06. Burza jest zwiastunem zmian.

Primo: rozdział dedykowany Roszpunci. Uwielbiam czytać twoje wnikliwe analizy na temat rozdziałów i bardzo się cieszę, że jesteś obecna na moim blogu. Zaszczytem jest mieć takiego czytelnika, czego życzę każdemu autorowi. Specjalnie dla Ciebie w rozdziale pojawia się Laxus w kuchni.
Secundo: nie spodziewałam się też, że znajdę tylu wspaniałych czytelników, poznam tylu ludzi z poczuciem humoru, sarkazmem (Shi pewnie się cieszy do monitora), i talentami, przy których mój wątpliwy blednie. Jesteście wspaniali!
Każdy wasz komentarz motywuje mnie do rozwijania tej historii, dziękuję wam za wszystkie miłe słowa, kochane, i wiedzcie, że bez was nie byłoby tego bloga! DZIĘ-KU-JĘ!
Polecam puścić sobie mjusic, bo Rhan spróbowała ogarnąć playlistę, i chyba jej to nawet wyszło, a do tego rozdziału szczególnie utwór pierwszy się nadaje.
A teraz czas na rozdział! Indżoj!

-Nie powiedziałaś mu, tak, tak. Kłamstwo ma krótkie nogi! - Majnu wsunął się pod ciepłą kołdrę, umykając właścicielce.
-Głupoty opowiadasz. - Naina wzruszyła ramionami i zrezygnowała z wyciągania zwierzaka z łóżka. - Wiesz, co by było, gdybym mu powiedziała?
-Nie - zapiszczał kot stłumionym przez pierzynę głosem.
-Ja też nie. I lepiej niech tak zostanie. - Smoczy Zabójca wstał z łóżka i odsłonił grube, niebieskie zasłony, wpuszczając do ciemnego pomieszczenia niewiele światła z powodu burzowych chmur na niebie. Trzynastolatka wzdrygnęła się z niechęcią, nienawidziła burz, a już szczególnie błyskawic i grzmotów, ich huk ogłuszał, a jasność piorunów oślepiała. Westchnęła z rezygnacją i podeszła do szafy w rogu pokoju.
-Laxus znów będzie się nabijał - mruknęła w przestrzeń.


Obudził mnie huk i szum deszczu, uderzającego z dziką wściekłością o szybę w oknie. Przetarłem zaspane oczy i niechętnie podniosłem się z łóżka, wiedząc, że czeka mnie trening w taką pogodę, którego Naina na pewno nie odpuści. Była zbyt wredna na danie mi taryfy ulgowej, i pewnie marudziłaby coś w stylu "jesteś chłopakiem i boisz się zwykłego deszczyku?". Wyciągnąłem pierwsze lepsze spodnie i wciągnąłem na siebie koszulkę niezidentyfikowanego koloru. No, skoro garderoba już jest, to czas na śniadanie! Zwlekłem się po schodach do kuchni, nie spodziewając się zastać w niej nikogo, jak zawsze. Dziadek od samego rana był w gildii, a ojciec pewnie jak zwykle wyemigrował na jakieś większe zlecenie, ech... Postawiłem wodę w czajniku na fajerce, pod którą palił się ogień, znak, że dziadek pił te swoje ziółka i litościwie przyniósł zapas drewna. Pewnie przewidział, że gdyby tego nie zrobił, nie napiłbym się herbaty, bo byłem za leniwy, by wyjść na dwór i sobie przynieść kilka szczap. Na stole leżał świeży chleb z odkrojonym kawałkiem, bosko pachniał, więc złapałem za położony przez dziadka nóż i pokroiłem go całego na mniej, lub bardziej symetryczne kromki. Strasznie dużo roboty z takim krojeniem, dlaczego ludzie nie kroją chleba przed sprzedażą? Zaoszczędziliby mi czasu. Zajrzałem do lodówki w poszukiwaniu tuńczyka albo czegoś podobnego i bez namysłu wyciągnąłem prawie wszystko, co było, czyli tuńczyka, dwie papryki (które po chwili namysłu wróciły na swoje miejsce w chłodni) kawałek szynki, resztkę wędzonego kurczaka, dwa rodzaje sera żółtego (jeden był z dziurami, ale został tylko jeden plasterek), biały ser ze skórką pomarańczową i masło. Usiadłem za stołem (wpierw zrobiłem sobie cały dzbanek herbaty) i z westchnieniem zacząłem konsumować pierwszą kanapkę bez masła, bo tym dużym nożem nie dało się go nabierać. Znaczy, dało się, ale ze smarowaniem to była całkiem inna historia, prawie sobie odciąłem palca, i przestałem, godząc cię na suchy chleb z tuńczykiem i serem. Inna sprawa, że mogłem podejść do szuflady i wyciągnąć mniejszy, nie tak ostry, ale zwyczajnie mi się nie chciało. Żując, rozglądałem się z nudów po jasnej kuchni, którą podobno umeblowała babcia jakieś czterdzieści lat temu (niektóre sprzęty rzeczywiście nosiły na sobie piętno czasu), ale później moja mama wszystko wymieniła, i został tylko duży żyrandol ze świetlnymi lakrymami i kafelki na piecu. Kilkanaście szafek z jakiegoś tam drewna, zmywak i lodówka z chłodzącymi lakrymami nie były niczym szczególnym, przynajmniej nie według mnie. Ściany kiedyś podobno były niebieskie, teraz żółte, bo to jaśniejszy kolor. Może to i racja? Chociaż w sumie, czy niebieski, czy żółty, co to za różnica? Kuchnia to kuchnia, przychodzi się do niej żeby zjeść i już. Po co te całe ceregiele z meblami i malowankami? Ech, nigdy nie zrozumiem kobiet.


Skończyłem jeść piętnaście minut później, nie śpiesząc się szczególnie, sprzątnąłem resztki i wróciłem do swojego pokoju po słuchawki i lakrymę grającą. Miałem słabość do muzyki rockowej, ale klasycznej, starej, nie tej podróbki, którą grało większość zespołów lub pojedynczych gwiazd. Moim autorytetem w tej dziedzinie był Flash, bóg gitary, który robił z nią dosłownie wszystko. To pod wpływem koncertu jego zespołu kupiłem jego instrument trzy lata temu i wymusiłem na dziadku naukę gry. Pamiętam, że tak mnie to wciągnęło, że gotów byłem rzucić magię dla muzyki! Po dwóch latach mój nauczyciel zdecydował, że go nie potrzebuję, więc zacząłem przerabiać utwory ulubionych kapel, które po kilku próbach nie stanowiły problemu. Wyjątkiem były solówki Flasha, szczególnie te najnowsze, bo facet z każdym rokiem grał lepiej, a nie wiedziałem, że to możliwe. Miałem wszystkie płyty, zmusiłem się do kupienia i przeczytania biografii zespołu (od tamtego czasu nie tknąłem żadnej książki), i nawet kilka razy wszedłem w posiadanie „Czarodzieja”, popularnego magazynu (według mnie szmatławca, którego powinni zabronić wydawać, ale kim ja jestem, żeby o tym decydować), w którym były wywiady z Flashem i resztą. Na lakrymie (niewielkim krysztale mieszczącym się w dłoni) miałem zapisane wszystkie ulubione utwory i odkryłem (wczoraj wieczorem), że muzyka skutecznie zagłusza pozostałe dźwięki w mojej głowie. Słuchawki w kształcie kolców dostałem od dziadka już jakiś czas temu, bo katowałem go do późna grając na gitarze lub słuchając głośnej muzyki, i czułem, że nie będę się z nimi rozstawał przez długi, długi czas. 
Wyszedłem z domu, wkładając na siebie bluzę z kapturem, zamknąłem dom i ruszyłem do gildii. Miałem mały problem, bo kaptur nie chciał współpracować z dużymi słuchawkami, ale zastosowałem rozwiązanie siłowe, przy czym prawie rozerwałem ubranie, i wszystko było w porządku.
Pogoda była pod psem. Z nieba się lało, jakby nigdy nie miało przestać, kolorowa zwykle Magnolia wyglądała szaro i ponuro, a wielkie kałuże mogły być zaczątkiem powodzi. Szedłem sam nie mijając żadnych przechodniów. Najwyraźniej nie było szaleńców lubiących moknąć, a że to była niedziela, to wszystkie sklepy były pozamykane. Zastanawiałem się, kiedy ojciec wróci na dłużej, bo chciałem pokazać mu, czego się nauczyłem. Znając życie, i tak nie będzie miał czasu, ale myślałem, że może skoro on wszczepił mi lakrymę, to będzie ciekaw efektów. A przede wszystkim chciałem mu udowodnić, że wcale nie jestem słaby! Mój ostatni wyczyn zdecydowanie to potwierdził! Ech, tylko co z tego, skoro on o tym nie usłyszał? Tato był dziwny, nigdy nie zgadzał się z dziadkiem, ale szanowałem jego dążenie do bycia coraz silniejszym. Nauczył mnie wielu przydatnych zaklęć i był ze mnie dumny, gdy zacząłem przejawiać zdolności magiczne w bardzo wczesnym wieku.
Zagryzłem wargi i zignorowałem nieprzyjemną wilgoć moknącej bluzy. 
Tak, był dumny, ale to było kiedyś! Później przestał mnie uczyć, coraz częściej znikając z domu, nawet nie tłumacząc mi powodów ciągłej nieobecności. Z drugiej strony pewnie podróżował, by zwiększać swoją moc magiczną, a to był bardzo silny argument. Hmm… no tak, ale jeśli tak rzeczywiście było, i ojciec miał coraz więcej doświadczenia, to dlaczego się tym ze mną nie dzielił? Nie chciał, żebym ja też był tak silnym magiem, jak on i dziadek? Nie, to na pewno nie tak. 
Swoją drogą, Magnolia była upiornym miejscem podczas burz. Nie bałem się wyładowań elektrycznych, ani grzmotów, ale ta szarość w zawsze kolorowym mieście, cisza panująca na gwarnych zwykle ulicach sprawiały, że robiło mi się dziwnie smutno i… i chyba czułem się samotny. Ech, bzdura! Zacisnąłem gniewnie wargi i zacząłem biec do coraz bliższej gildii. Widziałem światło w oknach i słyszałem wesołe śmiechy, więc przyśpieszyłem. W Fairy Tail czekają na mnie Naina, dziadek, Majnu, Red, Macao, i pozostali. Jeszcze tylko kilka kroków...

-Ale jesteś mokry! Ściągaj bluzę, bo się przeziębisz! – przywitało mnie od progu i na dzień dobry dostałem solidny kufel grzanego wina. Moja przemoknięta bluza została powieszona przy kominku, przyjemnie huczącym od ognia, i gdy już usiadłem, Naina wypytała o stan mojego zdrowia.
-Daj spokój, to tylko dziesięć minut marszu, nie umrę od deszczu – broniłem się, gdy przyłożyła mi rękę do czoła, odgarniając blond grzywkę, żeby zmierzyć mi temperaturę.
-Ja i Mistgun też przez to przeszliśmy, lepiej siedź cicho. – poradził mi Gray, wykrzywiając się złośliwie. Dajcie mi tego bachora, jak ja go zaraz…!
-Wszystko w normie, ale następnym razem weź parasol. – Naina usiadła obok mnie i położyła dłonie na kubku z gorącą herbatą, chyba chcąc je ogrzać. Miała mokre włosy, od których bił mocny zapach standardowej mieszanki jaśminu i drzewa sandałowego. 
-Jasne – mruknąłem. Jej spojrzenie po mojej odpowiedzi dobitnie poinformowało, że wie o moim lekceważącym podejściu do sprawy i nie pochwala tego. Wzruszyłem ramionami i napiłem się wina, dziękując w duchu za niezawodną Okeylę, dwudziestoletniego maga, która użerała się z nami, bawiąc w kelnerkę. Wyjątkowo dzisiaj dziadka nie było na poczesnym miejscu, szare oczy nie patrzyły na nas z wysokości kontuaru i trochę mnie to zaciekawiło.
-Twój dziadek prosił, żebyś przyszedł do niego jak tylko się tu stawisz. – Naina, jakby czytała w myślach, trąciła mnie łokciem i spojrzała wymownie na słuchawki.
-Ale że co? – nie zrozumiałem.
-Zdejmij je, jak do ciebie mówię – brzmiała odpowiedź, po której prawie musiałem zbierać szczękę z podłogi. Popatrzyłem na nią jak na wariatkę, wyrażając bez słów, że chyba jej się śni. Nie, zdecydowanie, nigdy się nie przyzwyczaję do jej bezczelności. I że niby ja miałbym…!
-Ściągaj! – huknęła.
-Tak jest! – i znów przegrałem, ale w ramach protestu nie wyłączyłem lakrymy. Przynajmniej na tyle mogłem sobie pozwolić. Co za uparta baba! Nie mogę już robić tego, co mi się podoba!? Pocieszyłem się, że Red i Ever nigdy by mnie do tego nie zmusiły, a to już było coś.
-Więc ruszysz się teraz i pójdziesz do dziadka, a jak wrócisz, spróbujemy fuzji. – widzieliście? I ja nie mam nic do powiedzenia!?
-Później pójdę, nic się nie stanie, jak chwilę poczeka. – Parsknięcie Majnu oznaczało tyle, że popełniłem wielki, niewybaczalny błąd. Naina zmrużyła niebezpiecznie oczy, ale nim otworzyła usta, by dać mi kolejną reprymendę, wstałem od stołu i skierowałem się w stronę schodów na piętro, gdzie był gabinet mistrza. Miałem nieprzyjemne przeczucie, że skończyłbym z kolejnym siniakiem i nawet nie mógłbym jej oddać.
-W sumie obojętne mi, czy pójdę teraz, czy później – rzuciłem przez ramię, próbując wyjść z honorem z tej sytuacji, ale nawet ja wiedziałem, że nie wyszło. 
W ogóle nie zwracała uwagi na to, czego ja chcę, albo co ja myślę. Mówiła, i oczekiwała, że będę spełniał jej rozkazy bez szemrania. Za kogo ona się w ogóle uważała? I jeszcze to jej „ściągaj!”. Niby dlaczego miałem jej słuchać, jeśli nigdy wcześniej nie słuchałem nikogo? Gdyby Red kiedykolwiek powiedziała do mnie takim tonem, rzuciłbym w jej stronę kilka niewybrednych uwag i temat skończony. Skrzywiłem się do siebie, od kiedy stałem się taki potulny i uprzejmy? Teraz już nawet nie warczałem na Red, chyba w wyjątkowych sytuacjach, i nikomu nie dokuczałem (Gray i Mist się nie liczą). Musiałem popracować nad swoim wizerunkiem władczego, nieznoszącego niczyjej dominacji faceta, bo inaczej Naina weszłaby mi na głowę z moim przyzwoleniem. Tak! Jak już wrócę, to powiem, że nie mam ochoty na trening i zrobię sobie dzień wolny! Nie, w ogóle nic jej nie powiem, niech się sama domyśli, że nie mam zamiaru robić tak, jak ona chce, o! Humor od razu mi się polepszył i nawet zapukałem do drzwi, zanim wszedłem. 
Gabinet dziadka od zawsze był taki sam, regał z książkami na jednej ścianie, do tego biurko zawalone papierami (przeważnie skargami od Rady i rachunkami) oraz lampa i krzesło pod oknem, a mimo prostoty emanowało czymś, co ostatnio poczułem też w domu Nainy, tylko nie mogłem tego zdefiniować. Nie chodziło o to, że gabinet był dziewczęcy, czy coś, tylko... no, tak... tak człowiek chciał w nim siedzieć, bo było przytulnie. O, przytulnie! O to mi chodziło.
-Co jest, dziadku? – wcisnąłem ręce w kieszenie i przybrałem zwykły, swobodny ton. Makarov stał przy oknie, odwrócony do mnie plecami, i długo się nie odzywał. Stanowczo za długo.
-Jak mi nie powiesz, to nie będę mógł wrócić na dół, a wtedy Naina znów mnie obije – zauważyłem, znów się krzywiąc na myśl o takiej ewentualności. Dziadek zaśmiał się pod nosem i w końcu odwrócił w moją stronę.
-Słyszałem, że daje ci nieźle popalić, co? Trafił swój na swego? – Uciekłem spojrzeniem, nie chcąc, by wyczytał odpowiedź z moich oczu i chyba poczułem rumieńce wstydu na policzkach.
-Dziewczyna, jak każda inna. – wzruszyłem obojętnie ramionami.
-Laxus… - Głos dziadka był zmęczony, a w tym westchnieniu było coś niepokojącego. Bez żartów, współczuje mi znajomości ze Smoczym Zabójcą do tego stopnia? Hm, w sumie można by to wykorzystać, żeby zabronił jej pastwić się nade mną! Godne uwagi! – Byłem przeciwny wszczepieniu ci Smoczej lakrymy. Uważałem, i to się nie zmieniło, że jesteś wyjątkowo silny bez niej. Masz potencjał, chłopcze, którego twój ojciec nie potrafił dostrzec. I jego głupota doprowadziła nas do sytuacji, w której się obecnie znajdujemy. – Z każdym zdaniem coraz bardziej ściszał głos, a ostatnie słowa wyszeptał, jakby było mu ciężko mówić. Pochylił głowę i dał mi chwilę czasu, na przetrawienie jego wypowiedzi, z której niczego nie rozumiałem. Co to znaczy „sytuacji, w której się obecnie znajdujemy”? Co on w ogóle sugerował? I dlaczego zachowuje się jak nie mój uparty, zrzędliwy dziadzio z kuflem wina, ale jak poważny starzec, zmęczony czymś, o czym nie wiedziałem?
-Poprosiłem cię byś nie ujawniał faktu, że zostałeś sztucznym Smoczym Zabójcą, zgodziłeś się, i koniec tematu. Uważam, że powinieneś używać tego trybu tylko w wyjątkowych sytuacjach, ale zrobisz, co będziesz uważał za słuszne. – Nie podobało mi się to wszystko, dziadek wydawał się krążyć wokół głównego tematu, jakby się czegoś bał. I jeszcze to wspomnienie o moim ojcu… Zacząłem szybciej oddychać, patrząc na starca szeroko otwartymi oczami. Coś złego stało się z tatą? Przełknąłem ciężko ślinę, ale nie przerwałem mu. – Według mnie takie wyjątkowe sytuacje to momenty, w których gildia lub ktoś z bliskich ci ludzi jest zagrożony. Kiedy ktoś potrzebuje twojej pomocy, a ty jesteś zobligowany do udzielenia jej za wszelką cenę. – Położył nacisk na to ostatnie zdanie i spojrzał na mnie twardo, jakby ta kwestia nie podlegała dyskusji, której zresztą nie miałem zamiaru rozpoczynać. O co w tym wszystkim chodziło? Jasne, że jeśli Naina albo Red, albo Gray, czy pozostali będą potrzebować mojej pomocy, to im jej udzielę, nie będą musieli nawet o to prosić! Czy to nie logiczne? Biegamy po tej samej gildii, to naturalne, że będziemy sobie pomagać!
-Dziadku, o co ci konkretnie chodzi? – zapytałem powoli, ważąc słowa. Nie byłem do końca pewny, czy chcę usłyszeć odpowiedź, bo starzec nigdy wcześniej nie był wobec mnie tak poważny.
-Twój ojciec i ja nie zawsze się zgadzaliśmy. Myślę, że czarę przelała twoja przemiana, na którą ja nie pozwalałem. Posłuchaj, Laxusie… - Wziął głęboki wdech. -… Rada udowodniła twojemu ojcu działanie na rzecz Mrocznych Gildii. Co więcej, Ivan podejmował decyzje, które miały przynieść szkodę Fairy Tail i jego członkom ponieważ, jak to określił, nie uważał ich za godnych bycia magami tej gildii. Według niego nasi przyjaciele są słabi i należy się ich pozbyć. Dlatego… Podjąłem decyzję… że najlepszym rozwiązaniem tej sytuacji będzie usunięcie go z naszej rodziny. – Czas się zatrzymał, a ja nie mogłem się nawet poruszyć. Dziadek mówił coś jeszcze, ale nie rozumiałem sensu tych słów. Mój ojciec… Wyrzucony z gildii? Działał z Mrocznymi gildiami? Chciał zniszczyć Fairy Tail? Nie, to się nie działo naprawdę! Mój ojciec nigdy  by nie wystąpił przeciw nam. On też kochał tą gildię, jak ja i dziadek!
-Żartujesz? – wyszeptałem i popatrzyłem na starca domagając się przyznania, że to kłamstwo. Ale dziadek nie zaprzeczył, opuścił tylko głowę, co było wystarczającym potwierdzeniem. – On chciał tylko, żeby Fairy Tail było silniejsze! – zaprotestowałem łamiącym się głosem.
-Kosztem innych ludzi!
-Więc miał rację! – zawołałem teraz już donośniej i pewniej. Ojciec musiał mieć rację! Co złego było w pragnieniu siły? Jeśli uznał, że reszta magów gildii dziadka jest słaba i powinno się ich pozbyć, to najwyraźniej miał rację i mieliśmy obowiązek zastosować się do tego!
-W czym? Laxus, zastanów się! Pozbyłbyś się połowy magów, twoich przyjaciół, bo według twojego ojca są słabi? – Makarov potarł czoło w desperacji, jakby nie miał siły tłumaczyć tak oczywistych rzeczy. Lecz nie chciałem rozumieć i wybaczyć mu tego czynu! Nie miał prawa! Nie mógł!
-A gdyby nawet, to co!? – warknąłem wściekle, nie zważając na słowa. Dziadek zacisnął wargi i przyjrzał mi się uważnie, jakby doszukiwał się czegoś w moich oczach i postawie.
-Byłbyś w stanie teraz wyjść do tych wszystkich ludzi i kazać im się wynieść z głupiego kaprysu? – zapytał poważnie, a mnie zabrakło argumentów. Może i nie, ale nadal podzielałem zdanie ojca! Gildia powinna być silna!
-Więc mnie też wyrzuć! Znajdę ojca i założymy inną gildię, najpotężniejszą, i wtedy zniszczymy Fairy Tail!
-Laxus, zastanów się przez chwilę. Czy prawdziwa siła polega na niszczeniu i krzywdzeniu innych ludzi?
"Widziałam wiele skrzywdzonych dzieci, Laxus, i wydaje mi się, że gdybym ja zaczęła walczyć, a przez to krzywdzić innych, to byłabym taka sama, jak książę i jego żołnierze.". Dlaczego o tym pomyślałem? Dlaczego... Co było złego w tym, że ktoś chciał być silniejszy? Przecież ojciec potrzebował siły, by chronić mnie, dziadka i gildię! Tak właśnie było, tak musiało być! Nigdy nie uwierzę, że ojciec działał przeciwko Fairy Tail! Nigdy.
-Dlaczego… Ojciec… Nic nie powiedział? – zapytałem, ignorując wcześniejsze pytanie.
-On… - Dziadek uciekł wzrokiem i zamilkł, zastanawiając się, co odpowiedzieć, a gdy już to zrobił, po niebie przetoczył się grzmot. Bardzo chciałem, by zagłuszył słowa starca, ale słuch Smoczego Zabójcy jest ponad to, nie miałem więc wątpliwości co do treści wypowiedzi. - Ivan nie potrzebował nikogo. Nawet... Nawet ciebie, Laxus. 
Odwróciłem się z szybko bijącym sercem, którego odgłos dudnił mi w głowie niczym młot. Co takiego? Nie potrzebował? Ale… Ale przecież był… To mój ojciec. Jak mógł odejść? Zostawił mnie? Mnie też uważał za słabego, pomimo Smoczej Lakrymy?
Miałem wrażenie, że świat wiruje przed moimi oczami, zrobiło mi się duszno, musiałem wyjść. Natychmiast wyjść. W tej chwili zaczerpnąć świeżego powietrza, którego mi brakowało tak bardzo, że ból zaczął rozrywać moje płuca i przeniósł się odrobinę wyżej po lewej stronie. Coś mnie zakuło w klatce piersiowej i utrudniało oddychanie. 
Wyszedłem z gabinetu dziadka bez słowa, spokojnie zamykając drzwi, i szedłem jak lunatyk przez korytarz, z szeroko otwartymi oczami, które niczego nie widziały. Byłem głuchy na gwar, wydawało mi się, że wciąż słyszę ostatnie zdanie Makarova, a gdy w końcu rozejrzałem się po parterze z tarasu piętra, zobaczyłem z wielką dokładnością, jak słabi byli ludzie śmiejący się wesoło bez powodu. Fairy Tail wcale nie było tak wspaniałe, za jakie je miałem, bo gdyby było inaczej, ojciec nie związałby się z Mrocznymi gildiami. Nie musiałby odchodzić i mnie zostawiać samego. Byłem… Sam? 
Zszedłem po schodach, powoli, ciężko stawiając kolejne kroki, i przeszedłem między nimi, nie reagując na zaczepki i żarty, chyba zwyczajnie ich nie rozumiałem. Otworzyłem drzwi i bez słowa znalazłem się za nimi, nie czując zimna deszczu, ani lodowatych podmuchów wiatru. Szedłem przed siebie stawiając krok za krokiem, mozolnie, jakby to sprawiało mi trudność. Docierało do mnie, z jak żałosnymi magami się zadawałem, i jak bardzo to musiało drażnić ojca. To dlatego powiedział, że jestem słaby. Dlatego wszczepił mi lakrymę, bo nie chciał, żebym był taki, jak inni.
Chyba wracałem do miasta, choć przechodząc prze puste uliczki wcale nie czułem, bym był w Magnolii. Mijałem ulubioną cukiernię na placu Fuksji, której jeszcze nie pokazałem Nainie, przeszedłem przez największy most w mieście, robiąc w duchu uwagę, że poziom wody w rzece chyba się podniósł. Czułem też, że robi mi się coraz zimniej, a mokre ubranie przylega do ciała i wydaje się o wiele cięższe, niż powinno.  Wszystkie te prozaiczne rzeczy wydawały się tak nienaturalne w obecnej sytuacji, tak głupie i śmieszne, że po prostu zacząłem chichotać pod nosem. Ten śmiech zabrzmiał fałszywie nawet dla mnie, i ranił uszy, lecz nie przestawałem, szczękając co chwilę zębami.
-Zimno… - powiedziałem do siebie i spróbowałem popatrzeć w niebo, z którego wciąż lał się deszcz. Krople wpadały prosto do oczu, więc opuściłem znów głowę, czując zimną wodę spływającą z mokrych włosów na twarz i kark, toczącą się po skórze na plecy i klatkę piersiową, przez co było mi zimniej, ale uparcie parłem naprzód. Odpychałem od siebie argumenty dziadka, które brzmiały o wiele logiczniej niż moje, usprawiedliwiające czyny ojca, ale nie chciałem ich przyjąć. Buntowałem się przeciwko wydaleniu go z gildii, chociaż zdawałem sobie sprawę, że na to zasłużył. Nie mogłem tylko zrozumieć, dlaczego odszedł i nic mi nie powiedział? Naprawdę mnie nie potrzebował? Uważał mnie za tak słabego dzieciaka, że nie warto się nim przejmować? 
Czułem gorące łzy pod powiekami, lecz byłem zbyt otępiały z żalu, aby podjąć z nimi walkę. Zagryzałem wargi, by nie wybuchnąć płaczem, przecież niczego by to nie zmieniło, ale łez nie potrafiłem zatrzymać.

Znalazłem się poza miastem, gdy przez szum deszczu przebił się czyjś głos.
-Laxus! Poczekaj! – Niedaleko nas w ziemię uderzył piorun, a ona zapiszczała spanikowana. Jej kroki zbliżały się do mnie, była coraz bliżej. 
-Oszalałeś!? Dlaczego wyszedłeś z gildii na taki deszcz!? Laxus? Słyszysz, co mówię!? Będziesz chory! Hej! – To naprawdę ona? Nie wyglądała znajomo, w ogóle. A kot na jej ramieniu? Od kiedy koty lubią moknąć? I dlaczego tarasuje mi drogę? Chcę iść dalej, daleko, bardzo daleko stąd.
-Słyszysz!? – domagała się jakiejś odpowiedzi, chyba ode mnie, ale nie wiedziałem, co powiedzieć. Przecież ją słyszałem, czego jeszcze ode mnie chciała? Nie mogła zostawić mnie w spokoju? Nie potrzebowałem jej! Nikogo nie potrzebowałem!
-Zostaw mnie – powiedziałem sucho, ale ona nie ruszyła się z miejsca.
-Wracasz ze mną do Magnolii. Pójdziemy do mnie i dam ci trochę rozgrze…
-Nie chcę nigdzie iść! Po prostu zejdź mi z drogi! – warknąłem, tracąc nad sobą kontrolę. Czy ta głupia dziewczyna nie rozumie, co się stało!? Zostałem… Sam! Byłem sam i… I tak już… I nie potrzebowałem…
-Nie wiem, co powiedział ci dziadek, ale nigdzie już nie pójdziesz, chyba, że do miasta. Rozumiesz? – Miała zmrużone powieki i cedziła słowa przez zęby, ale moknąc w deszczu nie wyglądała ani trochę strasznie, zwłaszcza, że rozglądała się dookoła strachliwie. No jasne, bała się piorunów, tchórz!
-Wracaj do domu bo będziesz chora – doradziłem i, z braku innych możliwości, aktywowałem przepływ mocy magicznej z taką zawziętością, że dziewczyna odskoczyła, widząc jarzące się błyskawice wokół mnie.
-Laxus… - jęknęła prosząco, ale w odpowiedzi pokręciłem głową, mając zdecydowaną minę. Westchnęła cicho i szepnęła coś do kota, który zeskoczył z jej ramienia i posłał mi smutne spojrzenie, którego nie wziąłem sobie do serca. 
-Nie zamierzam być uprzejmy – uprzedziłem, na co ona tylko kiwnęła głową z determinacją, że zawróci mnie do Magnolii. Po moim trupie! Czułem jej zimną magię, gdy kumulowała ją wokół dłoni, ograniczając się do zwykłej walki wręcz. Cudownie, będziemy się tłuc, aż któreś z nas nie padnie. Prawdziwe, męskie rozwiązanie. Na dodatek miałem spore szanse, bo taka walka była w dużej mierze zależna od siły fizycznej i sprawności.
Wyprowadziła prawy prosty, przed którym się uchyliłem, złapałem ją za nadgarstek i odrobinę poraziłem, nie mogąc użyć rzeczywistej siły. Ech… stanowczo byłem zbyt grzeczny!
-Dlaczego wyszedłeś? – zapytała, wywijając się z mojego uścisku. Obróciła się o trzydzieści stopni na palcach lewej nogi, a prawą kopnęła. Uskoczyłem w tył.
-Nie twoja sprawa. – Huk burzy zdawał się ją dekoncentrować, ale nie na tyle, by nie odparła serii moich uderzeń. Miała refleks, to musiałem jej przyznać, a moja siła fizyczna chyba nie miała żadnego wpływu na naszą walkę. Spróbowała mnie podciąć, ale nie pozwoliłem na to, rozchlapując dookoła błoto i wodę.
-Jak pytam, to chcę konkretną odpowiedź, Laxus! I tak, to jest moja sprawa – podkreśliła, zatrzymując się na chwilę, patrząc na mnie przejmująco. Ech, znów ten jej wzrok, który nie pozwalał mi na żaden gwałtowny ruch, a już na pewno nie na atak.
-To cię nie dotyczy – upierałem się. Staliśmy na drodze do Magnolii, oboje mokrzy,  dyszący, a dookoła nas wnosiły się drzewa lasu chroniącego miasto przed niepożądanymi gośćmi. Nad nami toczyła się batalia wody i wiatru, gwarantując naszej dwójce chorobę, a ziemi wyczekiwaną ulgę po tylu gorących, suchych dniach. Wszystko nabrało ostrzejszych konturów i soczystszych barw, kurz został zniwelowany przez deszcz, a mocny zapach mokrej ziemi unosił się w powietrzu, drażniąc zmysł powonienia. Wszystko, co było znajome, jednocześnie wydawało się obce, tworzyło miejsce, do którego wydawało mi się, że nie należałem.
-Przestań gadać głupoty, ty tępy młotku! Jasne, że dotyczy! Jesteśmy przyjaciółmi, tak, czy nie!? – Zdenerwowała się po kolejnej bezsensownej odpowiedzi, a jej pytanie było czysto retoryczne.
-I co z tego!? – warknąłem, zamykając przepływ magii. – Po co za mną polazłaś w taki deszcz!? Nie prosiłem, żebyś się o mnie martwiła! Na dodatek taka z ciebie hipokrytka! Ja nie mogę wyjść na deszcz, ale ty już tak!?
-A żebyś wiedział, że tak! Polazłam za tobą, ty ośli pustaku, bo wiedziałam, że zrobisz sobie krzywdę, i miałam rację!
-Jakim prawem taka przybłęda ze Wschodu jak ty, czepia się kogoś takiego jak ja!? Jestem wnukiem mistrza Fairy Tail, Tytana! Za kogo ty się uważasz!? – Nie panowałem nad własną wściekłością, ale zamiast odpowiedzi słownej, Naina z krzykiem przyskoczyła, powaliła na ziemię, i usiadła na mnie, blokując mi drogę ucieczki. Patrzyliśmy na siebie, ściągając gniewnie brwi i ciskając błyskawice z oczu, nie czując dojmującego chłodu wiatru, który właśnie zawiał, napędzając deszcz, chłostający nas bez miłosierdzia po twarzach.
-Dla mnie jesteś tylko głupim, niewychowanym Laxusem, użytkownikiem magii elektrycznej, Smoczym Zabójcą Drugiej Generacji. Takiego cię lubię, ciołku, i nie obchodzi mnie twoja rodzina – powiedziała dobitnie, oddychając płytko. – A teraz wstawaj i idziemy do domu! W Fairy Tail wszyscy się martwią co ci się stało, że wyszedłeś bez słowa! Co ty sobie myślisz!? A jak już wrócimy, to zaczniemy trening! Słyszałeś, co powiedziałam!? – Złapała mnie za koszulkę i podniosła odrobinę. Ona chyba też się martwiła, bo nie widziałem, żeby była zła, wykrzykując te wszystkie słowa. Wygięła usta w podkówkę, czekając na moją odpowiedź ze zwodniczą rezygnacją, która zmieniłaby się w determinację po mojej odmowie, wiedziałem o tym na sto procent, ale nawet to nie powstrzymało mnie przed głupią ripostą.
-Co ty możesz wiedzieć o rodzinie? Jesteś sierotą, nie masz nikogo i nawet smok, który cię wychował, zniknął. – Zrozumiałem, że powiedziałem za dużo dopiero, gdy usłyszałem swoje słowa. Naina otworzyła szeroko oczy i zamrugała gwałtownie kilka razy, jakby nie dosłyszała. Po chwili jej spojrzenie na powrót stało się przytomne, podniosła prawą rękę do góry, zacisnęła dłoń w pięść i uderzyła mnie w prawy policzek.
- Nienawidzę cię, Laxus – wyszeptała i podniosła się, zostawiając mnie ogłuszonego, z pulsującą twarzą. To zabolało o wiele bardziej, niż uderzenie sprzed chwili. Dlaczego to powiedziała? Co się właśnie wydarzyło?
Ominęła mnie, nawet na mnie nie patrząc, i skierowała się do miasta, a za nią podreptał Majnu. Widziałem, jak znika pomiędzy budynkami, nie odwracając się ani razu. Usiadłem na ziemi i zamknąłem oczy, łapiąc się za głowę. Co ja nagadałem? Dlaczego to wszystko powiedziałem?
-Nie, Naina, poczekaj… Ja nie chciałem… - Podniosłem się, lecz nie zrobiłem kroku w stronę miasta. Stałem, zaciskając dłonie na swojej czaszce, jakbym chciał ją zgnieść, i próbowałem sobie wmówić, że nie powiedziałem nic złego. Że to nie tak, ona mnie po prostu nie zrozumiała. Co robiłem nie tak, że najpierw odszedł ojciec, a teraz odwróciła się ode mnie Naina? Czy to dlatego, że byłem według nich słaby? A jeśli nie, to dlaczego? Co było ze mną źle? Dlaczego oni wszyscy odchodzili!? Co się, do diabła działo!? Co się… Co ja złego… O co im chodziło…?
-Naina… - zaskomlałem cicho, prosząco, licząc, że wróci. Ale nie wróciła, nie zobaczyłem nikogo na drodze do miasta, i nikogo nie usłyszałem. Zostałem sam.

Do gildii wróciłem późnym wieczorem, gdy już zmieniłem ubłocone ubrania podczas leżenia i żarcia się z Nainą. Miałem wisielczy humor i chyba widać to było na kilometr, bo gdy tylko przekroczyłem próg, magowie ściszyli głosy i trzymali się ode mnie z daleka. Wszyscy, poza Mistgunem. Nie wydawał się być zadowolony z mojego widoku, ale prawdziwą złość zobaczyłem, gdy powiedziałem, że nie wiem, gdzie Smoczy Zabójca znajduje się aktualnie. Przyskoczył do mnie tak szybko, że w życiu bym go o to nie podejrzewał.
-Co jej powiedziałeś, ty nie umiejący krępować języka idioto? – wysyczał głosem ociekającym jadem. Otworzyłem szeroko oczy, nie ze zdziwienia, bo słyszałem lepsze epitety, ale ze strachu, bo młodszy i drobniejszy ode mnie Mist aż płonął z wściekłości, dając temu wyraz w wijącej się dookoła niego fioletowej magii, od której przeszły mnie dreszcze. Chyba nie był w nastroju do żartów, w sumie ja też nie.
-Sporo podłych rzeczy, chyba się przeze mnie rozpłakała. – Pozwoliłem sobie na przypuszczenia, za co dostałem w twarz, słusznie zresztą. To było silniejsze, niż uderzenie Nainy, czułem metaliczny posmak krwi w ustach, ale nawet do głowy mi nie wpadło, by mu oddać. Zatoczyłem się do tyłu i otarłem stróżkę posoki, nie reagując na wystraszony głos Red, który właśnie dawał Mistgunowi reprymendę. Kątem oka dostrzegłem Graya z zaciśniętymi ustami, drżała mu broda, jakby miał się zaraz rozpłakać. Głupek, pewnie siedział tu cały boży dzień i zamartwiał się, co z jego „siostrą”, zamiast iść i jej poszukać.
-Oszalałeś!? Co ty wyprawiasz, Mistgun!? – darła się Red, stając przede mną, jakby chciała mnie zasłonić.
-Odsuń się – wychrypiałem, czując, że jeśli dziewczyna nie posłucha, to zrobię jej krzywdę. Po kiego diabła pchała się między nas? Nikt jej o to nie prosił! Następna wielka obrończyni słabych i uciśnionych!?
-A-ale… - Odwróciła się do mnie z nic nierozumiejącym wzrokiem. Wyminąłem ją i zwróciłem się bezpośrednio do Mista, ignorując fakt, że wszyscy patrzą na nas zaciekawieni i chciwie łowią każde słowo.
-Dzięki, należało mi się – mruknąłem do niego, a on otworzył szeroko oczy, pewnie zaskoczony, że nie chcę mu oddać.
-G-gdzie jest Naina? – odwróciłem się do Graya, któremu łzy stanęły w oczach, gdy po raz kolejny tego dnia w ziemię uderzył piorun. No świetnie, nie dość miałem problemów, że jeszcze bachor musiał zacząć ryczeć?
-Przestań się mazać. Pewnie siedzi w domu i kuli się w kącie ze strachu, pójdę po nią, dobra? – zapytałem, próbując nadać głosowi uspokajający ton, nie chcąc odpowiedzi. Dziwne, myślałem, że dziewczyna będzie w gildii, przecież jej tchórzostwo zabraniało siedzieć samotnie w domu w taką ulewę. Albo znów wpakowała się w jakiś kłopoty. Potarłem ręką kark i znów wyszedłem na deszcz, nie reagując na wołania Red, żebym został w gildii bo się przeziębię. Bla, bla, bla, kogo to obchodzi?
Do domu Nainy nie było daleko, odprowadzaliśmy ją z Mistem i Grayem pierwszego dnia, to chyba była ulica Liliowa, przy Katedrze. Po drodze układałem sobie w myślach słowa, którymi powinienem ją przeprosić, ale nic dobrego mi nie wychodziło. No, pierwszy raz musiałem kogoś przepraszać! Na dodatek dziewczynę, a do dziewczyn podobno chodzi się z kwiatami i w ogóle… W każdym razie gdy stałem pod jej domem byłem pewny tylko tego, że nie wyjdę, póki jej nie przeproszę! O!
Niskie, piętrowy domek, wciśnięty między piekarnię, a kawiarnię, miał charakterystyczne fioletowe dachówki. Na parapetach kwitły begonie, chyba, ale wiele z nich miało już pourywane płatki przez silny wiatr i deszcz, wyglądało to naprawdę żałośnie. Chyba tak żałośnie, jak ja, zupełnie przemoknięty. Nawet w butach mi chlupotało! Wszedłem przez bramę i wpakowałem się na piętro, zostawiając za sobą mokre ślady. Zanim zapukałem, pokręciłem gwałtownie głową, żeby pozbyć się nadmiaru wody z włosów, i ściągnąłem koszulkę, żeby ją wykręcić. Po tym zabiegu wyglądała okropnie i dalej była lodowata, ale przynajmniej z niej nie ciekło. Zresztą miałem nadzieję, że dostanę chociaż ręcznik, by się osuszyć. Chwilę stałem przed drzwiami, po raz ostatni próbując ułożyć jakąś mowę, ale zirytowany, że nie potrafiłem sklecić porządnie jednego zdania, zapukałem mocno i czekałem w napięciu. Drzwi uchyliły się po kilku chwilach i zobaczyłem w szparze przerażoną dziewczynę, której spojrzenie stwardniało na mój widok.
-Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać – warknęła.
-Jak chcesz. – Wzruszyłem ramionami. – Ale nie ruszę się stąd, aż mnie nie wysłuchasz – zagroziłem, mając nadzieję, że się nade mną zlituje i wpuści do środka, z którego buchało przyjemne ciepło.
-Och, dobrze, wejdź – rzuciła i niechętnie otworzyła drzwi szerzej. Nie musiała dwa razy powtarzać, już po chwili byłem wewnątrz, a ona, jakby czytając w myślach, wyciągnęła z wielkiej szafy puchaty, pomarańczowy ręcznik i rzuciła go w moją stronę. Nigdy wcześniej nie byłem u niej w domu, więc rozglądałem się z ciekawością. W pokoju, w którym staliśmy, płonął wesoło ogień w kominku po lewej stronie, naprzeciw było wąskie łóżko zasłane kapą w dziwne wzory. Przede mną było okno, jakiś metr dalej drugie, oba były zasłonięte niezidentyfikowanego koloru zasłonami, co mnie przekonało, że Naina to naprawdę wielki tchórz! A przede wszystkim wszędzie były książki. WSZĘDZIE! Na stoliku pod oknem, na biurku obok okna, na regałach i półkach, nad kominkiem. Byłem pewien, że gdybym otworzył szafki, to też znalazłbym stosy książek. Co ona, zwariowała, czy jak? Po co jej tego tyle? Tomy leżały nawet na ciemnym dywanie, poukładane w sterty, chyba kolorystycznie… a może alfabetycznie? No i czuć, że to był pokój dziewczyny, było tu tak… Tak dziewczęco.
-Nie mam tu żadnych męskich ubrań, a w moje się raczej nie zmieścisz, więc posiedzisz w majtkach. Ściągaj ubranie. – nakazała i usiadła w fotelu przed kominkiem. Taka była bojowo nastawiona, że nawet bym w to uwierzył, gdyby nie grzmot burzy, na którego dźwięk podkuliła nogi i pisnęła cicho. Aha, taka była waleczna! Tyrania Fairy Tail, nie ma co. Majnu leżał tuż przy kominku, zwinięty w kłębek pochrapywał cichutko, obojętny na burzę i przerażone, stłumione piski właścicielki. Takiemu to dobrze, prześpi wszystko, niczym się nie przejmując. Chyba mu tego zazdrościłem, tak trochę.
-Słuchaj, chciałem cię przeprosić – zacząłem. Dla zyskania czasu podszedłem do drugiego fotela i rozłożyłem na jego oparciu pomarańczowy, wilgotny ręcznik. Co dalej, Laxus? Co powiesz teraz? Samo „przepraszam” nie wystarczy. Nie odezwała się, tylko ciaśniej oplotła rękami kolana.
-Ej, słuchasz mnie? I przestań się bać, piorun nie uderzy w twój dom ot, tak – zniecierpliwiłem się, domagając jej uwagi.
-A skąd wiesz? – warknęła znów, ale trochę łagodniej, jakby czekała na wiarygodne potwierdzenie mojej wypowiedzi.
-Przecież tu jestem, nie? Jak długo będziesz ze mną, żadna błyskawica nawet cię nie dotknie. A teraz do rzeczy… możesz przestać się trząść? Nie lubię dziewczyn, które się trzęsą. - Starałem się nie zwracać na to uwagi, na początku, ale widok jej drżących kolan po prostu mnie irytował!
-Nie musisz mnie lubić! Nie jestem ciastem z owocami! – zaprotestowała żywo, opuszczając nogi na ziemię. Cierpliwości, po prostu musi się wyżyć. Odpowiem jej spokojnie, bez krzyku, przeproszę i będę miał ją z głowy. Tylko spokojnie… spokojnie.
-Nigdy nie lubiłbym cię tak, jak ciasto z owocami. Nikogo tak nie polubię – zapowiedziałem wciąż spokojnym głosem, chociaż dało się w nim słyszeć nutki rozdrażnienia. Zdecydowanie nie zostałem obdarzony dużą dozą cierpliwości przez matkę naturę. 
To ją chyba zdenerwowało, bo podniosła się z fotela i patrzyła na mnie z chęcią mordu. Tak, tak, wiem, chciałaby mnie zabić, rozwłóczyć moje parszywe truchło po pustyni, by wyżarły je sępy, a kości porozrzucać na trylion stron świata, bym nigdy nie zaznał pośmiertnego spokoju. Jasne.
-Jesteś głupi! – wytknęła mi po prostu, ale zabrzmiało w tym tyle jadu i pogardy, że nie wytrzymałem. Koniec! Starczy tego dobrego! I niby ja tu jestem żeby ją przeprosić? Chyba się właśnie rozmyśliłem! Nie mówiąc o tym, że zwątpiłem w całą instytucję o nazwie "dobre serce Laxusa Dreyara"! Nikt, powtarzam: nikt, nie potrafił mnie tak wkurzyć, jak ona, kilkoma słowami i gestami! Dostawałem białej gorączki, jak widziałem te jej pełne wyższości spojrzenia, i zalewała mnie krew, kiedy słyszałem jej głupie uwagi na mój temat! Miałem dosyć bycia miłym chłopakiem, który szanuje zdanie dziewczyn i ich nie uraża, choć byłem taki tylko przez kilka dni.
-A ty tępa! Czemu tu siedzisz sama, skoro tak się boisz!? – No przepraszam, że starałem się być uprzejmy i zapewnić ją, że przy Smoczym Zabójcy Błyskawicy nie trafi w nią piorun! Czy ta głupia baba nie mogła dać się przeprosić bez kłótni!?
-Nie boję się, ty trepie! Nie chciałam wrócić do Fairy Tail, bo ty polazłbyś tam pewnie za mną, a ja nie chciałam cię widzieć, i teraz też nie chcę! – Jasne, i co jeszcze!?
-Gdybyś nie chciała, to byś mnie tu nie wpuściła! - zauważyłem, bardzo inteligentnie w swoim pojęciu. Ciekawe, jak z tego wybrnie? Założyłem dłonie na klatce piersiowej i czekałem na ripostę.
-Zrobiło mi się ciebie żal, bo jesteś cały mokry i pewnie byś się przeziębił, gdybym tego nie zrobiła! - podniosła głos o oktawę wyżej, i, nie uwierzycie, nawet to nie obudziło kota! Umarł, czy co? I dlaczego ona się tym nie przejmuje?
-Więc przyznajesz, że się o mnie martwisz!? – I tu ją miałem. Przegrała z kretesem!
-Ja… - cała złość się z niej ulotniła, jakby nigdy się na mnie nie wściekała (piękne marzenie), i po prostu gapiła się na mnie, mrugając oczami. Uśmiechnąłem się do niej perfidnie w stylu „i co teraz powiesz, przybłędo?”, ale nie doczekałem się żadnej riposty. Przyszedłem tu w szlachetnym celu, żeby ją przeprosić, już nawet ładnie zacząłem, ale nie mogłem, bo ta głupia baba musiała zacząć kłótnię! Zabawne, że każda nasza konfrontacja tak właśnie się kończy. Ale to nie ja byłem winny, tylko ona! Po prostu nie mogła sobie darować podniesienia mi ciśnienia. Któregoś dnia złapię ją i porządnie przetrzepię skórę, tak, żeby odeszła jej ochota na denerwowanie mnie i wszczynanie takich wrzasków. Jako facet nie zamierzałem znosić babskich fanaberii i nie miało dla mnie znaczenia, kto je wszczynał. Czy Red, czy Evergreen, czy Okeyla, czy Naina ze Wschodu z gadającym kotem! Baby miały się przede wszystkim zgadzać ze wszystkim, co powie facet. Nie było od tego wyjątku! Znaczy... nie miało być! Naina po prostu była trochę inna, i tyle, ale nawet to nie kwalifikowało jej do rangi "bezkarne wejście na głowę Laxusowi" i chyba musiałem jej tego nauczyć.
-Dywan – mruknęła po kilku chwilach.
-Hę? – ściągnąłem brwi, nie rozumiejąc, o co jej chodzi.
-Kapiesz na dywan, ćwoku! Zdejmuj ubrania! Zrobię herbatę – powiedziała już spokojniej,  i przeszła pomiędzy książkami, zwinnie lawirując, do drugiego pomieszczenia bez drzwi. Hmm… ubranie, tak. Tylko… eee… Mam siedzieć w samej bieliźnie? A z drugiej strony co mi tam? Przyjemnie było zrzucić z siebie zimną, mokrą koszulkę i ciężkie od wody spodnie. Nim zastanowiłem się, co z nimi zrobić, wróciła Naina (robiła tę herbatę jak błyskawica), podała mi kubek, zabrała ubrania i znów wyszła. Jakoś tak dziwnie mi się siedziało przed kominkiem u niej w mieszkaniu, prawie goły, ale zapomniałem o tym po kilku łykach aromatycznej herbaty i zaledwie pięciu minutach siedzenia przed kominkiem. Było cudownie ciepło, a ja wyciągnąłem się w fotelu i przymknąłem powieki, nie słysząc cichych kroków dziewczyny.
-To po co mówiłeś, że przyszedłeś? – zapytała, nie patrząc na mnie. Ocknąłem się ze słodkiego błogostanu i wyprostowałem. Fakt, miałem ją przeprosić. Znów potarłem nerwowo kark, po czym upiłem solidny łyk gorącej herbaty. Zabawne, chciałem sparzyć się w język, ale mi nie wyszło, i nawet rana z zakrzepniętą krwią na wargach nie zapiekła! Świat był przeciwko mnie!
-Zachowałem się jak palant – mruknąłem cicho. – Nie powinienem wygadywać takich bredni. Nie wiem, co dokładnie stało się z twoją rodziną, a Lenorah wcale nie musiała zniknąć, może po prostu coś jej się stało? – zastanowiłem się na głos, po czym podjąłem znów temat – Noo… - chyba robiło mi się gorąco na twarzy. – Przepraszam. – O, kosztowało mnie to sporo dumy, naprawdę sporo.
-I tak jesteś głupi. Dam ci dzisiaj spokój, bo nie ma warunków do treningu, ale jutro to nadrobimy. Co się tak gapisz? Nie podaruję ci ani jednego dnia! – Miała inny głos, weselszy, nie taki obojętny jak wcześniej, więc chyba przyjęła moje przeprosiny. Uff… nie było tak źle. Wyszczerzyłem się do niej jak głupek, ale poczułem się lepiej. Chyba nie dałbym rady zasnąć ze świadomością, że jest na mnie obrażona po takich podłych słowach.
-Hmm… Laxus? Powiesz mi, co się stało, że tak nagle wyszedłeś? – popatrzyła na mnie „tym” wzrokiem, i już wiedziałem, że nie odmówię. Szlag! Byłem za miękki, stanowczo! Po czterominutowym (mniej więcej) monologu, usłyszałem ciche:
-No to jest nas dwoje bez rodziców.
-No. I to nie jest fajne uczucie – zauważyłem.
-Nie jest – zgodziła się pogodnie. – Ale mamy Fairy Tail, nie? Tam nie czujesz, że nie masz rodziny. Tylko Red, chyba mnie nie lubi. – Uśmiechnęła się pod nosem.
-Kompletnie – zgodziłem się i zaśmiałem się głośniej. Moją uwagę przykuł dziwny przedmiot leżący na kominku. W prostokątnej, drewnianej ramce był licznik z pięcioma zerami, a powierzchnia była tak wypolerowana, że odbijała światło ognia.
-Co to jest? – wskazałem na dziwną rzecz.
-Licznik do pomiaru magii – wyjaśniła. – Chcesz sprawdzić ile punktów wynosi twoja magia? – zapytała z błyszczącymi oczami. Czy chciałem? Co to za pytanie?
Ściągnęła drewniany przyrząd z kominka i wyjaśniła mi jego działanie.
-Najpierw skoncentruj całą energię w jednej ręce… Ale nie teraz! – zaprotestowała, gdy pokój rozjaśniał, niczym podczas słonecznego dnia. – Położę go tutaj, o, i wtedy przyłożysz tu rękę. – wskazała na wypolerowaną powierzchnię, zostawiła licznik na fotelu i odsunęła się na bezpieczną odległość. Zrobiłem, jak kazała i położyłem dłoń tam, gdzie wskazała. Trzymałem tam rękę przez chwilę, po czym zamknąłem przepływ magiczny, a Naina podeszła bliżej i spojrzała na cyfry, po czym porwała licznik na ręce i wgapiała się w niego z szeroko otwartymi oczami. Oho, chyba jest źle, bo jej wzrok wydawał się przerażony. Skrzywiłem się i czekałem na werdykt.
-Laxus… - przełknęła ślinę. – Czy ty… uruchomiłeś tryb Smoczego Zabójcy? – zapytała nienaturalnie cicho, a ja zaprzeczyłem ruchem głowy. Fakt! Mogłem go użyć! Nic dziwnego że tak się wystraszyła tego wyniku, musiał być żałośnie niski!
-Ech, daj, spróbuję jeszcze raz. – Wyciągnąłem rękę, ale ona odskoczyła i pokręciła gwałtownie głową, jak ja przed chwilą.
-No, o co ci chodzi? Wiem, że to cienki wynik, poprawię go – zniecierpliwiłem się.
-Cienki wynik!? Iskierko… nie używając trybu Smoczego Zabójcy osiągnąłeś to! – Pokazała mi licznik, na którym pyszniła się dwójka i trzy zera, dając mi dwa tysiące punktów. Otworzyłem szeroko oczy, będąc w równym szoku, jak ona, i nie mogłem uwierzyć! Taki wynik!? 
-Ten twój licznik chyba się popsuł – zauważyłem słabym głosem.
-Nie, nie popsuł. Jesteś potworem – odparła takim samym głosem i oboje wgapialiśmy się w te cyfry.
-A twój jaki jest?
-Trzy tysiące w trybie Zabójcy Smoków. Nie umywam się do ciebie. Czy w gildii jest ktoś jeszcze o takiej sile? – popatrzyła na mnie poważnie, a ja wyprostowałem się dumny z takiego wyniku. Dziadek mi nie uwierzy! Dwa tysiące!
-Nie wiem, ale wątpię – powiedziałem, przekonany o słuszności swojego przypuszczenia. Chyba tylko Gildarts mógł mieć więcej punktów, no i dziadek. Był naprawdę silny, a gdy wkraczał w tryb Tytana nie było nikogo, kto mógłby mu się przeciwstawić! 
Z taką siłą mogłem walczyć o tytuł najsilniejszego w Fairy Tail! Interesowało mnie jeszcze, jaką siłą dysponował Mistgun, ale resztę skazałem z góry na straty. Nie mieli szans, żadnych! Byłem najsilniejszy!
Naina wyciągnęła z najbliższej sterty książek notatnik i na pierwszej stronie zapisała równym pochyłym pismem:

 „24 maja 777 rok, Magnolia, Fiore
Laxus Dreyar, 13 lat, pomiar magii - 2000 punktów, bez trybu Smoczego Zabójcy.”

-Lenorah miała rację… - wyszeptała do siebie i zamknęła notatnik. 

Miałam całkiem inny plan na ten rozdział, a wyszło tak, jak wyszło, czyli w połowie na spontanie. Mam nadzieję, że oddałam uczucia Laxusa po rozmowie z Makarovem przynajmniej w 50% i zabrzmiało to choć trochę naturalnie. Ponad to, czy ktoś zauważył, że pierwszą osobą, o której pomyślał Iskierka po wiadomości o tych punktach magicznych, był dziadek, a nie ojciec? 
Awww... Mówiłam już, że kocham Gromowładnego? Nie? No to mówię, kocham go!
Kolejną sprawą jest to, że skłaniam się ku napisaniu jakiegoś one-shota GaLevy, mam już początek, nie będzie to wpływało na fabułę, żaden też wątek poboczny się z tego nie zrobi (chociaż kto wie?), co wy o tym myślicie? Chcielibyście coś takiego przeczytać, czy raczej nie?
Następna informacja to taka, że mam egzaminy (trzymać kciuki, modlić się, odprawiać egzorcyzmy, gusła, stawiać tarota i co jeszcze chcecie) więc zamierzam mieć zaległości na waszych blogach do czerwca. Jasne, że je nadrobię! To jest poza wszelką dyskusją. Rozdział 9 się pisze, ale powiem szczerze, utknęłam i cały czas myślę nad fabułą, bo obiecałam przecież, że nie będzie kolorowo, więc zastanawiam się, czy już wprowadzać poważne wątki, czy jeszcze trochę czasu poświęcić wesołym, ciepłym dniom w Fairy Tail.
Jak zwykle: jeśli są jakieś błędy, wytknijcie mi je. Ja wiem, że z tym jest masa roboty i nie każdemu się chce, ale zaczynam popadać w samozachwyt, a to niedobrze. 
W każdym razie na dziś to by było tyle z mojej strony. Do następnego, buziaki! :)

PS Czy ktoś wie, jakie dziś święto?

35 komentarzy:

  1. Pierwsza!!! Sasasasa!!! Zaraz czytam i komentuję :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, zaczyna dżamprezę :D.

      Naina!!! Ty się boisz!!!
      Naina: Nieprawda!!!
      Jasne, a jestem święta Ondzia, albo inna Karmelitanka Bosa. Przyznaj się.
      Naina: *Patrzy na mnie spode łba, ramiona ma skrzyżowane na piersi i potupuje nerwowo lewą stopą*. Ale nie powiesz Laxusowi???
      To się okaże. *Mówię z tajemniczą miną*. I zależy...
      Naina: Od czego??? *Momentalnie znajduje się przy mnie, jak jakiś duch. Przed chwilą była tam, a teraz jest tuż przed moim nosem. Jezu!!! Ja chyba na zawał zejdę z tą wariatką!!!*.
      Od tego, czy będziesz dla mnie miła. *Mam zaciesz na ryjku, patrząc na nią. Jest wyraźnie zakłopotana. Po chwili pada mi do stóp i bije pokłony*.
      Naina: Bez takich mi tu. Nic takiego nie robię.
      To Laxus dowie się o twojej przypadłości.
      Naina: *Blednie w momencie i zatrzymuje mnie, gdyż już jestem zwrócona do niej plecami i w podskokach hasam przed siebie*. Stój!!! *Zatrzymuję się w połowie kroku i spoglądam na nią ponad lewym ramieniem*.
      Tak??? *Przeciągam to słowo w nieskończoność. A niech się dziewczyna pomęczy, a co!!!*.
      Naina: No, tego… Co mam zrobić, żebyś nie mówiła Laxusowi??? *Jest wyraźnie zakłopotana, bo do tej pory to ona dyktowała warunki. Teraz mi przypadł w udziale ten zaszczyt. Hue, hue. Chwilo trwaj, jesteś piękna!!!*.
      No to tak.
      Primo: Bronisz mnie przed Laxusem, bo planuję mu zaleźć za skórę.
      Secundo: codziennie przez, powiedźmy, tydzień, przynosisz mi śniadanie do łóżka. Odnośnie potraw zdaję się na ciebie. Ale ma być różnorodnie.
      Terzo: jesteś dla mnie miła przez całą historię, chyba, że sama się przyznasz Blondasowi do swojej, jakże irytującej, przypadłości. *Rhan, gdyby wzrok mógł zabić, właśnie miałabyś sztywną Roszpuncię. I w tym nie ma nic śmiesznego!!! Wiem jak to zabrzmiało :D. Rhan, o czym Ty myślisz??? Tylko jedno Ci w głowie :). Już ja Cię znam :)*.
      Quarto: może coś jeszcze wymyślę, dlatego na razie nic nie piszę.
      Quinto: j.w.
      Naina: Nie ma tak!!!
      Laxus!!! La…. *Na moich usta i nosie ląduje dłoń Nainy, co uniemożliwia mi swobodne oddychanie. Czuję, że sinieję*.
      Naina: Będziesz cicho, to zdejmę dłoń i zgodzę się na wszystko. *Kiwam twierdząco głową. Gdy jej dłoń znika z mej twarzy, wciągam w nozdrza życiodajny tlen i przymykam z lubością oczy. Unoszę powieki i patrzę na nią*.
      Dobra, czyli zgadzasz się na wszystko, łącznie z tymi dodatkowymi, niewypełnionymi jeszcze, punktami??? *Kiwa twierdząco głową*. Grzeczna dziewczynka. To teraz me ciało astralne zostawi cię samą i przeniesie się.
      Naina: Ale gdzie??? *Słyszę, po czym pozostaje po mnie tylko błękitna mgiełka.

      Usuń
    2. Wylądowałam w jakimś domu. Usłyszałam kroki. Ktoś zbiegał po schodach. Zapuszczam żurawia w tamtą stronę i co widzę??? A raczej, kogo??? Laxusa!!! Ach, bosko!!! Jest ubrany w zwykłe spodnie i T-shirt i ma bose stópki!!! Czuję, że nogi mam jak z waty, dlatego podtrzymuję się ściany. Nie mówię nic, tylko obserwuję, jak przy każdym ruchu nożem, jego mięśnie się napinają i rozluźniają. Rysują się idealnie pod koszulką. Ach!!! Ale się w tej kuchni gorąco zrobiło. Wachluję się dłonią, by nieco się ochłodzić. Patrzę, jak szykuje sobie kanapki. Zastanawia mnie jeden fakt: po co mu masło, skoro go nie używa??? Właściwie to próby posmarowania kanapki, wyglądają jak walka z okręgiem mieczy Erzy, o której jeszcze nic nie wiemy, ale to szczegół ;). Postanawiam się ujawnić*.
      Taki duży chłopiec, a kanapki posmarować nie umie.
      Laxus: *Widzę, jak zamiera. Próbuje zlokalizować miejsce, w którym jestem. Marnie mu idzie, dlatego siadam naprzeciw niego i opieram łokcie o blat stołu. Przyglądam mu się uważnie. On też mierzy mnie wzrokiem. Z tym, że jego brwi są zmarszczone*. O, ciało astralne znowu się zjawiło. Czego tym razem chcesz??? *Mówi z pełnymi ustami. Och, proces jego wychowania będzie długi żmudny, coś tak czuję*.
      Po pierwsze, przełknij i dopiero mów. Po drugie, Rhan wstawiła rozdział, to postanowiłam przeczytać i podroczyć się z tobą…
      Laxus: Nie jestem w nastroju…
      *Puszczam jego uwagę mimo uszu i kontynuuję*. Po trzecie: nudziło mi się i oto jestem!!! Po czwarte: ty nigdy nie jesteś w nastroju. Zawsze masz zmutowane muchy w nosie, albo i inne owady. *Rozkładam ręce w geście zwycięstwa, a ten wrzód jawnie mnie ignoruje. To znaczy, patrzy na mnie i w ogóle, ale z miną typu: „weź idź sprawdź, czy cię gdzie indziej nie ma”. O ty szczylu!!! Niedoczekanie twoje!!!*. A wiesz, będę wam towarzyszyć na treningu. *Mówiąc to, zakreślam palcem wskazującym prawej dłoni kółka wokół sęka, który zlokalizowałam na drewnianym stole*.
      Laxus: Po co??? *O mało nie zakrztusił się tym, co akurat miał w ustach. To taka moja mała zemsta*.
      Muszę powiedzieć Nainie, że nie potrafisz smarować chleba i…
      Laxus: Nie!!! Nie zrobisz tego!!! *Wstał gwałtownie z krzesła, oparł dłonie o blat stołu i patrzy na mnie obłąkanym wzrokiem*.
      *Ze stoickim spokojem, unoszę głowę i spoglądam na niego. Sęk przestał wzbudzać moje zainteresowanie*. A co mi z tego przyjdzie??? *Uśmiecham się kokieteryjnie*.
      Laxus: *Zajmuje ponownie miejsce, odchyla się na oparciu i patrzy na mnie*. A czego chcesz??? *O, ten ton mi się podoba*.

      Usuń
    3. Uzgodnimy to, kiedy nikt nie będzie słuchał. Powiem ci na ucho. *Podchodzę do niego i szepczę mu przez jakiś czas, mój misternie opracowany plan. Gdy kończę, jego mina może robić za srającego kota na pustyni. Zadowolona, wracam na swoje miejsce i czekam na wybuch, który niewątpliwie zaraz nastąpi*.
      Laxus: Ciebie totalnie powaliło??? *Patrzy na mnie. Jest wyraźnie zuy :D*.
      Bynajmniej. Jestem śmiertelnie poważna.
      Laxus: Powiedz, że żartujesz???
      Przykro mi.
      Laxus: *Ukrył twarz w dłoniach i począł się kiwać do przodu i do tyłu. Tak, tak, objawy choroby sierocej proszę państwa, w wykonaniu Gromowładnego. Rozszerza palce i spogląda na mnie*. Na serio chcesz bym to zrobił??? *Widząc moje twierdzące skinienie, załamuje się jeszcze bardziej. Z jego ust wychodzi jęk*. Nie zrobię tego. *Patrzy na mnie wyzywająco*.
      Tak???
      Laxus: Tak. Wolę, żeby się ze mnie śmiała, aniżeli zabiła.
      I tak cię skrzywdzi. *Szepczę, ale on, oczywiście, musiał usłyszeć*.
      Laxus: Co???
      Jajco zdrajco!!! Kończ śniadanie, bo się niestrawności nabawisz.
      Laxus: Ale…
      Żadne „ale”. A tak w ogóle, to taki piwo angielskie. Wcinaj. *Wskazuję głową na kopę utworzoną z kanapek. Posłusznie sięga po następną pajdę. Po chwili nie zostaje już nic. No, oprócz masła, którego nie tknął :D*. A co do twojego wywodu na temat kobiet, to wierz mi, ale nikt jeszcze ich nie zrozumiał. I raczej nie nastąpi to w tym życiu. Ale powiedz, dobrze ci się je w tej kuchni??? *Skinął twierdząco, żując ostatni kęs*. A gdybyś miał gołe ściany, podłogę bez odpowiedniego pokrycia i brak wyposażenia, to jadłbyś siedząc na podłodze, zgadza się??? *Ponowne twierdzące skinięcie*. Czyli jednak kobiety mają rację, że dbają o szczegóły i wystrój??? *Teraz patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami. Ha!!! To się nazywa mieć odpowiednie podejście do Blondasa. I tak oto wychodzę z tej batalii z tarczą :)*. Cieszę się, że nareszcie zacząłeś tak dużo mówić o sobie. *Widząc jego pytające spojrzenie, przewracam oczami*. No Flash, nauka gry na gitarze, słuchawki otrzymane od dziadka i takie tam. Ty na serio nie kontrolujesz tego klepania językiem, wiesz??? *Odburknął tylko coś i posprzątał po sobie. Ubrany w bluzę z kapturem, wyszedł na dwór. Przefrunęłam przez zamknięte drzwi i ruszyłam za nim. Deszcz lał niemiłosiernie, ale ja, jako ciało astralne, nie odczuwałam tego. Natomiast Blondas, w drodze do gildii, przemókł do suchej nitki i ciągle marszczył czoło, jakby myślał. Roześmiałam się głośno, gdyż prędzej Atlantyda się znajdzie niż on zacznie proces tentegowania w głowie. Śmiechem zwróciłam jego uwagę na siebie. Udałam, że nie widzę jego pytającego spojrzenia i szłam dalej, krokami leciutki jak piórka, podczas gdy on brodził w ogromnych kałużach i przeklinał, na czym świat stoi. Weszłam do jego umysłu. Jego myśli wcale nie były wesołe, ale nie skomentowałam, że wiem, co czuje. Szliśmy dalej w milczeniu. Kilka metrów przed nami dało się widzieć światła i słyszeć gwar rozmów. Przyśpieszyliśmy kroku i po chwili byliśmy w przytulnym środku, wśród reszty Wróżek. Laxus przy samym wejściu został pozbawiony bluzy. A co z koszulką??? Ją też weźcie!!! Błagam!!! Chcę widzieć to, co Naina!!! Błagam!!! Ech, moje prośby nie zostały wysłuchane… Za jakie grzechy??? Co ja wam zrobiłam, co??? Z resztą, mało ważne. Spoglądam na Nainę, która przykłada dłoń do czoła Laxusa. Uśmiecham się szeroko i podchodzę bliżej nich. Widzę, że Blondas jest zły, ale musi to przeboleć. Widząc mój szeroki uśmiech, posyła mi mordercze spojrzenie, a ja szczerze się jeszcze szerzej. Słysze jego prychnięcie i teraz już śmieję się w głos. Magowie poczynają się rozglądać po wnętrzu, szukając źródła dźwięku. Przykładam dłoń do ust i chichoczę cichutko. Ci, do których nie zwróciłam się bezpośrednio, nie mogą mnie zobaczyć. W tym momencie ten niewątpliwy zaszczyt ma tylko Laxus, ale Naina też została obdarzona tą łąską. A co do niej, właśnie strofuje, po raz kolejny, Laxusa. Teraz jest idealna okazja*.

      Usuń
    4. Nie będę słuchał dziewczyn, co??? *Brecham się głośno, patrząc na jego cierpiętniczą minę*.
      Laxus: Jak ja cię kiedyś dopadnę to… *Nie kończy, bo Naina zdziela go w głowę. W końcu miała mnie bronić. Ale się ustawiłam!!! Super!!! Jestem kryta na całego ;). Mój donośny śmiech ponownie rozbrzmiewa w sali. Magowie znowu się rozglądają. Jak ja uwielbiam takie sytuacje!!! I jeszcze epicka mina Nainy!!!*.
      No i co z tym Gromowładnym Macho, za którego niedawno robiłeś, co???
      Laxus: Przymknij się. *Syknął i po chwili oberwał butem. Zarył twarzą w drewnianą podłogę i podniósł się z jękiem*. Kto to, do cholery??? *Masował obolałe miejsce i rozglądał się po sali. Ja od razu wiedziałam, gdzie powinnam patrzeć. Uniosła obydwa kciuki w górę i uśmiechnęłam się szeroko. Wzrok Laxusa w końcu spoczął na właściwej osobie. Zbladł*.
      Naina: Masz jeszcze jakieś pytania, albo uwagi, Iskierko??? *Skrzyżowała ramiona na piersi i patrzyła na niego, gniewnie mrużąc brwi. Mój śmiech ponownie rozniósł się po sali. Laxus podniósł się i pokręcił przecząco głową*. Ta właśnie myślałam. *Powłócząc nogami, wszedł po schodkach i po chwili pukał do drzwi gabinetu Mistrza. Ja oczywiście robiłam za przyzwoitkę i stałam obok Blondasa. Weszliśmy do środka i poczułam, jak atmosfera się zagęszcza. Rozmowa była poważna. Nie powinno mnie tutaj być, bo to ich prywatne sprawy, ale nie cofnę kijem Wisły i koniec. Mogę to tylko zachować dla siebie. Miałam ochotę przytulić Laxusa, ale on nie chciał współczucia. Jak w letargu wyszedł z gabinetu Mistrza. Ja wyszłam za nim. Dotarł do drzwi i wyszedł na dwór. Spojrzałam na jego schnącą bluzę, ale machnęłam ręką i wybiegłam za nim. Znów wdarłam się do jego głowy. Przeraziłam się tym, co myślał*.
      Laxus, jak możesz??? *Otrząsnął się i spojrzał na mnie. Zmarszczył brwi*.
      Laxus: A ty, co ty robisz??? Nie potrzebuję nikogo!!! *Wykrzyczał mi w twarz. Byłam pewna, że jego nieliczne łzy mieszają się z kroplami lodowatego deszczy, ale nie skomentowałam tego. Patrzyłam tylko na niego ze smutnym uśmiechem na ustach. Gdybym ja dowiedziała się o niepochlebnych czynach rodziców, też pewnie miałabym takie myśli. Współczułam mu i chciałam pomóc, ale nie da się tego zrobić, gdy ktoś uważa, że poradzi sobie sama. Szliśmy dalej, pozwalając, by zimno nas przeniknęło. Ja nie czułam deszczu. Zrobiło mi się zimno, bo Laxus był smutny. Wolałam, kiedy drwił ze mnie i się przedrzeźniał. Wolałam go oschłego, opryskliwego i mrukliwego, ale nie smutnego, do cholery!!! I jeszcze te jego łzy!!! Nie!!! On ma być nie do zniesienia!!! A teraz obok mnie kroczy jakaś ciapa, a nie Laxus z krwi i kości. Cholera!!! Ale pojawiła się Naina. Jesteśmy uratowani. Oho, chyba jednak pochwaliłam dzień przed zachodem słońca. Teraz będą się lać. Super!!! Rozrywka dla ubogich. Cholera!!! Czemu ja w tym uczestniczę??? Odsunęłam się na bezpieczną odległość, chociaż wiedziałam, że nie mogą zrobić krzywdy komuś, kogo nie ma w ich świecie. Przyglądałam się ich walce i słuchałam rozmowy. W niektórych momentach, to znaczy wtedy, kiedy Naina wymyślała przezwiska dla Iskierki, wybuchałam gromkim śmiechem. Nie no, ja chyba nawet na pogrzebie znajdę coś, co mnie rozbawi. Tak mają optymiści i już ;). Ale słucham dalej i musze wkroczyć. Naina zostawiła tego ciołka na ziemi i pobiegła w stronę miasta. Podeszłam do niego i zatrzymałam się, patrząc na niego z góry. Tupałam nerwowo prawą stopą. Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi*.

      Usuń
    5. Laxus: Kolejna, co będzie nawracać??? *Wstał z ziemi i otrzepał się z błota*.
      Ty kretynie!!! Skończony pacanie!!! Utnę ci język u samej rzyci, posiekam i rzucę psom na pożarcie!!! *Chwytam go za przód koszulki i potrząsam nim ze sporymi trudnościami, bo to w końcu duży facet*. Jak mogłeś powiedzieć jej coś takiego, kretynie???
      Laxus: Puść mnie. *Mówi cicho*.
      Nie!!!
      Laxus: Puść, powiedziałem!!! *Podniósł głos o ton*.
      Nie!!! *Oderwał moje dłonie od siebie i minął mnie bez słowa. Patrzę jak się oddala. Po chwili ruszam za nim*. Myślisz, kretynie, że tylko ty cierpisz??? Że tylko ty jeden zostałeś porzucony, oszukany i sam??? *Raptownie się zatrzymuje*. Są inni, którzy cierpią. W Fairy Tail jest mnóstwo takich ludzi. Wystarczy, że zapytasz. Gadałeś kiedyś z Red??? Albo z Grayem??? Nie, na pewno nie. Masz ich gdzieś, bo to, jak ty to mówisz? Aha, przybłędy. Naina też jest przybłędą według ciebie. Oceniasz, chociaż nie wiesz, co przeszli. Ty możesz uważać siebie za szczęściarza. Masz dziadka, który cię kocha i martwi się o ciebie. A oni??? Są sami. Gildia jest ich rodziną. Powinieneś ich lepiej poznać, a nie użalać się nad sobą, kretynie. I przede wszystkim przeprosić Nainę!!! *Ruszył z miejsca, nic nie odpowiadając na moje słowa*. A idź, Blondasie. Krzyżyk na drogę!!! Dupek. *Dodaję ciszej, skrzyżowałam ramiona na piersi i zmarszczyłam brwi*. Kretyn!!! *Postanowiłam ruszyć za tym dupkiem i zobaczyć, jak się sytuacja rozwinie. Lepsze to niż stanie w deszczu. W końcu mi też ograniczał widoczność. Wpadłam do gildii i co widzę??? Tym razem Mist przygrzmocił naszemu Gromowładnemu. A on co??? Podziękował!!! No i git!!! Poczęłam rozgrzewać nadgarstek, by też dołączyć się do bitwy, ale oni już skończyli… Jak zwykle to, co najlepsze mnie ominęło… Kicha… Ale kretyn ruszył się i idzie do Nainy. Oczywiście musiałam we wszystkim asystować i nareszcie odczekam się!!! Zobaczę gołą klatę Laxusa!!! Hura!!! Rhan, weź dołącz :). Weź wymyśl jakąś postać, jak moje ciało astralne i wpadaj do ich świata, kiedy przyjdzie ci ochota. A szczególnie wtedy, kiedy Laxus robi striptiz dla ubogich. I ta ich kłótnia!!! Rhan, oni się llllllllllllllllllubią!!! Kłócą się jak małżeństwo!!! I do tego, po raz pierwszy, Nainie zabrakło języka w gębie. Co??? Walcz, Naina!!! Wymyśl coś!!! To do ciebie należy ostatnie zdanie!!!*.
      Naina: Nic nie przychodzi mi do głowy… *Słysząc jej wyznanie, załamuję ręce. Idę w kąt, kucam w nim i pozwalam otoczyć się czarnej rozpaczy. Jestem głucha na wszelkie słowa, które wypowiadają. Dopiero, gdy Naina przypomina Laxusowi o zdjęciu wdzianka, ożywam. W moich oczach pokazują się złote, błyszczące gwiazdki. Na policzki występuje rumieniec, a nogi stają się miękkie. Tak, tak, tak!!! Zdejmuj ubranie!!! O rany!!! Nareszcie!!! Usiadl w fotelu z kubkiem w ręce. Stanęłam przy oparciu i podziwiałam to ciało. O Boże!!! Dziękuje Ci!!! Nareszcie!!! Rhan, żałuj, że Cię tu nie ma. Ale chyba zdajesz sobie sprawę, co tracisz, prawda??? Nie odsunęłam się ani o milimetr, kiedy mierzył poziom swojej magii. Dalej wgapiałam się. To jest jedna okazja na milion!!! Trzeba korzystać!!! I jeszcze to epickie zdziwienie na twarzy Nainy!!!*.
      Nie wierzyło się w naszego chłopca, co???
      Naina: To jest nierealne!!! On jest najsilniejszy!!!
      No i pięknie!!! Oby tak dalej Laxus!!! *Poklepałam go po nagim ramieniu (awwwww ♥♥♥) i w tym momencie się rozpłynęłam. Zostawiłam ich samych, chociaż to dopiero dzieci, ale muszę iść spać, póki pamiętam ten nieziemski widok. Będzie mi się teraz śnił po nocach przez miesiąc albo dłużej. Dzięki Rhan!!!*.

      Usuń
    6. To tak kochana Rhan:

      Primo: wielkie arigato za rozdział!!! Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek dostąpie tego zaszczytu, jakim jest osobista dedykacja osoby, której bloga ubóstwiam, a jesteś nią Ty, Słońce :).

      Secundo: Laxus w kuchni ♥♥♥. Rhan, Ty wiesz, co ja lubię. Mam jedno marzenie, wiesz??? Chcę, żeby Laxus znalazł się któregoś ranka w mojej kuchni w samej bieliźnie i przyrządził mi super śniadanie. To znaczy, on sam wystarczy, ale myślę, że byłby schrupany na poczekaniu (tak, tak, R to zboczuszek :).

      Terzo: widzę godzinę, ale obiecałam sobie, że pomimo zmęczenia przeczytam i skomentuję, bo to aż grzech czekać do popołudnia, gdyż dopiero wtedy będę miała nieco czasu. Najwyżej pośpię krócej, a co!!! Dlatego oto powstał epos na Twoją cześć i lektura ode mnie ;D. Mam nadzieję, że będzie się przyjemnie czytało, tak jak mi rozdział ;). Już nie mogę się doczekać 9!!! To jeszcze tak dużo czasu!!! Ale zepnę poślady i doczekam :).

      Quarto: odpowiadam na pytanie: dzisiaj jest święto uchwalenia konstytucji 3 maja ;). Miało to miejsce 3 maja 1791 r ;). Była pierwszą taką umową w Europie i drugą na świecie. Standardowo w tej kwestii prym wiodło USA. Ich w niczym się nie wyprzedzi :D.

      Quinto: Muzyczka mega!!! Nauczysz mnie, jak się robi takie bajery :D.

      PS. Popraw sobie Słonko. „Nielogiczny” piszemy razem :D.

      Ps.2. Zapewniłam Ci trochę lektury na sobotę, co byś się nie nudziła :D. Wiem, wiem, kochasz mnie za to ♥♥♥

      PS.3. A tutaj linki do moich komentarzy, co byś się jeszcze więcej pośmiała:

      - fairytailhistoriainnaodwszystkich.blogspot.com/2014/04/rozdzia-trzeci.html

      -http://naluopowiescoksiezniczceismoku.blogspot.com/2014/04/rozdzia-10-walka.html

      Buziole :* :* :*

      Kocham SPAM ♥♥♥♥. To moje drugie imię, pamiętaj :D. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo ;). A i pojaw się kiedy na gadulcu, bo dawno Cię nie było... Pieszczoszek się stęsknił ;). No i równa 5 na zegarze. Czas w kimono iść ;)

      Usuń
    7. Ywww... Roszpuncia, ty nołlajfie! :D
      Dziękuję, już szukam błędu i aktualizuję.
      Oooo... jaka kochana <3 Dziękuję Ci za te miłe słowa, i za Twój SPAM. Kto wie, może kiedys marzenie się spełni i zastaniesz Iskierkę w samej bieliźnie smażącego naleśniki.... mrrr... ja też chcem! <3 Awww...
      Ale mi słodzisz, kobieto, po prostu cieszę się jak głupia po przeczytaniu tego wszystkiego, i aż mnie rozpiera radość. Z chęcią wezmę się za kolejny rozdział, 9 musi iść pełną parą!! Ot, co!
      Wiem, zdaję sobie sprawę, co tracę, ale jeszcze to sobie odbiję. Muszę się nauczyć tworzyć ciało astralne żeby Ci towarzyszyć po Magnolii i wgl... hm, to będzie trudne, ale jakoś mi się uda! Kocham :* Buźka i raz jeszcze wielkie dzięki.

      Usuń
    8. Nie ma za co Słonko ;). Mam nadzieję, że wkrótce spotkamy się, Ty, ja i Laxus :). Pomieszczenie możesz wybrać i sytuację też :D. W tej kwestii, zdaję się na Ciebie ;). Jak tylko przeczytałam moment w kuchni to ach!!! Opisałaś to tak cudownie, że po prostu brak mi słów!!!! Ze zwykłego śniadania, uczyniłaś ucztę dla oka :). Genialnie, naprawdę genialnie Ci to wszyło!!! Do 9 maja coraz bliżej - jupi!!!

      Serdecznie pozdrawiam i promyk słonka zostawiam ♥♥♥.

      Usuń
    9. Kuchnia, ja, Ty, i Iskierka... nie kończę nawet, bo ach! :D
      Dziękuję Ci serdecznie :*
      Chyba będę musiała częściej opisywać go w kuchni... godne zastanowienia :D

      Usuń
    10. Będzie ciekawie, prawda??? Nie ma za co Słońce :D. A teraz mykam oglądać nowy odcinek, bo żem jeszcze nie widziała... Ale się będzie działo, tak coś czuję ;D.

      Ps. O tak, tak!!! Ale wiesz, w stroju z sex-shopa!!! Proponuję skórzane bokserki, muchę i uszy jakiegoś zwierzątka - będzie po prostu chodzącym seksem :D.

      Podświadomość: Weź wrzuć na luz, bo ci ciśnienie skoczy.
      R: Nie mam takich problemów, a pomarzyć mi wolno, prawda Rhan???

      Do następnego ♥♥♥

      Usuń
  2. Jakoś niewygodnie czyta mi się rozdział w takim małym okienku. :( W dodatku taki długi. Dobrze, że mogę go sobie przekopiować do worda. Jak przeczytam, to napiszę coś więcej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kuzwal druga xddd. Jak wbije na kompa dam Ci stara BIIIG komentarz, bo rozdzial jest ZAJEBISTY !

    OdpowiedzUsuń
  4. ,, (Shi pewnie się cieszy do monitora)"
    -
    -
    -
    -
    -
    -
    *UŚMIECHA SIĘ DO EKRANU JAK DURNY* :)
    Początek... Po prostu miażdżący ! Laxus wstaje z łóżka, po czym rozkmina, że jest sam w czterech ścianach. Ubiera się i czas na śniadanie ! Ha ! To mnie rozwaliło xd. Masła nie tknie ? SERIO ? Ja nie tknę kanapki bez masła ;-; Bo tak sucho w gębie xd. Najlepsza akcja była jak wspominał, że kiedyś by prawie sobie palce obciął hehehe dobre xD. Wzmianka, że jego matka wymieniła meble ? hoohohohoohoh. Ładnie, ładnie. Czyli ją pamięta ? A może dziadek mu o tym opowiadał ciekawe, ciekawe ^^. W ogóle obczaiłam jak to Roszpuncia pisze takie długie komentarze xd i zauważyłam, że ona sobie po prostu akcje piszę jakby ona tam była. Looool. Skubana zołza xd.
    -------
    Dobry Laxus ! Pamiętał, aby po sobie posprzątać ! Jeden punkt do znalezienia sobie szybciej żony :D, a tak teraz poważnie, to smutno się przez moment zrobiło, że się budzi i taki sam jak palec ;P. Wiem jak się czuje. Ja też czasami się budzę i nikogo w domu nie ma ;P. (Rodzeństwo się nie liczy, bo śpi do 13, a ja się budzę o 9 i tak przez 4 h sama ;P Więc zostaje mi gadać do siebie XD. A teraz tak btw. Nerd Family. Wszyscy siedzą na czymś xD Ja - Laptop Dad -Laptop Mom - TV Sister - Notebook Brother - Computer xD Hahaha xD lvl hard :P Tak się spędza 3 maja xD. Konstytucja 3 maja. Wiesz o tym, że Japonia ma wtedy co my Konstytucję ? ^^. Dobra wracajmy do opisu)
    --------
    Podoba mi się jak opisałaś otoczenie, gdy wychodził z domu. Po prostu mistrzowsko stara ;P. I jeszcze te rozmyślenia Laxa. Nie no daję piwko :P (Like)
    Tam, tam, tam... I już zaczyna się coś czego nienawidzę... CZYLI NAINA, KTÓRA DUPĘ TRUJE XD.
    - O mamuniu jesteś cały mokry Laxus ! Ściągaj bluzę ! I koszulkę, spodnie, skarpetki, i majtki bo na pewno są mokre...! Bitchs pleas mam ochotę jej strzelić w ryj D: XD Ale jest fajnie, bo zawsze musi być osoba w opowiadaniu co po mordzie dostaje xd (Tak samo Jak Lucy w Fairy Tail xd)

    OdpowiedzUsuń
  5. -------
    Dobra idzie i idzie do dziada. I ja wtedy takie przybliżenie do komórki, bo akcja się dziać będzie. I Rhan powiem Ci... Normalnie się rozkleiłam D: Tak to zajebiście stara opisałaś, że mnie za serce złapało. Wyobraziłam sobie jak to może blondyna się czuć i tak żal mi się go zrobiła, że ja pierdole xD. Podobało mi się, że Laxus próbował bronić ojca za wszelką cenę nawet jeżeli widział, że nie ma jak się odgryźć. I nie, nie jestem zła na Ivan'a :> Dzięki niemu coś się w końcu dzieje ! Dzięki niemu Laxus ma mieszankę uczuć taką jaką lubię ! I jeszcze później jak wyszedł z tej gildii i szedł jak trup. I to jak się zastanawiał, że jest sam, to szkoda mi się zrobiło, że miałam ochotę go przytulić... (Czyt. Przytuliłam się do komórki :P XD).
    --------
    Przyszła za nim Naina... Już się we mnie grzeje jak w Afryce ! XD, ale również się ciesze, bo... Laxus. Jest rozdarty uczuciowo, więc może uderzy słownie ją !Tak! Tak! To może być to! (Uczę się przyklejać wykrzyknik i pytajniki do ostatniego słowa xd, bo słyszałam, że tak jest prawidłowo i teraz czasami się zapominam xd) I ja tak czytam, czytam. Chuj jakaś walka, która mało mnie obchodzi. Bo nie ma krwi xDDD... Nie ma nieżywej Nainy ;P xD Dobra Shi zostaw ją.
    I TEN BUNT LAXUSA DO NAINY ! *Fap dance* TAK ! O TO MI CHODZIŁO! NO W KOŃCU TO POKAZAŁAŚ! STARA! KOCHAM CIĘ ZA TO! Normalnie kupię Ci jakiegoś jabola xD. Albo złapię Laxus'a i Ci go wyślę pocztą Polską ! Nie to może być zły pomysł... Jeszcze by na poczcie wyruchali by tą paczkę i co zrobić... Podrzucę Ci jak będę jechać na byku ^^. Wracajmy do komentarza ! Z każdym pojechaniem tej babie ze Wschodu cieszyłam się jakbym dostała do ręki 100 złoty :D
    ,,-A żebyś wiedział, że tak! Polazłam za tobą, ty ośli pustaku, bo wiedziałam, że zrobisz sobie krzywdę, i miałam rację!" Krzywdę ? o.O ona co myśli ? Że Laxus jest emo i się potnie ? No chyba nie xDDDD On taki nie jest :> Żeby uspokoić swoje emocje bardziej rozpierdala jakąś wioskę czy coś :P
    ,,Naina z krzykiem przyskoczyła, powaliła na ziemię, i usiadła na mnie, blokując mi drogę ucieczki. Patrzyliśmy na siebie, " Oj jep jep jepu jep. Akcja się dzieje ludzie ! Wody, wody ! Gorąco ! :D
    ,,-Co ty możesz wiedzieć o rodzinie? Jesteś sierotą, nie masz nikogo i nawet smok, który cię wychował, zniknął" Laxus... *Pokazuje kciuk w górę i ten uśmiech, że jest z niego dumna* Kocham Cię za to. Szczerze powiedziawszy gówno mnie obchodzi, że ją zranił :P. Jak mi się coś podoba to mówię, więc moim zdaniem mógł nawet jej jebnąć xD
    -----------

    OdpowiedzUsuń
  6. -----------
    ,,-Nie, Naina, poczekaj… ja nie chciałem… - podniosłem się, lecz nie zrobiłem kroku w stronę miasta." Mimo, że nienawidzę jej. To po prostu to było takie KAWAII !!! *O* <3 <3 <3 Uroooooczo ! Tak szkoda mi się go zrobiło, ale to jest akcja ! To jest akcja ! Rhan kocham Cię za to !!! To jest najlepszy rozdział ! :D
    ,,Naina… - zaskomlałem cicho, prosząco, licząc, że wróci. Ale nie wróciła, nie zobaczyłem nikogo na drodze do miasta, i nikogo nie usłyszałem. Zostałem sam." Zostałem sam. I tutaj jest smutno D: Cała ta akcja Naina i Laxus była najlepsza. Tyle emocji ! Smutek ! Złość ! Szczęście (Że jej w końcu dojebał) ! Smutek ! No kooooocham ! :D Też będę musiała napisać jakiś dramat ;P Jak prowadziłam kiedyś akcję RP nie wiem czy wiesz co to jest. Nie ważne. (Powiedzmy, że takie opowiadanie z innymi) To pisali, że kurwa płączą xDDDDD. a ja taki rechot xD Gdzie ? To jest smutne ? Wy chyba sie nie znacie jeszcze ! To dopiero jedna cząstka moich umiejętności do dramatu i komedii XD.
    -----
    Mistygun daje w mordę Laxus'a. Hmmm. Norma. Zero reakcji. Da się domyślić, że takie coś by nastało.
    ,,-Przestań się mazać. Pewnie siedzi w domu i kuli się w kącie ze strachu, pójdę po nią, dobra? " NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE ! *Skacze po łóżku jak po parzona. Tak czytałam leżac na łóżku XD* MIST WALNIJ GO JESZCZE RAZ BO ON MAJACZY !!!!!
    ------
    ,, Chwilę stałem przed drzwiami, po raz ostatni próbując ułożyć jakąś mowę, ale zirytowany, że nie potrafiłem sklecić porządnie jednego zdania, zapukałem mocno i czekałem w napięciu. " Jakbym widziała siebie. Krótka akcja :
    **Shi stoi przed drzwiami do matematyki. W dłoni trzyma ogłoszenie, które miała ogłosić każdej klasie. Buja się na stopach i rozkminia co tutaj powiedzieć, ale nic nie umie ułożyć, więc chuj idzie na spontana. Puka. Już klamka zapadłą. Jak zapukałam trzeba wbić. No i wiadomo. Pierwsze lepsze słowa co powiedziałam to : Dzień Dobry. I te wszystkie oczy na Ciebie. Stres. XD** Ale tak to chyba każdy ma :D XDDDD
    ------

    OdpowiedzUsuń
  7. ------
    ,,-Nie mam tu żadnych męskich ubrań, a w moje się raczej nie zmieścisz, więc posiedzisz w majtkach. Ściągaj ubranie. " COOOOOO !? NIE, NIE, NIE, NIE *Uderza głową o ścianę* Nie ściągaj. Nie rób stripitzu dla niej ! Dla mnie kuźwa ! Nie słuchaj się jej od tak ! Jesteś wolnym strzelcem ! Bunt siedzieć w mokrych ubraniach jak pies XD !
    I teraz tak czytam tą ich kłótnię i ja taka Happy. Kolejna kłótnia. Piwko leci :D Masz już dwa. Tylko się nie upij xD.
    ,,-Więc przyznajesz, że się o mnie martwisz!? – i tu ją miałem. Przegrała z kretesem!
    -Ja… " ONA CIĘ LLLLLLUBI *Mówi jak Happy XD*
    ------
    ,,-Dywan. – mruknęła po kilku chwilach.
    -Hę? – ściągnąłem brwi, nie rozumiejąc, o co jej chodzi."
    Zabrzmiało to jak z pornola ! XD
    -Dywan ?
    - Hę ?
    - NA DYWANIE TO ROBIMY ! XDDDDDD
    Ta pogodę trochę źle na mnie wpływa, ale cóż ;P xDD hihihihiihih.
    ,,-Zachowałem się jak palant. – mruknąłem cicho. – Nie powinienem wygadywać takich bredni. Nie wiem, co dokładnie stało się z twoją rodziną, a Lenorah wcale nie musiała zniknąć, może po prostu coś jej się stało? – zastanowiłem się na głos, po czym podjąłem znów temat – Noo… - chyba robiło mi się gorąco na twarzy. – Przepraszam."
    Ooooooo ! Męska duma została zniszczona nieprawdaż ? To takie żałosne u mężczyzn jak nie można umieć przepraszać ?
    Nagisa - Ej Shi możesz mi powiedzieć *Wchodzi do pokoju mówiąc* Shi - *Wyciąga rękę do przodu i zamyka jej drzwi pod nosem* Proszę przyjść później.
    Nagisa -*Uderzyła nosem o drzwi i wylądowała na ziemi, a ze trzymała kubek w dłoni, to zawartość spadła na nią. Wkurzyła sie i wparowała do pokoju* SHIIIII !!!!
    Shi - *Popatrzyła na nią obojętnie i pokazała fucka*
    Nagisa - To twoja wina ! Oczekuje przeprosin !
    Shi - Wiesz co Nagisa... Chyba jest przeciąg i... *Znowu zamyka drzwi ręką, a one uderzyły ponownie dziewczynę.*
    A więc... Na czym ja to skończyłam ? :]
    -----

    OdpowiedzUsuń
  8. -----
    ,,-No. I to nie jest fajne uczucie. – zauważyłem." Laxis nie płacz T.T Nie smuć się T.T Ja Cię pocieszę :D Chodź do mnie chodź :> Wcale nie jestem jakiś tam psycho fanem, który zaraz Cię zamknie w piwnicy na łańcuchach ? PFff ? Cóż za bujdy !
    -----
    ,,-No, o co ci chodzi? Wiem, że to cienki wynik, poprawię go. – zniecierpliwiłem się.
    -Cienki wynik!? Iskierko… nie używając trybu Smoczego Zabójcy osiągnąłeś to! "
    Śmieję się jak głupia ! Dlaczego ? Nie z tego, że słaby wynik, ale z tego, że on ciągle paraduje w samych majtkach ! XD NO PRZECIEŻ TO ROZPIERDALA SYSTEM NOOOOO ! XD ON SIĘ JARA, ŻE MA WYNIK ZAJEBISTY, ALE W SAMYCH BOKSERKACH ! No czy to nie śmieszne ? I jeszcze jak ja to sobie wyobraziłam ?! XD
    -----
    I ten moment kiedy zostałam pochłonięta rozdział się kończy,a ja takie WTF ? DLACZEGO ?! Nie lubisz nas prawda ? XD
    -----
    Nie chce mi się pisać podsumowania, ale wiesz, że rozdział Ci wyszedł zajebiście jak zawsze. BARDZO DOBRZE ODEGRAŁAŚ JEGO UCZUCIA !!! SUPER <3 ^^ Dlaczego nie pomyślał o ojcu ? To proste ! Ivan to pachołek przy Makarov'ie :P Ty rozdział 9, a ja jeszcze nie skończyłam tam tego xD. Wbiłam na kompa 40 min, temu i ciągle pisze tego komentarza, a nie wzięłam się za rozdział xD. Ale dzisiaj napiszę ! MUSZĘ ! XD I jeszcze ten katalog. Ja pierdole tak mało czasu :P, a ja jeszcze muszę się uczyć do sprawdzianu z chemii ;/ Kuźwa mać. Zapierdolę tą Suu... No... -.- Ech... Dobra Happy Shi, bo wkurzysz się jeszcze wiele razy dzisiaj na innych idiotów xD. Jakie to święto ? CHyba już tam gdzieś pisałam. XD No na tym zakończę komentarz :D Trochę długi wyszedł xd. Życzę zdrowia i weny, pozdrawiam :* Ja ne ! (Przejrzałam błędy, ale na pewno są jakieś xDDD. Nie chciało mi się tak na 100% sprawdzać xD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shi, jestem dumna że stworzyłam bohaterkę, która budzi w Tobie takie emocje <3 I jestem cholernie szczęśliwa, że tak odebrałaś te smutne party. Lax nie płacze, on wpada w stan otępienia i niszczy wszystko, choć w tym rozdziale tego nie pokazałam. Kwestia czasu.
      Ach, samotność... na ten temat mogą się toczyć dysputy itp. ale właśnie w taki sposób chciałam pokazać to jego wstawanie rano, że sam i jest tak... tak samotnie po prostu.Ale to jeszcze nie koniec, nie, nie. Tymczasem Shi, czekam na Twój rozdział. Nagisa musi w końcu ruszyć do boju! <3 Dziękuję Ci bardzo za opinię i te wszystkie miłe słowa :**

      Usuń
    2. Ach, Shi, Ty i ten Twój cięty język :D. Ale dzięki za nowy przydomek :D. "Skubana zołza" brzmi dumnie :D. Ostatnio przez Erzę zostałam nazwana "Królową Komentarzy", ale Twój przydomek, też jest mega :D. Ja po prostu od początku w ten sposób komentowałam. Odnosiłam się do wszystkiego, a ostatnimi czasy dodawałam siebie ;D. I tak oto powstało to, co wyżej ;D.

      A jeśli chodzi o dywan, to też miałam od razu takie skojarzenia :D. Niana perwers :D.

      A co do sprawdzianu z chemii, chętnie go za Ciebie napiszę :). Uwielbiam ten przedmiot ♥♥♥.

      Usuń
    3. O Roszpuncia xD Myślałam, że tego nie przeczytasz XDD hahahhaha xD Looool :D. No kurde xD Frajer z Ciebie większe komentarze ode mnie xD Nie, nie. Muszę się zregenerować i pisać dłuższe xDD. Btw. Rhan nie przeszkadza Ci taki wielki spam prawda ? XD. Erza Cię nazwała Królową Komentarzy ? o.O Czyli wszędzie tak piszesz ? o.O Mi się szczerze nie chce xD Ja piszę tylko długie tam gdzie opowiadania są zajebiste, ale również nie lubię stawiać komentarzy z paroma zdaniami, bo to sensu nie ma ;P.
      Sytuacja z dywanem. NO PRZECIEŻ KAŻDEMU O ZDROWYM (CHORYM) UMYŚLE TAKIE COŚ PRZYSZŁO ! xd
      Też kocham chemię *O* <3, ale ten sprawdzian trudny jest, więc możesz przyjść mi pomóc. Nie wiem połącz się z moją głową jak Warren czy coś XDDDDD

      Usuń
    4. Oczywiście, że czytam Shi ;). Zawsze :). Jestem często tutaj, żeby zobaczyć, kto dodał komentarz i czy odpowiedział na moje eposy ;). Tak, piszę tak w wielu miejscach :). Na początku było kilka zdań, ale teraz jadę po cłości :). U Ciebie i Rhan, Erzy, Hikari, NatsuSalamander, CatherineNelson i wielu innych osób :).

      Usuń
  9. Ten rozdział... jak by to powiedzieć... JEST ZAJEBISTY!! Za rozmowę Laxusa z dziadkiem: 6- nie wiem mogłaś dać bardziej ostrości Laxusowi. Kłótnia z Nainą: 6++++ miałam łzy w oczach Przeprosiny Laxusa 6+ (i jego rozebranie sie przy Nainie whaaat *-* XD) A licznik magii... Wiedziałam, że będzie jakoś wysoko :D Laxus zawsze był potworem :D. No i jedno słowo: WIĘCEEEEJ...
    P.S. One-shot GaLevy? *-* Mój ukochany paring? *-* Taaak!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie Słonko!!! Jak ja mogłam nie napisać, że bardzo chcę przeczytać Twojego One-Shota??? To piszę: marzę, by przeczytać to, co dla nas wymyślisz :). I jeszcze GaLe ♥♥♥. Sugoi!!! A teraz, zakasaj rękawy i do roboty :D. Hue, hue :D. Zua Roszpuncia ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asz... cholera! Nie zawiodę was, kobiety! :D Biorę się za pisanie tego shota! :D Też ich uwielbiam, są taką... naturalną parą. Nie wiem, dlaczego tak ich postrzegam.
      Roszpuncia... nie, ja po prostu nie mam suf do Cię. Kocham Cię, oto, co następuje :* <3
      I musimy wziąć się w końcu za nasze Bollywodzkie dzieło, Laxus czeka! Henna też :D

      Usuń
    2. Ja też ich tak postrzegam. On - szorstki drań o miękkim sercu :D. A ona - kruszyna, która potrafi postawić na swoim ;). Tutaj są spore różnice, ale w końcu przeciwieństwa się przyciągają, prawda??? I kto się czubi, ten się lubi ;D. A oni często się kłócą :D.

      Rhan, ja Ciebie też, Słońce Ty moje!!! Proszę: ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ i jeszcze więcej ;). Ach, ten SPAM... Co on w sobie takiego ma, że go wszyscy uwielbiają???

      A co do naszego dzieła, trzeba wziąć dupy w troki, ustalić termin, zebrać sprzęt i ludzi i zaczynać!!! Bombaj na nas czeka :D

      Usuń
    3. Nie mam pojęcia, co ten SPAM w sobie ma, ale jest taki fajny... <3 Och, dziękuję Ci za te wszystkie miłości, tyle miłości, ach! Dobra, powinnam się psychicznie ogarnąć. Roszpuncia, wariatko Ty, Twoje komentarze wprawiają człowieka w euforię, wiesz?
      Tak, Bombaj! I New Delhi! Awwww <3 Tak bardzo lof! Może coś na podstawie Josha? Wiesz, Laxus w skórze, na motorze, mrrr.... <3

      Usuń
    4. To mnie bardzo cieszy kochana :D. Lubię rozsiewać euforię :). To moja dobra znajoma tak, jak pan SPAM :D. Ot choćby wczoraj, był u mnie na herbatce, a później dołączyła Euforia :D. Bawiliśmy się przednio i państwo postanowili zatrzymać się u Ciebie na dłużej :D. Ucieszą się, jak im powiem, że się udało :D.

      Tak, tak!!! motocykle ♥♥♥, skóry ♥♥♥♥ i okulary ♥♥♥. A później henna :D. I w sari go ;).

      Ps. U Ciebie godzinka wcześniej, co nie??? Fajnie masz :). Buziaki :* :* :*.

      Usuń
  11. Hej, dzięki za odwiedzi na moim blogu, jest mi miło, że być może zyskałam kolejnego czytelnika xD Jak wiesz, kompletnie nie znam Twojej historii, potrzebuje troche czasu, żeby nadrobić rozdziały, a na wstępie wydaje mi się interesująca, jest o Laxusie! A tak mało o nim historii przebywa w blogosferze. Zatem też tylko sygnalizuję, zaraz dodam do linków i do usłyszenia ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Szybki koment, bo mi sie spieszy czytac dalej, ale:

    -Nie musisz mnie lubić! Nie jestem ciastem z owocami! (…)
    -Nigdy nie lubiłbym cię tak, jak ciasto z owocami. Nikogo tak nie polubię.

    Muahahahaha ^^ Perrrełka!

    I jeszcze te przeprosiny:

    -Przepraszam.
    - I tak jesteś głupi.

    Awwwwww, jak ja uwielniam takie sceny, jak ja uwielibiam takich, co to się wkurzają bezustannie niemal na siebie, oj jak Mi naina do laxa passsuje, oj tak, mój skarrrbie, oj Wilczy trzyma kciuki i piszczy z emocji, toż to widok jest!

    I jeszce te słówko "trepie" <6 jakże ono mnie rozwala, a zawsze mi umyka, i wszystkich na drodze tylko ciągle od gnoji, chuji i skurwysynów wyzywam no! A w "trepie" taka moc! Bosz! Muszę go użyć w stosunku "Ikari do Grimmjowa", muaaaaahahahahah, Szósty, ty trepie, no jak to brzmi :D:D:D
    A potem sie zastanowie czym przyszyc Ikari głowę, która ma szanse stracic po tym tekscie :D

    Dobra, lecem dalej i pod 7 odpowiem na twoj koment u mnie tez! I och, jak Ty mnie entuzjazmujesz <6

    OdpowiedzUsuń
  13. Powiem tak... Pierwsze rozdziały przeczytałam dość szybko, nawet mi się podobały, a że napisałaś, iż chyba do 3 r. są słabsze, a potem akcja się rozkręca (albo pomyliły mi się blogi), ale nie mniej uważam, że jest coraz gorzej. Przynajmniej dla mnie. Blog się zaczął świetnie, bardzo zachęcająco.
    Nie lubię głównej bohaterki, a z każdym, kolejnym rozdziałem coraz bardziej sprawia, że nie jestem wstanie wytrzymać momentów, w których ona się pojawia. Ale bohaterkę można lubić, można nie lubić. To akurat rzecz względna.
    Pomijając już fakt, że nie podoba mi się zmiana charakteru Mistguna, to są też inne rzeczy, które coraz mniej mi się podobają.
    Niby to ma być historia Laxusa, nowa wersja albo dopisanie części historii nam nieznanej z nowymi bohaterami, ale cały czas czegoś mi brakuje. Blog jest przewidywalny i na razie tylko kilka rzeczy na początku mnie zaintrygowało, a odpowiedzi mnie interesują . Lubię tajemnice, zagadki, a tutaj nie ma ich za wielu. Mamy niby tajemniczą historię głównej bohaterki, ale ona jest ... dla mnie jest trochę naciągana. Tak na siłę robiona, by wytłumaczyć wstręt dziewczyny do walki. A przynajmniej takie wrażenie odniosłam, czytając rozdział poprzedni.
    Dalej. Rozdziały są coraz nudniejsze. Niby się w nich nawet sporo dzieje, ale na taką ilość tekstu niepotrzebnie opisywać całe treningi, czy zdejmowanie koszuli przez Laxusa itd. (bo dość często robił to w ostatnich dwóch rozdziałach).
    Kolejna, trochę nielogiczna, jak dla mnie, rzecz. Zachowanie tego chłopaka. Wiem, że sama jestem kobietą, ale on się zachowuje jak kobieta z tych wszystkich kawałów. Tu chce być silnym, chce chronić przyjaciół, a nagle z drugiej strony chce odejść z gildii i zniszczyć gildie, ale oczywiście historia dziewczyny przypomina mu, że nie powinien tak robić, ale znowu jest zły i krzyczy na dziewczynę i dla mnie to jest dziwne. Tak to odczytałam i mam wrażenie, że on sam nie wie, czego chce. Jest rozwydrzonym bachorem, za którego uważa Nainę. Tak samo o swoim ojcu. To trochę naiwne, że nie wiedział o prawdziwych intencjach ojca, skoro wyraźnie było widać, że nie obchodzi go syn, a siła, no ale Laxus mógł siebie okłamywać, więc tu może być jakieś wyjaśnienie.
    Nie wiem, jak jest w kolejnych rozdziałach, ale do tej pory nie jestem wielce zachęcona do czytania reszty. Nie jest oczywiście zły. Jest ciekawy, przyjemny do czytania, ale gdy się zaczyna brać go w miarę na poważnie (a przynajmniej ja tak sądzę) to zauważa się sporo ... niedociągnięć. Nie wiem, może później zostanie wszystko wyjaśnione, ale na ten moment te wszystkie "-" nie są dla mnie tajemnicą, tylko właśnie wadami.
    To jest moja opinia. Powiem szczerze, że gdy zobaczyłam po raz pierwszy tego bloga, to byłam zachwycona. I szablonem, i prologiem. Jednak gdy zaczęłam go czytać, dostałam coś, czego zupełnie się nie spodziewałam, i niestety w tym negatywnym znaczeniu. Może to dlatego, że nie jestem wielką fanką Laxusa, może dlatego że nie lubię głównej bohaterki, a może jest inny powód. Nie mniej, nie jestem zachwycona. To jest tylko moja, szczera opinia. W żaden sposób nie chcę cię obrazić. Po prostu wyrażam swoją szczerą opinię.
    A więc…
    Powodzenia, weny i sprawnego komputera,
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uch, dziękuję za opinię. Kilkoma słowami wyjaśnień;
      Mam wrażenie że nie bierzesz pid uwagę wieku bohaterów. Oni mają po 13 lat, nadal dorastają, mają dylematy jak np. Laxus który jest zdecydowany by być silnym, urządzić gildię po swojemu. Ech, to że chciał odejść było spowodowane decyzją o wyrzuceniu jego ojca. Był zagubiony i sam nie wiedział co robić. Nie naiwny, po prostu jak każde dziecko uważał że ojciec go kocha, docenia etc. I nagle brutalne zderzenie z rzeczywistością! Pogubił się, moim zdaniem to naturalna reakcja.
      Odnośnie Mista. Tak, jest bardziej gadatliwy ale zwróć uwagę że ma dopiero 11 lat. Jest mrukiem, ale mniejszym niż w wersji dorosłej. Poza tym tak naprawdę o Mistgunie niewiele wiadomo z FT, bo nie było wielu okazji by zaobserwować jego zachowania. Oczywistym jest że w dalszych rozdziałach będzie się zamykał coraz bardziej ale musi mieć jakiś powód, nie sądzis? Mist ma tendencję do bycia na uboczu, co nie znaczy że ma od tak odrzucić od siebie wszystkich bo taki był w mandze and anime. Powtarzam; szczyl ma 11 lat. Jakie dziecko w tym wieku odrzuca rówieśników którzy chcą z nim kontaktu? Weź też, proszę, pod uwagę relację LaxxMist którzy są rywalami.
      Naina z założenia miała być irytująca. Chciałam stworzyć bohaterkę która denerwowałaby czytelników, w kolejnych rozdziałach będę to zmieniała na miarę moich skromnych możliwości.
      Oczywiście że jest sporo niedociągnięć, nie jestem przecież profesjonalistką a jedynie ałtoreczką, próbuję swoich sił w pisaniu - to wszystko.
      Nie mam pojęcia o co może chodzić z tym "czymś" zauważyłam jednak że brak Ci tego na wielu blogach. Może gdybyś sprecyzowała, potrafiłabym wyjaśnić, ale niestety.
      I tak, Iskierka jest rozwydrzonym bachorem. Musi taki być. Jest wnukiem jednego ze Świętych Magów, ludziee na wszystko mu pozwalają, nie egzekwują należności (na razie) i nie wyciągają konsekwencji. Dreyar MA być rozwydrzony, jest jednak małym hipokrytą i za rozwydrzoną ma Nainę. To dość dziecinne podejście, nie sądzisz?
      Absolutnie mnie nie obrażasz, czytanie cudzych szczerych opinii na temat mojej pracy jest dla mnie motywacją, nauczką, czymś z czego wyciągam lekcje. Nie bój się pisać szczerze także w przyszłości, nie jestem jedną z tych autorzynek które boją się krytyki. Za typowego hejta też się nie obrażę, tak na marginesie.
      Przykro mi że zagadki nie są dla Ciebie zachęcające, może w przyszłości. Przy okazji Naina nie jest główną heroiną. Bohaterem jest Gromowładny, koniec. A wstręt Nainy do zabijania nie bierze się ze strachu o cudze życia, co zostanie trochę wyjaśnione w kolejnych rozdziałach. Bierze się ze strachu że pochłonie ją zniszczenie i zabije swoich czyli FT.
      Nie mam też pojęcia co rozumiesz przez słowo akcja bo wydaje mi się że jest jej sporo. O czym w takim razie chciałabyś przeczytać? Jakiś pomysł który mogłabym opatentować? Wydawało mi się ddo tej pory że coś się dzieje no ale w porządku. Jeśli czegoś Ci brakuje - nakreśl mi to a ja spróbuję temu sprostać.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Dzięki za wyjaśnienia. Powiem szczerze, że byłam przekonana, iż Mistgun jest w wieku Laxusa. Niby ciekawy pomysł, że z czasem staje się takim ponurakiem. Po prostu jakoś wyobrażałam sobie, że on praktycznie od początku w FT był takim tajemniczym bohaterem. I pewnie za to go lubiłam.
      Jestem świadoma tego, że Laxus ma 13 lat, ale nadal jakoś nie pasowały mi aż takie wahania jego nastrojów. Ale to tylko takie moje spostrzeżenie.
      "czegoś mi brakuje". Powiem, że nie odpowiem ci, o co dokładnie mi chodzi. Bardzo często czytając czy książki czy blogi, mam takie wrażenie, że jakiegoś elementu mi brakowało. Tutaj chyba po prostu nie dostałam takiego zachwytu, którego doznałam, gdy zobaczyłam bloga. Może o to chodzi.
      Wiem, że głównym bohaterem jest Laxus, ale nazywam Nainę główną bohaterką, bo zawsze jej imię wylatuje mi z głowy. Ale cieszę się, że mi wyjaśniłaś, o co chodzi z jej strachem, bo to zmienia postać rzeczy.
      Może w przyszłości. Ja po prostu jestem rasową fanką kryminałów i kocham tajemnice, dlatego im jest ich więcej na danym blogu (oczywiście interesujących) tym z większą przyjemnością staram się je rozwiązać :)
      O akcji... chodziło mi o to, że w rozdziałach 1-4 bardzo dużo się działo. Tu walka, porwania, próby ratowania ludzi, wszczepienie lakrymy itd, a później zaczęła mocno zwalniać, bo dałaś bardzo dużo opisów treningów, czy rozbierającego się Laxusa, bądź rozmyślań zbuntowanego nastolatka i bardziej mi się podobały te rozdziały, w których oni walczyli itd. i właśnie to miałam na myśli. Żadnego pomysłu nie chcę opatentować, bo to twój blog, twoje pomysły :) Po prostu lubię walki z przeciwnikami, podróże, tajemnice.
      Chyba tyle. Dzięki, że mi wyjaśniłaś te parę kwestii i chyba na razie ich więcej nie mam :) Teraz trochę inaczej wyglądają niektóre kwestie.
      Pozdrawiam

      Usuń