24. Rozumieliśmy [II]

Dobra, wrzucamy rozdział, najkrótszy, poza prologiem. Tak sobie pomyślałam, że dałoby radę przedłożyć, bo Ama nie odesłała zbetowanej wersji, ale nie mam do tego serca. Za błędy przepraszam, obiecuję wstawić lepsiejszą wersję jak tylko ją dostanę. W zasadzie to ten rozdział jest trochę niespodzianką, ciekawa jestem waszych opinii.
Wilczy, użyłam Twojej konstrukcji słowa (jak to mądrze brzmi), więc żeby nie było, że nie uprzedziłam o plagiacie.  Czy coś jeszcze miałam... Nie, to chyba wszystko. No, nie przedłużam!
Indżoj!




Magnolia błyszczała. Spoglądając na nią ze wzgórza nie mogłam objąć wzrokiem wszystkich barw, którymi się mieniła. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego więc syciłam wzrok, dopóki Majnu mi nie przerwał. 
- Trzeba iść, tak, tak. Oni czekają. - Przez "nich" miał na myśli Laxusa i doskonale zdawał sobie sprawę, dlaczego zwlekałam z wejściem do miasta. Wymyślałam tysiąc powodów, by zaczekać do rana, a jednak coś nieprzeparcie pchało mnie w stronę bram. Stałam więc niezdecydowana, próbując dojść do porządku z samą sobą, a wiedząc, że czekała mnie ciężka rozmowa z Dreyarem, wolałam poddać się słabości. Nic dotąd nie martwiło mnie jak ta część mojego powrotu. Nie przejmowałam się magami Fairy Tail, którzy skłonni byli tak cieszyć się z mego widoku, jak i bluzgać. Nie interesowało mnie zupełnie zdanie mieszkańców miasta, którym przecież trzy lata temu sprowadziłam łowców i mroczną gildię i którzy mieli wszelkie prawo by domagać się mojego odejścia. Nie miałam więc względu na nich wszystkich, bo mogłam sobie poradzić kłamstwem, pieniędzmi, magią - wszystkim. Ale jego okłamywać nie zamierzałam, a skoro podjęłam taki zamiar, to musiałam wyznać wszystko. I tu rodziło się pytanie czy byłam na to gotowa? Coś wewnątrz mnie było przekonane i wręcz emanowało tą pewnością na milę, że Laxus zrozumie wszystko. Ale rodziły się też wątpliwości, że w moim życiu wiele było rzeczy niezrozumiałych nawet dla mnie, jak więc mogłam je przedłożyć jemu, by pojął? 
Układałam sobie w myślach naszą rozmowę więcej niż sto razy. Czasami nawet wyrzucałam na głos argumenty, których, według mnie, byłby się domagał na usprawiedliwienie mojej nieobecności i tego, że osobiście się z nim nie pożegnałam. Że jak ostatni tchórz zostawiłam list i obiecywałam powrót, a nie było mnie stać, by w ciągu tych trzech lat skontaktować się z nim. Bałam się i tylko Majnu trzymał mnie w pionie. W przeciwnym razie uciekłabym stamtąd i pewnie odczekała kolejnych kilka dni, kłócąc się z samą sobą o to, co powinnam zrobić. Niestety, Majnu nie pozwalał mi nigdy robić kroku w tył, zawsze musiałam iść do przodu, więc poszłam. Wkroczyłam w światła Magnolii, w radosną atmosferę która magicznym sposobem mnie ominęła, w muzykę której nie słyszałam, bo w uszach wibrowały mi słowa Red sprzed trzech lat. Według niej Laxus miał o mnie zapomnieć i kto wie, czy to nie tego obawiałam się tak naprawdę. 
- Musimy iść do gildii, tak, tak - usłyszałam, jak przyprawiające o drżenie memento, ale Majnu prędko rozwiał to wrażenie. - Znajdźmy Mistguna i powiedzmy mu, co znaleźliśmy- podsunął, parskając na widok mojej miny. 
Rzeczywiście, nim wróciłam na pustynię, długo rozmawiałam z Mistgunem, podjęłam się nawet wykonania kilku wycieczek do centralnej części Fiore i zupełnie zapomniałam, że miałam dla niego kilka informacji! Raźnie ruszyłam w stronę gildii, celowo wymijając zapełnione ulice, i kierowałam się wskazówkami Majnu, mruczącego mi co jakiś czas w którą stronę skręcić. Sama wędrowałabym pewnie do rana.
Wizja rozmowy z Mistem rozproszyła obawy dotyczące Laxusa, na krótko ale zawsze. Wkraczając do budynku gildii nie czułam strachu, wiedziałam bowiem, że nikogo tam nie było. Nikogo, poza Mistem.
Drzwi skrzypnęły cicho i owiał mnie znajomy zapach mieszanki magii, alkoholu i dymu tytoniowego. Nic się nie zmieniło, z tą może różnicą, że teraz siedziba wydawała się mniejsza niż ostatnim razem. Lecz w znajomych ścianach wciąż brzmiał śmiech magów, czułam ich obecność lecz nawet jeśli tęskniłam za ich widokiem, cieszyłam się, że nie byli obecni w tamtym momencie. Pomieszczenie tonęło w mroku, tylko przy jednym stole paliła się lakryma na długim, drewnianym stojaku, a przy nim siedział Mistgun. Podniósł głowę a z jego twarzy wyczytałam, że wiedział.
- Znajdź Laxusa i powiedz mu, że tu jestem. Przyjdę jak najszybciej - poprosiłam Majnu, a gdy mój kot z niezadowolonym pufnięciem aktywował aeromagię i zniknął wśród świateł, zamknęłam drzwi i sprężystym krokiem podeszłam do maga.
Zdecydowanie górował wzrostem, lecz nie to uderzyło mnie najbardziej. W oczach Mista była nadzieja, że usłyszy ode mnie wiadomość, na którą czekał już od wielu lat. Uciekłam wzrokiem a on wiedział, co chciałam przez to powiedzieć. 
- Cześć Mistgun, dobrze cię widzieć - uśmiechnęłam się, obejmując go za szyję. Oddał uścisk i szybko się odsunął, jakby speszony kontaktem fizycznym. 
- Witaj w domu.
- Tak, wróciłam - Dopełniliśmy tego starego rytuału, ja z dziwnym spokojem w duszy, który mówił mi, że istotnie, wreszcie wróciłam do domu. On z kilkoma emocjami wypisanymi na twarzy, w których rozpoznawałam cichą radość. O, tak, Mistgun cieszył się z mojego powrotu, co w wypadku Laxusa wcale nie było takie pewne. 
- Zdobyłam kilka informacji, co do których nie mam stu procentowej pewności. Moje imię na pustyni potrafi zdziałać cuda - przyznałam z zaskoczeniem, ale nie bez pewnego zadowolenia. - Niestety, nawet ono nie zapewniło mi powodzenia. - Przechyliłam się nad stołem i przez chwilę milczałam. Nie potrafiłam bowiem przekazać mu, jak żałuję, iż udało mi się zrobić tak mało w tak wielkiej sprawie. - Nie znalazłam twojego brata ani ludzi, którzy tamtego dnia uciekli razem z nim. Ci, którzy wydostali się z kopalni, nie chcieli nic mówić, niektórzy w ogóle nie pamiętają kim są. Aczkolwiek złapałam trop. Zaprowadził mnie do pewnego dziecka - mówiłam powoli, nie spuszczając z niego wzroku. - Ona jest tutaj. Erza Scarlett wie, dokąd udał się twój brat, Jellal.
- Domyślałem się tego - przyznał, z cichy zawodem. - Dlatego unikam jej od kiedy tutaj przybyła. Wiem, że pochodzi z tamtych terenów i że była w kopalni, ale obawiam się czy...
- Ja z nią pomówię - przerwałam mu, rozumiejąc jego wątpliwości. - Skoro to twój bliźniak, to kto wie, co Erza może poczuć lub zrobić na twój widok. Lepiej będzie, jeśli ja ją o to zapytam. Gray miał z nią kontakt od pierwszych dni, powinnam więc mieć małe wsparcie.
- Dziękuję.
Machnęłam ręką i uśmiechnęłam się smutno, kontynuując zdawanie raportu.
- Wiem, że Jellal był przetrzymywany w innej części kopalni na kilka dni przed wybuchem buntu i że nie działo się z nim nic dobrego. - Przygryzłam dolną wargę i błądziłam wzrokiem w ciemności, szukając odpowiednich słów na zobrazowanie relacji świadków. - Według strażników, którzy przeżyli, wydawał się być... inny.
- Inny? - podchwycił Mistgun i patrzył na mnie z natężeniem, gotów przyjąć każde moje słowo. Westchnęłam ciężko i skrzyżowałam nogi w łydkach, próbując kupić sobie kilka sekund, i wiedziałam, że mag będzie milcząco nakazywał mi odpowiedź. Mój upór, i tak niewielki, rozwiał się pod wpływem jego naglącego spojrzenia. Musiałam powiedzieć wszystko, także to, czego sama się domyślałam.
- Inny - powtórzyłam i przełknęłam ciężko. - To znaczy, że gdy go zamknęli w osobnej celi był przerażonym dzieckiem. A gdy z niej wyszedł, zachowywał się jak pewny siebie dorosły, jakby był przekonany o... O swojej sile? O nietykalności? - zgadywałam. - Jakby miał immunitet od kogoś wysoko postawionego, i nie obawiał się straży ani współwięźniów.
Między nami zaległa cisza, której żadne nie odważyło się przerwać. Mistgun trawił te informacje w spokoju, ale wydawał się niczego nie rozumieć. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, co czuł, słuchając mnie, mogłam spekulować, co i tak odbiegało od rzeczywistych uczuć chłopaka.
- Naina... - wychrypiał w końcu i popatrzył na mnie pytająco - nie ukrywaj niczego. Masz jakąś teorię na ten temat? Musiałaś się czegoś domyślić.
Wsparłam głowę na rękach i wzięłam kilka głębszych wdechów. Mistgun był tym typem człowieka, który wywierał presję ciszą. Już wcześniej nie potrafiłam go okłamywać ani grać w słowne gierki, jak to robiłam z Laxusem. Mist był, i przyznawałam to otwarcie, inteligentniejszy niż Iskierka i używał mózgu, zawsze. Domyślał się, że wiedziałam więcej, niż chciałam powiedzieć i po swojemu zmuszał mnie, bym wszystko wyznała.
- Słuchałam ich wiele razy - zaczęłam wreszcie, chcąc to mieć z głowy. Uderzyła mnie wtedy myśl, że rozmowa z Mistem wcale nie była przyjemniejsza od tej z Laxusem, jak to sobie wyobrażałam. - I z pewnością mogę się mylić, bo nie widziałam tego osobiście. Ale obawiam się, że to nie trauma zmieniła twojego brata, bowiem stało się to zbyt szybko. Nie podejmowano też trotur, przez które wyparłby wspomnienia, a nawet jeśli, to nie byłyby odpowiedzią na tak nagłą zmianę osobowości - pozwoliłam sobie na zagłębienie się w swoje przemyślenia, i co jakiś czas patrzyłam na Mista, upewniając się że podąża moim tropem rozumowania. -Będę mówiła otwarcie i wybacz, jeśli zabrzmi to okrutnie. Moim zdaniem twój brat miał do czynienia z magią. Bardzo potężną i bardzo mroczną - zniżyłam głos, nie czując się pewnie w ciemnym pomieszczeniu, bo jak na złość odgłosy zabawy z miasta ucichły, a wcześniej dodawały mi odwagi. - Myślę, że to było opętanie.
Lakryma zgasła, jak zdmuchnięty płomień świecy. Stężałam, ale nie wykonałam najmniejszego ruchu, polegając na wyostrzonych zmysłach, do których dotarł szybszy oddech Mista i głośne bicie naszych serc. Chciałam odwołać co powiedziałam, przyznawać do upadłego że na pewno się myliłam i nie warto brać moich rozważań pod uwagę, ale znałam Mistguna. Oboje wiedzieliśmy, że słowami takimi jak "opętanie" nie szafuje się bez kozery. Minuty ciągnęły się w nieskończoność i nim mag się odezwał, byłam przekonana że minęła cała noc.
- Co mogło opętać siedmiolatka?
- Nie mam pojęcia - przyznałam cicho. - To tylko moje przypuszczenia w oparciu o relacje strażników, wcale nie musi być ta... - urwałam w pół słowa, słysząc, jak Mistgun wciąga ze świstem powietrze. - Zapytam Erzy. Porozmawiam z nią jutro. Jeśli ktoś ma wiedzieć cokolwiek o twoim bracie, to tylko ona. - Z tymi słowami światło lakrymy wróciło a ja podniosłam się z miejsca i próbowałam przyjąć pokrzepiający uśmiech na twarz. - Znajdziemy Jellala i jeśli cokolwiek go opętało, to nie zostanie po tym nawet ślad - zapewniłam. 
- Dziękuję za twoją pomoc. To należy do ciebie. - Na stole błysnęła jedna z moich bransoletek. Wzięłam ją z melancholijnym uśmiechem, przypominając sobie twarz poprzedniej ich właścicielki. - Do zobaczenia jutro - pożegnał się i nim zdołałam zauważyć, rozpłynął się w mroku.
- Cholera, dobry jest!
Mogłam przysiąc na wszystko, w co wierzyłam, że nie chciałam robić niczego, czego robić nie powinnam! Ale nim dotknęłam klamki przeszyła mnie myśl, której nie potrafiłam się oprzeć. Z zasady nie potrafiłam oprzeć się myślom o pieniądzach, książkach czy kontrolowaniu czegoś, co nazywano przeznaczeniem. W końcu był to mój atrybut i miałam do niego największe prawo!
Wobec tej myśli zbladło wspomnienie o rozmowie z Mistgunem oraz przypomnienie o zbliżającej się konfrontacji z Laxusem. Okazja mogła się nie powtórzyć, bo w końcu gildia pustoszeje tylko na noc i musiałabym się do niej włamać, a wtedy… Zawróciłam i biegiem pokonałam dystans dzielący mnie od gabinetu mistrza. Coś mnie podkusiło by sprawdzić księgi z przychodami i rozchodami gildii. Szczególnie interesowała mnie jedna rzecz, ale to co zobaczyłam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Wertowałam grubą księgę z bieżącego roku dobre piętnaście minut, a widząc słupki cyfr oczy wychodziły mi z orbit. Nie miałam pojęcia jakim cudem, lecz nie udało się przeoczyć faktu że Fairy Tail było zadłużone na ponad półtora miliarda kryształów. Z wrażenia opadły mi ręce a widząc powtarzające się nazwiska przy zapisach strat głowiłam się jak udało się osiągnąć taki dług tylko piątce ludzi. 
- Fullbuster, Scarlett i jakiś Dragneel. Mirajane... Hmm, to oczywiste, z jej umiejętnościami i charakterem... - mruczałam do siebie, przesuwając palcem w linii prostej od nazwiska do wyceny zniszczeń przez datę wykonanej misji. - Fascynujące. - Nie uderzyło mnie nic szczególnego do czasu, aż dotarłam do jednego, szczególnego nazwiska. - No chyba, kurwa, nie! - zaklęłam głośno, widząc pięciocyfrową liczbę w rubryczce. Wciągnęłam powietrze przez zaciśnięte zęby i cały strach na myśl o rozmowie z Laxusem rozwiał się jak sen.  Zamknęłam księgę z hukiem ale nie zawracałam sobie głowy, by odłożyć ją na miejsce. Ciężkim krokiem wyszłam z biura a potem z gildii i kiedy stanęłam przed budynkiem, instynktownie zaciągnęłam się powietrzem, filtrując je ze wszystkich zapachów, aż nie dotarłam do znanej woni magii. Puściłam się biegiem, i jak po nitce, dotarłam do źródła potężnej mocy magicznej niemal w centrum Magnolii. Nie byłam zła... W zasadzie miałam problem z określeniem mojego stanu, bo w głowie kołowały mi liczby i uwaga, że wszystko, co zrobiłam będąc na miejscu było nic nie warte! Zgrzytałam zębami na myśl, jakoby moje poświęcenie i nic nie warta brawura, którą często wypominała mi Lenora, nie bardzo przyczyniły się do polepszenia bytu gildii. Ale jak śmieli tak odrzucić mój wkład?! Jakim prawem sprowadzali na Fairy Tail takie problemy jak długi?! Nienawidziłam, gdy ktoś lekceważył mój trud w zdobycie pieniędzy! Faktem było, iż trochę się nagimnastykowałam by zdobyć pieprzony królewski szmaragd a potem go opchnąć na czarnym rynku w innym kraju! W ten sposób zapewniłam Fairy Tail częściową ochronę. W końcu prawo musiałoby zainterweniować w sprawie gildii magów która nie tylko nie przynosiła państwu dochodów, ale zadłuża się na niebotyczne sumy!
- Półtora miliarda! W pół roku! Nieprawdokurwapodobne - warczałam, wspinając się po schodach na krużganki galerii, z których wiedziałam, że Laxus obserwował pochód wspomnianych magów. Zapach jego magii gęstniał - najwyraźniej wyczuł mnie lub usłyszał, a stężenie mocy świadczyło o silnych emocjach. Nie zawahałam się, wypadłam z korytarza na niewielki taras, gotowa przyłożyć mu tak, jak jeszcze nigdy wcześniej, zwyzywac go, zniszczyć psychicznie a potem zafundować mu najcięższy trening na jaki było mnie stać!
Stanęłam w progu pod czujnym spojrzeniem szarych oczu i oddychałam szybko, ściągając gniewnie brwi. Dreyar stał oparty nonszalancko o kolumnę i rzeczywiście wyglądał, jakby się mnie spodziewał, co odrobinę zbiło mnie z pantałyku. W krótkiej chwili ciszy badałam jego rysy i byłam zaskoczona jak bardzo urósł. Przewyższał mnie co najmniej o głowę, był szerszy w barach i nadal biła od niego pewność siebie kogoś, kto za plecami ma jednego z najsilniejszych magów na kontynencie. Tym razem jednak dostrzegłam też coś nowego – pewność wynikającą z przekonania o własnej sile. I to prezentował mi otwarcie, pozwalając iskrom przeskakiwać po skrzyżowanych ramionach. Widok jego cynicznego uśmiechu mógłby utrzymać moją złość na stałym poziomie, a nawet go podwyższyć, lecz coś zwyczajnie sprawiło, że skapitulowałam. I to nie po długim boju, jak miałam w nawyku, ale bez jednej utarczki! Później przypisałam to radości z powodu ponownego spotkania, pewnej dumie gdy udało mi się określić poziom jego siły oraz ludzkiej tęsknocie. Dopiero wtedy, na krużgankach galerii, dotarło do mnie że bardzo za nim tęskniłam.
Nie odezwał się, przesunął za to wzrokiem po mojej sylwetce, a gdy dotarł do dekoltu, mimowolnie się zarumieniłam ze złości.
- Gdzie się gapisz, perwecho!
- Szukałem twojego biustu, Przybłędo - odparował głębokim głosem, który wprawił mnie w zdumienie. Otworzyłam szeroko oczy i byłam gotowa się założyć, że gdyby krzyknął, jak to mu się wcześniej zdarzało, to usłyszałabym z bliska ryk gromu. 
Lecz naraz odzyskałam rezon, łapiąc się na jawnym okazaniu czegoś podobnego do strachu, co Laxusa wybitnie bawiło. Zbyt wybitnie!
- Jaki ty masz głos, Iskierko, powiedz coś jeszcze.
- Bakłażan - wypalił głupio i podniósł odrobinę lewą brew, jakby dziwiąc się mojej zachciance.
- E, durny jesteś - cmoknęłam językiem o podniebienie, po czym się uśmiechnęłam. Coś nagle ścisnęło mnie za gardło, a gdy spróbowałam wziąć oddech to zmieniło się w spazmatyczne łkanie. Nie kontrolowałam się za bardzo, a Laxus widząc że się rozpłakałam, zgłupiał doszczętnie.
- No i na co ryczysz, głupia babo? Co ja ci znowu zrobiłem? - pytał, zdezorientowany. 
- Jesteś tak cholernie głupiii! Ja się po prostu cieszę. - Raz po raz ścierałam łzy z twarzy, ale mój argument jakoś go nie przekonał. Miał minę na pograniczu zniecierpliwienia i bezsilności, w jego głowie pewnie kotłowało się tysiąc myśli, ale żadnej nie posłuchał. Oczywiście, najbezpieczniej było stać w miejscu i udawać durnia!
- I dlatego beczysz? Logiczne. Dobra, przymknij się w końcu, ja też się cieszę że wróciłaś i w ogóle... No cholera, Przybłędo! Zaraz powiedzą, że ci krzywdę zrobiłem! - Nie reagowałam, bo po prostu nie mogłam. Łzy same leciały mi z oczu, ale uśmiechałam się, co miało poprzeć moje słowa. Niestety, nie dało rady. Laxus wpadł na pomysł by mnie skutecznie uciszyć, więc szybko przycisnął mnie do siebie, a że sięgałam mu jedynie do ramienia, to w tamtym miejscu zostawiłam parę mokrych plam. Objęłam go mocno w pasie i podjęłam próbę uspokojenia się, która na początku wypadła tragicznie. Nie mogłam opisać jak bardzo się cieszyłam i jak żałowałam trzech lat na pustyni. Co zabawne, nigdy wcześniej tak nie myślałam, bo czas z Maliką był na wagę złota.
- Cześć Lax-us - udało mi się powiedzieć głosem stłumionym od płaczu i przez jego ramię. 
- Niech piekło pochłonie te twoje babskie humory, głupia! Jak się tak rozbeczysz jeszcze kiedyś, to będę miał gdzieś że jesteś dziewczyną - uprzedził, ale nie było w tym agresji ani prawdziwej groźby. Nie odpowiedziałam więc nic, bo nie było po co. Wiedziałam, że rozumiał wszystko, co chciałam mu przekazać, a cisza między nami była tego dowodem. To znaczy cisza zagłuszana przez donośne krzyki i ogólnie odgłosy zabawy z dołu, z ulicy. Kilka chwil później udało mi się opanować, do wtóru niezadowolonego prychania Majnu, i gdy doprowadziłam twarz do jako takiego porządku zdecydowałam się obejrzeć końcówkę parady.
- Ta wasza Fantazja to kolorowe święto, podoba mi się - zakomunikowałam zachrypniętym głosem i oparłam się o balustradę. Laxus poszedł w moje ślady ale nie wydawał się być zainteresowany tym, co działo się na ulicy. - W przyszłym...!
- Mam parę pytań, Przybłędo - uciął i dostrzegł moje spanikowane spojrzenie. 
- Ja też będę miała. Na przykład zadłużenie gildii na siedemdziesiąt tysięcy za...
- Nie zawracaj mi głowy pierdołami - uprzedził, dając mi wyraźnie do zrozumienia, że nie pozwoli na odwracanie tematu ani na jakikolwiek opór. Wiedziałam że do tego dojdzie, więc dlaczego tak bardzo chciałam od niego uciec? Było mi dobrze w jego towarzystwie, ale z chwilą, gdy wypowiedział żądanie, zapragnęłam cofnąć czas do momentu, w którym siedziałam samotnie w gildii i podjęłam decyzję o rozliczeniu go.
- Domyślałem się, że w końcu wyjdzie szydło i zaczniesz kontrolować przychody gildii. Na to poszedł ten twój szmaragd, co? Sprzedałaś go a fortunę przekazałaś Fairy Tail - stwierdził z taką pewnością, że nie ważyłam się zaprzeczyć choćby dla przyzwoitości, lecz nie patrzył na mnie. Obawiałam się, czy przez kradzież Smoczego Oka nie zaczął mną gardzić i serce ścisnęła mi lodowata ręka strachu. - Nie mam ci tego za złe - uprzedził, jakby czytał mi w myślach. - Na początku byłem wściekły, że mi nie powiedziałaś. W końcu ustaliłaś całą akcję z dziadygą ale mnie nie dopuściłaś do tajemnicy. Dlaczego? Nie ufałaś mi?
- Laxus... - zaczęłam i na tym skończyłam. Nie miałam argumentu ani odpowiedzi, nie spodziewałam się takiego pytania, bo oczywistym było że ufałam mu całkowicie. Tknęła mnie myśl, że nigdy nie dałam mu na to dowodu. Cały czas się odwracałam, uciekałam i rzucałam półsłówkami na wszystko, co dotyczyło mnie. To on nie powinien mi ufać.
- Nie ufałaś - stwierdził i odsunął się od balustrady. Wyprostowałam się szybko i popatrzyłam na niego z zaciśniętymi wargami, próbując gorączkowo wymyślić cokolwiek, co zmieniłoby jego przekonanie o naszej relacji. 
- To nie tak - zaprzeczyłam cicho i westchnęłam, próbując kupić sobie trochę czasu. - Nikt nie mógł wiedzieć. Laxus, pewne rzeczy powinny zostać tajemnicą. Gdyby ktoś się dowiedział, mogliby patrzeć na mnie jak na kogoś... No, wiesz... - próbowałam z zażenowaniem wyznać mu powód, na który wpadłam, ale po oczach poznałam, że nie dawał mi wiary.
- Myślisz, że patrzyliby na ciebie jak na kogoś wyjątkowego, bo podjebałaś najdroższy kamień tego królestwa, opchnęłaś go na czarnym rynku a pieniędzmi gildia spłacała swoje długi? Znając ich to pewnie przykleiliby ci na czoło napis "złodziejka" i pchnęli w świat. Tak samo się z tobą obeszli wcześniej, teraz nie byłoby wyjątku - skwitował okrutnie, nie dbając że drgnęłam, zraniona taką wizją.
- Cóż, żeby być szczerym, ty stanąłeś po ich stronie - dodałam, patrząc mu prosto w oczy. Miałam nadzieję, że to go dotknie, jak dotknęło mnie, ale Dreyar stał nieporuszony, z obojętnym wyrazem na twarzy, który zranił mnie jeszcze mocniej.
- Skoro w to wierzysz... - wzruszył ramionami.
- A nie było tak? Nic nie powiedziałeś!
- Bo nie musiałem. Wszyscy wiedzieli, że w moim wypadku słowa się nie liczyły - podniósł głos, zirytowany moją napastliwością. - Zrobiłbym im rzeź gdyby...
- Gdyby co, Laxus? Gdyby się na mnie rzucili? A myślisz, że by się na to odważyli?
- To banda tchórzy - warknął, a ja zamrugałam szybko kilka razy, jakbym zobaczyła go po raz pierwszy. - A szczury gryzą, gdy się im grozi.
- Gardzisz nimi - powiedziałam bardziej do siebie, jakby uświadamiając sobie ten przykry fakt. Nie mogłam uwierzyć, że tak cynicznie się wypowiadał o Fairy Tail, w jego głosie przebrzmiewał wstręt i lekceważenie, które natychmiast wyłapałam i próbowałam je zmienić w coś mniej... W coś bardziej... Sama nie wiedziałam, w co.
- Gardzę słabymi i tchórzami - dopowiedział, co według mnie na jedno wychodziło. Zanim się wtrąciłam, wyłożył mi swoje zdanie. - A ta gildia od pewnego momentu zmieniła się w przedszkole. Jakiś pierdolony przytułek dla przybłęd i sierot...
- Ja też jestem przybłędą - zareagowałam ostro.
- Ty się nie liczysz.
- A co to, kurwa, miało znaczyć?! - wybuchłam, tracąc wszelką cierpliwość do rozmowy i do niego. - Co się z tobą porobiło? Co ty w ogóle gadasz?! Jakie przedszkole? Dalej cię boli Gray i Erza?
- Nie było cię... - wycedził zza zaciśniętych zębów, wyraźnie hamując gniew, ale nawykła do tego widoku i do wojen z nim w tym stanie, miałam to gdzieś. Mógł dać upust emocjom, tłum na ulicy skutecznie nas zagłuszał.
- I myślisz, że o niczym nie wiem - wysyczałam i przysunęłam się do niego o krok. W innym wypadku przejęłabym się nadszarpniętą dumą, bowiem musiałam zadrzeć głowę by na niego spojrzeć, ale naprawdę nic mnie nie obchodziło. - A ja mam wybitnie dobry słuch.
- To się dobrze składa bo mam ci coś do powiedzenia - uśmiechnął się jadowicie i złapał mnie mocno za ramię. - Dlaczego masz list gończy? Po co przyszłaś do Magnolii trzy lata temu? Jakim cudem zabiłaś tysiąc żołnierzy jako dziecko? Czym jest Podziemie i dlaczego chodzą plotki, że w Al-Karibie nie ma dzieci przez ciebie? Co takiego miałaś do zrobienia na pustyni, że przez trzy lata nie było od ciebie żadnego znaku?
- Nie wiem...
- Lepiej się zastanów, zanim spróbujesz skłamać - ostrzegł i owinęła się wokół nas złota, sycząca wstęga. Zmartwiałam, widząc złość w jego oczach, która musiała stać się zapowiedzią potężnego sztormu. 
Dotąd nie zwracałam uwagi na nic, mając na względzie odpieranie zarzutów i obwinianie Dreyara, więc nie spostrzegłam, że niebo zasnuły ciężkie chmury. Z oddali dało się słyszeć warkot i gdyby Magnolia nie była oświetlona tysiącem kolorowych lamp, dałoby się zauważyć złote błyski. Nie miałam pojęcia jak doszedł do takiego poziomu, ale zaczynało mnie to przerażać. Skoro na skinienie miał taki żywioł jak wiatr i mógł spowodować ulewę bez zbytniego wysiłku, to co potrafił gdy naprawdę mu zależało?
- To nie jest miejsce na taką rozmowę - oświadczyłam z godnością, opanowując drżący głos. Szarpnęłam się i wycofałam, a Majnu przedefilował obok nas, machając ostrzegawczo ogonem. On też był zły, tylko ciężko było mi zrozumieć powód.
- Więc pójdziemy gdzieś, gdzie wszystko będziesz mogła wyjaśnić. - Powściągnął emocje malujące się wcześniej na jego twarzy i przybrał typowy, znudzony ton głosu. Jednak w szarych oczach nadal grało coś, co należało brać jako ostrzeżenie. Wcześniej dawał się zbyć gładkimi słówkami, teraz ani myślał dać się nabrać - dorósł.
Bez słów, zgodnie wyszliśmy z galerii i skierowaliśmy się na Liliową, na której kiedyś rezydowałam. 

Nie chciałam tego przeciągać. Czułam się winna i wierzyłam, że gdy w końcu przebrnę przez całą spowiedź coś się zmieni. Że otworzy się jakaś brama, która da mi wolność od ciągłego poczucia winy. Od oskarżania się w kółko i wciąż, jakbym faktycznie miała na sumieniu grzechy nie tylko swoje, ale i innych ludzi. Próbowałam zacząć, nie chcąc czekać na jego ponaglenia, unosząc się dumą, do której nie miałam prawa. Oboje wiedzieliśmy, że rozmowa będzie trwała bardzo długo nim wszystko uda mi się naświetlić. Musiałam nakreślić wszystko, nawet to, co wykraczało poza moje rozumowanie, a o czym wiedziałam, że jest niezbędne do zrozumienia całości. Laxus musiał poznać prawdę, której się brzydziłam, jakbym ponosiła za nią pełną odpowiedzialność. Bo w swojej głupocie wierzyłam, że rzeczywiście tak jest. Szczęściem, rozmawiałam z Laxusem Dreyarem - jedyną osobą, która, mając w poważaniu moją płeć, była gotować mnie uderzyć, jeśliby miało to pomóc w sprowadzeniu mnie na ziemię. 

Siedziałam w fotelu przed kominkiem, a przez otwarte okno wpadało parne powietrze i odgłos zbliżającej się burzy. Fantazja została skończona, tłumy się przerzedzały, słychać było ostatki zabawy, która wkrótce musiała ustąpić przed deszczem. Na przeciwko mnie siedział Laxus. Wydawał się za duży na mój mały pokój, a choć wymagał ode mnie rzeczy ponad moje siły i batalii z własną naturą, stanowił ciche, pewne wsparcie. Cieszyłam się że chciał i żądał mnie wysłuchać bo stało to w opozycji do mojego strachu przed przeszłością. Wspomniana przeszłość mogła próbować mnie pochłonąć, ale Laxus nie pozwoliłby na to i przegnał ją potężną błyskawicą, rykiem wściekłego żywiołu przed którym wszystko musiałoby ustąpić - cisza pustyni, jej palące słońce i moja bezsilność, biegnąca równolegle do strachu i poczucia krzywdy. 

Otworzyłam usta, gotowa wyznać wszystko, każdy grzech, nie czekając przebaczenia. Spojrzałam w szare oczy szesnastoletniego maga, Smoczego Zabójcy, człowieka który mnie zaakceptował mimo mojej destrukcyjnej magii i upewniłam się w przekonaniu, że muszę zacząć. Jeśli Laxus nie odszedł na widok mroku ścielącego się pod moimi stopami, to nie odszedłby nawet po moim wyznaniu.

- Na Wschodzie moje imię znaczy oczy które widzą wszystko - zaczęłam cicho, nie spuszczając wzroku z blondyna. - Mój smok widział dwie drogi mojego życia, i w ostatniej chwili zdecydował, by nakierować mnie na tą, która pozwoliła mi istotnie zobaczyć wszystko. Moim najstarszym wspomnieniem jest moja matka... - urwałam na chwilę, by przełknąć łzy, na które nie mogłam sobie pozwolić. - To była ona, jestem pewna, zresztą Malika to potwierdziła. Leżała w otwartych drzwiach, zamordowana przez żołnierzy w mojej obronie. Opowiem to tylko raz, Laxus - zastrzegłam, skądś biorąc siłę by mówić stanowczo i bez emocji - więc nie przerywaj, nawet jeśli coś będzie niezrozumiałe. Jestem tylko człowiekiem i nie mogę wiedzieć wszystkiego. Wiem, że zaczęło się czternaście lat temu, gdy Mahat-Dżahsz objął syn jednego z najlepszych władców Wschodu. Czternaście lat temu wszystko upadło.



Kluczowym jest, by zrozumieć czym jest istota magii tego dziecka. Magia przeznaczenia służy do tworzenia rzeczy, a nie ich unicestwiania. W Nainie jest coś, co w przyszłości sprawi, że zlęknie się samej siebie i będzie szukała ucieczki od tego, kim jest. Arcyważne stało się, by nauczyć ją z tym walczyć. Jednakowoż dostrzegam coś, co jest barierą. Ty jesteś jej osobistym katalizatorem, dbaj, by nigdy tego nie utraciła.

- Siostro?

- O, Ace! Co tutaj robisz? – Głos Maliki wyrażał niebotyczne, i oczywiście fałszywe, zdumienie, a jej oczy otworzyły się szeroko. Usłyszała go z daleka i podejrzewała, że przeszkodzi jej w rozmyślaniu nad słowami Lenory. Dziewiętnastoletni mag spojrzał na nią z uśmiechem i pokręcił głową. – Czyżbyś przyszedł w nadziei, że będę miała dla ciebie nowiny z centralnej części Fiore na które czekasz od dwóch tygodni?

- Nie dasz się oszukać, co? – sarknął i przetarł twarz szarą od kurzu. Malika wzruszyła ramionami i ciaśniej okryła się płaszczem, nie rezygnując z widoku na rzecz ciepłego namiotu. U jej stóp rozciągały się tabory i niezliczona rzesza namiotów, ginąc w mroku pustyni, wprawiając ją tym w dobry humor. Spojrzała na nie z uśmiechem i umościła się wygodniej na rozkładanym krześle.

- Bynajmniej. Wierzę, że przyszedłeś tylko po to, by mnie zobaczyć – Kątem oka obserwowała jak chłopak się śmieje i przyznała w duchu, że cieszyła si,ę iż Ace stał po jej stronie. Był niebezpiecznym człowiekiem nawet gdy nie używał magii i miał niezwykłą fantazję, gdy dochodziło do manewrów bojowych.

- Nie jestem godzien stąpać po tej samej pustyni. – Tym razem ona się roześmiała. – Naprawdę uważasz, że potrzebujemy jeszcze tyle czasu? – zapytał. Malika westchnęła i machnęła ręką, zmęczona rozmowami na temat zbyt odległej, według niektórych, przyszłości.

- Nie chcę stracić ludzi i jeśli mogę ich nauczyć, jak się bronić, to zrobię to. Ale potrzebuję tego czasu, o którym mówisz. – Spojrzała na niego przekornie i uśmiechnęła się. – A skoro tak ci się tutaj nudzi, to jedź do Magnolii. Uważaj tylko na burze, często nawiedzają tamtejsze tereny.

- Jestem potrzebny tutaj. – Przez chwilę w jego oczach widać było walkę między poczuciem obowiązku, a tęsknotą, od której Malika odwróciła wzrok.

- Ano, jesteś – przyznała cicho, pogrążając się w myślach o nadchodzących wydarzeniach i małej siostrze, wobec której miała wielkie plany.

Ace zostawił ją samą, znał  wyraz twarzy Maliki, nie chciała towarzystwa. W duchu zastanawiał się, dlaczego Naina tak długo nie pisała i zastanawiał się, czy starszą Zabójczynię też to martwiło.

- Przeczytałaś tyle książek, a brak ci słów, by ułożyć z nich list do mnie.

13 komentarzy:

  1. O kurwa kurwa kurwa. O kurwa.

    Wznowieniu transmisję jak będę wreszcie w domu.

    Ale kurwa O kurwa te relacje ta rozmowa ten laxus ta naina. O kurwa mac <6

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje uwagi. Kurwa, momentami nie widzę interpunkcji w ogóle. Miałam też wypisany jeden z błędów na początek, ale skasowało mi komentarz i się trochę wkurzyłam. Jak Ci kopa w leniwą dupę zasadzę to następny LisxLax będzie, kurwa, karnie za błędy. Chuj mnie obchodzi, że ktoś nie wysłał zbetowanej wersji. Siadasz na dupie i poprawiasz błędy, choćbym Ci miała je wszystkie wytknąć. To z moich uwag. Nikt nie pisze idealnie, ale jak nie będziesz nad tym pracować to nigdy nie będzie lepiej.
    A teraz przyjemniejsze rzeczy. Fuck yea rozdział, chociaż nie podoba mi się jakże odległa data kolejnego. Nie lubię czekać.
    Jeli bratem Mista, ok przeczuwam, że to może być ciekawe. Opętany pewnie przez jakieś mroczne antyczne moce albo kij wie co, ale na pewno coś mhrocznego. Nie?
    Fajna reakcja Nainy na Luxia, wściekła, potem nie wściekła, potem w sumie znowu wściekła, ale who cares. Przecież i tak wszyscy wiedzą, że ona go kocha. Nie dam się oszukać, że nie. No i Luxsiu i jego bezradność wobec kobiet, scena po prostu rozbrajająca.
    I kiedy już prawie poznałam odpowiedzi na pytania Luxia, nie Ty rzuciłaś fragment z Maliką. Lubię Malikę ale I want to know the truth! Fuck!
    Więc rozdział super, akcja super, ale te błedy. Gyryryry!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tris! A ja bym przysięgła, że nie ma błędów interpunkcyjnych! Boże... A siedziałam nad tym i sprawdzałam ze cztery razy. Jest źle, czas zacząć czytać słownik. Skoro mówisz, że jest aż tak tragicznie, to już "nie mogę się doczekać" opierdolu od Amaterasu. Ale wobec powyższego idę sprawdzać błędy.

      Usuń
    2. Nie, że tragicznie, ale znalazłam tego trochę, tylko mi właśnie skasowało. Co mnie zdenerwowało to fakt, że hasło o zbetowaniu zabrzmiało jak "pierdole, że są błędy, ktoś mi to poprawi", ale widocznie źle to zrozumiałam. A czytać tak, to pomaga. Też robię błędy, ale mnie dużo nauczyli ludzie z Portalu Pisarskiego.

      Usuń
    3. Hej Kotuś :D. Co prawda nie nadrobiłam rozdziałów, ale wczoraj, jak tylko dodałaś notkę, przejrzałam ją pobieżnie i rzuciło mi się w oczy ostatnie zdanie, w którym brakuje przecinków, dlatego we wcześniejszych na bank czegoś nie ma. Ale co tam! I tak uważam, że masz piękny warsztat! Nawet bez znaków interpunkcyjnych, każdy rozdział świetnie mi się czytało, kiedy oczywiście byłam na bieżąco. Czy coś jeszcze? Tak, chcę Cię po raz któryś z kolei zaprosić na bloga, o który tak mnie goniłaś, a teraz nie czytasz. Zaglądnij w wolnej chwili: http://fairytail-another-story.blogspot.com/.

      Pozdrawiam,

      R ;).

      Usuń
    4. Boru, Tris! Co Ty do mnie rozmawiasz :D
      W ogóle nie pomyślałam, ze tak to mogło zabrzmiec, ej... Jak tak patrzę to faktycznie. Mnie chodziło raczej o to (na pewno o to) ze czekanie, az Ama odeśle mi zbetowaną wersję moze potrwac jeszcze z tydzień, a nie chcę znów przeciągac, bo uwazam, ze sześc miechów posuchy wystarczy. A błędy poprawię przy czym, jasna cholera! Coś jest nie tak z moją interpunkcją i to bardzo, skoro i Ty i Rosz zwracacie na to uwagę a ja nie mam pojęcia, o co chodzi. Szlag mnie trafi z tymi kropkami w końcu. Trissss!! Nie myśl o mnie zle!! T.T
      Ja juz wyrosłam (między innymi przez/dzięki Ciebie/Tobie) z takiego podejścia do ludzi i blogów.

      Rosz... To zdanie jest makabryczne, właśnie zauwazyłam. Chyba ze wstydu trzasnę sobie w łeb. I nadganiaj rozdziały, chociaz pobieznie, coby wiedziec, o co chodzi, bo z tyłu mi zostałaś. Bloga widziałał na pewno, zresztą zaraz dodam do siebie, wypadałoby tez przyjśc z jakimś konkretnym komentarzem, co uczynię jutro w pracy :D Huehuehue, bo kto niby kaze mi pracowac.

      Usuń
    5. Zmiana podejścia to już połowa sukcesu. Boże też kiedyś byłam dzieckiem było takie "nie chcecie to nie czytajcie, poszli won", ale 2 osoby nie dały mi spokoju i wyszłam na ludzi. Nie, żebym uważała, że moja interpunkcja jest jakaś genialna, ale czasami komuś innemu łatwiej zobaczyć błędy, niż nam samym. ;) Ot, co. A teraz zadam Ci to samo pytanie, które usłyszała/ przeczytała i na które odpowiedziała mi kiedyś wilczy. Dziecino ile masz lat? Nie to nie ma żadnego związku z tematem, to tylko moja cholerna ciekawość. Przymierzałam się do tego już dłuższy czas, bo nigdzie nie znalazłam takiej informacji. Ale w sumie jak nie chcesz nie mów, mówiłam zupełnie nie związane z tematem.
      A tamto na zabrzmiało jak zabrzmiało dlatego o tym wspomniałam, ale wierzę, że nie miałaś na myśli nic złego i że nad błędami pracujesz. Nie od razu Rzym zbudowano.

      Usuń
    6. Będę nadrabiać, Kotek, ale najpierw muszę się ogarnąć z opkiem na drugiego bloga, bo już mi narzekają, że blog jest, a nic nie publikuję... Tsa... Dogódź tu teraz ludziom :D. W każdym razie pisz ładnie i publikuj, bo inni są na bieżąco, dlatego dla nich powinnaś się strać, a mnie już spisać na straty, bo minie chyba rok, nim nadrobię Twoją historię... W każdym razie zapraszam do siebie :D.

      Ściskam mocno,

      Twoja R ;*.

      Ps. Ja też w pracy jestem :D. Ale, że dostałam polecenia napisania dokumentu, to weszłam sprawdzić czy coś odpowiedziałaś. I bingo!

      Usuń
    7. 20 poziom, Tris. Ano, nie od razu. Ale z interpunkcją masz rację, jak mówię ja mam z tym chyba większy kłopot niż wcześniej O.o Nie podoba mnie się to.

      Rosie! I mają rację Ci ludzie! Bo blog nie może za długo stać tylko z prologiem. Do roboty! A tam na straty, ja nadal czekam, i będę czekać jak długo będzie trzeba :D

      Usuń
    8. Koteczku, poza prologiem dodałam też pracę konkursową, a w ten weekend pojawi się pierwszy rozdział :D. Chodziło mi o drugi blog, na którym jeszcze nic nie publikowałam :D. Ty wiesz, o którym mówię :). Buziak :*.

      Usuń
  3. Przykro mi to mowic, ale... Nie, jest mi przykro. To moze po prostu bedzie antyprofeska, ten komentarz, ale sorry, cisnie mi się, że LICZY SIĘ WNĘTRZE, NIE WYGLĄD! Dlatego jebać ortografie, interpunkcję, ja mam to w dupie, całą formę i jakieś akapity, które można dopracować po godzinach. Mam to w dupie nie na co dzień, przynajmniej się staram, ale mamtowdupizm dotyczy całej tej formowej otoczki rozdziału 24-ego. Ja tego nie widziałam. Albo inaczej. Ja na to nie zważałam, więc nie wiem, czy jest interpunkcja, czy wyszła. A nie zważałam na to z prostego powodu, maleńka, bo mnie załatwiłaś. "Rozumieliśmy" niesie ze sobą taki kurwa ładunek emocjonalny, że eksplozja rozdupczyła całe moje zimne, okrutne i nieczułe wilcze serce!! Skończyłam, otarłam łezkę (dobra, z jakiegoś powodu obsmarkałąm sobie rękawy, ale nie mówmy o tym, dobrze? DOBRZE?!), gdybym czytała to na lapku, trzasnęłabym pokrywą, a tak musiałam opanowywać się, by nie ciepnąć telefonem w kierowcę autobusu, a to, że wydarłam nad jego Łysym czerepem, że "Wal się!", no to cóż... Na szczęście w drzewo nie przywalił. Za to mnie i tak zmasakrowało. I bij mnie laciem, Rhan, ale nie powiem Ci co dokłądnie, ale coś w tej relacji, coś zdało mi się tak bliskie, tak mnie porwało... Jezusie. Ja sie z Laxem nie znam. Fairy Tail parę odcinków narazie, śmignął tylko przez moment na ekranie, ja Laxa to znam tylko przez Cb. I polubiłam go, i przyznawałam, że fajny dzieciak. Ale teraz? Po tym rozdziale i po rozdziale wczesniej? Myślałam, że mi sie wydawało, ale ja nie wiem, czy ja sie nie zakochałam! Ale tak zdrowo, tak, że nie jestem zazdrosna, nic, a nic! Wierz mi, Klnę się na swoje wilcze futro, niech mi na zimę wyleci, jak kłamię! Rhan! Ja sie chyba zaczęłam naprawdę utożsamiać! Z Twoją główną bohaterką! Wybacz mi, ale z drugiej strony musisz to docenić, bo ja się ostatnio utożsamiłam z... Czekaj, pamiętasz, jak na polsacie puszczali Chirurgów? Jeszcze z tymi żałosnymi zółtymi trójkącikami 'za pozwoleniem rodzicow'. No, to ostatnio sie utozsamiłam z meredith. A tak, to zdobywam się góra na sympatię do jakiejś bohaterówny, jeszcze jak ma koło siebie takiego Grrrromowładnego.... A teraz... a teraz!!!! No ja po prostu nie wyrobiłam.

    To wszystko. Znaczy, nie ze to wszystko co mam do powiedzenia, tylko TO wszystko, co sie działo. Nie, ja po prostu chyba zaraz usiądę przy świecach i napiszę wiersz pt. "Rozumieliśmy". Tak mnie natchnęło i tak sie czuję, że zrozumiałam! To jak z Nainy zeszły te emocje, jak dała im upust, reakcję Dreyara, te próby obracania w żart poważnych uczuć, to "skoro w to wierzysz", te maskowanie... I to, czego zamaskować nie można było. Ten gniew. OMG, ten gniew. Ja lecę na takich gniewnych, wiedziałaś? :D Nie, powaga. Przeżyłam to, po prostu przeżyłam ten rozdział. Nieprawdokurwapodobne traktuję jako komplement i deykację. Wszystko, wszystko, to "- Laxus...- zaczęłam i na tym skończylam (...)" To wszystko, naprawdę, opisy, przeżyłam, ostro. Wżarłaś się w moje serce tą dwudziestką czwórką.

    OdpowiedzUsuń
  4. JEBAĆ INTERPUNKCJĘ, JEBAĆ! :D ;D ;D

    ja wam dam grim nele, jak sie nie odpieprzycie od mojej szostki to Wam w zemscie takie szoty hoty wysmaze, że osiwiejecie, nie powiem gdzie ;D

    kuxwa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    tu Delta z pomackamy. Mam już otwartą kolejkę, więc jeśli nadal chcesz się zgłosić, zapraszam :) W międzyczasie nadrobiłam mangę, więc napisz, czy mam ją uwzględniać przy ocenie - nie chcę ci przypadkiem czegoś zapoilerować. (Mam nadzieję, że wylądowałam na dobrym blogu...?)

    OdpowiedzUsuń