Znaczy się, dzień dobry.
Jest 22, po wielu trudach i mozolnych próbach. Przepraszam no, nie mogłam z siebie nic wyciągnąć, jakoś nawet groźby Wilczego mi w tym nie... Nie, nie, nic nie mówiłam.
Tym rozdziałem kończymy pierwszą serię <tu był pewien tekst ale z Wilczym i z Szóstką się nie zadziera, a ja się ich boję, więc tekstu już nie ma>.
Ta cholerna 22 nie chciała się wrzucić, prawie ją straciłam i nabawiłam się mini zawału. W ogóle końcówka jakoś mi nie podchodzi, ale czuję, że gdybym znów przedłużyła, to byłoby to bez sensu. Za wszystkie błędy przepraszam. Ma ktoś pomysł jak wyłączyć hotkeysy? Bo, ludzie, pisanie bez "ć" i "ż" na klawiaturze to katorga! Dlatego nie dziwcie się, jak zobaczycie ze zamiast że, po prostu nie mam czasu, żeby to teraz poprawiać.
Raz jeszcze przepraszam, że tak długo mnie nie było.
Następny rozdział wrzucę, jak się wreszcie urodzi. Czyli niedługo. Bardzo niedługo, bo aktualny był jakąś barierą, teraz pójdzie już z górki. I hope so.
Więc, nie przeciągając, zabierajcie się do czytania. Wgl ogarnął ktoś ankietę? Poza tą dziesiątką, która głosowała? Lax i ja idziemy łeb w łeb. No, prawie.
Indżoj!
-
Zaczyna mnie drażnić wyraz twojej gęby. Zrób coś z tym. – Siedząca przy stole w
przydrożnym barze Malika wykrzywiła twarz do młodszej siostry, próbując zwrócić
jej uwagę.
-
Zamknij ryj, jak masz problem, to przestań się gapić – fuknęła Naina i w
zamyśleniu przygryzła wnętrze policzka, nawet nie dostrzegając podwójnej
sałatki z tuńczyka ani rzędu ryokan.
-
Oho, pyskate małpie dziecko.
-
Oho, pyskata czarna wiedźma.
Obie
zamilkły, jakby na sygnał, Naina znów odbiegła myślami do Magnolii, a Malika
rozglądała się rozbawionym wzrokiem dookoła, uparcie omijając Majnu,
wcinającego krewetki.
Gospodę,
w której jadły kolację, wybrały na noclegownię,
i choć były wycieńczone całodniowym marszem, nie śpieszyły się do Łózek.
Wokół, jak to w takich miejscach, siedział niewielki tłum ludzi, w większości
podróżni zmierzający do Magnolii, a tematem nieschodzącym z ich ust był napad
łowców i pogłoski o buntowniczkach ze Wschodu.
Mętne
światło lak rym omijało stolik magiń więc nie martwiły się, ze mogłyby zostać
zauważone. Zresztą, nawet jeśli, w karczmie nie było nikogo, kto mógłby je rozpoznać.
-
Czym się tak martwisz? Tym małym Gromowładnym, bo miał dzisiaj egzamin? –
Malika wreszcie przerwała irytującą ją ciszę i odchyliła się na oparcie, nie
spuszczając z młodszej wzroku. Zielone oczy Nainy błysnęły przekornie gdy
dziewczyna oddała spojrzenie, po czym nonszalanckim gestem zmierzwiła grzywkę i
wzruszyła ramionami.
-
Zdał go, na sto procent.
-
A ten drugi? Mistgun?
-
Noo… - Dziewczyna odwróciła głowę i zwilżyła wargi językiem, chcąc zyskać na
czasie.
-
Bądźmy szczere, są siebie warci, w starciu z nimi, poważnym, tylko ty miałabyś
problem. Jesteś żałośnie słaba – podsumowała bez litości, na co dziewczyna
skuliła się w sobie lecz nie śmiała zaprotestować.
-
Nauczę się.
-
Taa – Brzmiała lekceważąca odpowiedz, którą Malika zapiła czajem – Mówimy o
czymś osiągalnym, za tysiąc lat zdaje mi się, ze będę martwa.
-
Ciekawy sposób motywacji, wiesz? – syknęła Naina, wreszcie podnosząc głowę i
prostując się, z jakąś nienaturalną irytacją wypisaną na twarzy. – Zniszczę
wszystko, co stanie mi na drodze, ty
córko jaszczurki, ale osiągnę to, co zamierzam! – Wstała od stołu, nie
dotykając kolacji, i zgarnęła Majnu z blatu stolika. Gdy jej kroki ucichły,
Malika przysunęła sobie talerz siostry i zaczęła jeść, mrucząc do siebie pod
nosem.
-
Obym tego nie dożyła.
Nie spotkałam nikogo. Jakby zrządzeniem
boskim, wyszłam z tunelu, w którym prawie zmarzłam na kość, i stanęłam przed
lasem, za sobą mając urwisko. Jęknęłam,
nie tyle zawiedziona brakiem przeciwnika, ile brakiem pomysłu, gdzie mógł być
grób Pierwszego mistrza. Przeszłam kamienistą ścieżką i usiadłam na skraju
gęstego lasu, nie mając najmniejszej ochoty na drałowanie bez celu po całym
terenie. Mogłam poradzić się kart ale wątpiłam, by powiedziały w tej sprawie
cokolwiek, w końcu każdego maga obowiązują pewne reguły.
Zastanawiałam
się, w jakim miejscu, na Wilczej Wyspie, pochowałabym Pierwszego mistrza i moje
myśli uparcie biegły do drzewa Tenro, pnącego się ku niebu. Podobno dzięki niemu
wyspę otaczała bariera, która nie pozwalała umrzeć nikomu z gildii Fairy Tail,
kto na niej przebywał. Nie zamierzałam sprawdzać prawdziwości tych pogłosek,
wolałam zdać egzamin i z dumną miną oświadczyć mojej rywalce, ze nigdy mnie nie
prześcignie. Ale gdy brałam pod uwagę obecność Laxusa, to zaczynałam dostrzegać
luki w moim planie. Miałabym problem z Bickslowem, o wiele większy problem z
Mistgunem, ale z Laxusem nie mogłam się mierzyć i zdawałam sobie z tego sprawę.
Dziadek
zawsze opowiadał, że Wilcza Wyspa jest ziemią świętą Fairy Tail, stąd pochodził
pierwszy mistrz a magiczna moc nie pozwalała zginąć nikomu ze znakiem Wróżki,
kto przebywał na tej wyspie. Czyli tak jakby byliśmy tutaj niepokonani - to
dobra wiadomość. Coś tam jeszcze było, ale niezbyt słuchałem i plułem sobie w
brodę, bo może dziadyga przez przypadek zdradził położenie grobu. Pech. Trzeba
było radzić sobie samemu.
Plotki o
magii pulsującej na tym cichym zakątku były niedopowiedzeniem. Siła wibrowała
uparcie w powietrzu, wtłaczała się w każdy mięsień, przyspieszając przepływ nie
tylko magii, ale i krwi. Rozpierało mnie od wewnątrz, chciałem krzyczeć, biegać,
walczyć, robić cokolwiek! I wierzyłem, ze byłem niepokonany. Do momentu w
którym przypomniałem sobie dlaczego byłem na Wilczej Wyspie – wtedy wzięła górę
niewiedza co do mogiły, zostało mi jedynie siąść i rozpaczać, więc uparcie
szedłem naprzód.
Dotrę do drzewa Tenro i będę myślał, co dalej.
Ciekawe, z kim Mist się bił. Jak z Red, to wygrał, jak z Bickslowem… Eee,
pewnie tez wygrał. Chociaż Bick jest starszy, ma więcej doświadczenia. Ale Mist
ma zdecydowanie więcej siły magicznej. Stawiam na Mista. Tylko ze podobno można
zatrzymać strzałę rzuconym kamieniem, jak się ma wprawę, o ile się wierzy
takiej Przybłędzie, więc w sumie Bick mógł jednak wygrać. Głupia Red, po co ona
się przywlekła na ten egzamin? Z góry było wiadome, ze przegra z każdym. Odbiło
jej po tej fake’owej walce z Przybłędą.
Mijałem
wielkie ślady zwierząt o trzech palcach u stóp, którym pewnie bym się dziwił,
gdyby nie gonił mnie czas i przeczucie, ze jeśli Mistgun wyszedł wygrany ze
swojego pojedynku, to wpadł na trop mogiły albo jakiś pomysł, a ja znów byłem
krok za nim.
Poza tą
istotną kwestią pozostawał problem Ryu, który cały czas przewijał mi się w
myślach.
- Od tego
wszystkiego rozboli mnie mózg.
Nie byłam
pewna w którą stronę iść, ale wiedziałam, czego szukać. Grób pierwszego mistrza wyobrażałam sobie jako wielki obelisk, z wyrytymi zasługami oraz wielkim
emblematem Fairy Tail, skrzący się w słońcu. Pochowano go na pewno w cichym
miejscu i zabezpieczono specjalnymi barierami, by zwierzęta lub ciekawscy nie
naruszali spokoju zmarłego. Swoją drogą wywołanie ducha Pierwszego Mistrza
mogłoby być pewnym rozwiązaniem sprawy, pod warunkiem, ze ten chciałby zdradzić miejsce spoczynku, a tego nigdy nie można być pewnym. Na pewno wpadłabym na coś
błyskotliwego, tyle ze po głowie wciąż krążył mi Laxus. Zastanawiałam się z kim
się zmierzył i czy wyszedł z pojedynku bez większych ran bo tego, ze wygrał,
byłam więcej niż pewna.
Chcąc, nie
chcąc, podniosłam się z miejsca, bo głupio było siedzieć bezczynnie na
egzaminie, i postanowiłam wypatrywać tego obelisku. Nie uszłam nawet kilku
metrów, bo ni stąd, ni zowąd poczułam dojmującą senność. Nie czułam zderzenia z
ziemią, lecz zdążyłam usłyszeć cichy głos Mistguna, nim zasnęłam.
- Wybacz,
Red, tak będzie najlepiej…
Nie miałem
nadziei na spotkanie kogokolwiek.
No dobra, miałem, i konkretnie chodziło mi o
Mista, więc trochę się zdziwiłem, ze nagle Opatrzność zaczęła mnie słuchać i
oto stał przede mną niebiesko włosy jedenastolatek z tym swoim tatuażem na
gębie. Dwa pojedynki jednego dnia! Zaczynałem wierzyć, że byłem jakimś
faworytem tam, na górze.
- Kogo
rozwaliłeś?
- Red i
Bickslowa, więc zgaduję, że ty wygrałeś z Ryu.
- Taa… -
Potarłem kark w chwilowym zamyśleniu i zdecydowałem, ze powiem Mistowi co się
wydarzyło, pod warunkiem, ze on powie mi o co chodziło z Przybłędą. – A propos
tego frajera, mamy problem.
- My? –
przechylił głowę w prawo i zrobił wielkie oczy, jakby się przesłyszał.
- My w
sensie gildia – sprecyzowałem. – Dziadyga będzie musiał go wywalić.
Dzieciak
zmarszczył brwi i wyprostował się, wbijając we mnie zainteresowane spojrzenie,
lecz, co ciekawe, ani na chwilę nie pozwolił sobie na relaks. Nie opuścił
gardy, jakby się bał, ze rozmowa to jakaś przykrywka, i zaraz miałbym go zaatakować.
- Wydalenie
z gildii musi mieć powód, Laxus. Poważny powód.
- No. I ten
chyba jest poważny. Bo w sumie jak inaczej ukarać zdradę, nie? – Wzruszyłem ramionami, patrząc na niego spod oka i dostrzegając ten wyraz na jego twarzy,
jaki chciałem zobaczyć od początku.
-Ryu
zdradził Fairy Tail? Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. – Splótł ramiona na
klatce i czekał na wyjaśnienia, których nie zamierzałem udzielać.
- Nie
musisz. Mówię, jak było i co sam mi powiedział. I w sumie mógłbym powtórzyć ci
wszystko, zwłaszcza to o Przybłędzie… - Drgnął. Wiedziałem, że powie mi
wszystko, na wspomnienie Nainy. Z drugiej strony poczułem nieuzasadnioną
irytację, no bo co, do cholery? Co mu z tą Przybłędą odbiło? Zakochał się czy
jak?
- Ale nie
powiesz – dokończył. – Chcesz wiedzieć, o czym mówiłem na pomoście?
- Nie, żeby
zżerała mnie ciekawość, ale jeśli coś jej się stało, to fajnie by było.
- Nic jej
się nie stało.
- Wiesz co,
Mist, zaczyna mnie denerwować, że wiesz więcej, niż ja, a to przecież ja się z
nią przyjaźnię.
Uśmiechnął
się. Przysięgam, Mistgun się uśmiechnął i gdybym nie był w szoku i miał aparat,
to pewnie uwieczniłbym ten moment. Zamiast tego skrzywiłem się, jakbym wypił
sok z cytryny, i poczułem napływ irytacji. W sumie zakwalifikowałbym tę
irytację do rangi zdenerwowania, takiego co zawsze każe mi dać w gębę ludziom, którzy na to zasługują.
- Nie jesteś
jedyny, Laxus.
- Nie o tym
była rozmowa – wycedziłem.
- Ona i
Malika wyszły rano z Magnolii, spotkałem je na głównej ulicy. Powiedziała, że
zostawiła coś dla ciebie w gildii i że wróci jak najszybciej. I coś o jakimś
zakładzie.
- Wylazła se
na jakiś dziewczyński piknik z siostrzyczką i nie raczyła się pofatygować do
portu? – warknąłem bardziej do siebie, niż do niego, ale i tak usłyszał.
- A po co
miałaby przychodzić do portu tak wcześnie rano?
- Żeby…! –
zaciąłem się i odwróciłem głowę, ciesząc się, że w porę się zamknąłem i Mistgun
niczego się nie domyślił.
Powiedziałem
Nainie, że Laxus niczego się ode mnie nie dowie – miał to być dowód, że nigdy
nie zwiódłbym jej zaufania i zamierzałem jej tego dowodu dostarczyć. Nie
powiedziałem więc nic ponad to, co brzmiało zwyczajnie, a z czego Dreyar nie
wyciągnąłby żadnych wniosków. Jego duma
została urażona jej nieobecnością, ale z tego co wiedziałem, Naina miała gdzieś
laksusową dumę.
Rozmowa o
Ryu i zdradzie, która rzekomo dotyczyła Nainy, sprawiła że odrobinę
spanikowałem i szybko przypomniałem sobie wszystko, co dotyczyło tej dwójki.
- O ile
dobrze pamiętam, to ty i gildia zdradziliście Nainę – powiedziałem, odnosząc
zamierzony skutek. Laxus nienawidził wypominania błędów, szczególnie tych,
które popełnił względem ważnych dla niego ludzi. Choćby się zapierał rękami i
nogami, wiedziałem że ona była dla niego ważna i że wspomnienie tamtego dnia
nadal go męczy.
Niektórych
gestów nie kontrolował, na przykład nerwowego przeczesywania włosów czy
pocierania karku dłonią – odruchy bezwarunkowe, na które nie zwracał najmniejszej
uwagi, a które zdradzały jego myśli. Nie przyswoił też do końca kontroli nad
swoja magią i nawet jego odrobinę zdziwiło, gdy błyskawice owinęły się
kanciastą wstęgą wokół niego, sycząc ostrzegawczo.
- Przeszłość – warknął i spojrzał na mnie, jakby chciał uprzedzić bym nie ciągnął tematu.
- Jak
chcesz. Powiedziałem ci, o co chodziło, twoja kolej. To dotyczy całej gildii –
przypomniałem, w razie gdyby zechciał ominąć jakieś istotne szczegóły. Wziął
wdech i włożył ręce w kieszenie, pozornie spokojny, bez błyskawic i spojrzenia
zapowiadającego nadciągnięcie ostrej burzy.
- Mam takie
dziwne wrażenie, że robisz mnie w kulki i nie powiedziałeś wszystkiego.
Zbladłem ale
postanowiłem milczeć. Gdybym zaczął zaprzeczać, szybko zrozumiałby sytuację.
Cisza przedłużała się, Laxus czekał na cokolwiek, co miałbym powiedzieć, ale
widząc standardową reakcję - poddał się.
W miarę, jak
zaczął wyjaśniać całą sytuację, otwierałem szeroko oczy i zaciskałem ręce na
splecionych ramionach, czując znaną sobie bezradność i coś na kształt złości,
której nigdy wcześniej nie poznałem. Nie rozumiałem motywów Ryu, argument o
pieniądzach zupełnie do mnie nie trafiał i nie dlatego, że lubiłem i szanowałem
Nainę – nie posunąłbym się do czegoś takiego wobec żadnego członka Fairy Tail,
a miałem kilku nielubianych w gildii. Mistrz Makarov zawsze powtarzał, że mamy
być rodziną, że zrzeszenia magów są po to, by uczyć, wspierać i chronić się
nawzajem. Wierzyłem w każde jego słowo, choć po tym, jak magowie publicznie oskarżyli Nainę o działanie na rzecz własnych interesów, ta wiara została
nadwątlona. Byłem ciekaw, czy Laxus czuł to samo.
- I ty go
zostawiłeś w tym tunelu? – wycedziłem, gdy skończył, a on spojrzał na mnie,
zaskoczony jadem w głosie zwykłego jedenastolatka.
- No. Tak
jakby. Miałem go zabić? Dzięki, raz to zrobiłem, więcej nie trzeba.
- Chciał was sprzedać – oponowałem, jeszcze spokojnym tonem.
- Wiem. Ale
to nie jest moja robota, dziadek zdecyduje co z nim zrobić. Ty czy ja nie mamy
odpowiednich… No tych…
-
Kwalifikacji – podpowiedziałem, za co spiorunował mnie spojrzeniem. Musiałem przyznać, że gdy patrzył w ten sposób, zaczynałem się go obawiać. Było w nim
coś takiego, co sprawiało, że człowiek chciał się wycofać, ukryć, i nie miał tu
znaczenia wiek Laxusa, bo jak na trzynaście lat był za wysoki, zbyt postawny i
miał w rysach twarzy wypisaną powagę niepasującą do tej trzynastki.
- Wiedziałem
– mruknął.
- Jasne.
Więc nie mieszamy się do sprawy.
- Spuściłbym
mu lanie jeszcze raz, tak dla pewności, ale trzeba z tym poczekać. – Odchylił głowę,
patrząc gdzieś w bok, i podrapał się po policzku. – No i lepiej, jakby się
Przybłęda o niczym nie dowiedziała.
- Według
ciebie usunięcie członka gildii nie zwróci jej uwagi? Faktycznie –
przytaknąłem, pozwalając sobie na małą dawkę ironii.
- O tym się
dowie, głupia nie jest… No, czasami. Ale lepiej, jakby się nie dowiedziała,
dlaczego. Jak usłyszy, że Gray został poturbowany i groziła mu śmierć przez
tego pajaca, to jej odbije. Widziałeś kiedyś jak jej odbija?
- Tak,
podczas ataku na Magnolię.
- Właśnie.
Łamała karki z uśmiechem na ustach. – Obaj odwróciliśmy głowy na wspomnienie
feralnej nocy, w której przekonaliśmy się o prawdziwości imienia Valkirii. Mnie
to wszystko nadal wydawało się snem i próbowałem przejść nad tym do porządku
dziennego, po egzaminie na pewno byłoby łatwiej.
- Masz
pomysł gdzie szukać mogiły? – zmieniłem temat, wiedząc, że Laxus uzna tamtą
sprawę za zamkniętą – były sytuacje w których rozumieliśmy się bez zbędnych
słów.
- Mam.
Planowałem iść pod drzewo Tenro, ale jak tak z tobą pogadałem o tej sprawie… -
zawahał się i przeczesał palcami blond włosy, zawsze groźnie nastroszone. – To
chyba coś mi się w bańce poprzestawiało. Wiesz, priorytety i te sprawy. –
Wzruszył lekceważąco ramionami, widząc moją zaskoczoną minę.
- Chcesz zrezygnować z egzaminu? Ty? –
Naprawdę byłem w szoku, chyba większym, niż po usłyszeniu najnowszych wieści.
Laxus palił się do tego testu przez cały czas! W kółko powtarzał ze chce zostać magiem S i tak dalej, no i przez ostatnie dwa miesiące zrobił olbrzymie postępy.
Jego moc magiczna wzrosła kilkukrotnie. Od Nainy wiedziałem o drugim zbiorniku,
który w moim wypadku został otworzony na dwa dni przed przypłynięciem na Wyspę
Wilka, więc byłem w gorszym położeniu. Nie wspominając o tym, że od jakiegoś
czasu Laxus reagował na najcichsze szmery i najsłabsze zapachy i tego nie
mogłem zrozumieć. Było więc dla mnie
potężnym szokiem gdy uznał, że daje sobie spokój.
- A co w tym
takiego dziwnego? Nie w tym, to w następnym roku, nie? – zirytował się. – W
ogóle po co ja z tobą dyskutuję, wiesz wszystko to teraz leć znaleźć mogiłę,
spotkamy się na brzegu. Łapę se dam urąbać, że Ryu będzie wtedy bez znaku Wróżki. – Zrobił zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i odchodził, gdy wyrwało mi
się:
- Musisz dotrzymać słowa!
Zastygł po
czym ponownie się odwrócił ze ściągniętymi brwiami.
- Że co?
- Powiedziałeś, że zostaniesz magiem S w tym roku, więc przynajmniej spróbuj to osiągnąć. Żaden z nas nie może odejść, jeśli drugi nie zostanie pokonany. Jeśli
przegram, pójdę po Ryu i zaczekam na brzegu, jeśli wygram – ty to zrobisz –
zaproponowałem.
Uśmiechnął
się i kiwnął głową, uwalniając złotą magię w odpowiedzi na fioletową falę,
pędzącą w jego stronę. W górę wzbiła się zmieszana moc magiczna, podpalając
wszystko, co stało na jej drodze. Ptaki zamilkły a powietrze pulsowało od magii
– wreszcie mieliśmy możliwość stoczenia prawdziwej bitwy.
Naina
zatrzymała się gwałtownie i spojrzała w niebo, jakby spodziewała się znaleźć
tam coś poza przejrzystym błękitem.
- No?
- Mam takie
dziwne przeczucie… A kij z tym! – Dziewczyna machnęła lekceważąco ręką,
ignorując zaskoczone spojrzenie Maliki.
- Ty się
dobrze czujesz? Może do czubków po drodze zajdziemy?
- Chyba po
to, żeby cię tam zamknęli!
- Jestem z
ciebie dumna! Wymyśliłaś inną ripostę niż nieśmiertelne „zamknij się”. Stajesz
się kobietą, siostrzyczko.
- Jakby umiejętność
prowadzenia pyskówek decydowała o dorosłości – zadrwiła Naina, ale wciąż miała
radosny uśmiech na twarzy.
- Niezbadane
są wyroki natury – rzekła filozoficznie Malika, przybierając poważny ton, po
czym szturchnęła siostrę w ramię. – No to co to za przeczucie?
- Laxus.
- Tyle to
się sama domyśliłam. Oczy ci się świecą, jakbyś miała klucze do skarbca całego
świata.
- Co mam ci powiedzieć,
jak sama nie wiem? Coś się dzieje i to jest dobre przeczucie.
- Myślę że
czas na poważną rozmowę, małpie dziecko.
- O czym?
- O tym, skąd
się biorą dzieci i takie rzeczy…
- Malika!
Nie, żebym
się bał, bo to nie wchodziło w grę, ale Mist był chyba jedynym, z którym
pojedynek wzbudzał we mnie mieszane uczucia. Czułem jego moc magiczną ale nie
byłem wystarczająco dobry, by określić jej poziom. Tylko, ludzie, szczeniak był
dwa lata młodszy, co on niby mógł mi zrobić?!
Ale stał
przede mną, najwyraźniej mówił prawdę z tą wygraną z Bickslowem i Red, i obaj
szykowaliśmy się do poważnego pojedynku. Miałem powód, by z nim wygrać, bo
ostatecznie nie uśmiechało mi się wycofanie z egzaminu z tak „szlachetnych”
pobudek jak zaciągnięcie Ryu przed oblicze dziadygi, w ogóle nie wiem, skąd mi
się wziął ten pomysł we łbie. Ale jak się powiedziało „a”, to teraz trzeba powiedzieć „b”.
Nie czułem żadnego negatywnego uczucia jak złość, nie powodowała mną chęć odwetu za jakąś
krzywdę, miałem czysty umysł i jasność myślenia. No i zamierzałem wygrać, nie
dając mu nawet nadziei na odwrócenie ról.
- Dawaj, co
masz, Mist.
Aktywowałem
Tryb Smoczego Zabójcy.
Las rozpłynął
się w fioletowej mgle. Nie staliśmy już na trawie, ale na wyjałowionej ziemi,
po której biegały skorpiony, omijając miejsca w których staliśmy. Otworzyłem
szeroko oczy i pytanie zamarło mi na ustach, kiedy zobaczyłem jak Mistgun
przebiega dzielący nas dystans z niesamowitą szybkością, bierze zamach i celuje
w mój prawy profil. Wiedziałem, że jest szybki, ale o co do diabła chodziło z
tymi skorpionami?!
Uchyliłem
się w ostatniej chwili i złapałem go za przegub dłoni, czego pożałowałem bo
pociągnął ją do siebie i zarobiłem w splot słoneczny. Przez ułamek sekundy
wydawało mi się, że widzę gwiazdy. Nie puściłem, mimo że zabrakło mi powietrza,
i chwilę później, gdy wreszcie wziąłem wdech, podarowałem mu w odwecie lewą
pięścią, wzmocnioną setką. Był trochę niższy i zwinniejszy, więc wywinął się
bez problemu z niebezpiecznej sytuacji i mojego uścisku.
- Co to, do
cholery, jest?! – warknąłem, obrzucając skorpiony zdezorientowanym spojrzeniem.
- To, co
widzisz, Laxus. Ich jad zabija w ciągu siedmiu minut – poinformował mnie
uprzejmie i bez najmniejszego gestu czy najkrótszego słowa uformował nade mną
krąg magiczny, który niepokojący jarzył się na granatowy kolor.
Miałem dośc
bycia zaskoczonym jak na jeden dzień. Jakby nie wystarczało, że Ryu wywinął
numer, to jeszcze okazywało się, że ten wątły jedenastolatek ma wielki
potencjał i jeszcze większe umiejętności. Ale krąg bez jakiegoś przywołania?
Tak się w ogóle da? Znaczy, Naina chyba potrafiła zrobić coś takiego, ale
Przybłęda była Smoczym Zabójcą i cholera ją tak naprawdę wiedziała, co jeszcze
potrafiła, poza kreśleniem run i rozszyfrowywaniem obcych języków.
- Prolog –
usłyszałem i krąg runął na mnie, oślepiając granatowym światłem. Instynktownie
stworzyłem potężne wyładowanie elektryczne, które miało zaburzyć zaklęcie, i
jakąś część roboty wykonało, tylko nie do końca. Poczułem nienaturalny, biorący
się z niczego strach, który systematycznie paraliżował moje zmysły, a zaczął od
wzroku. W oczach mi się dwoiło i troiło, kontury Mistguna zlewały się z
fioletową mgłą, skorpionów biegających wokół nas nie wiedziałem kompletnie.
Musiałem polegać na słuchu i węchu, a przede wszystkim znaleźć rozwiązanie na to paraliżujące uczucie. Mag nie dał mi długiego czasu na zastanawianie się;
przyskoczył do mnie i chyba tylko dzięki instynktowi nie dałem się uderzyć,
cofając się o krok i czując ostry ból w okolicach kostki. Skorpion! Siedem
minut… Czy ten debil ma jakieś antidotum?!
O dziwo,
właśnie ta myśl przełamała zaklęcie Mistguna! Strach spłynął ze mnie do wtóru
syku błyskawic, których przeznaczeniem było wytępienie tej dreptającej zarazy.
- Lepiej, żebyś miał lek na ten jad – warknąłem i nabrałem powietrza w płuca. – Ryk
Gromowładnego Smoka!
- Żartujesz…
Wiedziałem, że sięgnąłem celu, gdy poraziło mnie słońce i poczułem wiatr, rozpraszający
resztki naszej magii. Mist zbierał się z ziemi, kawałek ode mnie, i krwawił
tylko z lewej strony. Ryk sięgnął ramienia, które teraz wisiało bez czucia, i
boku z którego ciekła krew. Chłopak zaciskał wargi z bólu, ale trzymał się na
nogach, za co mu po cichu gratulowałem.
- Nie mam
pojęcia, jak…
- Spadaj,
Dreyar, muszę iść… Po Ryu… - próbował przybrać rozkazujący ton, ale głos mu się
załamał i klapnął na ziemię. Podbiegłem do niego, nie mając pojęcia jak mu
pomóc, bo od leczenia zawsze była Polyushka albo Przybłęda, i jak zwykle są we
dwie, tak wtedy nie było ani jednej.
-
Powiedziałem…
- Nieźle zarobiłeś, ćwoku, a ja nie mogę cię tak zostawić – uciąłem kategorycznie, ale
ręce mi się trzęsły z nerwów. Mistgun krwawił, cholera, to jeszcze dzieciak!
Jak mi tutaj zejdzie, to jestem martwy! Co
robić?! Boże, przecież ja potrafię tylko opatrywać!
- Zaniosę
cię do dziadygi – zadecydowałem, na co on próbował parsknąć, ale twarz
wykrzywiła mu się w grymasie bólu. Chryste, wszędzie było tyle krwi… - Mist,
jasna cholera, nie waż się umierać! – Ściągnąłem z siebie koszulkę, zwinąłem ją
i przyłożyłem do krwawiącego boku, ignorując protest. – Zaniosę cię –
powtórzyłem, i choć wiedziałem, że dla niego będzie to droga przez mękę, nie
miałem innego wyjścia. W myślach kląłem swoją głupotę, bo na cholerę
aktywowałem Tryb Smoka? Mogłem przynajmniej próbować pokonać Mistguna w
uczciwej walce, w końcu takie dopalacze były nie fair.
Starałem się
ostrożnie stawiać kroki, bo każdy jęk maga sprawiał, ze truchlałem, i kłóciłem
się z samym sobą, czy lepiej będzie pobiec przed siebie jak najszybciej czy też wlec się powoli, ale w obu wypadkach Mist na końcu się wykrwawiał, więc
musiałem szybko coś wymyślić. No i nurtowało mnie jeszcze jedno.
- A te
skorpiony…
- Iluzja –
uspokoił, oddychając szybko, i przełknął ciężko. – Laxus… To nie w twoim stylu.
Od kiedy się martwisz o słabszych?
- Od kiedy
to ja jestem tym słabszym – odparowałem, zamykając mu tym gębę. Zaczynał majaczyć, pewnie gorączka go dopadała.
Znaleźć dziadka. Gdzie jest grób? Gdzie
dziadek? Jak mam go znaleźć, jeśli nic nie czuję? Jak dużo czasu minie, nim go
znajdę? Czy Mist naprawdę umrze mi na rękach? Dlaczego ta krew nie przestaje lecieć?! Gdzie jest Przybłęda, jak mi jej potrzeba? On się wykrwawi. Nie, nie może
się wykrwawić. To przeze mnie! Nigdy więcej nie będę walczył ze swoimi, i nigdy
nie użyję tego Trybu! Nigdy, przysięgam, Boże, tylko nie pozwól Mistgunowi
umrzeć!
„Magia wtórna. Magia, która pozwala zlokalizować cel, wyszukać go, gdy zmysły człowieka zostaną oszukane. Gdy stanie się coś, co
odbierze czułość tych zmysłów nawet Smoczym Zabójcom. Najpotężniejsza magia obserwacji, jaka istnieje.” Tak powiedziała Przybłęda. I coś o spokoju ducha,
równowadze umysłu. Jeśli mógłbym jej użyć, to znalazłbym dziadka! Ale jak?!
Trenowałem
magię wtórną, ale po kilku dniach treningu nie było żadnych efektów, a przynajmniej żadnych, które ja bym zauważył. Naina krzywiła się i obrzucała
mnie niezbyt wymyślnymi wyzwiskami, hipokrytka. Sama tżz nie potrafiła z tej
magii korzystać, bo opanowanie jej w czasie krótszym niż kilka lat było podobno
niemożliwe.
Musiałem się uspokoić, wyciszyć i… Jak miałem to zrobić, mając krwawiącego dzieciaka na
plecach?!
- Pieprzyć egzamin, od jutra uczę się magii leczącej!
Przystanąłem,
słysząc urywany oddech Mistguna, i próbowałem uspokoić rozszalałe myśli, ogarnąć przepływ mocy magicznej i zaczekać, aż adrenalina zniknie z moich żył.
Zamiast biegać po całej wyspie mogłem zaoszczędzić szczeniakowi bólu i pozwolić mu się wykrwawić w bezruchu, a to byłoby bardziej humanitarne. Poza tym nie
miałem wielkiej nadziei na powalający efekt moich wysiłków – magia wtórna miała
status zapomnianej, nie używano jej od wieków i na świecie było niewielu magów,
którzy potrafili się nią posługiwać. Jasne, nie był to taki poziom co dwieście
lat temu, ale zawsze.
Skoncentruj się.
Podstawowym założeniem magii obserwacji było
wykrywanie wroga – to rodzaj magii batalistycznej, której pierwszym aspektem
jest połączenie żywiołów wody, ziemi i powietrza.
Wycisz emocje, nie myśl.
Siła ducha, która objawia się jako absolutny
spokój, łączy się z mocą magiczną w drugim zbiorniku.
Oddychaj spokojnie.
Gdy pozwalamy naszej magii dotykać czegokolwiek
– nawiązujemy kontakt. Istnieje sposób wymiany energii dzięki temu połączeniu,
to powszechnie znane pierwsze prawo magii; nie możesz czegoś dostać, jeśli nie
dasz czegoś w zamian. Ty dajesz twoją magię, to, czego dotykasz, daje ci swoją
energię.
Pozwolić iskrom dotknąć ziemi.
Należy jednak postępować ostrożnie – magia jest
nieprzewidywalna. Magia wtórna jest najgorsza w tej kwestii; wymaga
niewyobrażalnych pokładów naszej siły w zamian za swoją energię. Wszystko ma
swoją cenę.
Może za
sprawą ślepej determinacji, a może w wyniku tych kilku dni treningu –
nawiązałem kontakt i byłem tego pewny. W chwili gdy pozwoliłem swojej magii na
wsiąkanie w ziemię uderzyła mnie inna energia, sukcesywnie wysysająca ze mnie
siły. Otworzyłem szeroko oczy, czując wewnątrz powoli kiełkujący ból, gdzieś w
okolicach płuc, ale nie przerwałem kontaktu. Uczucie nie do opisania bo nagle poznałem dokładny kształt całej wyspy i lokalizacje każdego zwierzęcia obecnego na niej. Głowa zaczynała mi pękać od nadmiaru informacji, było tego tak wiele...!
Jak w takim tłumie pulsującej energii miałem znaleźć dziadka? Słyszałem przepływ magii w powietrzu, ogłuszający szum, który zmusił mnie do przyłożenia dłoni do głowy, jakbym chciał ją sobie zmiażdżyć. Za dużo! Tego było za dużo!
Naraz oślepiło mnie białe światło w którym poruszało się coś kolorowego, coś jak lakryma mieniąca się milionem kolorów, pulsowała i wydawało się, że oddycha. Nie widziałem jej oczami, to był raczej obraz powstały w moim umyśle, ale za cholerę nie potrafiłem tego zrozumieć. To wydawało się wołać, promieniować ciepłem i dawało niemal poczucie bezpieczeństwa. Jakkolwiek wariacko by to nie brzmiało!
Cofnąłem się, pewny na sto procent że muszę iść do tej mieniącej się lakrymy, że jest tam coś, co na pewno pomoże Mistowi. Po przerwaniu kontaktu czułem, że trzęsą mi się nogi i prawie wypompowałem się z magii, ale Bogu dzięki, święta ziemia Fairy Tail była gwarancją, że przeżyję. W końcu nikt ze znakiem gildii nie mógł tutaj walnąć w dębową jesionkę.
Mistgun był blady, jak trup, patrzył na mnie błyszczącymi oczami w których czaiło się pytanie.
- Nie pytaj, sam nie wiem - wydyszałem, pomagając mu wstać i ponowie usadziłem go sobie na plecach.
- Nie mów, że wiesz gdzie...
- Wiem, gdzie iść - uciąłem i, wedle pierwotnego planu, skierowałem się do drzewa Tenro.
Przez cholernie długą godzinę maszerowałem, gadając o pierdołach, byle tylko szczeniak nie zasnął. Jakoś podświadomie czułem, że wtedy byłoby naprawdę gorąco. Czułem, ze koszulka, która tamowała krew, przesiąkła i cienkie stróżki spływały w dół, zaciskałem więc zęby i znów wyrzucałem sobie bezmyślność.
- Jesteś Smoczym... Zabójcą...
- Nikomu nie mów. Ojciec wszczepił mi lakrymę przed odejściem. Chciałem być silniejszy - usprawiedliwiłem czyn wbrew naturze, ale on nie podjął tego konkretnie tematu, tylko posunął się krok dalej, usilnie składając słowa w zdania. Z każdą minutą przychodziło mu to gorzej, ale on też wiedział, ze nie może zasnąć.
- Dlatego ty i Naina... Trenowaliście tak często.
- Ta, uczyła mnie. Pewnie gdyby nie ona, nie byłbyś w takim stanie - parsknąłem, co miało imitować śmiech. - Zabije mnie, jak się dowie.
- Nie dowie - zapewnił szeptem i zamilkł, a ja spanikowałem zupełnie.
- Mist! Nie zasypiaj, słyszysz?! Jeszcze trochę! Ja... Nie wiem, co tam będzie, ale człowieku...
- Na Wilczej Wyspie nikt nie umiera...
- Nawet jak ci cała krew wypłynie? To mnie pocieszyłeś, jestem spokojniejszy! Będziesz chodził jak pusta skorupa, nawet gadać nie będziesz mógł. Chryste, wiem, że się dużo nie odzywasz, ale jak się zamkniesz kompletnie to mi chyba odbije. Gadanie z Przybłędą czy Bickslowem, czy tam z innymi to dobra, ale jednak ty to ty. I nawet bić się ze mną nie będziesz mógł - bredziłem co mi ślina na język przyniosła a w odpowiedzi usłyszałem zduszony śmiech przeradzający się w bolesny jęk. Bałem się, mimo zapewnień o sile wyspy, poza tym sam nie czułem się najlepiej. Magia wtórna zostawiła po sobie znak, którego jeszcze nie potrafiłem sprecyzować, ale wydawało mi się, jakby zobaczył świat po raz pierwszy w życiu. Czułem przepływ mocy magicznej całej wyspy! I głowa mi praktycznie pękała.
- Mówię, że nie umrę
- A ja ci wierzę - sarknąłem w chwili, gdy dotarliśmy do drzewa.
Przed nami stały dwa płaskie kamienie których stykające się boki zostały wycięte w coś na kształt drzwi. Już tam pieprzyć te kamienie, największą rewelacją była migocząca lakryma utrzymująca się... na niczym. Jakby zawieszona na sznurku pomiędzy kamieniami, tylko że sznurka nie było. A już w ogóle najlepsze było to, że obok tego dziwnego tworu siedział dziadyga i najzwyczajniej w świecie pykał fajkę pod jakimś cholernym baldachimem, na cholernym krześle i, przysięgam, trzymał w ręce butelkę wina!
Szybko zorientował się w sytuacji i podszedł do nas szybkim krokiem, pomagając Mistgunowi zejść na ziemię... Ten starzec siedział sobie tutaj w spokoju a ja prawie ubiłem szczeniaka! I przeze mnie dzieciak się prawie wykrwawił a dziadyga... Nie mieściło mi się to w głowie! Byłem zmęczony, zdenerwowany wszystkimi nowościami i przejęty sytuacją jedenastolatka by mówić cokolwiek.
- Zdaje się, że egzamin się udał - skomentował, owijając dzieciaka bandażami w cztery minuty po naszym przybyciu. - Siedź spokojnie chłopcze, moc Pierwszego Mistrza nadal oddycha tutejszym powietrzem, zaraz dojdziesz do siebie. Ta krew tylko tak strasznie wygląda, moc magiczna zregeneruje większość szkód - tłumaczył spokojnym tonem, a Mistgun skorzystał z okazji i wreszcie zasnął, wyczerpany.
- Zdałeś.
- Jakoś mnie to nie cieszy. - Odwróciłem się do zaskoczonego dziadka i zacząłem wyjaśniać całą sytuację z Ryu, wplatając w to urywki z walki z Mistgunem.
- Wiem o wszystkim, Laxus
Szczęka opadła mi prawie do ziemi i musiałem mieć straszni głupi wyraz twarzy, bo Makarov zaczął się śmiać. Jak już mnie wydrwił, spojrzał na pulsującą kolorowym światłem lakrymę, którą podziwiałem przed chwilą i westchnął cicho, po swojemu.
- Nie mówię, sam jestem temu trochę winny, ale nie mogłem się wtrącić. Od jakiegoś czasu Rada bardzo uważnie patrzy mi na ręce. - Jego głos stwardniał, zabrzmiała w nim niechęć i coś na kształt gotowania się do ataku. - Nie miałem pewności co do Ryu, nie chciałem ingerować bo wiedziałem, że ty i Naina sobie poradzicie. W końcu była mowa tylko o paru dezerterach. Nie miałem pojęcia o lewiatanie i nie sądziłem, że ten dzieciak posunąłby się do czegoś takiego. - Znów się do mnie odwrócił i popatrzył w taki sposób, że wyprostowałem się, jakbym sam zaraz miał walczyć. - Takich ludzi będzie więcej, Laxus. Nabroiłeś i nie da się tego cofnąć. Wiele jeszcze razy spotkasz ludzi, którzy będą podawali się za przyjaciół i w ostatniej chwili spróbują wbić nóż w plecy mając przed oczami nie ciebie, ale twoją nagrodę. Pieniądze rządzą tym światem.
- Jakbym słyszał Przybłędę - westchnąłem i zmierzwiłem włosy. - Mist z tego wyjdzie?
- Maść od Polyushki działa cuda - zapewnił, pykając fajkę. - Użyłeś Trybu Zabójcy.
- Nie wiem, co mi strzeliło do łba! Poza tym obaj byliśmy zmęczeni, tak naprawdę starliśmy się kilka razy i to wszystko. - Wzruszyłem ramionami. - Ale wydaje mi się, że użyłem magii wtórnej. Znaczy, wyczułem tą... Lakrymę, nie? I poszedłem w jej stronę.
- Nawiązałeś kontakt? Z jakim żywiołem? - Dziadek patrzył na mnie z poważną miną, czekając na dokładny opis całego wypadku, i poznałem po jego twarzy, że znów coś narobiłem.
- Nooo... Wpuściłem magię w ziemię, bo jakoś nic innego nie przychodziło mi do głowy - mruknąłem, zakłopotany.
- Dobre rozwiązanie, ziemia jest stabilna i na początek najlepsza, przy powietrzu i wodzie musiałbyś mieć o wiele lepszą koncentrację i silniejszego ducha.
- A skąd ty tyle o tym wiesz?! - Naprawdę, za dużo razy tego dnia mnie zaskakiwano. Makarov znów się roześmiał i pokręcił głową.
- Masz mnie za niewydarzonego starca, co, drogi wnuku? Wiem, czym jest magia wtórna i wiem, że za jakiś czas będziesz w stanie używać jej w stopniu zadowalającym, co najmniej. Skup się na treningu, w końcu jako mag klasy S musisz mieć zdolności wykraczające poza szablon zwykłego maga, prawda?
W gildii Okeyla
mrugnęła do mnie wesoło i postawiła na kontuarze szklankę z sokiem porzeczkowym. Chętnie się nim zaopiekowałem, bo od powrotu z Wilczej Wyspy cały czas chciało mi się pić i wciąż bolała mnie głowa.
- Przybłęda
jeszcze nie wróciła? – zapytałem marudnie, mając wielką ochotę ponabijać się z
niej jako mag klas S. No i wisiała mi ciasto za zdany egzamin.
Dziewczyna poprawiła włosy w zamyśleniu i schowała rękę do kieszeni obszernych spodni.
- Nie, ale
zostawiła dla ciebie to. – Podała mi białą kopertę na której ktoś bardzo
nieumiejętnie narysował błyskawicę, i uśmiechnęła się jakoś tak… Bez wyrazu.
Dziadyga
westchnął ciężko i w ogóle w gildii panowała jakby zbiorowa konspiracja, co
mnie zaczynało wkurzać, ale ostatecznie wzruszyłem ramionami, wziąłem szklankę
i poszedłem po schodach na pierwsze piętro.
Wreszcie!
Teraz miałem prawo do patrzenia na resztę z należnej pozycji, mogłem wykonywać zadania przeznaczone dla rangi S i w ogóle…! Byłem nieopisanie szczęśliwy, czułem, że mogłem zrobić dosłownie wszystko, tylko brakowało mi zazdrosnego spojrzenia zielonych oczu.
Siadłem przy
stole i wyciągnąłem z koperty białą kartkę, trochę pokreśloną i poplamioną
atramentem, a krótkie spojrzenie wystarczyło bym rozpoznał pismo Przybłędy.
Iskierko!
Mam nadzieję, że nie
jesteś zły, bo się z Tobą nie pożegnałam. Nie było potrzeby bo nie odchodzę na
zawsze. Mam kilka spraw do załatwienia w Al-Karibie i powinnam jeszcze
popracować nad swoimi umiejętnościami, jeśli chcę zostać najsilniejsza, dlatego
wyruszam na Wschód, choć gdybym mogła, zostałabym w Magnolii. Kiedy wrócę, będę
nieporównywalnie silniejsza, weź to pod uwagę! Twoja ranga S nie zrobi na mnie
wtedy wrażenia.
Trenuj codziennie, nie
zaniedbuj treningu umysłu i magii wtórnej. Nie łaź w deszczu bo się
przeziębisz, a jeśli tak, to pij napary z lipy z odrobiną miodu trzy razy
dziennie. Jak będziesz niemiły dla Graya albo dziewczyn, to sobie to policzę.
Postawiłam na ciebie
czterysta kryształów, więc jeśli nie zdasz egzaminu, będziesz mi krewny
osiemnaście tysięcy siedemset czterdzieści kryształów, yokan do końca życia, a
Majnu krewetki, i urabiasz się po łokcie na wszystkich misjach a ja biorę
siedemdziesiąt procent. To się nazywa szach, Iskierko.
Co do lewiatana z
kopalni, podejrzewam, że został zwyczajnie przetransportowany Sciliorą, ale nie
mam pojęcia skąd. To nic, rozwiążemy tę sprawę.
Zostawiam Ci zeszyt, w
którym zapisywałam wszystkie Twoje osiągnięcia i wspólne misje, nie zapomnij
regularnie go uzupełniać, na bazie tych informacji po moim powrocie stworzę
bardziej morderczy trening.
Zerknij czasem na Graya,
Levy i Lisannę, nie pozwól, by wpakowali się w kłopoty. Będzie mi łatwiej ze
świadomością, że są pod Twoją opieką. I uważaj na łowców, którzy nadal kręcą
się w pobliżu Magnolii. Nie dadzą za wygraną, póki nie dostaną Twojej głowy
albo nie umrą.
Wiele spraw pominęliśmy
i wiem, że było Ci z nimi ciężko, ale każdy musi poradzić sobie samotnie w
niektórych sytuacjach. Możesz mnie winić za wszystko bo Ty sam postępowałeś
dobrze. To ja sprowadzałam kłopoty. Nie pytałam Cię też o Twojego ojca, ale
uważam, że jest głupi. Wiem, że będzie żałował tego co zrobił, wierz mi na
słowo. Jesteś najsilniejszym chłopakiem,
jakiego znam i drugim najsilniejszym Smoczym Zabójcą. Bo Malika to
potwór.
Zgaduję, że jak się znów
spotkamy, będziesz nie do pokonania a licznik się zatnie. Trzymaj się do tego
czasu.
Do zobaczenia, Laxus.
Naina i Majnu
- Zabiję ją.
Kocham Cię *.* jeju tyle czekania ale się nie zawiodłam xD cuuuudo :3
OdpowiedzUsuńMatko bosko! Nie sądziłam, że dożyję tego dnia. A tu jednak!
OdpowiedzUsuń"- Obym tego nie dożyła."
Malika, wypluj te słowa! Bo się jeszcze sprawdzi!
" Nie spotkałam nikogo. Jakby zrządzeniem boskim, wyszłam z tunelu, w którym prawie zmarzłam na kość, i stanęłam przed lasem, za sobą mając urwisko"
Drobna tylko uwaga, przed "i" chyba nie przecinek. Tak myślę.
Nie, ale serio, czemu nie użyła kart do odnalezienia grobu. Po to ma te zdolności, żeby sobie pomagać w takiej chwili. Ja wiem, że pewnie Laxsiu ma wygrać, ale jednak. >.< Ale nie czepiam się. Wola autora.
Hahaha! Wilcza wyspa ^^
"mogłam się Mierzyc i zdawałam sobie z tego sprawę."
"Mierzyć" Ci się wkilknęło z dużej przypadkowo. Chyba, że to była zamierzona nazwa własna ;)
"wtedy wzięła górę niewiedza co do mogiły, zostało mi jedynie siąść i rozpaczać, więc uparcie szedłem naprzód"
Przed "co" chyba przecinek. Powtarzam, chyba. Ale niech by może ktoś potwierdził tę teorię.
"- Od tego wszystkiego rozboli mnie mózg."
Hahaha! Też mi się wydaje, że od nadmiaru myślenia mózg może rozboleć. Zgadzam się absolutnie.
"Na pewno wpadłabym na coś błyskotliwego, tyle ze po głowie wciąż krążył mi Laxus."
Ah, ten Laxus... Krąży po głowie biednej dziewczynie no.
"Chcąc, nie chcąc, podniosłam się z miejsca, bo głupio było siedzieć bezczynnie na egzaminie, i postanowiłam wypatrywać tego obelisku."
O znowu ",i". W niektórych sytuacjach na pewno można, ale nie wiem czy tu. Chyba gdybyś miała po każdym przecinku "i" jako wyliczenie, a tak to chyba bez przecinka.
"No dobra, miałem, i konkretnie chodziło mi o Mista, więc trochę się zdziwiłem, ze nagle Opatrzność zaczęła mnie słuchać i oto stał przede mną niebiesko włosy jedenastolatek z tym swoim tatuażem na gębie."
Opatrzność wielką literą. Zaczynam naprawdę sądzić, że to jakieś dobre duchy Fairy Tail >.<
" Zaczynałem Wierzyc, ze byłem jakimś faworytem tam, na górze. "
O i "Wierzyć". Ale rozumiem, to tak dla podkreślenia jak ogromna ta wiara ;)
"- Wiesz co, Mist, zaczyna mnie denerwować, ze wiesz więcej, niż ja, a to przecież ja się z nią przyjaźnię."
Uuuuuu! Lof is in de er! Hyhyhy! Laxsiu zazdrosny :D
"W sumie zakwalifikowałbym tę irytację do rangi zdenerwowania, takiego który zawsze każe mi dać w gębę ludziom, którzy na to zasługują."
Przed "który" też przecineczek.
Eh... No i nie zmieściło się na raz...
OdpowiedzUsuń"Jego duma została urażona jej nieobecnością, ale z tego co wiedziałem, Naina miała gdzieś laksusową dumę. "
Przeczytałam najpierw "luksusową dumę" ^^
" Cisza przedłużała się, Laxus czekał na cokolwiek, co miałbym powiedzieć, ale widząc standardową reakcję - poddał się."
Mist, ma super taktykę, jak widzę.
"- Ty się dobrze czujesz? Może do czubków po drodze zajdziemy?"
Malika zawsze wie, co powiedzieć.
A tak apropos, już się cieszyłam na walkę Mista i Laxsia, a tu co. Przerywnik?
"- Jestem z ciebie dumna! Wymyśliłaś inną ripostę niż nieśmiertelne „zamknij się”. Stajesz się kobietą, siostrzyczko."
To jeszcze lepsze ;)
" - Myślę ze czas na poważną rozmowę, małpie dziecko.
- O czym?
- O tym, skąd się biorą dzieci i takie rzeczy…
- Malika!"
Hahaha. Tu mnie ma. Malika jest naprawdę the best.
Uhu. Laxsia trzeba by nauczyć pokory, bo nie docenia przeciwnika tylko ze względu na 2 lata różnicy.
"Nie czułem żadnego negatywnego uczucia jak złość, nie powodowała mną chęć odwetu za jakąś krzywdę,"...
Nie kierowała, może, zamiast powodowała. Tak proponuję jakoś.
Podejrzewam, że te skorpiony znikąd to iluzja.
Ojej! Laxsiu wygrał, co mnie specjalnie nie zdziwiło, ale ta jego troska o przyjaciela taka godna pochwały. Rozpływam się z dumy.
Yeees! Iluzja była. Fuck yea!
"- Pieprzyc egzamin, od jutra uczę się magii leczącej!"
Rozczulona widownia: ooooo...
"Zamiast biegać po całej wyspie mogłem zaoszczędzić szczeniakowi bólu i pozwolić mu się wykrwawić w bezruchu, a to byłoby bardziej humanitarne."
Jak już musi umrzeć to chociaż humanitarnie, bez bólu. Yes, yes, yes! To mnie zastrzeliło.
"Uczucie nie do opisania bo nagle poznałem dokładny kształt całej wyspy i lokalizacje każdego zwierzęcia obecnego na niej. "
Przed "bo" przecineczek.
"- Nawet jak ci cała krew wypłynie? To mnie pocieszyłeś, jestem spokojniejszy! Będziesz chodził jak pusta skorupa, nawet gadać nie będziesz mógł. Chryste, wiem, ze się dużo nie odzywasz, ale jak się zamkniesz kompletnie to mi chyba odbije. "
Hahaha. No pocieszenie, nie ma co ^^
"Szybko zorientował się w sytuacji i podszedł do nas szybkim krokiem, pomagając Mistgunowi zejść na ziemię... "
Szybko, szybkim. Jedno zmień, na przykład na pospiesznie.
Było kilka drobnych uwag, ale odwaliłaś kawał dobrej roboty. Pomijając te wypisane kilka rzeczy, rozdział naprawdę dobrze napisany. W porównaniu z pierwszymi rozdziałami niebo, a ziemia. Oby tak dalej. Także, bierz się za następny ;)
Pozdrawiam! o/
Wję, tak bardzo bez ortografii... Poprawię wszystkie błędy, łącznie z tymi nieszczęsnymi "że", i w ogóle... Jest mi wstyd. Cholera to wie, dlaczego, ale jest mi głupio za tę 22.
UsuńDziękuję żeś się namęczyła z wytknięciem tych wszystkich błędów, Tenebris, sporo mi to pomogło. Wgl hej, naprawdę niebo a ziemia? Ja mam właśnie przeciwne wrażenie. Ale ja mam zawsze przeciwne wrażenie, więc bez znaczenia. :*
Nie, no ja miałam okazje w krótkim czasie 21 rozdziałów przeczytać i od 18 jest znacznie lepiej, niż w poprzednich. Oczywiście osiadać na laurach nie wolno, bo po dupie! Ale! Widzę poprawę. Dlatego możesz być pewna, że będę się czepiać jeszcze bardziej. Bo na tym człowiek najlepiej się uczy. Więc niech Cię tam nigdy wytknięte błędy nie dołują w żaden sposób, bo uczymy się na błędach. ;)
UsuńŚwietny rozdział. Naprawdę bardzo stęskniłam się za Laxusem i za Nainą i oczywiście również za Maliką :) Fajnie, że zdał egzamin, nie będzie musiał teraz płacić Nainie, bo na niego postawiła XD Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń*obrażona Wilczy tylko skrobie pazurem w monitor. nie wiadomo, czy to wyraża aprobatę. nie wiadomo.*
OdpowiedzUsuńNo przsz wię. Nie musisz mi przypominać.
Usuńtch.
UsuńPrzepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam.
UsuńNie będę więcej.
Wiesz co ja i Grimmjow zrobimy z twoim "przepraszam", e? Nas nie trzeba przepraszać. My przeprosin nie lubimy. My oczekujemy poprawy. Natychmiakurwastowej. Tego jakiegos pokretnego 'zrobimy sobie kilka miesiecy przerwy' nawet nie bedziemy komentowac. Lepiej, aby to znikło, zanim komentować nam się zachce. Bo będziemy bardzo niemili, niesympatyczni i wgl na "NIE". Ja to jeszcze pół biedy, ale królowi się sprzeciwiac NIE WOLNO. Bo wiesz, on może zrobić porządek na Drodze z Tobą i Twoim Ulqu'iem. I bardzo się postara, a ja będę mu radzić w tej sprawie gorąco i szczerze, żeby ten porządek wam się nie spodobał.
UsuńTch.
Oj, Wilczy... Stresujesz nam biedną Rhan. Tak się starała napisać rozdział. Nawet jeśli pod groźbą. ;)
OdpowiedzUsuńmoje grożenie przyniosło tak wymierne rezultaty, że od tygodnia obmyślam nowy schemat tortur.
UsuńW razie czego pomożesz mi pisać LisxLax to raz dwa się doczekamy nowych rozdziałów, Wilczy ;)
OdpowiedzUsuńLike, kurde, hell!
UsuńObiecuję... Przysięgam poprawę!
No, ja myślę, że się postarasz, Rhan.
UsuńJestem!
OdpowiedzUsuńDługo kazałaś nam czekać na rozdział, oj długo, ale nie wypominam, bo sama lepsza nie jestem. xD
Nie mam dzisiaj zbytnio chęci do komentowania, ale możesz być pewna, że rozdział mi się podobał. ^^ Laxus zdał, jeeej. :D Więcej w rozdziale w sumie było gadania niż jakieś dynamicznej akcji, ale walka Laxusa z Mistem, bardzo dobra. :D No i Naina zostawiła Iskierkę. :C Ach, już mi brakuje ich rozmów i dogryzania sobie. xD
Cieszę się, że pokonałaś tę niemoc, co w Tobie tkwiła i pisanie rozdziałów ruszyło z kopyta. ^^
Cześć, z tej strony Lusieeek z internetowy-spis.blogspot.com. Jak wiesz, miałam dla Ciebie napisać ocenę. I starałam się, naprawdę. Jednakże barierą jest dla mnie tematyka bloga (wiem, napisałaś że nie trzeba się na tym znać, ale ja nie potrafię wypowiadać się na temat całkowicie mi obcy). Pamiętam również, że długo czekałaś na ocenę, lecz niestety nie dam rady jej napisać (dla przykładu ja pisząc Pierwsze wrażenie powiedziałabym jedynie, że na nagłówku jest dobrze zbudowany mężczyzna (?) o jasnym kolorze włosów oraz błękitnym spojrzeniu. Ktoś znający się na tej tematyce z pewnością zaznaczy, że nazywa się on tak i tak, występuje w tym i tym, pasuje (bądź nie) do opowiadania, ponieważ coś tam coś tam. Ja takiej możliwości nie mam, gdyż, jak już napomniałam, temat ten jest mi obcy). Nie chcę, byś czuła się oszukana, ale pragnę, byś zapamiętała, że to nie ja przyjęłam Twoje bloga do swojej kolejki, lecz Szafirka (choć potem zmieniła nazwę na A[...]), ja niestety bym tego nie zrobiła. Dlatego proponuję, by przenieść Cię do Wolnej Kolejki. Chyba, że jednak będziesz nalegała, bym oceniła Twój blog, choć z góry zapewniam, że z wyniku mojej pracy nie będziesz usatysfakcjonowana. Jeszcze raz przepraszam i na koniec dodam, że źle zapisałaś pierwszy dialog (tylko zerknęłam na ten post, więc nie mam pojęcia jak jest z pozostałymi):
OdpowiedzUsuń- Zaczyna mnie drażnić wyraz twojej gęby. Zrób coś z tym – siedząca przy stole w przydrożnym barze Malika wykrzywiła twarz do młodszej siostry, próbując złapać jej uwagę.
Śliwka przyjęła już jedno opowiadanie z kategorii manga/anime, więc jeśli się zgodzi, to chciałabym przenieść Twój blog do jej kolejki. Zgadzasz się?
UsuńRhan-san, dziś jest dzień dziecka i moim skromnym zdaniem jest to najlepszy czas na dodanie kolejnego świetnego rozdziału o naszym obecnym tu Gromowładnym :)
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej czekam na niego <3
Rhan-san............??
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńJestem jedną z oceniających z Internetowego Spisu. Wiem, że naprawdę bardzo długo czekałaś na ocenę od śliwki (jeszcze wcześniej Luśki), jednak ona została wyrzucona z naszej załogi - nie mieliśmy z nią kontaktu przez długi czas, praktycznie wcale się nie odzywała. Dlatego też byliśmy zmuszeni ją usunąć.
Tym samym twój blog musi trafić do Wolnej Kolejki. Nie mam pojęcia kiedy jakiś oceniający cię przyjmie, mamy teraz mały "kryzys", wszystko idzie bardzo powoli - to też przez urlopy.
Przepraszam za to długie czekanie, ale to niestety nie nasza wina. śliwka długi czas nie dawała znaku życia.
Wiem, że możesz być zdenerwowana, wcale nie będę się temu dziwić. Mimo wszystko liczymy na wyrozumiałość.
Pozdrawiam,
Carolle
[internetowy-spis.blogspot.com]
Na wspolnymi-silami.blogspot.com pojawiła się ocena Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Yo :3 wykonuję mangowe rysunki za free, wesprzesz początkującego artystę jakimś zamówieniem? http://tomato-passion.blogspot.co.uk/
OdpowiedzUsuńWystarczy, że opiszesz postać/postacie, które chcesz (możesz wrzucić jakąś refkę), a ja postaram się z całych sił i umiejętności zrealizować Twoją wizję~
Przepraszam za spam T^T
Kiedy nexcik :(
OdpowiedzUsuńDziewczyno, pobudka : P
OdpowiedzUsuń