Hell no! Jestem podła, wiem, wygarnijcie mi to w komentarzach, nie będę się bronić. Rozdział miał być dwa tygodnie temu, ale ze względu na szkolne obowiązki powstawał dopiero w tym (tygodniu). Za wszelkie zaległości na waszych blogach przepraszam, nadrobię jak najszybciej, mam nadzieję, że nie obrażacie się za moje opinie u was. Nie przedłużam, czekam na wasze zdania o rozdziale trzecim. Indżojcie.
– To
nieprawda! – Okrzyk Nainy
wybudził mnie z zamyślenia. Sądząc po tonie, była bardzo oburzona kolejną
książką, którą
wertowała tego popołudnia w bibliotece gildii, mając w nosie moją prośbę, by
pójść na jakieś zlecenie. I oczywiście ja musiałem ustąpić, siedzieć przy
zawalonym tomiszczami biurku, bo Jaśnie–Pani–Bardzo–Inteligentna tak chciała,
koniec i kropka. Nie mieściło mi się w głowie, bym ja, trzynastoletni mag Fairy
Tail, musiał siedzieć w bibliotece i wysłuchiwać paplaniny jakiejś tam
przybłędy ze wschodu, z której nic nie rozumiałem, i nie wolno mi było
powiedzieć słowa sprzeciwu! Na dodatek dziadek powiedział, że dzień przy
książkach dobrze mi zrobi! Zdrajca! A Mistgun? Wcale nie był lepszy, polazł
gdzieś sobie z samego rana, nic nikomu nie mówiąc i dotąd nie wrócił. Właściwie
„dotąd” to znaczy, że wyszedł trzy godziny temu. Majnu pochrapywał cichutko,
zwinięty w kłębek na stosie kilku ksiąg, Naina z przejętą miną i jakąś dziwną
zawziętością wymalowaną na twarzy pisała coś na kartce papieru, co jakiś czas
przenosiła wzrok na jeden z trzech otwartych przed nią tomów, otwierała szeroko
oczy, kręciła głową i wracała do pisania.
– Co znowu? –
zapytałem znudzony i podparłem głowę lewą ręką, prawa zdążyła ścierpnąć.
Dziewczyna przez chwilę nie odpowiadała, dopiero gdy skończyła zapisywać kartkę
drobnym, pochyłym pismem, wyprostowała zgiętą w łokciu kończynę, spojrzała na
mnie ze zdumieniem i wyjaśniła całą rzecz.
– Ty wiesz,
co oni tu wypisują? Że smoki jadły ludzi! To przecież nieprawda, a ktoś może w
to uwierzyć!
– Ciężko mi
wyobrazić sobie smoka, który nie je ludzi – podkreśliłem i wzruszyłem
nonszalancko ramionami. Kogo obchodzi, czy jadły, czy nie, teraz ich nie ma,
przynajmniej w Magnolii, i nikt się temu nie sprzeciwia. O co jej w ogóle
chodzi?
–Lenorah
była miła i nigdy nie jadła ludzi! – zaprotestowała głośno i skarciła mnie
spojrzeniem. Oj, coś czułem, że mi się oberwie za moje słowa.
– Może były
inne smoki? – podsunąłem ironicznie, wiedząc, że zapuszczam się trochę za
daleko.
– O, jesteś
beznadziejny – oświadczyła mi i znów zabrała się do pisania. Zbyłem jej epitet
dotyczący mojej Jakże–Głupiej–I–Niedouczonej–Oraz–Ignoranckiej–Osoby
(usłyszałem go już dziesięć razy), ziewnąłem
znudzony i postanowiłem zadać po raz kolejny pytanie o pracę. Nie zdążyłem, bo
do biblioteki wpadł Gray bez koszulki, zasapany i z miną, jakby wiedział coś
bardzo ważnego, a przez to sam był ważny. Dzieciak! Prychnąłem lekceważąco i
przymknąłem powieki, porzucając na moment pomysł ze zleceniem, bo jeszcze ten
szczyl by się napraszał, a tego nie chciałem. Po ostatniej misji w Shirotsume
przekonałem się, że Naina jest zbyt strachliwa i gdybym miał chronić tę
nieporadną dwójkę, skończylibyśmy martwi.
–Lax–us!
Twój. Ojciec. Wrócił – wydyszał bachor, po raz pierwszy na coś się przydając i
zanim się obejrzał, gnałem po schodach. Zupełnie wyleciało mi z głowy, że nadal
mam siniaka pod okiem, którego nabiła mi przybłęda i jak ojciec dowie się
dlaczego, to rozpęta się burza. Wpadłem do głównego pomieszczenia, które tego
popołudnia było tak samo zatłoczone jak wczoraj, przedwczoraj i tydzień temu,
rozejrzałem się uważnie, nigdzie nie dostrzegając wysokiej, barczystej sylwetki
w fioletowym płaszczu i zakląłem cicho pod nosem, zniechęcony.
– Pewnie
wziął kolejne zlecenie i wyszedł – przemknęło mi przez myśl, nim głos Macao,
maga starszego ode mnie o cztery lata, podpowiedział, gdzie szukać.
– Zamknęli
się w gabinecie, on i mistrz – mruknął konspiracyjnie i usiadł za barem,
śmiejąc się wesoło, gdy wbiegałem po kamiennych schodach na piętro i
zatrzymałem się przed drzwiami do małego pokoiku, w którym dziadek spędzał
czasami wieczory, wypełniając raporty do Rady, paląc w kominku skargi na
kolejne wybryki naszych magów i rozmyślając w chwilach wolnych od picia na
dole.
– ...mógłbym
sprawić, że jego umiejętności by wzrosły! – krzyczał mój ojciec stłumionym
przed drzwi głosem. Ściągnąłem brwi i przez chwilę zastanawiałem się, o kogo
chodzi, dopóki dziadek nieświadomie mnie o tym poinformował.
– Laxus jest
silny! – Rozmawiali o
mnie? Cofnąłem się o krok i wgapiałem w drzwi, nie chcąc wierzyć, że ojciec
potrafił powiedzieć coś tak podłego! Uważał, że jestem... Słaby?
– Ale to nie
jest jego pełny potencjał!
– Zastanów
się, Ivan, to twój syn! Chcesz
zrobić coś takiego, by zaspokoić swoje ambicje?! Nie tak cię wychowałem! On
jest silny! Ma dopiero trzynaście lat, na ostatniej misji on i Mistgun pokonali
trzech łowców nagród! – argumentował dziadek, ale ja czułem, że to za mało.
Opuściłem głowę i zacisnąłem zęby, mając uczucie, jakby ktoś uderzył mnie w
splot słoneczny z zaskoczenia. Byłem słaby, tata miał rację. Naina mnie
pokonała w głupim pojedynku i gdyby nie strach w Shirotsume, poradziłaby sobie
beze mnie i Mista koncertowo. Byłem żałośnie słaby! Skoro powiedział to mój
ojciec i mag klasy S, to na pewno miał rację. Nagle przypomniałem sobie o
siniaku pod okiem. Gdyby ojciec to teraz zobaczył...
Wycofałem
się z korytarza i zszedłem po schodach, głuchy na gwar w gildii analizowałem
słowa dziadka, o „czymś”, co chciał zrobić ojciec. Nie rozumiałem, o czym rozmawiali,
ale chciałem, by tata myślał o mnie jako o silnym magu, o kimś, kogo ludzie się
boją, a na razie nie było na to szans.
Przy
schodach dopadła mnie Naina i Majnu ze świstkiem papieru, aha, był jeszcze
Gray.
– Ej, Laxus,
pójdziemy na misję? Patrz, co znalazłam! – Podsunęła mi
kartkę pod nos, zadowolona ze swojej zdobyczy. Tak, wyjście do pracy było
jedyną możliwością, by ojciec nie zobaczył mnie pobitego. Istniało jeszcze
zagrożenie, że powiem coś głupiego i oberwę od przybłędy na jego oczach, a do
tego nie mogłem dopuścić! Poczułem złość na tę dziewczynę z błyszczącymi,
zielonymi oczyma, które patrzyły wyczekująco, domagając się niemo mojej zgody.
Gdybym z nią nie przegrał wtedy, na ulicy, to nie przyszłaby przez tydzień do
Fairy Tail, nie pojechalibyśmy na zlecenie do Shirotsume i nie zarobiłbym tego
nieszczęsnego siniaka!
– Ta,
idziemy – mruknąłem niechętnie, nawet nie patrząc na zlecenie. Dziewczyna
ściągnęła brwi, gdy mijałem
ją bez słowa, z obojętnym wyrazem twarzy, ale nie odezwała się słowem.
Zignorowałem nawet proszący ton Graya, gdy pytał, czy może iść z nami, oraz
Nainę, wyrażającą zgodę z wahaniem w głosie. Jak chce, niech idzie, bez
różnicy!
– A... A
może powinniśmy poczekać na Mistguna? Laxus?! – Dotarło do
mnie, gdy byłem kilka kroków od wyjścia z gildii. Wzruszyłem ramionami, nie
odwracając się i nie zatrzymując. Czy ona musi tyle gadać? Chce siedzieć jak
pies pod drzwiami i warować aż ten mruk przyjdzie? Bardzo proszę! Oboje poradzą
sobie beze mnie i pewnie o tym wiedzą!
– Laxus,
poczekaj! – Z lewej strony
dopadła mnie Red z wystraszoną miną i kartami w ręku, świetnie, jeszcze jej
brakowało. Popatrzyłem na nią zirytowany, ale posłusznie się zatrzymałem,
nieszczególnie ciekaw tego, co chciała mi powiedzieć.
– Nie mo–możecie
iść. J–ja widział–łam... – Nienawidzę
jąkających i rumieniących się dziewczyn. Po prostu nienawidzę!
– Co
konkretnie? – warknąłem, poganiając ją.
– Coś złe–ego.
Nie–e idź – prosiła cicho, nieświadomie sprawiając, że krew zagotowała mi się w
żyłach. Mam nie iść do pracy, bo jej
karty ostrzegały ją przed czymś?! Czy ona oszalała, czy ja śnię?!
– Naina!
Albo idziesz ze mną, albo czekasz na Mistguna! – zawołałem do dziewczyny
stojącej pośrodku gildii, z siedmiolatkiem przy boku, w końcu ubranym.
–No, dobrze,
idę – zgodziła się po chwili i podeszła do mnie, a za nią, niczym cień, dreptał
dumny Gray. Niech Opatrzność da mi siłę, bym go dziś
nie ubił, proszę. Wziąłem głęboki wdech, zignorowałem Red i wyszliśmy z
budynku, nikogo nie informując o zaakceptowaniu oferty, o której wciąż nic nie
wiedziałem.
– Co to za
robota?– zapytałem, gdy siedzieliśmy w pociągu na stacji w Magnolii,
przygotowującym się do odjazdu. Naina wpadła na pomysł, by pojechać towarowym,
który dziwnym trafem miał wagon pasażerski na szarym końcu. Gray chachał się
jak szalony, Majnu po swojemu spał, nic sobie nie robiąc z entuzjazmu dzieciaka,
a na pytanie, dlaczego uwalił się akurat na moich kolanach, odpowiedział „bo tu
spokój, tak, tak” i poszedł w kimę. Podziwiałem to zwierzę, potrafiłby przespać
koniec świata, obudzić się na pustkowiu i uznać, że skoro nie ma Nainy, to na
nią zaczeka – śpiąc! Tymczasem moja towarzyszka przyglądała mi się badawczo,
jakby moja twarz miała dziwny odcień, co zaczynało mnie irytować.
–Nic
szczególnego... – Jej głos
został zagłuszony przez gwizd lokomotywy i ta kupa żelastwa rozpoczęła trasę,
ciągnąc za sobą pięć wagonów towarowych, plus nasz, w którym siedziała tylko
nasza trójka.
– ... Musimy znaleźć kota, który uciekł z
jakiegoś bogatego domu. Majnu go wytropi, złapiemy go, oddamy i dostaniemy w
zamian trzydzieści tysięcy kryształów – wytłumaczyła, wzruszając ramionami.
Super, kolejny kot!
–Laxus, coś
się stało? – zapytała ostrożnie i ściągnęła brwi. Wydawała się rzeczywiście zainteresowana moim humorem, bez groźby wymalowanej na twarzy lub
ostrzegawczo zmrużonych powiek.
– Nie,
wszystko gra – burknąłem i zapatrzyłem się w leniwie mijający krajobraz za
oknem, przy którym siedziałem. Wnętrze wagonu było wyjątkowo ubogie, drewniane
siedzenia wybito cienką pianką, a zniszczona tapicerka błagała wyglądem o
zwolnienie ze służby. Przez nieszczelne okna wpadał delikatny podmuch wiatru, w
lecie było to przyjemne, zimą mogło być niebezpieczne, oświetlających lakrym
nie było, co stawało się podejrzane, ponieważ prawo nakazywało, by każdy wagon
osobowy był w nie zaopatrzony. Wydawało mi się to dziwne, ale byłem w zbyt
podłym nastroju, by dłużej nad tym rozmyślać. Wciąż słyszałem w głowie słowa
ojca, które raz po raz dobitnie uświadamiały mnie o jego zdaniu na temat mojej
siły, a przez to wartości jako maga. Zaciskałem gniewnie wargi i nieświadomie
uwalniałem siłę magiczną, sprawiając, że złociste iskry przeskakiwały wokół
moich dłoni. Kątem oka widziałem zmartwione spojrzenie Nainy, ale nie
reagowałem na nie. Powinienem zmierzyć się z nią jeszcze raz, pokonałbym ją!
Wcześniej po prostu nie wiedziałem, że była Smoczym Zabójcą, teraz byłoby
inaczej! Tak, tylko jak zareagowałby ojciec na wieść, że pobiłem dziewczynę?
Skrzywiłem się na samą myśl o tym, bądź co bądź, nie był to czyn godny silnego
maga.
Popatrzyłem
na siedzącą przede mną przybłędę ze Wschodu i stwierdziłem, że to naprawdę nie
najlepszy pomysł, pokonanie jej w niczym by nie pomogło, chyba. A może po
prostu się bałem, że znów przegram i dostanę lanie? Nie, to nie to!
– Laxus?
Jesteś na coś zły? – znów zapytała, a ja westchnąłem zrezygnowany, lecz pokręciłem
przecząco głową. Nie musiała o niczym wiedzieć.
– Naina,
mogę iść zobaczyć, co jest w
drugim wagonie? – zapytał Gray, któremu najwyraźniej zaczynało się nudzić. Nic
dziwnego, został pozbawiony uwagi dziewczyny, a zauważyłem, że to było dla
niego bodźcem popychającym do różnych karkołomnych wyczynów, z których czasem
wychodził poturbowany. Mnie wprawiało to w doskonały humor, ale nie mogłem się
głośno śmiać, bo Naina miała słuch jak nietoperz. To kolejna rzecz, która mnie
w niej irytuje, muszę zacząć robić taką listę.
– Tak, tylko
uważaj, żebyś nie zrobił sobie krzywdy. – Co za
opiekuńcza siostrzyczka! Prychnąłem pod nosem, gdy za dzieciakiem zamknęły się
drzwi wagonu. Osobiście uważałem, że to trochę niebezpieczne, by tak sobie
przechodził z jednego do drugiego, ale kim ja byłem, żeby upominać
Wszechwiedzącą–Istotę–Najwyższą? Na dodatek wkurzało mnie robienie za niańkę
dla siedmioletniego bachora, o co nawet nie zostałem poproszony lub zapytany,
bo ja się w tej grupie liczę najmniej!
Więc
zostaliśmy sami, ja i ona, no i Majnu, ale spał, więc się nie liczy.
Równomierny stukot kół pociągu i upał usypiały, oparłem się więc o niewygodną
deskę powleczoną pianką, splotłem ręce na klatce piersiowej i przymknąłem oczy,
nie chcąc wysłuchiwać głupich pytań i odpowiadać na nie.
– Wiesz,
Majnu, Lenorah dalej się nie pojawiła. Zastanawiam się dlaczego. Obiecała, że
się zobaczymy, jak już
dotrę do Magnolii, tymczasem minęły dwa tygodnie, a o niej słuch zaginął.
Martwię się, chociaż to smok, więc co mogło jej się stać? – Smutny głos Nainy był skierowany do
kota, ale oboje wiedzieliśmy, że spał, chrapiąc w najlepsze, więc mówiła do mnie.
To była najbardziej prawdopodobna opcja, ale nie odpowiedziałem. Co mnie
obchodziło, że jej smok zaginął? To smok, gdyby pojawił się w naszym mieście,
pewnie wszystko by zniszczył i pozabijał wielu niewinnych ludzi. Nie wierzyłem,
by Lenorah była miła, a to, że Naina została Smoczym Zabójcą, było według mnie zbiegiem okoliczności
i szczęściem. Smok niejedzący ludzi, też coś! Te wielkie jaszczury to bestie,
które powinny zostać wyeliminowane całkowicie, by nie stwarzać zagrożenia. Może
gdybym zabił takiego ogromnego smoka, ojciec w końcu zobaczyłby, że jestem
silny?
– Pójdę
poszukać Graya. – Dziewczyna
wyszła, zanim otworzyłem oczy, a trzaśnięcie drzwi obudziło Majnu. Pręgowane
zwierzątko rozejrzało się dookoła nieprzytomnym spojrzeniem brązowych oczu, spostrzegło
brak właścicielki i znów zasnęło. A nie mówiłem?!
Minęła jedna
minut, później druga, pociąg zaczął nabierać niebezpiecznej prędkości, co
wzbudziło mój niepokój, spotęgowany nieobecnością Nainy i Graya, którzy
włóczyli się gdzieś po wagonach towarowych.
– Ej, Majnu,
wstawaj, musimy ich znaleźć. – Potrząsnąłem
zwierzakiem brutalnie, nie bawiąc się w ceregiele.
– Hrr...
Hmph... Kogo? –
zapiszczał, ale posłusznie wstał i zeskoczył na ziemię. Dopiero teraz
zauważyłem, że poruszał się na dwóch nogach, a nie na czterech, skonsternowany
patrzyłem na przeciągającego się futrzaka i musiało minąć kilka chwil, nim
wstałem i podszedłem do drzwi z kotem, który zdążył wdrapać się na moje ramię.
To zaczynał być jego nieprzyjemny nawyk. Podmuch wiatru sprawił, że cofnąłem
się o krok, a zlewające się w jedno szyny pod wpływem prędkości wywołały lekkie
zawroty głowy, które opanowałem siłą woli i przeskoczyłem na stopień drugiego
wagonu. Wszedłem i pierwsze, co zobaczyłem, to przerażający obraz leżącej na
ziemi Nainy, z rozsypanymi dookoła głowy włosami, tuż przy niej leżał Gray, i
gdyby nie okoliczności, uznałbym, że po prostu śpią. Najgorsze jednak było to,
że tłoczyli się przy nich jacyś obcy ludzie, obdarci, wielu z nich miało
siniaki na twarzach i rękach. Nie odważyli się jednak zbliżyć na tyle, by
dotknąć moich przyjaciół, ja zresztą na to nie pozwoliłem, bo doskoczyłem do
leżącej dwójki z furią w oczach, wykorzystując moment zaskoczenia i zawołałem
głośno:
– Kto to
zrobił?! – Na co ludzie
cofnęli się wystraszeni, lecz nikt mi nie odpowiedział. Majnu zeskoczył z
mojego ramienia, wsparł się łapkami o leżącą na boku Nainę i potrząsnął nią,
popiskując coś w języku, którego nie rozumiałem. Dziewczyna leżała na podłodze
i nie reagowała. Ktoś musiał
zrobić jej krzywdę, skoro straciła przytomność! Powiodłem wzrokiem po
przerażonych ludziach, których oczy były utkwione w błyskawicach, jarzących się
i przeskakujących z sykiem wokół całego mojego ciała.
– Jesteś
magiem? – Jeden z mężczyzn w niebieskim haori odezwał się zachrypniętym,
basowym głosem, a jego czarne, zmęczone oczy przyglądały mi się z natężeniem.
– Jestem, i
co? – zapytałem wojowniczo i zacisnąłem zęby ze złości, czując szybciej krążącą
krew w żyłach, której szum dzwonił mi w uszach.
– A to twoi
przyjaciele? – Nie czekał na
odpowiedź, gdy wskazywał na leżących Nainę i Graya. – To
zabierz ich stąd. Ten pociąg należy do handlarzy niewolników. – Otworzyłem
szeroko oczy ze zdumienia i w pierwszej chwili nie zrozumiałem, co ten człowiek
powiedział. Jak to: handlarze niewolników?
– Nie, to
pociąg do Hargeonu. – Pokręciłem przecząco głową, wodząc
otępiałym wzrokiem po ściśniętych w wagonie ludziach, którzy przypatrywali mi
się ze współczuciem. Musiałem przedstawiać żałosny widok. Zawiedziony trzynastolatek, ponieważ
pociąg, do którego wsiadł, nie jedzie do portowego miasta, ale uwozi w nieznane
pobitych, zastraszonych ludzi.
Mała
dziewczynka w pomarańczowej sukieneczce podeszła do mnie nieśmiało, była chyba
w wieku Graya, ale jej poważne, błękitne oczy mówiły, że właścicielka widziała
o wiele więcej, niż zwykła siedmiolatka z bezpiecznej Magnolii. Ściągnąłem brwi
i czekałem, bo nabrała powietrza, jakby chciała coś powiedzieć i dopiero po
chwili usłyszałem cichutki głosik:
– Zabierzesz
nas stąd? – Przełknąłem
ślinę i poczułem, że muszę odpowiedzieć twierdząco. To małe dziecko miało
brudną, posiniaczoną twarz, a w głosie tyle nadziei, że gdybym powiedział „nie,
zabieram tylko moich przyjaciół”, to jej smutny wyraz twarzy i te poważne oczy,
w których na pewno widziałbym oskarżenie, prześladowałyby mnie do końca życia.
– Ja... Ja muszę... – zacząłem niewyraźnie,
nie wiedząc, co zrobić z rękami, wokół których nadal niebezpiecznie
przeskakiwały iskry.
– Mmm...
Majnu? – Niewyraźny
głos Nainy sprawił, że odwróciłem głowę od dziecka i ukląkłem przy niej.
– Naina? Co
się stało? Kto ci to zrobił? – zapytałem, a żarliwość w moim głosie zapewniała
ją, że wyciągnę konsekwencję od osoby, która poważyła się na zaatakowanie jej i
Graya. Otępiałe spojrzenie zielonych oczu i płytki, niemal rozpaczliwy oddech
sprawiły, że ponownie poczułem przypływ adrenaliny.
– Zabierz
ludzi do naszego wagonu i zniszcz łączenie. Tu są handlarze... Magowie – wyszeptała cichutko i
zamknęła powieki, po czym skrzywiła się i skuliła, jakby coś ją mocno zabolało.
– Jak? Co...
Co ci jest? – zapytałem
spanikowany, zaciskając dłonie w pięści z bezsilności.
– Gray? –
wychrypiała i spróbowała się podnieść. Złapałem ją za rękę i objąłem nią swój
kark, pomagając jej wstać.
– Leży,
chyba śpi – odparłem głupio, wiedząc, że dzieciak nie zasnąłby sam z siebie.
Naina podjęła próbę głębszego wdechu, ale pisnęła cicho i zachwiała się z bólu.
Podeszła do niej ta dziewczynka w pomarańczowej sukience i wskazała palcem na
leżącego siedmiolatka.
– Brat? –
zapytała, na co moja towarzyszka pokiwała z wysiłkiem głową. Dziecko przypadło
do naszego podopiecznego i poczęło nim potrząsać, niestety, bez efektu. Majnu
popatrzył na nas i bojowo nastawiony powiedział, że zajmie się Grayem i po raz
pierwszy zobaczyłem Aeromagię, która zaczynała się na czerwonym kręgu magicznym
wiszącym nad kotem, a kończąca się pojawieniem skrzydeł przy jego grzbiecie.
Zapewne w innej sytuacji gapiłbym się na to z szeroko otwartymi ustami, ale
teraz musiałem tylko rzucić okiem i obiecać sobie, że zapytam o to Nainę, jak
już uciekniemy.
– Słyszeliście,
co powiedziała? Wynosimy się stąd – brak reakcji ze strony obcych – no już! –
warknąłem i podszedłem do drzwi, otwierając je na oścież. Majnu złapał
nieprzytomnego Graya za koszulkę i z wielkim wysiłkiem podźwignął go w górę.
Zamachał skrzydełkami i popłynął w powietrzu za nami do wagonu pasażerskiego.
Położyłem Nainę na naszym poprzednim miejscu, a Graya ulokowałem obok, gdzie
poprzednio siedziałem, by miała go na oku.
– Zniszcz...
Połączenie – wychrypiała
znowu, a ja zauważyłem, że ludzie przechodzili i gromadzili się w „naszym”
wagonie ze skurczonymi przez strach twarzami, tuląc do siebie dzieci. Jedna z
kobiet podeszła i złapała mnie za rękaw.
– W drugim
wagonie jest mój synek, proszę...– Chciałem jej
pomóc, naprawdę chciałem, ale nie wiedziałem jak. Majnu znów wdrapał mi się na
ramię, już bez dziwnych skrzydeł i wytłumaczył mi, że może używać swojej magii
przez krótki czas, na dodatek im większy wysiłek fizyczny, tym krótszy okres
używania. Innymi słowy – zostałem
sam.
Przeszedłem
do pustego wagonu, rozejrzałem się, szukając czegoś przydatnego do ochrony lub
przerwania połączenia, ale wtedy ten paskudny kot wsiadł mi na ambicje.
– Zostawisz
pozostałych? – zapiszczał przy moim uchu, miałem ochotę obedrzeć go ze skóry.
– A jak niby
mam im pomóc? Ci magowie powalili Nainę, Smoczą Zabójczynię! – warknąłem w
odpowiedzi, ale kot poruszył wąsikami i pokręcił głową.
– Przecież
jesteś od niej trochę silniejszy. Sama tak powiedziała. Ale ona ci nie pomoże,
jej magia została prawie całkowicie wygaszona. – Poczułem
lodowatą dłoń strachu, zaciskającą
się na moich trzewiach i prawie upadłem, rozumiejąc już skąd płytki oddech,
cichy głos i grymasy na twarzy dziewczyny. Ktoś użył na niej zaklęcia
wygaszenia!
– S–skąd
wiesz? – W myślach
prosiłem to zwierzę, by powiedziało, że nie wie, tylko się domyśla, że to tylko
głupi pomysł, ale wiedziałem, że kot ma rację. Musiał ją mieć!
– Bo prawie
nic od niej nie czułem. Ale nie martw się, to tylko przez chwilę. Nainai ma dwa
zbiorniki magiczne – zapiszczał pocieszająco i pomachał ogonem, jakby uznał, że
ten fakt załatwia wszystko.
–Jak to:
dwa? – zapytałem zdezorientowany, nie wiedząc, że coś takiego w ogóle jest
możliwe.
–Dwa, tak,
tak – potwierdził poprzednią informację, ignorując moje pytanie. Głupi,
szczurowaty futrzak! Przeszedłem do kolejnego wagonu, wypełnionego ludźmi,
którzy tak jak tamci, patrzyli na mnie przerażeni. Musiałem przyznać, że
podobały mi się ich przerażone spojrzenia, tak powinni na mnie patrzyć magowie
nie tylko w Fairy Tail, ale w całym Fiore!
Zrezygnowałem
z wyjaśniania im, kim jestem
i po co przyszedłem. Zapytałem tylko o handlarzy, a oni posłusznie wskazali mi
drzwi i rozsunęli się, torując dla mnie drogę. W ten sam sposób minąłem
kolejnych kilka wagonów, aż dotarłem do pierwszego, w którym siedziało czterech
postawnych mężczyzn w turbanach na głowach, z czarnymi brodami, ubranych w
długie, białe tuniki, bardzo skromne, i szerokie spodnie oraz sandały. Ludzie
Wschodu, jak Naina! Majnu zjeżył się cały i prychnął głośno, gdy ta podejrzana
czwórka o ciemnych, pustych oczach przypatrywała się nam w skupieniu, czekając
na nasz ruch.
– To są
niebezpieczni ludzie, tak, tak – zapiszczał cichutko, ostrzegawczo, a ja
pomyślałem, że nie mam szczęścia od czasu, gdy Naina przyszła do Fairy Tail w
poszukiwaniu „kogoś”.
– Ty musisz
być chłopcem od tej małej. Mag? – zapytał jeden z nich, z czerwonym turbanem i
dziwną, czerwonawą kropką na czole.
– Ta, a ty
jesteś pajacem, który
zaatakował dziewczynkę? – odparowałem wściekle i zwiększyłem przepływ mocy
magicznej do maksimum, czyniąc błyskawice trzy razy większymi niż poprzednio i
zwiększając ich rotację. Powietrze zrobiło się ciężkie od magii, niemal drgało,
wprawiając przeciwników w zdumienie, które okazało się zgubne dla dwóch z nich.
Uderzenie w splot słoneczny jednego załatwiło sprawę, drugi rzucił się na
pomoc, ale samo zbliżenie do mnie poraziło jego zmysły. Zgiął się w pół,
zarobił w skroń w taką siłą, że belki ściany nie wytrzymały i wyleciał razem z
nimi z wagonu, tworząc wyrwę, przez którą
wpadło chłodne powietrze. Byłem naprawdę wściekły i nie zamierzałem się
wstrzymywać. Nie dość, że mój ojciec uważał, że jestem słaby, to jeszcze
napatoczyła się czwórka kanalii, która porywała ludzi i wywoziła ich na wschód,
sprzedawała i czerpała z tego zyski! Żeby było mało, zaatakowali Nainę i Graya,
prawdopodobnie wygaszając magię ich obojga. Czegoś takiego po prostu nie mogłem
zignorować! Pozostali patrzyli na mnie z przerażeniem, w końcu jak to możliwe,
by trzynastolatek bez większego wysiłku powalił dwójkę dorosłych mężczyzn,
magów, a jednego z nich wyrzucił z pociągu jednym uderzeniem? Krzyczeli coś w
obcym języku, nie rozumiałem co i to wkurzyło mnie jeszcze bardziej, choć nie
sądziłem, że to możliwe. Podszedłem do nich, patrząc na nieudolne próby
zatrzymania mnie, najwyraźniej któryś z tych znokautowanych używał magii
wygaszenia, bo ci byli zupełnie bezużyteczni, tworząc kręgi magiczne i
wrzeszcząc ile sił w płucach po swojemu. Zmiażdżę ich, zniszczę i nauczę, że
nie wolno krzywdzić moich przyjaciół, nikomu! Zablokowałem uderzenie pierwszego,
niwelując jego magię swoją siłą i odepchnąłem w stronę wyrwanych desek, tym
sposobem miałem jednego nieprzytomnego za sobą, i jednego przytomnego przed
sobą. Miałem wrażenie, jakbym stał z boku i obserwował samego siebie.
Widziałem, jak zaciskałem dłoń w pięść, a drugą ręką złapałem wyższego ode mnie
mężczyznę za tunikę, poraziłem go, zmuszając,
by upadł na kolana, i zacząłem tłuc go bez miłosierdzia, z każdym kolejnym
uderzeniem czując większą satysfakcję. Musiałem się na kimś wyładować, musiałem
udowodnić samemu sobie, że wcale nie jestem słaby i nawet gdy twarz przeciwnika
przypominała krwawą masę, nie przestałem.
– Nie jestem
słaby. Nie jestem! – krzyczałem, raz po raz okładając nieprzytomnego już
człowieka, dziwiąc się jednocześnie, że tak szybko mi poszło z kimś, kto
zaatakował i pokonał bez problemu Nainę, Smoczego Zabójcę, dziewczynę, która
pokonała mnie jednym atakiem. Dopiero syk Majnu sprawił, że się opamiętałem i
puściłem przeciwnika, po czym przeszedłem do poprzedniego wagonu i bez wysiłku
zniszczyłem stalowe połączenie, sprawiając, że pięć wagonów traciło szybkość i
w końcu się zatrzymało gdzieś na odludziu, a lokomotywa gnała do przodu, nie
zauważając straty ładunku. Wytarłem zakrwawioną prawicę w spodnie i kątem oka
spojrzałem na swoje ramię, lecz nie napotkałem widoku pręgowanego futerka.
Majnu stał na podłodze i patrzył na mnie tak, jak ci porwani, uwięzieni ludzie –
ze strachem. Oddychałem płytko, zastanawiając się, dlaczego tak zareagował,
przecież nic mu nie zrobiłem, po prostu oddałem za to, co spotkało Nainę i
Graya, to było w porządku. Wet za wet.
Ale nie czułem się szczęśliwy, nie uważałem,
bym wywiązał się ze swojego zadania, ponieważ pozwoliłem, by Naina cierpiała.
Rzucono na nią zaklęcie wygaszenia, a ja nie mogłem temu zapobiec ani jej
pomóc, mogłem się tylko zrewanżować!
A co by
było, gdyby ktoś ją zabił? Ta myśl przyszła tak niespodziewanie, że jak szalony
pognałem do pasażerskiego, by
przekonać się, że to nieprawda, że to mój wymysł! Ulga, jaką poczułem, gdy
zobaczyłem ją całą i zdrową, była nie do opisania. Siedziała obok wciąż
nieprzytomnego Graya, a koło niej stała dziewczynka w
pomarańczowej sukience i gdy się pojawiłem, zapytała, czy wracamy do domu.
Zignorowałem ją i zwróciłem się bezpośrednio do mojej towarzyszki, na której
kolana właśnie wskoczył Majnu, unikający mojego wzroku.
– Już po
wszystkim, chyba odechce im się handlować ludźmi. Wracajmy – powiedziałem
spokojnie, udając, że nie widzę jej zdziwionego spojrzenia skierowanego na
plamy krwi na spodniach.
– Laxus,
twoja ręka...
– Powiedziałem,
że wracamy – przerwałem jej ostrym tonem, dając jasno do zrozumienia, że nie
będziemy negocjowali na ten temat. Nie chciałem też, by dowiedziała się, w jaki
sposób ta krew tam była i do kogo należała, czułem, że odpowiedź może jej się
nie spodobać i o ile przerażeni obcy mi nie przeszkadzali, o tyle obawiająca
się mnie Naina sprawiłaby, że źle bym się czuł, a wystarczyło mi oskarżające
spojrzenie jej futrzaka.
Tymczasem
dziewczyna pokiwała tylko głową i rozejrzała się dookoła, uśmiechnięta, że
udało nam się zatrzymać pociąg i uratować tych ludzi od podłego losu na
wschodzie. Słyszałem o handlarzach niewolników, ale nie sądziłem, że
zapuszczają się tak daleko, na tak pilnie strzeżone obszary. Swoją drogą,
dlaczego nikt w Magnolii nie przeprowadził rewizji pociągu? Dlaczego nikt nie
zareagował? Przecież musieli zobaczyć, kto był w wagonach towarowych i
dlaczego!
– Co z nimi
zrobimy? – zapytała po chwili Naina, patrząc na mnie wyczekująco, jakby już
zapomniała, że przed chwilą na nią warknąłem.
– Nie wiem i
nie obchodzi mnie to, znów straciliśmy robotę, a to tylko dlatego, że uparłaś
się na ten towarowy pociąg – wytknąłem jej i usiadłem na przeciwko, rzucając
jeszcze nieprzychylne spojrzenie na Graya, który nadal się nie obudził. Byłem
zmęczony i głodny, na dodatek teraz poza nią i dzieciakiem, miałem około setki
ludzi na głowie. Oczekiwała, że coś z tym zrobię?!
– Ale gdybym
się na to nie uparła, to ci ludzie mogliby być sprzedani! – zaoponowała, lecz
widząc, że nie robi to na mnie wrażenia, przyjrzała mi się ze zdumieniem. –
Ciebie to naprawdę nie obchodzi? Że ktoś tak podle się obchodzi z drugim
człowiekiem? Laxus, nie poznaję cię.
– Znamy się
ponad tydzień, trochę za wcześnie na takie gadki, nie uważasz? – mruknąłem,
przeciągając się leniwie. Naprawdę musiała zadawać tak głupie pytania? Dobra,
może trochę mnie to obchodziło, bo gdyby nie, to odłączyłbym tylko ten wagon, w
którym była nasza trójka i nie zawracałbym sobie głowy pozostałymi pięcioma! To
chyba mówi samo za siebie, nie?
–Fakt, za
wcześnie – przyznała mi rację i odwróciła się bokiem, wgapiając uparcie w
Graya. Tymczasem ludzie zaczęli wychodzić z pociągu i okrzykami oznajmiać, że
są wolni i mogą wrócić do domu, wielkie mi odkrycie.
– Majnu, co
oni tak wrzeszczeli? Ci ze wschodu? – zapytałem nagle, przypominając sobie
dziwne słowa handlarzy. Kot poruszył się niespokojnie i zamachał ogonem.
– Bóg
piorunów, Gromowładny, tak, tak – zapiszczał, wzbudzając zainteresowanie Nainy,
która wymieniła z nim kilka słów w swoim języku, brzmiącym co najmniej dziwnie,
ale nie oponowałem, byłem parszywie zmęczony.
– Do
Magnolii nie jest daleko, ale ludzie są zmęczeni i głodni, więc trzeba...
– My wrócimy
do miasta i kogoś tu po nich przyślemy – przerwałem zdecydowanym tonem, któremu
dziewczyna znów nie odważyła się sprzeciwić, a taka reakcja bardzo mi się
podobała. Wreszcie zrozumiała, że to ja mam ostatnie słowo! Przybłęda ze
wschodu wychyliła się przez okno i oznajmiła moją decyzję wylegującym się na
trawie ludziom, którzy przyjęli to okrzykiem zachwytu i entuzjazmu. Ciołki!
Dlatego nie przepadałem za zwykłymi ludźmi, bez magii byli bezradni, to dopiero
żałosne życie. Musiałem jeszcze zniszczyć połączenie pasażerskiego z
pozostałymi, na prośbę Nainy, która stanęła w drzwiach, wzięła głęboki wdech,
choć zauważyłem, że zacisnęła przy tym mocno powieki, i wywołała technikę,
którą pokonała mnie na ulicy w Magnolii, tyle że ten atak był o wiele
potężniejszy od tamtego. Czarna energia wirowała, tworząc tornado, zniszczyła
dwa wagony, zmieniając je niemal w proch, i sprawiła, że wagon z nieprzeciętną
szybkością pomknął w stronę naszego miasta. Po tym wyczynie musiałem
stwierdzić, że niestety, ale ja nie byłbym w stanie zrobić czegoś takiego i
gdyby nie ona, bylibyśmy zmuszeni do drałowania na piechotę. To zrodziło myśl o
tym, by porozmawiać z ojcem o jego tajemniczym sposobie na uczynienie mnie
silniejszym. Musiałem porozmawiać z nim natychmiast po powrocie, nie dbając o
tego nieszczęsnego siniaka pod okiem.
– Chcę być
silniejszy i wiem, że ty możesz mi pomóc.
– Sądziłem,
że stary przeciągnął cię na swoją stronę i będziesz posłusznym chłopczykiem,
Laxusie. Dlaczego myślisz, że mogę coś poradzić na twoją słabość?
– Słyszałem.
– Jesteś
tego w stu procentach pewien? Nie będzie odwrotu.
– Tak. Jak
chcesz to zrobić?
– Prosto.
Zamierzam zrobić z ciebie Smoczego Zabójcę Błyskawic.
Głos ojca
długo wibrował mi w uszach, gdy leżałem na stole, a on wbijał mi kilka igieł w
przedramiona i łydki, łącząc mnie z olbrzymim zbiornikiem wypełnionym dziwną
substancją, w której wydawało mi się, że widzę błyskawice, jarzące się na złoty
kolor. W ciemnościach gabinetu ojca, w grze światła i cienia znikał słaby
Laxus, a powstawał nowy, potężny Smoczy Zabójca drugiej generacji. Gdy pierwsze
krople smoczej lakrmy wpływały do mojego ciała, nie czułem strachu, lecz
adrenalinę, która sprawiła, że substancja poczęła krążyć szybciej w moim
organizmie, choć ból, który mną targał, był nie do opisania. Miałem wrażenie,
że krew wycieka ze mnie litrami, wypierana przez coś potężniejszego, gęstszego,
co rozpierało moje żyły do granic wytrzymałości, półprzytomny widziałem, jak
pulsowały pod moją skórą, lecz nie krzyczałem, choć wargi zagryzałem do krwi i
tylko ogromne pokłady silnej woli powstrzymywały mnie od tego.
Ostatnia
myśl, nim oddaliłem się od świadomości, była o tym, że teraz na pewno będę mógł
chronić Nainę.
Prawdopodobnie nie udało mi się tak, jak chciałam. Rozdział napisany w jeden dzień, co jest rekordem, wydaje mi się jednak, że czegoś w nim brakuje, i chętnie przeczytam, co wy na ten temat myślicie. Podejrzewam, że z czasem trochę go zmienię, ale będą to pewnie drobne poprawki, po prostu nie chcę, żebyście czekali kolejny tydzień, i tak się już solidnie spóźniłam. Za każde miłe słowo dziękuję! Do następnej, mam nadzieję, że jak najszybciej.
Rozdział fajny, tylko jest jeden problem, który zauważyłam od pierwszego rozdziału. Zbyt bardzo skupiasz się na jednej akcji, czynności. Opisujesz ją straszną epopeją ;/ Chyba wiesz o co mi chodzi. Oraz miałam problemy z początkiem, ponieważ czytałam i czytałam, ale nie ogarniałam co kto robi. Były kilka odmian w jednym zdaniu i po prostu nie rozumiałam albo to moja głupota, albo się pomyliłaś xDDD, ale tak to rozdział ciekawy. Nie mogę powiedzieć, że nie w końcu jest jakaś akcja ! Najbardziej się śmiałam jak Laxus jej dowalił: -Znamy się ponad tydzień, trochę za wcześnie na takie gadki, nie uważasz?
OdpowiedzUsuńHehehhe cała nasza złotowłosa. PO za tym widzę, że zaczęłaś pisać takiego wrednego Laxus'a jakiego lubię :> Jeżeli chodzi o wszczepianie lakrymy do organizmu Dreyar'a. to masz taki błąd, że Ivan dał mu to wtedy kiedy Laxus był taki małym chłopczykiem z czerwoną koszulką i z tym zachwyceniem świata, a w twoim opowiadaniu jest nastolatkiem jak np. z odcinków OVA. Kumasz czaczę ? To nie jest jakiś tak zajebisty problem, po prostu zmieniłaś parę akcji, a my to szanujemy. Bo każdy pisarz coś musi zmienić, aby powstało opowiadanie takie jakie chce ^^. Majnu zawsze śpi jak Ahito z Galactic Football XD. Naina, teraz ostatnio boi się naszego Laxus'a i bardzo dobrze ! Red nie wiem czemu, ale ją jakoś lubię xD Looool. Nie przepadam na razie za Nainą. Nie wiem dlaczego, chyba po prostu nie lubię postaci z różnymi charakterami. xd Rozdział bardzo pozytywny nie mam zastrzeżeń co do fabuły ! Liczy się zawartość tekstu ! ^^ Życzę zdrowia i weny, pozdrawiam ! Ja ne !
Ech, wiedziałam, że coś jest nie tak z tym rozdziałem. Z początkiem faktycznie może być problem, bo zupełnie nie miałam pojęcia, jak zacząć rozdział. Te odmiany ogarnę, bo pewnie faktycznie coś pochrzaniłam, no ale pisanie rozdziału w jeden dzień tak się właśnie kończy. Co do tej akcji z lakrymą, wiem, wiem, cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę, i już tłumaczę, dlaczego tak, a nie inaczej. Laxus pierwotnie miał podobno 5-6 lat jak został Drugą Generacją, a byłoby to trochę ciężkie opisywać caaałe jego dzieciństwo, zwłaszcza, że chyba najważniejszym momentem była ta lakryma, no i pewnie wstąpienie do FT. Tak, wreszcie zrobiłam z niego podłego chama, podyktowane to było jego wściekłością na ojca, i wydaje mi się, że w kolejnych rozdziałach trochę (tylko trochę!) to załagodzę. Dla Red mam napisany osobny scenariusz i zacznie się on już na dniach, co do Nainy... powiem szczerze, że cały czas pracuję nad jej charakterem, czasami ma być delikatna i spokojna, a za chwilę wybuchowa i dumna, powinnam się w końcu na coś zdecydować, wiem. Dzięki za wytknięcie, rozdział musi iść pod młot, żeby go przekuć w coś lepszego, po Twoim komentarzu wiem to z całą pewnością :)
UsuńCześć Kochan!!! Rozdziału jeszcze nie przeczytałam, ale obiecuję, że zrobię to w poniedziałek i oczywiście skomentuję ;D. Pozdrawiam cieplutko ;).
OdpowiedzUsuńWitaj Moja Droga!!! Oto jestem, zgodnie z obietnicą. I przystępuję do komentowania.
UsuńOtóż, rozdział zacny. Dokładnie to słowo pasuje do tego, co napisałaś. Treść jest ciekawa i wciągająca. Pojawia się Laxus, którego znamy z anime i mangi, czyli opryskliwy, nieczuły i ogółem zadufany w sobie, ale jak dla mnie słodki, drań :). Naina zaczyna być z kolei taką trochę trusią. Podkula ogon i zachowuje się jak potulna panna z dobrego domu, co totalnie nie jest zgodne z jej krnąbrną naturą. Ale, ale, mi to pasuje :D. To facet ma być twardy, a bab miętka :).
Jeśli chodzi o szczegóły, które wytknęła Ci Shi, dla mnie są mało istotne. Chociaż, owszem, ma racje :). Twój pomysł bardzo przypadł mi do gustu, gdyż w Twoim opowiadaniu Laxus chce być silniejszy i dlatego decyduje się na ten niebezpieczny krok. Nie jest niczego nieświadomym dzieciakiem, któremu można wcisnąć kit, jak to miało miejsce w anime. Jest już prawie mężczyzną, który wie, czego pragnie i chce zdobyć to za wszelką cenę. Tak, tak, takim Laxusem się jaram jak ćpun amfą :). Heh, jakie porównanie :). Ale lepszego nie mogłam wymyślić. Wszczepianie lakrymy Twoim słowem było samo w sobie sztuką. W sumie ani w mandze, ani w anime, nie spotkałam się z opisem tego procederu, ale Twoja wizja jest jak najbardziej możliwa, o ile nie prawdziwa :). I to, że wszyscy okrzyknęli go Gromowładnym!!! Ach!!! Lepiej bym sama tego nie ujęła :). Dokładnie wiedziałaś, w którym momencie należy dodać ten zacny przydomek. A okoliczności były wielce sprzyjające. Przeraziła mnie tylko jedna rzecz - opis Laxusa rozkwaszającego gębę jednego z handlarzy. Jak sobie wyobraziłam brak skóry i, być może, mięśni u tego biedaka, poczułam dreszcz w lędźwiach. A jeszcze jak mój umysł zaczął działać, to już w ogóle pikawa zaczęła mi szybciej bić, jakbym oglądała dobry horror :). Także moje ogromne gratulacje!!! Pobiłaś samą siebie tym rozdziałem :). A czy brakowało mi czegoś??? Nie, raczej nie. Opisałaś wszystko dokładnie, co bardzo lubię, gdyż wiem dokładnie co się dzieję i mogę bez problemu wszystko sobie wyobrazić. Podziwiam, że rozdział napisałaś w ciągu jednego dnia. Jest to niemały wyczyn, biorąc pod uwagę ilość obowiązków, jaką każdy w dzisiejszych czasach jest obarczony.
Ale, ale, co by za pięknie nie było, muszę się przyczepić do jednej rzeczy. "Niejedzący" piszę się razem, gdyż jest to przymiotnik, dlatego popraw sobie ten malutki błąd :). Jestem szczerze zdumiona, że na tak długi rozdział znalazłam tylko jeden błąd (nie myśl, że czytam i szukam takowych rzeczy!!! Co to, to nie!!! Po prostu, rzuciło mi się w oczy). Jesteś moim mistrzem pod tym względem!!! Uwielbiam czytać blogi, na których piszący dbają o ortografię i interpunkcję :). I tym optymistycznym akcentem zakończę i serdecznie Cię pozdrowię. W każdym razie czekam na ciąg dalszy :).
Aha. I jeszcze taka mała prośba z mojej strony: proszę, zlikwiduj weryfikację. Dziękować :D.
UsuńJaka kochana <3 Dziękuję Ci, Twój komentarz dodał skrzydeł i wywołał wielki uśmiech. Przyznaję, akcja z wszczepieniem lakrymy była nie lada wyzwaniem, bo nie sądziłam, by dało się to zrobić samym zaklęciem. Za ten mały błąd dziękuję, poprawię natychmiast. Ja też nie lubię czytać blogów, których autor nie przejmuje się zasadami ortografii i interpunkcji, ale przecież wszyscy się uczymy. Staram się i następnym razem postaram się bardziej. Dziękuję :D
UsuńNie ma za co, Słońce :). Ciesze się, że mamy takie samo zdanie na temat poprawnej pisowni :). Świetnie Ci to wychodzi!!! I wierzę, że w dalszym ciągu będzie genialnie :).
UsuńI wielkie ukłony za usunięcie weryfikacji :).
Usuń*Robi wielkie oczy*
OdpowiedzUsuńPodobało mi się! Tak bardzo! *w*
I nie jestem zła, że rozdział spóźniony, masz przecież własne życie, w blogosferze non toper nie siedzisz. :D
No... ale, że Laxus wykazał sie jakaś troską? :D No bo przecież się wykazał, skoro martwił się o Nainę, nie? :D I fajne to było, jak tak okładał tego przeciwnika. Myślałam, że go zabije.
Chcę następny rozdział. ^^
Jakże-Głupiej-I-Niedouczonej-Oraz-Ignoranckiej-Osoby, huehuehuehuehue, hue-co mundo :D
OdpowiedzUsuńAle tak poza tym to rozdział ten w sam raz na moj dzien, oj podzielam na maxa podły nastrój Laxusa i och, też bym z chęcią komuś przyładowała! Zaraz wracam do worda i robie faight z Grimmem. Buuuu, tak mi dzisiaj źle! Przyślij do mnie Grimmjowa, rezerwuję go na noc! Chlip... Chlip.
Ale, muszę przyznać, że po przeczytaniu trójki twej, poczułam się lepiej. Poczułam siłę. Dlatego powiadam, otwieram worda! Natchnienie znalazłam u Ciebie!
Jakże ty napięcie pięknie budujesz, trzymasz, mnie sie wydaje, że ja z napieciem tak nie umiem. Bardzo się wczułam dzisiaj, niesamowicie bardzo.
Wiesz co mam z twoim blogiem? To co z alchemikiem, to co z bleachem. Że nie chce szybko wszystkiego obejrzeć/przeczytac. Chce powoli. Żeby się delektować. Żeby zawsze czekała na mnie dawka wytchnienia, dawka uzależnienia, dawka mocy. Nie chcę kończyć. Chcę ciągle, ciągle, ciągle mieć przed sobą niezbadaną ścieżkę.
Bo wiesz, ze ja blicza jeszcze nie skończyłam paczeć? :D a sie za efefa zabrałam, dobra jestem nie? -.- ale.... własnie sie boje! boje sie konczyc rzeczy, w których sie zakochalam! Całe szczescie, ze Ty bedziesz pisac i pisac i dodawac wciaz cos nowego nawet jak przeczytam tu wszystko! Prawda?! No! ^^
Ale Espadę i tak mi na noc oddaj! :D Jużeście się... mleka napili dość! :D
ey, chyba nie użyąłm żadnej kurwy w komentarzu? Nie uzyłam?
Oj zle dzisiaj ze mna :D
kocham! :*
Hihi.... Rozdział fajny, ale dałabym tytuł "Wejście smoka"... Dobre by było ;)
OdpowiedzUsuńUważam, że rozdział dużo lepszy, podobał mi się, chociaż mam jedno, niewielkie zastrzeżenie. Coś mi nie pasuje w relacji Naina -> Luxus. Niby się znają tylko tydzień, a już ten chłopak chce ją chronić... Trochę przesada jak dla mnie :(
Rozdział bardzo przyjemnie mi się czytało, gratuluję rekordu w pisaniu ;) Historie brnie do przodu, robiąc się coraz ciekawsza, więc... Idę dalej czytać :)
Pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńOgłoszenia Radom. Radom Lokalne