Osiemnastka!
Na końcu czeka niespodzianka, wyjaśniająca ostatnie kilka dialogów, zastanawiam się, czy ktoś odgadnie, o co chodzi. Wilczy, Ty się na pewno domyślisz. W końcu pojawia się uzasadnienie tych ostatnich akcji, o które dopytywałaś.
Idżoj!
Przez wrzawę uciekających ludzi i atakujących magów przebił się odgłos kroków, spokojnie stawianych na bruku. Ulicą, na której stałem, przemknął porywisty, nienaturalny wiatr, przynosząc ze sobą ten zapach, tyle że dwa razy silniejszy. Mistgun obok mnie zamarł i gapił się szeroko otwartymi oczami na wprost nas, a wymalowana w jego wzroku panika sprawiła, że struchlałem. Nagle mag zaczął się cofać, jakby instynktownie ustępował pola komuś silniejszemu.
Na końcu czeka niespodzianka, wyjaśniająca ostatnie kilka dialogów, zastanawiam się, czy ktoś odgadnie, o co chodzi. Wilczy, Ty się na pewno domyślisz. W końcu pojawia się uzasadnienie tych ostatnich akcji, o które dopytywałaś.
Idżoj!
- Stary, można być złym i ja to rozumiem,
ale żeby, cholera, znikać tak bez ostrzeżenia, to już nie łapię! Jej nigdzie
nie ma! Znowu! - Darłem się, chodząc w kółko po rynku, w chwili przerwy od
szukania Przybłędy. Przetrząsnęliśmy w ciągu dwóch ostatnich godzin praktycznie
każde miejsce w którym mogła być, a jej właśnie ani śladu. Na dodatek na
Tęczowym Moście dopadła nas Red i na swój sposób pomagała nam szukać, chociaż z
góry zapowiedziałem, że nie czuję zimnej, cierpkiej magii Przybłędy... Nigdzie.
Jakby wyparowała. W zamian za to dopadło mnie uczucie, że ktoś mnie obserwuje,
tylko nie potrafiłem sprecyzować kto. W uszach cały czas mi szumiało, Mistgun
mnie rozpraszał robiąc te swoje głupie uwagi, martwiłem się trochę, ale tylko
trochę, o Przybłędę, gdzie ją wywiało i co zamierzała, i w kółko oglądałem się
przez ramię, czy też jakiś łowca nagród nie zechce uciąć mi łba.
Obraziła się i poszła w cholerę. No
właśnie. A ja, głupi, nie raczyłem jej zatrzymać... Nawet gdybym, to
i tak by się nie zatrzymała. Ta baba nigdy mnie nie słucha! I teraz
zniknęła, jakby chciała mnie za to ukarać. Co ja jej takiego zrobiłem?
Poza tym, że zachowałem się jak ostatni frajer... No, to chyba
wystarczyło. Ale gdzie ona teraz jest?
Potarłem dłonią kark i poszukałem
natchnienia w rynkowej fontannie, ale tryskająca wesoło
woda wprawiła mnie w gorszy nastrój.
- Słuchaj, dla ciebie to trochę
niebezpieczne, jak będziesz się kręcił po nocy. Lepiej, jak wrócisz do gildii
albo do domu, a my...
- Mistgun, wszyscy
wiemy, że Laxus nie przestanie szukać Nainy dopóki jej nie
znajdzie, albo nie stanie mu się coś złego - oponowała
Red, lekceważąco wzruszając ramionami, jakby to wszystko wcale jej
nie obchodziło. Ta, mhm, to po co przylazła?
- Lenora?! - głos dziewczyny odbił się
echem w ciemności jaskini a cichy szelest poruszającego się zwierzęcia,
wyłaniającego się z ciszy, zadudnił o skałę, ginąc wśród wiatru. Najpierw
pojawiła się głowa z zakrzywionymi rogami, pokryta ciemnozielonymi łuskami. Z
pyska zaglądały dwa olbrzymie kły po obu stronach, a z nozdrzy kłębił się dym,
rozpływający w powietrzu. Ogromne, szmaragdowe ślepia
patrzyły uważnie na ziemię, a gdy postawiła pierwszy krok, uczyniła w
niej głęboki na metr krater, zagarniając szponami, ząbkowanymi po wewnętrznej
stronie, kępy trawy i glebę. Zieleń przechodząca w czerń mieniła się w mdławym
świetle wieczoru, gdy bestia zginała łuskowatą szyję w dół, nie odpowiadając na
wołanie. - No? I co? - Naina była w wyjątkowo paskudnym humorze, siadła na
głazie obok smoka i patrzyła, jak Lenora występuje z jaskini, pokazując światu
potęgę i piękno pradawnych istot.
Wzdłuż kręgosłupa biegły kolce,
mające swój koniec na zielonym ogonie, złożone, skórzaste skrzydła
rozpostarła na chwilę, prostując kości, a szum i wiatr przeraziły okoliczne
ptactwo. Majestatycznie postąpiła do przodu, prezentując idealnie wyciosane
mięśnie oraz morderczy arsenał broni. Mruknęła przeciągle, a w jej gardzieli
zawrzał grzmot, co było bardziej westchnieniem niż groźnym warknięciem,
po czym łypnęła prawym okiem na podopieczną i kota, przesłaniając narząd wpierw
mętną błoną, a dopiero później powieką.
- Wydajesz się być rozjątrzona,
małpie dziecko. Czy mogę mniemać, że Gromowładny ponownie
wprawił cię w pasję? - głęboki głos zagrzmiał, niosąc się wśród drzew, i miało
się wrażenie, ze dobiega z każdej strony świata. Smok mówił
powoli, jakby ważył każde słowo.
- To debil jest, wiesz?!
- Fairy Tail jest złe, tak, tak.
Mówią, że Naina specjalnie ukradła. - Majnu postanowił włączyć się
do konwersacji, wyjaśniając pokrótce sytuację,
używając Aeromagii, wzbił się w powietrze i znalazł tuż przy oku
Lenory.
- Nie znajduję usprawiedliwienia dla
ciebie, małpie dziecko - Smok pochylił głowę jeszcze niżej, buchając
kłębami dymu z nozdrzy. - Cóż wstrzymało cię przed wyjawieniem rzeczywistych
motywów?
- Bo... No bo oni by mi
chcieli dziękować i jeszcze myśleliby, że ja to jakaś
bohaterka jestem.
- Tego nie jesteś w
stanie stwierdzić z całkowitą pewnością. Ostatnimi czasy wzrosło
twoje mniemanie o samej sobie - dodała kąśliwie Lenora, a Naina warknęła ze
złością.
- Mówią, że ściągnęłam im na
karki Radę i rodzinę królewską, a na Laxusa łowców!
- Zatem nie uzmysławiają
sobie, że łowcy podążaliby za tobą, dokądkolwiek byś się
udała?
- A bo ja wiem co oni myślą? I co oni
wiedzą? Plotki na pewno słyszeli, chyba ktoś
wie, że jestem buntowniczką, ale nie znają całej historii
Podziemia - wycedziła z zaciętym wyrazem twarzy. - Nie przyszłam tu dla nich,
ani nawet dla Laxusa, bo go nie znałam.
Przyszłam, żeby znaleźć JEGO i wcale nie obchodzi
mnie, że Fairy Tail jest najlepszą gildią! Dziadek mówi o rodzinie i
tak dalej, ale to nie ma racji bytu. Ludzie nigdy nie będą dla siebie prawdziwą
rodziną...!
- A ty i Malika? Czyż nie
byłyście córkami pustyni, siostrami, które połączyła krew zabitych? - Lenora
wyprostowała się i przechyliła łeb w prawo, nie spuszczając wszystkowidzącego
wzroku z dziecka.
- Ja i Malika to co innego. Razem
dorastałyśmy, uczyłyśmy się, biłyśmy! A oni?! Co to jest, rodzina zastępcza?
Zlepek durniów chcących pozorować więzi z innymi?
- Naprzykrza mi się myśl, iż ty
jesteś smutna, moje małpie dziecko. - Przezwisko dziewczynki wypowiedziała pieszczotliwie
i ułożyła się obok kamienia, kładąc głowę
na skrzyżowanych łapach. - Smutna, bo ktoś cię odrzucił. I zrobili to
ludzie, w których pokładałaś nadzieje. - Słowa zawisły w powietrzu, a
dziewczyna przez chwilę rozważała, czy zaprzeczyć, tak dla przyzwoitości,
czy zgodzić się z Lenorą, której nie potrafiłaby oszukać.
- Chyba tak - przyznała po chwili
milczenia i wyciągnęła ręce do lądującego Majnu. - Ale oni mnie nie chcą. Boją
się, jak inni. Jak wszyscy. - Smocza Zabójczyni odwróciła głowę i zagryzła
wargi, powstrzymując się przed płaczem. Smok mruknął po swojemu i odchylił łeb
w górę, kontemplując wieczorne zorze, ciągnące się przez horyzont.
- Nie dbałaś dawniej o akceptację
środowiska, w którym przebywałaś - zauważyła po kilku minutach.
- Nie, bo była ze mną Mali.
- Raduje cię
myśl, iż jesteś zależna od obecności bliskiej osoby?
- Nie, ale lepiej mi, jak jest ktoś ze
mną.
- Czy Gromowładny nie jest tym kimś?
- Odwrócił się ode mnie, mamo. Odwrócił
się, bo gdyby się postawił, to odgrodziłabym go od reszty gildii - szepnęła z
rozpaczą trzynastolatka i oparła czoło na dłoniach, prezentując niepasującą do
niej rezygnację.
- Czy uważasz, że on by o
to dbał?
- No chyba raczej, skoro nic wtedy nie
powiedział, prawda? - Rzuciła Lenorze zirytowane spojrzenie.
- Miej odrobinę zrozumienia. On jest z
nimi związany, tak, jak z tobą. Nie przywłaszczaj sobie praw do ludzi, albowiem
oni także mają więzi, w których ty nie będziesz brała udziału. Tak
jest na świecie, małpie dziecko. Nie pozwalaj sobie na gniew ani nienawiść. Te
płytkie uczucia pchają nas na samo dno naszych dusz, a tam hodujemy
bestie, pożerające nasze umysły.
- Dlaczego mam walczyć? Dlaczego
mam być ich tarczą i ochroną? Nie będę narażała się dla
tych, którzy mnie nie chcą! - zaprotestowała żarliwie, znów podnosząc
na Lenorę roziskrzony wzrok.
- Czy twój brat,
Gray, również się ciebie wyparł?
- Nie. - Gniew Nainy zgasł, a ona sama
zgarbiła się, przypominając sobie siedmioletniego maga lodu z błyszczącymi
oczami, wołającego "siostrzyczko, gdzie byłaś?"
- Więc dla niego
będziesz walczyć i będziesz chronić. Jego więzi są twoimi
więziami, jego rodzina twoją, a jego gildia jest także twoją gildią.
Dziewczyna zdawała się w
ciszy rozpatrywać te słowa, oglądając je z każdej strony,
analizując ich znaczenie które doprowadziło do jej kolejnej decyzji. Zanim
jednak rozjaśniło to jej umysł, wróciła do ostatnich dni, w których była
magiem Fairy Tail. Wiedziała, miała pewność, że Laxus nigdy by jej nie
zostawił, ani Mistgun, o Red można by dyskutować, lecz po tylu
niebezpieczeństwach, tylu wspólnych misjach, większych i mniejszych, czuła się
z nimi związana. Była gotowa walczyć do ostatniego tchu,
mogłaby zrobić wszystko dla tej gildii bo wreszcie poczuła się
jak w domu. Po raz pierwszy od wielu lat zaznała stabilności, ciszy, bezpieczeństwa,
nie chciała więc tego oddawać. Ale jak? Jak, jeśli członkowie tej gildii
nie chcieli jej? Bali się? Myśleli, że ukradła dla siebie ten
kamień i książkę. A prawda była bardziej prozaiczna. Ona, Naina, po prostu
chroniła Fairy Tail, na swój sprawdzony sposób. I jedynie Lenora wiedziała, czy
było to skuteczne, czy nie.
- Chciałabym, aby Malika tu była, wiesz?
- Do smoka dotarł cichy głos dziewczyny, gdy skuliła się na kamieniu, tuląc
Majnu do siebie. - Z nią wszystko było łatwiejsze, to ona była starsza i ona o
wszystkim decydowała, a ja... Ja chyba jestem jeszcze za mała na to.
- Chcesz uciekać od
odpowiedzialności i obowiązków?
- Nie. - Naina pokręciła głową i zsunęła
się z zimnego głazu, lądując miękko na nogach. - Nie zamierzam uciekać.
Powiedziałaś ostatnio, że do mojej gildii zbliża się
niebezpieczeństwo, więc ile jeszcze mam czasu?
- Kilka wschodów
słońca, być może pięć.
- Zapal ogień, do rana
przeczytam książkę a później nauczysz mnie praktyki. Mam mniej
więcej pięć dni na naukę. Czy istnieje szansa, że w tym
czasie opanuję magię wtórną na tyle, aby z jej
pomocą pokonać naszych przeciwników? - zapytała z bojowym nastawieniem
i patrzyła, jak Lenora wypuszcza z gardła wąski strumień jarzącego się ognia,
wprost na powalone drzewo przy głazie. Wysuszona kora zajęła się w kilka
sekund, dając przyjemne ciepło i światło.
- Nigdy nie słyszałam o przypadku, w
którym człowiek zrozumiał zawiłości tego rodzaju magii w czasie
krótszym niż rok. Nie wspomnę o czasie, jaki musiał upłynąć, by mag
pojął, jak się nią posługiwać.
Smocza Zabójczyni pobiegła do jaskini i
wróciła z książką, oprawioną w czerwoną skórę.
- W takim razie ja będę pierwszą, która
nauczy się tego w mniej niż tydzień.
Patrz na mnie, Malika.
- No? Ile to jeszcze będzie trwało?
- To nie takie proste...
- Odsuń się i daj mi spróbować.
Przyładuję paroma voltami, spalę zamek i po sprawie.
- Nie, tak nie można. To jej
mieszkanie!
- A co mnie to obchodzi? Ludzie, gdybym
się miał przejmować takimi rzeczami, to stary... - Huknęło, błysnęło
i drzwi do domu Nainy stały przede mną i Mistem
otworem. Ostrożnie wpełzliśmy do środka, poszukaliśmy wzrokiem
sylwetki dziewczyny, ale kto by chciał siedzieć w takich egipskich
ciemnościach? Przybłędy na pewno nie było, ani Majnu. Wszystko wydawało
się być na swoim miejscu, a jednak coś mnie tknęło.
- Ktoś tu był - poinformowałem
zaniepokojony i obszedłem cały pokój, przewracając kilka stosów książek,
wciągając powietrze głęboko do płuc. Nie znałem tego zapachu, na pewno
nie należał do Przybłędy, aczkolwiek był odrobinkę podobny. Cierpki,
zimny... Paraliżujący. Co to mogło być?
- Pewnie łowcy. Patrz,
ktoś wyraźnie czegoś szukał. - Mist wskazał na walające się ubrania i
inne dziewczyńskie pierdoły, powywalane z szafek.
- No, ktoś jej pilota zrobił. Ale czego
szukał? - podszedłem do małego biureczka zawalonego stosem papierów, bo przy
nim wyczuwałem największe stężenie obcej magii i przebrałem ręką tę
całą makulaturę. Jakieś rysunki, runy, pokreślone tuszem całe zdania...
Ta, to ręka Nainy. O, a to co?
Wyłowiłem z tej studni wiedzy
niedbale złożoną kartkę wykonaną z całkiem innego materiału.
Cieniutka, żółtawa, w kilku miejscach naderwana i nadpalona, więc od razu
skojarzyła mi się z mapą skarbów... No co?! Nikt nie marzył o znalezieniu takiej?
Zobaczyłem zdjęcie, kilka słów i parę
zer, i z wrażenia aż usiadłem sobie na krzesełku.
- O kurwa...
- Wyrażaj się! - syknął Mistgun, ale
podszedł bliżej, zainteresowany moją reakcją. - Co to jest? - Przebiegłem
wzrokiem po linijkach kilka razy i dosłownie czułem, jak zbladłem.
- Ktoś tu nie powiedział nam wszystkiego,
stary.
- Jasna... Idziemy z tym do
Mistrza?
- Nie, najpierw wytłumaczy się nam.
Nie widziałem Nainy od pięciu dni. Nie
wiedziałem, co się z nią dzieje, co robiła, gdzie była, ani dlaczego zniknęła
bez słowa, bo wydawało mi się to głupotą. Ogłoszenia,
które znaleźliśmy z Mistgunem w jej domu, nie pokazaliśmy ani
dziadkowi, ani nikomu z Fairy Tail, mimo że miałem wątpliwości
dotyczące jej motywów.
Gdy spotkałem ją po raz pierwszy, powiedziała, że przyszła
do Magnolii i szuka gildii bo szuka KOGOŚ. Nigdy nie pytałem, kogo konkretnie,
ale ona sama stwierdziła, iż tego tajemniczego ktosia nie
ma aktualnie w Fairy Tail i postanowiła się przyłączyć. No właśnie, ot
tak? Wcale nie znała tej gildii, chyba nawet wcześniej o niej nie słyszała zbyt
wiele, i ni z gruszki, ni z pietruszki siup! Została jedną z nas. Po kogo
przyszła? I dlaczego została, chociaż to na Wschodzie, na
pustyni miała swój dom? Z drugiej strony gdy mówiła o swojej siostrze miałem wrażenie,
jakby nie chciała tam wracać. Jakby ta Al-Kariba była zamkniętym
rozdziałem. Cóż, nie dziwiłem się, gdy pewne części zaczęły układać
się w całość dzięki znalezionemu papierowi. Ale dręczyło mnie
nieprzyjemne wrażenie, że nie powiedziała całej prawdy, nie
powiedziała gdzie się wychowała, dlaczego bała się krzywdzić,
jak poznała Lenorę, co się stało z jej rodzicami. Na dodatek to, co gadali w
gildii, o tym, jakoby Naina chciała nas użyć jako tarczy,
zaczynało znajdować do mnie drogę. No bo po co w takim razie się do
nas przyłączała, jeśli nie znalazła człowieka, którego szukała?
Dopiero po długim, naprawdę długim
myśleniu wpadłem na pomysł, kogo mogła szukać. Z początku to wydawało
się nierealne, bo po co miałaby szukać właśnie jego, ale z drugiej
strony znałem Nainę niemal dwa miesiące i niewiele o niej
wiedziałem. Może go znała? Może miała z nim coś do
załatwienia? A może, jak zwykle, postępowała po swojemu, nie czując
się w obowiązku z niczego tłumaczyć?
- Gdzie ty się, do cholery, włóczysz?
Zapadał wieczór. Jeden z tych leniwych,
ciepłych zmierzchów, w których człowiek dziękuje za przyjemny chłód i z
radością patrzy w niebo, obsypane gwiazdami, z nadzieją na piękny poranek.
Przyzwyczajony do swojego instynktu, który ostatnimi czasu podszeptywał mi, ze
dzieje się coś niepokojącego, wypiłem do końca sok porzeczkowy i wyszedłem
przed budynek gildii, a zaraz za mną podążył Bickslow.
- Co ci się stało? Czekasz na Przybłędę?
- zapytał, gdy zamknęły się za nami drzwi.
- Ta, czekam. - Rozejrzałem się dookoła w
nadziei, że może ją zobaczę, ale ulica prowadząca do miasta
powoli pustoszała, a jej nie było widu, ni słychu.
- Wiesz, co ci powiem, Laxus? - Bickslow
chyba miał dzień na rozmowy i zwierzenia, bo siadł sobie, podpierając drzwi
gildii, a z nim jego upiorne laleczki, i zamyślił się. - Ta ostatnia
akcja z Nainą... To nie było fair.
- O czym ty gadasz? -
udawałem obojętność, ale byłem parszywie ciekawy, co powie.
- Wiesz, o czym. Spodziewałem
się, że ty i Mistgun spuścicie wpierdol każdemu, kto powie o
niej coś złego. Ale tylko on wydawał się być na to gotowy.
Ty się wahałeś.
- Gdybyś wiedział to co ja, też byś się
wahał.
- Pewnie tak. Ale powiem ci coś
ciekawego. Kiedyś zerknąłem sobie na całą waszą czwórkę bez przyłbicy, a wiesz,
jaki mam dar. I jak się tak gapiłem, to zobaczyłem coś naprawdę...
Niecodziennego. Wy wszyscy jesteście, jakby to... Podobni.
- Nie mam zielonego pojęcia, o co ci
chodzi.
- Ja też. Człowieku, ale się zdziwiłem,
jak to zobaczyłem! Fakt jest taki, że niestety, czy ci się
to podoba czy nie, ty, Naina, Mistgun i Red jesteście w jakiś sposób
powiązani. Nie rozgryzłem tego jeszcze, ale zrobię to i będę wiedział, o co
chodzi. A na razie... - Podniósł się z betonu. - Patrz, czy Naina idzie. -
Drzwi zamknęły się za nim cicho, cwaniaczek, wiedział,
jak zabić mi ćwieka. Powiązani ze sobą? Ze niby ja i Mistgun? I
co niby nas łączyło? Chyba to tylko, że byliśmy podobni siłą, bo ja
byłem tym silniejszym. Z Przybłędą mogło mnie ewentualnie łączyć bycie
Smoczym Zabójcą, ale z Red?! Bredził!
Z chwilą, gdy to pomyślałem, na wprost
mnie, uderzył w górę czerwony strumień magii, a jej zapach dotarł do mnie w
ułamku sekundy. Ta paraliżująca magia była w domu
Nainy, zbliżał się przeciwnik, który do słabych na pewno nie należał.
Łowcy! Przyszli po mnie!
Z szybko bijącym sercem obserwowałem, co
będzie dalej, aż zobaczyłem ognistą łunę bijącą w
niebo. Zapaliły się pierwsze budynki Magnolii i rozległ się krzyk, który,
miałem wrażenie, wołał mnie. Drzwi otworzyły się i z budynku wypadł
dziadek, z szeroko otwartymi oczami patrząc na miasto, za nim wybiegli inni, z
pytaniem na ustach.
Mieszkańcy krzyczeli, wołali o pomoc, a
ja byłam w stanie to usłyszeć! Ktoś napadł na naszą Magnolię i z furią
wbijał kołek śmierci w nasz spokój i naszą codzienność.
Ogień rozprzestrzeniał się zbyt szybko,
zajmował kolejne dachy, drzewa, oświetlając ulice upiornym, złocistym światłem,
które nie zwiastowało niczego dobrego. W tłumie wrzasków i pisków usłyszałem
"Gromowładny" i zrozumiałem, że to po mnie przyszli.
Jednocześnie mój umysł przekalkulował wszystkie dostępne informacje i ze zgrozą
stwierdziłem, że gdzieś w tym tłumie jest Naina, co znalazło
potwierdzenie w donośnym zawołaniu "Ryk smoka przeznaczenia" i
kilkadziesiąt budynków zostało zmiecionych od strony, z której napierali
wrogowie.
- Dziadku?! - zawołałem, gdy Makarov
aktywował tryb Tytana, i jego ciało rosło do gigantycznych rozmiarów.
- Idziemy! To inwazja! - ryknął,
zagłuszając huk płomieni, a ja, wiedziony instynktem, pobiegłem do przodu, wyprzedzając
pozostałych. Dopiero po chwili dostrzegłem Mistguna i Red biegnących obok mnie
bez wysiłku.
- Idziemy z tobą.
Musimy znaleźć Nainę! - zawołał Mist, ignorując moje wściekłe
spojrzenie.
- C-cokolwi-iek powiesz L-laxus,
musi-imy iść z t-tobą! - Naprawdę irytowało mnie to jej jąkanie, ale
pojmowałem, że miała rację. Przybłęda była teraz dla mnie
priorytetem, nie rozumiałem jedynie, dlaczego?
- Przyszli. - Głos Nainy zabrzmiał
spokojnie, jakby nic strasznego się nie stało. Patrzyła z obojętnym wyrazem twarzy
jak płoną kolejne budynki, a kolorowe strumienie magii oświetlają Magnolię i
góry okalające ją.
- Decydujesz się wziąć udział w
tej bitwie? - Lenora ziewnęła przeciągle, nie wykazując najmniejszego
zainteresowania zaistniałą sytuacją.
- Oni atakują moją gildię, sama
powiedziałaś, że to moja rodzina. Muszę tam iść.
- Istotnie, jednakowoż twoja
magia wtórna nie nadaje się zbytnio do użytku. Poczyniłaś
ogromne postępy, aczkolwiek do prawdziwego ataku daleko.
- Mam to gdzieś, tam jest Gray, Mistgun,
Red i... I Laxus. Cała moja rodzina! Idę - zadecydowała bez zająknięcia i
pomknęła przez las, mając Majnu za cień, a wzrok Lenory za stróża. Nie
wahała się ani chwili, gdy zobaczyła łunę bijącą od atakowanego miasta,
wiedziała, że musi tam iść i gdy postawiła pierwszy krok,
poczuła spokój. W biegu wkładała czarne rękawiczki, zdając sobie
sprawę, iż wygranie i przegonienie atakujących wcale nie
będą łatwe.
Wyleciała na ulicę Magnolii, na której
kłębili się ludzie, z płaczem i krzykiem dopraszając się miłosierdzia i litości,
na które trzynastolatka niemal splunęła z pogardą. Na ustach miała "nikt
wam tego nie okaże, walczcie!", lecz
rozumiała, że mieszkańcy kierują te słowa do Fairy Tail, w
której pokładali nadzieje. Gdy zauważyli ze dziewczyna biegnie w
przeciwnym kierunku, nazwa jej gildii powędrowała w eter, mieszkańcy z
radością życzyli jej powodzenia, lecz ona pozostawała głucha na dobre
słowa. Przyszli po Laxusa, ale niech sobie nie
myślą, że zwyczajnie zabiorą tego durnia i zwieją! Nauczę
ich, że nie tyka się moich bliskich.
Na ten jeden moment puściła
w niepamięć ostatnie zwarcie w Fariy Tail
i oskarżające ją spojrzenia magów. O, jasne, nie zapomni o
tym i w odpowiednim czasie wyjaśni sytuację, lecz nie dopuści, by ktoś umarł.
Nie pozwoli, by ktokolwiek z gildii Wróżek odszedł. Skończyło się
bezczynne czekanie i hamowanie samej siebie, wmawianie sobie, że tak
trzeba.
Naina dostrzegła napastników, niosących
sztandar ze znakiem, którego nie mogła sobie przypomnieć.
Była pewna, że już go gdzieś widziała.
Oszołomiona hukiem głosów i płomieni, nim
zdołała opanować swój mózg i zmysły minęło kilka chwil, w ciągu
których gorączkowo myślała "Gdzie jest Laxus i Gray? Gdzie Mistgun?
Red?", i postanowiła biec w stronę gildii. Naina miała nadzieję, że to
tylko łowcy głów, lecz przeciwnik okazał się groźniejszy.
Nagle dostrzegła złote światło pochodzące
nie od płomieni, ale od... Laxus! Nareszcie!
Zamierzała skierować się w
tamtą stronę, lecz na rynku, niemal kilka ulic od Smoczego
Zabójcy Błyskawic, ktoś zastąpił jej drogę. Wysoki mężczyzna, w
czarnym płaszczu ze złotymi guzikami, wystąpił z cienia, roztaczając wokół
siebie aurę grozy i nienawiści, którą Naina doskonale znała.
- Szerer. Więc i ty się tu pojawiłeś,
Xsandrze - wyszeptała do siebie i zwróciła się do Majnu. -Znajdź Laxusa
i powiedz mu, że wszystko w porządku. Pod zadnym pozorem nie pozwól
mu tu przyjść - nakazała głosem, który nie dopuszczał sprzeciwu,
a pręgowany kocurek poruszył wąsikami w odpowiedzi i wyruszył na
poszukiwania, ginąc w dymie.
- Nie masz nic do powiedzenia, Valkirio?
- zabrzmiał jadowity głos przeciwnika, który Naina zbyła wzruszeniem ramion,
prezentując najbardziej arogancki wyraz twarzy, na jaki było
ją stać. Och, bała się, bardzo, ale
wiedziała, że nie może okazać strachu. Nie teraz, gdy
miała pokazać Fairy Tail, że nie jest ani zdrajczynią, ani
oszustką.
To nie jest tak, że ja
chcę wygrać. Ja MUSZĘ wygrać.
- Laxus, radzisz sobie, tak, tak. - Jezu
Chryste, byłem gotów wyściskać kota za
to, że znów słyszałem jego głos! Rude, pręgowane futerko
mignęło mi przed oczami, i gdy zdjąłem kolejnego maga z jakiejś nieznanej mi
gildii, wyciągnąłem ręce do futrzaka.
- Gdzie Naina?
- Kazała, żebyś się nie martwił
bo z nią wszystko dobrze. Była na treningu u Lenory, teraz jest w Magnolii.
Walczy na rynku.
- Przecież przed chwilą słyszałem, jak
walczyła po drugiej stronie - zaoponowałem, nie dając wiary informacjom od
kota. Wąsacz ściągnął zabawnie brwi i pokręcił łebkiem, nie zgadzając się z
moją opinią.
- Nainai dopiero przyszła, nie mogłeś słyszeć jej
wcześniej. - Wydawał się być zainteresowany, ale jakby nie do
końca mi wierzył.
- Słyszałem jej ryk, nie wmawiaj mi tutaj
bzdetów, co? - zirytowałem się, na co futrzak łypnął na mnie podejrzliwie
ciemnymi ślepiami i wzruszył łapami. Jasne, tak najlepiej! -Walczy na
rynku, tak? Dobra - upewniłem się i już miałem biec w tamtą stronę,
gdy Majnu mnie zatrzymał pufnięciem.
- Nie idź, Nainai walczy sama. Zawsze
jest sama. Nie przeszkadzaj.
Przyznaję, zamurowało mnie, ale nie na
tyle, by nie odeprzeć kolejnego ataku maga, który rzucał się bez
powodu. Gdzieś w ciemności zamajaczył mi cień
dziadka, później fioletowa magia Mistguna, ubezpieczającego
mnie. Nie miałem za bardzo czasu, by zastanawiać się, co
było powodem ataku mrocznej gildii. Łowcy - jasne, rozumiałem. Ale
magowie? Co oni chcieli osiągnąć napadając na Magnolię?
- Więc jest cała i zdrowa?
- Tak, tak. Czekaj na nią. Niedługo do
ciebie przyjdzie. - Kocisko zwinnie uniknęło jednego ataku, a nim dotarł do
mnie sens jego wypowiedzi, zniknął w ponurej grze światła i cienia.
Nie aktywowałem trybu Smoczego Zabójcy z
gapiostwa, lecz zdałem się całkowicie na instynkt, który podpowiadał mi, by
nie szczędzić magii i znaleźć Nainę, będącą w zasięgu ręki.
Ona musiała coś wiedzieć o tym dziwnym ataku, Przybłęda zawsze
wiedziała... O wszystkim!
Coś we mnie uderzyło i
poczułem, że czyjaś magia wtapia się z cichym sykiem w moje ciało,
a świat wokół zawirował niebezpiecznie. Powoli, Laxus, spokojnie...
- Ryk gromowładnego smoka!
Zobaczyła, jak złociste światło wypełnia
nocne niebo i uśmiechnęła się pod nosem, gratulując mu w duchu.
Już myślała, że nie użyje tego rodzaju magii i będzie
walczył bez trybu Smoka, a tu proszę! Ten Laxus!
- Po co przyszliście? - zapytała
obojętnie, jakby tak naprawdę nie chciała poznać odpowiedzi, po czym
rzuciła się w prawo, unikając jadowicie pomarańczowego strumienia magii.
- Ja jestem tu po ciebie. Zawiązałem mały
sojusz z kilkoma łowcami, chyba się opłaciło... - Xander nie był przeciwnikiem,
którego można było zlekceważyć, ale nie był tez takim,
którego powinno się poważnie obawiać. Jego dziwna magia
dawno została sprecyzowana przez Nainę... Dawno, trzy lata temu... Malika...? Dość!
- I przyszliście tu po Laxusa? - zaśmiała
się ironicznie, udając bardzo zajętą odpieraniem ataków, które nie robiły na
niej wrażenia.
Szerer
to mroczna gildia, niebezpieczna gildia.
Wyeliminować mistrza, pozbyć się
podwładnych. Upewnić się, że Fairy Tail
jest bezpieczne.
- Ten dzieciak sprawia sporo kłopotów,
nie sądzisz? Zaprosiłaś go do naszego grona poszukiwanych przez prawo, razem
zniszczyliście kilka dobrych idei na interes. - Miał na myśli Dreyara, ale sens
jego słów został zawieszony gdzieś w przestrzeni, gdy Smocza Zabójczyni
analizowała nowo zdobyte informacje.
- Chwila, chwila, więc byłeś zamieszany w
handel niewolników? I w tę głupkowatą szajkę złodziei w Hargeonie? - prychnęła
rozbawiona, dziwiąc się, że w tak bezsensownych przedsięwzięciach
wziął udział ktoś pokroju Xandra. Zrozumiałaby pomniejsze gildie, ale Szerer?
Jedna z rzekomo najsilniejszych?
- O, jesteśmy starymi znajomymi, chyba
mogę ci o tym powiedzieć. Ano, byłem zamieszany. Czerpałem z tego
niewielkie korzyści, ale twoja gildia zaczęła się mieszać we
wszystkie większe przedsięwzięcia. Akcja z tym pociągiem... Nie wiesz, kto
to zorganizował? Na Wschodzie brakuje rąk do pracy. - Obserwował, jak rysy
twarzy dziewczyny tężeją, oznaka, iż domyśliła się wszystkiego.
- Ten przeklęty pomiot diabła? I
ja pokrzyżowałam mu plany? - Nie była wystraszona, jak spodziewał się
Xander, przeciwnie, wydawała się mieć satysfakcję i absolutny brak
pojęcia, w jaką wściekłość wprawiło to Jego Wysokość. I co jej
za to groziło.
- Nie rozumiesz, co to dla ciebie i
Gromowładnego znaczy? On wyśle wszystkich swoich ludzi by
was pozabijać i zniszczyć to wasze Fairy Tail -
zapowiedział i wykorzystał nieuwagę trzynastolatki, formując nad nią krąg
magiczny. Nie zamierzał bawić się w jakiś śmieszny pojedynek,
postanowił zapieczętować magię Smoczej Zabójczyni
i zabrać ją ze sobą. Reszta niech radzi sobie sama.
- Pierwszy zatacza się krąg Lucyfera i
tworzy wejście u bramy...
Dziewczyna zbladła, widząc, jak nad
jednym kręgiem tworzą się trzy kolejne, a mistrz wypowiada pierwsze wersy
niebezpiecznego zaklęcia. Nie mogła użyć zwykłej magii do skruszenia
formy, jedynym rodzajem obrony mogło być przekleństwo, ale czy da
radę...
Nie myśl, niszcz!
- Czterdzieści modlitw ulatuje w niebo,
tworzy pentagram i odbija piętno we wszechświecie. Ja jestem
wołaniem księżyca o czas. We mnie powstaje minerał i łączy się z
umierającą falą. Psalm tysięczny, wers czternasty; Odwołanie! -
Musiała włożyć wiele wysiłku, by zaklęcie
piątego poziomu przełamać jednym z najsłabszych przekleństw, ale
na więcej nie mogła sobie pozwolić w tamtej chwili. Wyczerpany długim
treningiem organizm zaczynał prosić o
odpoczynek, choć Naina nie zrobiła jeszcze niczego szczególnego.
Zacisnęła zęby i ze złośliwą satysfakcją patrzyła na
oniemiałego mężczyznę.
- Tego się nie spodziewałeś,
nie? Poczekaj jeszcze kilka minut a zniszczę twoje idee na
całe życie.
- Pyskata się zrobiłaś, szczeniaro. Jak
ta twoja siostrzyczka. Swoją drogą, gdzie ją zgubiłaś? Pochłonęło ją wreszcie
piekło? - W Smoczej Zabójczyni zagotowała się krew na wspomnienie o siostrze i
dawnych porachunkach. Nie mogła ścierpieć, gdy ktoś taki, jak Xander
wspominał o Malice, i wiedziała, że to jej słaby punkt.
- A tobie się gęba nie zamyka, jak
zwykle, nie? Powiedz, sporo cię kosztowała tamta wycieczka? - zakpiła lodowatym
tonem, przypominając kosztowny biznes maga. - Pewnie parę milionów. Ale ja
zadbam, żebyś już niczym się nie martwił. - Zwiększyła ciśnienie
krwi i przepływu magii w ciele, osiągając niezwykłą szybkość, i
poczęła kreślić tajemnicze znaki wokół przeciwnika. Nie mogła
się pomylić ani rozproszyć, nie mogła pozwolić sobie
na jakikolwiek błąd. Wszystko musiało iść perfekcyjnie.
Runy błysnęły srebrzystym światłem,
zataczając krąg wokół mistrza mrocznej gildii, a sama Naina pokazała w
zabójczym uśmiechu zęby z osobliwie zaostrzonymi kłami. Wokół niej płonęły
budynki, fontanna za jej plecami zmieniła się w gruzy, gdy nieostrożnie
rzucone zaklęcie w nią uderzyło, i całe to przedstawienie
sprawiło, iż wyglądała jak postać nie z tego świata. Mężczyźnie nie zajęło dużo czasu
zorientowanie się, że dał się złapać w pułapkę dziecka, i
klął pod nosem szpetnie, na co Naina wybuchnęła śmiechem.
- Trochę
za późno na żałowanie. Pozdrów ode mnie diabła i jego świtę. - W
niebo wzbiła się kolumna czarnej, chłodnej energii, pochłaniającej życie.
Smocza Zabójczyni zniknęła w oszołomionym tłumie, nim magia opadła, zabierając
ze sobą przeraźliwy krzyk Xandra. Pędziła, wiedziona instynktem, do
Laxusa, który miał przed sobą wielkie niebezpieczeństwo.
Przez wrzawę uciekających ludzi i atakujących magów przebił się odgłos kroków, spokojnie stawianych na bruku. Ulicą, na której stałem, przemknął porywisty, nienaturalny wiatr, przynosząc ze sobą ten zapach, tyle że dwa razy silniejszy. Mistgun obok mnie zamarł i gapił się szeroko otwartymi oczami na wprost nas, a wymalowana w jego wzroku panika sprawiła, że struchlałem. Nagle mag zaczął się cofać, jakby instynktownie ustępował pola komuś silniejszemu.
Ręce mi się trzęsą. Dlaczego trzęsą mi
się ręce?
Potrafiłem zdefiniować strach,
bo kiedyś już go poczułem. Kiedy? I dlaczego na wspomnienie tej magii
przed oczami stawała mi Przybłęda? Co ona miała wspólnego z
tym, że się bałem? Podobno jak zbliżają się ostatnie
chwile, to człowiekowi całe życie przelatuje przed oczami. Ja swoje obejrzałem
w tamtej chwili chyba z milion razy i byłem pewien jednego: nie
chciałem umierać!
W dymie zamajaczyły kontury jakiejś
postaci, z rozwianymi połami płaszcza, a miejsca, które minęła, były wolne od
ognia i dymu. Aura towarzysząca przybywającemu miała barwę krwi i zapach mordu, paraliżowała zmysły
tak skutecznie, że już po chwili nic nie czułem i nie słyszałem,
poza szumem. To monstrum się zbliżało i wydawało się
nie mieć nic wspólnego z człowiekiem. Rozejrzałem się panicznie, szukając
wzrokiem kogoś, kto mógłby mi pomóc, ale dziadek nagle zniknął w gryzącym
dymie, a na ukradkiem wycofującego się Mista nie mogłem liczyć.
Zostałem sam.
- Ty jesteś Laxus Gromowładny? - Dotarł
do mnie szept, ostro zakończony, wibrujący w uszach i głowie, dochodzący
z każdej strony świata.
- J-jestem - zająknąłem się i
zdumiony zauważyłem, ze z powodu natężenia magii nie mogłem
oddychać. W przypływie czarnego humoru pomyślałem, że ten ktoś ma
sporo wspólnego z Przybłędą, w końcu tylko tej dwójce udało się mnie naprawdę przerazić,
ale jeśli idzie o magię, to nadchodzący przeciwnik był zupełnie inną ligą nie
tylko dla mnie, ale nawet dla Nainy.
Wreszcie, po
chwilach dłużących się w nieskończoność, stanęło przede mną to
niesamowite, nienaturalne coś, co przypominało człowieka. Twarz przysłaniał
kapelusz z pióropuszem, a całe ciało ukrywało się pod bordowym płaszczem ze
złotymi guzikami, mieniącymi się w dogorywających płomieniach. Ten ktoś
podniósł rękę, wydając na mnie wyrok śmierci, i nie zjawił się nikt, by mi
pomóc.
- Wypierdalać mi stąd!
Czerwony strumień energii uderzył... I
mnie ominął? Poczułem chłód magii i skonstatowałem, że głos wydający
ordynarne polecenie należał do dziewczyny. Zaklęcie zmiotło
kilkudziesięciu zakradających się od tyłu łowców, których nie byłem w stanie wyczuć lub usłyszeć.
No, no, Smoczy Zabójca pełną gębą!
Magini zdjęła kapelusz i w świetle
płonących dachów zobaczyłem czarne oczy i... Chyba zwyczajnie piękną twarz. Bo
była naprawdę niesamowita! Na dodatek wydawała się mieć władzę nad
wszystkim co działo się dookoła, a na co kompletnie nie zwracała uwagi,
całkowicie zrelaksowana stała pośrodku ulicy i przypatrywała mi się z kpiącym
uśmiechem. Ja ten uśmiech...
- No, to powiedz no mnie, dzieciaku... -
Zaśmiała się, przeciągając zabawnie ostatnie sylaby.
- Gdzie znajdę moje małpie dziecko?
NIEEEEEEEEEEE, znaczy, TAAAAAAAAAAAAAAK, KURWA, TAAAAAK! To Malika?????? Ijjaaaaaa to musi być Malika, ahahahahahhahahaha *zwycięski, hollowoy śmiech* taaaaak, Rhan!!!! Bożeebozebozebozeeeee! Ależ jestem.... ekstytacja LVL SUPER EXTRA MAGIC HARD!!!! Oczywiscie narazie siegnelam tylko po koncowke, bo chyba bym sie zebdziala po drodze, probujac wytrzymac do konca. Ołł jeee! znaczy, jeszcze tu wrrrróce, ale aaaaaaa :D:D:D Jakbys mnie teraz widziała.... Chyba za bardzo napalilam w pokoju.... ale zaraz.... mam zimnego browca w lodowce! Za twoje zdrowie, RRRRrrrrhan, za Malikę!!!!
OdpowiedzUsuń:D
No, takie zakonczenia lubie jeszcze bardziej :D
Jak ochlone pochłone reszte. Chyba ze mnie żuber pokona.
Nie. nie ma takiej pierdolonej opcji! Powiedz, no powiedz! Wilk kontra żubr, na kogo stawiasz, e? Na kogo, pytam!
Prosze o wybaczenie za setki poplątania klawiaturowego. To nie ja, to Aizen we mnie wstapił.
Jjjjjjjjezu, ale jak to jak to jako! Chce wiedziec, jak to!
Trochę, ale tylko trochę! Ta yhym, Laxiu.
OdpowiedzUsuń„Co ja jej takiego zrobiłem? Poza tym, że zachowałem się jak ostatni frajer...”
<6 <6 <4 <6 <sołLax
Szmaragdow ślepia ma Lenorah! A Rhan na Drodze też szmaragdowe ma! A i właśnie skończyłam fragmencik z Rhan! I zgadnij co! Ulqu-chan&ekipa wylądowali w pace, ahahahaha :D -.- Znowu, Wilczy? Znowu przedłużasz, zamiast kończyć Drogę? Tch. Zaczynam się martwic, ze to Droga Bez Końca, o. Hehe. Jak kiedyś się pokuszę o sequel to już wiem jak go zatytuuję. Aaaa! Odbiegam od rozdziału!
Mrrrrrrr, opis smoczycy wybitny. Jaki dokładny. Nawet pazurrry opisałaś, ja to chyba nie dbam o takie szczególy. I kratery po stąpnięciu na ziemi i wyciosane miesnie, i rozpostarcie skrzydeł, żeby rozprostować kości, i to o powiece! jestem urzeczona dokładnością <6 No i ja naprawdę kocham smoki! Kocham kocham kocham! Zakochałam się w Lenorrrach, jak i we Smaugu (serio).
Ach, zaprzeczanie dla przyzoitości, tak, tak, tak <6
Kocham sposób w jaki mówi Lenia!
Wgl, uwielbiam gdy bohaterowie maja swój charakterystyczny sposób gadki. Koteła też za to kocham!
Ale ja się kochliwa zrobiłam ostatnio.
„(…) gniew ani nienawiść. Te płytkie uczucia (…)” Ikari, ty zdublowany pustaku! :D Ale jakże trafnie o bestiach, o jakże.
„-Więc dla niego będziesz walczyć i będziesz chronić. Jego więzi są twoimi więziami, jego rodzina twoją, a jego gildia jest także twoją gildią.”
Ja pierdolę! Wlasnie napisałaś przysięgę na mój ślub! Jak ktoś mi się wreszcie odważy oświadczyć, to kupuje od Cb prawa autorskie i będę tak przyrzekać!
„-W takim razie ja będę pierwszą, która nauczy się tego w mniej niż tydzień.
Patrz na mnie, Malika.”
Moooom, plissss, zaraz będę rrrryczeć! *wzruszona*
Piękne, piękne, piękne! Lazus rozwalający drzwi do nainy i zapach mailiki! Aaaaach! I pilota zrobił, ahahhahaha ^^
Kurwa mać! Dalej nie wiem o co kaman do końca z ta kradzieżą, czemus mi, Lax, tez tej kartki nie pokazał?! I KIM JEST TEN KTOŚ?!
„Ktoś napadł na naszą Magnolię i z furią wbijał kołek śmierci w nasz spokój i naszą codzienność. „
Piękne, piękne, piękne, piękne.
Valkirio? Ale, ze… dobrze moje myśli dryfują w stronę Skandynawii? Wo, wo, wooooo, czy tak? Czy może tylko przydomek jakowyś? Czy coś totalnie z FT? Ale… *wyobraznia ruszyła* Mój Bożydarze, a jeśli… a jeśli się zrobi nordycko… to czy dasz mi tu Lokiego??? *doznała porazenia mózgowego na samą myśl*
„-Kazała, żebyś się nie martwił” Taaaak, tak bardzo kotełowe ^^
Ach więc Szerer to gildia. Zdaję się, że jebnęłam jakąś gafę poprzednio. Wybaczaj mi takie rzeczy! Przynajmniej szczera jeste, widzisz, o? Co myślę, piszę! Jak niedouk czasem 3 po 3, ale wybaczaj mi!
Pojedynek Nainy i Xandra pierońsko czarujący. Szybko gnojka posprzątała!
A nad koncowka wyraziłam już swój chorobliwy zachyt, oszczedze Ci wiec ponownie tego show ;))
Rhan. Jestem taka usatysfakcjonowana rozdziałem, ze naprawdę, naprawdę chciałabym dac ci spokoj i nie marudzić, ale…. NAPRAWDE DOPIERO POD KONIEC TEGO CHOLERNEGO LISTOPADA DOWIEM SIĘ JAK POSZLO SPOTKANIE SIOSTRZYCZEK?! Bo ja mam jakieś zue przeczucia mam! Ja się boooooję, Rrrrhan! Nie możesz, nie możesz nie dbać o moje nerwy!!!
Awww... Tyle dobrych słów od Wilczego! No to jestem teraz uradowana, ze proszę siadać! :D
UsuńWgl końcówka miała być inna, ale cholernie się jaram, jeśli Ci się spodobało, Wilczy :*
Yup, mamy potwierdzone info, Malika zjawiła się w Magnolii, well... Wszystko wyjaśnię, wszyściutko, co do słowa, jeśli się uwinę, to będzie szybciej ^^
Ulqu i paczka w pierdlu... Czy tyś to, Lax, słyszał?!
Wilczy, szalejesz widzę i nie oszczędzasz nikogo! <4 <6
Valkiria, no... Faktycznie Skandynawią daje, ale po prostu uwielbiam to imię... Tytuł... Nie ważne.
Aaaa!! Jestem z siebie dumna w tej chwili! Jest kop, jest motywacja, idziemy pisać dalej, ot co! :*
no pisz, no piszaj, no pewnie, no daaawaaaj ^^
Usuńi nie "jeśli" mi sie podobalo, tylko "że" mi sie podobało, a raczej, że wykrwawiałam się przed kompem! ey i nie wiem czemu nie, ale jak mysle o Malice to mi sie nożowkik z Drrrr kojarzy, te czerwone łoczy, szeroki wyszczerz, cień... Taka Saika! Dzizys Rhan pisaj tam prędko prędko, olej kolokwia, olej system, olej prawdziwe zycie...ja muszemuszemuszemuszemuszemuesze poczebujeeeeeeeeeeeeeeeeeee *żałosne wycie*
e, wgl, zlosilam sie do Cb na Magnowych wywiadach :D hueheuheu co mundo hihihihihihitsugaya :D
...
OdpowiedzUsuńKIEDY JA MAM NADROBIĆ TE ZALEGŁOŚCI?! O_O
Chyba w święta dopiero... -.-
Ech, gnasz z tymi rozdziałami, nie ma co.
O kurteczka O: Co tu się działo D:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=McaV4Ua-QMA
Tutaj też byłam... Rhan!!! XDD Ja myślałam, że mam 10 rozdziałów zaległości, a zaraz się okaże, że 5 albo 6!
UsuńJAKIE MALENSTWO? RHAN, O CZYM JA NIE WIEM, KURDE?
OdpowiedzUsuń*wznosi w górę rum z colą*
Bożesztymój, aż sie przez chwile bałam :D kaukaski wffffczaruś???? *zazdrości* Mwwwwwwwwaaa.
OdpowiedzUsuńAhahahah, widze zabawa w piratów sie robi popularna :D Ej, ja mam jeszcze pol flachy 80% rumu z czech w zamrazalce :D tazke zdroweczko!
i no coz, spoiler nie jest niestety fejkiem, zywcem wyciety z 13 rozdzialu, ano :P i na tym sie nie skonczy, ostrzegam :D bedzie nacpana hagane, beda znow pojebane relacje, generalnie rozdzial bedzie o niczym i grimm bedzie odczuwal, faktycznie, koci zew natury :D nawet bedzie chcial pantere uwalniac :D oj joj. bylo powaznie, musi byc teraz wcale powaznie, aby rownowaga byla zachowana! nie? tak na wilczą logike.
Rhan, dzie jestes? :( dzie jest rozdział? ;( dzie Boleyn? ;( dziedziedziedzie. :(
OdpowiedzUsuń