03. Narodziny smoka.

Hell no! Jestem podła, wiem, wygarnijcie mi to w komentarzach, nie będę się bronić. Rozdział miał być dwa tygodnie temu, ale ze względu na szkolne obowiązki powstawał dopiero w tym (tygodniu). Za wszelkie zaległości na waszych blogach przepraszam, nadrobię jak najszybciej, mam nadzieję, że nie obrażacie się za moje opinie u was. Nie przedłużam, czekam na wasze zdania o rozdziale trzecim. Indżojcie.

– To nieprawda! – Okrzyk Nainy wybudził mnie z zamyślenia. Sądząc po tonie, była bardzo oburzona kolejną książką, którą wertowała tego popołudnia w bibliotece gildii, mając w nosie moją prośbę, by pójść na jakieś zlecenie. I oczywiście ja musiałem ustąpić, siedzieć przy zawalonym tomiszczami biurku, bo Jaśnie–Pani–Bardzo–Inteligentna tak chciała, koniec i kropka. Nie mieściło mi się w głowie, bym ja, trzynastoletni mag Fairy Tail, musiał siedzieć w bibliotece i wysłuchiwać paplaniny jakiejś tam przybłędy ze wschodu, z której nic nie rozumiałem, i nie wolno mi było powiedzieć słowa sprzeciwu! Na dodatek dziadek powiedział, że dzień przy książkach dobrze mi zrobi! Zdrajca! A Mistgun? Wcale nie był lepszy, polazł gdzieś sobie z samego rana, nic nikomu nie mówiąc i dotąd nie wrócił. Właściwie „dotąd” to znaczy, że wyszedł trzy godziny temu. Majnu pochrapywał cichutko, zwinięty w kłębek na stosie kilku ksiąg, Naina z przejętą miną i jakąś dziwną zawziętością wymalowaną na twarzy pisała coś na kartce papieru, co jakiś czas przenosiła wzrok na jeden z trzech otwartych przed nią tomów, otwierała szeroko oczy, kręciła głową i wracała do pisania.
– Co znowu? – zapytałem znudzony i podparłem głowę lewą ręką, prawa zdążyła ścierpnąć. Dziewczyna przez chwilę nie odpowiadała, dopiero gdy skończyła zapisywać kartkę drobnym, pochyłym pismem, wyprostowała zgiętą w łokciu kończynę, spojrzała na mnie ze zdumieniem i wyjaśniła całą rzecz.
– Ty wiesz, co oni tu wypisują? Że smoki jadły ludzi! To przecież nieprawda, a ktoś może w to uwierzyć!
– Ciężko mi wyobrazić sobie smoka, który nie je ludzi – podkreśliłem i wzruszyłem nonszalancko ramionami. Kogo obchodzi, czy jadły, czy nie, teraz ich nie ma, przynajmniej w Magnolii, i nikt się temu nie sprzeciwia. O co jej w ogóle chodzi?
–Lenorah była miła i nigdy nie jadła ludzi! – zaprotestowała głośno i skarciła mnie spojrzeniem. Oj, coś czułem, że mi się oberwie za moje słowa.
– Może były inne smoki? – podsunąłem ironicznie, wiedząc, że zapuszczam się trochę za daleko.
– O, jesteś beznadziejny – oświadczyła mi i znów zabrała się do pisania. Zbyłem jej epitet dotyczący mojej Jakże–Głupiej–I–Niedouczonej–Oraz–Ignoranckiej–Osoby (usłyszałem go już dziesięć razy), ziewnąłem znudzony i postanowiłem zadać po raz kolejny pytanie o pracę. Nie zdążyłem, bo do biblioteki wpadł Gray bez koszulki, zasapany i z miną, jakby wiedział coś bardzo ważnego, a przez to sam był ważny. Dzieciak! Prychnąłem lekceważąco i przymknąłem powieki, porzucając na moment pomysł ze zleceniem, bo jeszcze ten szczyl by się napraszał, a tego nie chciałem. Po ostatniej misji w Shirotsume przekonałem się, że Naina jest zbyt strachliwa i gdybym miał chronić tę nieporadną dwójkę, skończylibyśmy martwi.
–Lax–us! Twój. Ojciec. Wrócił – wydyszał bachor, po raz pierwszy na coś się przydając i zanim się obejrzał, gnałem po schodach. Zupełnie wyleciało mi z głowy, że nadal mam siniaka pod okiem, którego nabiła mi przybłęda i jak ojciec dowie się dlaczego, to rozpęta się burza. Wpadłem do głównego pomieszczenia, które tego popołudnia było tak samo zatłoczone jak wczoraj, przedwczoraj i tydzień temu, rozejrzałem się uważnie, nigdzie nie dostrzegając wysokiej, barczystej sylwetki w fioletowym płaszczu i zakląłem cicho pod nosem, zniechęcony.
– Pewnie wziął kolejne zlecenie i wyszedł – przemknęło mi przez myśl, nim głos Macao, maga starszego ode mnie o cztery lata, podpowiedział, gdzie szukać.
– Zamknęli się w gabinecie, on i mistrz – mruknął konspiracyjnie i usiadł za barem, śmiejąc się wesoło, gdy wbiegałem po kamiennych schodach na piętro i zatrzymałem się przed drzwiami do małego pokoiku, w którym dziadek spędzał czasami wieczory, wypełniając raporty do Rady, paląc w kominku skargi na kolejne wybryki naszych magów i rozmyślając w chwilach wolnych od picia na dole.
– ...mógłbym sprawić, że jego umiejętności by wzrosły! – krzyczał mój ojciec stłumionym przed drzwi głosem. Ściągnąłem brwi i przez chwilę zastanawiałem się, o kogo chodzi, dopóki dziadek nieświadomie mnie o tym poinformował.
– Laxus jest silny! – Rozmawiali o mnie? Cofnąłem się o krok i wgapiałem w drzwi, nie chcąc wierzyć, że ojciec potrafił powiedzieć coś tak podłego! Uważał, że jestem... Słaby?
– Ale to nie jest jego pełny potencjał!
– Zastanów się, Ivan, to twój syn! Chcesz zrobić coś takiego, by zaspokoić swoje ambicje?! Nie tak cię wychowałem! On jest silny! Ma dopiero trzynaście lat, na ostatniej misji on i Mistgun pokonali trzech łowców nagród! – argumentował dziadek, ale ja czułem, że to za mało. Opuściłem głowę i zacisnąłem zęby, mając uczucie, jakby ktoś uderzył mnie w splot słoneczny z zaskoczenia. Byłem słaby, tata miał rację. Naina mnie pokonała w głupim pojedynku i gdyby nie strach w Shirotsume, poradziłaby sobie beze mnie i Mista koncertowo. Byłem żałośnie słaby! Skoro powiedział to mój ojciec i mag klasy S, to na pewno miał rację. Nagle przypomniałem sobie o siniaku pod okiem. Gdyby ojciec to teraz zobaczył...
Wycofałem się z korytarza i zszedłem po schodach, głuchy na gwar w gildii analizowałem słowa dziadka, o „czymś”, co chciał zrobić ojciec. Nie rozumiałem, o czym rozmawiali, ale chciałem, by tata myślał o mnie jako o silnym magu, o kimś, kogo ludzie się boją, a na razie nie było na to szans.
Przy schodach dopadła mnie Naina i Majnu ze świstkiem papieru, aha, był jeszcze Gray.
– Ej, Laxus, pójdziemy na misję? Patrz, co znalazłam! – Podsunęła mi kartkę pod nos, zadowolona ze swojej zdobyczy. Tak, wyjście do pracy było jedyną możliwością, by ojciec nie zobaczył mnie pobitego. Istniało jeszcze zagrożenie, że powiem coś głupiego i oberwę od przybłędy na jego oczach, a do tego nie mogłem dopuścić! Poczułem złość na tę dziewczynę z błyszczącymi, zielonymi oczyma, które patrzyły wyczekująco, domagając się niemo mojej zgody. Gdybym z nią nie przegrał wtedy, na ulicy, to nie przyszłaby przez tydzień do Fairy Tail, nie pojechalibyśmy na zlecenie do Shirotsume i nie zarobiłbym tego nieszczęsnego siniaka!  
– Ta, idziemy – mruknąłem niechętnie, nawet nie patrząc na zlecenie. Dziewczyna ściągnęła brwi, gdy mijałem ją bez słowa, z obojętnym wyrazem twarzy, ale nie odezwała się słowem. Zignorowałem nawet proszący ton Graya, gdy pytał, czy może iść z nami, oraz Nainę, wyrażającą zgodę z wahaniem w głosie. Jak chce, niech idzie, bez różnicy!
– A... A może powinniśmy poczekać na Mistguna? Laxus?! – Dotarło do mnie, gdy byłem kilka kroków od wyjścia z gildii. Wzruszyłem ramionami, nie odwracając się i nie zatrzymując. Czy ona musi tyle gadać? Chce siedzieć jak pies pod drzwiami i warować aż ten mruk przyjdzie? Bardzo proszę! Oboje poradzą sobie beze mnie i pewnie o tym wiedzą!
– Laxus, poczekaj! – Z lewej strony dopadła mnie Red z wystraszoną miną i kartami w ręku, świetnie, jeszcze jej brakowało. Popatrzyłem na nią zirytowany, ale posłusznie się zatrzymałem, nieszczególnie ciekaw tego, co chciała mi powiedzieć. 
– Nie mo–możecie iść. J–ja widział–łam... – Nienawidzę jąkających i rumieniących się dziewczyn. Po prostu nienawidzę!
– Co konkretnie? – warknąłem, poganiając ją.
– Coś złe–ego. Nie–e idź – prosiła cicho, nieświadomie sprawiając, że krew zagotowała mi się w żyłach. Mam nie iść do pracy, bo jej karty ostrzegały ją przed czymś?! Czy ona oszalała, czy ja śnię?! 
– Naina! Albo idziesz ze mną, albo czekasz na Mistguna! – zawołałem do dziewczyny stojącej pośrodku gildii, z siedmiolatkiem przy boku, w końcu ubranym. 
–No, dobrze, idę – zgodziła się po chwili i podeszła do mnie, a za nią, niczym cień, dreptał dumny Gray. Niech Opatrzność da mi siłę, bym go dziś nie ubił, proszę. Wziąłem głęboki wdech, zignorowałem Red i wyszliśmy z budynku, nikogo nie informując o zaakceptowaniu oferty, o której wciąż nic nie wiedziałem.

– Co to za robota?– zapytałem, gdy siedzieliśmy w pociągu na stacji w Magnolii, przygotowującym się do odjazdu. Naina wpadła na pomysł, by pojechać towarowym, który dziwnym trafem miał wagon pasażerski na szarym końcu. Gray chachał się jak szalony, Majnu po swojemu spał, nic sobie nie robiąc z entuzjazmu dzieciaka, a na pytanie, dlaczego uwalił się akurat na moich kolanach, odpowiedział „bo tu spokój, tak, tak” i poszedł w kimę. Podziwiałem to zwierzę, potrafiłby przespać koniec świata, obudzić się na pustkowiu i uznać, że skoro nie ma Nainy, to na nią zaczeka – śpiąc! Tymczasem moja towarzyszka przyglądała mi się badawczo, jakby moja twarz miała dziwny odcień, co zaczynało mnie irytować.
–Nic szczególnego... – Jej głos został zagłuszony przez gwizd lokomotywy i ta kupa żelastwa rozpoczęła trasę, ciągnąc za sobą pięć wagonów towarowych, plus nasz, w którym siedziała tylko nasza trójka.
– ... Musimy znaleźć kota, który uciekł z jakiegoś bogatego domu. Majnu go wytropi, złapiemy go, oddamy i dostaniemy w zamian trzydzieści tysięcy kryształów – wytłumaczyła, wzruszając ramionami. Super, kolejny kot!
–Laxus, coś się stało? – zapytała ostrożnie i ściągnęła brwi. Wydawała się rzeczywiście zainteresowana moim humorem, bez groźby wymalowanej na twarzy lub ostrzegawczo zmrużonych powiek. 
– Nie, wszystko gra – burknąłem i zapatrzyłem się w leniwie mijający krajobraz za oknem, przy którym siedziałem. Wnętrze wagonu było wyjątkowo ubogie, drewniane siedzenia wybito cienką pianką, a zniszczona tapicerka błagała wyglądem o zwolnienie ze służby. Przez nieszczelne okna wpadał delikatny podmuch wiatru, w lecie było to przyjemne, zimą mogło być niebezpieczne, oświetlających lakrym nie było, co stawało się podejrzane, ponieważ prawo nakazywało, by każdy wagon osobowy był w nie zaopatrzony. Wydawało mi się to dziwne, ale byłem w zbyt podłym nastroju, by dłużej nad tym rozmyślać. Wciąż słyszałem w głowie słowa ojca, które raz po raz dobitnie uświadamiały mnie o jego zdaniu na temat mojej siły, a przez to wartości jako maga. Zaciskałem gniewnie wargi i nieświadomie uwalniałem siłę magiczną, sprawiając, że złociste iskry przeskakiwały wokół moich dłoni. Kątem oka widziałem zmartwione spojrzenie Nainy, ale nie reagowałem na nie. Powinienem zmierzyć się z nią jeszcze raz, pokonałbym ją! Wcześniej po prostu nie wiedziałem, że była Smoczym Zabójcą, teraz byłoby inaczej! Tak, tylko jak zareagowałby ojciec na wieść, że pobiłem dziewczynę? Skrzywiłem się na samą myśl o tym, bądź co bądź, nie był to czyn godny silnego maga.
Popatrzyłem na siedzącą przede mną przybłędę ze Wschodu i stwierdziłem, że to naprawdę nie najlepszy pomysł, pokonanie jej w niczym by nie pomogło, chyba. A może po prostu się bałem, że znów przegram i dostanę lanie? Nie, to nie to!
– Laxus? Jesteś na coś zły? – znów zapytała, a ja westchnąłem zrezygnowany, lecz pokręciłem przecząco głową. Nie musiała o niczym wiedzieć.
– Naina, mogę iść zobaczyć, co jest w drugim wagonie? – zapytał Gray, któremu najwyraźniej zaczynało się nudzić. Nic dziwnego, został pozbawiony uwagi dziewczyny, a zauważyłem, że to było dla niego bodźcem popychającym do różnych karkołomnych wyczynów, z których czasem wychodził poturbowany. Mnie wprawiało to w doskonały humor, ale nie mogłem się głośno śmiać, bo Naina miała słuch jak nietoperz. To kolejna rzecz, która mnie w niej irytuje, muszę zacząć robić taką listę.
– Tak, tylko uważaj, żebyś nie zrobił sobie krzywdy. – Co za opiekuńcza siostrzyczka! Prychnąłem pod nosem, gdy za dzieciakiem zamknęły się drzwi wagonu. Osobiście uważałem, że to trochę niebezpieczne, by tak sobie przechodził z jednego do drugiego, ale kim ja byłem, żeby upominać Wszechwiedzącą–Istotę–Najwyższą? Na dodatek wkurzało mnie robienie za niańkę dla siedmioletniego bachora, o co nawet nie zostałem poproszony lub zapytany, bo ja się w tej grupie liczę najmniej! 
Więc zostaliśmy sami, ja i ona, no i Majnu, ale spał, więc się nie liczy. Równomierny stukot kół pociągu i upał usypiały, oparłem się więc o niewygodną deskę powleczoną pianką, splotłem ręce na klatce piersiowej i przymknąłem oczy, nie chcąc wysłuchiwać głupich pytań i odpowiadać na nie. 
– Wiesz, Majnu, Lenorah dalej się nie pojawiła. Zastanawiam się dlaczego. Obiecała, że się zobaczymy, jak już dotrę do Magnolii, tymczasem minęły dwa tygodnie, a o niej słuch zaginął. Martwię się, chociaż to smok, więc co mogło jej się stać? – Smutny głos Nainy był skierowany do kota, ale oboje wiedzieliśmy, że spał, chrapiąc w najlepsze, więc mówiła do mnie. To była najbardziej prawdopodobna opcja, ale nie odpowiedziałem. Co mnie obchodziło, że jej smok zaginął? To smok, gdyby pojawił się w naszym mieście, pewnie wszystko by zniszczył i pozabijał wielu niewinnych ludzi. Nie wierzyłem, by Lenorah była miła, a to, że Naina została Smoczym Zabójcą, było według mnie zbiegiem okoliczności i szczęściem. Smok niejedzący ludzi, też coś! Te wielkie jaszczury to bestie, które powinny zostać wyeliminowane całkowicie, by nie stwarzać zagrożenia. Może gdybym zabił takiego ogromnego smoka, ojciec w końcu zobaczyłby, że jestem silny?
– Pójdę poszukać Graya. – Dziewczyna wyszła, zanim otworzyłem oczy, a trzaśnięcie drzwi obudziło Majnu. Pręgowane zwierzątko rozejrzało się dookoła nieprzytomnym spojrzeniem brązowych oczu, spostrzegło brak właścicielki i znów zasnęło. A nie mówiłem?!
Minęła jedna minut, później druga, pociąg zaczął nabierać niebezpiecznej prędkości, co wzbudziło mój niepokój, spotęgowany nieobecnością Nainy i Graya, którzy włóczyli się gdzieś po wagonach towarowych. 
– Ej, Majnu, wstawaj, musimy ich znaleźć. – Potrząsnąłem zwierzakiem brutalnie, nie bawiąc się w ceregiele.
– Hrr... Hmph... Kogo? – zapiszczał, ale posłusznie wstał i zeskoczył na ziemię. Dopiero teraz zauważyłem, że poruszał się na dwóch nogach, a nie na czterech, skonsternowany patrzyłem na przeciągającego się futrzaka i musiało minąć kilka chwil, nim wstałem i podszedłem do drzwi z kotem, który zdążył wdrapać się na moje ramię. To zaczynał być jego nieprzyjemny nawyk. Podmuch wiatru sprawił, że cofnąłem się o krok, a zlewające się w jedno szyny pod wpływem prędkości wywołały lekkie zawroty głowy, które opanowałem siłą woli i przeskoczyłem na stopień drugiego wagonu. Wszedłem i pierwsze, co zobaczyłem, to przerażający obraz leżącej na ziemi Nainy, z rozsypanymi dookoła głowy włosami, tuż przy niej leżał Gray, i gdyby nie okoliczności, uznałbym, że po prostu śpią. Najgorsze jednak było to, że tłoczyli się przy nich jacyś obcy ludzie, obdarci, wielu z nich miało siniaki na twarzach i rękach. Nie odważyli się jednak zbliżyć na tyle, by dotknąć moich przyjaciół, ja zresztą na to nie pozwoliłem, bo doskoczyłem do leżącej dwójki z furią w oczach, wykorzystując moment zaskoczenia i zawołałem głośno:
– Kto to zrobił?! – Na co ludzie cofnęli się wystraszeni, lecz nikt mi nie odpowiedział. Majnu zeskoczył z mojego ramienia, wsparł się łapkami o leżącą na boku Nainę i potrząsnął nią, popiskując coś w języku, którego nie rozumiałem. Dziewczyna leżała na podłodze i nie reagowała. Ktoś musiał zrobić jej krzywdę, skoro straciła przytomność! Powiodłem wzrokiem po przerażonych ludziach, których oczy były utkwione w błyskawicach, jarzących się i przeskakujących z sykiem wokół całego mojego ciała.
– Jesteś magiem? – Jeden z mężczyzn w niebieskim haori odezwał się zachrypniętym, basowym głosem, a jego czarne, zmęczone oczy przyglądały mi się z natężeniem.
– Jestem, i co? – zapytałem wojowniczo i zacisnąłem zęby ze złości, czując szybciej krążącą krew w żyłach, której szum dzwonił mi w uszach.
– A to twoi przyjaciele? – Nie czekał na odpowiedź, gdy wskazywał na leżących Nainę i Graya. – To zabierz ich stąd. Ten pociąg należy do handlarzy niewolników.Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia i w pierwszej chwili nie zrozumiałem, co ten człowiek powiedział. Jak to: handlarze niewolników?
– Nie, to pociąg do Hargeonu.Pokręciłem przecząco głową, wodząc otępiałym wzrokiem po ściśniętych w wagonie ludziach, którzy przypatrywali mi się ze współczuciem. Musiałem przedstawiać żałosny widok. Zawiedziony trzynastolatek, ponieważ pociąg, do którego wsiadł, nie jedzie do portowego miasta, ale uwozi w nieznane pobitych, zastraszonych ludzi. 
Mała dziewczynka w pomarańczowej sukieneczce podeszła do mnie nieśmiało, była chyba w wieku Graya, ale jej poważne, błękitne oczy mówiły, że właścicielka widziała o wiele więcej, niż zwykła siedmiolatka z bezpiecznej Magnolii. Ściągnąłem brwi i czekałem, bo nabrała powietrza, jakby chciała coś powiedzieć i dopiero po chwili usłyszałem cichutki głosik:
 – Zabierzesz nas stąd? – Przełknąłem ślinę i poczułem, że muszę odpowiedzieć twierdząco. To małe dziecko miało brudną, posiniaczoną twarz, a w głosie tyle nadziei, że gdybym powiedział „nie, zabieram tylko moich przyjaciół”, to jej smutny wyraz twarzy i te poważne oczy, w których na pewno widziałbym oskarżenie, prześladowałyby mnie do końca życia.
– Ja... Ja muszę... – zacząłem niewyraźnie, nie wiedząc, co zrobić z rękami, wokół których nadal niebezpiecznie przeskakiwały iskry.
– Mmm... Majnu? – Niewyraźny głos Nainy sprawił, że odwróciłem głowę od dziecka i ukląkłem przy niej.
– Naina? Co się stało? Kto ci to zrobił? – zapytałem, a żarliwość w moim głosie zapewniała ją, że wyciągnę konsekwencję od osoby, która poważyła się na zaatakowanie jej i Graya. Otępiałe spojrzenie zielonych oczu i płytki, niemal rozpaczliwy oddech sprawiły, że ponownie poczułem przypływ adrenaliny.
– Zabierz ludzi do naszego wagonu i zniszcz łączenie. Tu są handlarze... Magowie – wyszeptała cichutko i zamknęła powieki, po czym skrzywiła się i skuliła, jakby coś ją mocno zabolało.
– Jak? Co... Co ci jest? – zapytałem spanikowany, zaciskając dłonie w pięści z bezsilności.
– Gray? – wychrypiała i spróbowała się podnieść. Złapałem ją za rękę i objąłem nią swój kark, pomagając jej wstać.
– Leży, chyba śpi – odparłem głupio, wiedząc, że dzieciak nie zasnąłby sam z siebie. Naina podjęła próbę głębszego wdechu, ale pisnęła cicho i zachwiała się z bólu. Podeszła do niej ta dziewczynka w pomarańczowej sukience i wskazała palcem na leżącego siedmiolatka.
– Brat? – zapytała, na co moja towarzyszka pokiwała z wysiłkiem głową. Dziecko przypadło do naszego podopiecznego i poczęło nim potrząsać, niestety, bez efektu. Majnu popatrzył na nas i bojowo nastawiony powiedział, że zajmie się Grayem i po raz pierwszy zobaczyłem Aeromagię, która zaczynała się na czerwonym kręgu magicznym wiszącym nad kotem, a kończąca się pojawieniem skrzydeł przy jego grzbiecie. Zapewne w innej sytuacji gapiłbym się na to z szeroko otwartymi ustami, ale teraz musiałem tylko rzucić okiem i obiecać sobie, że zapytam o to Nainę, jak już uciekniemy. 
– Słyszeliście, co powiedziała? Wynosimy się stąd – brak reakcji ze strony obcych – no już! – warknąłem i podszedłem do drzwi, otwierając je na oścież. Majnu złapał nieprzytomnego Graya za koszulkę i z wielkim wysiłkiem podźwignął go w górę. Zamachał skrzydełkami i popłynął w powietrzu za nami do wagonu pasażerskiego. Położyłem Nainę na naszym poprzednim miejscu, a Graya ulokowałem obok, gdzie poprzednio siedziałem, by miała go na oku.
– Zniszcz... Połączenie – wychrypiała znowu, a ja zauważyłem, że ludzie przechodzili i gromadzili się w „naszym” wagonie ze skurczonymi przez strach twarzami, tuląc do siebie dzieci. Jedna z kobiet podeszła i złapała mnie za rękaw.
– W drugim wagonie jest mój synek, proszę...– Chciałem jej pomóc, naprawdę chciałem, ale nie wiedziałem jak. Majnu znów wdrapał mi się na ramię, już bez dziwnych skrzydeł i wytłumaczył mi, że może używać swojej magii przez krótki czas, na dodatek im większy wysiłek fizyczny, tym krótszy okres używania. Innymi słowy zostałem sam.
Przeszedłem do pustego wagonu, rozejrzałem się, szukając czegoś przydatnego do ochrony lub przerwania połączenia, ale wtedy ten paskudny kot wsiadł mi na ambicje.
– Zostawisz pozostałych? – zapiszczał przy moim uchu, miałem ochotę obedrzeć go ze skóry.
– A jak niby mam im pomóc? Ci magowie powalili Nainę, Smoczą Zabójczynię! – warknąłem w odpowiedzi, ale kot poruszył wąsikami i pokręcił głową.
– Przecież jesteś od niej trochę silniejszy. Sama tak powiedziała. Ale ona ci nie pomoże, jej magia została prawie całkowicie wygaszona. – Poczułem lodowatą dłoń strachu, zaciskającą się na moich trzewiach i prawie upadłem, rozumiejąc już skąd płytki oddech, cichy głos i grymasy na twarzy dziewczyny. Ktoś użył na niej zaklęcia wygaszenia!
– S–skąd wiesz? – W myślach prosiłem to zwierzę, by powiedziało, że nie wie, tylko się domyśla, że to tylko głupi pomysł, ale wiedziałem, że kot ma rację. Musiał ją mieć!
– Bo prawie nic od niej nie czułem. Ale nie martw się, to tylko przez chwilę. Nainai ma dwa zbiorniki magiczne – zapiszczał pocieszająco i pomachał ogonem, jakby uznał, że ten fakt załatwia wszystko.
–Jak to: dwa? – zapytałem zdezorientowany, nie wiedząc, że coś takiego w ogóle jest możliwe.
–Dwa, tak, tak – potwierdził poprzednią informację, ignorując moje pytanie. Głupi, szczurowaty futrzak! Przeszedłem do kolejnego wagonu, wypełnionego ludźmi, którzy tak jak tamci, patrzyli na mnie przerażeni. Musiałem przyznać, że podobały mi się ich przerażone spojrzenia, tak powinni na mnie patrzyć magowie nie tylko w Fairy Tail, ale w całym Fiore! 
Zrezygnowałem z wyjaśniania im, kim jestem i po co przyszedłem. Zapytałem tylko o handlarzy, a oni posłusznie wskazali mi drzwi i rozsunęli się, torując dla mnie drogę. W ten sam sposób minąłem kolejnych kilka wagonów, aż dotarłem do pierwszego, w którym siedziało czterech postawnych mężczyzn w turbanach na głowach, z czarnymi brodami, ubranych w długie, białe tuniki, bardzo skromne, i szerokie spodnie oraz sandały. Ludzie Wschodu, jak Naina! Majnu zjeżył się cały i prychnął głośno, gdy ta podejrzana czwórka o ciemnych, pustych oczach przypatrywała się nam w skupieniu, czekając na nasz ruch.
– To są niebezpieczni ludzie, tak, tak – zapiszczał cichutko, ostrzegawczo, a ja pomyślałem, że nie mam szczęścia od czasu, gdy Naina przyszła do Fairy Tail w poszukiwaniu „kogoś”.
– Ty musisz być chłopcem od tej małej. Mag? – zapytał jeden z nich, z czerwonym turbanem i dziwną, czerwonawą kropką na czole.
– Ta, a ty jesteś pajacem, który zaatakował dziewczynkę? – odparowałem wściekle i zwiększyłem przepływ mocy magicznej do maksimum, czyniąc błyskawice trzy razy większymi niż poprzednio i zwiększając ich rotację. Powietrze zrobiło się ciężkie od magii, niemal drgało, wprawiając przeciwników w zdumienie, które okazało się zgubne dla dwóch z nich. Uderzenie w splot słoneczny jednego załatwiło sprawę, drugi rzucił się na pomoc, ale samo zbliżenie do mnie poraziło jego zmysły. Zgiął się w pół, zarobił w skroń w taką siłą, że belki ściany nie wytrzymały i wyleciał razem z nimi z wagonu, tworząc wyrwę, przez którą wpadło chłodne powietrze. Byłem naprawdę wściekły i nie zamierzałem się wstrzymywać. Nie dość, że mój ojciec uważał, że jestem słaby, to jeszcze napatoczyła się czwórka kanalii, która porywała ludzi i wywoziła ich na wschód, sprzedawała i czerpała z tego zyski! Żeby było mało, zaatakowali Nainę i Graya, prawdopodobnie wygaszając magię ich obojga. Czegoś takiego po prostu nie mogłem zignorować! Pozostali patrzyli na mnie z przerażeniem, w końcu jak to możliwe, by trzynastolatek bez większego wysiłku powalił dwójkę dorosłych mężczyzn, magów, a jednego z nich wyrzucił z pociągu jednym uderzeniem? Krzyczeli coś w obcym języku, nie rozumiałem co i to wkurzyło mnie jeszcze bardziej, choć nie sądziłem, że to możliwe. Podszedłem do nich, patrząc na nieudolne próby zatrzymania mnie, najwyraźniej któryś z tych znokautowanych używał magii wygaszenia, bo ci byli zupełnie bezużyteczni, tworząc kręgi magiczne i wrzeszcząc ile sił w płucach po swojemu. Zmiażdżę ich, zniszczę i nauczę, że nie wolno krzywdzić moich przyjaciół, nikomu! Zablokowałem uderzenie pierwszego, niwelując jego magię swoją siłą i odepchnąłem w stronę wyrwanych desek, tym sposobem miałem jednego nieprzytomnego za sobą, i jednego przytomnego przed sobą. Miałem wrażenie, jakbym stał z boku i obserwował samego siebie. Widziałem, jak zaciskałem dłoń w pięść, a drugą ręką złapałem wyższego ode mnie mężczyznę za tunikę, poraziłem go, zmuszając, by upadł na kolana, i zacząłem tłuc go bez miłosierdzia, z każdym kolejnym uderzeniem czując większą satysfakcję. Musiałem się na kimś wyładować, musiałem udowodnić samemu sobie, że wcale nie jestem słaby i nawet gdy twarz przeciwnika przypominała krwawą masę, nie przestałem. 
– Nie jestem słaby. Nie jestem! – krzyczałem, raz po raz okładając nieprzytomnego już człowieka, dziwiąc się jednocześnie, że tak szybko mi poszło z kimś, kto zaatakował i pokonał bez problemu Nainę, Smoczego Zabójcę, dziewczynę, która pokonała mnie jednym atakiem. Dopiero syk Majnu sprawił, że się opamiętałem i puściłem przeciwnika, po czym przeszedłem do poprzedniego wagonu i bez wysiłku zniszczyłem stalowe połączenie, sprawiając, że pięć wagonów traciło szybkość i w końcu się zatrzymało gdzieś na odludziu, a lokomotywa gnała do przodu, nie zauważając straty ładunku. Wytarłem zakrwawioną prawicę w spodnie i kątem oka spojrzałem na swoje ramię, lecz nie napotkałem widoku pręgowanego futerka. Majnu stał na podłodze i patrzył na mnie tak, jak ci porwani, uwięzieni ludzie – ze strachem. Oddychałem płytko, zastanawiając się, dlaczego tak zareagował, przecież nic mu nie zrobiłem, po prostu oddałem za to, co spotkało Nainę i Graya, to było w porządku. Wet za wet.
 Ale nie czułem się szczęśliwy, nie uważałem, bym wywiązał się ze swojego zadania, ponieważ pozwoliłem, by Naina cierpiała. Rzucono na nią zaklęcie wygaszenia, a ja nie mogłem temu zapobiec ani jej pomóc, mogłem się tylko zrewanżować!
A co by było, gdyby ktoś ją zabił? Ta myśl przyszła tak niespodziewanie, że jak szalony pognałem do pasażerskiego, by przekonać się, że to nieprawda, że to mój wymysł! Ulga, jaką poczułem, gdy zobaczyłem ją całą i zdrową, była nie do opisania. Siedziała obok wciąż nieprzytomnego Graya, a koło niej stała dziewczynka w pomarańczowej sukience i gdy się pojawiłem, zapytała, czy wracamy do domu. Zignorowałem ją i zwróciłem się bezpośrednio do mojej towarzyszki, na której kolana właśnie wskoczył Majnu, unikający mojego wzroku.
– Już po wszystkim, chyba odechce im się handlować ludźmi. Wracajmy – powiedziałem spokojnie, udając, że nie widzę jej zdziwionego spojrzenia skierowanego na plamy krwi na spodniach.
– Laxus, twoja ręka...
– Powiedziałem, że wracamy – przerwałem jej ostrym tonem, dając jasno do zrozumienia, że nie będziemy negocjowali na ten temat. Nie chciałem też, by dowiedziała się, w jaki sposób ta krew tam była i do kogo należała, czułem, że odpowiedź może jej się nie spodobać i o ile przerażeni obcy mi nie przeszkadzali, o tyle obawiająca się mnie Naina sprawiłaby, że źle bym się czuł, a wystarczyło mi oskarżające spojrzenie jej futrzaka. 
Tymczasem dziewczyna pokiwała tylko głową i rozejrzała się dookoła, uśmiechnięta, że udało nam się zatrzymać pociąg i uratować tych ludzi od podłego losu na wschodzie. Słyszałem o handlarzach niewolników, ale nie sądziłem, że zapuszczają się tak daleko, na tak pilnie strzeżone obszary. Swoją drogą, dlaczego nikt w Magnolii nie przeprowadził rewizji pociągu? Dlaczego nikt nie zareagował? Przecież musieli zobaczyć, kto był w wagonach towarowych i dlaczego!
– Co z nimi zrobimy? – zapytała po chwili Naina, patrząc na mnie wyczekująco, jakby już zapomniała, że przed chwilą na nią warknąłem.
– Nie wiem i nie obchodzi mnie to, znów straciliśmy robotę, a to tylko dlatego, że uparłaś się na ten towarowy pociąg – wytknąłem jej i usiadłem na przeciwko, rzucając jeszcze nieprzychylne spojrzenie na Graya, który nadal się nie obudził. Byłem zmęczony i głodny, na dodatek teraz poza nią i dzieciakiem, miałem około setki ludzi na głowie. Oczekiwała, że coś z tym zrobię?!
– Ale gdybym się na to nie uparła, to ci ludzie mogliby być sprzedani! – zaoponowała, lecz widząc, że nie robi to na mnie wrażenia, przyjrzała mi się ze zdumieniem. – Ciebie to naprawdę nie obchodzi? Że ktoś tak podle się obchodzi z drugim człowiekiem? Laxus, nie poznaję cię.
– Znamy się ponad tydzień, trochę za wcześnie na takie gadki, nie uważasz? – mruknąłem, przeciągając się leniwie. Naprawdę musiała zadawać tak głupie pytania? Dobra, może trochę mnie to obchodziło, bo gdyby nie, to odłączyłbym tylko ten wagon, w którym była nasza trójka i nie zawracałbym sobie głowy pozostałymi pięcioma! To chyba mówi samo za siebie, nie?
–Fakt, za wcześnie – przyznała mi rację i odwróciła się bokiem, wgapiając uparcie w Graya. Tymczasem ludzie zaczęli wychodzić z pociągu i okrzykami oznajmiać, że są wolni i mogą wrócić do domu, wielkie mi odkrycie. 
– Majnu, co oni tak wrzeszczeli? Ci ze wschodu? – zapytałem nagle, przypominając sobie dziwne słowa handlarzy. Kot poruszył się niespokojnie i zamachał ogonem.
– Bóg piorunów, Gromowładny, tak, tak – zapiszczał, wzbudzając zainteresowanie Nainy, która wymieniła z nim kilka słów w swoim języku, brzmiącym co najmniej dziwnie, ale nie oponowałem, byłem parszywie zmęczony.
– Do Magnolii nie jest daleko, ale ludzie są zmęczeni i głodni, więc trzeba...
– My wrócimy do miasta i kogoś tu po nich przyślemy – przerwałem zdecydowanym tonem, któremu dziewczyna znów nie odważyła się sprzeciwić, a taka reakcja bardzo mi się podobała. Wreszcie zrozumiała, że to ja mam ostatnie słowo! Przybłęda ze wschodu wychyliła się przez okno i oznajmiła moją decyzję wylegującym się na trawie ludziom, którzy przyjęli to okrzykiem zachwytu i entuzjazmu. Ciołki! Dlatego nie przepadałem za zwykłymi ludźmi, bez magii byli bezradni, to dopiero żałosne życie. Musiałem jeszcze zniszczyć połączenie pasażerskiego z pozostałymi, na prośbę Nainy, która stanęła w drzwiach, wzięła głęboki wdech, choć zauważyłem, że zacisnęła przy tym mocno powieki, i wywołała technikę, którą pokonała mnie na ulicy w Magnolii, tyle że ten atak był o wiele potężniejszy od tamtego. Czarna energia wirowała, tworząc tornado, zniszczyła dwa wagony, zmieniając je niemal w proch, i sprawiła, że wagon z nieprzeciętną szybkością pomknął w stronę naszego miasta. Po tym wyczynie musiałem stwierdzić, że niestety, ale ja nie byłbym w stanie zrobić czegoś takiego i gdyby nie ona, bylibyśmy zmuszeni do drałowania na piechotę. To zrodziło myśl o tym, by porozmawiać z ojcem o jego tajemniczym sposobie na uczynienie mnie silniejszym. Musiałem porozmawiać z nim natychmiast po powrocie, nie dbając o tego nieszczęsnego siniaka pod okiem.

– Chcę być silniejszy i wiem, że ty możesz mi pomóc. 
– Sądziłem, że stary przeciągnął cię na swoją stronę i będziesz posłusznym chłopczykiem, Laxusie. Dlaczego myślisz, że mogę coś poradzić na twoją słabość?
– Słyszałem.
– Jesteś tego w stu procentach pewien? Nie będzie odwrotu.
– Tak. Jak chcesz to zrobić?
– Prosto. Zamierzam zrobić z ciebie Smoczego Zabójcę Błyskawic.
Głos ojca długo wibrował mi w uszach, gdy leżałem na stole, a on wbijał mi kilka igieł w przedramiona i łydki, łącząc mnie z olbrzymim zbiornikiem wypełnionym dziwną substancją, w której wydawało mi się, że widzę błyskawice, jarzące się na złoty kolor. W ciemnościach gabinetu ojca, w grze światła i cienia znikał słaby Laxus, a powstawał nowy, potężny Smoczy Zabójca drugiej generacji. Gdy pierwsze krople smoczej lakrmy wpływały do mojego ciała, nie czułem strachu, lecz adrenalinę, która sprawiła, że substancja poczęła krążyć szybciej w moim organizmie, choć ból, który mną targał, był nie do opisania. Miałem wrażenie, że krew wycieka ze mnie litrami, wypierana przez coś potężniejszego, gęstszego, co rozpierało moje żyły do granic wytrzymałości, półprzytomny widziałem, jak pulsowały pod moją skórą, lecz nie krzyczałem, choć wargi zagryzałem do krwi i tylko ogromne pokłady silnej woli powstrzymywały mnie od tego.

Ostatnia myśl, nim oddaliłem się od świadomości, była o tym, że teraz na pewno będę mógł chronić Nainę.


Prawdopodobnie nie udało mi się tak, jak chciałam. Rozdział napisany w jeden dzień, co jest rekordem, wydaje mi się jednak, że czegoś w nim brakuje, i chętnie przeczytam, co wy na ten temat myślicie. Podejrzewam, że z czasem trochę go zmienię, ale będą to pewnie drobne poprawki, po prostu nie chcę, żebyście czekali kolejny tydzień, i tak się już solidnie spóźniłam. Za każde miłe słowo dziękuję! Do następnej, mam nadzieję, że jak najszybciej.

12 komentarzy:

  1. Rozdział fajny, tylko jest jeden problem, który zauważyłam od pierwszego rozdziału. Zbyt bardzo skupiasz się na jednej akcji, czynności. Opisujesz ją straszną epopeją ;/ Chyba wiesz o co mi chodzi. Oraz miałam problemy z początkiem, ponieważ czytałam i czytałam, ale nie ogarniałam co kto robi. Były kilka odmian w jednym zdaniu i po prostu nie rozumiałam albo to moja głupota, albo się pomyliłaś xDDD, ale tak to rozdział ciekawy. Nie mogę powiedzieć, że nie w końcu jest jakaś akcja ! Najbardziej się śmiałam jak Laxus jej dowalił: -Znamy się ponad tydzień, trochę za wcześnie na takie gadki, nie uważasz?
    Hehehhe cała nasza złotowłosa. PO za tym widzę, że zaczęłaś pisać takiego wrednego Laxus'a jakiego lubię :> Jeżeli chodzi o wszczepianie lakrymy do organizmu Dreyar'a. to masz taki błąd, że Ivan dał mu to wtedy kiedy Laxus był taki małym chłopczykiem z czerwoną koszulką i z tym zachwyceniem świata, a w twoim opowiadaniu jest nastolatkiem jak np. z odcinków OVA. Kumasz czaczę ? To nie jest jakiś tak zajebisty problem, po prostu zmieniłaś parę akcji, a my to szanujemy. Bo każdy pisarz coś musi zmienić, aby powstało opowiadanie takie jakie chce ^^. Majnu zawsze śpi jak Ahito z Galactic Football XD. Naina, teraz ostatnio boi się naszego Laxus'a i bardzo dobrze ! Red nie wiem czemu, ale ją jakoś lubię xD Looool. Nie przepadam na razie za Nainą. Nie wiem dlaczego, chyba po prostu nie lubię postaci z różnymi charakterami. xd Rozdział bardzo pozytywny nie mam zastrzeżeń co do fabuły ! Liczy się zawartość tekstu ! ^^ Życzę zdrowia i weny, pozdrawiam ! Ja ne !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, wiedziałam, że coś jest nie tak z tym rozdziałem. Z początkiem faktycznie może być problem, bo zupełnie nie miałam pojęcia, jak zacząć rozdział. Te odmiany ogarnę, bo pewnie faktycznie coś pochrzaniłam, no ale pisanie rozdziału w jeden dzień tak się właśnie kończy. Co do tej akcji z lakrymą, wiem, wiem, cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę, i już tłumaczę, dlaczego tak, a nie inaczej. Laxus pierwotnie miał podobno 5-6 lat jak został Drugą Generacją, a byłoby to trochę ciężkie opisywać caaałe jego dzieciństwo, zwłaszcza, że chyba najważniejszym momentem była ta lakryma, no i pewnie wstąpienie do FT. Tak, wreszcie zrobiłam z niego podłego chama, podyktowane to było jego wściekłością na ojca, i wydaje mi się, że w kolejnych rozdziałach trochę (tylko trochę!) to załagodzę. Dla Red mam napisany osobny scenariusz i zacznie się on już na dniach, co do Nainy... powiem szczerze, że cały czas pracuję nad jej charakterem, czasami ma być delikatna i spokojna, a za chwilę wybuchowa i dumna, powinnam się w końcu na coś zdecydować, wiem. Dzięki za wytknięcie, rozdział musi iść pod młot, żeby go przekuć w coś lepszego, po Twoim komentarzu wiem to z całą pewnością :)

      Usuń
  2. Cześć Kochan!!! Rozdziału jeszcze nie przeczytałam, ale obiecuję, że zrobię to w poniedziałek i oczywiście skomentuję ;D. Pozdrawiam cieplutko ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Moja Droga!!! Oto jestem, zgodnie z obietnicą. I przystępuję do komentowania.

      Otóż, rozdział zacny. Dokładnie to słowo pasuje do tego, co napisałaś. Treść jest ciekawa i wciągająca. Pojawia się Laxus, którego znamy z anime i mangi, czyli opryskliwy, nieczuły i ogółem zadufany w sobie, ale jak dla mnie słodki, drań :). Naina zaczyna być z kolei taką trochę trusią. Podkula ogon i zachowuje się jak potulna panna z dobrego domu, co totalnie nie jest zgodne z jej krnąbrną naturą. Ale, ale, mi to pasuje :D. To facet ma być twardy, a bab miętka :).

      Jeśli chodzi o szczegóły, które wytknęła Ci Shi, dla mnie są mało istotne. Chociaż, owszem, ma racje :). Twój pomysł bardzo przypadł mi do gustu, gdyż w Twoim opowiadaniu Laxus chce być silniejszy i dlatego decyduje się na ten niebezpieczny krok. Nie jest niczego nieświadomym dzieciakiem, któremu można wcisnąć kit, jak to miało miejsce w anime. Jest już prawie mężczyzną, który wie, czego pragnie i chce zdobyć to za wszelką cenę. Tak, tak, takim Laxusem się jaram jak ćpun amfą :). Heh, jakie porównanie :). Ale lepszego nie mogłam wymyślić. Wszczepianie lakrymy Twoim słowem było samo w sobie sztuką. W sumie ani w mandze, ani w anime, nie spotkałam się z opisem tego procederu, ale Twoja wizja jest jak najbardziej możliwa, o ile nie prawdziwa :). I to, że wszyscy okrzyknęli go Gromowładnym!!! Ach!!! Lepiej bym sama tego nie ujęła :). Dokładnie wiedziałaś, w którym momencie należy dodać ten zacny przydomek. A okoliczności były wielce sprzyjające. Przeraziła mnie tylko jedna rzecz - opis Laxusa rozkwaszającego gębę jednego z handlarzy. Jak sobie wyobraziłam brak skóry i, być może, mięśni u tego biedaka, poczułam dreszcz w lędźwiach. A jeszcze jak mój umysł zaczął działać, to już w ogóle pikawa zaczęła mi szybciej bić, jakbym oglądała dobry horror :). Także moje ogromne gratulacje!!! Pobiłaś samą siebie tym rozdziałem :). A czy brakowało mi czegoś??? Nie, raczej nie. Opisałaś wszystko dokładnie, co bardzo lubię, gdyż wiem dokładnie co się dzieję i mogę bez problemu wszystko sobie wyobrazić. Podziwiam, że rozdział napisałaś w ciągu jednego dnia. Jest to niemały wyczyn, biorąc pod uwagę ilość obowiązków, jaką każdy w dzisiejszych czasach jest obarczony.

      Ale, ale, co by za pięknie nie było, muszę się przyczepić do jednej rzeczy. "Niejedzący" piszę się razem, gdyż jest to przymiotnik, dlatego popraw sobie ten malutki błąd :). Jestem szczerze zdumiona, że na tak długi rozdział znalazłam tylko jeden błąd (nie myśl, że czytam i szukam takowych rzeczy!!! Co to, to nie!!! Po prostu, rzuciło mi się w oczy). Jesteś moim mistrzem pod tym względem!!! Uwielbiam czytać blogi, na których piszący dbają o ortografię i interpunkcję :). I tym optymistycznym akcentem zakończę i serdecznie Cię pozdrowię. W każdym razie czekam na ciąg dalszy :).

      Usuń
    2. Aha. I jeszcze taka mała prośba z mojej strony: proszę, zlikwiduj weryfikację. Dziękować :D.

      Usuń
    3. Jaka kochana <3 Dziękuję Ci, Twój komentarz dodał skrzydeł i wywołał wielki uśmiech. Przyznaję, akcja z wszczepieniem lakrymy była nie lada wyzwaniem, bo nie sądziłam, by dało się to zrobić samym zaklęciem. Za ten mały błąd dziękuję, poprawię natychmiast. Ja też nie lubię czytać blogów, których autor nie przejmuje się zasadami ortografii i interpunkcji, ale przecież wszyscy się uczymy. Staram się i następnym razem postaram się bardziej. Dziękuję :D

      Usuń
    4. Nie ma za co, Słońce :). Ciesze się, że mamy takie samo zdanie na temat poprawnej pisowni :). Świetnie Ci to wychodzi!!! I wierzę, że w dalszym ciągu będzie genialnie :).

      Usuń
    5. I wielkie ukłony za usunięcie weryfikacji :).

      Usuń
  3. *Robi wielkie oczy*
    Podobało mi się! Tak bardzo! *w*
    I nie jestem zła, że rozdział spóźniony, masz przecież własne życie, w blogosferze non toper nie siedzisz. :D
    No... ale, że Laxus wykazał sie jakaś troską? :D No bo przecież się wykazał, skoro martwił się o Nainę, nie? :D I fajne to było, jak tak okładał tego przeciwnika. Myślałam, że go zabije.
    Chcę następny rozdział. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakże-Głupiej-I-Niedouczonej-Oraz-Ignoranckiej-Osoby, huehuehuehuehue, hue-co mundo :D

    Ale tak poza tym to rozdział ten w sam raz na moj dzien, oj podzielam na maxa podły nastrój Laxusa i och, też bym z chęcią komuś przyładowała! Zaraz wracam do worda i robie faight z Grimmem. Buuuu, tak mi dzisiaj źle! Przyślij do mnie Grimmjowa, rezerwuję go na noc! Chlip... Chlip.
    Ale, muszę przyznać, że po przeczytaniu trójki twej, poczułam się lepiej. Poczułam siłę. Dlatego powiadam, otwieram worda! Natchnienie znalazłam u Ciebie!
    Jakże ty napięcie pięknie budujesz, trzymasz, mnie sie wydaje, że ja z napieciem tak nie umiem. Bardzo się wczułam dzisiaj, niesamowicie bardzo.
    Wiesz co mam z twoim blogiem? To co z alchemikiem, to co z bleachem. Że nie chce szybko wszystkiego obejrzeć/przeczytac. Chce powoli. Żeby się delektować. Żeby zawsze czekała na mnie dawka wytchnienia, dawka uzależnienia, dawka mocy. Nie chcę kończyć. Chcę ciągle, ciągle, ciągle mieć przed sobą niezbadaną ścieżkę.
    Bo wiesz, ze ja blicza jeszcze nie skończyłam paczeć? :D a sie za efefa zabrałam, dobra jestem nie? -.- ale.... własnie sie boje! boje sie konczyc rzeczy, w których sie zakochalam! Całe szczescie, ze Ty bedziesz pisac i pisac i dodawac wciaz cos nowego nawet jak przeczytam tu wszystko! Prawda?! No! ^^

    Ale Espadę i tak mi na noc oddaj! :D Jużeście się... mleka napili dość! :D

    ey, chyba nie użyąłm żadnej kurwy w komentarzu? Nie uzyłam?
    Oj zle dzisiaj ze mna :D

    kocham! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hihi.... Rozdział fajny, ale dałabym tytuł "Wejście smoka"... Dobre by było ;)
    Uważam, że rozdział dużo lepszy, podobał mi się, chociaż mam jedno, niewielkie zastrzeżenie. Coś mi nie pasuje w relacji Naina -> Luxus. Niby się znają tylko tydzień, a już ten chłopak chce ją chronić... Trochę przesada jak dla mnie :(
    Rozdział bardzo przyjemnie mi się czytało, gratuluję rekordu w pisaniu ;) Historie brnie do przodu, robiąc się coraz ciekawsza, więc... Idę dalej czytać :)

    OdpowiedzUsuń