Karne fanfiki (za podszeptem Tris)

Strona powstała z inicjatywy tajemniczej osoby kryjącej się za pseudonimem Tris Tenebris. Dobra, ma na imię Tristitia i uznała, że należy mnie ukarać za długą nieobecność. Inne powody też by się znalazły. Chodzi mniej więcej o to, żeby mnie zabić na śmierć jakimiś wyszukanymi paringami, w których koniecznie musi pojawić się Laxus. Jako główny hiroł. TYLKO W RAMACH KARY!

1. Tristitia (Tris) Tenebris, LaxxLis (nie pytajcie).

Siedziałam z Natsu na niewielkim wzgórzu koło Magnolii. Wiosenne słońce grzało przyjemnie. Wzięłam głęboki oddech, rozkoszując się rześkim powietrzem. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Natsu, który zdążył już rozłożyć się na trawie. Chyba zasnął, bo słyszałam jego spokojny, miarowy oddech. Może nawet lekkie pochrapywanie. Uwielbiałam takie spokojne dni. Czułam się wtedy naprawdę szczęśliwa. Gdyby tylko to szczęście mogło trwać wiecznie. Wtedy dostrzegłam w oddali jakąś postać, zbliżała się powoli w naszą stronę. Wyczułam znajomą magię, więc uśmiechnęłam się. Chociaż nie do końca rozumiałam, co go tutaj sprowadzało. Może miał do Natsu jakiś interes. I tak oto zjawił się ON. Gromowładny we własnej osobie. Rzucił mi przelotne spojrzenie, a potem wpatrywał się już tylko w Natsu, strasznie marszcząc przy tym brwi. 

-Hej, Luxus, coś się stało? Masz jakąś sprawę do Natsu? - spytałam.
-Wstawaj - warknął, szurając butem śpiącego smoczego zabójcę. - Wstawaj, powiedziałem! - ryknął, a Natsu zerwał się na równe nogi.
-Luxus! Kopę lat!
-Nie świruj.
-Przyszedłeś ze mną walczyć?
-Tak - padło w odpowiedzi, a ja zamarłam.
Nie rozumiałam, od kiedy to Luxus przychodzi prosić Natsu o walkę. Nie pamiętałam nawet, żeby kiedyś traktował go poważnie, a tym razem przyszedł do niego osobiście. To było... Dziwne. Bardzo dziwne i podejrzane. Przyglądałam się uważnie całemu zajściu. Oczywiście Natsu nie trzeba było powtarzać dwa razy. Natychmiast uruchomił tryb smoczego zabójcy i już szykował się do ataku. Właściwie, tym razem nawet Luxus nie zwlekał i to było jeszcze dziwniejsze. Sądziłam, że spróbuje walczyć bez magii, jak zawsze, a jednak tym razem było inaczej. W końcu natarli na siebie. Przez chwilę zrobiło się ciemno, jakby ktoś przewinął film. Gdy się ocknęłam, było po wszystkim. Natsu leżał na ziemi, a całe wzgórze wyglądało jak po apokalipsie.
-Luxus! - krzyknęłam. - Oszalałeś?
-Tak! - odparł, podchodząc do mnie. - Z miłości!
-Słucham? - jęknęłam. 
-Olej tego kretyna i ucieknijmy razem z gildii. Ze mną będziesz szczęśliwsza - powiedział, ujmując moje dłonie swoimi. 
Już miałam coś odpowiedzieć, ale wtedy otworzyłam oczy. Rozejrzałam się z trwogą, by zobaczyć, że jestem w swoim pokoju. Nie ma wzgórza, nie ma Natsu i nie ma Luxusa. To był sen. To był tylko sen. Na litość boską, o czym ja śnię?!
-Lisanna, weź się w garść - skarciłam się i wzięłam głęboki oddech. 
To był szalony sen, naprawdę szalony. Skąd mi się to w ogóle wzięło? Zupełnie tego nie rozumiałam. Jak mógł śnić mi się Luxus? Natsu, oczywiście i to nie raz, ale Luxus? To szalone, naprawdę bardzo szalone. Możliwe, że nawet przerastające moje pojmowanie. Na szczęście to był tylko sen. Nic więcej...
Tak sobie powiedziałam, ale w rzeczywistości nie mogłam zapomnieć tego snu. Siedziałam w gildii przy stole wciąż i wciąż odtwarzając w głowie tą scenę.  I wtedy zobaczyłam Luxusa. Tym razem to nie był sen. Otworzył na oścież drzwi i wmaszerował do sali. Rozejrzał się, marszcząc brwi, a potem podszedł do baru, gdzie krzątała się Miry. No oczywiście. I to miało stanowczo większy sens, jeśli zagadywał moją siostrę, aniżeli mnie. A mimo to, przez chwilę myślałam, że do mnie podejdzie. Ależ byłam głupia. I właściwie na co ja liczyłam? Że podejdzie i co? Powtórzy tą idiotyczną kwestię ze snu? Tylko mój umysł mógł wymyślić coś tak głupiego. 
I wtedy wydarzyło się coś nieoczekiwanego, bo kroki Gromowładnego faktycznie skierowały się w moją stronę. Ba! Nie tylko kroki, bo on cały. Podszedł i usiadł na przeciw mnie.  Aż mi serce do gardła podskoczyło, gdy na mnie spojrzał.
-Co? - burknął.
-To chyba moja kwestia - zaprotestowałam. - Masz do mnie jakąś sprawę?
-Jesteś tak mała, że cie nie zauważyłem - zaśmiał się. - Musiałem spytać Mirajane, gdzie jesteś.
-Bardzo śmieszne...
-Wiesz gdzie jest Natsu?
-Natsu? - pisnęłam.
-Natsu.
-A po co ci to wiedzieć? - żachnęłam się. - Znaczy...Tak wszystkich po kolei szukasz. Mogłeś spytać o niego Mirę. Coś się stało? 
-Nie. Mam do niego sprawę, a ty dużo z nim siedzisz. 
-Przesadzasz...
-To wiesz czy nie?
-Nie wiem. Skąd mam wiedzieć. Może siedzi na wz... A niech to! - krzyknęłam i wszyscy spojrzeli na mnie. Uśmiechnęłam się blado i miałam ochotę zapaść się pod ziemię. - Znaczy... Może jest na wzgórzu. 
-Dobra.
-Ale chyba nie zamierzasz z nim walczyć? - spytałam podejrzliwie.
-Yhy. O ciebie - zaśmiał się, a ja zamarłam. - Żartuję. Chyba nie myślałaś, że mówię poważnie - zakpił.
-Oczywiście, że nie! - oburzyłam się.
Ale cała sytuacja była dziwna... Chcąc, nie chcąc, podążyłam w tajemnicy za nim. Faktycznie udał się na wzgórze, gdzie drzemał Natsu. Skryłam się za jednym z drzew i obserwowałam. Chwilę o czymś gadali, ale Luxus nawet nie marszczył brwi tak jak w moim śnie. Wyglądało na to, że wszystko jest w porządku. 
-Ile będziesz tam siedzieć? - usłyszałam.  To stanowczo było skierowane do mnie. Moje serce zabiło szybciej. Siedziałam trusia, udając, że mnie nie ma. - Wyłaź stamtąd. Widziałem, że cały czas za mną leziesz. 
-Przepraszam - jęknęłam. - Martwiłam się.
-O co? - podłapał Natsu.
-Nie... Nic. Nieważne. 
W ostateczności nic się nie wydarzyło, a ja odetchnęłam z ulgą.

1 komentarz:

  1. Normalnie dostałam własną zakładkę u Rhan, nie wierzę >.< Lofciam Cię Rhan. To jak Ci się podobała karna opowiastka, która zawsze może się doczekać dalszego ciągu jak się będziesz lenić?
    I bez przesady, że taka zaraz tajemnicza. Taka se o Tenebris, pseudopisarka. ;)

    OdpowiedzUsuń