08. Pierwszy poważny rachunek.

Hello kochani! Bardzo przepraszam za małe opóźnienie, ale...no. Bez przedłużania i gadania, indżoj!


-No i co z tego, że go zabrali? Przecież to tylko zwierzak? Kupi się nowego! 
-Sprzedadzą go jakiemuś rozwydrzonemu bachorowi, który będzie kazał mu śpiewać przez cały dzień! 
-Według mnie to ty jesteś rozwydrzonym bachorem. O co tyle krzyku? Trudno, ukradli go, bo byłaś nieodpowiedzialna i go nie upilnowałaś!
-Zabiją go i wypchają! Albo obedrą z futerka i przerobią je na rękawiczki! 
-Wracajmy do gildii i poprośmy o pomoc innych magów, sami sobie nie poradzimy. Nie wiemy…
-Dlaczego nie zabrali na przykład Red? Dlaaaczego Majnuu? 
Wzniosłem oczy do nieba, błagając o cierpliwość do tej dwójki. Dobrały się idealnie! Tylko co zrobić z rozpaczającym Smoczym Zabójcą i niechętną do współpracy tarocistką, którą uprowadzenie kota niewiele obchodziło?
-Widzisz, Mistgun? Właśnie dlatego każdy facet powinien unikać związku z dziewczynami. Bo jak zaczną ryczeć, to wtedy musisz zrobić wszystko, co zechcą, i dopiero będziesz miał spokój – wyjaśniłem ojcowskim, poważnym tonem, którego używał dziadek, gdy mówił coś bardzo ważnego. Najczęściej były to nauki życiowe dla mnie, które powinienem sobie przyswoić i się nimi kierować, ale wiadomo, że każdy uczy się na swoich błędach.
Mist pokiwał głową ze zrozumieniem, zresztą patrzył na te dwie wariatki tak przerażonym spojrzeniem, że wiedziałem, iż zapamięta sobie tę scenę na długie, długie lata. 
-To moja ostatnia misja z dziewczynami – dodałem jeszcze na koniec, tak, by wszyscy to usłyszeli, i kazałem dziewczynom zabrać swoje rzeczy z pokoju. Nie mieliśmy czasu na płacz i zgrzytanie zębów, trzeba się było brać do roboty, bo Majnu mógł nas potrzebować. Wiedzieliśmy już, kto i gdzie przewoził łupy, pozostało tylko ich znaleźć, odebrać kota, obić, i zabrać na komisariat lokalnych władz, by podjęli decyzję, co zrobić. Zjedliśmy śniadanie w pośpiechu, poza Nainą, która nie tknęła niczego z wyjątkiem herbaty. W ogóle się nie odzywała, i tylko co którąś z kolei moją zaczepkę podnosiła na mnie wzrok, w którym było pytanie „dlaczego?”. 
-Laxus, rozdzielmy się i wypytajmy mieszkańców. Ty idź z Nainą. – Mistgun uprzedził moje pytanie i zlekceważył zbulwersowane spojrzenie Red. Pokiwałem głową, akceptując takie rozwiązanie, z całej trójki tylko ja mogłem zmusić przybłędę do czegokolwiek, znałem ją najlepiej i wiedziałem, gdzie nacisnąć, by ją zmobilizować. Chociaż jak się przyglądałem tej osowiałej Nainie, to miałem wrażenie, że widzę ją pierwszy raz na oczy. Musiałem się bardzo postarać.

-Wyczułem w waszym pokoju jakiś dziwny zapach…
-Naftalina – odparła Naina cicho, patrząc prosto przed siebie, gdy szliśmy ulicami Hargeonu, próbując wywęszyć Majnu. Tłum na ulicach był chyba jeszcze większy, niż wczoraj, wszystkie sklepy były pootwierane, z piekarni, którą właśnie minęliśmy, wyczułem zapach świeżego chleba i znów zrobiłem się głodny.
-A gdzie ta naftalina jest? – zapytałem, pierwszy raz słysząc to słowo. Dziewczyna wzruszyła obojętnie ramionami, i w ogóle na mnie nie patrzyła, cały czas gapiła się na drogę. 
-Wkłada się ją do szafy z ubraniami, żeby moli nie było – wytłumaczyła konkretnie i znów zamilkła, z tym swoim smutnym wyrazem twarzy. Nieobecność Majnu wyssała z niej wszystkie siły, zdawało mi się, że ledwo stoi na nogach. Ech, współpraca z nią w takim stanie na pewno nie przyniosłaby owoców.
-Ty naprawdę chcesz go znaleźć? – zapytałem po kolejnych kilku minutach marszu w ciszy, zniecierpliwiony niemal do granic możliwości. Spojrzała na mnie nieprzytomnie i ściągnęła brwi, tworząc pionową zmarszczkę na czole.
-O co ci chodzi? 
-O to, że idziesz przed siebie i nawet się nie rozglądasz! Może się choć trochę wysil, dobra? Wiedziałem, że jesteś tchórzem, ale zostawianie przyjaciół gdy akurat mają kłopoty to twoja nowa strona. Nie poznałem jej jeszcze i tak szczerze, to nawet nie wiem, czy chcę – wytknąłem zirytowanym tonem. Dobra, wiem, że jej przykro i w ogóle, ale trochę motywacji! Przecież to logiczne, że nie znajdziemy małego, rudego kota o dwa razy większej głowie niż naturalnie, który jedyne, co robi, to śpi, i na dodatek gada! W sumie tak się już do tego przyzwyczaiłem, że teraz te nie-gadające koty stały się dla mnie wyrzutkami.
-Przepraszam… - i znów ten jej cichy, wyprany z emocji głos. Ja zaraz zwariuję! I jestem przekonany, że gdybym był na miejscu Majnu, to na pomoc Nainy nie miałbym co liczyć! Brawo Laxus, umiesz sobie dobierać przyjaciół! A dziadek uprzedzał, że z dziewczynami nigdy nic nie wiadomo! I co?! Nie wziąłem sobie jego nauk do serca, ani trochę! 
Przetarłem dłonią twarz i zrobiłem zrezygnowaną minę. Nie, no, przepraszam, ale z takim podejściem to my nawet na drugą stronę ulicy nie zajdziemy!
-Gdzie dostaniemy naftalinę, do cholery? – zapytałem ostro, nie mając zamiaru się nad nią litować albo jej współczuć.
-W sklepie… nie, poczekaj. – zamyśliła się na chwilę i zatrzymała, nie bacząc, że to środek ruchliwego przejścia. Przechodnie posyłali nam pytające spojrzenia, niektórzy nawet coś tam warknęli, że dzieciaki się pałętają pod nogami, ale kogo to obchodziło? Naina zaczęła myśleć! (czy wszyscy usłyszeli w tym zdaniu tyleż ironii, co ulgi?) – Ten zapach był na wybrzeżu, w porcie. Sklep z futrami! – w zielonych oczach pojawił się znajomy mi błysk, i nie ustalając żadnego planu pognaliśmy w drugą stronę ulicy, skąd przyszliśmy, a stamtąd do portu, instynktownie podejmując decyzję o działaniu. W biegu mijaliśmy przechodniów, kilku potrącając, ja prawie wpadłem na dziewczynkę z watą cukrową, ale na szczęście w porę uskoczyłem w bok, słysząc jęk wystraszonego dziecka i krzyk jej matki, coś że jestem chuliganem. No, też wymyśliła! Skrzywiłem się z niesmakiem na to określenie, ale biegłem dalej, kątem oka co jakiś czas sprawdzając obecność Nainy, i rejestrując na jej twarzy coś na kształt determinacji i zaciętości, która kazała jej zacisnąć usta w wąską linię i zmrużyć powieki. Rozpuszczone, brązowe włosy śmigały na wietrze, ciągnąc się za nią jak zasłona, ozdobiona zielonym szalem, bezładnie przerzuconym przez jej szyję. Słyszałem miarowe dzwonienie siedmiu bransoletek, z którymi nigdy się nie rozstawała. Słowo! Chyba nawet w nich spała! Wiedziałem, że się martwiła, bo miała to wypisane na twarzy, zresztą jej zachowanie sprzed minuty było wystarczającym na to dowodem, i raczej nie lubiłem jej w takim stanie. Wolałem, gdy była zdecydowaną, apodyktyczną Nainą, która urabiała mnie pod swoje dyktando… Tak, doszło do tego, że pomyślałem o tym w swojej głowie, choć przez gardło w życiu by mi to nie przeszło! 
Wbiegliśmy w docelową ulicę i rzeczywiście poczułem ten dziwny, nieprzyjemny zapach. Pociągnąłem nosem mocniej, tylko po to, by znów się skrzywić i pokręcić głową, chcąc odgonić od siebie coraz silniejszy odór. 
-To tutaj. – zatrzymaliśmy się zgodnie przed małym, niepozornym sklepikiem, który nie zwracał niczyjej uwagi, z szyldem, z którego łuszczyła się niebieska farba w słowie „Utra”.
-Co to znaczy? – zapytałem, próbując coś zobaczyć przez brudną szybę na wystawie, ale wewnątrz było zbyt ciemno.
-Chyba miało być, że futra. – wzruszyła ramionami dziewczyna i otworzyła drzwi, wypuszczając na zewnątrz kurz i jeszcze silniejszy zapach tej całej naftaliny. 
-Ale cuchnie! – zakryłem nos kołnierzem koszulki i zacząłem robił płytkie, urywane oddechy, wciągając powietrze ustami. 
-Zaraz się nawciągasz jakichś roztoczy, młotku – usłyszałem ciche syknięcie, ale nie przerwałem głośnego oddychania. Niech się dusi sama, ja nie zamierzałem! Po lewej i prawej stronie wisiały futra najróżniejszych kolorów i rodzajów, spowite w półmroku sklepu, naprzeciw nas było coś, co miało przypominać ladę, a na krześle, obok bardzo starej, chyba z zeszłego wieku, kasy, siedział jakiś staruszek. Na nasz widok wygładził wymiętą koszulę (ten zabieg niczego nie zmienił), włożył na nos okulary o bardzo grubych szkłach i uśmiechnął się, pokazując bezzębne dziąsła. 
-So cą? – popatrzyłem na Nainę i nie wiedziałem, co zrobić. Co to znaczyło? Wyganiał nas, czy jak?
-Czy  nie pojawił się tu może mały, rudy kot? – zapytała, chyba rozumiejąc dziwny język dziadka.
-Nie byo aden kot. 
-Mhm, na pewno? Może pan po prostu nie pamięta? – drążyła temat, po czym uniosła głowę odrobinę w górę i wciągnęła powietrze głęboko do płuc, zapewne poszukując znajomego zapachu Majnu.
-Nie byo, pani. Ja by pamiętał. – chyba zaczynałem go rozumieć, tylko nie wiedziałem, czy to dobrze.
-Ale jak się zjawi, to może pan powiedzieć, że go szukałam? – nie dawała za wygraną.
-Poem, poem. – pokiwał głową starzec, nie zadając podstawowego pytania „po co mówić do zwierzęcia?”. Zdziwiło mnie to, ale Naina już się odwracała i wychodziła ze sklepu, nawet nie żegnając starca. Uff, świeże powietrze! Wziąłem głęboki wdech, jak tylko drzwi sklepu się zamknęły, i zwróciłem uwagę dziewczyny na moje spostrzeżenie. Zamyśliła się po tym i obrzuciła sklep uważnym spojrzeniem.
-Jestem tak przyzwyczajona do gadania Majnu, że to dla mnie oczywiste, że koty mówią. Ale masz rację, przecież to nie jest naturalne, a ten dziadek nie sprawiał wrażenia zaskoczonego moją prośbą. – przygryzła wewnętrzną stronę policzka i rozejrzała dookoła, napotykając tylko tłum przechodniów, który nic sobie z nas nie robił.
-Ciekawe, jak idzie Red i Mistgunowi – zastanowiła się na głos.
-Nie wyczułaś go? – miałem na myśli węszenie w sklepie, ale jej ponura mina starczyła za odpowiedź.
-On tu na pewno jest, wiem o tym. Jest w Hargeonie bo czuję jego magię, ale… - wykonała nieokreślony ruch ręką, zataczając krąg. - … nie wiem, gdzie konkretnie. Jestem beznadziejną przyjaciółką. Lenorah by mnie obrała ze skóry i upiekła, a Mali… - zacięła się, otwierając szerzej oczy. Odwróciła się gwałtownie i zaczęła kręcić niespokojnie w miejscu, nie mając zamiaru kończyć poprzedniej myśli, a jej oczy błądziły panicznie, przeskakując z jednej nieznanej twarzy na drugą. Fakt, ja też poczułem ten chłodny, nieprzyjemny zapach, który towarzyszył Majnu jako efekt ciągłego przebywania z Nainą, ale było to tak delikatne, że wiatr natychmiast to rozmył. Nie miałem wprawy w posługiwaniu się Smoczym Powonieniem, przybłęda miała dłuższy staż i właśnie to udowodniła, biegnąc do centrum miasta bez słowa. Skoro mieliśmy trop, to znaczy, że posuwamy się na przód, a ona przestała patrzeć na mnie z rezygnacją. 
Zatrzymałem się kilka kroków za nią i rozejrzałem dookoła siebie, stojąc na ruchliwym placu z kamienną fontanną w centrum, wokół której tłoczyli się ludzie. A, no jasne, Fontanna Życzeń dla zakochanych, głupota! Łażą tu jakieś takie zakochańce, trzymają się za rączki, buzi-buzi i wrzucanie pieniędzy do wody, „żeby być na zawsze razem”. Kto to wymyślił? Jak można spędzić całe życie z jedną babą? Jak można spędzić życie w ogóle z jakąkolwiek babą?! O, słyszałem Macao, jak opowiadał o tej swojej dziewczynie, i za nic nie chciałbym tak skończyć. Wróżyłem mu karierę pantoflarza, Wakabie w sumie też, obaj byli siebie warci, frajerzy.
-Był tu. – Naina odwróciła się do mnie z błyszczącymi oczami. – Na pewno! – uprzedziła moje pytanie i, znów bez słowa, zniknęła w tłumie ludzi.
-Czy ty umiesz gadać, durna babo?! Ostrzegaj mnie, że gdzieś idziemy! – warczałem za nią, bezskutecznie! Zatrzymaliśmy się ponownie w jakiejś uliczce, w której zapach Majnu był wyraźniejszy, spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i powoli przeszliśmy ciemnym zaułkiem, zastawionym koszami na śmieci, które utrudniały wywęszenie kota. 
-Dwóch ludzi… tych samych marynarzy – powiedziała po chwili cicho, jakby rozważała tę opcję. –Tak, na pewno oni – stwierdziła z pewnością po zastanowieniu i poprowadziła mnie na ulicę po drugiej stronie uliczki. Stanęliśmy przy chłodnym murze jednego z budynków i czekaliśmy, nie bardzo wiedząc, na co. Przecież Majnu nie spadłby nam w tamtej chwili z nieba na głowy.
-Ja znów czuję tę naftalinę – skrzywiłem się, gdy dotarł do mnie ohydny zapach.
-Wiem, ja też. Ale nie wiem, czemu? Byliśmy w tym sklepie i nic w nim nie było – myślała na głos. Założyłem ręce za głowę i starałem się wymyślić, gdzie bym ukrywał ukradzione rzeczy, gdybym był złodziejem. Zakopałbym je w ziemi, gdzieś za miastem, i wywiózł, gdy już wszystko by ucichło. Albo zamknął w skrzyni i wrzucił do jeziora, gdzieś niedaleko brzegu, żeby móc ją szybko znaleźć.  Albo… wywiózł na Galunę.
-Ej, gdybyś była złodziejem, co zrobiłabyś z łupami? – zapytałem, chcąc poznać jej tok myślenia.
-Chyba… zabrałabym to gdzieś, gdzie nikt by nie szukał, zakopała w lesie, czy… - spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. O, domyśliła się! -… wywiozłabym to na wyspę. Chcą tam zabrać Majnu.
-Przecież nie zamierzali zrobić sobie z niego złodziejskiej maskotki – prychnąłem, ale mi też ścierpła skóra. Nie wiedzieliśmy, kiedy do Galuny przypływał statek, który uwoził łup w nieznane, przecież to mogło być nawet dzisiaj!
-Naina, widzieliście ile worków było w tych ruinach? – zapytałem, łapiąc ją za ramię w silnym uścisku.
-Chyba osiem, a co?
-Słuchaj, nie wiem, jak oni działają, ale przecież nie mogą ryzykować, że ktoś zobaczy te worki z żywnością tak często pływające tam, nie? W końcu ktoś na pewno popłynął na Galunę za nimi i chciał sprawdzić, co oni tam wożą, a jeśli nie, to na pewno w końcu tak będzie. Albo co zrobiliby mieszkańcy wyspy, gdyby odkryli, co znajduje się w workach? Zawiadomiliby władze! Ci złodzieje to nie idioci, wywożą wszystko na Galunę, bo tu nie mają tego gdzie przechować w Hargeonie, ale nie mogą tam zostawiać worków zbyt długo. Dlatego przypływa większy statek i zabiera towar – wyrzucałem z siebie słowa tak szybko, że prawie się zatchnąłem przy ostatnim zdaniu. 
-Ale… ale przecież… - ściągnęła brwi i pokręciła powoli głową, jakby chciałą zaprzeczyć, ale nie miała wystarczająco mocnych argumentów. – Nie, czekaj, to nie jest takie proste. Nie mogli przecież ot, tak wejść sobie na statek z Majnu. Wczoraj w porcie było wielu ludzi, widzieli, że kot był z nami, więc pewnie zwróciliby na to uwagę. – no tak, tu miała rację. No i jak by to wyglądało, gdyby złodzieje wpakowali się na „Matsuri” ze skradzionymi kryształami? Musieli przecież pokazywać swój towar podczas rewizji! Przespacerowaliśmy po ulicy i powtórzyliśmy to, na co wpadliśmy.
-Słuchaj, oni przenoszą to wszystko w workach, nie? – próbowałem to sobie wszystko poukładać tak, żeby miało ręce i nogi.
-Tak – zgodziła się.
-Ale nie mogą sobie zwyczajnie wejść do portu z wielkimi workami pełnymi kryształów. No i wczoraj też wyczułaś tę naftalinę, nie? – zapytałem, w odpowiedzi się skrzywiła, czyli wyczuła.
-Wypełniają worki naftaliną? Nie, to raczej nie to, przecież na co komu takie ilości? Nie wytłumaczyliby się z tego. – pokręciła głową.
-Myślisz, że teraz też wywożą te worki na Galunę?
-Wątpię. Gdyby pływali tam codziennie, bez pasażerów, to wzbudziliby podejrzenia… - zatrzymaliśmy się zgodnie, a myśl, która nas napadła, miała tę samą treść.
-Po to dali ogłoszenie. Mieliśmy udawać turystów, których oni wiozą na Galunę – wypowiedziałem na głos podejrzenie, które właśnie stało się faktem. – Dobra, powiedzmy o tym Red i Mistowi, może oni też coś wymyślili – zaproponowałem.
Pozostałą dwójkę znaleźliśmy pod ratuszem miejskim, z którego właśnie wychodzili, oboje w dobrych humorach, jakby odkryli coś znaczącego.
-Mamy pozwolenie burmistrza na wszystkie działania, byle rozbić tę bandę - poinformował dumnie Mistgun. O, to faktycznie dobra wiadomość, czyli jak coś rozwalimy, to nikt nie będzie narzekał, a dziadek nie zrobi nam awantury. 
-Tak, na dodatek dostaniemy za to zapłatę – dodała Red, taka opcja chyba ją cieszyła.
-A ten cały burmistrz wspominał o ewentualnych konsekwencjach, jeśli pozabijamy tych gości? – zapytałem z jeszcze szerszym uśmiechem, patrząc na każdego z nich. Mistgun prychnął lekceważąco i przewrócił oczami, jakby moja propozycja była śmiechu warta. A nie była!
Red się zmieszała i zagryzła wargi, nie wiedząc, co powiedzieć, no, bez przesady, to przecież był żart!
-Szkoda, bo może się zrobić gorąco. – Naina wzruszyła ramionami, jako jedyna biorąc na poważnie moje słowa. Tak, dokładnie, może się zrobić… chwila, co?! Ona, ta strachliwa przybłęda, która przeżyła chwilowe załamanie psychiczne po zniknięciu Majnu półtorej godziny temu? Ona gadała o śmierci tak łatwo? Też coś! Pewnie pierwsza by uciekła!
Podzieliliśmy się przemyśleniami, siedząc na ławce przed ratuszem. Oboje gestykulowaliśmy przesadnie, opisując to, czego się dowiedzieliśmy, a Mistgun i Red słuchali uważnie i kiwali głowami, zgadzając się.
-Skoro futra pachniały naftaliną… to może nie przewożą samej naftaliny, ale właśnie futra – zastanowił się na głos Mistgun, a my spojrzeliśmy na niego jak na wariata, rozumiejąc, że to może być prawda. Tylko dlaczego wcześniej na to nie wpadłem?!
-To by było logiczne, wywożą pieniądze w futrach na wyspę pod byle jakim pretekstem. A ten twój kocur też pewnie będzie robił za futro, zdejmą z niego skórę, wygarbują, i zrobią kaptur albo mufkę. – każdym kolejnym słowem Red, Naina bladła coraz bardziej. Nie usłyszała końcówki, bo zerwała się z ławki i z dzwonieniem bransoletek skierowała się do portu.
-Możesz się czasem zamknąć? – syknąłem do tarocistki, której uśmiech samozadowolenia zszedł z twarzy w jednej chwili, i obaj z Mistgunem pobiegliśmy za Nainą, czując, że pewnie wpakuje się w jakiś kłopoty.
-Co jeszcze mówił burmistrz? – zapytałem, wymijając kolejnych przechodniów.
-Że rabunki zdarzają się coraz częściej i na coraz wyższe kwoty. Miasto traci turystów, coraz więcej właścicieli różnych stancji domaga się interwencji, ale nikt nie wie, co robić. – ale ten bachor używa górnolotnych słów, „stancja”, „interwencja”, kto go tego nauczył?
-Mają jakiekolwiek ślady? – usłyszałem przyspieszony oddech i szybkie kroki doganiającej nas Red, widząc zielony szal Nainy, unoszący się na wietrze, i tył jej głowy, gdy biegła. Byłem pewien, że słucha uważnie każdego słowa niebieskowłosego mruka.
-To dobrze zorganizowana grupa, jest ich kilkunastu, więc musimy być ostrożni. Wszyscy w mieście podejrzewają się nawzajem, ponad to wiedzą, że złodzieje przemycają towary gdzieś na zachód. Kilku ludzi próbowało ich śledzić, ale nie wrócili. – na pewno zrobi się gorąco, skoro tak to wyglądało.
-Słyszałaś? – zapytałem, wiercąc wzrokiem dziurę w plecach tuniki, znikającej co jakiś czas w tłumie przechodniów.
-Tak. Żadnych odważnych i bohaterskich czynów. Musimy zapytać o „Matsuri” kapitana portu, jeśli wypłynęli znów, to na Galunie na pewno będzie Majnu – poinstruowała nas głośno, by Mist i Red mogli usłyszeć plan.
-A jeśli nie? – zapytała czerwonowłosa tarocistka.
-To wrócimy do sklepu z futrami i porozmawiamy ze sprzedawcą tak, jak na Wschodzie – zapowiedział dziwnym głosem Smoczy Zabójca i zamilkł, przyśpieszając. 

Kapitan portu był grubym, cuchnącym rumem gościem w poplamionej białej koszulce, a na ramieniu miał charakterystyczny dla marynarzy tatuaż – kotwicę owiniętą cielskiem węża morskiego. I nie miał w sobie niczego, co można by nazwać „miłym charakterem”. Siedział na jednym z pomostów w porcie na drewnianym krześle, w czapce marynarskiej, z opróżnioną do połowy butelką z ciemnego szkła, które odbijało promienie słoneczne, a te z kolei raziły w oczy. Na nasze „dzień dobry” odpowiedział „czego?!”, co bardzo skonfundowało Nainę.
-Chcemy wiedzieć, czy łódź „Matsui” wypływała dzisiaj z portu – powiedziałem, wychodząc na przód i rzucając kapitanowi władcze spojrzenie, które nakazywało odpowiedź. Stosowałem taką pozę wobec starszych magów, gdy próbowali mi czegoś zabronić, albo coś przede mną ukryć, i sprawdzało się.
-Jaka? Nie słyszałem. – pokręcił głową stary opój i wyszczerzył zniszczone, popróchniałe zęby w złośliwym uśmiechu. Zawsze byłem zdania, że ludzie powinni się bać, żeby naprawdę szanować. Przekupywanie kończyło się różnie, a ja wolałem mieć pewność, że nikomu nie przyjdzie do głowy mnie sprzedać za garść kryształów. 
-Pilnujesz tej łodzi? – dałem sobie spokój z „panowaniem”, nie było z tego pożytku, podszedłem spokojnym krokiem do zacumowanego pięknego jachtu z białymi, rozłożonymi żaglami i srebrnymi barierkami. 
-Wara od niej, szczeniaki. Jej właściciel zostawił to maleństwo pod moją opieką – wychrypiał i poprawił czapkę. Dotknąłem liny cumowniczej i posłałem przez nią na jacht wiadomość w postaci silnego wyładowania elektrycznego, które objęło swoim zasięgiem cały kadłub i maszt, rozrywając liny oraz płótno żagli. Kapitan podniósł się chwiejnie ze swojego krzesła, a ja odwróciłem się z uśmiechem, który nie miał w sobie nic z wesołości.
-To jak będzie? Dowiemy się, gdzie ten stateczek, czy mam zniszczyć tę łajbę?
-Popłynęli.  Niedawno. Może godzinę temu, na Galunę. Mieli cztery worki, mówili, że dzisiaj zabiorą cały ładunek. – aha, więc tak miała się sprawa. Kapitan portu maczał w tym paluchy i właśnie się do tego przyznał, choć jeszcze o tym nie wiedział. Naina przyskoczyła do niego z wściekłością, porwała butelkę z alkoholem, i zmiażdżyła ją z hukiem, nie dbając, że razem z przezroczystym płynem, z jej palców cieknie też krew, prosto na deski pomostu. W naszą stronę popatrzyło kilku marynarzy i turystów, zainteresowanych, czego grupka dzieciaków chce od kapitana portu, ale widząc, że zanosi się na awanturę, odwrócili głowy. Co za debile, a gdybyśmy potrzebowali… no dobra, nie potrzebowalibyśmy pomocy.
-Jeśli Majnu stała się krzywda, to sprawię, że poczujesz, co to znaczy umierać – wysyczała do oniemiałego mężczyzny z jadem, mimowolnie uwalniając swoją magię, która sprawiła, że Mistgun się cofnął, a Red otworzyła oczy szeroko i z trudnością przełknęła ślinę.
-Mist, zaprowadzisz go do ratusza, po drodze weźmiesz staruszka ze sklepu z futrami. Chyba będzie miał coś do powiedzenia. A ja i Laxus płyniemy na Galunę – wydała nam polecenia, które respektowaliśmy bez słowa, nie mając ochoty się z nią kłócić.
-Potrzebujemy czegoś szybkiego. – rozejrzałem się dookoła i uśmiechnąłem pod nosem. Dokładnie o to mi chodziło, o to niewielkie, dwuosobowe, czarne maleństwo obok jachtu. Spojrzeliśmy na siebie z Nainą porozumiewawczo i już po sekundzie siedzieliśmy na skuterze wodnym, a Mistgun i Red zabrali kapitana, który posłusznie, z opuszczoną głową podreptał między nimi w stronę miasta.
-Umiesz to włączyć? – zapytała dziewczyna, obejmując mnie w pasie.
-A po co? Przecież używam elektrycznej magii – wzruszyłem ramionami i bez problemu uruchomiłem silnik. Celem była Galuna i nie mieliśmy wiele czasu, skoro dziś przypływał statek, by zabrać towar.

Maszyna zatrzymała się na piaszczystym brzegu Galuny dwie godziny później, lakrymy napędzające chyba ledwo zipiały, bo skuter zakaszlał kilka razy podczas podróży, ale nie dałem mu odpoczynku. Instynktownie zanurzyliśmy się w las, biegnąc na przełaj, omijając wystające konary drzew, krzaki i pnącza, zwisające z gałęzi. Kierowaliśmy się do ruin, a towarzyszył nam silny zapach naftaliny, z którym walczyła woń drzew i krzewów. Gorące słońce pobudzało do życia wszystko, ptaki, ukryte w koronach drzew dających chłód, śpiewały głośno, radośnie ogłaszając wiosnę w pełni na Galunie. W nosie mnie kręciło od zapachu wszystkich kwiatów, dlatego co jakiś czas go pocierałem, by nie kichać na potęgę.
-Jest tutaj, na pewno – dotarło do mnie szeptanie Nainy, jak zaklęcie, zapewnienie, że na sto procent znajdzie Majnu na wyspie. Z każdą minutą las robił się coraz gęstszy, końca nie było widać, ale Smoczy Zabójca nie wydawał się tym zniecierpliwiony, przeciwnie, zapach naftaliny wzmagał się, a to znaczyło, że byliśmy coraz bliżej. Czułem, że krew w moich żyłach krążyła szybciej, a serce przyśpieszyło pompowanie jej. Znów doświadczyłem radosnego uczucia w żołądku, które ścisnęło mnie za gardło i sprawiło, że miałem ochotę wybuchnąć szczerym, głośnym śmiechem z powodu nadchodzącej konfrontacji z niebezpiecznymi przeciwnikami. Miałem w sobie tyle energii i zapału, że chciałem ogłosić to całemu światu donośnym krzykiem. Rozpierało mnie od środka gdy myślałem, że już za chwilę staną twarzą w twarz z ludźmi, którzy odważyli się zabrać futrzaka. W sumie było mi to obojętne, dlaczego mam walczyć, liczyło się to, by udowodnić samemu sobie, jak silny jestem po kilku dniach treningu z Nainą, i co do tej pory osiągnąłem.
-Laxus, musimy być ostrożni – zwróciła mi uwagę dziewczyna, na co prychnąłem lekceważąco.
-Nie bądź nudna, wpadniemy, rozwalimy ich i po sprawie.
-Tam jest Majnu! – huknęła wściekła, ale nie przestaliśmy biec. – Jeśli tego nie przemyślimy, może mu się coś stać, więc masz słuchać, co mówię! – chyba się zdenerwowała, z czego nic sobie nie robiłem.
-Pod warunkiem, że jak już go odbijemy, to nie będziesz wchodziła mi pod nogi, Przybłędo – zastrzegłem z uśmiechem.
-I tak będę musiała cię ratować, więc bez różnicy, Iskierko – rzuciła zaczepnie i zamyśliła się. –Zależy, ilu ich będzie, ale musimy wziąć ich z zaskoczenia. Na pewno ktoś będzie pilnował ruin, więc ty się nim zajmiesz. Strażnik nie może mieć czasu, by wydać jakikolwiek odgłos – uprzedziła cichym głosem, w którym wyczułem bojową nutę. 
-Pestka – odparłem lekceważąco.
-Później podzielimy ich między siebie, wyeliminujemy i znajdziemy Majnu – zakończyła.
-A jeśli już zdążyli załadować worki na statek? 
-Wtedy, Iskierko, zniszczymy tę łajbę, potopimy ludzi, a łupy zabierzemy.
-Od początku to planowałaś, co?- zaśmiałem się pod nosem, nie mając wątpliwości, że tak właśnie było. Dziewczyna oddała uśmiech, jakby została przyłapana na gorącym uczynku.
-Oj, Laxus… przecież podzielę się tymi pieniędzmi z wami – mruknęła przepraszającym tonem, niebezpiecznie przeciągając ostatnie słowo. Pokręciłem głową i zrobiłem w duchu uwagę, że nigdy nie ogarnę dziewczyn.

-Jest, stoi tam. – przyczailiśmy się za jakimś głazem, obrośniętym mchem, wkopanym w ziemię naprzeciwko wejścia do kilkunastometrowej piramidy schodkowej, która na pewno miała za sobą lepsze czasy. Rzeczywiście, strażnik, jeden z marynarzy, którzy wczoraj towarzyszyli nam podczas rejsu, przechadzał się w tę i z powrotem, obserwując i nasłuchując uważnie. Cienias, nie miał szans z naszymi wyostrzonymi zmysłami! Ruiny znajdowały się w środku lasu i były tak dobrze ukryte przez drzewa, że nie zwróciłbym na nie uwagi, uważając, że to zwykłe kamienie. Ci przodkowie mieszkańców Galuny odwalili kawał dobrej roboty, budując coś takiego, tylko po co to robili? Obrośnięta trawą budowla miała w sobie coś majestatycznego, gdy tak stała, oświetlona promieniami słonecznymi, niewzruszona od lat.
-Gdzie jest Majnu?
-Pewnie w środku.
-Nie możesz go zobaczyć? – zapytałem z pretensją.
-Ty idioto, a niby jak? Nie potrafię przeniknąć wzrokiem przez kamień i ziemię, ja też jeszcze się uczę – syknęła zirytowana.
-Albo po prostu jesteś beztalenciem – sprowokowałem ją świadomie, wiedząc, że narastający hałas ściągnie tu tego pasiastego durnia, i nie myliłem się.  Jego wyłupiaste, ciemne oczy zmierzyły nas, gdy wychylił się zza głazu, i uśmiechnął złowieszczo.
-Bękarty zjawiły się po szczura? – o, proszę, całkiem do rzeczy ten facet, poza tymi „bękartami”. Nic więcej nie mógł powiedzieć, bo padł na ziemię i wił się przez chwilę, a po jego ciele przeskakiwały iskry. Poczuliśmy smród palonego ciała, więc cofnęliśmy się o kilka kroków, marynarz rzucał się
 W konwulsjach, a oczy uciekły mu w głąb czaszki. Dawka, którą mu zaserwowałem, mogłaby powalić Gorlana w około minutę, nic sobie z tego nie robiłem, trzeba było wyeliminować zagrożenie, więc się za to wziąłem z diabelną precyzją.
-Laxus, przestań – pisnęła Naina i szarpnęła mnie za rękę. Przerwałem atak, wiedząc, że mężczyzna nigdy nie odzyska dawnej sprawności fizycznej i prawdopodobnie zostanie z niego roślina, o ile ktoś go wyciągnie i zabierze do jakiejś medycznej jednostki, w co wątpiłem.
-Miałeś go tylko uciszyć – powiedziała z wyrzutem. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem za sobą, do wejścia piramidy, nie pozwalając jej zająć się pół martwym człowiekiem.
-I to zrobiłem, bardzo skutecznie – wypaliłem, nie dbając o ostry ton, który pojawił się w moim głosie, a który wprawił moją towarzyszkę w zdziwienie przemieszane ze strachem. Tyrania się boi? No, no, chyba wszedłem na nowy poziom relacji z nią.
Już od wejścia wyraźnie słyszeliśmy męskie głosy, jeden rozkazywał, pozostałe marudziły pod nosem i zastrzegały sobie prawa do jakichś pieniędzy, skarbów i nie wiadomo, czego jeszcze. Z każdym krokiem postawionym w wąskim, chłodnym korytarzu z litej skały, oświetlonym pochodniami wetkniętymi w szpary między kamiennymi płytami, czuliśmy wyraźniej ten parszywy smród naftaliny, ostrą woń alkoholu i potu, od których robiło się niedobrze.
-Dziesięciu – burknęła Naina, przysuwając się do mnie. O, ludzie, zawsze będzie się tak bała wszystkiego dookoła? Z jednej strony pochlebiało mi, że kurczowo się mnie trzymała, ale z drugiej... nie, to naprawdę było fajne uczucie. Długi korytarz biegł chyba przez całą piramidę, a po obu jego stronach wydrążono pomieszczenia, z których jedno było oświetlone. Pod ścianą naprzeciw nas leżało dziesięć worków, miękko zaokrąglonych, a w jednym z nich chyba był Majnu, bo materiał poruszał się co jakiś czas. Przy nim stał drugi pasiasty marynarz, który najwyraźniej nie zmienił od wczoraj koszulki, a kilku obcych facetów siedziało na skalnej ziemi i grało w kości. Rzeczywiście, razem było ich dziesięciu.
 Jak ona to robiła, że wiedziała o liczbie ludzi przebywającej w jakimś pokoju, budynku lub innym miejscu? Musiałem się tego dowiedzieć i nauczyć. 
Fałszywy kapitan rozmawiał z niewysokim, przysadzistym facetem w czarnych spodniach, z zatkniętym za pas długim nożem o rubinowej rękojeści, na widok której Nainie zaświeciły się oczy. Babom tylko świecidełka w głowie, poważnie.
-Tak, podział, jak zwykle, to zresztą ostatnia nasza robota tutaj. Szef chce was wysłać do Magnolii, podobno bogate miasto, tylko mają tam gildię magów, na którą trzeba uważać. – planowali przenieść się do naszego miasta?! Czy to dom wariatów, czy ja śniłem?!
-Ale nie wypłacił nam zaległej zapłaty, nie, żebym kwestionował zasady, ale zapłaciłem bandzie tych szczeniaków czterdzieści tysięcy kryształów, a moi ludzie nie mogli ich znaleźć w ich pokojach. – nasz wczorajszy zleceniodawca podrapał się ustnikiem fajki po policzku i przybrał przymilny ton.
Spojrzałem na Nainę, która wzruszyła ramionami w odpowiedzi na nieme pytanie. No jasne, nikomu nie oddałaby pieniędzy, pewnie gdzieś je ukryła, spodziewając się, że to po to przyszli złodzieje.
-To nie mój problem. Trzeba było zaszlachtować bachory tutaj – mruknął lekceważąco niższy, z nożem.
-To byli magowie, a jeden z nich miał na imię Laxus. Pewnie wnuk Makarova Dreyara. – moje nazwisko wywołało szok na twarzy człowieka, który po chwili przemienił się w niedowierzanie, a zaraz po tym w złość.
-Coś ty powiedział?! Wnuk Tytana? I tyś go puścił wolno?! – oho, chyba byłem znaną personą w tym towarzystwie.
-A co miałbym robić z czwórką szczeniaków? – kapitan nie wydawał się być poruszony wściekłością w głosie rozmówcy, wręcz przeciwnie, zachowywał się tak, jakby się tego spodziewał.
-Oby szef się o tym nie dowiedział! Ten bękart zniszczył ostatnio pociąg z setką ludzi na handel! Ty myślisz, że czwórka bachorów to problem?! 
-Dzieciak tu przyjdzie – uspokoił go kapitan, bardzo pewny swoich słów. – Bo zabrałem im coś, co będą chcieli odzyskać. – kiwnął głową na drugiego pasiastego marynarza, a ten wyciągnął z worka naszego futrzaka, który wił się i drapał powietrze pazurami, z dziką zaciętością w oczach. Tak bojowy, jak właścicielka, co?
-Lepiej, żeby tak było. Jeśli przyprowadzimy tego małego, możemy dostać niezłą sumkę. – miałem być sprzedany? Coś im się chyba pomyliło! 
-Pokrzyżowaliśmy plany jakiemuś ważniakowi. I ty za to oberwiesz. – czy ja usłyszałem w głosie Nainy coś na kształt ulgi? Zabiję tę głupią babę! Dziewczyna, zachęcona moim spojrzeniem, nabrała powietrza głęboko w płuca, wyskoczyła zza rogu i zaatakowała znajomym mi Rykiem, celując w pozostałych, grających w kości. Zaczął się popłoch, kapitan, facet z nożem, marynarz trzymający Majnu i dwóch innych ruszyli w naszą stronę, zaskoczeni w pierwszej chwili silnym podmuchem wiatru. Czarny wir porwał ze sobą piątkę ludzi uderzając nimi o przeciwległą ścianę, rozerwał worki i futra, zabił zapach naftaliny. Kątem oka dostrzegłem krew lejącą się z porozbijanych głów, marynarze jeszcze żyli, ale mieli umrzeć z wykrwawienia. Nie było odwrotu, musieliśmy zabrać Majnu i wiać. Stanąłem przed Nainą z obojętnym wyrazem twarzy, który zatrzymał idących ku nam przeciwników, i pokazałem im swoją magię, skoncentrowaną mocno przy dłoniach, która rozświetliła ciemność. Pochodnie zgasły pod wpływem wiatru i zabierającej tlen magii Nainy, więc byłem właśnie jedynym źródłem światła, na nieszczęście dla tamtych. Słyszałem oddech Majnu, który nagle zaczął gadać jak najęty. 
-Nainai, wreszcie! Było ciemno, nie mogłem spać, jestem głodny, chcę krewetkę, tak, tak! – dobrze było usłyszeć znów ten jego piszczący głos. Potężna iskra przeskoczyła od jednego, do następnego, powalając i więżąc w gardłach krzyk. Pasiasty puścił zwierzaka, który aktywował tę swoją Aeromagię, zamachał kilkakrotnie skrzydłami i już podfruwał do Nainy, omijając mnie szerokim łukiem. No, i z głowy! Odwróciłem się do dwójki z zadowolonym wyrazem na twarzy i zdębiałem, widząc za plecami dziewczyny kolejnych ludzi. Jak to?! Nie wyczuliśmy ich wcześniej?! Dlacz… naftalina! Naina nie wyczuła dziesiątki ludzi, ona ich usłyszała, pozostali milczeli, to była pułapka, choć nie do końca udana. Ona wiedziała, co się dzieje, choć zdała sobie sprawę, że trochę za późno na atak z zaskoczenia, złapała Majnu w ramiona i zerwała się do biegu, wyprzedzając mnie, biegnąc do wyjścia z korytarza. Jasne, zostawić mnie samego, najlepsza strategia. Co za tchórzliwa dziewczyna!
-Zdaje się, że mamy tu małą wróżkę – zabrzmiał jeden głos, a pozostali zachichrali się głupkowato, jakby usłyszeli dobry żart. Sądząc z określenia Fairy Tail, miałem do czynienia z inną gildią, zapewne mroczną, bo żadna zatwierdzona przez Radę nie współpracowała ze złodziejami. Tak mi się przynajmniej wydawało.
-Z jakiej gildii jesteście? – zapytałem, zwiększając rotację błyskawic.
-Duch Ghula – brzmiała odpowiedź. Wspaniale, o to dokładnie chodziło. Po takich nikt nie będzie płakał. 
-Laxus! Pośpiesz się! – spanikowany głos Nainy odbił się echem od kamiennych korytarzy. Rozejrzałem się dookoła i uznałem, że nie ma powodu, bym się wstrzymywał, skoro moja trenerka nakazywała mi pośpiech…
-Tryb Smoka Błyskawicy. – aktywowałem magię na wyższym poziomie, o potężniejszym stężeniu, zalewająca całe pomieszczenie, oświetlając siódemkę magów, którzy zamarli, osłaniając oczy rękami. Rzeczywiście, mieli herby mrocznej gildii na rękach, szyjach lub ramionach.
-Co do…! Czym ten gówniarz jest?! Kurwa, niech ktoś coś zrobi, pozabija nas! 
-Ryk Gromowładnego Smoka! – błyskawice skupione w tak małym pomieszczeniu zaczęły niszczyć wszystko, doprawiając dzieło Nainy. Pomieszczenie rozjaśniało, jakby pojawiło się w nim słońce, wypalające oczy, prażące skórę do martwej czerni. Nie było odwrotu, zaatakowałem i… i właśnie…  
Ci ludzie umierali. 
Atak był tak silny, że ich organizmy po prostu wypalały się od środka, nie będąc w stanie znieść wielkiej dawki elektryczności. Synapsy zmieniały się w nicość, przed śmiercią sprawiając niewyobrażalny ból, którego im współczułem. Nie mogli krzyczeć, nie mogli się poruszyć, nie mogli oddać ataku, mogli jedynie błagać resztkami mózgów o szybką śmierć, która czaiła się w kącie z uśmiechem. Razem z magami zginęli pozostali, oszczędziłem im konania przez uduszenie lub przywalenie rozpadającym się właśnie sufitem. Piramida zaczęła się trząść, ostrzegając przed zapadnięciem i utworzeniem prawdziwych ruin. Z góry sypał się pył, a ściany drżały, gdy najwyższe piętra zaczęły się zawalać. 
 Znów uderzył mnie smród palonego ciała, który wygnał mnie na zewnątrz. Przeklinałem w duchu, by korytarz nie zawalił się, nim nie dotrę do wyjścia. Gnałem przed siebie, nie oglądając się w tył, musiałem uciekać, jak najdalej od kamiennej piramidy, która stawała się grobowcem. Wyleciałem na świeże powietrze, z gorącym zamiarem nawtykania Nainie za ucieczkę, ale bez słowa złapałem ją za rękę i szarpnąłem za sobą. Pognaliśmy jak szaleni, nie bacząc, że wybraliśmy drogę w głąb wyspy, a nie na brzeg. 
-Rozwaliłeś piramidę! Ty kretynie! To był zabytek! – darła się, ignorując zapach śmierci, który zabrałem ze sobą z wnętrza.
-Wisi mi to! Uratowałem cię! – warknąłem w odwecie, nie będąc w nastroju do żartów. Właśnie zabiłem kilku ludzi by zapewnić nam bezpieczny powrót, ta wariatka nie mogła tego pojąć?! Tak mały móżdżek chowała w tej swojej łepetynie?!
-Nikt cię o to nie prosił! Specjalnie uciekłam, żeby polecieli za mną! Tam były kryształy! Cała masa kryształów! Ty debilu! – zatrzymaliśmy się kilkanaście metrów dalej, dysząc i obrzucając wyzwiskami.
-Trudno! Żadna z ciebie matka miłosierdzia i nie podzieliłabyś się z okradzionymi ludźmi! -wzruszyłem ramionami, przekrzykując huk walącego się budynku. Pewnie, że chodziło o pieniądze, zaczynałem podejrzewać, że kiedyś sprzeda tego swojego futrzaka, byleby kupić sobie parę książek, na punkcie których miała obsesję graniczącą z szaleństwem.
-Dureń – skomentowała na koniec, odwracając się w stronę, z której nadbiegliśmy. Las wypełnił się pyłem i dźwiękiem strzelania, gdy łamały się wiekowe, skalne płyty, pogrążając budowlę w ruinach.
-Majnu, co z tobą? – zapytałem, patrząc na szczura w objęciach dziewczyny. Nie uwierzycie, ale ten futrzak po prostu spał!
-Laxus… 
-Co?
-Oni… no, tamci ludzie, nie żyją, prawda? – nie patrzyła na mnie, gdy o to pytała. Oskarżała mnie o to? Przecież nie zrobiłem tego, bo chciałem! Musiałem ich… musiałem!
-J-ja… myślę, że tak – odparłem szeptem i oparłem ręce na kolanach, przypominając sobie widok palących się ciał magów, którzy mieli zastygłe w bólu rysy twarzy i oskarżające mnie spojrzenia. Zrobiło mi się niedobrze, postawiłem kilka chwiejnych kroków przed siebie i wsparłem się o najbliższe drzewo, oddychając płytko z zamkniętymi oczami. Wraz z kolejną falą makabrycznych obrazów oraz zapachem, zgiąłem się w pół i zwymiotowałem, czując łzy pod powiekami. Naina usiadła na ziemi, przyciskając futrzaka do siebie.
-To nie twoja wina. To przeze mnie. Nie twoja wina – powtarzała zmartwiałymi wargami. Otarłem usta i przyłożyłem głowę do pnia drzewa, histerycznie łapiąc oddech. Umarli, nie żyją, nic nie mogą mi zrobić. Tak musiało być. Gdybym ja ich nie zabił, oni zabiliby Nainę i Majnu, a mnie zabrali nie wiadomo dokąd. Nie, nie bałem się o siebie. Bałem się tylko, że nigdy nie wróciłbym do domu, bo nie odważyłbym się pokazać im wszystkim bez niej. Tak. Właśnie tak. To nie byli pierwsi martwi, których widziałem ale po raz pierwszy to ja byłem sprawcą mordu. Na dodatek… chyba można by nazwać to mordem masowym, przecież w tych gruzach zginęło siedemnastu ludzi, plus strażnik, którego zostawiliśmy pod walącą się piramidą. Osiemnaście… Boże, zabiłem osiemnastu ludzi i nawet nie czułem żalu za odebranie im żyć. 
-Naina?- splunąłem, próbując pozbyć się palącego, ohydnego smaku w ustach. Dziewczyna patrzyła martwym wzrokiem w ziemię, ale na moje wołanie uniosła głowę i przechyliła ją lekko w bok. Wyglądała jak upiór, blada twarz z rozwichrzonymi, długimi włosami, o błędnym spojrzeniu i białych jak papier wargach, chyba będzie mi się śniła w takim stanie jako kara za… za morderstwo.
-Al-Kariba… wiedziałam, że znów… - szeptała bardziej do siebie, niż do mnie, ale przerwałem ten bełkot zdecydowanym:
-Idziemy do domu. 
Podniosła się posłusznie z ziemi, otrzepała ubranie jedną ręką, drugą trzymając futrzaka za pokrytą futerkiem skórę na karku, ułożyła go sobie na ramieniu, i wyprostowała się, gotowa. Pokiwałem głową i otarłem pot z czoła, miałem dość wrażeń jak na jeden dzień.

-Osiemnastu? – dziadyga wpatrywał się w wieczorne niebo za oknem swojego gabinetu, gdy zdawaliśmy mu relację z naszej misji. Mistgun i Red siedzieli na dole, w tłumie innych i niechętnie opowiadali, jak uwolniliśmy Hargeon od złodziei, którzy spoczywali w ruinach piramidy na Galunie, a my postanowiliśmy wyznać szczegóły. Siedzieliśmy na kanapie, zgarbieni, każde pogrążone w swoich myślach, pomiędzy nami leżał kot, zwinięty w kłębek, i chrapał. Wyczułem dziwną aurę wokół Nainy już podczas podróży popołudniowym pociągiem, później zauważyłem jej niecodzienne zachowanie względem mnie, a teraz absorbowało mnie to wyjątkowo, ponieważ nie odezwała się do mnie od niemal pięciu godzin. 
-Tak – potwierdziła pół szeptem dziewczyna i zacisnęła dłonie na materiale tuniki. 
Swoją drogą, czy widziałem kiedyś Nainę w innym zestawie, niż tunika i szarawary? 
-Nikt nie przeżył? 
Jakby się tak zastanowić, to chyba zawsze się tak ubierała, bez względu na pogodę, czasem po prostu tunika miał dłuższe rękawy, czasem nie miała ich wcale.
-Nie. – dziadek odwrócił się do nas i pokiwał powoli głową, zakładając ręce za plecy. Miał poważną minę, gdy na nas patrzył, i najwyraźniej zamierzał wygłosić jakieś kazanie, którego słuchać nie zamierzałem. Magowie z mrocznych gildii nie byli tak silni, jak słyszałem. Gdyby było inaczej, to oni by żyli zamiast nas. Działałem w samoobronie, to wszystko!
-Czy było inne wyjście?
-Nie. Laxus znów nas uratował, tylko… nie tak, jak myślałam. – bała się, dlatego siedziała w najdalszej części kanapy, unikała mojego wzroku i nie odzywała się do mnie.
-Naina. – dziadek zmusił ją tonem głosu, by na niego spojrzała. – To nie była wasza wina. Tak musiało być – powiedział z naciskiem, trzymając jej wzrok spojrzeniem szarych, łagodnych oczu.
-Wiem, dziadku. Pójdę już. – wstała, zabierając Majnu, i wyszła z gabinetu, po cichu zamykając drzwi.
-Jestem z ciebie dumny, Laxus. Ale z twoją przyjaciółką nie pójdzie tak łatwo, jak ze mną. – spojrzał na mnie z jakimś sentymentem w oczach i opuścił głowę. – Zachowałeś się dokładnie w ten sposób, jakiego oczekiwałem. Wybrałeś dobro swoich bliskich i nie wahałeś się ani razu, pamiętaj tylko, by nie stosować takiej zasady w sytuacjach, które mogą mieć inne rozwiązanie. A teraz idź i porozmawiaj z Nainą. – wygonił mnie zdecydowanym machnięciem ręki, i nie musiał mi dwa razy powtarzać. Już wypadłem na korytarz, prawie zderzając się z Przybłędą, która stała kawałek dalej, opierając się o ścianę z opuszczoną głową. Stanąłem naprzeciw niej i zdenerwowany zacisnąłem dłonie w pięści. Nie wiedziałem, co powiedzieć, żeby zaczęła traktować mnie znów tak, jak wcześniej, wziąłem głęboki wdech raz, drugi i trzeci, ale nic nie wpadło mi do głowy. Z dołu dobywał się gwar śmiechów, żartów i krzyków, które pewnie za jakieś parę minut przemienią się w bojowe okrzyki, a skończą jako bójka, ale nie dotyczył nas. Wydawaliśmy się być w innym świecie, w ciemnym korytarzu, którego parkiet był oświetlony przez światło z głównej sali, pogrążeni w ciszy, w półmroku, czekaliśmy na słowo drugiego.
-Ty… się nie boisz, prawda? – zapytała cicho po chwili i podniosła głowę, patrząc mi prosto w oczy, a siła jej spojrzenia sprawiła, że prawie przestałem oddychać.
-Czego? – wydawała się być przestraszona czymś na poważnie, skuliła się w sobie i nie miała nic z władczej, wojowniczej Nainy z Fairy Tail.
-Śmierci. Nie boisz się zabijać innych w swojej obronie – wyjaśniła i znów opuściła głowę.
-Nie. Jeśli będę zmuszony, zrobię to – powiedziałem z pewnością siebie, ale bez pychy, która towarzyszyłaby mi, gdyby zapytał o to ktoś inny.
-Myślę, że ja nigdy bym się nie odważyła. Krzywdzenie, to jedno, ale zabijanie… - potrząsnęła głową przecząco.
-Nie będziesz musiała, jeśli nie chcesz – powiedziałem zdecydowanie. 
-To znaczy?
-Ja będę to robił w twojej obronie, Naina. Nigdy nie będziesz musiała zabić, jeśli ja będę z tobą.


Ja wiem, że początek wyszedł zbyt... hm, słodki? No ale trochę romantyzmu musi być, nie? Kochani, żegnam się na razie, usłyszymy się dopiero w czerwcu. Standardowo, jeśli były błędy - wytknijcie mi je, bo inaczej wytknie mi je jakaś ocenialnia :D Nie krępujcie się, o szczerą krytykę nigdy się nie obrażę. Trzymajcie się kochani i dużo weny życzę każdemu z was!

45 komentarzy:

  1. Hue, hue :D. Pierwsza :D. Tak to jest jak się człowiek bawi w GIMPie ;D. Ale kochanie, teraz nie przeczytam i nie skomentuję. Postaram się to zrobić po południu, a jeśli mi nie wyjdzie, to dopiero po powrocie ze szpitala :*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu wyskrobałam komentarz i przybyłam zrobić „mały” SPAM. A oto, co powstało po wielu dniach zmagań:


      Rhan, zawiodłaś mnie i to sromotnie… Nie było tutaj nic wartego uwagi… Zero humoru, ani grama akcji, ogólnie lipa… Weź kobieto nie pisz dalszego ciągu, jeśli tak to ma wyglądać… Pozdrawiam…

































      Rhan, to, co przeczytałaś wyżej, nijak ma się do rozdziału. Napisałam to, by zdalnie zobaczyć Twoją minę na słowa krytyki :D. Zua Roszpuncia, bardzo zua!!! Nie ma w tym krztyny prawdy. Wszystko jest żartem!!! Jednym, wielkim dowcipem osoby, która znana jest ze specyficznego poczucia humoru. Mam tylko nadzieję, że się nie pogniewasz za to, co wyżej i uznasz to za mało istotny epizod, który wkradł mi się do komentarza. W każdym razie Ty wiesz, że ja kocham ♥♥♥ Twojego bloga i nigdy nie napisałabym takich słów na serio. A teraz, Słońce, przystępuję do czytania i tworzenia właściwego komentarza, który, mam nadzieję, będzie lekiem na całe zło i wyrazi mój zachwyt :). Strzeż się, bo Roszpunci coś wali. Polskie słońce zaszkodziło i to bardzo. Albo w szpitalu mi coś podali :D. Także, tego, co by nie przedłużać, Roszpuncia czytać pędzi i komentarz mega długi sporządzi!!!

      Usuń
    2. Wiem, kochana, że się spóźniłam,
      Ale dzisiaj do Ciebie przybyłam!!!
      Czytanie i komentowanie tego rozdziału
      Idzie mi bardzo pomału.
      Gdyż jest on długi, jak zawsze,
      Niczym pisany na chwałę monarsze!!!
      Zacna ta notka, jak mniemam,
      Gdyż z góry zdanie takie mam.
      Mimo że jeszcze nie przeczytałam,
      Jestem pewna, że to, co tutaj zastałam,
      Będzie niczym Cud nad Wisłą,
      I sprawi, że policzki mi obwisną,
      A żuchwa na biurko opadnie,
      Gdyż zdziwię się nieprzesadnie
      I zapewne przyznasz mi rację,
      Że zachwycasz polską nację.
      Jesteś świetną artystką
      I nie epizodystką,
      Bo za każdym razem,
      Swoich myśli wyrazem,
      Dajesz mi szczerą nadzieję
      I sprawisz, że bordowieję,
      Bo każdy Twój tekst
      Pozwala mieć pretekst,
      By skomentować
      I SPAMu nie żałować.
      Czytając Twe rozdziały
      Olbrzym staje się mały,
      Bo polska mowa kuleje
      I powoli bliznowacieje,
      Gdyż zapominamy
      Jak wielki cud w ustach mamy,
      By wyrażać się piękną mową,
      Z wielką wręcz ochotą!!!
      Ty, Moja Droga, jesteś zachwycająca,
      Bo z mową polską brykająca,
      Niczym kozica górska,
      Jesteś wspaniała, jak Brama Brandenburska!!!
      Mam nadzieję, że wierszyk się spodobał,
      Bo piszący umysłu nie żałował,
      By wynagrodzić Ci, kochanie,
      Długie na komentarz oczekiwanie.
      Serdecznie pozdrawiam
      I masę słońca zostawiam!!!
      A teraz do czytania przystępuję
      I wiedz, że długo skomentuję!!!

      Usuń
    3. Red!!! *Wydzieram się na tarocistkę tak głośno, że chyba porywacze usłyszeli. Dziewczyna spogląda na mnie ze strachem. Odsuwam szlochającą Nainę w kąt i ruszam w kierunku wspomnianej Czerownej*. To tylko zwierzak, tak??? *Cofa się w równym rytmie do mnie. Idę bardzo wolno, bo moje koleżanki – kryczki, nie pozwalają rozwinąć ponaddźwiękowej prędkości, która pojawia się, gdy widzę to redowate stworzenie. Mój wzrok wyraża chęć mordu. Mist i Laxus odsunęli się na bezpieczną odległość, gdyż w tym momencie przypominam wkurzoną Nainę. A kolejna taka persona w załodze to chyba kara za ich przyszłe przewinienia*. No i co masz na swoją obronę??? *Red tylko mruga co chwilę i duka jakieś sylaby, które, ni hugona, nie składają się w słowa*. Przestań kaleczyć język i przyjmij należną karę!!!

      Red: Nie!!! Błagam!!! *Pada na ziemię i osłania się rękoma, jakby to mogło mnie zatrzymać. Uśmiecham się krzywo. I co najlepsze – nie jąkała się!!! Wszelkie stworzenie Pana Boga chwali!!!*.

      Jestem tego zdania, co Naina. *Red spogląda na mnie. Chyba nie bardzo wie, o co mi chodzi*. Mogli wziąć ciebie, ale stwierdzili, że dodatkowego problemu brać nie warto. *Uśmiecham się szeroko widząc jej pulsujące czerwienią policzki. Nadyma je śmiesznie, co sprawia, że wygląda jak rybka Rozdymka: http://pachniewicz.files.wordpress.com/2011/07/fugu.jpg . Niestety nie znalazłam w wersji czerwonej, ale przyjmijmy, że tak wygląda Red. By dolać oliwy do ognia dodaję*. Wiesz Red, sądzę, że musieliby dopłacić, żeby ktoś cię kupił. Totalnie nieopłacalny biznes. *Jej wkurw jest epicki!!! Zaczynam się brechać trzymając dłońmi brzuch. Dołączają do mnie nieśmiało Naina, Laxus i Mist (!). No way!!! Mist??? Ten mruk??? No nic, kolejny mały sukces :). A co do Nainy widzę, jak ociera łzy i uśmiecha się. Humorek i bojowe nastawienie wraca. Hue, hue*.

      Naina: Arigato!!!

      Nie za ma co!!! Uwielbiam poprawiać humor ludziom ;). *Słysząc słowa Iskierki mój organizm zareagował. Na mojej skroni niebezpiecznie pulsuje żyłka mówiąca o zirytowaniu, tym razem w moim wykonaniu. Wierzcie lub nie, ale wyglądam gorzej niż połączenie Erzy, Miry i Lucy, w wersji megazezłoszczonej. Tak, nawet Mistrza przebiłam!!! Odwracam się niebezpiecznie wolno w stronę chłopaków. Przestają szeptać i spoglądają na mnie. Na ich czołach pojawiają się kropelki potu. Mist, niczym rak, cofa się w stronę drzwi. Laxus stoi jak sparaliżowany. Utykając, zmierzam w jego stronę. Otacza mnie bardzo mroczna aura á la Zeref. Kij, że go jeszcze nie znają. Będzie okazja ;D*. Laxus. *Mówię cichym, mrocznym głosem*. Czy możesz mnie upewnić, że dobrze słyszałam??? *Dalej zmierzam w jego stronę, a on stoi, niczym słup, w miejscu. Nawet nie oddycha*.

      Laxus: A o co konkretnie ci chodzi??? *Widzę, że ma pełne majty. Buchacha!!! W moich oczach pojawiają się złociście połyskujące gwiazdki. Tu cię mam, twardzielu*.

      Widzę, że masz podobne problemy z pamięcią, co z myśleniem. *Jego twarz przybrała odcień dojrzałego pomidora. Hue, hue, no jakiś poziom zawstydzenia się ujawnia*.

      Laxus: Dużo mówiłem… *Wyciąga ręce przed siebie w obronnym geście. I myśli, że to mnie zatrzyma??? Buchacha!!! Ja jestem jak taran – nie do zatrzymania :D*.

      Usuń
    4. No tak. Ostatnie, co słyszałam to to, że należy unikać związków z dziewczynami. Czyli, jak mniemam, kandydatem na twoją drugą połówkę jest mężczyzna. *Widzę, że Iskierka pozbyła się koloru pąsu z twarzy. Zrobił się zielony*. A co za tym idzie, jedynym mężczyzną, z którym jakoś się dogadujesz jest Mist. *Teraz jest blady jak białe płótno*. Czyli nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć wam długiego pożycia małżeńskiego, wielu podobnych do was dzieci i szczęścia na co dzień. *Mist odsunął się na bardziej bezpieczną odległość. Hue, hue, jakby to go miało uratować przez nieczystymi zapędami Laxusa :D. Jak się facet napali to się nie zatrzyma. Posyłam współczujące spojrzenie Mistowi. Mimo maski widzę, że spąsowiał jak buraczek. Laxus natomiast, stoi dalej w tym samym miejscu. Z jego uszu dymi się, jak z komina. Uśmiecham się szeroko. Nie słyszę płaczu Nainy, dlatego spoglądam przez ramię. Uśmiecha się nieśmiało do mnie, natomiast Redziowa jest w ogromnym szoku. Jej żuchwa dotyka podłoża, oczy się wybałuszyły, a sylwetka – zgarbiła. Epicki widok!!! Podchodzę do dziewczyn i ujmuję dłoń Nainy. To nie yuri!!! Żeby nie było!!!*. Idziemy szukać twojego pieszczocha??? *Patrzy na mnie z niedowierzaniem. Po chwili jej twarz zdobi szeroki uśmiech. Podnosi się szybko, chwyta bagaże i rusza do drzwi*.

      Naina: Gotowa!!! Idziemy po Majnu!!! *Otwiera szeroko drzwi, przygniatając do ściany Mista, z którego została miazga. Trudno, było tam nie stać. Ruszam za nią. Po drodze potrącam Laxusa jedną z kryczek. Wyrywam go tym z otępienia*.

      Laxus: Za co??? *Masuje łydkę, w którą oberwał i patrzy na mnie z wyrzutem. Spoglądam na niego, ponad ramieniem, wzrokiem mordercy*.

      Za żywota!!! Ruszaj dupsko, leniu!!! *Wydzieram się. Spoglądam po pokoju. Mój wzrok pada na Red*. Ty też!!! Cztery litery do góry!!! Idziemy z odsieczą!!! *Red jest przerażona. Coś tam duka, ale jej nie słucham. Jedną z kryczek odsuwam drzwi i pozwalam Mistowi spłynąć na podłogę po ścianie. Szturcham go lekko, chcąc sprawdzić funkcje życiowe. Hmmmm…. Chyba mamy trupa*. Laxus!!! *Iskierka spogląda na mnie*. Bierz przyszłego męża na plecy i jazda za Nainą!!!

      Laxus: Co takiego??? *Spogląda to na mnie, to na leżącego na ziemi małżonka :D*.

      Próbujesz zaprzeczać i się bronić, tak??? Widać, że czujecie do siebie mięte. *Uśmiecham się szeroko i pozwalam, by otoczyły mnie serduszka. Jestem jak Mira z przyszłości*.

      Laxus: Ale… *Zaczyna. Hue, hue, nie dam ci skończyć, a co!!!*.

      Usuń
    5. Bierz… Swego… Męża… Na plecy… I w podskokach… Opuść… Ten… Pokój. *Mówię bardzo cichym i opanowanym głosem. Pod wpływem mojego spojrzenia zadrżał i skierował się w stronę Mista. Powoli ujął go w ramiona (kawaii!!!), zarzucił na plecy i ruszył w stronę drzwi. Złowiłam jeszcze uroczy widok. Mist ma opartą brodę o ramię Iskierki i poczyna się ślinić jak niemowlę. Wykrzywiona grymasem twarz Laxusa jest po prostu balsamem na mą duszę. Zaczynam się śmiać do rozpuku i poganiam Red, grożąc jej kulami w kolorze niebieskim. Zebrała szybko swoje rzeczy i ruszyła za małżonkami. Ja zamykam tą pielgrzymkę. Mist, o dziwo, się obudził i zarządził rozdzielenie. To miała być moja kwestia, ale co tam. Niech się gówniarz cieszy :D. Także, tego, ja leza za Rozpaczą i Błyskiem. Z nimi zawsze ciekawiej. Red się jąka, Mist nie pielęgnuje zmysłu mowy, a ja ciszy nie znoszę, dlatego wybrałam drugą parę. Hmmm… Chyba chłopcy nawzajem się zdradzają… Ale mi nic do tego!!! Żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek. Chyba trzymają się tej zasady :D. Będzie ciekawie ;D. Nie ma co ;D. I te sceny zazdrości!!! Sasasasa!!! Już nie mogę się doczekać!!!*. Laxus, ty to serio kretyn jesteś. *Kuśtykam zawzięcie, chcąc za nimi nadążyć*.

      Laxus: O co ci znowu chodzi, kaleko??? *Po jego pytaniu jedna z moich kul ląduje na jego łbie. Zakuta pała!!!*. Za co??? *Rozmasowuje bolące miejsce*.

      Za żywota!!! Nie wiesz, czym jest naftalina, tak??? *Kręci przecząco głową, walcząc ze łzami cisnącymi się do oczu po moim ciosie, którego nie powstydziłby się sam Jet Li :D*. Biedna dzidzia. Nie płakusiaj!!! Babcia kupi trabanta!!! *Laxus momentalnie poważnieje. Naina spogląda na nas ponad ramieniem i, hura, uśmiecha się delikatnie!!! Iskierka patrzy na mnie z miną w stylu „WTF” wypisaną na twarzy. Hue, hue, on na serio nie ma pojęcia o świecie ;)*. Wg twojego rozumowania jest to kobieta. Tak myślałeś, prawda??? *Kiwa twierdząco. Wybucham gromkim śmiechem, mijam go i dołączam do Nainy. Opowiadam jej zajście sprzed chwili i sprawiam, że się uśmiecha. Laxus, z nietęgą miną, podąża za nami. Jest zabawnie, tak jak podejrzewałam :D. Moje ciało astralne nie chce się przenosić do Mista i Red, bo tutaj jest fajnie!!! Laxus w końcu do nas dołączył. Patrzę na niego błagalnie, gdyż moje metody przyniosły tylko chwilowy efekt. Uśmiecha się do mnie i poczyna drwić z Nainy. Nie takiej pomocy oczekiwałam, ale trudno. Wreszcie zrozumiał, czym jest naftalina i tym doprowadził mnie do łez szczęścia!!! Gdyby nie to, że jestem ciałem astralnym, cały Hargeon zostałby zalany moimi słonymi kroplami. Czyli teraz leziemy szukać pani Naftaliny. Finkuj Naina, finkuj. To je dobre podejście :D. Kurde!!! Oni biegną!!! Dobra, znudziło mnie chodzenie. Pstrykam palcami i po chwili unoszę się w powietrzu. Hue, hue, dogoniłam ich, a chcieli być takimi „Nas Ne Dogonyat”. Nie wyszło im ;). Wkradam się do umysłu Laxusa i słucham jego sprośnych myśli o spaniu Nainy w bransoletkach*. Te, Lax. *Unosi głowę. Na jego twarzy gości pytanie*. Byłeś??? Widziałeś??? Spałeś???

      Laxus: Co???

      Nie mówi się „co” tylko „słucham”. No musiałeś chyba towarzyszyć Nainie w sypialni, skoro wiesz, że śpi w bransoletkach. *Jego twarz pokrywa szkarłatny rumieniec, ale nie przerywa biegu. Opuścił ino łeb i hasa dalej, niczym łania po łące. Machnęłam na to wszystko ręką, bo odpowiedzi zapewne nie usłyszę. Ech… Ale, ale, on dalej „myśli”. Jasne, a krowy latają!!!*. Laxus, czyżbyś lubił swoją zacną pozycję pantoflarza??? Przyzwyczajasz się do związku z Mistem???

      Usuń
    6. Laxus: To on będzie pantoflarzem, nie ja!!! *Wykrzykuje*.

      Hue, hue, czyli jednak go llllllllllllllubisz!!! *Zaśmiewam się do łez widząc jego zaskoczenie. Tu cię mam!!! Hue, hue!!!*. Już was widzę razem. A kiedy przeczytam One-Shota na temat twój i twego małżonka, napisany, oczywiście, przez Rhan, to tylko utwierdzę się w przekonaniu, że do siebie pasujecie.

      Laxus: *Gwałtownie się zatrzymał. Trybiki w jego głowie pracują, ale to tylko chwilowe. Zaraz mu minie, jak ochota na batona*. Rhan, Ty na serio napisałaś coś na temat mojego rzekomego związku z Mistem??? *I tak nie usłyszy odpowiedzi od twórczyni. Chyba, że później*.

      Laxi, to nie jest ułuda ino prawda. To się stało faktem!!! Będzie MiLa, albo LaMi :D. Która wersja lepsza??? Rhan, na którą się decydujesz??? *Nie przerywam lotu, podczas, gdy Laxus dalej stoi w miejscu. Widząc mnie daleko, tak daleko, daleko tak, w końcu rusza. Rozpycha ludzi łokciami, by dogonić dwie samotne samice, które mu zwiały. Ech, te samce. Same nie widzą, czego chcą od życia :D. Docieramy na miejsce. Nasze nastawienie jest fest bojowe. Teraz musimy szturmem zdobyć to siedlisko zła i łez Nainy!!! Wchodzimy i nagle świat zwalnia. Coś á la tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=cd2xg_bvCsg . Abelard Giza po prostu wymiata :D. Bezzębny staruszek to najbardziej podejrzana postać tego kryminału, horroru czy thilera. Nie wiem, co kto woli :D. Takie dziadki zawsze w końcowej scenie zamieniają się w mutanty, albo inne stwory i atakują z zaskoczenia. A ten na dodatek jest wyjątkowo tępy. Hue, hue, chyba wiemy, gdzie szukać :). Naina ma trop!!! Lecim, biegniem, zapierdzielam!!! I jeszcze ten jej długi jęzor!!! Sza!!! Naina biegnie, Laxus za nią, a ja frunę nad nimi używając, jako skrzydeł moich przyjaciółek, kryczek. Hue, hue, zaczyna się dżampreza!!!*. Oj Laxus…

      Laxus: Czego??? *Ale kultura!!! Chyba, za przeproszeniem, sra pod mostem*.

      Ty to w ogóle nie jesteś romantyczny. W końcu jest równouprawnienie. Jak kiedyś kobieta słuchała się męża, było git. Jak teraz facet słucha baby to pantoflarz jest. To jak będzie wyglądał twój związek z Mistem, co??? *Znowu robi się purpurowy na twarz, co sprawiło mi niewysłowioną przyjemność. Odliczamy: 3…2….1 i następuje wybuch*.

      Laxus: ZLEŹ NA ZIEMIĘ I STAŃ ZE MNĄ DO WALKI, JAK MĘŻCZYZNA!!! *Oho, Elfman z przyszłości przybył. Zamiast spełnić jego „prośbę”, unoszę się jeszcze wyżej i śmieje jeszcze głośniej. Aczkolwiek mina mi rzednie, gdy Naina stoi smutna przy fontannie. Podfruwam do niej. Oho, kolejny trop!!! Biegniemy, co sił w nogach (ja frunę, niczym motyl) i docieramy w jakieś podejrzane miejsce. Sratata, oni czują Majnu, a ja nie… Czamu??? Może to i lepiej??? Trudno stwierdzić :D. Pojawiają się te dwie szuje, co płynęły z nami. Trzeciej brak*. Puśćcie mnie do nich!!! *Naina i Laxus chwytają mnie za ramiona i próbują utrzymać w miejscu. Marnie im to wychodzi, bo mam dodatkową obronę w postaci koleżanek-kryczek*. Puśćcie mnie!!! A wydobędę z nich informacje siłą!!! *Dłoń Laxa ląduje na moich ustach, wróć, na nosie też. Robię się zielona, później fioletowa, a na końcu purpurowa. Dopiero Naina, widząc, że walczę o zbawienne O2, zrzuca łapsko Iskierki. Teraz staram się dotlenić pozbawione tego komórki. Dyszę, jak po przebiegnięciu maratonu. Patrzę morderczym wzrokiem na Laxa, który zagłębił się w rozmowie z Nainą.

      Usuń
    7. Oni myślą (wolne żarty! Przynajmniej, jeśli chodzi o Laxa) i dalej finkując, kombinują. Może coś uda im się wytentegować??? Czekam, a wnioski spływają z ich ust niczym woda z wodospadu. Jestem wzruszona, gdy jeden uzupełnia myśli drugiego. Cudna współpraca!!! Oni się lllllllllubią :D. Laxus!!! Jesteś moim mistrzem!!! Nareszcie pokazałeś, że Bóg obdarzył cię szarymi komórkami!!! Ocieram łzy spływające rzęsiście po moich licach i przysłuchuję się ich dalszej konwersacji. To się nazywa team!!! Laxus, kobiety ZAWSZE, podkreślam, ZAWSZE mają rację :D. Z tym człowieku nie wygrasz :). Myśmy są nieomylne :D. Prawie jak Nostradamus :D. Hue, hue, miałam rację :D. Każdy poznałby tego uroczego, wiecznie zaspanego sierściucha, dlatego, nawet, jeśli porywacze są idiotami, a są, skoro zadarli z Nainą (buchacha!!! Żal mi ich – żarcik!!! Dostaną po tyłkach :)), to wiedzieli, że trzeba go gdzieś ukryć. I to „gdzieś” nie mogło być kieszenią, ani pazuchą. No tak to jest. C’est la vie mon amie :D*. Hue, hue, marzenia ściętej głowy, Lax.

      Laxus: O czym mówisz??? *Spogląda na mnie zaskoczony*.

      Red coś wymyśliła??? Wolne żarty!!! Mist może, ale nie powie tego głośno, gdyż jego zmysł mowy jest zbyt cenny, by tracić go w towarzystwie redzia-fredzia. Czeka, aż ty się zjawisz. Jego jedyna pewna, stabilna rzecz na przyszłość. Jego małżonek!!!

      Laxus: Skończ już z tymi głupotami!!! *Zrobił się purpurowy na twarzy*.

      Chyba kpisz??? Trzeba ci wybrać odpowiedni garnitur. Chociaż… *zamyślam się*…dla ciebie specjalnie wybiorę białą suknię z koronki, dobiorę biżuterię i diadem. *Oczami wyobraźni widzę tego twardziela w odsłonie gender. Hmmm… Całkiem, całkiem*. Ino trza cię woskiem ogolić, bo, nie daj Boże, jakiś kawałek tej dżungli ujrzy światło dzienne i będzie wstyd, którego przykrycie nic nie da. A co wtedy biedny Mist zrobi??? Może nawet maskę zdejmie??? *Laxus zaraz wybuchnie, ale ja już jestem wysoko. Unoszę się nad dwójką naszych dedukujących małolatów i wsłuchuję w krzyki zgenderowanej blondynki ;). Naina jakoś go uspokoiła, bo zniknęła mu z oczu. Again :D. A jestem tuż za nią. Ino Iskierka w tyle został. No nic. Pędzimy pod Ratusz, a tak zastajemy pozostałych dwóch gówniarzy. Mist jest dumny jak paw. Tylko, czemu Red się nie jąka???*. Mist, coś ty jej zrobił??? *Ten tylko na mnie spogląda. Mimo maski wiem, że się uśmiecha. Faceci… Do tego małomówni. Gorszy egzemplarz od tego, z którym byłam przez ostatnią godzinę. Wiem jak to brzmi, ale była z nami przyzwoitka w postaci Nainy. Dlatego, Rhan, muszę ukrócić Twoje erotyczne zapędy :D. Nie licz na nic takowego. Nie molestuję dzieci :D*. Laxus, my kobiety jesteśmy zmienne jak pogoda. Weź się przyzwyczaj. *Odpowiada mi tylko głośne prychniecie. Cóż, nic nie poradzę, ale takie są fakty :D*.

      Usuń
    8. Red, ty kretynko!!! *Znowu się kuli pod wpływem mojego wzroku. A dobrze jej tak!!! Niech robi w majty, skoro ma niewyparzoną gębę*. Ostatnio ci darowałam, ale jak tylko wrócimy do gildii, osobiście wygarbuję twoją skórę i zrobię sobie z niej rękawiczki na kilka kolejnych sezonów!!! *Jej przerażenie jest cudownym widokiem. Jest blada, oczy wyszły jej na wierzch, a usta drżą, jakby było jej zimno. Słyszę nawet uderzanie zębów o siebie. Hue, hue, potrafię być przekonująca, kiedy chcę :D. Mist i Laxus patrzą na mnie, jakby urwała się z choinki i śpiewa kolędy w jidysz. A niech się patrzą. Tyle im pozostało :D. Lax, nareszcie, powiedział Czerwonej co myśli. Toż to mężczyzna!!! Ponownie Elfman zawitał w nasze skromne progi. Ale tutaj akurat pasuje :D*. Laxus, już wiem, kto będzie facetem w tym związku. *Posyła mi pytające spojrzenie. Czyli jednak mają się ku sobie!!! Hue, hue!!!*. Mist, bo jest opanowany, myśli rzeczowo i pięknie się wysławia. Po powrocie do Magnolii zabieram cię do najlepszej krawcowej. Wyczaruje ci taką suknię ślubną, że wszystkie panny młode zzielenieją z zazdrości. *Jego twarz znowu jest buraczkowa. Mist, który nie wiem, o czym mówię, spogląda to na mnie, to na przyszłego małżonka. Ale, jak na niego przystało, taktownie o nic nie pyta, tylko pędzi przed siebie, a ja i Iskierka wraz z nim. Czupryna Red majaczy tam gdzieś w oddali. Coś tam próbuje wyjąkać, ale udaję, że nic nie słyszę, nic nie widzę i ogółem żyję chwilą obecną, a nie, minioną*. So, so, masz rację Naina. I masz jaja!!! Rozparcelujesz ich wszędzie, gdzie tylko się da :D. To lubię!!! Zuch dziewczyna!!! Ale się napaliłam!!! *Naina, uwaga!!!, uśmiecha się szeroko i kiwa twierdząco głową. Wzrok ma utkwiony w rozciągającej się przed nami toni. Jeszcze trochę, a odzyskamy tego rudego skunksa. Docieramy do portu i znajdujemy kapitana tego Sajgonu*. Laxus. *Szepczę i szturcham go lekko. Macha na mnie ręką, jakbym była natrętną muchą*. Laxus. *Powtarzam głośniej. Jego gest jest taki sam. Na moim czole pulsuje niebezpiecznie żyłka*. Laxus! *Wydzieram się wprost do jego ucha*.

      Laxus: *Odskakuje jak oparzony, dotyka dłonią ucha i spogląda na mnie groźnie. Heh, jasne, groźnie. Już to widzę :D. Człowieku, moją rolą jest straszenie bez łańcuchów*. Zgłupiałaś??? *Nim skończył na jego głowie wylądowała jedna z moich koleżanek. Po chwili ukazał się guz wielkości piąchy Dziadziusia Olbrzyma. I do tego pulsuje jak neon!!! Ale jazda!!!*. Czego??? *Warczy. Gromię go wzrokiem i otrzymuję żądany efekt strachu. Hue, hue. Czuje się respekt przed mym gniewem i mą osobą*. Co chciałaś??? *O, i można??? No można zmienić ton :D. Od razu lepiej się współpracuje*.

      Usuń
    9. Nie podoba mi się ten pan. *Wskazuję palcem na Grubego. Laxus strzela facepalma, co bardzo mnie irytuję. Dodaje mu drugiego guza do kolekcji i czekam, aż znikną mu sprzed oczu mroczki. Podnosi głowę i spogląda na mnie. Uśmiecham się do niego szeroko*.

      Laxus: Nic nie poradzę na to, że on tutaj jest szefem.

      Wiem, ale musiałam wyrazić swoją opinie. *Ponowny facepalm ze strony Laxa i moja odpowiedź, standardowa, na niego*. Chyba przydałby się jeszcze jeden, co by parzyście było. *Już przymierzam się do kolejnego ciosu, gdy spostrzegłam, że dzieciak dewastuje jakąś kruszynę. No trudno, ale wiemy dużo*. Ruszamy Majnu!!! Czekaj na nas!!! *Staję w pozycji Supermana, czy innego superbohatera. Brakuje mi tylko superpeleryny, ale mam kryczki i nie zawaham się ich użyć!!!*. Naina, oddychaj, musisz się uspokoić!!! *No i powróciła Naina, którą znam. Rozdzieliła zadania i myśli logicznie. Radujmy się!!!*. Ej, a ja!? *Wydzieram się, bo pognali przed siebie na czarnym skuterze. Skoro tak, to ja tez uruchamiam swoje turbo. Zarzucam kryczki na plecy, pochylam się nieco do przodu, uruchamiam nitro i wziuuuuuuuuuuuuuuuuu!!! Nie ma mnie!!! Właśnie minęłam bardzo zdziwioną dwójkę magów i już jestem na brzegu wyspy. Nim dobili do niego gówniarze, ja zdążyłam poprawić fryzurę, zbadać stan moich paznokci u obu dłoni i uzbierać jakiś wiecheć z egzotycznych kwiatów. Zsiedli z tego urządzenia i ruszyli przed siebie. Spoglądali na mnie ze zdziwieniem*. Witajcie!!! Jak przejażdżka??? *Zignorowali mnie. No fakt, Majnu czekał na nas, a ja tutaj o urodę dbam. Kurcze, ale taka sceneria nie trafia się codziennie!!!*. No hello!!! Co z wami ludzie??? Trza się nacieszyć egzotyką, którą ma się pod nosem. *Moje krzyki nie robią na nich wrażenia, a jestem pewna, że mnie słyszeli. W końcu ten zmysł mają świetnie rozwinięty. Zrezygnowana pstrykam palcami, unoszę się i lecę nad dwójką, irytujących mnie gówniarzy, patrolując teren. Czuję się w pewien sposób za nich odpowiedzialna. No, są dla mnie jak moje własne dzieci!!! Słowo honoru!!! Biedna Iskierka, zaraz będzie prychał, podczas gdy ja rozkoszuję się tą cudowną wonią. Ach!!! Cudownie jest!!! Raj na Ziemi!!!*. Ty, Laxus, o jednym i tym samym. Ja nie wiem!!! Dzieciak z ciebie i tyle.

      Laxus: O co ci chodzi??? *Pyta mnie i marszczy gniewnie brwi*.

      Usuń
    10. Jak to, o co??? Chodzi o to, że chcesz się popisać swoimi umiejętnościami. Reszta w ogóle cię nie interesuje. Myślisz, że jesteś taki cudowny i tak dalej, a zapominasz o głównym celu misji. Obicie mordy tym gnojkom jest tylko dodatkiem i możliwością rozruszania zastanych kości. *Widzę, że jego mina nieco zrzedła. Czyli trafiłam :D*.

      Laxus: Masz racje. *Słyszę niewyraźny szept*.

      Hmmm??? Nie usłyszałam. Możesz powtórzyć??? *Nachylam się w jego stronę*.

      Laxus: Masz racje. *Mówi nieco głośniej, ale udaję, że nie słyszę*.

      Chyba dzisiaj zapomniałam wytrzeć uszka. *Dla potwierdzenia słów, czyszczę małżowinę palcem*.

      Laxus: *Zrobił się cały purpurowy na twarzy, spojrzał na mnie spode łba i odetchnął głęboko*. MASZ RACJE!!! *Ryknął tak, że chyba w Hargeonie go usłyszeli. Z szerokim uśmiechem na ustach wznoszę się jeszcze wyżej i robię salta w powietrzu*.

      Tak!!! Tak!!! Tak!!! Ty wiesz, Iskiereczko moja, jak sprawić mamusi przyjemność.

      Laxus: *Jest wściekły. Myślę, że gdybym teraz podleciała do niego, przerobiłby mnie na konserwę. Dlatego dalej się unoszę nad nimi, a dzieciaczki biegną, sorry, starają się biec przez olbrzymie zarośla, prowadzeni zmysłem węchu Nainy*.

      A co ty taki pewny, Błysku, co???

      Laxus: Bo silny jestem!!! *Żeby dać wiarę swoim słowom, pręży muskuły. Strzelam facepalma, bo to facet, a każdy uważa się za Boga. No nie, i takie coś trzeba przeżyć :D*.

      Nie tacy mądrzy byli. Słuchaj się Nainy, to może ujdziesz z życiem.

      Laxus: Że niby ja nie dam rady??? *Na jego twarzy maluje się niedowierzanie. Ja tylko kiwam twierdząco głową i uśmiecham się szeroko. Nic innego zrobić nie mogę*.

      Ale będę cię dopingować, pamiętaj. *Uśmiecham się szeroko do niego. Jego humor nieco się poprawił. Słysząc słowa Nainy, cmokam z niezadowoleniem i krzyżuję ramiona na piersi*. Naina, kochanie, po co wam brudne pieniądze???

      Naina: Nieważne jakie, ważne, że mają wartość. *Jej oczy aż się świecą. Ech… I co ja mam zrobić w tej sytuacji???*.

      Ale tylko materialną, bo mentalnej – zero.

      Naina: *Spogląda na mnie zaskoczona, ale po chwili rezonuje*. Ale emocjami się nie najem.

      Laxus: Słuszna uwaga!!! *On przyznał jej rację??? No way!!! Hell no!!! I jeszcze się śmieje ze mnie. Tym razem nie wytrzymuję i uderzam go ponownie kryczką. Po chwili podziwiam swoje dzieło*.

      Usuń
    11. No, teraz jest parzyście. Tak chciała od początku. *Uśmiech mam iście szatański. Laxus mruga zawzięcie oczami, chcąc pozbyć się z nich łez, a one i tak znalazły ujście i spływają po jego pełnych policzkach. Podaję mu chusteczkę tak, by Naina nie zauważyła. Ale pewnie i tak słyszy. No nic, ale czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, prawda???*. Laxus, nawet nie próbuj. *Spogląda na mnie zdziwiony. Chyba zapomniał, o czym przed chwilą myślał*. Człowieku, nie ma takiego faceta, który ogarnąłby kobiety i ich zachowania. Chociaż nie jesteśmy tak skomplikowane, jak wam się wydaje.

      Laxus: Jasne. A ja jestem święty!!! *Unosi ramiona w górę i spogląda w niebo*.

      No tym sposobem świętym na pewno nie zostaniesz. *Opuszcza dłonie i spogląda na mnie*. Gdyby od samego patrzenia w niebo człowiek był świętym, ja bym miała ten proceder od urodzenia za sobą. *Szczerze się, widząc jego fest zaskoczoną minę*. Dobra, idziemy!!!

      Naina & Laxus: Hai!!! *Mówią coś razem!!! Cudownie!!! Docieramy do piramidy. O, ale wypas!!! Nawet do Egiptu jechać nie musiałam!!! Zawieszam na szyi aparat, na głowę zakładam słomkowy kapelusz, a na nos – okulary przeciwsłoneczne. Do tego mam koszulkę z krótkim rękawkiem z wizerunkiem Myszki Miki i czarne spodenki sięgające przed kolano*. To co??? Idziemy zwiedzać??? *Naina i Laxus patrzą na mnie wyłupiastymi oczami i zbierają szczęki z podłogi*. No co??? *Spoglądam na nich zaskoczona, stale mrugając. Strzelają facepalma, a ja mam epicki wkurw. Wydzieram się tak, że ten palant, co pilnował wejścia, znalazł nas. Czyli nici ze zwiedzania. Ech… A ja tak marzyłam o zdjęciu na tle piramidy!!! Nie musiała być nawet tą pana Chopsa-Cheopsa. I jeszcze Laxus zaserwował nam marynarza z grilla. Sorry, ale ja podziękuję. Myślę, że na te smażone oczka to pokusi się Shrek. Zaraz go zaproszę :D*. Laxus??? *Spogląda na mnie i znowu strzela facepalma, bo ja pstrykam fotki moim miniaparatem*.

      Laxus: O co chodzi??? *Odsłonił jedno oko i mruga do mnie. Czerwienie się. A to gówniarz jeden!!! W taki otwarty sposób mnie podrywać!!! Mnie??? Rozumiecie, mnie!!! Po chwili odzyskuję rezon*.

      Ty bardzo opiekuńczy jesteś w stosunku do Nainy, wiesz??? *Uśmiecham się słodko, gdy widzę jak spąsowiał*.

      Laxus: Wcale nie!!! *Próbuje zaprzeczać, ale ja swoje wiem*.

      Nie drzyj się!!! *Zatykam mu usta, wkładając do nich mój aparat. Słuchamy teraz
      ”fascynującej” rozmowy bandziorów. Laxus uśmiecha się głupkowato, za co zdzieliłam go w głowę i odebrałam aparat. Kij z tym, że muszę go poddać sterylizacji. Najważniejsze, że uciszył go tak, jak zakładał plan. Po tych wszystkich zdaniach na temat dziadka i jego samego, za chwilę, nie daj Boże, otoczy go jakaś poświata świętości. O nie!!! Co to, to nie!!! Na mojej zmianie nie ma popadania w samozachwyt!!!*. Laxus???

      Usuń
    12. Laxus: Hmmm??? *On normalnie na mnie spojrzał i z taką lekką chrypką wydał ten niski dźwięk. Boże, lekarza, bo zaraz padnę z powodu palpitacji serca, jakie zgotowało mi jedno mruknięcie tego dzieciaka. Ale do rzeczy, bo on czeka na odpowiedź*.

      Ty może daj się sprzedać, co???

      Laxus: *Wybałusza na mnie oczy. Po chwili marszczy gniewnie brwi i zaciska dłonie w pięści*. Chyba kpisz?!

      Nie no, mówię całkiem poważnie. Może trafisz się jakieś uroczej staruszce, która ma jeszcze sporo wigoru, by zająć się, w miarę przystojnym, chłopaczkiem. *Wyobraźnia R. – uruchomienie. Laxus w muszce i skórzanych bokserkach, z uszkami kota na głowie, nosi tacę z drinkami i obsługuje nową właścicielkę, jak i jej „urodziwe” rówieśniczki. Te, co jakiś czas, klepią jego jędrne pośladki, a on znosi to z szerokim uśmiechem na ustach. Moje policzki pulsują czerwienia, bo chciałabym być na miejscu jednej z tych pań. Po chwili moja wizja rozpływa się, a przede mną stoi mega zły Laxus. Ma tak zmarszczone brwi, że złączyły się na środku. Ręce zaciska w pięści, aż zbielały mu knykcie. Mrugam kilkakrotnie, by wrócić na ziemię i coś czuję, że powinnam brać nogi za pas. Przełykam głośno ślinę*. To ja już pójdę. *Odwracam się w zwolnionym tempie tyłem do niego. Po chwili macham zawzięcie nogami w powietrzu. Spoglądam ponad ramieniem. O Boże!!! Ratuj!!! Ja nie przeżyję!!! Widzę ten wzrok. Laxus unosi mnie za kołnierz mojej uroczej koszulki polo z wizerunkiem Myszki Miki i mnie ją niemiłosiernie. I znowu będę musiała ją prasować!!!! Shit!!! Chociaż teraz mam większe zmartwienie na głowie zwane „Wkurw wnuka giganta-mutanta w skrócie Iskierki”*.

      Laxus: Nigdzie nie pójdziesz. *Mówi takim głosem, że mam aż ciarki na plecach. Brrrr!!! Powiało chłodem*. Będziesz naszą przynętą.

      Co?! *Nim zdążyłam zareagować, wylądowałam na środku pomieszczenia. Zakrywam się dłońmi, jakby to miało mnie uratować*. Nie zabijajcie mnie!!! *Gdy po pięciu minutach nic się nie dzieję, uchylam powoli jedną powiekę i patroluję teren. Panowie, bandziory, siedzą dalej tak, jak wcześniej i wydają się mnie nie zauważać. Racja!!! Jestem ciałem astralnym!!! Spoglądam za siebie i widzę bardzo zadowolonego z siebie Laxusa, który rozpływa się w uśmiechach. Stoi, ten cep jeden, z założonymi na piersiach rękoma i uważnie mnie obserwuje. Jego oczy też się śmieją*. O ty!!! Aleś sobie nagrabił!!! Podnoszę się i zmierzam w jego stronę z wielkim gniewem, wymalowanym na twarzy. Bo wiesz, Rhan, ja się nie wkurwiam ino gniewam :D. Taka mała różnica między mną, a Iskiereczką. Nim docieram do tego bałwana, przemyka obok mnie atak wkurzonej Nainy. Zatrzymałam się w miejscu, sparaliżowana strachem, wstrzymuję oddech i udaję martwą. Jasne, kto uwierzy, że trup stoi, no kto??? Spoglądam w stronę, w którą poleciał atak. Jak się można było po Nainie spodziewać, rozgromiła część bandziorów*. Brawo, Naina!!! *Cieszę się jak szalona, bo to w końcu moja krew. Reszta, która nie została powalona przez Nainę, ruszyła w naszą stronę*. Z prawej go!!! Z lewej!!! W brzuch, w twarz, kolano, szczena again, brzuch again, klejnoty i jeszcze!!! O tak!!! Tak!!! *Poruszam się jak bokser na ringu. Podskakuję w miejscu na jednej nodze. Przy użyciu kul przenoszę się raz na prawo, raz na lewo”. Z prawej go!!! Z lewej!!!

      Usuń
    13. Laxus: Może zamiast się drzeć, pomożesz???

      Przecież jestem ciałem astralnym, Iskierko??? *Robię pauzę w moim tańcu i patrzę na niego z politowaniem*.

      Laxus: Ale jak mnie chcesz uderzyć to ci się udaje. *Zdziwiony, drapie się w tył głowy*.

      Wolę bić zboczonych małolatów, niż złoczyńców, ot co!!! *Po moich słowach zamiera w bezruchu i bezczelnie się na mnie gapi. Ja tymczasem egzaltuję się bitwą i pokazuję swoje umiejętności walki wręcz. Zamarcie Laxa wykorzystuje jeden z przeciwników i zdziela go w twarz. To budzi bestię w Iskierce*. O tak!!! Sasasasa!!! Laxus!!! Laxus!!! Laxus!!! *Skanduję jego imię, by dodać mu otuchy. Zamiast kul mam w dłoniach, żółciutkie jak Słońce, pompony, którymi z wielkim zaangażowaniem wymachuję. Jestem cheerlederką!!!*.

      Laxus: Dobra, dość tych głupot!!! *Obrazek sprzed chwili pęka jak mydlana bańka. Odwraca się i spostrzega za Nainą jeszcze kilku przeciwników. Mój doping jest jeszcze głośniejszy. O w mordę jeża!!! Rozdupcył wszystkich!!! Mamy jeszcze więcej wędzonego, ludzkiego mięsa. Hmmm… Shrek, ty weź przybądź, bo dobro się zmarnuje, a ja jakoś nigdy nie miałam zapędów, by jeść współbraci. Nawet, kiedy są bandziorami*.

      Hura!!! Udało ci się!!! *Widzę jego zadowolony uśmiech. Ta chwila jego tryumfu mogłaby trwać dłużej, gdyby nie bloki skalne spadającego z góry*. O nie!!! Zaraz zginiemy!!! *Tragizuję, jak na słabą kobietkę przystało*.

      Laxus: Ze mną jesteś bezpieczna. *Widzę te jego niebieskie oczęta naprzeciw swoich i po chwili unoszę się w powietrzu, trzymana tym razem w talii i oparta o biodro Iskierki. Biegniemy resztkami sypiącego się korytarza. Wypadliśmy na zewnątrz. Laxus chwycił wolną dłonią Nainę i teraz w trójkę, a właściwie dwójkę, przebierają zawzięcie nogami, bo ja jestem niesiona. Ach!!! Jak cudownie!!!*.

      Naina, nie masz większych problemów???

      Naina: Ale te klejnoty… *Mówi tonem dziecka, któremu zabrano ulubioną zabawkę*.

      Zarobisz!!! To były brudne pieniądze, pamiętaj!!! *Dziewczyna wyraźnie posmutniała. No cóż, pewnych zwyczajów nie da się wyplenić. Taktownie nie biorę udziału w rozmowie o nieżyjących bandziorach. Sam wzrok Iskierki mówi za siebie. Ja wiem, bo widziałam wszystko. Jej zostało oszczędzone grillowane ludzkie mięso. Laxus, szkoda mi go*. Nie miałeś wyjścia. *Szeptam, bo wiem, że mnie usłyszy. Ruszyliśmy w zupełnej ciszy do domu. Oni ponownie wsiedli na skuter, a ja pofrunęłam. Teraz nam się nie śpieszyło. Obydwoje mają zwieszone głowy i jakieś takie smutne oblicza. Nic dziwnego. Jeden z nich zabił 18 ludzi, a drugi o tym wie. No i ja też, ale to nie ja jestem magiem, który dokonał masakry i nie ja będę musiała, albo o tym powiedzieć, albo ukrywać przed resztą magów prawdę. Ech… I jesteśmy w gildii. Towarzyszę tym dwóm smarkaczom i słucham relacji z czegoś, w czym uczestniczyłam. Makarov ma rację!!! Co za mądry, wyrozumiały człowiek!!! Wychodzę za Laxusem i spoglądam w stronę Nainy. Ten głupek waha się czy podejść, dlatego delikatnie popycham go w jej stronę. Naina, jak zwykle, przerywa milczenie. Ech… Chyba byśmy się obydwie zestarzały i zamieniły w proch, nim Laxus powiedziałby choć słowo. Faceci!!! Naina ma tak przygnębiony wzrok, że aż chcę ją przytulić, ale teraz moje opiekuńcze uczucia względem niej muszą zaczekać. Ta dwójka musi porozmawiać. Ze łzami w oczach słucham ostatnich słów tego gówniarza. Ostentacyjnie pociągam nosem i ocieram łzy z kącików oczu. Nie pozostaje mi nic innego, jak wrócić do własnej rzeczywistości. Nim znikam, mówię jeszcze*. Dziękuję wam za dzisiejszy dzień. Pamiętajcie, że jesteście wspaniałymi przyjaciółmi. *Pstrykam palcami i pozostawiam po sobie złotą poświatę*.

      Usuń
    14. A teraz nieco inaczej. Rhan, jesteś mistrzynią!!! Sama wiesz, jak dużo czasu zajęło mi napisanie tego komentarza, dlatego mam nadzieję, że jego długość wynagrodzi Ci czekanie. Nie mogłam się obejść z tym rozdziałem po macoszemu, bo był genialny!!! Spędziłam wiele godzin na czytaniu i pisaniu, ale nie żałuję, bo musiałam być dokładna. Nie umiem wyrazić mojego zachwytu opisami, które zamieściłaś. Miałam wrażenie, że jestem tam, nie, ja tam byłam :D, dla ścisłości. Chodzi mi o to, że opisy uczuć towarzyszących bohaterom, zniszczeń dokonanych na Galunie i tych, bądź co bądź, zbrodni czy też egzekucji, były genialne i totalnie oddawały talent, który dzierżysz w swych dłoniach i umyśle. Uważam, że ten rozdział jest jeszcze lepszy niż 6, który sama uważasz za najlepszy. Ten był doskonały każdym calu!!! Nie było w nim słabych momentów. Wszystko było tak, jak być powinno. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, co właśnie komentuję. Dziękuję Ci za to, że mogę czytać coś tak wspaniałego i brać udział w przygodach tych dzieciaków. Czekam na 1 czerwca z niecierpliwością. Mam tylko nadzieję, że uda mi się wcześniej wyskrobać komentarz i nie będziesz musiała tak długo czekać.

      Twoja R.



      PS. Mój komentarz ma tyle samo stron, co Twój rozdział :). Pisałam go tą samą czcionką, co Ty :). „Trochę” SPAMu jeszcze nikomu nie zaszkodziło, prawda??? Pozdrawiam cieplutko :*.

      PS.2. Nie będę bawić się w poprawianie błędów, bo było ich chyba ino 5 i to mało istotnych ;D.

      Usuń
    15. Matko Boska Pojedyncza!
      Przeczytałam, co się uśmiałam, to moje, ale... ach! <3
      Pewnie, że warto było czekać na ten komentarz, jesteś cudowna :D Tyle samo stron?! Mój Shinigami! Toż to herezja! :D SPAM nigdy nie szkodzi, nigdy, absolutnie, nigdy. Oww... naprawdę myślisz, że jest lepszy niż 6? Damn it! Dziękuję.
      Brak mi słów, nie umiem niczego normalnego napisać poza tym, że bardzo Ci dziękuję za ten komentarz :*

      Usuń
    16. Nie ma za co, kochanie :*. Tak właśnie uważam, że jest lepszy niż 6 :D. Przebija go o głowę :D. A jaką wersję dla panów wybrałaś??? LaMi czy MiLa??? Bardzo mnie to nurtuje :D.

      So, so, dokładnie 12,5 strony, gdyż tyle miał Twój rozdział pisany Georgią :D. Czy jak to się tam pisze :D. Jestem niezmiernie dumna z tego komentarza i bardzo się cieszę, że Cię rozbawiłam :).

      A zdradź mi, jaką miałaś minę po początkowych zdaniach, co??? Chyba nie bardzo Ci się spodobało... Chciałam zacząć inaczej niż zawsze ;D. I chyba wyszło, co??? Buziaki :*:*:*

      Ps. Komentarzem do One-Shota też postaram się Ciebie rozbawić :). Ach, kocham SPAM ♥♥♥

      Usuń
  2. Aaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!! O kurde!!! Tak sobie siedzę, czytam i nagle KONIEC! Jak???? Ale muszę Ci przyznać, że zakończyłaś w idealnym momencie. Jaka ta końcówka była słodziuuuutka.
    ,, -Nie będziesz musiała, jeśli nie chcesz. – powiedziałem zdecydowanie.
    -To znaczy?
    -Ja będę to robił w twojej obronie, Naina. Nigdy nie będziesz musiała zabić, jeśli ja będę z tobą." Rozpłynęłam się. Takiego Laxusa lubię prawie najbardziej. Przewyższa go tylko Laxus Wściekły Walczący. I taki też się w tym rozdziale pojawił. Po prostu cudnie Ci to wyszło, aż nie wiem co powiedzieć.

    W Fairy Tail zawsze brakowało mi kilku dobrych śmierci, więc ciesze się bardzo, że kogoś zabiłaś i to w miarę drastyczny sposób. Ten smród palonego ciała i ból wymalowany na twarzy... :3

    Cała ta sprawa z porwaniem kocurka to genialny pomysł. W końcu pokazałaś oblicze załamanej Nainy, za co Cię podziwiam. Większość osób stara się tworzyć postacie cholernie silne, niepokonane, rozwalające wszystko jednym uderzeniem. Tobie udało się wykreować kogoś, kto pomimo ogromnej mocy ma swoje słabości, które czasem uniemożliwiają mu podjęcie odpowiednich działań. No i jeszcze ta jej złodziejska natura... Rozwaliło mnie to.

    Kolejna sprawa to te teksty Laxusa o babach. Kilka razy prawie spadłam z krzesła. Nie ma bardzo dojrzałego zdania o kobietach i wątpię, żeby z czasem się to zmieniło. :D
    I oczywiście Mistgun. Dojrzały, odpowiedzialny, zawsze opanowany, po prostu oaza spokoju, oczywiście dopóki nie przestraszy go Naina.

    Uwielbiam Twój styl pisania. Wszystko dokładnie opisane, cała sceneria, zapachy, atmosfera... Opisy nie są nudne, a wręcz fascynujące, czuję się jakbym sama była w tych miastach, na wyspie itd. Zawsze wiesz jak połączyć zdania pojedyncze w zdania złożone. To wielka sztuka, której ja chyba w życiu nie opanuję. Szacun!

    Jak to dopiero w czerwcu?! Co ja zrobię ze swoim życiem do czerwca?! I jeszcze zakończyłaś w takim momencie, co już chyba mówiłam :3

    Życzę zdrówka, weny i więcej czasu, abyś mogła spędzić go z Laxusem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, bardzo dziękuję :)
      Czas najwyższy na trochę śmierci, prawda? Bez tego nie jest realnie. Cieszę się, że zauważyłaś tę stronę Nainy, dobry Boże, to chyba znaczy, że faktycznie potrafię coś przekazać, nie tworząc idealnych, przerysowanych Mary Sójek, ufff...
      Dziękuję raz jeszcze za miłe słowa. Ależ jestem pozytywnie naładowana :D

      Usuń
    2. Kochanie Ty potrafisz stworzyć bardzo dużo!!! Zastanawia mnie tylko, czemu tak w siebie nie wierzysz??? Toż to po takich komentarzach powinnaś obrosnąć w piórka!!! Ale, ale, nie zrobisz nam tego, prawda??? W każdym razie 1 czerwca już niebawem :). *Cieszy pyszczek do monitora*. Dziękujemy za prezent na Dzień Dziecka ;).

      Usuń
  3. I w końcu czas na VIP'a, na osobistość, na sławną osobę! *fanfary, czerwony dywan, oklaski itd* XD
    Ale do rzeczy. Rozdział. Było... no..., niestety muszę Cię rozczarować... Wspaniały, wiem, że się nie cieszysz i na pewno smutno Ci z tego powodu, no, ale wiesz :/ Musiałam Ci to powiedzieć, bo byś żyła w wiecznym kłamstwie, a tak nie ładnie D:
    ------
    Pierwsza sytuacja xD Laxus już nie ma cierpliwości do kobiet xd. Nie dziwię się mu ja też tak reaguję mimo, że jestem tej samej płci co one D: Ja czasami naprawdę nie rozumiem swojego pokolenia czy tam płci o.O Jestem kosmitą :>
    Shi - Nie ty po prostu jesteś Aniołem Śmierci, baranie
    Ja - A no fakt : P
    ------
    W ogóle taka uśmiechnięta jestem, bo wracam z konwentu! *O* <3 Sakuracon II jest zaliczone! Widziałam cosplay Loki'ego, którym się jaram! Wraz z Roszpuncią zamierzamy pojechać na Yukicon, bo ona nie daleko ma, więc może przyjść. Szkoda, że ty jesteś egoistką i mieszkasz tak daleko od nas D: Pfff.. XD Dobra nie zbaczajmy z tematu
    ------
    Bardzo dobrze Laxus! Wspaniale! Pouczaj Nagisę... Tfu Nainę! Dlaczego one mają imiona na N? o.O Myli mi się xD.

    OdpowiedzUsuń
  4. ------
    Shi jest bardzio zboczona i jak naftalinę skojarzyła z wazeliną ;-; (Ratuj) Yghm, taaaak... XD
    Laxus witaj w drużynie. Ja też nie znosze zapachu naftaliny! Dziwny ten dziadyga, ale na pewno dlatego, że mu mało płacę : P Nikt z tego powodu radować się nie będzie ;/
    ------
    Przyznaję się nie wpadłam na to wszystko, co oni między sobą wymieniali. Te płaszcze, worki itd o.O (Głupia Shi)
    ------
    Nie wiem czemu, ale mi się wydaje, że paringujesz Red i Mystogan?! XDDDD No tak. Jak Naina będzie z Laxus'em, to na pewno Red musi sobie kogoś znajdzie. Nie ważne, że jej facet zniknie, bo będzie chciał zostać królem świata, który nie ma mocy :P
    ------
    HAHHAHAHAHAHAHHAH!!! xD Laxus i motorówka nosz k*rwa nie wierzę xD Ten wiatr we włosach! HahhahahahahahxDDDDDD... Chwila, chwila... Skoro płynęli, to Naina powinna go obejmować, aby nie spaść? o.O NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!
    ------
    Taaak! Taaak! Smaż ludzi! Smaż! Shi lubi takie momenty! :D Walnę CI takiego spoilera u mnie teraz w najnowszym rozdziale będzie moment tortur i już mocnych tortur XD, więc jest git! :D Wiedziałam, że Naina zareaguje na Laxus'a, że on zabija człeka. Boże! Ta się dopiero bawić nie umi! XD

    OdpowiedzUsuń
  5. ------
    ,,-I tak będę musiała cię ratować, więc bez różnicy, Iskierko. – rzuciła zaczepnie i zamyśliła się."
    Buahahhahahhahhahah, bo pęknę ze śmiechu! XD HAhahahahhaxD! NAina ty się znasz na żartach. Ty ratować Lax-chan'a? Buahahhahah! xd
    ------
    ,,-Laxus, przestań. – pisnęła Naina i szarpnęła mnie za rękę. Przerwałem atak, wiedząc, że mężczyzna nigdy nie odzyska dawnej sprawności fizycznej i prawdopodobnie zostanie z niego roślina, o ile ktoś go wyciągnie i zabierze do jakiejś medycznej jednostki, w co wątpiłem."
    Coś jak lobotomia : P, tylko, że tam stajesz się warzywem xd, ale roślina warzywo, to jedno i to samo! XD Tam się nie ruszasz i tam...
    ------
    Nagisa - Ale w lobotomi się odzywać nie możesz... Ani nic. Żadnych odruchów życia...
    Shi - Ettoo... przecież wiem! xd
    ------
    ,,-To byli magowie, a jeden z nich miał na imię Laxus. Pewnie wnuk Makarova Dreyara. – moje nazwisko wywołało szok na twarzy człowieka, który po chwili przemienił się w niedowierzanie, a zaraz po tym w złość.
    -Coś ty powiedział?! Wnuk Tytana? I tyś go puścił wolno?! – oho, chyba byłem znaną personą w tym towarzystwie.

    OdpowiedzUsuń
  6. ------
    -A co miałbym robić z czwórką szczeniaków? – kapitan nie wydawał się być poruszony wściekłością w głosie rozmówcy, wręcz przeciwnie, zachowywał się tak, jakby się tego spodziewał."
    ------
    *Dance winner* Laxus jest już sławny! Ooooo! Yeeee! *Śpiewa* Najsilniejszy, najlepszy! Oyeee! I Naina może mu ssać, bo jest do dupy i nic ona nie umie... o.O CO?! XD Yghm... Tego nie było : P Tu taka cenzura jest, wiesz korektorem zamarzę i nie będzie xD
    ------
    ,,-Ryk Gromowładnego Smoka!" - Opowiadanie Rhan
    ,,Ryk Smoka Piorunów " - Wiki Fairy Tail/Anime/Manga
    Czyżby Laxus na początku miał inną nazwę, a później ją sprecyzował? O to jest pytanie! XD
    ------
    ,,Atak był tak silny, że ich organizmy po prostu wypalały się od środka, nie będąc w stanie znieść wielkiej dawki elektryczności. Synapsy zmieniały się w nicość, przed śmiercią sprawiając niewyobrażalny ból, którego im współczułem. Nie mogli krzyczeć, nie mogli się poruszyć, nie mogli oddać ataku, mogli jedynie błagać resztkami mózgów o szybką śmierć, która czaiła się w kącie z uśmiechem."
    TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAKT TAK!
    TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAKT TAK!
    TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAKT TAK!
    TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAKT TAK!
    TO JEST KLIMAT SHI! *O* <3 Rhaaan! Uwielbiam CIę za to *O* <3 Tak bardzo brutalnie <3 Och, aż się gorąco mi zrobiło XDDD

    OdpowiedzUsuń
  7. ------
    ,,-Rozwaliłeś piramidę! Ty kretynie! To był zabytek! – darła się, ignorując zapach śmierci, który zabrałem ze sobą z wnętrza."
    Jak nie ma Natsu, to ktoś musi rozwalać antyki XDDD
    ------
    ,,-J-ja… myślę, że tak. – odparłem szeptem i oparłem ręce na kolanach, przypominając sobie widok palących się ciał magów, którzy mieli zastygłe w bólu rysy twarzy i oskarżające mnie spojrzenia. Zrobiło mi się niedobrze, postawiłem kilka chwiejnych kroków przed siebie i wsparłem się o najbliższe drzewo, oddychając płytko z zamkniętymi oczami. Wraz z kolejną falą makabrycznych obrazów oraz zapachem, zgiąłem się w pół i zwymiotowałem, czując łzy pod powiekami. Naina usiadła na ziemi, przyciskając futrzaka do siebie."
    Och! Ten moment również jest wspaniały! Wpierw taki szaleniecz, a później sra w gacie : P Bardzo dobrze to opisałaś, ponieważ on ma 13 lat, więc takie krajobrazy, to nawet dorosłego człowieka zginają :>, ale nie naszą Shi, które jest Aniołem Śmierci i sama lata z kosą zabierając duszę.
    ------
    ,,-Al-Kariba… wiedziałam, że znów… - szeptała bardziej do siebie, niż do mnie, ale przerwałem ten bełkot zdecydowanym:" CO? XD Nic nie zrozumiałam xD O co kaman? XD
    ------
    No i tam rozmowa z dziadygą i jeszcze to postanowienie Laxus'a...Beznadzieja. Co za frajer. Nie wie co się wpakuje ;/ Cóż, ale jak już postanowił, a to kobieta, to już nie można zrobić kroku w tył!
    Rozdział bardzo zajebisty. Mimo, to jeszcze nie przybiło 6! Szósty rozdział był tak zarąbisty, że codziennie się do niego cofam! ^^ I jak mówiła Roszpuncia dodaj licznik ile już jest widzów! I to jest rozkaz! Czekam na dziewiąty rozdział z niecierpliwością, ponieważ nie wiem czego się mogę spodziewać :D Życzę zdrowia i weny, pozdrawiam! Ja ne!

    OdpowiedzUsuń
  8. PS : Nie sprawdzałam błędów, bo siostra mnie pogania, abym zeszła. Musi montować reportaż : P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie, przeczytałam "Było... no..., niestety muszę Cię rozczarować... " i mi serce zamarło. Myślę sobie "hell no! Spieprzyłam akcję!", ale zaraz tyle miłych słów i pochwał, że aż urosłam <3
      Oj tam, Shi, w m&a Naina nie występuje, więc nazwa Ryku Laxusa może być inna, a mnie się bardziej podoba "Gromowładnego" niż "Smoka piorunów", czy tam błyskawic. Starałam się, żeby wyszło jak najlepiej, cieszę się, że klimat Ci się spodobał, oczywiście takich akcji będzie więcej.
      No, to jestem ciekawa co wyczytam u Ciebie. :D

      Usuń
    2. No trochę się będzie działo u mnie xd. Nowy styl złotowłosej, główna rola Yutaki, Misja Natsu i Lucy. No będzie co czytać. :D
      Specjalnie zrobiłam tak komentarz, aby Ci zamarło serce!!
      Kurde wczesniej miałam Ci napisać w komentarzu, że znalazłam literówkę, ale teraz nie umiem jej znaleźć, a nie pamiętam gdzie występowała.. TAK! ZNALAZŁAM BŁĄD!XD To było chyba coś:robić zamiast robił czy coś takiego już sama nie pamiętam, ale zła odmiana czasownika. Szukam tak teraz i znaleźć nie umiem XD Good job Shi XD. No, no ja myślę, że będzie więcej akcji! Mi też się bardziej podoba Gromowładnego, to jest takie bardziej hipsterskie niż tam Smok Gromu/Piorunów/Błyskawic XD Nie wiem kiedy się pojawi nowy rozdział. Może w najbliższych dniach, ale nie obiecuje, gdyż tak otwieram Worda pisze parę zdań i zaraz wyłączam :P, ale wiesz co ja Ci powiem. Jak tak po kilku dniach czytam swoje bazgrole, to zauważam błędy niż wtedy kiedy sprawdzam je tego samego dnia. ;o Znalazłam klucz moich błędówXD
      Ps : Chce w końcu więcej Red! Xd

      Usuń
    3. Oooo! To bomba! Jak znalazłaś u mnie literówkę - to w porządku, ale jak złapałaś u siebie to najważniejsze! Shi, taka postępowa kobieta!
      Red... słyszałaś?! Masz brać udział w akcjach!
      Damn! Poszła sobie powróżyć, ale ok, postaram się coś z tym zrobić. No i upchnę gdzieś Graya, bo coś o nim mało. Yyy... jaki nowy styl Iskierki? Ubranie mu zmienisz... na żadne? Mrrrrr.... <3

      Usuń
    4. Poza tym, Shi, wstawiłabym statystykę, ale nie bardzo jest się czym chwalić, naprawdę. Ogłoszę łączną ilość wejść i komentarzy w ostatnim poście, jak będę mogła choć trochę zabłysnąć :D

      Usuń
    5. Nie ma się czym chwalić? No weź nie kłam na pewno masz już jakieś dwa tysiące wejść!
      Laxus bez ubrań... Mmmmm zrobiłaś mi smaka :3 Schrupałam bym XDDDD Nie on będzie ubrany w nowoczesny styl :>, ale i tak chyba najlepszą scenę odegra Yutaka :> Własnie red! Bierz udział w akcjach! Gray'a? Ja tam do niego mam mieszane uczucia. Bardziej mnie interesuje, to kiedy dodasz Erze, bo na stronie z postaciami jest : P

      Usuń
    6. Spróbujemy Cię do niego jakoś przekonać :D
      Mrrrr.... też bym schrupała Iskierkę bez ubrań... <3 No właśnie, co z tym nieszczęsnym Yutaką? Cholera, on to jest chyba postać tragiczna jakaś u Ciebie.
      Nie, mówię poważnie, naprawdę nie ma się czym chwalić ^^ Jakby było, to bym wyświetlała :D

      Usuń
    7. Mnie przekonać do Gray'a? Powodzenia! XD Bo się na pewno przyda xD. Matko pękam. Nawpierdalałam się kebaba jak głupia, ale dobry był xD Raz na jakiś czas można xD. Każdy by schrupał Iskierkę <3 Tylko niestety jest jeden, a fanek milion i trzeba się dzielić..., więc moja propozycja jest taka, że porywamy w nocy ubrani na czarno i do piwnicy na łańcuchy! OCh.... Yutaka... To nie będzie miły wątek xd, ale wzniesie dużo do fabuły, po za tym on też zmieni Imidż. Czy jak to się tam pisze XD Dużo będzie akcji! :D Już sama chce mieć ten rozdział skończony, no, ale nie umiem XD. Musi do mnie jakoś wena przyjść! :P Lol. Roszpunci nie ma, to ja musze robić spam xD Kurde, ale mi się podoba Pandora Journey z twojej playlisty :D

      Usuń
    8. Czyli mówisz Shi, że VIP, czyli VieśniokIPijok przybył skomentować zacny rozdział u Rhan, tak??? To wiedz, że BOSS też już był i zrobił taki SPAM, jak jeszcze nigdy :D. Długość mojego komentarza dorównała rozdziałowi Rhan. Tak, tak, właśnie tak :D.

      I dziękuję, że przyznałaś mi rację z tą statystyką :D. Rhan, weź no dodaj!!! Bo jak nie to się specjalnie do tej Anglii na nogach wybiorę, przełożę Cię przez kolano i wychłostam!!! Wtedy posłuchasz, prawda??? Chyba, że bez drastycznych środków się obejdzie :D.

      Ps. Shi, nie masz mi chyba za złe rozwinięcia skrótu VIP??? Jakoś tak musiałam :D. Nie mogłam się powstrzymać :D. A teraz czas najwyższy zawitać do Ciebie :D. Rhanuś, poczekasz jeśli chodzi o One-Shota, prawda??? Cieszę się :D.

      Usuń
  9. ey, jak to w czerwcu dopiero, jak to? :(

    Wilczy przeprasza! *pada w pokłonie na ziemie* Zue moce nie śpią i kradna mi internety! Od czterech dni czytam szobie rozdział na kursie, bo tylko tam teraz sieć sie nie obraża na Wilczego! A dzisiaj udalo mi sie skonczyc egzamin przed czasem i na spokojnie zaznajomiec sie wreszcie z rozdzialem i skomentowac!

    "Znów doświadczyłem radosnego uczucia w żołądku, które ścisnęło mnie za gardło i sprawiło, że miałem ochotę wybuchnąć szczerym, głośnym śmiechem z powodu nadchodzącej konfrontacji z niebezpiecznymi przeciwnikami. "
    Och <6 Uwielbiam! I jakże mi sie od razy skojarzylo to z tytułem pewnego odcinka do ktorego uwielbiam wracac: "gotująca sie cheć mordu, uradowany grimmjow" :D

    Kurdee, so many feelings.... tyle w jednym rozdziale emocji dostarczasz, że człowiek konczy czytac i nie wie czo ma dalej robic ze soba i swoim smutnym życiem :D Masakra, rozsmarowałas mnie po podlodze... Jak ja sie bałam! Jak ja sie bałam, jak wyskoczyła reszta tej bandy, że Lax i Naina.... Jeżu. Powiem Ci, że naprawdę bardzo, coraz bardziej Laxusa lubię.... i och,ten fragment jak Naina się niego przysuneła, po tym jak zliczyła wrogów (?) i Lax zapodał swoje refleksje, że nie no w zasadzie zajebiste uczucie, iż ona w nim szuka ochrony.... OCH! <3 Błagam. Nie przepraszaj za takie rzeczy, ze niby co, ze niby romantyzm be? Ach, ale nie TAKI romantyzm, zarowno poczatek jak i takie wstaweczki sa tako cholernie apetyczne i zajebiscie smaczne i wywołujące ten dreszczyk podniecenia..... No kuuurde! Jestem... Nie, w zasadzie to mnie nie ma :D

    Zamietli, podsumuwujac, Laxus rozwalil system, drze na mysl o tym, co bedzie sie dzialo, jak trafi na godnego siebie rywala... zachował jednak normy i odpowiednio na zadana smierc zareagowal, to czyni go bardzo prawdziwym. yhym.

    ja mam bardzo very mocno nastroj romantyczny dzisiaj, wiec kce wiecej i kce SZYBCIEJ przede wszystkiem!!!! Arrrrrgh!

    :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ! nigdzie żadnej odpowiedzi od Cb od x czasu a ja tu sie martwie, o co kaman z tym czerwcem (przeciez to jeszcze dwa tygodnie!, mam tak siedziec jak na szpilkach tyle czasu i myslec czamu Rhan mnie olewa?), dlaczego tak, dlaczego nie inaczej, ŻĄDAM informacji!

      abo ci tam przyleza, jak tu u nos gadajom. :D

      Usuń
    2. Wilczy, kochane moje :*
      Nowy rozdział w czerwcu, albowiem... w sumie nie wiem, czemu tak... a nie! Wiem, Bożena, to już skleroza. Otóż dlatego, że zamierzam wrzucić jakiegoś łan szota, rozumiesz.
      Mrrr... Wilczy lubi romantiko? ^^ No, no, o to Cię nie podejrzewałam. Cieszę się, że rozdział się spodobał, tak bardzo siem cieszem no! <6

      Usuń
    3. nom, widzę, że moj mały opierdzielik zadziałał *szczerzy sie*

      No jak szota, to gut, to dobrze, to wybaczam i czekam, bo jakby leń miał być, to bym musiała się fatygować na następny o.p.r. ! Chociaż nie powiem, że mnie skręca, bo jak fabuła Wilczego wciagnie to by kciał juz sie nachapac..... hmmmm... więc.... czo ty na taki układ... że Wilczy Ci zrespi Ulqa... A może nawet jakaś ładną Rhan Arrancareczkę do tego.... w koncu romatiko tajm... a Ty mi podeslesz czos wczesniej niz w czerwcu? :D Nie mówię, że wszystko co masz na kompie (aczkolwiek...) nie mówię nawet że czały rozdział musi być (dawaj!), ale kuźwa a jak nie wytrzymam do czerwca to czo??? :((

      E? :D Bo w nastepnym rozdziale dostarcze Ci całą mase nielogiczności, tak sądze, naciągnęłam "lekko", i kuźwa ROMANISDŁO zasrane mi z tego wychodzi... więc a co mi tam, jasne że planuje wskrzesić do tego reszte Espady -.- Tylko póóóóźniej, że nawet tego jeszcze nie mam nigdzie opisane, nawet w najbardziej zdewastowanych zeszytach, ale mam już zwiastun Ulqiorry, więc on na pewno w końcu wpadnie.

      Usuń
  10. Ekhem! Jako iż znowu w pięknym stylu się spóźniam, to chyba wypadałoby pięknie i ładnie skomentować w ramach rekompensaty. Tak też właśnie zamierzam zrobić. Mój komentarz nie będzie pewnie osiągał takiej długości jak to jest w przypadku Shi oraz Roszpunci, ponieważ one mają chyba jakieś dziwne silniczki, które napędzają ich mózgi żeby komentarze były tak miłe i długie. To straszne, że tak nie potrafię. Muszę opanować tą umiejętność, bo inaczej skisnę. Mam nadzieję, że nie będzie Ci przeszkadzało jeśli w pewnym momencie mój sposób komentowania zmieni się z poważnego na taki dziwny (a zaręczam, że pewnie się zmieni). Nie przejmuj się, to tylko nieogroźne rozdwojenie jaźni.
    Naprawdę chcesz krytyki? I tak jej nie dostaniesz, bo nie ma co krytykować. Nie łudź się, droga Rhan, niestety nie ma się do czego przyczepić. Ale czekaj, czekaj, tylko zrobisz jeden mały błąd ortograficzny, tylko postawisz przecinek nie w tym miejscu co potrzeba, a zobaczyć jak pięknie wytknę Ci ten błąd. Pomijając fakt, że pewnie nastąpi to w innym życiu. Innej rzeczywistości. Gdziekolwiek, ale nie tu.
    Kiedyś jeden narcyz powiedział mi, że zdania pojedyncze wcale nie brzmią fajnie. I Ty też nie lubisz zdań pojedynczych. Ale moja fajna pierwsza jaźń lubi pisać tak dziwnie. I groźnie. Wybacz mi.
    Ten komentarz nie ma całkowicie sensu, ja wiem. Myślę, że wciąż będziesz musiała coś mi wybaczać. Wciąż tylko piszę: "wybacz to, wybacz tamto" aż w końcu weszło mi to w nawyk. Wybacz.
    Zamierzam napisać (w tej chwili wywaliłam korki w całym mieszkaniu) mam zamiar napisać coś w choć połowie dobrego i długiego.
    Mój komentarz pewnie będzie dziwny, bo przy okazji uczę się na chemię i odpowiadam ludziom na pytania odnośnie różnych rzeczy. Może wyglądam jak Matka Teresa z Kalkuty, że aż wszyscy zwracają się do mnie z takimi pytaniami. I straciłam poczucie czasu.
    Wybacz, Rhan, jestem tak beznadziejna w pisaniu komentarzy, że to po prostu się we łbie nie mieści. Niby staram się i w ogóle, ale dziś jestem do niczego.
    Zadroszczę Ci tych wszystkich idealnych "tę", które wstawiasz zawsze w odpowiednim miejscu, ja czasami potrafię się zapomnieć.
    Nie wiem gdzie ty się chowałaś wcześniej z tym swoim talentem, ale dobrze, że w końcu wyszłaś z tej swojej norki! Powiedz mi, zaczynałaś pisząc i wkładając swoje dzieła do szuflady, czy może nagle natchnęło Cię na pisanie bloga? Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się u Ciebie zaczynało.
    No, a teraz w końcu czas na skomentowanie rozdziału, bo właśnie po to się tutaj zebraliśmy.
    W takim razie, od początku.
    Red jest dla mnie trochę takim odpowiednikiem Karin z Naruto. Tak mniej więcej sobie ją wyobrażam z wyglądu, a i charaktery są podobne (tylko tam było: "Sasuke-kun", a tutaj: "L-Laxus"). Naprawdę pokochałam tĘ (powiedzmy, że tutaj właśnie to musi być) bohaterkę i czekam na szczegółowe rozwinięcie jej historii. Czyżby miała zamiar otworzyć się przed Laxusem? Mam taką nadzieję, chciałabym żeby chociaż trochę zyskała w jego oczach. Lub zrobiła coś, co wzbudzi w nim podziw. Tak, Laxusie, oprócz Nainy są też inne dziewczyny i znajdują się bliżej niż myślisz. Gromowładny zachowuje się tak, jakby nie zdawał sobie sprawy z jej płci XD
    W każdym razie, strasznie podobało mi się, jak wspomniała Przybłędzie o futerku z kotka. Jezu, uwielbiam ją za ten tekst, niech się nie zamyka, a dogaduje jej dalej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że zabrzmi to jakoś tak pazernie, czy coś, ale... czy to cały komentarz? Bo mam troszkę wrażenie, że przerwałaś w dziwnym momencie :D

      Usuń
    2. (Wybacz mi, dodaję na telefonie, przez co muszę dodawać w częściach, które zapisane mam w jakimś pliku i jeszcze wi-fi mi nie łączy i kurwicy dostję XDD)
      Tak w ogóle, to dość często zostawiasz Mystguna z Red, co powoduje u mnie natychmiastową chęć połączenia ich pięknym uczuciem, naprawdę. Nie wiem co zamierzasz tam z nimi zrobić i wiem, że w Twoim blogu nie będzie trzymania się za rączki w świetle księżyca (mniej więcej pamiętam opis Twojego bloga, tam coś takiego było!), ale cichy szept Ran Nishi podpowiada Ci, że pięknie by razem wyglądali. Ale to nic, nie zwracaj uwagi, bo mam chyba potrzebę posiadania kogoś obok siebie, dlatego tak łączę wszystkich naokoło w pary. Czasem jednak nawet napaleni na walki i krew czytelnicy potrzbują trochę miłości.
      No dobrze, idziemy teraz dalej, a nawet duużo dalej, bo kilka wydarzeń przekroskoczę, ale pewnie znowu do nich wrócę, bo teraz skupię się na tym. Otóż, uratowali Majnu, który dla mnie jest irytującym kotem. I powinien zginąć, bo jeśli coś mnie denerwuje... to się tego pozbywam. Więc zważając na fakt, iż mogę już chodzić, to sama go znowu ukradnę. I zrobię z niego futerko, które potem podaruję Red w prezencie. Serio, zaprzyjaźniłabym się z nią. Powiem Ci, że dzisiaj mieliśmy próbę do bierzmowania, na której musieliśmy się ustawiać wzrostem. Wyszło na to, że muszę stać obok dziewczyny, której naprawdę straaasznie nie lubię. Mogę ją zastrzelić, prawda? I futerko sobie z niej zrobię...
      No więc akcja z odbiciem przyjaciela obsranego kota (przepraszam, przepraszam, przepraszam) była stanowczo zbyt szybka! Weź temu Laxusowi załatw jakichś porządnych przeciwników, żeby mógł się wykazać. Takich to ja też bym zabiła sławnym ciosem nazywanym: "sekretnym walnięciem w mordę" autorstwa Ran Nishi. A potem wystarczy tylko pchnąć nożem i po sprawie. Nie no, zdaję sobie sprawę doskonale z tego, że nie dałabym sobie rady, bo to też w końcu byli magowie. I to z takiej mhrocznej gildii, że aż strach się bać. To miłe z Twojej strony, że ich zabiłaś i że teraz ten biedny trzynastolatek ma krew na rękach. MOŻE MU TERAZ NIESWOJO, CO.
      Nie spodziewałam się, że reakcja Makarova będzie taka łagodna, no bo w końcu zabił ludzi XD
      Ot tak, bach!
      No, ale nic, wracając do poprzedniego tematu: postaw przed Gromowładnym kiedyś poważnego przeciwnika, który go nieźle zmasakruje. Pragnę, by znalazł się na granicy życia u śmierci, żeby było tyle emocji... Spójrzmy prawdzie w oczy, trzynastolatek nie może wiecznie wygrywać wszystkich walk, bo w końcu jest jeszcze tylko małym gnojkiem, który wie tyle o życiu, co nic. I niech go ktoś porządnie sponiewiera, błagam.
      A Naina znowu uciekła. Ją to już w ogóle możesz uszkodzić. Ale tak trwale. Proponuję ją zarazić wścieklizną, choć domyślam się, że już może mieć.
      I chyba mam charakter trochę jak Red. Wydaje mi się, że przez całą historię będę jej równo dogryzać.
      Jejku, jestem strasznie zmęczona, patrz ile komentarza wyklikałam. Ale chcę napisać jeszcze troszkę przynajmniej!
      Staruszek ze sklepu był taki poczciwy i miły, że aż skojarzył mi się z moim dziadkiem. Oprócz tego, że mój dziadek potrafi normanie mówić. Wydaje mi się, że nie był zamieszany w całą tą sytuację wcale a wcale. Po prostu nawąchał się tej nafta... coś tam. Wiem co to jest, wiem jak to się nazywa, ale jest już tak późno, że aż nie pamiętam.
      Mam nadzieję, że piękny one-shot Laxus x Mystogan się rozwija, gdyż strasznie nie mogę się tego doczekać <3
      Poza tym, zauważyłam, że nasz Gromowładny zaczął trochę się buntować, jeśli chodzi o pomiatanie sobą. Tak ma być! Albo jest to po prostu efekt wyobraźni mojego spaczonego umysłu, który widzi wszystko tak, jak chce to widzieć (czyli widzi też piękną parę w Red i Mystgunie). Nie zapominaj, że Myst jest dilerem, który handluje narkotykami i czerwonymi pigułkami (pewnie gwałtu), które rozdawał w Edolas. Mam nadzieję, że go tam nie wyślesz. Nagnij trochę dziwny pomysł Hiro, nie wysyłaj go tam! :c
      Te obsrane koty mogą zginąć, nie akceptuję ich.

      Usuń
    3. I ciekawe co tam u Ivana, równy gość z nierównym sufitem.
      Chyba już niestety nie dam rady nic więcej napisać, wybacz mi.
      To i tak chyba najdłuższy komentarz jaki w życiu napisałam.
      Spotkamy się dopiero w czerwcu? Tak długo to ja chyba nie wytrzymam :c
      Zresztą, aż mnie ciekawość zżera co Ty teraz tam wymyślisz <3
      Dobra, bo mi się aż oczka zamykają!
      Dużo wenki, Rhan :*
      PS: Nowe skojarzenie do prądu - jakby mi ktoś silnik w nogę wsadził!
      PS2: A to i tak się w jednym komentarzu mieści, też jest strasznie obsrane i irytujące...
      Następnym razem jak strzelę komentarz, to będzie na 10 stron w Wordzie, o!
      Ale ten według mnie jest przecież dość znośny, długi i w ogóle...
      Tak się starałam ;____;
      Deprecja gwarantowana ;____;
      PS3: Chciałam Ci jeszcze powiedzieć, że dziś odnalazłam swoje powołanie. Wystawianie głowy za szybę, kiedy samochód jedzie szybko. Przez 45 minut. A teraz jestem głucha XD
      A jednak, komentarz był za długi, ha! Czuję się taka spełniona XD
      Och, Boziu drogi, tak się zdenerwowałam na to moje urządzenie, że aż się rozbudziłam.
      Nigdy więcej super długich komentarzy na telefonie!

      Usuń
    4. Pamiętaj, Twój komentarz nie może przekroczyć 4064 słów. Będzie mi się to po nocach śniło XD

      Usuń
    5. Pamiętaj, Twój komentarz nie może przekroczyć 4046 słów.
      Jak takie swoiste memento, nie? :D
      Ran, kochanie moje <3 (z Wilczym wstawiamy sobie zamiast 3 6, bo to od Espady... nie ważne), dziękuję Ci bardzo, nonsens spóźniony, bo akurat to ja jestem bardziej spóźniona z nowościami u Ciebie. Naprawdę paruję Mista i Red? Nieeeeee! Nie chciałam tegooo!
      Oczywiście, zapewniam, że Red będzie miała swoje naprawdę długie pięć minut, nie po to tworzy się nowych bohaterów żeby tylko zagracali przestrzeń, prawda?
      Dziękuję za wenę, mallleńka :*

      Usuń
    6. Więcej Red - gites!!! R. będzie miała okazję wydzierać się na nią częściej i straszyć to "biedne" stworzenia :D. Hue, hue. *R. zaciera rączki z radości. Ma wzrok psychopaty i taki sam śmiech*. Red, przybywam!!!

      Usuń