Czy wy to widzicie?
No ale czy wy to widzicie? Piękne. Mavis wymiata. Nie mogę się napaczyć na tenże nagłówek. Wena mnie dzięki niemu rozpiera. Uch! Btw rozdziały betuje Amaterasu *.* wszelkie uwagi do niej.
Akapity dorobię jak tylko wrócę do domu i literówek nie powinno być żadnych.
Powinnam przepraszać, więc przepraszam, ale nie obiecuję, że tego nie powtórzę. Nie wiem, jak to się stało, miałam naprawdę parę ciężkich tygodni po których nadal się zbieram. Grunt, że HG znów ruszyło powolnym krokiem. Laxus mnie w końcu zabije.
Rozdział dedykowany Tris, za tego LaxLisa którego jeszcze nie ma, ale powinien być, bo jestem bardzo niesłowną ałtorką.
Akapity dorobię jak tylko wrócę do domu i literówek nie powinno być żadnych.
Powinnam przepraszać, więc przepraszam, ale nie obiecuję, że tego nie powtórzę. Nie wiem, jak to się stało, miałam naprawdę parę ciężkich tygodni po których nadal się zbieram. Grunt, że HG znów ruszyło powolnym krokiem. Laxus mnie w końcu zabije.
Rozdział dedykowany Tris, za tego LaxLisa którego jeszcze nie ma, ale powinien być, bo jestem bardzo niesłowną ałtorką.
Fiore,
Omnibus
22
marca 978 roku
Szanowny
Panie Dreyar!
Mamy
obowiązek zakomunikować Panu,
iż w dniu 18 marca br. miasto portowe Hargeon wystosowało
ogłoszenie do gildii Fairy
Tail,
nad którą to sprawuje Pan pieczę. Burmistrz miasta prosił w tymże ogłoszeniu o wytypowanie
osób wystarczająco
kompetentnych, by z powodzeniem ukończyły misję, jaką była ochrona dobrze
sytuowanych turystów zmierzających do Omnibusa. W odpowiedzi dnia 20 marca pojawiła się
dwójka magów z Pańskiej
gildii; Laxus Dreyar oraz Mistgun, z których ten pierwszy jest magiem klasy S.
W
trakcie wykonywania zlecenia miał miejsce przykry incydent; miasto Omnibus
zostało niemal doszczętnie zrujnowane w akcie „samoobrony” jak zeznali magowie.
Podobno doszło do ataku jednej z pomniejszych mrocznych gildii o nazwie "Duch
Ghula"
i Pańscy
podwładni czuli się w obowiązku chronić klientów w najprostszy z możliwych
sposobów.
Pragniemy
zaznaczyć, iż o podobnej mrocznej gildii nikt do tej pory nie słyszał, nigdy
wcześniej nie zdarzyły się też ataki z ich strony.
Niniejszym
informujemy Pana o obowiązku rozliczenia się z wszelakich zniszczeń które to są
rezultatem działań Pańskich podwładnych. Poniżej zamieszczam kosztorys
i wykaz mień publicznych oraz prywatnych, które doznały uszczerbku na
przydatności tudzież formie.
Opera
- 150 0000 kryształów
Szkoła
podstawowa wraz ze wszystkimi pomocami dydaktycznymi - 134 0000 kryształów
Ratusz
miasta - 120 0000 kryształów
Biblioteka
miejska - 118 0000 kryształów
Mieszkania
prywatne - 758 0000 kryształów
Sklepy
- 523 0000 kryształów
32
latarnie uliczne - 14 720 kryształów
Fontanna
rynkowa - 8 760 kryształów
3,5
km kwadratowego kostki brukowej śrutowej - 17 458 kryształów
2
pomniki z granitu - 15 447 kryształów
Rada
Miasta Omnibus
Szanowny
Panie Dreyar!
Z przykrością informujemy Pana, iż wnuk
Pański, Laxus Dreyar, otrzymał zakaz przebywania w mieście Shirotsume z dniem 10 czerwca
br.
Wyrok
uprawomocnił szanowny Minister Bezpieczeństwa królestwa Fiore, którego decyzję niezwłocznie przesyłamy Panu w
formie odpisu.
Decyzja poparta została niedawnym tragicznym wydarzeniem które miało miejsce z winy młodego maga gildii Fairy
Tail, a
który naraził wiele niewinnych istnień.
Rada
Miasta Shirotsume
28 października 978 roku
Oshibana
Szacowny Święty Magu!
Mam smutny obowiązek poinformować Pana o
sytuacji zaistniałej nie dalej jak trzy dni temu w mieście Oshibana, w którym
przebywał Pański wnuk Laxus Dreyar.
Zgodnie z treścią ogłoszenia
zamieszczonego przez Radę Miasta w Pańskiej szacownej gildii należało pozbyć
się z miasta szeroko
rozwiniętej działalności gangu złodziei, czego wytypowany do tego zadania nie uczynił. Co więcej,
wracając po, kilku godzinach rekonesansu
zażądał zapłaty i zniknął, nie wypełniając powierzonego mu zadania.
W związku z powyższymi faktami jestem
zmuszony upraszać o oddanie zagarniętych kryształów (54 000) i wyjaśnienie
nieoczywistej dla mnie, burmistrza, sytuacji. W przeciwnym razie będę zmuszony
zerwać współpracę z gildią Fairy Tail, a na nią samą złożyć skargę u szacownej
Rady Magicznej.
Burmistrz
Otton Shinx
19
kwietnia 979 roku
Era
Szanowny,
a mnie Wielce
Drogi Makarovie!
Do Rady
docierają słuchy o
wybrykach Twojego wnuka i w ich to sprawie piszę do Ciebie następujące słowa.
Wiele
mniejszych miast domaga się zamknięcia swoich bram nie tylko dla
młodego Laxusa, ale także dla
całego Fairy Tail, co dla Ciebie byłoby oczywistą porażka i zmartwieniem.
Wiem, jak kochasz tę gildię, lecz kolejne zniszczenia
wywoływane przez Twego temperamentnego wnuka skutecznie burzą wszelkie starania jej budowania.
Nalegam na Twoją
interwencję.
Przebąkuje się tutaj o wezwaniu Cię do wyjaśnienia wszystkich jego wybryków,
Rada nadal przymyka oko, jednak piętnastoletni Dreyar nie może być długo ignorowany i wszyscy doskonale o tym wiedzą. Pozwoliłem sobie śledzić jego
wyskoki, nie tylko z obowiązku, ale
przez zwykłą ciekawość i mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że jego czyny są zgoła niebezpieczne. Wierzę w Twój osąd, ufam bezgranicznie Twoim umiejętnościom i wiedzy, aczkolwiek pragnę wyrazić obawę, czy
słusznym było przydzielenie mu rangi S w tak młodym, to jest trzynastu lat, wieku.
Oceniając ostatnie wydarzenia, jestem w
stanie w pełni dostrzec jego siłę oraz, wybacz, że to
podkreślam,
niebezpieczeństwo. Nie śmiem wątpić w Twoje
metody, lecz Laxus wydaje się być odrobinę poza kontrolą.
W przyszłości może być gorzej nad nim zapanować,
szczególnie, że odziedziczył
Twój charakter i siłę. Nalegam,
byś powściągnął jego
temperament i kolejne wybryki. Rada ma ograniczoną cierpliwość i nawet
moje zabiegi nie przynoszą takich
skutkówjak dotychczas.
Yajima
"Czarodziej"
Cisza
przed burzą!
Piętnastoletni Laxus Dreyar, zwany w
pewnych kręgach Gromowładnym, jest jednym z
najbardziej interesujących magów gildii Fairy Tail obok
Gildartsa i Tytana Makarova. Potomek sławnego rodu podobno odziedziczył potęgę w całym tego słowa znaczeniu. Czy
jest jednak na tyle odpowiedzialny, by udźwignąć ten ciężar?
Ostatnimi czasy nie daje znaku życia, jego wcześniejsze "wyczyny" są znane, jeśli nie w całym Fiore, to na pewno w pewnej
jego części. A przecież ktoś taki jak Laxus nie może długo usiedzieć w ciszy. Skutki jego decyzji takich jak walka z rzekomą mroczną gildią odczuwają przede wszystkim miasta, w których mag się akurat znajduje, a których sytuacja finansowa za każdym razem się pogarsza. O ile młodego maga nie
powinno się winić za nieprawidłowy osąd sytuacji, o tyle jego dziadek, Tytan Makarov, powinien zdawać sobie sprawę z siły wnuka i bardziej go
kontrolować.
Przypomnijmy, że na przestrzeni ostatniego roku zrujnował następujące miasta: Oshibana,
Shirotsume, Omnibus, powodując, bagatela, milionowe straty, z
którymi teraz gildia musi się uporać. Według dostępnych materiałów spłaciła większość długów młodego maga i, choć nikt nie zagląda w księgi rachunkowe gildii, niesamowitym
wydaje się fakt, że wciąż rozwijające się Fairy Tail ma tak zasobną kiesę!
Rozpatrując plotki dotyczące Gromowładnego można dojść do wniosku, że już niedługo Rada Magiczna weźmie na poważnie jego wyskoki i wyciągnie odpowiednie konsekwencje. Należy tutaj dodać, że podobno młody Dreyar miał do
czynienia z buntowniczkami
ze Wschodu, co
mogło być powodem oblężenia Magnolii sprzed dwóch lat. Przypomnijmy, że trzynastoletni wówczas Laxus
stał się celem łowców głów, którzy tłumnie ściągnęli do Magnolii. Oczywiście, dzięki szybkiej interwencji armii
nikomu nic się nie stało, jednak strach pozostał.
Jak mieszkańcy zapatrują się na wyczyny Gromowładnego?
"To
dobry chłopak, czasami bywa opryskliwy, ale pomocny, spokojny. No oczywiście, broi jak większość dzieci w jego wieku, to taki okres buntu, ale to na pewno
przejdzie." mówi jedna z naszych korespondentek,
której nazwiska nie możemy podać.
"Szczeniak
niczego i nikogo nie szanuje, ot co! Zobaczycie, on jeszcze zniszczy Magnolię i taki będzie
finał tej gromowładnej zabawy! A co do tych buntowniczek, jasne, widziałem tu
jedną!
Łaziła z pręgowanym
kocurem, a Dreyar z nimi i wydawali się być w dobrej komitywie, ot co! Przyjdzie dzień, popamiętacie
moje słowa, jak szczeniaki dorosną i
wtedy dopiero się
zacznie!" wypowiada niepochlebną opinię inny mieszkaniec, będący świadkiem strasznej nocy ataku łowców sprzed prawie dwudziestu
czterech miesięcy.
Ciężko powiedzieć, kiedy ponownie usłyszymy o Laxusie, lecz pewne jest
jedno; to jedynie cisza przed prawdziwą burzą z piorunami.
Gromowładny Bóg
780 000
- Słyszałaś? –
Malika podeszła do młodszej siostry z listem gończym, i szerokim uśmiechem na
twarzy, jak zwykle,
gdy coś ją wybitnie rozbawiło,
a co miało zirytować drugą. Naina popatrzyła na nią znad czytanej książki,
obrzuciła papier niechętnym spojrzeniem i kiwnęła głową.
- Tak.
- Ściąga na
ciebie podejrzenia. – Malika usiadła naprzeciwko i popatrzyła na list ze
złośliwym uśmieszkiem.
- Nieświadomie.
Poza tym to moja wina, ja dałam się wplątać w to wszystko.
- I mimo tego
nie zmienisz swojej decyzji? – List poszedł w zapomnienie, Smocza Zabójczyni
przyglądała się siostrze spod przymrużonych powiek a słysząc odpowiedź,
wciągnęła powietrze ze świstem.
- Nie
potrzebujesz mnie, przynajmniej przez jakiś czas, a on musi mieć kogoś, kto mu
pokaże co dalej.
- A podobno nie
miałyśmy się rozdzielać – zakpiła, unosząc lewą brew.
- Wszyscy
dorastamy, nie? – Naina wzruszyła ramionami i odłożyła książkę, patrząc gdzieś
w dal. Na wydmie kawałek od nich, w promieniach zachodzącego słońca kilku
mężczyzn rozkładało namioty, a młodsza Zabójczyni wodziła wzrokiem szczególnie
za jednym z nich. Malika zaśmiała się krótko i klepnęła ją w plecy.
- Powiedziałam
mu, że odchodzisz na jakiś czas. Ale lepiej, jak osobiście się pożegnasz. I
nie zapomnij tu wrócić, jeśli nie ja, to on będzie na ciebie czekał.
Naina
przygryzła dolną wargę w zamyśleniu i pokiwała głową, tarmosząc śpiącego Majnu
za futerko.
Najwyższy czas wrócić do Magnolii i utemperować Iskierkę.
Najwyższy czas wrócić do Magnolii i utemperować Iskierkę.
Nabrałam
dziwnego zwyczaju rozkładania kart co wieczór, by wiedzieć, czego ewentualnie
spodziewać się następnego dnia. Robiłam to przede wszystkim z wygody, choć
ludziom dookoła wpierałam, że przezorny ubezpieczony i niby tak bardzo
zajmowało mnie bezpieczeństwo i inne pierdoły. W kartach zapisane były losy
wszystkich znanych mi ludzi, a ja lubiłam je odczytywać i uprzedzać ich w
odpowiednich momentach. Dawało mi to swego rodzaju władzę nad ludzkim losem. W
końcu ode mnie zależało, czy Gray złamie nogę,
wygłupiając się z Natsu, czy Mistrz nie stłucze ręki, schodząc
ze schodów lub czy Laxus i Mistgun ukończą kolejną misję. Byłam cichym
wsparciem, pracowałam w cieniu i pociągałam za kilka sznurków.
Pamiętnego
wieczora, na tydzień przed Fantazją – świętem plonów w Magnolii – wiedziona
niewytłumaczalnym przeczuciem,
rozłożyłam karty dla Przybłędy i nim odsłoniłam pierwsza, zadrżała
mi dłoń.
Poruszyłam się
na krześle i przełknęłam ciężko, na dodatek coś ściskało mi żołądek, jakby
strach, że robię coś zakazanego i prawie porzuciłam pomysł. Niestety, tarot ma
to do siebie, że nie pozwala się wycofać i skoro znalazłam odwagę, by zapytać o
przyszłość, to musiałam mieć odwagę by poznać odpowiedz.
Odwróciłam
głowę i spojrzałam na tablicę korkową nad biurkiem, zasłoniętą niemal
całkowicie papierami. Na jednej pinezce wisiała cienka zielona bransoletka połyskująca
w świetle lakrymy, jakby ostrzegała mnie przed tym, co chciałam zrobić. A
przecież chodziło tylko o postawienie tarota – o coś, co robiłam milion razy! Przybłęda
mi ją dała, wtedy, trzy lata temu, nim odeszła z gildii bez słowa. Nie miałam
jej tego za złe, choć powinna uprzedzić o takim zamiarze. Laxus miotał się
przez kilka dni po Fairy Tail i warczał na każdego, łącznie z mistrzem, kto
odważył się za głośno oddychać. Nie wspominając, że Gray, którego nie trawiłam,
acz mu współczułam, siedział w kącie, nie mogąc opanować ukradkowych spojrzeń
rzucanych na drzwi i wymalowanej w nich nadziei, że może jednak jego „siostra”
się w nich pojawi. I nie pojawiła się przez długie trzy lata.
Byłam na nią
zła za to, bo skoro przywiązała do siebie ludzi,
a potem odeszła, nie podając powodu, to jaki miała cel? Po co w ogóle się tu
zjawiła? W poszukiwaniu kogoś? Ciekawe tylko kogo!
Ze złością
odsłoniłam pierwszą kartę. Na granatowym tle mieniła się brokatem złota gwiazda,
w którą wpatrywałam się przez długą chwilę, nim ostatecznie cmoknęłam językiem
o podniebienie i odwróciłam wzrok z cichym westchnieniem.
- Wracasz,
Przybłędo.
Gray leżał w
swoim pokoju, zmęczony całodniowym treningiem z Erzą i Natsu, z którym na
koniec dnia dali sobie po twarzach i lodowy mag miał wielkiego sińca pod okiem.
Natsu przybył do gildii niedługo po odejściu Nainy i był Ognistym Smoczym
Zabójcą, którego Laxus skomentował jako
totalny niewypał. No ale Laxus był starszy i więcej wiedział, więc chyba miał
rację, choć Gray uważał Natsu za godnego siebie przeciwnika i bardzo silnego
maga.
Dziesięciolatek zrzucił z łóżka kołdrę i
leżał na materacu, patrząc na tonący w mroku sufit. Po chwili odwrócił głowę i
spojrzał na regał. Leżało tam w nieładzie parę książek, figurek, porozrzucane
pieniądze i inne chłopięce bibeloty, wśród których na najwyższej półce, w
przezroczystym pudełeczku leżała fioletowa bransoletka. Dobrze widoczna w świetle latarni ulicznej sprawiła, że chłopiec odwrócił się
do niej całym ciałem i patrzył jak na coś cennego, choć po prawdzie była to
najzwyklejsza srebrna ozdóbka z fioletowym obramowaniem.
W ciągu
ostatnich trzech lat wiele się wydarzyło. Mag podniósł swoje umiejętności;
potrafił zamrozić większą powierzchnię niż wcześniej, a jego lodowe twory były
bogatsze w ważne szczegóły i miały wyważone proporcje, dzięki czemu młot nie
upadał z hukiem z powodu ciężaru, gdy Gray kogoś atakował. No i był na kilku
misjach ze starszymi magami, Macao, Wakabą i Maxem oraz ze starszą o cztery
lata Erzą, która w tym roku zdała egzamin na maga klasy S. Gray wierzył, że ruda
Erza, władająca magią podmiany, miała wszelkie predyspozycje do tego tytułu,
ale nie mógł sobie wyobrazić,
by mogła mierzyć
się z Laxusem lub z jego siostrą, która tej rangi nie miała. Bo to już całkiem
nie mieściło się w głowie dziesięciolatka – jeśli Naina była silniejsza, a
przecież była, to dlaczego nie miała tej niesamowitej rangi, która dawała
onieśmielające młodego maga przywileje? No, Laxus – to akurat logiczne, był
najsilniejszy wśród młodszej generacji (tak mówił dziadek Makarov i Gray
święcie w to wierzył), na dodatek był poszukiwany listem gończym i Gray raz
widział, jak Dreyar kładzie czwórkę starszych magów z jakiejś gildii jednym
uderzeniem! To dopiero było przedstawienie! Tamci nic nie mogli zrobić, nawet
się nie zająknęli, gdy uderzyły w nich błyskawice, a po chwili leżeli wśród
kurzu, na ulicy!
Ale Naina by ci przyłożyła.
Pomyślał wtedy lodowy mag, lecz nie
odważył się tego powiedzieć. Laxus
nie znosił gadania o Nainie i kilka razy Gray ostro za to oberwał. Któregoś
razu Natsu zapytał o tajemniczą Przybłędę i też
zarobił w łeb, czego Fullbuster nie zazdrościł, ale szczerze się z niego śmiał
i po cichu wytłumaczył:
Oczywiście,
Dreyar i to usłyszał, więc pogonił dwóch dziesięciolatków wyposażonych w dwa
wielkie guzy na głowach wokół gildii, „w ramach rozgrzewki”. Gray dobrze to
sobie zapamiętał i czekał na odpowiedni moment, by Gromowładny mu za to
zapłacił.
- Jak wrócisz,
to opowiem ci o wszystkim, co się wydarzyło,
od kiedy odeszłaś. O Natsu, Erzie, Red i Ever. O Bickslowie i Mistgunie, i
Lisannie, i jeszcze o Mirze. No i o głupim Laxusie, który cały czas mnie bił!
Śniła mu się
jego mistrzyni, Ur.
Naina poznała
Ace’a w Podziemiach, podczas kopania tunelu pod Mahat-Dżahsz – nazwał ją
szczurzą oszustką i zarobił za to w piegowatego policzka, bo dziewczynka
potrafiła całkiem dobrze się bić i nie przepuszczała żadnej zniewagi. Oboje
nieśli ciężkie wiadra
z ziemią i mała próbowała przekonać starszego chłopaka, że za chwilę umrze z wyczerpania,
więc mógłby wziąć jej blast. Od momentu
uderzenia zawiązała się między nimi relacja, która charakteryzuje
się płytką niechęcią przechodzącą w głębokie przywiązanie. Tak głębokie, że
dziesięć lat później, stojąc na ogarniętej mrokiem pustyni, wydawali się
porozumiewać bez słów.
Zabójczyni
nerwowo skubała gruby warkocz i przygryzała wnętrze policzka, nie wiedząc jak
zacząć rozmowę o czymś, o czym Ace był poinformowany przez Malikę. Wreszcie
wzięła głęboki wdech i spojrzała na wyższego dziewiętnastolatka, któremu
wieczorny wiatr targał czarne włosy. I choć rozciągał usta w prowokującym
uśmiechu, jego ciemne,
głębokie oczy nie miały w sobie niczego z codziennej wesołości zaprawionej
dawką cynizmu. Ace się nie zgadzał z jej decyzją i zamierzał jasno dać to do
zrozumienia.
- Malika
powiedziała ci, że chcę wrócić do Magnolii – zaczęła powoli i przestąpiła z
nogi na nogę. Ace kiwnął głową, czekając na dalsze słowa. – I tak się akurat
składa, że wracam teraz. No nie dosłownie, oczywiście, bo jestem teraz tutaj,
a-ale wkrótce… Jak karawana… Nie na zawsze…
Już jakiś czas temu zauważyła, że występuje u
niej podobna przypadłość na widok Ace’a, co u Red w obecności Laxusa. No może
nie do końca, Naina potrafiła w miarę składnie się wyrażać i nie robiła
maślanych oczu, choć szatyn onieśmielał ją samym spojrzeniem, co z premedytacją
wykorzystywał.
- A jeśli ja
nie popieram tego pomysłu i wolałbym, żebyś została tutaj?
- W Magnolii
jest… Są ludzie, którzy mnie potrzebują.
Ace wciągnął
powietrze głęboko do płuc, umięśniona klatka piersiowa okryta cienką kamizelką
uniosła się i opadła powoli, podczas gdy czarodziejka zbierała najlogiczniejsze
argumenty, które mogłyby go przekonać. Podświadomie jednak wiedziała, że nic,
żaden powód, nie sprawiłby, ażeby Ace zgodził się na jej odejście.
- Tutaj też
znajdziesz sporo takich ludzi.
- Ace, nie
utrudniaj. Wiesz, że muszę tam wrócić. Nie znalazłam ojca, a chcę go poznać i
zapytać, gdzie wtedy był. – Jej spojrzenie stało się ponure, zabarwione goryczą
i niezrozumiałym dla postronnego obserwatora żalem, lecz szatyn zdawał się pojmować,
o czym mówiła Naina. Zacisnął gniewnie szczęki i odwrócił głowę, błądząc
spojrzeniem po oblanych pomarańczowym światłem pochodni wydmach, na których
porozkładane kolorowe namioty wypełniały się ludźmi.
- Ta,
faktycznie to dobry powód – przyznał i zaśmiał się krótko, nerwowo, po czym
znów spojrzał na Smoczą Zabójczynię i uśmiechnął się wesoło. – Kiedy chcesz
iść? Odprowadzę cię do granicy, ktoś musi cię pilnować,
bo wpadniesz w jakieś bagno…
- Dziękuję
Fantazja. No.
Fajnie.
Jakieś tańce,
cuda-wianki, wydurnianie się – niefajnie.
Bardzo cholernie niefajnie i
nie miałem zamiaru brać udziału w tej głupocie. Miałem za to ambitny plan
posiedzieć w pustej gildii, opić dziadygę z
jego ulubionego piwa i potem powłóczyć się poza miastem, ale wyszło jak
zwykle.
Na początku
spotkałem Red, mijaliśmy się na ulicy – ona szła do jakiejś pasmanterii, ja na
wzgórze za gildią, i gdyby nie śmieszna lekcja dobrego wychowania, którą
odebrałem dawno temu, pewnie minąłbym ją bez słowa. Brązowe oczy Red wgapiały
się bezceremonialnie w moje, i nie mówię, że powinna mi się kłaniać czy coś,
ale nigdy wcześniej nie patrzyła na mnie w taki sposób. Nawet nie mrugała.
- Nie będziesz
na Fantazji. – Pewnie, nie pytała. Pewnie, wyczytała w kartach i teraz znała
odpowiedz na każde pytanie,
którego nie zadała. Zbierałem się do odpowiedzi, ale nastąpiła trochę dziwna
rzecz – Red się odwróciła i poszła w swoją stronę, zupełnie ot tak! Popatrzyłem
za nią zaskoczony, lecz gdy wmieszała się w kolorowy tłum podekscytowanych
mieszkańców, zrobiłem to samo.
Było gorąco na
tyle, by koszulka przykleiła mi się do pleców, gdy wszedłem wreszcie na wzgórze
i usiadłem w cieniu drzew, patrząc na Magnolię spod przymrużonych powiek.
Założyłem słuchawki
i na chwilę odpłynąłem przy dźwięki znanej na pamięć melodii, ale później
moje myśli same zaczęły biec na dziwne tory.
Zaczęło się od przypomnienia sobie wściekłej miny Graya i oburzonej Levy – ze
złością warknęli coś o zapłacie i o ile szczeniak zarobił w łeb, to dziewczynki
uderzyć nie wypadało, nawet na tak jawną groźbę.
Nie widzę niczego męskiego w uderzeniu
kobiety. A już szczególnie jak jest to mała dziewczynka, która jedyne co może
mi zrobić, to pufać i tupać nogami, drąc się w niebogłosy, bym się zamknął. Poza tym Przybłęda
kazała mi ich pilnować. Jakby coś im się stało, i to jeszcze mojego powodu, to
łeb by mi urwała. Nieopłacalny biznes. I gdzie ta wariatka
w ogóle się podziewa? Nie było o niej słychać ani słowa, żadnej większej
kradzieży przez ostatnie trzy lata – nic. Wypadałoby dać znać, choćby przez
wzgląd na bandę szczeniaków i Ever, którzy niecierpliwie na nią czekają.
Zresztą kogo to obchodzi, lepiej, jak jej nie ma.
Długo spokoju
nie miałem, bo z Fairy Tail wyleciał ten mały Smoczy Zabójca – Natsu - biegł
na moje wzgórze, drąc się o Bóg wie czym, i nawet moje groźne spojrzenie nie
osadziło go w miejscu. Chyba miał wenę
na zarobienie lania.
- Ej,
Lax-xusss… - wydyszał, opierając dłonie na kolanach. Ignorowałem. – No,
słuchasz mnie?! – Nadal ignorowałem. Nie odważył się podejść, ale z zamkniętymi
oczami mogłem powiedzieć, że rozglądał się wokół, nie wiedząc co zrobić.
Dziesięciolatek udający Smoczego Zabójcę. Ognia – żeby było bardziej zabawnie.
Jeden z najbardziej niszczycielskich żywiołów. Świat ma poczucie humoru, nie?
- Coś idzie do
Magnolii. – Zdecydowałem się otworzyć jedno oko i zdjąć jedną słuchawkę. Niech
szczeniak nie myśli, że ma całą moją uwagę. – Nie czujesz tego? – Panika w
cienkim głosie była niemal namacalna, zresztą Natsu cały się trząsł, co trochę
mnie zaniepokoiło. Wciągnąłem głęboko powietrze i przez chwilę badałem wszelkie
zapachy, z łatwością oddzielając woń żywicy od zacieru wódczanego z niedalekiej
gorzelni, docierając do gorzkiego, nieprzyjemnego zapachu, porażającego zmysł
węchu.
Otworzyłem
szeroko oczy i usłyszałem, jak bicie mojego serca zagłusza muzykę. Wciągnąłem
powietrze głęboko do płuc po raz drugi, lecz bałem się pewności, którą miałem po dokładnym
zbadaniu zapachu. Znałem go, wiedziałem do kogo należał, a jednak nie
wierzyłem, by był prawdziwy!
Podniosłem się
powoli, nadal filtrując dobrze znaną mieszankę, i zdjąłem słuchawki, dopiero po
kilku chwilach rejestrując, że moją twarz rozciąga uśmiech. Wpatrywałem się na
północny kraniec miasta i czekałem, czując dziwną ekscytację, której nie
potrafiłem sobie wytłumaczyć. To była Przybłęda, tylko jej magia mroziła
atmosferę i przenikała strachem do szpiku.
- No. Idzie –
zgodziłem się i stałem z zaciętym wyrazem twarzy, zaciągając się zapachem wśród
ogarniającego mnie niedowierzania. – Wracaj do gildii i powiedz Grayowi, że
jego siostra wraca.
- Nie, Laxus,
ty nie wiesz. To smok! Wielki smok i ma złą magię. Zimną! Obrzydliwie smakuje!
Ja… - Maluch zacisnął szczęki i pokręcił się w miejscu pod moim karcącym
spojrzeniem.
- Boisz się –
skomentowałem, a on zaprzeczył gwałtownie. – Nie ma czego. To jedna z twojego
gatunku, Smoczy Zabójca, córka Lenory, uparta, złośliwa, arogancka baba która
myśli, że wszystko jej wolno.
- Dziewczyny w
ogóle takie są. Na przykład Erza. – Wzruszył ramionami, ale rozejrzał się znów w
obawie, czy rudy mag podmiany nie stoi i nie podsłuchuje niedaleko nas.
Zaśmiałem się cicho i pokiwałem głową, zgadzając się w stu procentach z uwagą
dzieciaka.
- Ona jest
gorsza o dziesięć razy.
- Gorsza?! –
Natsu otworzył szeroko oczy i wyciągnął dłonie przed siebie, rozcapierzając
palce. – Dziesięć?
- Przynajmniej
umiesz do tylu liczyć – mruknąłem sucho i zdecydowałem wrócić do gildii, by
zobaczyć się z dziadygą i powiedzieć mu o wielkim powrocie. Nie, żebym się
szczególnie cieszył, ale czułem coś na kształt zniecierpliwienia podszytego
niewielką dawką radości. Bardzo małą dawką radości, która rozciągnęła moje usta
w złowieszczym uśmiechu. O, tak, czekałem na Przybłędę, czekałem, by odebrać
należną zapłatę i dowiedzieć się o wszystkim, co przez ostatnie trzy lata obiło
mi się o uszy.
Fantazja była
wielką imprezą w Magnolii, hucznie obchodzoną przez wszystkich mieszkańców i
wyczekiwaną przez niemal cały rok. Święto plonów przyciągało tez ludzi z
pomniejszych miejscowości jak Omnibus czy Shirotsume, więc szerokie ulice były
szczelnie zapełnione od południa do późna w nocy. Typowy festyn z kolorowymi lampionami, litrami alkoholu, tonami żarcia, którego zorganizowanie sporo kosztowało, ale dochody były kilka razy większe. Punktem kulminacyjnym była parada, ciągnąca się od gildii Fairy Tail aż do katedry Cardii, w której brała udział cała gildia. Popisy magów były widoczne najlepiej z dachów, ale rzadko ktoś wpadał na taki pomysł. Gawiedź wolała tłoczyć się na ulicach co zupełnie mnie zadowalało. Uzbrojony w dwie butelki piwa siedziałem na krużgankach jakiejś galerii i obserwowałem uważnie tłum, czy nie zobaczę brązowych włosów i rudego futra przy nich. Niestety a może stety, do jedenastej w nocy nie zobaczyłem i nie wyczułem nikogo, kto przypominałby Przybłędę.
Siedziałem spokojnie, popijając wyrób magnoliowego browaru, i patrzyłem trochę z pogardą na dzieciaki trzymające za ręce rodziców i wrzeszczące z całych sił. Rozpoczęła się parada, na kolorowych makietach przedstawiających najróżniejsze twory stali magowie Fairy Tail. Wydurniali się ze śmiechem, pokazywali co potrafią a co mnie prowokowało do pustego śmiechu. Natsu i Gray próbowali pokazać walkę ognia z lodem, ale czułem, że musiało się to skończyć na solidnej bójce. Zresztą Mirajane i Erza nie dawały lepszego przykładu. Obie wystąpiły przed szereg w żeńskiej części gildii, przyznawałem, że coś tam potrafiły i podobało mi się, że ruda Erza codziennie ciężko trenowała, czasami do utraty tchu. Ale nadal były tylko dzieciakami, i śmieszna dla kogoś różnica dwóch lat dla mnie była przepaścią bez dna. Poza tym przy Red i jej umiejętnościach wyglądały jak szczeniaki bawiące się w magię, nie potrafiły dać jej rady i nikt w to nie wątpił.
Reszta magów wydawała mi się niewarta nawet wspomnienia, bo tacy Macao i Wakaba zupełnie się opuścili jako magowie i nie stanowili najmniejszego zagrożenia. Szczeniakami nie zawracałem sobie głowy i najogólniej rzecz biorąc nie widziałem dla siebie przeciwnika w całej gildii Wróżek. Zresztą nikt szczególnie się nie wychylał, tylko ten mały Natsu darł gębę co jakiś czas domagając się pojedynku. Kończyło się na utracie przytomności w trzeciej sekundzie walki a czasami, gdy miałem dobry dzień, rezygnowałem z magii i po prostu spuszczałem mu lanie. Wierzyłem, że solidne baty to dobra metoda wychowawcza.
Im dłużej siedziałem tym bardziej rosło moje zniecierpliwienie. Wodziłem oczami po tłumie wiedząc, że wypatrzyłbym Przybłędę w ciągu kilku sekund od jej pojawienia się na ulicy, i choć zapach magii unosił się nad roześmianym tłumem, jej samej nie było.
Denerwowałem się, bo może się pomyliłem i ona wcale nie pojawiła się w Magnolii? Ale wtedy robiłem wdech i uderzała mnie pewność, że musiała być w mieście. Jej zapachu nie sposób było pomylić z kimkolwiek innym, tylko co tak długo zabierało jej dotarcie do mnie? Bo logicznym było, że przyleci prosto do galerii, za mną, i się głupio zapyta "co ty znów wyczyniasz?".
A ja ją zdzielę w łeb, choć to źle bić dziewczyny, i jej nawrzucam za wszystkie czasy, ona zacznie się tłumaczyć, a ja powiem, że nie chcę tego słuchać i się odwrócę, więc zacznie mnie przepraszać...
Siedziałem spokojnie, popijając wyrób magnoliowego browaru, i patrzyłem trochę z pogardą na dzieciaki trzymające za ręce rodziców i wrzeszczące z całych sił. Rozpoczęła się parada, na kolorowych makietach przedstawiających najróżniejsze twory stali magowie Fairy Tail. Wydurniali się ze śmiechem, pokazywali co potrafią a co mnie prowokowało do pustego śmiechu. Natsu i Gray próbowali pokazać walkę ognia z lodem, ale czułem, że musiało się to skończyć na solidnej bójce. Zresztą Mirajane i Erza nie dawały lepszego przykładu. Obie wystąpiły przed szereg w żeńskiej części gildii, przyznawałem, że coś tam potrafiły i podobało mi się, że ruda Erza codziennie ciężko trenowała, czasami do utraty tchu. Ale nadal były tylko dzieciakami, i śmieszna dla kogoś różnica dwóch lat dla mnie była przepaścią bez dna. Poza tym przy Red i jej umiejętnościach wyglądały jak szczeniaki bawiące się w magię, nie potrafiły dać jej rady i nikt w to nie wątpił.
Reszta magów wydawała mi się niewarta nawet wspomnienia, bo tacy Macao i Wakaba zupełnie się opuścili jako magowie i nie stanowili najmniejszego zagrożenia. Szczeniakami nie zawracałem sobie głowy i najogólniej rzecz biorąc nie widziałem dla siebie przeciwnika w całej gildii Wróżek. Zresztą nikt szczególnie się nie wychylał, tylko ten mały Natsu darł gębę co jakiś czas domagając się pojedynku. Kończyło się na utracie przytomności w trzeciej sekundzie walki a czasami, gdy miałem dobry dzień, rezygnowałem z magii i po prostu spuszczałem mu lanie. Wierzyłem, że solidne baty to dobra metoda wychowawcza.
Im dłużej siedziałem tym bardziej rosło moje zniecierpliwienie. Wodziłem oczami po tłumie wiedząc, że wypatrzyłbym Przybłędę w ciągu kilku sekund od jej pojawienia się na ulicy, i choć zapach magii unosił się nad roześmianym tłumem, jej samej nie było.
Denerwowałem się, bo może się pomyliłem i ona wcale nie pojawiła się w Magnolii? Ale wtedy robiłem wdech i uderzała mnie pewność, że musiała być w mieście. Jej zapachu nie sposób było pomylić z kimkolwiek innym, tylko co tak długo zabierało jej dotarcie do mnie? Bo logicznym było, że przyleci prosto do galerii, za mną, i się głupio zapyta "co ty znów wyczyniasz?".
A ja ją zdzielę w łeb, choć to źle bić dziewczyny, i jej nawrzucam za wszystkie czasy, ona zacznie się tłumaczyć, a ja powiem, że nie chcę tego słuchać i się odwrócę, więc zacznie mnie przepraszać...
Plan miałem doskonały i opracowany w każdym calu, ułożyłem sobie krótką przemowę na tę okoliczność i musiałem tylko doczekać powrotu Przybłędy.
- Laxus! - Cienki, choć nie tak cienki jak zapamiętałem, głos rozległ się tuż nad moją głową i na barierkę obok sfrunął rudowłosy pręgowany kocur. Wielkie brązowe ślepia błyszczały czymś w rodzaju radości, ja sam też się trochę ucieszyłem widokiem sierściucha i rozejrzałem się szybko wokół, poszukując właścicielki. Serce zabiło mi szybciej, a gdy próbowałem wziąć głębszy oddech, coś ścisnęło mnie w płucach. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Wróciliście, co? - Wytargałem go za futro na głowie, na co on pozwolił bez prychnięcia, i poruszył wąskiami.
- Tak, tak! Tęskniłeś za nami? Sporo się o tobie słyszy na pustyni, Nainai obiecała ci lanie za wszystkie wyskoki, ale bardzo tęskniła! Nie mogła się doczekać aż wróci, chociaż Ace nie chciał jej puścić. Wolał, żeby została, tak, tak! - Nie dopuszczał mnie do głosu, trajkotał jak katarynka, a mnie z każdym słowem rzedła mina i nie poprawiło jej nawet "tęsknienie" Przybłędy. - Yh! Pijesz alkohol!
- Cisza, futrzaku. Gdzie ta twoja wschodnia Zabójczyni Smoków? - Dopiero teraz zauważyłem, że dziewczyny nie ma w pobliżu i nie spodobało mi się to. Tym bardziej, że skoro jej nie było, to nie mogłem zapytać o tego Ace'a, który rzekomo nie chciał jej puścić do Magnolii.
Majnu zamrugał kilka razy i rozejrzał się, rejestrując nieobecność czarodziejki i prychnął, co imitowało śmiech, po czym przeciągnął się i spojrzał na ulicę władczym wzrokiem. Ano, nie wiele się zmieniło w jego postępowaniu.
- Zgubiłem ją - stwierdził nieszczególnie przejęty. Wzniosłem oczy do nieba i przez moment ubolewałem nad sławetną orientacją w terenie, aż Majnu ponownie się odezwał. - To znaczy zostawiłem, tak, tak. - Pokiwał łebkiem i podrapał się za uchem. - Nainai poszła do gildii żeby najpierw porozmawiać z Mistgunem.
Zagotowało się we mnie.
- Laxus! - Cienki, choć nie tak cienki jak zapamiętałem, głos rozległ się tuż nad moją głową i na barierkę obok sfrunął rudowłosy pręgowany kocur. Wielkie brązowe ślepia błyszczały czymś w rodzaju radości, ja sam też się trochę ucieszyłem widokiem sierściucha i rozejrzałem się szybko wokół, poszukując właścicielki. Serce zabiło mi szybciej, a gdy próbowałem wziąć głębszy oddech, coś ścisnęło mnie w płucach. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Wróciliście, co? - Wytargałem go za futro na głowie, na co on pozwolił bez prychnięcia, i poruszył wąskiami.
- Tak, tak! Tęskniłeś za nami? Sporo się o tobie słyszy na pustyni, Nainai obiecała ci lanie za wszystkie wyskoki, ale bardzo tęskniła! Nie mogła się doczekać aż wróci, chociaż Ace nie chciał jej puścić. Wolał, żeby została, tak, tak! - Nie dopuszczał mnie do głosu, trajkotał jak katarynka, a mnie z każdym słowem rzedła mina i nie poprawiło jej nawet "tęsknienie" Przybłędy. - Yh! Pijesz alkohol!
- Cisza, futrzaku. Gdzie ta twoja wschodnia Zabójczyni Smoków? - Dopiero teraz zauważyłem, że dziewczyny nie ma w pobliżu i nie spodobało mi się to. Tym bardziej, że skoro jej nie było, to nie mogłem zapytać o tego Ace'a, który rzekomo nie chciał jej puścić do Magnolii.
Majnu zamrugał kilka razy i rozejrzał się, rejestrując nieobecność czarodziejki i prychnął, co imitowało śmiech, po czym przeciągnął się i spojrzał na ulicę władczym wzrokiem. Ano, nie wiele się zmieniło w jego postępowaniu.
- Zgubiłem ją - stwierdził nieszczególnie przejęty. Wzniosłem oczy do nieba i przez moment ubolewałem nad sławetną orientacją w terenie, aż Majnu ponownie się odezwał. - To znaczy zostawiłem, tak, tak. - Pokiwał łebkiem i podrapał się za uchem. - Nainai poszła do gildii żeby najpierw porozmawiać z Mistgunem.
Zagotowało się we mnie.
Normalnie prawie nie uwierzyłam w to, co widzę. LisLax będzie na dniach, wrzucę może w formie dziwnego gratisu na behind i podrzucę Ci link, bo nie wiem gdzie to indziej wstawić. Potrzebuję na dobrą sprawę 1 wieczór, parę odcinków FT i cos do pisania.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację, jesteś kochana, ale nie zamydlisz mi oczu. Powinnaś dostać wciry, takie manto, żebyś przez rok albo i 4 nawet nie mogła na dupie leniwej siedzieć. Chociażte kilka ciężkich tygodni brzmi niepokojąco. Ale pewnie i tak nic nie powiesz. Także zostanę nie ugięta i oficjalnie masz szlaban na wszystko poza pisaniem swoich 2 blogów (chyba, że masz jeszcze jakieś o których istnieniu nie wiem). Kapisz? Bo dziewczę drogie przegięłaś. No normalnie przegięłaś tak dużym opóźnieniem. Fakt, że jest jedna osoba nie lepsza od Ciebie... chociaż nie. Właściwie przebiłaś już kuźwa wszystkie możliwe opóźnienia i obsuwy. Eh! Aż się zdenerwowałam. No ale dobrze. Jest rozdział. Zobaczymy co tam namodziłaś.
Łożeszboru, a co oni tam na wyprawiali, że jakieś listy przyszły. Ojeny ojeny!
OdpowiedzUsuńJak na razie nieźle, czytam te listy z zapartym tchem i zachodzę w głowę, co ten Laxiu wyprawia. Jedyną uwagę mam tylko do listu od Yajimy, że taki nieco zbyt uległy się wydaje ton tej wiadomości, ale technicznie jest bardzo dobrze.
Yeyeyeyeyeyeyey! Naina wraca doprowadzić Iskierkę do porządku. Yeyeyeyeyeyeyeyeyeyey!
Ace? Jeszcze mi powiedz... Nie. Nie pytam. Ale fajnie opisane, fajnie. Naina się zakochała nie w Luxiu. Ace dostanie lanie od Luxia jak się kiedyś spotkają. Czuję to.
Oh. Red się trochę jakoś tak... Zebrała w sobie. Może zacznę ją bardziej lubić?
"Założyłem słuchawki i na chwilę odpłynąłem przy dźwięki znanej na pamięć melodii"
Przy dźwiękach chyba miało być.
Oh, Luxiu nabijający się z Natsu jest nawet uroczy >.< kyaa kyaa
"Poza tym przy Red i jej umiejętnościach wyglądały jak szczeniaki bawiące się w magię, nie potrafiły dać jej rady i nikt w to nie wątpił."
Ok, ok... Wait. What? Luxiu właśnie uznał, że Red jest silniejsza niż Erza i Mirajane, czy ja coś pomotałam O.o
"A ja ją zdzielę w łeb, choć to źle bić dziewczyny, i jej nawrzucam za wszystkie czasy, ona zacznie się tłumaczyć, a ja powiem, że nie chcę tego słuchać i się odwrócę, więc zacznie mnie przepraszać..."
Plan idealny! To nie może się nie udać. >.<
"Nainai poszła do gildii żeby najpierw porozmawiać z Mistgunem.
Zagotowało się we mnie."
Zazdrość straszna rzecz. Jak nie Ace to Mistgun. Biedny Luxiu ma konkursencje.
No nic. Reasumując. Rozdział dobry, bardzo dobry. Dawno mi się tak dobrze tutaj nie czytało, chociaż to dawno to może też dlatego, że ktoś BARDZO DAWNO nic nie publikował. No, ale... Naprawdę świetny rozdział. Wiesz, że już czekam na kolejny.
Już zaraz poprawiam.
UsuńLaxiu uznał, że Red silniejsza. Dla niego szczeniaki to nie magowie tylko zbiór właśnie szczeniaków i koniec. Kropka. Inaczej nie będzie.
Nie mów głośno tego słowa na "z" bo to absolutnieultrahiperniemożliwe żeby jego majestat skalał się czymś takim jak zazdrość i to o dziewczynę.
Niemniej ktoś dostanie wpierdol, dobrze przeczuwasz.
Hmm... Co do tego tonu Yajimy... Staruszki darzą się wielkim szacunkiem etc etc etc. Chciałam to właśnie pokazać, bo Yaji, jako stary przyjaciel Makarova, jedynie dobrze doradza. Inna sprawa co z tych rad wyjdzie.
Piszę. Naprawdę piszę, i nic więcej nie mówię.
Co do miniatury, opublikuję ją tutaj, jeśli się zgodzisz z pogrubionym napisem "Ku pamięci dni oczekiwania na rozdział i aby Boleyn nigdy nie zapomniała z kim ma do czynienia. Strzeż się, ałtoreczko! - Tristitia Tenebris".
Dziękuję za miłe słowa i słowo daję, nei zamierzałam mydlić oczu! :D
Dobra, ja Cię trzymam za słowo, bo ja usiądę i ja to napiszę. Nie mogę jedynie obiecać, że będzie ambitne. Będzie tak oczywiście bolesny romans, że Ci będzie serce krwawić, a Luxiu gromami strzelał na prawo i lewo, bo Ci się należy.
UsuńBoże, mam nadzieje, ze nie dojdzie do tego, ze Tris bedzie w ten sposob grozic mi, bo ja bym podobnego szota autentycznie nie przeżyła. Krew by mnie zalała i to dosłownie, oj jestem nieludzko(WILCZO) zazdrrrosna. Takze no. Ja piszę ten rozdział. naprawde. moge screena posłac :D tylko jakos sporo mnie to kosztuje, nie wiem sama czemu. Bo wgl Rhan! Przeczytalam WRESZCIE (wcielo mnie na wekend) komentarze i o matko bokso, czytam je juz chyba trzeci raz. Jak ja ci rozwalam mozg Droga to Ty mi sie naprawde odwdzieczasz komentarzami :D Przez Cb sama zaczynam widziec rozne dna i wgl kminic co zle co lepiej moglam co teraz o zrobie tak, bo Rhan ma racje, wiec grimmjow rusz dupe... i kuzwa mac moze sie zalozymy kto pierwszy wyladuje w psychaitryku???! :D
OdpowiedzUsuńnie masz pojecia jak dobrze Cie widziec. jestem bardzie ciekawa gdzie Cie wcielo o komu za to spuscic wpierdol.
no i nie masz pojecia JAK CHOLERNIE ZAJEBISCIE WIDZIEC TU ROZDZIAL!!!!!!!!!!
Boże Rhan jak ja teskniłam. Wisisz mi tego guinessa, nie.
Natchnęłas mnie. Piszę. To jest najlepsze, co ludzi mogą dla mnie zrobic, ju noł? TEZ CIE KOCHAM. WSIAKNIJ GDZIES ZNOW TO... Zajmę się Ulguiorrą.
ROZDZIAŁ! Chyba z wrazenia zjem laptopa wraz z nim.
ide znowu przezcytac Twoje komenty, bo siedze ciagle z kiarim w szatni, musze to zamknac.
I ROZDZIAL!!!!!!
Wróciłaś!!! Już zaczęłam się bać, że o Gromowładnym i Najnie więcej nie usłyszę :|
OdpowiedzUsuńNa szczęście takie coś się nie stało <3
Pozdrawiam i życzę weny ^^
Musiałam wrócić do poprzedniego rozdziału, żeby moja skleroza obumarła i już wszytsko pamietam, juz wiem, juz odsiwezylam, ale dalej moge powiedziec zasadniczo nie wiecej niz: o kurwa. I to na zakonczenie obu rozdzialow. Tys to specjalnie zrobila, ta przerwe na blogu, zeby te 3 lata realnie wypadly, co? Przechero. Nieładnie. Niekurwaładnie. Byłam tak podekscytowana na tym rozdziale teraz, że zasugerowano mi tabletki na uspokojenie. Chciano mi rowniez zarekwirowac lapka, w obawie o jego bezpieczenstwo. A moj lapek jest dla mnie cenniejszy niz moja glowa. Nie daam sie, ale ciezko bylo udowonic ze jestem poczytalna i dam rade nadal sie nim opiekowac, nie uszkodzic w ułmnosci i niedomaganiu etc. etc...
OdpowiedzUsuńRHAN! NIE WAZ SIE NIGDY WIECEJ NIE WAZ SIE POWIADAM DOPROWADZAC MNIE DO TAKIEGO STANU. jak ja skoncze, jak mi kompa odniora, no jak?! zostane warzywem! z klami i pazurami, ale warzywem! moze papryczka chili ALE WARZYWEM! kurwa. martw sie o mnie! ok, dalej.
kuzwa, nie mialam okazji sie jeszcze dzisiaj przespac, wiec wybitnie wybacz literowki.
OdpowiedzUsuńno rozdpuczyly mnie te 3 lata! nie spodziewalam sie. tak jak sie nie spodziewalam ze wsiakniesz w obca czasoprzestrzen na pol roku? tak, bedziemy Ci to wypominac jeszcze dlugo.
3 lata! Laxiu, alkohol, matko, TO JUZ NIE SA DZIECIAKI TERAZ SIE ZROBI OSTRO! :D 16? po 16 maja? omg jak on jako 13 latek byl... no coz, byl Laxusem, byl, że czlowiek sam mial ochote zadzonic na policje i podac sie o pedofilię, to teraz wybacz, już nie bede miec zadnych oporów w domaganiu sie hot scen z blondasem. tch. 3 lata. Jezusie.
Artykuły, listy mnie poniszczyły. Chryste, zrobilas to tak, ze kazdy ma swoj styl. Abstarhujac ze sama forma, co list co artykul, to jeszcze mozna bardzo duzo wnioskow powyciagac z charakteru kazdego z nich osobna. Czcionki stanowia wizualne dopelnienie. wkurwia mnie ze blogger ma tych czcionek bolesnie malo, pl znaki takie rzadkie, ale slicznie to rozmiescilas, ulozylas, slicznie.
Naprawde coraz bardziej mi się ten nasz Laxus widzi. Oj jak to on probuje zgrywac obojetnosc i jaki to ja jestem twardy i wgl, tak tak tak. Nie no i jego narracja, natsu darł gębę, NO JAK JA KURWA TESKNILAM.
– Nie ma czego. To jedna z twojego gatunku, Smoczy Zabójca, córka Lenory, uparta, złośliwa, arogancka baba która myśli, że wszystko jej wolno.
- Dziewczyny w ogóle takie są. Na przykład Erza. – Wzruszył ramionami, ale rozejrzał się znów w obawie, czy rudy mag podmiany nie stoi i nie podsłuchuje niedaleko nas. Zaśmiałem się cicho i pokiwałem głową, zgadzając się w stu procentach z uwagą dzieciaka.
- Ona jest gorsza o dziesięć razy.
- Gorsza?! – Natsu otworzył szeroko oczy i wyciągnął dłonie przed siebie, rozcapierzając palce. – Dziesięć?
- Przynajmniej umiesz do tylu liczyć – mruknąłem sucho (..)
<3 <3 <6 <4 <1
znow moe podziwiac rozpis dialogow. sa doskonale, wypchaj sie, sa takie. moze tam czasami pauzy z polpauzami sie myla, ale olac ten szit, reszta w rozpisie w porzo i słowa zawsze w punkt, okreslenia bezbłędne, znajdujesz slowa, na ktore mam wrazenie sama nie wpadam, podba mi sie, cholernie.
no i koncowka mnie zniszczyla, mowie, no o kurwa, no bo co, o kurwa! Tak, tez tak to widze. PIEKNIE. chce dalej. JUZ.
Droga Wilczy! Miałam Cię poinformować, że zaczęłam działalność. Jako, że nie mam do Ciebie żadnego kontaktu, podaję linka tutaj, mając nadzieję, że przeczytasz ten komentarz. U Rhan mam sporo nadrabiania, dlatego niech mnie nie ubije za to, że komentuje rozdział, którego nie przeczytałam. Zresztą, u mnie też jeszcze nie była :D. O, a oto link: http://fairytail-another-story.blogspot.com/.
UsuńPozdrawiam cieplutko,
R :D.