18. Dlaczego mam walczyć?

Osiemnastka!
Na końcu czeka niespodzianka, wyjaśniająca ostatnie kilka dialogów, zastanawiam się, czy ktoś odgadnie, o co chodzi. Wilczy, Ty się na pewno domyślisz. W końcu pojawia się uzasadnienie tych ostatnich akcji, o które dopytywałaś.
Idżoj!


- Stary, można być złym i ja to rozumiem, ale żeby, cholera, znikać tak bez ostrzeżenia, to już nie łapię! Jej nigdzie nie ma! Znowu! - Darłem się, chodząc w kółko po rynku, w chwili przerwy od szukania Przybłędy. Przetrząsnęliśmy w ciągu dwóch ostatnich godzin praktycznie każde miejsce w którym mogła być, a jej właśnie ani śladu. Na dodatek na Tęczowym Moście dopadła nas Red i na swój sposób pomagała nam szukać, chociaż z góry zapowiedziałem, że nie czuję zimnej, cierpkiej magii Przybłędy... Nigdzie. Jakby wyparowała. W zamian za to dopadło mnie uczucie, że ktoś mnie obserwuje, tylko nie potrafiłem sprecyzować kto. W uszach cały czas mi szumiało, Mistgun mnie rozpraszał robiąc te swoje głupie uwagi, martwiłem się trochę, ale tylko trochę, o Przybłędę, gdzie ją wywiało i co zamierzała, i w kółko oglądałem się przez ramię, czy też jakiś łowca nagród nie zechce uciąć mi łba.
Obraziła się i poszła w cholerę. No właśnie. A ja, głupi, nie raczyłem jej zatrzymać... Nawet gdybym, to i tak by się nie zatrzymała. Ta baba nigdy  mnie nie słucha! I teraz zniknęła, jakby chciała mnie za to ukarać. Co ja jej takiego zrobiłem? Poza tym, że zachowałem się jak ostatni frajer... No, to chyba wystarczyło. Ale gdzie ona teraz jest?
Potarłem dłonią kark i poszukałem natchnienia w rynkowej fontannie, ale tryskająca wesoło woda wprawiła mnie w gorszy nastrój.
- Słuchaj, dla ciebie to trochę niebezpieczne, jak będziesz się kręcił po nocy. Lepiej, jak wrócisz do gildii albo do domu, a my...
- Mistgun, wszyscy wiemy, że Laxus nie przestanie szukać Nainy dopóki jej nie znajdzie, albo nie stanie mu się coś złego - oponowała Red, lekceważąco wzruszając ramionami, jakby to wszystko wcale jej nie obchodziło. Ta, mhm, to po co przylazła?


- Lenora?! - głos dziewczyny odbił się echem w ciemności jaskini a cichy szelest poruszającego się zwierzęcia, wyłaniającego się z ciszy, zadudnił o skałę, ginąc wśród wiatru. Najpierw pojawiła się głowa z zakrzywionymi rogami, pokryta ciemnozielonymi łuskami. Z pyska zaglądały dwa olbrzymie kły po obu stronach, a z nozdrzy kłębił się dym, rozpływający w powietrzu. Ogromne, szmaragdowe ślepia patrzyły uważnie na ziemię, a gdy postawiła pierwszy krok, uczyniła w niej głęboki na metr krater, zagarniając szponami, ząbkowanymi po wewnętrznej stronie, kępy trawy i glebę. Zieleń przechodząca w czerń mieniła się w mdławym świetle wieczoru, gdy bestia zginała łuskowatą szyję w dół, nie odpowiadając na wołanie. - No? I co? - Naina była w wyjątkowo paskudnym humorze, siadła na głazie obok smoka i patrzyła, jak Lenora występuje z jaskini, pokazując światu potęgę i piękno pradawnych istot. 
Wzdłuż kręgosłupa biegły kolce, mające swój koniec na zielonym ogonie, złożone, skórzaste skrzydła rozpostarła na chwilę, prostując kości, a szum i wiatr przeraziły okoliczne ptactwo. Majestatycznie postąpiła do przodu, prezentując idealnie wyciosane mięśnie oraz morderczy arsenał broni. Mruknęła przeciągle, a w jej gardzieli zawrzał grzmot, co było bardziej westchnieniem niż groźnym warknięciem, po czym łypnęła prawym okiem na podopieczną i kota, przesłaniając narząd wpierw mętną błoną, a dopiero później powieką.
- Wydajesz się być rozjątrzona, małpie dziecko. Czy mogę mniemać,  że  Gromowładny ponownie wprawił cię w pasję? - głęboki głos zagrzmiał, niosąc się wśród drzew, i miało się wrażenie, ze dobiega z każdej strony świata. Smok mówił powoli, jakby ważył każde słowo.
- To debil jest, wiesz?!
- Fairy Tail jest złe, tak, tak. Mówią, że Naina specjalnie ukradła. - Majnu postanowił włączyć się do konwersacji, wyjaśniając pokrótce sytuację, używając Aeromagii, wzbił się w powietrze i znalazł tuż przy oku Lenory.
- Nie znajduję usprawiedliwienia dla ciebie, małpie dziecko - Smok pochylił głowę jeszcze niżej, buchając kłębami dymu z nozdrzy. - Cóż wstrzymało cię przed wyjawieniem rzeczywistych motywów?
- Bo... No bo oni by mi chcieli dziękować i jeszcze myśleliby, że ja to jakaś bohaterka jestem.
- Tego nie jesteś w stanie stwierdzić z całkowitą pewnością. Ostatnimi czasy wzrosło twoje mniemanie o samej sobie - dodała kąśliwie Lenora, a Naina warknęła ze złością.
- Mówią, że ściągnęłam im na karki Radę i rodzinę królewską, a na Laxusa łowców!
- Zatem nie uzmysławiają sobie, że łowcy podążaliby za tobą, dokądkolwiek byś się udała?
- A bo ja wiem co oni myślą? I co oni wiedzą? Plotki na pewno słyszeli, chyba ktoś wie, że jestem buntowniczką, ale nie znają całej historii Podziemia - wycedziła z zaciętym wyrazem twarzy. - Nie przyszłam tu dla nich, ani nawet dla Laxusa, bo go nie znałam. Przyszłam, żeby znaleźć JEGO i wcale nie obchodzi mnie, że Fairy Tail jest najlepszą gildią! Dziadek mówi o rodzinie i tak dalej, ale to nie ma racji bytu. Ludzie nigdy nie będą dla siebie prawdziwą rodziną...!
- A ty i Malika? Czyż nie byłyście córkami pustyni, siostrami, które połączyła krew zabitych? - Lenora wyprostowała się i przechyliła łeb w prawo, nie spuszczając wszystkowidzącego wzroku z dziecka.
- Ja i Malika to co innego. Razem dorastałyśmy, uczyłyśmy się, biłyśmy! A oni?! Co to jest, rodzina zastępcza? Zlepek durniów chcących pozorować więzi z innymi?
- Naprzykrza mi się myśl, iż ty jesteś smutna, moje małpie dziecko. - Przezwisko dziewczynki wypowiedziała pieszczotliwie i ułożyła się obok kamienia, kładąc głowę na skrzyżowanych łapach. - Smutna, bo ktoś cię odrzucił. I zrobili to ludzie, w których pokładałaś nadzieje. - Słowa zawisły w powietrzu, a dziewczyna przez chwilę rozważała, czy zaprzeczyć, tak dla przyzwoitości, czy zgodzić się z Lenorą, której nie potrafiłaby oszukać.
- Chyba tak - przyznała po chwili milczenia i wyciągnęła ręce do lądującego Majnu. - Ale oni mnie nie chcą. Boją się, jak inni. Jak wszyscy. - Smocza Zabójczyni odwróciła głowę i zagryzła wargi, powstrzymując się przed płaczem. Smok mruknął po swojemu i odchylił łeb w górę, kontemplując wieczorne zorze, ciągnące się przez horyzont.
- Nie dbałaś dawniej o akceptację środowiska, w którym przebywałaś - zauważyła po kilku minutach.
- Nie, bo była ze mną Mali.
- Raduje cię myśl, iż jesteś zależna od obecności bliskiej osoby?
- Nie, ale lepiej mi, jak jest ktoś ze mną.
- Czy Gromowładny nie jest tym kimś?
- Odwrócił się ode mnie, mamo. Odwrócił się, bo gdyby się postawił, to odgrodziłabym go od reszty gildii - szepnęła z rozpaczą trzynastolatka i oparła czoło na dłoniach, prezentując niepasującą do niej rezygnację.
- Czy uważasz, że on by o to dbał?
- No chyba raczej, skoro nic wtedy nie powiedział, prawda? - Rzuciła Lenorze zirytowane spojrzenie.
- Miej odrobinę zrozumienia. On jest z nimi związany, tak, jak z tobą. Nie przywłaszczaj sobie praw do ludzi, albowiem oni także mają więzi, w których ty nie będziesz brała udziału. Tak jest na świecie, małpie dziecko. Nie pozwalaj sobie na gniew ani nienawiść. Te płytkie uczucia pchają nas na samo dno naszych dusz, a tam hodujemy bestie, pożerające nasze umysły.
- Dlaczego mam walczyć? Dlaczego mam być ich tarczą i ochroną? Nie będę narażała się dla tych, którzy mnie nie chcą! - zaprotestowała żarliwie, znów podnosząc na Lenorę roziskrzony wzrok.
- Czy twój brat, Gray, również się ciebie wyparł?
- Nie. - Gniew Nainy zgasł, a ona sama zgarbiła się, przypominając sobie siedmioletniego maga lodu z błyszczącymi oczami, wołającego "siostrzyczko, gdzie byłaś?"
- Więc dla niego będziesz walczyć i będziesz chronić. Jego więzi są twoimi więziami, jego rodzina twoją, a jego gildia jest także twoją gildią.
Dziewczyna zdawała się w ciszy rozpatrywać te słowa, oglądając je z każdej strony, analizując ich znaczenie które doprowadziło do jej kolejnej decyzji. Zanim jednak rozjaśniło to jej umysł,  wróciła do ostatnich dni, w których była magiem Fairy Tail. Wiedziała, miała pewność, że Laxus nigdy by jej nie zostawił, ani Mistgun, o Red można by dyskutować, lecz po tylu niebezpieczeństwach, tylu wspólnych misjach, większych i mniejszych, czuła się z nimi związana. Była gotowa walczyć do ostatniego tchu, mogłaby zrobić wszystko dla tej gildii bo wreszcie poczuła się jak w domu. Po raz pierwszy od wielu lat zaznała stabilności, ciszy, bezpieczeństwa, nie chciała więc tego oddawać. Ale jak? Jak, jeśli członkowie tej gildii nie chcieli jej? Bali się? Myśleli, że ukradła dla siebie ten kamień i książkę. A prawda była bardziej prozaiczna. Ona, Naina, po prostu chroniła Fairy Tail, na swój sprawdzony sposób. I jedynie Lenora wiedziała, czy było to skuteczne, czy nie.
- Chciałabym, aby Malika tu była, wiesz? - Do smoka dotarł cichy głos dziewczyny, gdy skuliła się na kamieniu, tuląc Majnu do siebie. - Z nią wszystko było łatwiejsze, to ona była starsza i ona o wszystkim decydowała, a ja... Ja chyba jestem jeszcze za mała na to. 
- Chcesz uciekać od odpowiedzialności i obowiązków?
- Nie. - Naina pokręciła głową i zsunęła się z zimnego głazu, lądując miękko na nogach. - Nie zamierzam uciekać. Powiedziałaś ostatnio, że do mojej gildii zbliża się niebezpieczeństwo, więc ile jeszcze mam czasu?
- Kilka wschodów słońca, być może pięć.
- Zapal ogień, do rana przeczytam książkę a później nauczysz mnie praktyki. Mam mniej więcej pięć dni na naukę. Czy istnieje szansa, że w tym czasie opanuję magię wtórną na tyle, aby z jej pomocą pokonać naszych przeciwników? - zapytała z bojowym nastawieniem i patrzyła, jak Lenora wypuszcza z gardła wąski strumień jarzącego się ognia, wprost na powalone drzewo przy głazie. Wysuszona kora zajęła się w kilka sekund, dając przyjemne ciepło i światło.
- Nigdy nie słyszałam o przypadku, w którym człowiek zrozumiał zawiłości tego rodzaju magii w czasie krótszym niż rok. Nie wspomnę o czasie, jaki musiał upłynąć, by mag pojął, jak się nią posługiwać.
Smocza Zabójczyni pobiegła do jaskini i wróciła z książką, oprawioną w czerwoną skórę.
- W takim razie ja będę pierwszą, która nauczy się tego w mniej niż tydzień.
Patrz na mnie, Malika.


- No? Ile to jeszcze będzie trwało?
- To nie takie proste...
- Odsuń się i daj mi spróbować. Przyładuję paroma voltami, spalę zamek i po sprawie.
- Nie, tak nie można. To jej mieszkanie!
- A co mnie to obchodzi? Ludzie, gdybym się miał przejmować takimi rzeczami, to stary... - Huknęło, błysnęło i drzwi do domu Nainy stały przede mną i Mistem otworem. Ostrożnie wpełzliśmy do środka, poszukaliśmy wzrokiem sylwetki dziewczyny, ale kto by chciał siedzieć w takich egipskich ciemnościach? Przybłędy na pewno nie było, ani Majnu. Wszystko wydawało się być na swoim miejscu, a jednak coś mnie tknęło.
- Ktoś tu był - poinformowałem zaniepokojony i obszedłem cały pokój, przewracając kilka stosów książek, wciągając powietrze głęboko do płuc. Nie znałem tego zapachu, na pewno nie należał do Przybłędy, aczkolwiek był odrobinkę podobny. Cierpki, zimny... Paraliżujący. Co to mogło być?
- Pewnie łowcy. Patrz, ktoś wyraźnie czegoś szukał. - Mist wskazał na walające się ubrania i inne dziewczyńskie pierdoły, powywalane z szafek.
- No, ktoś jej pilota zrobił. Ale czego szukał? - podszedłem do małego biureczka zawalonego stosem papierów, bo przy nim wyczuwałem największe stężenie obcej magii i przebrałem ręką tę całą makulaturę. Jakieś rysunki, runy, pokreślone tuszem całe zdania... 
Ta, to ręka Nainy. O, a to co?
Wyłowiłem z tej studni wiedzy niedbale złożoną kartkę wykonaną z całkiem innego materiału. Cieniutka, żółtawa, w kilku miejscach naderwana i nadpalona, więc od razu skojarzyła mi się z mapą skarbów... No co?! Nikt nie marzył o znalezieniu takiej?
Zobaczyłem zdjęcie, kilka słów i parę zer, i z wrażenia aż usiadłem sobie na krzesełku. 
- O kurwa...
- Wyrażaj się! - syknął Mistgun, ale podszedł bliżej, zainteresowany moją reakcją. - Co to jest? - Przebiegłem wzrokiem po linijkach kilka razy i dosłownie czułem, jak zbladłem. 
- Ktoś tu nie powiedział nam wszystkiego, stary.
- Jasna... Idziemy z tym do Mistrza? 
- Nie, najpierw wytłumaczy się nam. 


Nie widziałem Nainy od pięciu dni. Nie wiedziałem, co się z nią dzieje, co robiła, gdzie była, ani dlaczego zniknęła bez słowa, bo wydawało mi się to głupotą. Ogłoszenia, które znaleźliśmy z Mistgunem w jej domu, nie pokazaliśmy ani dziadkowi, ani nikomu z Fairy Tail, mimo że miałem wątpliwości dotyczące jej motywów. 
Gdy spotkałem ją po raz pierwszy, powiedziała, że przyszła do Magnolii i szuka gildii bo szuka KOGOŚ. Nigdy nie pytałem, kogo konkretnie, ale ona sama stwierdziła, iż tego tajemniczego ktosia nie ma aktualnie w Fairy Tail i postanowiła się przyłączyć. No właśnie, ot tak? Wcale nie znała tej gildii, chyba nawet wcześniej o niej nie słyszała zbyt wiele, i ni z gruszki, ni z pietruszki siup! Została jedną z nas. Po kogo przyszła? I dlaczego została, chociaż to na Wschodzie, na pustyni miała swój dom? Z drugiej strony gdy mówiła o swojej siostrze miałem wrażenie, jakby nie chciała tam wracać. Jakby ta Al-Kariba była zamkniętym rozdziałem. Cóż, nie dziwiłem się, gdy pewne części zaczęły  układać  się w całość dzięki znalezionemu papierowi. Ale dręczyło mnie nieprzyjemne wrażenie, że nie powiedziała całej prawdy, nie powiedziała gdzie się wychowała, dlaczego bała się krzywdzić, jak poznała Lenorę, co się stało z jej rodzicami. Na dodatek to, co gadali w gildii, o tym, jakoby Naina chciała nas użyć jako tarczy, zaczynało znajdować do mnie drogę. No bo po co w takim razie się do nas przyłączała, jeśli nie znalazła człowieka, którego szukała?
Dopiero po długim, naprawdę długim myśleniu wpadłem na pomysł, kogo mogła szukać. Z początku to wydawało się nierealne, bo po co miałaby szukać właśnie jego, ale z drugiej strony znałem Nainę niemal dwa miesiące i niewiele o niej wiedziałem. Może go znała? Może miała z nim coś do załatwienia? A może, jak zwykle, postępowała po swojemu, nie czując się w obowiązku z niczego tłumaczyć?
- Gdzie ty się, do cholery, włóczysz?


Zapadał wieczór. Jeden z tych leniwych, ciepłych zmierzchów, w których człowiek dziękuje za przyjemny chłód i z radością patrzy w niebo, obsypane gwiazdami, z nadzieją na piękny poranek. Przyzwyczajony do swojego instynktu, który ostatnimi czasu podszeptywał mi, ze dzieje się coś niepokojącego, wypiłem do końca sok porzeczkowy i wyszedłem przed budynek gildii, a zaraz za mną podążył Bickslow. 
- Co ci się stało? Czekasz na Przybłędę? - zapytał, gdy zamknęły się za nami drzwi.
- Ta, czekam. - Rozejrzałem się dookoła w nadziei, że może ją zobaczę, ale ulica prowadząca do miasta powoli pustoszała, a jej nie było widu, ni słychu.
- Wiesz, co ci powiem, Laxus? - Bickslow chyba miał dzień na rozmowy i zwierzenia, bo siadł sobie, podpierając drzwi gildii, a z nim jego upiorne laleczki, i zamyślił się.  - Ta ostatnia akcja z Nainą... To nie było fair.
- O czym ty gadasz? - udawałem obojętność, ale byłem parszywie ciekawy, co powie.
- Wiesz, o czym. Spodziewałem się, że ty i Mistgun spuścicie wpierdol każdemu, kto powie o niej coś złego. Ale tylko on wydawał się być na to gotowy. Ty się wahałeś.
- Gdybyś wiedział to co ja, też byś się wahał.
- Pewnie tak. Ale powiem ci coś ciekawego. Kiedyś zerknąłem sobie na całą waszą czwórkę bez przyłbicy, a wiesz, jaki mam dar. I jak się tak gapiłem, to zobaczyłem coś naprawdę... Niecodziennego. Wy wszyscy jesteście, jakby to... Podobni.
- Nie mam zielonego pojęcia, o co ci chodzi.
- Ja też. Człowieku, ale się zdziwiłem, jak to zobaczyłem! Fakt jest taki, że niestety, czy ci się to podoba czy nie, ty, Naina, Mistgun i Red jesteście w jakiś sposób powiązani. Nie rozgryzłem tego jeszcze, ale zrobię to i będę wiedział, o co chodzi. A na razie... - Podniósł się z betonu. - Patrz, czy Naina idzie. - Drzwi zamknęły się za nim cicho, cwaniaczek, wiedział, jak zabić mi ćwieka. Powiązani ze sobą? Ze niby ja i Mistgun? I co niby nas łączyło? Chyba to tylko, że byliśmy podobni siłą, bo ja byłem tym silniejszym. Z Przybłędą mogło mnie ewentualnie łączyć bycie Smoczym Zabójcą, ale z Red?! Bredził!
Z chwilą, gdy to pomyślałem, na wprost mnie, uderzył w górę czerwony strumień magii, a jej zapach dotarł do mnie w ułamku sekundy. Ta paraliżująca magia była w domu Nainy, zbliżał się przeciwnik, który do słabych na pewno nie należał. Łowcy! Przyszli po mnie! 
Z szybko bijącym sercem obserwowałem, co będzie dalej, aż zobaczyłem ognistą łunę bijącą w niebo. Zapaliły się pierwsze budynki Magnolii i rozległ się krzyk, który, miałem wrażenie, wołał mnie. Drzwi otworzyły się i z budynku wypadł dziadek, z szeroko otwartymi oczami patrząc na miasto, za nim wybiegli inni, z pytaniem na ustach. 
Mieszkańcy krzyczeli, wołali o pomoc, a ja byłam w stanie to usłyszeć! Ktoś napadł na naszą Magnolię i z furią wbijał kołek śmierci w nasz spokój i naszą codzienność. 
Ogień rozprzestrzeniał się zbyt szybko, zajmował kolejne dachy, drzewa, oświetlając ulice upiornym, złocistym światłem, które nie zwiastowało niczego dobrego. W tłumie wrzasków i pisków usłyszałem "Gromowładny" i zrozumiałem, że to po mnie przyszli. Jednocześnie mój umysł przekalkulował wszystkie dostępne informacje i ze zgrozą stwierdziłem, że gdzieś w tym tłumie jest Naina, co znalazło potwierdzenie w donośnym zawołaniu "Ryk smoka przeznaczenia" i kilkadziesiąt budynków zostało zmiecionych od strony, z której napierali wrogowie. 
- Dziadku?! - zawołałem, gdy Makarov aktywował tryb Tytana, i jego ciało rosło do gigantycznych rozmiarów.
- Idziemy! To inwazja! - ryknął, zagłuszając huk płomieni, a ja, wiedziony instynktem, pobiegłem do przodu, wyprzedzając pozostałych. Dopiero po chwili dostrzegłem Mistguna i Red biegnących obok mnie bez wysiłku.
- Idziemy z tobą. Musimy znaleźć Nainę! - zawołał Mist, ignorując moje wściekłe spojrzenie.
- C-cokolwi-iek powiesz L-laxus, musi-imy iść z t-tobą! - Naprawdę irytowało mnie to jej jąkanie, ale pojmowałem, że miała rację. Przybłęda była teraz dla mnie priorytetem, nie rozumiałem jedynie, dlaczego?


- Przyszli. - Głos Nainy zabrzmiał spokojnie, jakby nic strasznego się nie stało. Patrzyła z obojętnym wyrazem twarzy jak płoną kolejne budynki, a kolorowe strumienie magii oświetlają Magnolię i góry okalające ją.
- Decydujesz się wziąć udział w tej bitwie? - Lenora ziewnęła przeciągle, nie wykazując najmniejszego zainteresowania zaistniałą sytuacją.
- Oni atakują moją gildię, sama powiedziałaś, że to moja rodzina. Muszę tam iść.
- Istotnie, jednakowoż twoja magia wtórna nie nadaje się zbytnio do użytku. Poczyniłaś ogromne postępy, aczkolwiek do prawdziwego ataku daleko. 
- Mam to gdzieś, tam jest Gray, Mistgun, Red i... I Laxus. Cała moja rodzina! Idę - zadecydowała bez zająknięcia i pomknęła przez las, mając Majnu za cień, a wzrok Lenory za stróża. Nie wahała się ani chwili, gdy zobaczyła łunę bijącą od atakowanego miasta, wiedziała, że musi tam iść i gdy postawiła pierwszy krok, poczuła spokój. W biegu wkładała czarne rękawiczki, zdając sobie sprawę, iż wygranie i przegonienie atakujących wcale nie będą łatwe.
Wyleciała na ulicę Magnolii, na której kłębili się ludzie, z płaczem i krzykiem dopraszając się miłosierdzia i litości, na które trzynastolatka niemal splunęła z pogardą. Na ustach miała "nikt wam tego nie okaże, walczcie!", lecz rozumiała, że mieszkańcy kierują te słowa do Fairy Tail, w której pokładali nadzieje. Gdy zauważyli ze dziewczyna biegnie w przeciwnym kierunku, nazwa jej gildii powędrowała w eter, mieszkańcy z radością życzyli jej powodzenia, lecz ona pozostawała głucha na dobre słowa. Przyszli po Laxusa, ale niech sobie nie myślą, że zwyczajnie zabiorą tego durnia i zwieją! Nauczę ich, że nie tyka się moich bliskich.
Na ten jeden moment puściła w niepamięć ostatnie zwarcie w Fariy Tail i oskarżające ją spojrzenia magów. O, jasne, nie zapomni o tym i w odpowiednim czasie wyjaśni sytuację, lecz nie dopuści, by ktoś umarł. Nie pozwoli, by ktokolwiek z gildii  Wróżek odszedł. Skończyło się bezczynne czekanie i hamowanie samej siebie, wmawianie sobie, że tak trzeba.
Naina dostrzegła napastników, niosących sztandar ze znakiem, którego nie mogła sobie przypomnieć. Była pewna, że już go gdzieś widziała.
Oszołomiona hukiem głosów i płomieni, nim zdołała opanować swój mózg i zmysły minęło kilka chwil, w ciągu których gorączkowo myślała "Gdzie jest Laxus i Gray? Gdzie Mistgun? Red?", i postanowiła biec w stronę gildii. Naina miała nadzieję, że to tylko łowcy głów, lecz przeciwnik okazał się groźniejszy.
Nagle dostrzegła złote światło pochodzące nie od płomieni, ale od... Laxus! Nareszcie!
Zamierzała skierować się w tamtą stronę, lecz na rynku, niemal kilka ulic od Smoczego Zabójcy Błyskawic, ktoś zastąpił jej drogę. Wysoki mężczyzna, w czarnym płaszczu ze złotymi guzikami, wystąpił z cienia, roztaczając wokół siebie aurę grozy i nienawiści, którą Naina doskonale znała.
- Szerer. Więc i ty się tu pojawiłeś, Xsandrze - wyszeptała do siebie i zwróciła się do  Majnu. -Znajdź Laxusa i powiedz mu, że wszystko w porządku. Pod zadnym pozorem nie pozwól mu tu przyjść - nakazała głosem, który nie dopuszczał sprzeciwu, a pręgowany kocurek poruszył wąsikami w odpowiedzi i wyruszył na poszukiwania, ginąc w dymie. 
- Nie masz nic do powiedzenia, Valkirio? - zabrzmiał jadowity głos przeciwnika, który Naina zbyła wzruszeniem ramion, prezentując najbardziej arogancki wyraz twarzy, na jaki było ją stać. Och, bała się, bardzo, ale wiedziała, że nie może okazać strachu. Nie teraz, gdy miała pokazać Fairy Tail, że nie jest ani zdrajczynią, ani oszustką.
To nie jest tak, że ja chcę wygrać. Ja MUSZĘ wygrać.


- Laxus, radzisz sobie, tak, tak. - Jezu Chryste, byłem gotów wyściskać kota za to, że znów słyszałem jego głos! Rude, pręgowane futerko mignęło mi przed oczami, i gdy zdjąłem kolejnego maga z jakiejś nieznanej mi gildii, wyciągnąłem ręce do futrzaka. 
- Gdzie Naina?
- Kazała, żebyś się nie martwił bo z nią wszystko dobrze. Była na treningu u Lenory, teraz jest w Magnolii. Walczy na rynku.
- Przecież przed chwilą słyszałem, jak walczyła po drugiej stronie - zaoponowałem, nie dając wiary informacjom od kota. Wąsacz ściągnął zabawnie brwi i pokręcił łebkiem, nie zgadzając się z moją opinią.
- Nainai dopiero przyszła, nie mogłeś słyszeć jej wcześniej. - Wydawał się być zainteresowany, ale jakby nie do końca mi wierzył.
- Słyszałem jej ryk, nie wmawiaj mi tutaj bzdetów, co? - zirytowałem się, na co futrzak łypnął na mnie podejrzliwie ciemnymi ślepiami i wzruszył łapami. Jasne, tak najlepiej! -Walczy na rynku, tak? Dobra - upewniłem się i już miałem biec w tamtą stronę, gdy Majnu mnie zatrzymał pufnięciem.
- Nie idź, Nainai walczy sama. Zawsze jest sama. Nie przeszkadzaj.
Przyznaję, zamurowało mnie, ale nie na tyle, by nie odeprzeć kolejnego ataku maga, który rzucał się bez powodu. Gdzieś w ciemności zamajaczył mi cień dziadka, później fioletowa magia Mistguna, ubezpieczającego mnie. Nie miałem za bardzo czasu, by zastanawiać się, co było powodem ataku mrocznej gildii. Łowcy - jasne, rozumiałem. Ale magowie? Co oni chcieli osiągnąć napadając na Magnolię?
- Więc jest cała i zdrowa?
- Tak, tak. Czekaj na nią. Niedługo do ciebie przyjdzie. - Kocisko zwinnie uniknęło jednego ataku, a nim dotarł do mnie sens jego wypowiedzi, zniknął w ponurej grze światła i cienia.
Nie aktywowałem trybu Smoczego Zabójcy z gapiostwa, lecz zdałem się całkowicie na instynkt, który podpowiadał mi, by nie szczędzić magii i znaleźć Nainę, będącą w zasięgu ręki. Ona musiała coś wiedzieć o tym dziwnym ataku, Przybłęda zawsze wiedziała... O wszystkim! 
Coś we mnie uderzyło i poczułem, że czyjaś magia wtapia się z cichym sykiem w moje ciało, a świat wokół zawirował niebezpiecznie. Powoli, Laxus, spokojnie...
- Ryk gromowładnego smoka!


Zobaczyła, jak złociste światło wypełnia nocne niebo i uśmiechnęła się pod nosem, gratulując mu w duchu. Już myślała, że nie użyje tego rodzaju magii i będzie walczył bez trybu Smoka, a tu proszę! Ten Laxus!
- Po co przyszliście? - zapytała obojętnie, jakby tak naprawdę nie chciała poznać odpowiedzi, po czym rzuciła się w prawo, unikając jadowicie pomarańczowego strumienia magii.
- Ja jestem tu po ciebie. Zawiązałem mały sojusz z kilkoma łowcami, chyba się opłaciło... - Xander nie był przeciwnikiem, którego można było zlekceważyć, ale nie był tez takim, którego powinno się poważnie obawiać. Jego dziwna magia dawno została sprecyzowana przez Nainę... Dawno, trzy lata temu... Malika...? Dość!
- I przyszliście tu po Laxusa? - zaśmiała się ironicznie, udając bardzo zajętą odpieraniem ataków, które nie robiły na niej wrażenia.
 Szerer to mroczna gildia, niebezpieczna gildia.
 Wyeliminować mistrza, pozbyć się podwładnych. Upewnić się, że Fairy Tail jest bezpieczne. 
- Ten dzieciak sprawia sporo kłopotów, nie sądzisz? Zaprosiłaś go do naszego grona poszukiwanych przez prawo, razem zniszczyliście kilka dobrych idei na interes. - Miał na myśli Dreyara, ale sens jego słów został zawieszony gdzieś w przestrzeni, gdy Smocza Zabójczyni analizowała nowo zdobyte informacje.
- Chwila, chwila, więc byłeś zamieszany w handel niewolników? I w tę głupkowatą szajkę złodziei w Hargeonie? - prychnęła rozbawiona, dziwiąc się, że w tak bezsensownych przedsięwzięciach wziął udział ktoś pokroju Xandra. Zrozumiałaby pomniejsze gildie, ale Szerer? Jedna z rzekomo najsilniejszych?
- O, jesteśmy starymi znajomymi, chyba mogę ci o tym powiedzieć. Ano, byłem zamieszany. Czerpałem z tego niewielkie korzyści, ale twoja gildia zaczęła się mieszać we wszystkie większe przedsięwzięcia. Akcja z tym pociągiem... Nie wiesz, kto to zorganizował? Na Wschodzie brakuje rąk do pracy. - Obserwował, jak rysy twarzy dziewczyny tężeją, oznaka, iż domyśliła się wszystkiego.
- Ten przeklęty pomiot diabła? I ja pokrzyżowałam mu plany? - Nie była wystraszona, jak spodziewał się Xander, przeciwnie, wydawała się mieć satysfakcję i absolutny brak pojęcia, w jaką wściekłość wprawiło to Jego Wysokość. I co jej za to groziło.
- Nie rozumiesz, co to dla ciebie i Gromowładnego znaczy? On wyśle wszystkich swoich ludzi by was pozabijać i zniszczyć to wasze Fairy Tail - zapowiedział i wykorzystał nieuwagę trzynastolatki, formując nad nią krąg magiczny. Nie zamierzał bawić się w jakiś śmieszny pojedynek, postanowił zapieczętować magię Smoczej Zabójczyni i zabrać ją ze sobą. Reszta niech radzi sobie sama.
- Pierwszy zatacza się krąg Lucyfera i tworzy wejście u bramy...
Dziewczyna zbladła, widząc, jak nad jednym kręgiem tworzą się trzy kolejne, a mistrz wypowiada pierwsze wersy niebezpiecznego zaklęcia. Nie mogła użyć zwykłej magii do skruszenia formy, jedynym rodzajem obrony mogło być przekleństwo, ale czy da radę... 
Nie myśl, niszcz!
- Czterdzieści modlitw ulatuje w niebo, tworzy pentagram i odbija piętno we wszechświecie. Ja jestem wołaniem księżyca o czas. We mnie powstaje minerał i łączy się z umierającą falą. Psalm tysięczny, wers czternasty; Odwołanie! - Musiała włożyć wiele wysiłku, by zaklęcie piątego poziomu przełamać jednym z najsłabszych przekleństw, ale na więcej nie mogła sobie pozwolić w tamtej chwili. Wyczerpany długim treningiem organizm  zaczynał  prosić   o odpoczynek, choć Naina nie zrobiła jeszcze niczego szczególnego. Zacisnęła zęby i ze złośliwą satysfakcją patrzyła na oniemiałego mężczyznę.
- Tego się nie spodziewałeś, nie? Poczekaj jeszcze kilka minut a zniszczę twoje idee na całe życie.
- Pyskata się zrobiłaś, szczeniaro. Jak ta twoja siostrzyczka. Swoją drogą, gdzie ją zgubiłaś? Pochłonęło ją wreszcie piekło? - W Smoczej Zabójczyni zagotowała się krew na wspomnienie o siostrze i dawnych porachunkach. Nie mogła ścierpieć, gdy ktoś taki, jak Xander wspominał o Malice, i wiedziała, że to jej słaby punkt.
- A tobie się gęba nie zamyka, jak zwykle, nie? Powiedz, sporo cię kosztowała tamta wycieczka? - zakpiła lodowatym tonem, przypominając kosztowny biznes maga. - Pewnie parę milionów. Ale ja zadbam, żebyś już niczym się nie martwił. - Zwiększyła ciśnienie krwi i przepływu magii w ciele, osiągając niezwykłą szybkość, i poczęła kreślić tajemnicze znaki wokół przeciwnika. Nie mogła się pomylić ani rozproszyć, nie mogła pozwolić sobie na jakikolwiek błąd. Wszystko musiało iść perfekcyjnie.
Runy błysnęły srebrzystym światłem, zataczając krąg wokół mistrza mrocznej gildii, a sama Naina pokazała w zabójczym uśmiechu zęby z osobliwie zaostrzonymi kłami. Wokół niej płonęły budynki, fontanna za jej plecami zmieniła się w gruzy, gdy nieostrożnie rzucone zaklęcie w nią uderzyło, i całe to przedstawienie sprawiło, iż wyglądała jak postać nie z tego świata. Mężczyźnie nie zajęło dużo czasu zorientowanie się, że dał się złapać w pułapkę dziecka, i klął pod nosem szpetnie, na co Naina wybuchnęła śmiechem.
- Trochę za późno na żałowanie. Pozdrów ode mnie diabła i jego świtę. - W niebo wzbiła się kolumna czarnej, chłodnej energii, pochłaniającej życie. Smocza Zabójczyni zniknęła w oszołomionym tłumie, nim magia opadła, zabierając ze sobą przeraźliwy krzyk Xandra. Pędziła, wiedziona instynktem, do Laxusa, który miał przed sobą wielkie niebezpieczeństwo.

Przez wrzawę uciekających ludzi i atakujących magów przebił się odgłos kroków, spokojnie stawianych na bruku. Ulicą, na której stałem, przemknął porywisty, nienaturalny wiatr, przynosząc ze sobą ten zapach, tyle że dwa razy silniejszy. Mistgun obok mnie zamarł i gapił się szeroko otwartymi oczami na wprost nas, a wymalowana w jego wzroku panika sprawiła, że struchlałem. Nagle mag zaczął się cofać, jakby instynktownie ustępował pola komuś silniejszemu.
Ręce mi się trzęsą. Dlaczego trzęsą mi się ręce?
Potrafiłem zdefiniować strach, bo kiedyś już go poczułem. Kiedy? I dlaczego na wspomnienie tej magii przed oczami stawała mi Przybłęda? Co ona miała wspólnego z tym, że się bałem? Podobno jak zbliżają się ostatnie chwile, to człowiekowi całe życie przelatuje przed oczami. Ja swoje obejrzałem w tamtej chwili chyba z milion razy i byłem pewien jednego: nie chciałem umierać! 
W dymie zamajaczyły kontury jakiejś postaci, z rozwianymi połami płaszcza, a miejsca, które minęła, były wolne od ognia i dymu. Aura towarzysząca przybywającemu miała barwę krwi i zapach mordu, paraliżowała zmysły tak skutecznie, że już po chwili nic nie czułem i nie słyszałem, poza szumem. To monstrum się zbliżało i wydawało się nie mieć nic wspólnego z człowiekiem. Rozejrzałem się panicznie, szukając wzrokiem kogoś, kto mógłby mi pomóc, ale dziadek nagle zniknął w gryzącym dymie, a na ukradkiem wycofującego się Mista nie mogłem  liczyć.  Zostałem sam.
- Ty jesteś Laxus Gromowładny? - Dotarł do mnie szept, ostro zakończony, wibrujący w uszach i głowie, dochodzący z każdej strony świata.
- J-jestem - zająknąłem się i zdumiony zauważyłem, ze z powodu natężenia magii nie mogłem oddychać. W przypływie czarnego humoru pomyślałem, że ten ktoś ma sporo wspólnego z Przybłędą, w końcu tylko tej dwójce udało się mnie naprawdę przerazić, ale jeśli idzie o magię, to nadchodzący przeciwnik był zupełnie inną ligą nie tylko dla mnie, ale nawet dla Nainy. 
Wreszcie, po chwilach dłużących się w nieskończoność, stanęło przede mną to niesamowite, nienaturalne coś, co przypominało człowieka. Twarz przysłaniał kapelusz z pióropuszem, a całe ciało ukrywało się pod bordowym płaszczem ze złotymi guzikami, mieniącymi się w dogorywających płomieniach. Ten ktoś podniósł rękę, wydając na mnie wyrok śmierci, i nie zjawił się nikt, by mi pomóc.
- Wypierdalać mi stąd! 
Czerwony strumień energii uderzył... I mnie ominął? Poczułem chłód magii i skonstatowałem, że głos wydający ordynarne polecenie należał do dziewczyny. Zaklęcie zmiotło kilkudziesięciu zakradających się od tyłu łowców, których nie byłem w stanie wyczuć lub usłyszeć. 
No, no, Smoczy Zabójca pełną gębą!
Magini zdjęła kapelusz i w świetle płonących dachów zobaczyłem czarne oczy i... Chyba zwyczajnie piękną twarz. Bo była naprawdę niesamowita! Na dodatek wydawała się mieć  władzę nad wszystkim co działo się dookoła, a na co kompletnie nie zwracała uwagi, całkowicie zrelaksowana stała pośrodku ulicy i przypatrywała mi się z kpiącym uśmiechem. Ja ten uśmiech...
- No, to powiedz no mnie, dzieciaku... - Zaśmiała się, przeciągając zabawnie ostatnie sylaby.
- Gdzie znajdę moje małpie dziecko?

10 komentarzy:

  1. NIEEEEEEEEEEE, znaczy, TAAAAAAAAAAAAAAK, KURWA, TAAAAAK! To Malika?????? Ijjaaaaaa to musi być Malika, ahahahahahhahahaha *zwycięski, hollowoy śmiech* taaaaak, Rhan!!!! Bożeebozebozebozeeeee! Ależ jestem.... ekstytacja LVL SUPER EXTRA MAGIC HARD!!!! Oczywiscie narazie siegnelam tylko po koncowke, bo chyba bym sie zebdziala po drodze, probujac wytrzymac do konca. Ołł jeee! znaczy, jeszcze tu wrrrróce, ale aaaaaaa :D:D:D Jakbys mnie teraz widziała.... Chyba za bardzo napalilam w pokoju.... ale zaraz.... mam zimnego browca w lodowce! Za twoje zdrowie, RRRRrrrrhan, za Malikę!!!!

    :D

    No, takie zakonczenia lubie jeszcze bardziej :D

    Jak ochlone pochłone reszte. Chyba ze mnie żuber pokona.



    Nie. nie ma takiej pierdolonej opcji! Powiedz, no powiedz! Wilk kontra żubr, na kogo stawiasz, e? Na kogo, pytam!



    Prosze o wybaczenie za setki poplątania klawiaturowego. To nie ja, to Aizen we mnie wstapił.




    Jjjjjjjjezu, ale jak to jak to jako! Chce wiedziec, jak to!

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę, ale tylko trochę! Ta yhym, Laxiu.

    „Co ja jej takiego zrobiłem? Poza tym, że zachowałem się jak ostatni frajer...”

    <6 <6 <4 <6 <sołLax

    Szmaragdow ślepia ma Lenorah! A Rhan na Drodze też szmaragdowe ma! A i właśnie skończyłam fragmencik z Rhan! I zgadnij co! Ulqu-chan&ekipa wylądowali w pace, ahahahaha :D -.- Znowu, Wilczy? Znowu przedłużasz, zamiast kończyć Drogę? Tch. Zaczynam się martwic, ze to Droga Bez Końca, o. Hehe. Jak kiedyś się pokuszę o sequel to już wiem jak go zatytuuję. Aaaa! Odbiegam od rozdziału!

    Mrrrrrrr, opis smoczycy wybitny. Jaki dokładny. Nawet pazurrry opisałaś, ja to chyba nie dbam o takie szczególy. I kratery po stąpnięciu na ziemi i wyciosane miesnie, i rozpostarcie skrzydeł, żeby rozprostować kości, i to o powiece! jestem urzeczona dokładnością <6 No i ja naprawdę kocham smoki! Kocham kocham kocham! Zakochałam się w Lenorrrach, jak i we Smaugu (serio).

    Ach, zaprzeczanie dla przyzoitości, tak, tak, tak <6
    Kocham sposób w jaki mówi Lenia!
    Wgl, uwielbiam gdy bohaterowie maja swój charakterystyczny sposób gadki. Koteła też za to kocham!
    Ale ja się kochliwa zrobiłam ostatnio.

    „(…) gniew ani nienawiść. Te płytkie uczucia (…)” Ikari, ty zdublowany pustaku! :D Ale jakże trafnie o bestiach, o jakże.

    „-Więc dla niego będziesz walczyć i będziesz chronić. Jego więzi są twoimi więziami, jego rodzina twoją, a jego gildia jest także twoją gildią.”
    Ja pierdolę! Wlasnie napisałaś przysięgę na mój ślub! Jak ktoś mi się wreszcie odważy oświadczyć, to kupuje od Cb prawa autorskie i będę tak przyrzekać!

    „-W takim razie ja będę pierwszą, która nauczy się tego w mniej niż tydzień.
    Patrz na mnie, Malika.”
    Moooom, plissss, zaraz będę rrrryczeć! *wzruszona*

    Piękne, piękne, piękne! Lazus rozwalający drzwi do nainy i zapach mailiki! Aaaaach! I pilota zrobił, ahahhahaha ^^

    Kurwa mać! Dalej nie wiem o co kaman do końca z ta kradzieżą, czemus mi, Lax, tez tej kartki nie pokazał?! I KIM JEST TEN KTOŚ?!

    „Ktoś napadł na naszą Magnolię i z furią wbijał kołek śmierci w nasz spokój i naszą codzienność. „
    Piękne, piękne, piękne, piękne.


    Valkirio? Ale, ze… dobrze moje myśli dryfują w stronę Skandynawii? Wo, wo, wooooo, czy tak? Czy może tylko przydomek jakowyś? Czy coś totalnie z FT? Ale… *wyobraznia ruszyła* Mój Bożydarze, a jeśli… a jeśli się zrobi nordycko… to czy dasz mi tu Lokiego??? *doznała porazenia mózgowego na samą myśl*

    „-Kazała, żebyś się nie martwił” Taaaak, tak bardzo kotełowe ^^

    Ach więc Szerer to gildia. Zdaję się, że jebnęłam jakąś gafę poprzednio. Wybaczaj mi takie rzeczy! Przynajmniej szczera jeste, widzisz, o? Co myślę, piszę! Jak niedouk czasem 3 po 3, ale wybaczaj mi!


    Pojedynek Nainy i Xandra pierońsko czarujący. Szybko gnojka posprzątała!
    A nad koncowka wyraziłam już swój chorobliwy zachyt, oszczedze Ci wiec ponownie tego show ;))

    Rhan. Jestem taka usatysfakcjonowana rozdziałem, ze naprawdę, naprawdę chciałabym dac ci spokoj i nie marudzić, ale…. NAPRAWDE DOPIERO POD KONIEC TEGO CHOLERNEGO LISTOPADA DOWIEM SIĘ JAK POSZLO SPOTKANIE SIOSTRZYCZEK?! Bo ja mam jakieś zue przeczucia mam! Ja się boooooję, Rrrrhan! Nie możesz, nie możesz nie dbać o moje nerwy!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww... Tyle dobrych słów od Wilczego! No to jestem teraz uradowana, ze proszę siadać! :D
      Wgl końcówka miała być inna, ale cholernie się jaram, jeśli Ci się spodobało, Wilczy :*
      Yup, mamy potwierdzone info, Malika zjawiła się w Magnolii, well... Wszystko wyjaśnię, wszyściutko, co do słowa, jeśli się uwinę, to będzie szybciej ^^
      Ulqu i paczka w pierdlu... Czy tyś to, Lax, słyszał?!
      Wilczy, szalejesz widzę i nie oszczędzasz nikogo! <4 <6
      Valkiria, no... Faktycznie Skandynawią daje, ale po prostu uwielbiam to imię... Tytuł... Nie ważne.
      Aaaa!! Jestem z siebie dumna w tej chwili! Jest kop, jest motywacja, idziemy pisać dalej, ot co! :*

      Usuń
    2. no pisz, no piszaj, no pewnie, no daaawaaaj ^^
      i nie "jeśli" mi sie podobalo, tylko "że" mi sie podobało, a raczej, że wykrwawiałam się przed kompem! ey i nie wiem czemu nie, ale jak mysle o Malice to mi sie nożowkik z Drrrr kojarzy, te czerwone łoczy, szeroki wyszczerz, cień... Taka Saika! Dzizys Rhan pisaj tam prędko prędko, olej kolokwia, olej system, olej prawdziwe zycie...ja muszemuszemuszemuszemuszemuesze poczebujeeeeeeeeeeeeeeeeeee *żałosne wycie*
      e, wgl, zlosilam sie do Cb na Magnowych wywiadach :D hueheuheu co mundo hihihihihihitsugaya :D

      Usuń
  3. ...
    KIEDY JA MAM NADROBIĆ TE ZALEGŁOŚCI?! O_O
    Chyba w święta dopiero... -.-
    Ech, gnasz z tymi rozdziałami, nie ma co.

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurteczka O: Co tu się działo D:
    https://www.youtube.com/watch?v=McaV4Ua-QMA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj też byłam... Rhan!!! XDD Ja myślałam, że mam 10 rozdziałów zaległości, a zaraz się okaże, że 5 albo 6!

      Usuń
  5. JAKIE MALENSTWO? RHAN, O CZYM JA NIE WIEM, KURDE?

    *wznosi w górę rum z colą*

    OdpowiedzUsuń
  6. Bożesztymój, aż sie przez chwile bałam :D kaukaski wffffczaruś???? *zazdrości* Mwwwwwwwwaaa.

    Ahahahah, widze zabawa w piratów sie robi popularna :D Ej, ja mam jeszcze pol flachy 80% rumu z czech w zamrazalce :D tazke zdroweczko!

    i no coz, spoiler nie jest niestety fejkiem, zywcem wyciety z 13 rozdzialu, ano :P i na tym sie nie skonczy, ostrzegam :D bedzie nacpana hagane, beda znow pojebane relacje, generalnie rozdzial bedzie o niczym i grimm bedzie odczuwal, faktycznie, koci zew natury :D nawet bedzie chcial pantere uwalniac :D oj joj. bylo powaznie, musi byc teraz wcale powaznie, aby rownowaga byla zachowana! nie? tak na wilczą logike.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rhan, dzie jestes? :( dzie jest rozdział? ;( dzie Boleyn? ;( dziedziedziedzie. :(

    OdpowiedzUsuń