12. Pierwszy krok do zniszczenia dumy.

-Zabiła go twoja kurwa! - Wrzask i huk tłuczonego szkła odbił się echem od cienkich ścian, powleczonych złocistym brokatem. Ręcznie malowany klosz wylądował na posadzce, roztrzaskując się w drobny mak, ubarwiając podłogę milionem błyszczących kawałeczków, mieniących się niczym diamenty, u stóp starszej kobiety, której niewzruszony wyraz twarzy zaczął denerwować Hamzę. Mężczyzna miotał się po pokoju reprezentacyjnym jednego z najlepszych burdeli w Al-Karibie, mając przed sobą kierowniczkę i bardzo wpływową kobietę, ubliżał i groził, lecz niczego nie osiągnął. 

-Powtarzam, panie, nie widziałam tu twojego podwładnego. - Spod gęstej zasłony czarnych rzęs błysnęły kocie, zielone oczy ze złotymi obwódkami. Hamza z sykiem podszedł do kobiety, a dwaj jego ludzie przyglądali się temu obojętnie, czekając na dalszy rozwój wypadków. Nawet jeśli ta stara łgała, to robiła to tak idealnie, jak potrafią tylko na Wschodzie.
-A ja uważam, że był! I wyszedł z jedną z twoich dziwek, która go zabiła! - wrzasnął ponownie, czym przestraszył kilka dziewcząt siedzących na schodach na piętro. Był wściekły, ciemne oczy miotały błyskawice i drżały mu dłonie, gdy powstrzymywał się, by nie wymierzyć tej starej kurwie zbawiennego lania i oduczyć ją kłamstw! Oczywiście, że Sanjin tu był! I został zamordowany!
-Jaką korzyść miałabym ze śmierci klienta? - zapytała praktycznie kurtyzana, przedstawiająca się jako Alia.
-Interesy przede wszystkim, co? - zasyczał wściekle Hamza i zmrużył powieki - Dobrze, jeśli powiesz mi, kto to był, zapłacę ci tyle, że będziesz mogła zamknąć ten swój burdel i...
-Nigdy nie zarobisz tyle pieniędzy - przerwała mu kobieta, cedząc słowa dobitnie - Nie było tu nikogo z twoich ludzi, wiedziałabym o tym. A żadna z moich dziewcząt nie posunęłaby się do morderstwa. Jeśli to wszystko, to odejdź, panie, i zostaw nas w spokoju. - Mimo uprzejmego tonu, wszyscy obecni wyczuli groźbę. Dwóch ludzi Hamzy nie stanowiłoby problemu dla ochrony, którą dysponowała Alia, a która była gotowa zabić w imię interesów pracodawczyni. Zresztą aktualnie na Wschodzie każdy robił tak, jak było mu wygodnie, wszelkie ośrodki sprawiedliwości zostały dawno pogrzebane wraz ze zmarłym starym księciem. Wiedzieli o tym i on, i ona.
-Jeśli cokolwiek sobie przypomnisz, wiesz, gdzie mnie znaleźć. - Z tymi słowami mężczyzna wyszedł, a za nim dwaj postawni gwardziści w książęcych barwach. Alia spojrzała za nimi i ściągnęła brwi w zamyśleniu. Poszło łatwiej, niż się spodziewała, mimo, że ten stary dureń nie uwierzył. No, nie był głupcem, inaczej nie doszedłby do takiej fortuny, a jego podejrzenia mogą być problemem dla jej zakładu. Tylko że o tym pomyśli później, najważniejsze, że Dżahsz dostała swoje informacje i podjęła stosowne działania.
Gromowładne dziecko z Magnolii, kto by pomyślał?

Czułem się o wiele lepiej, odkąd Polyushka, choć niechętnie, zaaplikowała mi wywar przyspieszający gojenie, i tego popołudnia zamierzałem trochę potrenować, mając gdzieś ostrzeżenia Pierwszego Medycznego Doradcy Fairy Tail. Leniłem się przez ostatni tydzień i miałem poczucie straconego czasu. Lada chwila dziadek mógł ogłosić egzamin, a ja byłem w takim stanie, że pewnie nie przeszedłbym nawet eliminacji! Zadrapania prawie całkiem się zagoiły, ręce miały się dobrze, tylko od czasu do czasu męczyły mnie płuca, coś mi w nich świszczało i chwilami zapierało mi dech, ale dzielnie z tym walczyłem. Ubrałem się powoli, ostrożnie, uważając, by się za bardzo nie schylać, ani forsować. I ja chciałem trenować? Ludzie...
W każdym razie zgarnąłem zużyte bandaże i zszedłem na dół, pozbyłem się ich ładnym rzutem za trzy do kosza, założyłem słuchawki, ręce w kieszenie, no i poszedłem na wzgórze za gildię. Słońce cudownie prażyło, aż się chciało żyć, a barwny tłum był przyjemną odmianą od samotności w pokoju. Zaczynało mnie trochę wkurzać to, że cały czas się z dziadkiem mijaliśmy. Tylko czasem, wieczorami, była okazja żeby chwilę pogadać, mimo że od mojego głupiego, tak, głupiego, wybryku, dziadyga zrobił się trochę taki... no, ja wiem? Odległy? Trzymał mnie trochę na dystans, mało mówił i przeważnie cały czas o czymś rozmyślał. Podejrzewałem, że zastanawia się, w jaki sposób mnie ukarać, tak dla przykładu. Mógł też myśleć o tragedii na Galunie, choć wolałem wykluczyć taką opcję. Cholera, koszmary, które śniłem nocami, jeżyły mi włoski na karku za dnia, mimo światła i ludzi dookoła. Sądziłem, że się z tego wyleczyłem, ale... chyba po prostu nie potrafiłem sobie dać z tym rady sam. To bez sensu! Może gdyby ojciec był ze mną, mógłby mi to wyjaśnić... znaczy, mógłby sprawić że... no, że co, Laxus?
- Mam trzynaście lat, chyba nie powinienem stawać przed takimi decyzjami jak zabić, czy nie - powiedziałem na głos, nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia kilku mijanych przechodniów. Ale stanąłem przed taką decyzją i musiałem coś zrobić. Nie rozumiem, jak ludzie, którzy zabijają, mogą tak spokojnie żyć. Myślałem też często o rodzinach tych, którzy zostali pogrzebani w piramidzie i zastanawiałem się, co muszą czuć. Bo pewnie mieli swoich bliskich. Więc skoro mieli, to czy... przełknąłem ciężko ślinę i oblał mnie zimny pot, przecież jeśli kogoś mieli, to czy nie zechcą się zemścić? Nie! Nie, pokręciłem głową. Nigdy się nie dowiedzą, kto zabił. Nikt nas tam nie widział, nikt nie może poświadczyć... wszyscy zginęli, a zmarli nie umieją mówić! To wszystko głupota! Nic mi się nie stanie, nikt po mnie nie przyjdzie!

Zanim ją zobaczyłem, wyczułem, że tam siedzi, ale nie zrezygnowałem i nie zmieniłem celu swojej wędrówki. Wyszedłem z cienia drzew i zatrzymałem się jakieś siedem kroków za jej plecami, niepewny, co zrobić. Niby nie powinienem się bać ani mieć oporów przed rozmową, i chyba naprawdę się nie bałem jej wrzasków, tylko tego, że popatrzy na mnie w "ten" sposób, westchnie, pokręci głową, albo coś, i się właśnie NIE odezwie.
-Długo będziesz tak stał? - wyprostowała się, lecz nie odwróciła w moją stronę. Na dodatek jej głos wcale nie był taki, jak zwykle, zero sympatii czy zachęty, chyba nawet nie cieszyła się, że mnie spotkała. Zbliżyłem się powoli, jakbym nie chciał do niej podchodzić, a leżący obok niej Majnu pokręcił się w kółko, posyłając mi ostrzegawcze spojrzenie. Głęboki wdech, zaraz będzie po wszystkim.
-Cze - mruknąłem i klapnąłem obok niej. Spięła włosy wysoko na czubku głowy, więc widziałem dokładnie jej sercowatą twarz z zamyślonym wyrazem, i odrobinkę mnie to zaskoczyło, bo spodziewałem się, że jej wściekłość będzie widoczna. 
-Jak się czujesz? - Pytanie-zmyłka, jak powiem "dobrze", to ona pewnie odpowie "szkoda, ale zaraz to zmienię".
-Jakoś. - Wzruszyłem ramionami. - Teraz trochę lepiej. - Zaryzykowałem po chwili i odwróciłem głowę w bok.
-To dobrze. - I nic. Cisza. Cholera, jakoś tak... było dziwnie. Po raz któryś w jej obecności nie wiedziałem co powiedzieć. No bo co, głupie "a ty?" zabrzmi śmiesznie, zresztą widziałem, że jakoś się trzymała. Mógłbym ją zapytać gdzie tak długo była... no, ale pewnie i tak mi nie powie, znając ją. Mruknie coś w stylu "dowiesz się jak przyjdzie czas". Nie przyjdzie, albo wtedy, jak zapomnę o co chciałem spytać. Zawsze mogłem też zagaić o jakąś nową książkę, albo co sądzi o moich postępach, albo... albo o tym, co myśli o wydarzeniach z Galuny i czy jej też śnią się koszmary.
-Darujemy sobie trening fizyczny, nie będzie ci potrzebny przez dłuższy czas. - Przerwała ciszę i zwilżyła językiem wargi.
-Co? Czemu? A drugie źródło? Niedługo egzamin i muszę... - Oponowałem, niezadowolony z zasłyszanej informacji.
-Zamknij się i posłuchaj - przerwała mi bez agresji, a ja posłusznie zamilkłem czując, że nie ma czasu na zabawę. - Wiesz, że spieprzyłeś sprawę, nie? - Cholera, chyba była wściekła, jeszcze trochę, a usłyszę coś w stylu "kurwa".
-Taa, wiem. - Potarłem dłonią kark, gotów na kolejną burę, tym razem od niej.
-Nie uczę cię po to, żebyś pokazywał wszystkim jaki jesteś hop do przodu. Bycie Smoczym Zabójcą nie polega na demonstrowaniu swojej siły, łapiesz?
-Jak chcesz mi wygło...
-Powiedziałam, że masz się zamknąć, nie? - Trzepnęła mnie w łeb, aż mi w oczach pociemniało.
-Co, do cholery?! Chcesz mnie zabić?! - Chyba powiedziałem to nie w porę.
-Niegłupie, debilu! Pomyślę o tym! - Wzięła głęboki wdech, zamruczała pod nosem coś jak "raz, dwa, osiem, dziesięć" i podjęła - A teraz od początku, nie potrzebujesz treningu fizycznego przez najbliższy czas, bo MASZ otwarte drugie źródło magiczne, które tydzień temu...
-Mam otwarte?! Poważnie? Nie wie... dobra, już. - Powietrze wokół niej zaczęło płonąć, gdy po raz kolejny jej przerwałem, a zielone oczy straciły swój sympatyczny, ciepły blask i pociemniały od wstrzymywanego wybuchu gniewu. Chryste, jak na trzynastolatkę była zbyt przerażająca i poważna w chwilach, które wymagały powagi. Zupełnie jak nie ta Naina, uśmiechnięta prawie zawsze, chyba, że ktoś porwał Majnu, wesoła, sympatyczna, mająca zadziorną odpowiedź na każdą zaczepkę. O, człowieku, nie podobała mi się w takim nastroju.
- Egzamin będzie za dwa miesiące, zakwalifikowałeś się ty, Mistgun, Ryu, Red i Bickslow. Nie wiem, jak to wygląda z Bickslowem, ale jeśli jest lepszy niż ten Ryu, to masz drugiego poważnego przeciwnika, bo jeszcze Mist, nie? - Zerwała kępkę trawy i zaczęła dzielić ją na mniejsze części. - Pewnie do tego czasu sporo się nauczysz, ale trzeba się brać ostro do roboty. Myślałam nad nowym programem, ale to było, jak nie miałeś otwartego drugiego zbiornika. Teraz będziemy musieli skupić się na treningu mentalnym. - Wzruszyła ramionami, naprawdę wschodni gest - Wiesz, umiejętność przemiany magii, kumulowanie jej w drugim zbiorniku i cała reszta. Dwa miesiące to dość czasu... - Zaczynało mnie wkurzać, że odbiegła od głównego tematu. Szlag, zrozumiałem, że czekałem na jej reprymendę, aż mnie opieprzy za to, co zrobiłem, nie zostawiając na mnie suchej nitki, a ona uciekła! Olała sprawę! Nie pamięta, co zrobiłem Grayowi za parę słów?! Ona?!
-Wiem, że jesteś na mnie zła - przerwałem jej cicho - Pozamiatałem nimi. Ale Gray... - Zacisnęła ręce w pięści i posłała mi źle wróżące spojrzenie. - Obiłaś mnie, to jesteśmy kwita, nie? - No, jakby mi powiedziała "tak", to powiedziałbym, że nie chcę się z nią dłużej przyjaźnić.
-Nie - zaprzeczyła i znów zajęła się trawą. - Nie myśl, że będzie tak samo. I dopóki oni wszyscy ci nie wybaczą, nie licz, że ja to zrobię. Zachowałeś się jak ostatni frajer, na dodatek uważam twoje zachowanie za osobistą porażkę, bo w końcu to ja cię uczę i wyszło na to, że przekazałam ci złe wartości. - To mnie zabolało. Bardziej, niż poprzednie uderzenie w łeb, bardziej, niż te wszystkie rany, i dlaczego czułem się jak pięciolatek karcony przez starszą, mądrzejszą i silniejszą siostrę? - Rób, co chcesz, to twoja sprawa. Ja będę cię uczyć, bo taki mój obowiązek, ale to wszystko. - Zamyśliła się na chwilę, po czym spojrzała na mnie kątem oka - I coś jeszcze. Jeżeli spróbujesz znów podnieść rękę na Graya, nie będę się wstrzymywać, Laxus, i choćby to miał być pojedynek na śmierć i życie, zapłacę ci za każde uderzenie siedemdziesiąt siedem razy. - Brzmiała w tym jakaś ostateczność i poczułem, że minie trochę czasu, nim nasze relacje wrócą do normalności. Spodziewałem się krzyków, wyzwisk, przemocy fizycznej, słowem; wszystkiego, ale nie tego. Przywitał mnie spokój i opanowanie, wyważone słowa i groźba, której nie mogłem zignorować. Wiedziałem, że ona i Gray trzymają się razem, ale nie przeszło mi przez myśl, że łączą ich tak silne relacje. Świetnie. Na swoje własne życzenie schrzaniłem znajomość z Przybłędą. Ech...
-Nooo... to co mam teraz robić?
-Mnie pytasz?
-Od tego, kurde, jesteś, nie? Żeby mi mówić, co mam robić, jak coś zrobię źle.
-Jakoś dzisiaj dam sobie spokój.
-Ty to se zawsze dajesz spokój, jak nie trzeba, i zawsze tchórzysz, jak musisz walczyć. Baby są dziwne. I głupie. Z tobą na czele.
-Laxus...?
-Hę?
-Idź stąd.
-Bo co? Mogę siedzieć, gdzie mi się podoba. Nie zawinę się, bo ty mi tak każesz. - I ostatencyjnie założyłem ramiona na klatce piersiowej. Niech se baba nie wyobraża, że jedno jej słowo i będę szpagatami uciekał.
-To ja pójdę. 
-Hmpf!
-Majnu, czas wracać. - Taka jakaś dziwna konspiracja panowała między nimi, za chwilę popatrzyła na mnie z dziwnym wyrazem na tej złośliwej gębie i dokończyła - Zaczekam, aż zmienisz zdanie, i wymyślisz, co masz robić. Masz dwa miesiące do egzaminu...
-Weź! - prychnąłem, przewracając oczami - I kogo niby mam się bać? Ryu? Nie rozśmieszaj mnie. Red? Odpada w przedbiegach, wiem, że jej się podłożyłaś na tym żałosnym pojedynku...
-Jeśli miałabym do wyboru ciebie, a Red, postawiłabym na nią. Myślisz, że dałabym się pokonać, wiedząc, że jesteś w pobliżu?
-To ty wiedziałaś?!
-Dlaczego masz ludzi za idiotów? - miała głupi, pretensjonalny ton głosu.
-Bo nimi są. - I miała takie głupie pytania...

W progu gildii natknąłem się na Graya. Wpadł na mnie, cofnął się ze strachem, a po chwili, jakby się namyślił, zapytał o Przybłędę.
-Taa, właśnie będę do niej szedł...
-Muszę jej coś powiedzieć, gdzie jest? - Ukucnąłem przed nim i przyjrzałem się jego twarzy, poszukując jakichkolwiek ran lub blizn, ale żadnej nie znalazłem. Naina zadbała, by mój atak nie odbił się na wątpliwej, moim zdaniem, urodzie chłopaczka, który zdębiał i ze strachu nie mógł oddychać.
-Jak się czujesz? - zapytałem, pocierając ręką kark, zakłopotany tak jawnym okazaniem przerażenia.
-D-dobrze, a-a bo co? - Cofnął się o krok, nie spuszczając ze mnie wzroku ciemnych oczu, w których zaświeciły pierwsze łzy. Jasna...! Przełknąłem ślinę i wyrzuty sumienia, sam byłem sobie winny!
-To się cieszę. Przepraszam, że cię tak zdzieliłem. Miałeś rację, dzieciaku, a ja się głupio uniosłem. Słowo maga Fairy Tail, że już nigdy nie podniosę na ciebie ręki. - Na końcu języka miałem "chyba, że mnie do tego zmusisz", ale sobie darowałem. Jeszcze by powtórzył Przybłędzie... 
Gray wlepił we mnie szeroko otwarte ślepia, a szczęka opadła mu prawie do ziemi.
-T-ty tak poważnie? - Niemal zachłysnął się z wrażenia.
-No. - Spojrzałem w lewo, omiotłem spojrzeniem najbliższe budynki i znów wróciłem do dzieciaka - Jak chcesz, to możesz iść ze mną do Przybłędy.
-No dobra. - Nadal przyglądał mi się podejrzliwie, ale już trochę przystopował, prawdopodobnie poczyniłem przełomowy krok w naszej znajomości. Pierwszy i ostatni.
Zgodnie przekroczyliśmy próg gildii i wyczułem, że atmosfera zrobiła się trochę cięższa, gdy ludzie mnie zobaczyli, a nieprzychylne spojrzenia utwierdziły mnie w przekonaniu, że jeszcze nie zapomnieli o moim wybuchu. Pierwszy był Ryu siedzący z Bickslowem i Ever przy najbliższym stole. Czternastolatek w przyłbicy uśmiechnął się jakoś tak... konspiracyjnie, na mój widok, a Ever kiwnęła z aprobatą głową, jakby się domyślała, co chcę zrobić. 
Nienawidziłem Ryu. Po prostu płynęła we mnie czysta nienawiść do tego gościa, ale nie potrafiłem sprecyzować, dlaczego tak jest. Gdy się pojawił w Fairy Tail, pierwszym, co zrobił, było wyzwanie mnie na pojedynek, owszem, przegrałem, ale nie to było powodem mojego negatywnego uczucia. Krótko po tym ja wygrałem walkę z nim i od tego czasu regularnie biliśmy się ze znamiennymi skutkami, ale problem chyba leżał głębiej. Według mnie Ryu był podłym sukinsynem (nie mówcie dziadkowi że używam taki słów, dobra?), który nie powstrzymałby się przed wbiciem drugiemu noża w plecy ze szczerym uśmiechem, a dowodów miałem aż nadto. 
-Cze.
-Witka! - Jakoś tak się z dzieciakiem zgraliśmy, że przywitaliśmy się unisono, a w odpowiedzi dostałem kolejny irytujący uśmieszek Bickslowa. O co mu chodziło?
-Ryu... - Miało być " e, ty, frajerze", ale powstrzymałem się całą siłą woli - sorry za tamtą akcję, trochę się napaliłem i przegiąłem. - Wzruszyłem ramionami, przyglądając się kilku plastrom na jego okropnie wykrzywionej w tryumfalnym uśmiechu mordzie. Dobrze mu tak! Było nie zaczynać! 
-Czekaj, czy ja się przesłyszałem? TY mnie PRZEPRASZASZ? - I po co te wielkie litery? Potarłem dłonią kark w zażenowaniu i usilnie unikałem patrzenia na Bickslowa. Wkurzał mnie już, razem z tymi swoimi jazgoczącymi lalkami.
-Ta, i po sprawie. - Już się odwróciłem, żeby zaliczyć tę samą akcję z resztą poturbowanych, ale jego zimny śmiech sprawił, że przeszedł mnie dreszcz. Pomiot szatana, nie zamierza mi tego odpuścić tak łatwo, będzie się pastwił aż mnie publicznie upokorzy, co za szmatławiec! Zacisnąłem zęby i prychnąłem, ale uprzejmie popatrzyłem mu prosto w gębę. To, że się we mnie zagotowało, to inna sprawa.
-To ciekawe, że przyszedłeś tu w tak szlachetnym celu. Kto cię do tego zmusił? I ile razy dostałeś lanie, żeby tu wrócić? - zadrwił, podnosząc głos, by wszyscy go usłyszeli - No? Chcę poznać gościa, który cię do tego zmusił, cieniasie!
-Cieniasie? - udałem zdziwienie - Nie, żebym przypominał, ale parę dni temu poskładałem cię w nie dłużej niż minutę.
-Nie brałem pod uwagę tego, że możesz być odrobinę silniejszy, to wszystko. - Wykręcił się. Żałosne! Używać takich wymówek przeciwko trzynastolatkowi! Świat stawał na głowie.
-Odrobinę? - Znów powtórzyłem, jak głupek, niekoniecznie wiedząc, co powiedzieć.
-Miałeś element zaskoczenia, i o co tyle krzyku? Myślisz, że kilka mocniejszych uderzeń załatwia sprawę? Zresztą, jak już tak gadamy od serca, to powiem ci, frajerze, że to nie było nic wielkiego.
-Krwawiłeś! - zaprotestowałem, ale nawet dla mnie zabrzmiało to głupio.
-Ta, no i co? Bo to pierwszy raz? Słyszałem, że uczy cię ktoś w miarę silny, ale ten twój śmieszny pokaz był więcej niż żałosny. Uczeń jest wart tyle, co mistrz, a z tego, co widziałem, twój nauczyciel to jakieś totalne dno! - Aż mnie zamroczyło! Przede mnie wysunął się Gray z wściekłym wyrazem twarzy, zrzucił z siebie ubranie w ekspresowym tempie i syknął głosem, który nie pasował do siedmiolatka.
-Odwołaj to, parszywcu, albo tak ci nakopię, że nikt ci nie pomoże! Nie waż się tak gadać o mojej siostrze!
-O czym on bredzi? - Ryu spojrzał na Bickslowa, który chyba miał stać po jego stronie, ale wątpiłem w jego szczere intencje.
-O swojej przyszywanej siostrze, Nainie, która uczy Laxusa - wyjaśnił usłużnie mag, splatając dłonie na klatce piersiowej.
-I radzę ci to odwołać. Ona do słabych nie należy. - Evergreen poprawiła okulary i spojrzała na mnie porozumiewawczo.
-Siostrze? Uczy cię DZIEWCZYNA? - zaśmiał się bezczelnie. Kurde, co z nim było nie tak? Czemu tak się uwziął na to, kto mnie uczy, a kto nie? Co to miało wspólnego z tym, że go przepraszałem? Chciał się jakoś dowartościować, czy jak?
-Dziewczyny jako magowie też są silne, tak, tak. - Skóra mi ścierpła, gdy usłyszałem piskliwy głosik Majnu. Koniec. Teraz dopiero będzie tragedia. Spojrzałem na stół, na którym futrzasty defilował sobie przed nosem siedzącego Bickslowa, zamrugał wesoło do Ever, poruszył wąsikami i przyjrzał mi się uważnie.
-Długo cię nie ma, Laxus. Dziesięć minut minęło dawno, tak, tak. Nainai powiedziała, że zaczyna bez ciebie. - Podrapał się łapką po pyszczku, nie wiedząc, że właśnie odetchnąłem z ulgą. Czyli przyszedł tu sam, a Przybłęda nadal jest na wzgórzu i czeka, kamień z...
-I to jej zwierzak? Ej, co to za pluszak? - Ryu złapał rudego za skórę na karku i hop, do góry! Oczywiście kicia zaczęła protestować, parskając wściekle, ale niewiele to dało, poza tym, że mag miał ubaw. -  Nigdy nie widziałem gadającego kota.
-I więcej nie zobaczysz, jeśli go nie puścisz. - Dobra, starczy tego uprzejmego traktowania. Przyszedłem w szlachetnym celu, by przeprosić, a w zamian dostaję pastwienie się nad Bogu ducha winnym zwierzakiem. No, dobra, może to "pastwienie się" nie było do końca zgodne z prawdą, ale kota lubiłem, w przeciwieństwie do właścicielki, a jego wykręcanie się w rękach Ryu wkurzało mnie. 
-O, i już po grzecznym Laxusie? Lepiej się zamknij, dzieciaku, bo jeszcze nie przyjąłem twoich przeprosin - warknął i rzucił rudym w moją stronę. Kot aktywował tą Aeromagię, podfrunął, uwalił się na moim ramieniu i pufnął ze złością, machając nerwowo ogonem.
-W sumie mi to wisi, czy przyjąłeś, czy nie. Ja przeprosiłem, to wszy...
-Nie usłyszałem "przepraszam" - przerwał mi i zmierzył kpiącym spojrzeniem, nie zwracając uwagi na Graya, czy mruknięcie Ever, żeby dał sobie spokój. 
-L-laxus... - Oho, teraz Red. I mało mi podnieśli ciśnienie dzisiaj, że jeszcze ona musiała się napatoczyć?
-Jestem zajęty - mruknąłem, nie patrząc na dziewczynę, i odwróciłem się do pozostałych magów, wyłapując wzrokiem wszystkich, których pobiłem. - E, ten... słuchajcie, głupio się zachowałem i w ogóle, więcej tego nie powtórzę... - Jak już coś robić, to z rozmachem, nie?
-Daj spokój, dzieciaku! Wszystko gra! - zaśmiał się Macao, wzruszając lekceważąco ramionami.
-Ta, z drugiej strony rzeczywiście my głupio wypadliśmy! Trójka starszaków pobita przez gówniarza! To trzeba poprawić! - Wakaba, nieodłączny kompan tego pierwszego, wypuścił szary dym tytoniowy z płuc. Jet coś mruknął, że okey, Max się śmiał w głos.
-Ale człowieku! Te twoje błyskawice są straszne!
-Te, Laxus, zapamiętaj sobie! Następnym razem tak cię poharatam, że nawet Polyushka nie pomoże! - Nie sądziłem, że tak łatwo pójdzie, ale w Fairy Tail chyba wszystkich łączyła jedna cecha: wybaczali równie szybko, jak się gniewali.
-Spróbujcie, życzę szczęścia! -zaśmiałem się z błyskiem w oczach i znów stanąłem oko w oko z Ryu, któremu chyba nie podobało się, że tak jawnie go olałem. Ha! Debil.
Rzuciłem okiem na dziadka, tak orientacyjnie, i zauważyłem, że kiwał głową zadowolony. W sumie przepraszanie nie jest takie złe, o ile nie muszę przepraszać kogoś, kogo nie lubię. Tylko Mistgun... e, nie, jego przepraszać nie trzeba. Właśnie! Przecież ja go ani razu nie uderzyłem! Niby on mnie też nie tknął, ale to była hańba! Powinienem się z nim zmierzyć bez świadków, by nikt nie mógł nam przerywać, i dowiedzieć się w końcu, który jest silniejszy. Ale za jakiś czas. 
Obrzuciłem oponenta znudzonym spojrzeniem, czując, że chęć by go sprać bezpowrotnie się ulotniła. Skoro ta sprawa jest załatwiona, to czas wrócić na "miejsce treningowe" i rozpocząć przygotowania do egzaminu, który zamierzałem zdać. Majnu znów parsknął i mnie popędził, ale czułem, że zniewaga Ryu nie zostanie przez niego zapomniana i kocisko wyciągnie konsekwencje rękami Przybłędy. Wzruszyłem ramionami i pociągnąłem Graya za sobą, tylko najpierw włożył ubranie.
-Nie spierzesz go?! Zasłużył! - Protestował dzieciak, posyłając zdezorientowanemu szesnastolatkowi wrogie spojrzenia.
-Ta, ta, zasłużył. No. Nie chce mi się bić kogoś, kto nie ma siły się bronić. Rusz się bo zaraz ciebie spiorę.
-Powiedziałeś, że nie podniesiesz na mnie ręki!
-Chyba zmieniłem zdanie. Ruchy, szczylu, bo cię zostawię - zagroziłem, widząc, że bachor się ociąga. Robiłem mu łaskę, zabierając ze sobą, a ten miał odwagę i czelność kręcić nosem? Widzicie, jak teraz wychowują gówniarzy? Myślą, że wszystko im wolno i mogą każdemu rozkazywać, ale... niespodzianka!... ja do takich nie należę. 
-A ty gdzie? Nie skończyliśmy! - warknął za nami Ryu, odzyskując rezon. Zanim się odezwałem, rudy fuknął, że nie ma czasu na głupoty, a Gray że faktycznie ma coś ważnego do powiedzenia i trzeba się spieszyć. 
-Mam robotę. Innym razem! - Podniosłem rękę do góry w geście pożegnania, i nim zdążył zareagować, zniknęliśmy z młodym za winklem.

-A wiesz, zaczepił mnie ostatnio jakiś koleś z Rady. I pytał o Laxusa.
-Co mu powiedziałeś?
-No, nic, bo on tylko pytał, jak Laxus ma na imię. - Dzieciak wzruszył ramionami - I dostałem za to kryształy, patrz! - Wyciągnął z kieszeni sakiewkę z brzęczącą zawartością, a ja poczułem dziwny, nieprzyjemny zapach.
-Skąd był?
-No, z Rady - potwierdził wcześniejszą informację, niechętnie oddając Nainie pieniądze. Przybłęda obejrzała dokładnie sakiewkę, po czym ją otworzyła i zatrzymała się bez ostrzeżenia, przełykając ciężko ślinę.
-Gray?
-No?
-Dotykałeś tych kryształów? 
-Nie, jeszcze nie bo...
-Dzięki Bogu! - Odetchnęła z ulgą  - Jeśli ktokolwiek do ciebie przyjdzie i zapyta o coś, nic nie mów tylko każ przyjść do gildii, dobrze? - uśmiechnęła się fałszywie do gówniarza, ale ten pokiwał tylko głową, zadowolony i ruszył do przodu.
-Co jest?
-To nieśmiertelnik. Trucizna. Nasączyli nią fałszywe kryształy, zabija w ciągu kilku dni, zaczyna się od ciągłego bólu głowy. - Potarła skroń po czym przygryzła wewnętrzną stronę policzka.
-Chcieli zamordować dzieciaka? - zadziwiłem się i rzuciłem okiem na bachora, hasającego sobie wesoło przed nami.
-To nie był nikt z Rady. Przyszli tu by zebrać informacje o tobie, tylko dlaczego i po co? Muszę z kimś porozmawiać - rzuciła nagle i zawróciła, do wtóru parskania Majnu. Widzieliście to? Wzięła i poszła! A ja? I co mam z bachorem zrobić? I w ogóle o co chodzi z tym "kimś" z kim chce porozmawiać? To ona ma tutaj kogoś bardziej zaufanego niż ja?

Przepraszam, długo czekaliście (Wilczy, kłaniam Ci się z pokorą ) a rozdział krótki, masa niewiadomych. Błędów pewnie sporo, wypomnijcie, i raz jeszcze przepraszam.

9 komentarzy:

  1. Hej, hej!
    W końcu kolejny rozdział :3 Oczywiście jak zawsze wyszedł Ci cudownie i wszystko czytałam z zapartym tchem.
    Laxus przeprasza :O Nie wierzę... Jednak cuda się zdarzają...
    Trochę szkoda, że zepsuły się jego relację z Nainą, ale mam nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży, tak, jak ułożyło się z Grayem.
    Ciekawe do kogo poszła Naina...
    Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rhan, skarbie, córka marnotrawna zawitała i jest przerażona ilością notek do nadrobienia. O innych twórcach już nie wspominam (tak Shi, tak Mavis, o Was mówię). W każdym razie aż trudno mi uwierzyć, że od dodania poprzedniej notki minęły 2 miesiące. Rhan, R stwierdziła już dawno, że musi się za siebie wziąć, ale jak do tej pory na twierdzeniach się skończyło... W każdym razie na pewno zawitam, ale kiedy??? Cóż, na pewno tego nie przegapisz :D. Buźka :***.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, z racji tego, że dzisiaj wróciłam wcześniej do domu, a wszystko, co konieczne, zrobiłam wczoraj, postanowiłam dotrzeć i przebrnąć przez kolejny rozdział, by być chociaż równo w połowie ilości notek, które dodałaś. Dlatego ta dam! Oto ja! R! Witaj! A teraz lecim, bo przedłużanie działa na naszą niekorzyść.

      Już lubię Alię. Poradziła sobie po mistrzowsku z Hamzą. Chociaż jedna potrafiła zachować zimną krew. Jednak wciąż nie daje mi spokoju myśl, po co kurtyzanie, która zabiła, informacje odnoście Laxusa? Kurcze, ja naprawdę myślę, że jest to siostra Nainy, która po prostu przybrała inne imię. Nie wiem zresztą, nie będę zgadywać. Poczekam, aż sama doprowadzisz sprawę Dżahsz do końca.

      Co do rozterek Laxa, no cóź, to w końcu gówniarz, na pewno ot tak sobie nie poradzi z tym, że jest mordercą. Inaczej nazwać go nie mogę, bo w końcu sam tak czuje. W każdym razie zawsze nazywam rzeczy po imieniu, a jeśli się pogniewa, to niech se nos do drzewa przywiążę i niech je nosi, aż się ze mną nie przeprosi :D. Jego spotkanie z Nainą zaskoczyło mnie tym, że nie zaczęło się burzliwie. Przygotowałam się na większe iskry, serio. Przybłęda na pewno była wściekła, zresztą wszystko opisałaś, ale że udało jej się utrzymać emocje i przede wszystkim ręce, na wodzy, mile mnie zaskoczyło. Co więcej mogę napisać? Chyba wiem, o czym mówiła Naina. Ja, na miejscu Laxa, przeprosiłabym, a jeszcze lepiej, nie dopuściłabym się tak haniebnego czynu, jakim jest rozstawianie ziomków po kątach. No cóż, głupia Iskierka, ot co. Z tym nie można walczyć, a tym bardziej nie da się tego zrozumieć… A! I wiem, co chciałam dodać. Zaskoczyło mnie, że Laxus okazał się taki zdolny (tak, o tobie mówię, Gówniarzu) i otworzył tak szybko drugi zbiornik. Normalnie szacun, kolo! Zadziwiające, jak szybko zmienił się pod wpływem Nainy, dziewczyn, i stał niezwykle silny. Co jeszcze? Jeśli idzie o ten akapit, to raczej wsio.

      Aż chce się powiedzieć: „A nie mówiłam?” Fajnie, że zaczął od Graya. A skąd ja wiedziałam, że kolejny będzie Ryu? Aż mi się gęba śmiała, kiedy czytałam te odzywki, które Laxi tak skrzętnie kierował w jego stronę. Szkoda, że Ryu ich nie słyszał… W każdym razie uważam, że jemu jednemu należało się tęgie lanie, bo to gnida jakich mało. No cóż, jego zdziwienie, że Iskierka postanowiła przeprosić, było mocno przesadzone, wręcz teatralnie odegrane. A kpienie z Nainy nie wyjdzie mu na zdrowie – tego jestem pewna. Co jeszcze? Słodkie było to, że Gray stanął w jej obronie, a Ever i Bickslow potwierdzili, że jest silna. No cóż, Ryu, obyś spotkał ją na swojej ścieżce w drodze po tytuł Maga Klasy S. Życzę ci tego z całego serca! Najfajniejsze jest to, że reszta poturbowanych nie robiła żadnych problemów i zrozumiała, że każdy wiek ma swoje prawa. Tylko ten Ryu… Oj, nie lubię gościa! Jak Bozie kocham, tak tego gościa totalnie nie cierpię. Jest irytujący, zachowuje się gorzej niż Gówniarz, a przecież ma już szesnaście lat, do tego zadufany z niego fagas. O, i tyle w temacie stupido Ryu. A co do reszty akapitu, bardzo cieszy mnie, że pojawił się Majnu i rozgonił towarzystwo. Wciąż mam nadzieję, że Naina da nauczkę temu przemądrzałemu szesnastolatkowi. Kocurze, nie mów całej prawdy, dodaj coś od siebie, żeby twoja właścicielka bardzo się wkurzyła! O, i o tyle proszę w kwestii obicia mordy irytującemu dzieciakowi.

      No! I właśnie na ten moment czekałam! Byłam ciekawa, czy zwyczajnie postanowiłaś nie opisywać tego, że Gray pochwalił się Nainie spotkanie członka Rady, czy stwierdziłaś, że ten wątek pojawi się później. W każdym razie z tym nieśmiertelnikiem mnie zaskoczyłaś, dlatego też postanowiłam poczytać na jego temat. Ja znam ino naszyjnik, który nosi tą nazwę, ale o kwiecie nie miałam pojęcia. Ale kurcze, nie znalazłam info na temat jego trujących właściwości. Wymyśliłaś to na potrzeby opowiadania, czy zwyczajnie wiesz więcej niż Wujaszek albo Cioteczka? Oświeć mnie.

      Usuń
    2. No i podsumowanie. W zasadzie nie bardzo mam się do czego przyczepić. Chociaż nie, mam do czego :D. Od początku zastanawiało mnie, chociaż nigdy nie zwróciłam na to uwagi, czemu zapisujesz dialogi tak a nie inaczej. Chodzi mi o brak akapitów i używanie dywiz zamiast pauz lub półpauz. Jeśli jest Ci tak wygodnie to spoko, ale bardziej przejrzyście będzie, gdy użyjesz wciąć i odpowiednich „myślników”. Co więcej? Rozdział mi się podobał. Poruszyłaś każdy wspomniany wcześniej wątek. No, może poza tym o siostrze Nainy. Był sługus księcia Rahula, dom publiczny, przepraszający za swój szczeniacki wybryk Laxus i kpiący Ryu, który zbyt delikatnie oberwał. Powinien stracić wszystkie zęby, żeby przestać zachowywać się tak kretyńsko. Hmm… Co dalej? Jeśli chodzi o rozdział, to w zasadzie napisałam wszystko, a jeśli nie, to patrz w „Ps”, tam jest coś niecoś. A jeszcze chciałam dodać, że tak mnie męczyłaś odnośnie mojego bloga, a wciąż nie zawitałaś. Jeśli byłaś, a nie zostawiłaś śladu w postaci komentarza, trudno, na pewno jesteś zajęta. Ale jak znajdziesz chwilę, mam jedną prośbę, wejdź i oddaj głos w ankiecie. Adres Ci podawałam, dlatego spamić nie ma sensu. I to chyba wszystko ode mnie :). A! Za wszelkie błędy przepraszam. Nie czytam swoich słów ponownie, dlatego coś niepoprawnego na bank się pojawi.

      Pozdrawiam serdecznie,

      Twoja R.


      Ps. Mała uwaga: „mimo ze” piszemy bez przecinka! Poza tym rzuciło mi się w oczy kilka innych błędów, ale w ferworze walki postanowiłam ich nie wypisywać, jak to się miało w przypadku poprzednich notek :). Zresztą wiem, że Twoja beta się nimi zajmie ;).

      Ps.2. Dziwne... Nie zmieściłam się w jednym komencie... No cóż, SPAMu nigdy za wiele, także masz! I znaj dobroć mego serca, mojego umysłu i moich palców :).

      Usuń
  3. W końcu nadrobiłam zaległości! :3
    Wściekły Laxus jest bombowy, ale ten ugodowy taki... śmieszny. Przepraszanie ludzi nie pasuje do Laxusa, zdecydowanie. :D
    W ogóle, ciekawa jestem całej tej akcji, co Ty tam, moja droga wymyśliłaś?! Chcę wiedzieć. Dla mnie rozdział krótki nie był, był w sam raz. Ale to dla mnie. :P
    Naina nabrała widzę dystansu do Laxusa. Mam wrażenie, ze ich relacje szybko się nie poprawią. No cóż, chłopak sobie zasłużył. Ale dobrze, że miał nieco pokory. Chociaż odrobinę. :D
    Chciałabym, żeby Gray kiedyś mu przypieprzył. Nawet, jakby zrobił to fartem. Ale jednak. :D
    Ciesze się, że napisałaś, mam nadzieję, że wkrótce można będzie liczyć na kolejne cudne rozdziały. :3
    Buźka! :*
    P.S Na moim nowym blogu (konjiki-no-kizuna) rozdział pierwszy. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Tyle szczęścia, przez dwadzieścia minut miałam co czytać. Rozdział krótki jak na twoje standardy, lecz jest ciekawy. Laxus pokłócił się z Nainą, wreszcie! Niech jeszcze ją jakoś zabije przez sen i będzie świetnie. Ryu darzę taką niechętną sympatią, w jakiś dziwny sposób zdaje mi się fajną postacią. Jedyne co można temu rozdziałowi zarzucić to mało Red. To tyle, więc papatki moja droga!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji na http://moje-dziwne-historie.blogspot.com/2014/08/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  6. No i prawidłowo! :3 Ciekawy pierwszy akapit, widzę, że tym razem poświęciłaś czas na dopicowanie detali i jestem, jako czytelnik, bardzo z tego zadowolona :)

    ''w Fairy Tail chyba wszystkich łączyła jedna cecha: wybaczali równie szybko, jak się gniewali.'' - no musiałam jakiś cytat wycisnąć z tekstu, no bo jakże!

    A jak ja tego Ryu nienawidzę, tak tak... Sprawia wrażenie największego bezmózgowca w okolicy :3 Jedyny ,,pół-błąd'' jaki znalazłam to ,,zadziwiłem się'' - brzmi to nieco staroświecko w takim tekście, więc ,,zdziwiłem się'' wypada tu o wiele korzystniej. Pewnie bym coś jeszcze wyszukała, ale nie będę cię przecież zamęczać. Domyślam się, że masz już swojego korektora :)
    TEN rozdział mi osobiście czytało się lepiej. Dlaczego? Z prostego powodu - Teoretycznie nie działo się nic, a ty zrobiłaś z tego sensację i ta umiejętność jest właśnie mile widziana u wszystkich pisarzy i pisarzyn. Bo napisać coś to nie sztuka. Sztuką jest to, żeby nawet opis kwiatka wydawał się tak samo emocjonujący co opis śmierci bliskiej osoby. Miała być krótka opinia, a wyszło jak wyszło! Czekam z niecierpliwością na 13 i zapraszam na http://mayorasama.blogspot.com/, gdzie jak na razie wiszą stare posty, bo Karolinka jak zwykle musi pisać cztery opowiadanka naraz i się nie wyrabia <3 Weny, weny i jeszcze raz weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. pierwsze zdanie mnie rozgromiło.
    cały począteczek jest smaczny i urzekający. opis i zachowanie allii.

    Oj joj joj. Czyżby Lax się przyznał, że zrobił coś głupiego?

    "No bo co, głupie "a ty?" zabrzmi śmiesznie, zresztą widziałem, że jakoś się trzymała. Mógłbym ją zapytać gdzie tak długo była... no, ale pewnie i tak mi nie powie, znając ją. Mruknie coś w stylu "dowiesz się jak przyjdzie czas". Nie przyjdzie, albo wtedy, jak zapomnę o co chciałem spytać. Zawsze mogłem też zagaić o jakąś nową książkę, albo co sądzi o moich postępach, albo... albo o tym, co myśli o wydarzeniach z Galuny i czy jej też śnią się koszmary."
    TAK. To jest cytat do mojego ntesu cytatów. Ujęłaś to uniwersalnie genialnie.

    Coś w stylu "kurwa". <3

    Ej no, uweilbia Nainę. Sposób w jaki prowadzi z Laxem rozmowy. no błagam. Ikari mogłaby się od niej uczyć ;D " -Dlaczego masz ludzi za idiotów? - miała głupi, pretensjonalny ton głosu.
    -Bo nimi są. - I miała takie głupie pytania..."
    Bosze, naprawde ch rozmowy mnie tak cieszą i zachwycają. CAŁE.
    Na końcu języka miałem "chyba, że mnie do tego zmusisz" Nooo Rhan, zamiatasz mnie.
    "-Czekaj, czy ja się przesłyszałem? TY mnie PRZEPRASZASZ? - I po co te wielkie litery?" PLISSSSSSSS. Już nie mogę ;P ;)

    uuuu, końcówa mnie zaintrygowała. nic nie powiem, bo nie jestem niczego pewna.... uuuuu. Mmm.
    Tak, bardzo sensownie koncze swoj komentarz. Jej, przepraszam. Dosatje wycisk na stazu i pod koniec dnia uchodzi ze mnie powietrze. Pisanie idzie mi jak krew z nosa. Przepraszam ze dopiero teraz dostralm, kolejny rozdzial nadrobie szybciej, o wiele, zanim wrzucisz nastepny!
    Ale... de kłeszczyn is... Gdzieżes Ty, Rhan, gdzieżeś i czemuż mnie pozostawiłaś? czuję się, jakby moja Droga traciła seneeees ;( Jestem zmęczonaaa *marudzi* A ciebie nie ma. Tak tak, znów marudzę, tak tak, ale mam nadzieje ze tym razem mnie nie zignorujesz i dasz jakis znak, ZE ŻYJESZ. Bo Wilczy tęskni, Rrrrhan, wiesz?
    PS. Twoja Arrancareczka wykreowała się na Arrankareczke-pielęgniareczke ;P Bierze już czynny udzial w histori, za niedlugo zadebiutuje na blogu ;P
    Ale wciąż tak mi smutno, Rrrrhan, tak mi smutno jest...

    OdpowiedzUsuń