistguna w drodze powrotnej, starając się, by Naina nas nie usłyszała.
- Co niby? - zdziwił się.
- To my odwaliliśmy prawie całą robotę. 
- Było trzech na trzech, to uczciwe moim zdaniem - wzruszył ramionami, zdrajca! A myślałem, że będę miał w nim sojusznika! Na pocieszenie został mi Majnu, który w cukierni wykazał się wybitną wyrozumiałością, i powiedział, że skoro nie ma rybnego budyniu, to pomoże mi zjeść moje ciasto z owocami.

Wydaje mi się, że wyszło w porządku. Z końcówki nie jestem zbyt zadowolona, ale nie wiem, jak ją zmienić. Jeśli coś wpadnie mi do głowy, to na pewno zaktualizuję, a na razie indżoj!  I zmieniłam czcionkę, mam nadzieję, że teraz będzie się lepiej czytało. Będę wdzięczna za wszelkie komentarze, krytyka, standardowo, mile widziana. A na razie dobranoc, do następnego.

16 komentarzy:

  1. No, no, no ! Rozdział jak zawsze zajebisty ^^.
    Shi - Giihihih genialny rozdział !!
    Nagisa - Nie dość, że mnie podrywał to teraz drugą !!
    Kin - On Cię nie podrywał... Po prostu się w nim zakochałaś !
    Nagisa - *Zarumienione policzki* Wca-cale, że nie !
    Kin - Tak, tak.
    Shi - Ciiii ! Rozdział jak zawsze zajebisty. Nie umiesz spieprzyć chapter'u, aż mi smutno D:, bo ja gorsza >.< xD Naina jak zawsze umie przywalić. xd Sopel-Lodówka- Striptizer- Ekshibicjonista-Gej... jakie jeszcze ksywki będzie miał ? XD Czemu !? Czemu przerwałaś walkę MistGun i Laxus na początku. Wredna, bezczelna i zła! Giń !! Idę po snajpę i Cię strzelę normalnie !! >.<
    Nagisa - Ty lepiej nie zabijaj ! Weź się za rozdział.
    Shi - Hai, hai. JUtro spróbuję się wziąć xDDDD Jeszcze raz rozdział genialny. Życzę zdrowia i weny ! Ja ne !

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo mi się podobał. :)
    Naina jest... trochę denerwująca, szczerze powiedziawszy. Nie lubię takich osób, które pyskują, są agresywne do innych, ale w walce to już w sumie dupa blada. :D No jakby nie patrzeć, totalnie się nie popisała dziewoja. :D
    Uwielbiam Laxusa. Ja bym się nie wstrzymywała na jego miejscu i jej raz przywaliła. Może wtedy by się ogarnęła, widząc, ze ktoś nie daje sobie w kaszę dmuchać. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Dziewczyn się nie bije, ale Naina się po prostu prosi. Za bardzo tego nad używa. Nie zapominajmy, że Laxus też jest nerwusem i sobą pomiatać nie da. Cechują go nie które, cechy jak u Natsu. Właściwie jak u każdego Smoczego Zabójcy. Nie lubią przegrywać i walczą do końca. Zgadzam się z Mavis ^^

      Usuń
    2. Po raz pierwszy stworzyłam bohaterkę, która budzi takie uczucia w czytelnikach. Brawo ja! Owszem, Laxus nie lubi, jak się nim pomiata, to raczej on z zasady pomiatał innymi z racji swego pokrewieństwa z Makarovem, dlatego teraz jest mu ciężko oswoić się z nową sytuacją i z dziewczyną, która na niego nie leci. Ale spokojnie, kochane moje, to dopiero drugi rozdział, a wszyscy wiemy, że kiedy Laxus musi reagować, to Laxus reaguje, tak jak w tym rozdziale. Poczekajcie jeszcze trochę, a będziecie świadkami odwrotnej sytuacji :D

      Usuń
    3. Bardzo mnie to cieszy! :D Lubię wrednego, oziębłego Laxusa. :D W ogóle, lubię złych chłopców, dlatego polubiłam Gajeela i Stinga. xD Muszę, kurcze, o którymś z nich napisać kolejne opowiadanie. :D A teraz idę pisać rozdział. Czas polać trochę krwi, mhahaha :D

      Usuń
  3. To już koniec ? Koniec rozdziału ?
    Kurcze nawet się nie obejrzałąm jak pochłonęłam całą zawartość, hehe!
    Genialne. GENIALNE! G-E-N-I-A-L-N-E!
    Na prawdę, jakby siedziała przy ognisku i słuchała opowieści, którą opowiada Laxus. Słowo w słowo odzwierciedlasz jego charakter! I nie tylko. Jego postawa, myśli, kurcze mogłabyś opublikować to gdzieś na jakimś forum, podać sie za Hiro Mashimę i nikt nie poznałby, że to to nie on pisał!
    Kurcze ta twoja bohaterka to momentami przeraża mnie, wzbudza we mnie chęć uderzenia jej, czasem też pozytywne uczucia. Gdyby taka osoba żyła na prawdę, chętnie zostałabym jej przyjaciółką! Nadawałybyśmy na tych samych falach. I naszedł mnie pewien pomysł, ale to kiedy indziej.
    Powracając do opowiadania... Jest świetne, genialne, interesujące, boskie, piękne, fantastyczne... No i zabrakło mi słów.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Życzę weny i czasu!
    (sorry, że tak późno, ale dopiero znalazłam czas)
    Sayonara! i Do następnej notki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, Namida, spowiadaj się na forum, jaki pomysł? :> Rhan taka ciekawska! Tak myślisz? Przekażę to Nainie, albo się ucieszy, albo powie coś w stylu "nie mam czasu, idę z Laxusem do pracy", z nią to różnie bywa ^^

      Usuń
  4. O ranyści!!!
    Lucy: Co się drzesz?!
    Nie Twój interes! Idź spać!!! Ja się muszę wypowiedzieć na temat przewspaniałego rozdziału, napisanego przez Rhan. Na początku chciałam Cię przeprosić, że dopiero teraz czytam i komentuję, ale nie wiem jak to się stało, że kiedy dodałaś nie znalazłam o tym powiadomienia. Pewnie je przeoczyłam, za co wielkie gomene!!! Rozdział totalna perełka!!! Pokazał twój kunszt w całej okazałości. Wszystko było spójne i czytelne, opisy dokładne, dialogi zabawne i przemyślane. I w ogóle - wszystko cacy :D. Nie mogę się doczekać dalszego ciągu, gdyż Naina jest bardzo ciekawą osobą. I wreszcie Laxus trafił na podobną do siebie, pod względem charakteru, personę. A jeśli chodzi o imię Twojej bohaterki, to normalnie je kocham!!! Pierwszy raz spotkałam się z nim we filmie "Gdyby jutra nie było". Główna bohaterka, o tymże imieniu, bardzo przypadła mi do gustu. Dlatego też, gdy tylko przeczytałam, jak Ty swoją nazwałaś, pomyślałam, że szczerze ją polubię. No i tak też się stało ;P. Pozdrawiam cieplutko :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa! Gdyby jutra nie było! Też uwielbiam ten film, zresztą w ogóle jestem maniaczką Bollywood <3 dziękuję Ci bardzo, cieszę się że nie stworzyłam Mary Sue, to by była porażka i hańba. Myślałam że akurat opisy mi źle wyszły, ale skoro jest w porządku to się cieszę. Dziękuję bardzo, kochana, za opinię. :D

      Usuń
    2. Serio??? Lubisz Bollywood??? Moje modlitwy zostały wysłuchane!!! Znalazł się ktoś podzielający moje zainteresowania!!! Klękajcie narody!!!
      KHNH i SRK <3!!! Boże, dzięki Ci za Rhan!!!
      Nie za ma co, moja droga :D. Pozdrawiam cieplutko i czekam na ciąg dalszy :D

      Usuń
  5. I gdzie ten rozdział ? ;-; Zaraz będzie, że zrobi nam Prima Aprilis ;-;

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoje zgłoszenie zostało zrealizowane, a blog dodany do spisu :) Zapraszam również do zgłaszania nowych rozdziałów :))

    Pozdrawiam i zapraszam

    spis-mangomanii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. I kolejny rozdział powalający :D Ogółem akcja jest wyśmienita i nic dodać nic ująć.... lecę dalej. Narazie~!

    OdpowiedzUsuń
  8. Po pierwsze: Gupku! Ja se twoje komenatrze, opki bende dziarać, nie swoje przecież! Za kogo ty masz Wilczego? Za hołubujacego samego siebie nadętego dupka? No :D

    Po drugie, zaraz znajdę...
    "Prychnąłem pod nosem z pewnością dziecka, które ma przekonanie o swojej nieśmiertelności i dla którego prawdziwe kłopoty nie istnieją. Na końcu języka miałem "jak mój dziadek się dowie, to przyjdzie i was zabije", ale pomyślałem, że nie wypada zasłaniać się kimś innym. "
    AHAHAHAHHAHAHA, tożeś mnie tym najmocniej rozkurwejszyn :D Kuźwa, już się zakochałam i kocham coraz mocniej, z każdą linijką, wersem, kocham! Laxus! <6 Wybitne teksty, wybitne ma komentowanie rzeczywistości! Zastanawiam się, czy wszystko będzie z jego punktu widzenia, bom ciekawam straszliwie, jak Naina by postrzegała rzeczywistość :D Oj ma pazurek dziewczyna, tak bardzo wielbię takie bohaterrrki! <6

    OdpowiedzUsuń
  9. Już kolejny rozdział za mną, ale... najbardziej podobały mi się pierwsze dwa, a im więcej czytam tym jakoś mniej mi się podoba. Dlaczego? Głównie za sprawą dwóch rzeczy 1) Mistgun 2) Naina.
    1) Ten człowiek był zawsze cichy, tajemniczy i przez to go kochałam. Niestety w twoim opowiadaniu jest aż nadto otwarty na innych ludzi i najgorsze jest to, że w zasadzie póki co nie znam żadnej przyczyny takiej zmiany zachowania. Nie wiem, czy to był specjalny zabieg, który wykonałaś, czy może przez przypadek ci wyszedł taki człowieczek, ale jak dla mnie ta postać straciła cały urok w twoim opowiadaniu, który miałą w A&M.
    2) To coś mnie denerwuje. Nie muszę tłumaczyć, dlaczego. Dla mnie to coś to połączenie Erzy z ... trochę Levy, ale zamiast fajnej postaci wyszło coś strasznie głupiego. Jest zarozumiała, chamska... Dobra, nie lubię jej.
    Ogólnie rozdział nie był zły, ale czegoś mi brakowało i niestety nie potrafię znaleźć na to odpowiedniego słowa. Niby było fajnie i ciekawie, ale niektóre fragmenty czytałam i myślałam sobie "A co tu się w zasadzie dzieje?". Może tak miało być... Nie wiem, ale ogólnie brakowało mi tu czegoś :(
    Pozdrawiam
    Ola Ri

    OdpowiedzUsuń